Wczoraj dieta, a dziś witam kulinarnie. :)
Ten wpis czeka i czeka, bo wciąż się tyle dzieje, że nie mam kiedy go opublikować, a lubię robić kulinarne zdjęcia, więc od czasu do czasu coś kulinarnego też u mnie zagości. :)
Fajny placek, jeśli ktoś lubi ciasta „zakalcowate”, tak jak my. Pewnie wyszło mi to przez przypadek, bo zamiast wiśni, które są w przepisie, który znalazłam u Kamili, dałam borówki amerykańskie i jeżyny. Tak czy siak, ciasto było warte eksperymentu, zniknęło szybko, czyli prawidłowo, bo taki już był z góry przesądzony jego los.
Ten wpis czeka i czeka, bo wciąż się tyle dzieje, że nie mam kiedy go opublikować, a lubię robić kulinarne zdjęcia, więc od czasu do czasu coś kulinarnego też u mnie zagości. :)
Fajny placek, jeśli ktoś lubi ciasta „zakalcowate”, tak jak my. Pewnie wyszło mi to przez przypadek, bo zamiast wiśni, które są w przepisie, który znalazłam u Kamili, dałam borówki amerykańskie i jeżyny. Tak czy siak, ciasto było warte eksperymentu, zniknęło szybko, czyli prawidłowo, bo taki już był z góry przesądzony jego los.
250 g mąki ziemniaczanej
150 g masła
150 g cukru pudru
3 żółtka
1 jajko
2 łyżeczki proszku do pieczenia
600 g borówek amerykańskich i jeżyn
cukier puder
Masło utrzeć do białości, dodać utarte z cukrem
pudrem żółtka, mąkę ziemniaczaną, proszek do pieczenia, wbić jajko i wyrobić
ciasto. Ciasto wyłożyć do natłuszczonej formy, nałożyć warstwę owoców. Piec w
piekarniku nagrzanym do 180° C przez około 50 minut. Po ostygnięciu posypać
cukrem pudrem.
Kolejną moją
inwencją było to, żeby dodać temu ciastu puchową kołderką z piany białek, które
pozostały po cieście, ubitych z cukrem (ok. 100 g). Całość zapiekłam jeszcze przez ok.
15 minut.
Fajne i proste, mniam.
Miłego dnia. :)
Osoby, które po wczorajszym poście zaczęły się odchudzać, proszone są o szybkie opuszczenie tego miejsca! I proszę nie lizać monitora! A sio!!
Miłego dnia. :)
Osoby, które po wczorajszym poście zaczęły się odchudzać, proszone są o szybkie opuszczenie tego miejsca! I proszę nie lizać monitora! A sio!!
Podoba mi się Twoja wersja z puchatą kołderką, lubię takie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj polizałabym :-) Wiesz co lubię najbardziej. Zapach pieczonego ciasta, robi się wtedy tak po domowemu, rodzinnie, słodko :-)
OdpowiedzUsuńpyszności:)
OdpowiedzUsuńw sam raz na dietę;)
mmmm:))
OdpowiedzUsuńUwielbiam ciasta z zakalcem. To wygląda smakowicie, tylko znając nasze możliwości pochłaniania słodkiego trzeba by było zrobić potrójną porcję. :)))
OdpowiedzUsuńWow, a ja przed sniadaniem...pyszności...;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
jeżynki..mniam
OdpowiedzUsuńWidać że jesteś kolekcjonerką ptaków gdyż pięknie ozdabiają Twoje smakowite ciasto:)
OdpowiedzUsuńA Ty Ilonko masz zawsze oko na ptaki wyczulone:)
Usuńto jest porcyjka na jednego człowieka:x
OdpowiedzUsuńTa na tacy, czy na talerzyku?;-)
UsuńO matko! A ja dziś ciut zaspałam, kawy nie zdążyłam zaparzyć i ciasteczka zjeść. Aniu, torturatorko Ty, żeby tak z rana kołderkę z piany wbić prosto w... ślepia! Wiem, uprzedzałaś, ale jak do Ciebie nie zajrzeć, ech!
OdpowiedzUsuńJolkaM
ale pysznosci!!!!!!!!!!!1mniam
OdpowiedzUsuńE tam zaraz uciekac. Zreszta, jak ktos chce to i ciasto zero kalorii zrobi, bez tluszczu i bez cukru. A w każdej diecie należy się raz na tydzień coś wyjątkowego :-)
OdpowiedzUsuńAniu to już jest nie fair... wczoraj pełna mobilizacja do ograniczeń a dzisiaj rozpusta:( no i nie wiem co robić:))
OdpowiedzUsuńNikt nie ma lekko Moja Droga!
UsuńZakalcowate najlepsze!! :D
OdpowiedzUsuńoch jak ja Cię nie lubię! jesteś kusicielka! demon nie kobieta! ;))))
OdpowiedzUsuńWiem, że nie można mieć wszystkiego, ale żeby aż tak nie mieć talentu do pieczenia ciast, jak ja - to przechodzi ludzkie pojęcie!
OdpowiedzUsuńDlatego bardzo dziękuję za Twój blog z pięknymi zdjęciami- przynajmniej sobie popatrzę!
:-)))
Ależ proszę:)
UsuńMmm, aż slinka cieknie:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jeżyny. A ciasta jadam ostatnio ino od wielkiego odpustu:)
OdpowiedzUsuńdziś paskudnie zimno i deszczowo, to kołderka będzie w sam raz :)), a pod nią z braku jeżyn i borówek, będą śliwki, aż czuję ich zapach,choć teraz tylko wirtualny - mniami :)
OdpowiedzUsuńOstatnie smaczki lata:)
OdpowiedzUsuńDobrze, że muszę wyjść, może po drodze zapomnę, że mi ślinka cieknie...
OdpowiedzUsuńNiedobra kobieto, najpierw szczujesz piekna figura, a potem wabisz smakowitym ciastem. Jak polaczyc jedno z drugim?
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie oplulam monitor (podczas lizania) ;)))
Taaa, niedobra kobieta jestem! Mam taki plan, aby wszystkich kusić smakołykami, żeby piekli i jedli, i w ten sposób zostanę sama taka odchudzona najbardziej w całym budyniowym świecie:) Ha!
UsuńPo moim trupie, ja tej trucizny nie ruszę, choćby była najpiękniejsza :)))
UsuńA do tego chodzę z kijkami hahaha..., no nie ma łatwo :)))
mam zamrożone borówki, już wiem co zrobię :)
OdpowiedzUsuńMmmm... Apetyczne!
OdpowiedzUsuńNinka.
Oj Aniu, ja tez zaczelam rozmyslac o tej diecie a tu masz.,.takie cudenka serwujesz.
OdpowiedzUsuńWyglada przepysznie, ale jakos mi sie jeszcze nie chce piec;))
OdpowiedzUsuńPusty brzuszek
OdpowiedzUsuńPost u Ani
moje menu jest do bani :(
brrr... brrr.... brrrr.... burczymucha
Rozumiem, że przerzuciłeś się z haiku na rymy częstochowskie?
UsuńTyż piknie!
O widzę, że nie tylko ja zostałam trafiona przez haiku :))
UsuńTak, chcę się sprawdzić w różnych stylach :) A to akurat jest rym kalwaryjski, tam gdzie dziewuchy z oazy dziewictwa swe tracą, ot co.... Głodnym...
UsuńAniu, Twoje ciasto wygląda apetycznie. Muszę takie zrobić.
OdpowiedzUsuńJest takie stare powiedzonko:"Pypeć mi na języku urośnie" od zachcenia.
Tak, tak. Zrobię go na niedzielę. Moje będzie pod pierzynką.
Serdecznie pozdrawiam
U mnie mówiło się, że pypeć robi się z obgadywania:)
UsuńAle smakołyki. A gdzieś tu czytałem o efektach odchudzania :)
OdpowiedzUsuńAle super! MNIAM!!!! :D :D :D
OdpowiedzUsuńAnuś, gratuluję wytrwałości w trzymaniu diety. 7kg to wielki sukces.
OdpowiedzUsuńLubię sobie pojeść i restrykcja diety to nie dla mnie. Gdy już na siebie patrzeć nie mogę to dopiero wrzucam ostry reżim.Regularnie walczę z paroma kilogramami.
A ciasto powaliło mnie od rana na kolana.
Uściski
Piękny!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje samozaparcie i wytrwałość w realizowaniu diety.
U mnie za dużo pokus,chęci smakowania życia...
Wygląda boosko, ja się dziś za placek ze śliwkami zabiorę:)
OdpowiedzUsuń