Zastosowałam słynną metodę wychowawczą (ponoć skuteczną), czyli najpierw pochwal, potem skarć. Teraz tylko poczekam na efekty. Nno!
Ponieważ uwielbiam posty Joli, no i nastrój taki miły się zrobił, a przede wszystkim dlatego, że chyba jednak w Magicznym Domu Joli nie uda się nam w tym roku zagościć, to dziś post dla mnie na pociechę. Obrazki z ubiegłego roku. W większości opublikowane i dobrze znane. A co tam! Takich obrazków nigdy dość.
Jolu, podpisz je, kochana moja, żeby wszyscy wiedzieli, kto na nich występuje - jaki futrzak! Ładnie proszę. :)
No to podpisuję: pierwszy budynek widoczny po prawej na tym
zdjęciu to warsztat mojego mechanika. Auto mam dość wiekowe,
więc często tu goszczę. Słusznie zatem, że został uwieczniony. ;)
zdjęciu to warsztat mojego mechanika. Auto mam dość wiekowe,
więc często tu goszczę. Słusznie zatem, że został uwieczniony. ;)
Wszechobecne chwaściorki witają!
I Lesia wita!. :)
Śliwka akrobatka.
Jaka ciekawska, no!
Aaaa! Jakie zdjęcie! Majtek obejmujący czereśnię! Wzruszające.
A oto zamaskowany poślad Mieczysława Białasa.
Te postacie już zostały przedstawione... Plus półnogi TCO.
TCO dzierży Majtusia. Jak on się przylepił do niego!
Hm, Wenus wyłania się z wody?
Eee, nie, to Majtek wyłazi spod podestu przy jeziorku. :)
Trykot. Seniorka w tym towarzystwie.
:))
Trykot mówi: mam na wszystko oko. I pół nosa!
Majtek najprawdopodobniej próbujący uszczelnić podest nadszarpnięty zębem czasu.
Tu - wiadomo.
Nasza trasa spacerowa. Jeden z wariantów.
Dyscyplinuję piesy, bo się rozbiegły.
Śliwa. Jaka ona jest piękna! Mówię to całkiem obiektywnie. :)
Bezceremonialna prezentacja zadniej części Majtka.
Inaczej mówiąc - majtki Majtka.
Inaczej mówiąc - majtki Majtka.
Fizjognomia obwiesia - uchwycona przez Zaklinaczkę. ;)
Mieczysław. Dla przyjaciół Miętek. ;)
Sałatka: rukola, gruszki, pozieleniały ser, orzechy włoskie,
zielony pieprz marynowany i sosik z miodu i octu balsamicznego. Mniam!
Bazyl zalega na biurku Igora. Lubi to miejsce.
Znów ten żelazny uchwyt. Co Wy mu tu robicie?
Majtek jogin. Jak on się tu splątał!
Zmywarka. Mycie wstępne.
To jest zdjęcie dla Hany, która będzie wiedziała, dlaczego je jej dedykuję.
Nie tylko dlatego, że Glizderka jest nieco podobna do Grażynki. :)
A ten obwieś wciąż przylepiony do TCO...
Igor żegna gości, wystając z dachu, a żółte krwawniki migają.
Wtedy jeszcze pięknie kwitły, teraz już poszarzały, złachmaniały...
Jesień idzie, nie ma rady na to.
Wtedy jeszcze pięknie kwitły, teraz już poszarzały, złachmaniały...
Jesień idzie, nie ma rady na to.
O! A to kto?!
Mam nadzieję, że popatrzyliście wraz ze mną z radością na te obrazki. Ja, tak jak napisałam rok temu, często wracam do tego wspomnienia i chowam się w nim w złych chwilach jak pod puchową kołderką w mroźny dzień.
Powiększcie sobie zdjęcia. :)
Powiększcie sobie zdjęcia. :)
Dziękuję za Waszą wczorajszą obecność o 20.
Fajnego poniedziałku!
PS. Jolu, dzięki składam za podpisy pod zdjęciami. :)
Glizderka w charakterze zolwika bardzo mie zachwycila!
OdpowiedzUsuńOraz: oesu, ile tych kaktusow na parapetach! :)))
Aaa, dobre! Aż poleciałam sprawdzać, skąd ten żółwik. :)
UsuńKaktusy, Panterko, jakie tam kaktusy, jakieś ogryzki takie bardziej. ;) Przemek z Tawerny, ten to ma kaktusy, co to mu nawet kwitną...
Same piekne, wzruszające widoki - bo to i ogród z nastrojem tajemniczym, półdzikim i przez to zachwycajacym, i zwierzęta szczęsliwe, brykajace wszędzie swobodnie, i dom staranna, pełna wrażliwosci i kreatywnosci reka urządzony, no a najwazniejsze - widac iz goscie dobrze sie w tym ciepłym, pełnym uczuc miejscu swobodnie, dobrze czuli. A ostatnie zdjęcie, to portretowe - Jolu!* - wprost cudne! Patrzę na Ciebie i widzę pełnego ciepła i dobroci, usmiechniętego serdecznie, przyjaznego człowieka. Jakbym na Anię z Zielonego Wzgórza patrzyła, czy na Marynię Połaniecką...?
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że mogłyście odnaleźć sie z Gosia w tej wirtualnej rzeczywistosci i zamienic Waszą znajomosc na realną, dotykalną, pełną zrozumienia, bliskosci i lojalności (co bardzo mocno widać na blogu!) przyjaźń. Mam nadzieje, wiem, ze jeszcze wiele wiele razy będziecie mogły sie wzajemnie gościc i cieszyc na zywo tym wszystkim, co tu nam pokazałyście! (widziałam wczorajsze grzyby i padłam z zachwytu!).
Ślę Wam obu kochane mnóstwo ciepłych mysli, ciesząc sie, że są na świecie tak cudne, magicznie ciepłe miejsca i wspaniale pasujacy do takich miejsc, odnajdujacy sie podobieństwem serc ludzie. Serce rośnie!:-))***
Olu, aż spłonęłam rumieńcem i ciepło mi się zrobiło od Twoich słów. Żeby mi taką "recenzję" wystawić, dobra kobieto, to trzeba mieć w sobie jasność, ufność i dobroć ponadprzeciętną. Dziękuję za te piękne słowa, ale pamiętaj, że Gosia aparatem umie nieźle czarować. ;)
UsuńŚciskam mocno Ciebie i Cezarego. I wirtualnie w wyobraźni swojej próbuję ogarnąć Wasze okoliczności i się do nich uśmiecham, bo one mnie się wydają bardzo Wam przyjazne, choć i wymagające.
:****
Jola lojalna - to wie przecież każde dziecko. :))
UsuńPieknie, koty cudne, kwiaty i jeziorko tez:):) A z L
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, a co z psami? ;)
UsuńDziękuję, Agnieszko. :)
Psy tez piekne, ale ja ostatnio zakochana na maksa w kotach :):):) A z L
UsuńTakie cieple zdjęcia..
OdpowiedzUsuńMilo sie zrobili :)
Dobrego tygdnia Kobiety!
Właśnie, zaręczam, że 80 procent uroku tych zdjęć pochodzi z widzenia Gosi. Bo ona TAK patrzy, że widzi tylko piękno. ;)
Usuń:*
O matko! Co się tu wyprawia! Jola, zdaje się jest nie tylko lojalna, ale też stanowczo przesadzająca!
Usuń:))
Bazyl mi wygląda na dużego kota.?:)
OdpowiedzUsuńDobrego tygodnia dla wszystkich:)
Dobrego, Orko, bardzo dobrego.
UsuńBazyl jest rzeczywiście dorodny dość, ale nie odbiega specjalnie od przeciętnej, waży jakieś 4,30 kg. Ale może jego dostojeństwo dodaje mu tej dorodności. Oj, bo jest on taki wyważony, spokojny, choć przy tym dość tchórzliwy, więc jak się czego wystraszy, całe dostojeństwo pryska jak bańka mydlana. :)
Bazyl jest dla mnie (ciii, może Jola nie słyszy), najpiękniejszy w całej jolczynej wsi! ;)
UsuńCiii,ja też jakiś dziwny sentyment mam do takich burasów:Franek u Damy,Karol u Krysi i Cebula u Retro.Bo to są właśnie"normalne"koty:))
UsuńJakieś relaksujące te zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńTak, Gosia się specjalizuje w czarowaniu zdjęciami. :)
UsuńJoli dom jest naprawdę mgiczny :)))
OdpowiedzUsuńBardzo miło wspominam ten post. :)
Jolu, zakochałam się w tych talerzykach pod sałatkę (w misce też) - tego zdjęcia nie kojarzę.
A "Majtek obejmujący czereśnię! Wzruszające." rozbroiło mnie! :D
Alu, możliwe, że tego zdjęcia nie było. Były chyba na fotce filiżanki - z tej samej serii (wygrzebanej w tutejszym Czaczu, tylko znacznie mniejszym). A ja wcale się nie dziwię, że Tobie się podobają talerzyki, bo Ty jesteś "kuchara" i masz oczko w tem kierunku, żeby co ładnego pokazać przy okazji pokazywania czegoś smacznego. :)
UsuńJak zobaczyłam tego Majtka przy czereśni, i jeszcze takiego maluśkiego, to wymiękłam. To jest dyżurne drzewko (biedne trochę) do przeciągania się przy nim kotów i wbijania w nie pazurków. Ale żeby je obejmować! :)
:))) bardzo lubię przeróżne mniejsze lub większe "Czacze", tylko miejsce na te bieloty się kurczy ;)
UsuńTo Ty tak poważnie z tym wzruszeniem! ;)))
Pięknie i zwierzaki cudne.Miłego dnia i dobrch wieści.
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję, Halszko. Zwierzaki to połowa piękna tego świata. Druga połowa to rośliny. ;)
UsuńŻyczenie Twoje ważne oby się spełniło.
Wyjechana byłam i przez to nie uważałam dostatecznie, zaraz nadrobię zaległości w czytaniu poprzednich postów :-) Jolu, ależ u ciebie jest ślicznie! Nie widziałam takiego domu nigdy na żywo, teraz się poczułam jakbym w nim była. I ile zwierząt :-D Śliwka śliczna, przyznaję obiektywnie :-) a Majtek rozczulajacy i zapewne rozrabiaka. Dobrze że się sobie z Gosią przytrafiłyście <3
OdpowiedzUsuńMajtek jest rozrabiaką, owszem, jak powiada Hana - obwiesiem. Najmłodszy w rodzinie, a tak próbuje rządzić i rozstawiać po katach starszyznę, że tylko kłaczory fruwają po kątach. :]
UsuńDziękuję za ciepłe słowa, Ewo. Uściskuję. :)
Aż się w oczach roi od tych kotów ;))) Cudne są :)) Majtek to chodząca niewinność przecież, a Mieczysława spojrzenie jest po prostu niesamowite :) Muszę go pokazać imiennikowi, niech bierze zeń przykład ;)
OdpowiedzUsuńFajne te zdjęcia, faktycznie recepta na smutki :)
Lidio, masz rację, w spojrzeniu Mietka na tym zdjęciu można się zakochać. Bardzo lubię to zdjęcie. Widać na nim cały przewrotny i swawolny charakterek Mieczysława. A jak się Mietek przytula, żebyś wiedziała! Przychodzi na kolanka i kiedy się go zaczyna miziać zwiesza się głową w dół i wygląda jak jakiś zewłok. Nie mam pojęcia, czy jest mu tak wygodnie, bo to wygląda zgoła dziwacznie, ale potrafi tak wisieć i wisieć. Wszystkie nasze łosie zresztą mają charakterki i nawyki cokolwiek dziwaczne. :) Wiadomo, koty!
UsuńPS. Opowiedz o wrażeniu imiennika z oglądania Mieczysława. :)
I ja czekam na to :)
UsuńJolu ,Gosia ma rację,bardzo klimatycznie tam u Ciebie . Ta zieleń ,te wnętrza i TEN LAS w spacerowym zasięgu . Jak ja bym chciała mieć w spacerowym zasięgu choćby kawalątek takiego lasu .
OdpowiedzUsuńA kociambry co jeden to ładniejszy , Lesia ze strzępiatości przypomina Darka ,a z koloru i spojrzenia Morusa .
A na zakończenie uroczy portrecik Joli -cymesik :)))))
:) He, he, cymesik, zwłaszcza w powiększeniu sugerowanym przez Gosię. Dobrze, że mnie trochę zamaskowała za pomocą mazów. :) Inna rzecz, że przy Tobie nie mam się co krygować, miałyśmy wszak okazję jak najbardziej osobistą i przyjemną. :)
UsuńLesia jak to wielorasowiec - potrafi upodobnić się niemal do każdego psiego osobnika. ;)
Uściski dla Ciebie, pogłaski dla Myka i ukłony dla Mamy. :)
Mario, masz fajny lasek, tam gdzie stadnina, cudne miejsce :)
UsuńPrawdopodobnie te samosiejki które rosną po tej stronie drogi nad Odrą ,zostaną wycięte . To są tereny zalewowe i w takim miejscu chyba nie powinno być takiej ilości drzew .Jestem zdziwiona ,że tam tego tyle się wysiało i tak szybko urosło . Swoje lata to ma ten zagajnik od strony stadniny i jest jeszcze Rakowiecki lasek . Lubie to miejsce ,kiedyś bywałam tam częściej ,ale teraz tak dziwnie wszystko jest coraz dalej ;) Te tereny pomiędzy Odrą a Oławą są bardzo malownicze ,a najfajniejszy jest Park Wschodni ,chociaż on jest już po drugiej stronie Oławy . Do Parku Wschodniego miałyśmy się kiedyś wybrać ,a warto :)))) To wszystko piękne jest ,ale ja najbardziej lubię las sosnowy i żeby wrzosy rosły :)))))
UsuńJola wszyscy zainteresowani dziękują za pamięć :)))))
UsuńWyjechałam, więc dopiero dziś przeczytałam sobotni post, wraz z dzisiejszym. Pięknie się złożyły w całość, a pod komentarzem Oli mogłabym się podpisać.
OdpowiedzUsuńDodam tylko pytanie do Ciebie, Jolu. Jak tam u Was z kleszczami? Bo ja przez kleszcze straciłam większość radości ze zbierania grzybów. Obsmarowuję się różnymi takimi, nawet bardzo dobrymi (podobno), a i tak często mi się zdarza przynieść jakiegoś kleszcza do domu i pierwsza rzeczą, jaką robię po powrocie, jest szeroko zakrojona akcja przeciw kleszczom.
Ninko, kleszcze u nas bywają, owszem. Ale plagi nie ma. Niczym się nie smarujemy, staramy się po przyjściu z lasu wytrzepać odzienie, wziąć prysznic, obejrzeć się dokładnie. Mimo to czasem się jakiś zagnieździ albo go ułapimy, zanim to zrobi, czyli póki jeszcze łazi i łaskocze, anonsując swoją "wizytę". Niestety zdarzają się czasem takie malusieńkie, takie łepki od szpilki, i to już po ożłopaniu się mają taki rozmiar, więc na głodniaka to chyba są zupełnie niewidzialne. :] Ale to na szczęście rzadkość.
UsuńOpisałam się i niestety poszło wszystko w kosmos.:(
OdpowiedzUsuńNo to jeszcze raz, w skrócie...
Po tym poście oczy mam wypolerowane na wysoki połysk.
Taki magiczny dom, przyjazny dla ludzi i zwierząt mogą stworzyć ludzie, którzy kochają siebie i innych.
Szczęśliwi ludzie, szczęśliwe zwierzaki, cudne okoliczności przyrody i szczęściary z Was, dziewczynki, że trafiłyście na siebie w tym wirtualnym świecie i tak pięknie przeniosłyście swoją znajomość do realnego świata.
Czym Ty, Jolu karmisz te swoje kociambry, na różowo ? Buraczkami? Wszystkie trzy lubią?
Jolu, ostatnie zdjęcie cudne, mam wrażenie, że aparat uchwycił nie tylko Twoją fizjonomię ale i kawałek Twojej duszy. Uśmiechasz się oczami.
Gosiu, Jolu, dobrego poniedziałku Wam życzę...:)))
Alu, wygrzewam się w Twoich miłych słowach, kochana. Dziękuję bardzo za nie. :)
UsuńKotki na różowo dojadają resztki chłodnika, którym my się raczyliśmy - z własnych buraczków i ogórków. :) Pierwszy raz robiłam, według przepisu Basi z Mozaiki życia, i był udany na tyle, że nawet synuś wtrząchnął, choć on wstrzemięźliwy trochę bywa wobec nowości kulinarnych, które staram się niekiedy przemycać między schabowym z kapustą a mielonym z ogórkiem kiszonym ;) A same buraczki gotowane kotki też lubią, owszem, nawet podkradają. Już nie pamiętam, czy wszystkie - czyli sześć ;) - ale na pewno niektóre czasem podbierają takie frykasy jak buraczki, a Bazyl to potrafi podżerać koncentrat pomidorowy! Taki smakosz. :)
Odwzajemniam życzenie, Alu, dobrego dnia, a nawet tygodnia. :)
:*
Chłodniczek był mniam, mniam, potwierdzam, a kociabmy zajadały go z takim smakiem, że postanowiłam moje też tak dopieszczać. Niestety zupełnie o tym zapomniałam i dopiero teraz mnie olśniło. :))
UsuńO jeżu kolczasty! Wy to kobity litości nie macie. Srana takie zdjęcia? Siedzi ludź biedny w robocie, zamknięty w betonowym pudełku, za oknem wali młot pneumatyczny, terkocze wiertarka, gruchocze spychacz, a Wy co? Las, grzyby, kwiaty, cisza, spokój i te futrzaste, eh. Śliwka cudna, ale ja miętę do Miętka poczułam. I do maciupkiego jogina, Majtka. Zmykam pracować. Miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńGosiu, bardzo możliwe, że nie będzie mnie dziś o 20.00 przy kompie. Wczoraj operator mi wyświetlił info, że "z powodu czegośtam, mogą być zakłócenia lub brak". Gdyby się okazało, że w domu nie ma netu, to i tak będę o 20.00 czarować z Wami.
JoannaK
Dziękuję, Joanno. Wystarczy, że gdzieś tam będziesz. Zupełnie wystarczy. Wiem, że mu kibicujesz i bez "meldowania" się.
UsuńJoasiu, jogin jest uroczy i zawojować swoim urokiem potrafi chyba każdego. On się po prostu wślizguje do serca niepostrzeżenie i nienachalnie i tkwi tam już potem bez względu na wszystko. :) A najbardziej to go chyba kocha Lesia, która go sobie wyszczekała na granicy posesji jako maciupinkę odrobinkę. Zresztą i on kocha Lesię, o czym kiedyś jeszcze napiszę. :)
Usuń...jak tam cicho i spokojnie, tylko kotów się nie mogę doliczyć ile ich jest. A wiesz Gosianko, że na tej trawce to grzybki rosną... :))
OdpowiedzUsuńPewnie, że wiem. Napisałam w końcu, że "Jola zadbała o wspaniały niedzielny nastrój na blogu" :))
UsuńPodziwiałam grzybnik przerywnik.
Cicho, bo akurat nie było żadnego festynu na pobliskim boisku, które czasem doskwiera ze względu na takie właśnie imprezy. Na szczęście bardzo rzadko. Uff!
UsuńCudne miejsce i towarzystwo, a na dodatek, zdaje się, do morza niedaleko? Jolu, świetne podpisy pod zdjęciami i piękny Twój portret.
OdpowiedzUsuńDo morza mamy około 20 km - w zależności od wyboru miejscowości. Może to być Darłówko, Ustka, Jarosławiec - do tych jest najbliżej. Choć przyznaję, że nie bywamy tam często, a już na pewno nie w sezonie. Szczerze mówiąc, wokół domu jest tak przyjemnie, że czasem żal się stąd ruszać.
UsuńDziękuję za miłe słowa, Hersylio, i za uznanie zasług na polu podpisowym. ;)
Cudowne miejsce, bajkowe :)
OdpowiedzUsuńZakochałam się w Majtku :-**
Ha! Nie Ty jedna, Lucyno. :)
UsuńDziękuję!
Roskoszszsz, po prostu roskoszszsz...
OdpowiedzUsuńO nie, Hana, jednym słowem?! A co to jest jakiś konkurs na zwięzłość? :P
UsuńTak:)))
UsuńA co ja się bendem rozpisywać, skoro zazdrość mnie żre. Grzyby. Jeziorko. Las. I fajny bruk. I ten taras-weranda. Majtuś, Bazyl, Mietek, Trykot, Śliwka i reszta. No i Ty, jak z Czechowa.
UsuńNie mam grzybów, lasu, jeziorka, tarasu-werandy i takiego fajnego bruku. Ale mam kakuar, Czajnika, Grażynkę, Frodo i Wałka. I ławeczkę pod czereśniom!
Mnie się dziś chyba we łbie na amen powywraca: Ania z Zielonego Wzgórza, Marynia Połaniecka, Czechow... Dajta, matka, spokój, bo czuję, że się we mnie celebryctwo chce obnażyć na wielgo skale, oj. na wielgo...
UsuńI myślę sobie, że jakbyśmy tak się licytować zaczęły na nasze dobra w naszych cudownych okolicznościach, to mniej więcej na równość by wyszło. W każdym razie taką opcję przyjmijmy. Poza tym, przecie my wspólność małżeńsko jakomś mamy chyba, co? Nno! To nie ma się co tak wyliczać. ;)
UsuńDaj pycha na zgodę :***
No dooobra...
UsuńHana przecież ty jeziora też masz na rzut beretem ,a wkoło wałęsają się żurawie :)))
UsuńMajtuś jest rozbrajający, szczególnie jego tył i to zalotne spojrzenia jogina:))
OdpowiedzUsuńJolu, jak przyjadę na grzybobranie, to możesz mieć problem z pozbyciem się mnie;)
Miłego dnia dziewczynki:)
Majtek podbija serca. Coraz więcej serc. :) Jak przyjedziesz, masz dla siebie nie tylko grzyby, ale i Majtka - oczywiście nie na wynos. ;)
Usuń:*
Jolu, pięknie jest u Was.
OdpowiedzUsuńA podjazd super..
Aniu, byłby super, gdybym miała więcej czasu i siły na pracę przy nim. Niestety w tym roku do braku czasu doszła jeszcze kontuzja łokcia i mam spory kłopot. :( Ale jestem dobrej myśli - mimo wszystko. Bo bez ogrodu byłoby mi bardzo nijako.
UsuńJolko, ja już piszę CV oraz list motywacyjny do cię, co byś mię zatrudniła na czas określony do pielenia chwastów, miziania miziaków, zdejmowania liści z grzybów, wycierania im cieknących bródek, uszczelniania pomostu oraz podawania piłki Majtkowi. mogę też obierać ziemniaki, smażyć naleśniki, pokazać parę smacznych przepisów wege, prostować skrzyżowane smycze, zagapiać się na cokolwiek, milczeć albo gadać. ogólnie przydatna jestem.
OdpowiedzUsuńProstowanie skrzyżowanych smyczy? I wycieranie cieknących bródek grzybów? Kupuję! :D
UsuńSzczegóły dogadamy. ;)
:*
no właśnie, ja też chciałam wycierać cieknące bródki grzybów!! :-D im to bardzo przeszkadza, wiem to na pewno, konsultowałam w sobotę i niedzielę. Jak będę w Rowach to idę lasem wzdłuż i wszerz i krzyczę. Cokolwiek tam, może być Majtek, Majtek, Lesia, Lesia albo JolkaM, JolkaM. Z twarzy Cię już poznam :-))
Usuńaha, jeszcze, przydatność Tempo mogę na piśmie. Poświadczyć znaczy :-))
UsuńO! Do Rowów mam też całkiem niedaleko. Bywasz tam, jak rozumiem? No, to już jest dobra wiadomość, Ewo. :)
UsuńCo do przydatności, to ja na odległość i przez te wszystkie kable wyczuwam, że Tempo się nadaje. :D
UsuńAle, wiadomo, glejt z pieczęciami nigdy nie zawadzi. ;)
UsuńEwa, jedziemy do Rowów?
Usuńmnie wystarczy jedno słowo :)
będziemy łazić po lesie i nawoływać Wiadomo Kogo :)
Co tu dużo gadać, Jolka fajna jest !
OdpowiedzUsuńo to to to :)
UsuńO to to to to!
UsuńMam, kurna, fanklub? Fiu, fiu!
UsuńGosiu, dobrego poniedziałku i dobrego tygodnia! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana!
UsuńGosiu, ja już kolejny (czwarty?) raz oglądam Twoje dzisiejsze zdjęcia i napatrzeć się nie mogę. to ja dziękuję Wam obu - Joli za stworzenie miejsca tak pięknego, tak przyjaznego wszelkiemu żywemu, że nawet na odległość wyczuwa się w nim mnóstwo pozytywnych wibracji, Gosi za oddanie tego wszystkiego zdjęciami, od których trudno się oderwać.
Usuń:*:*
Joasiu :**
UsuńPoczułam się, jakbym tam była :)
OdpowiedzUsuńMiałaś być, i co? Bądź. Wciąż te drzwi są otwarte. Jolu? :)
UsuńTak! Czasem nawet na noc zapominamy zamknąć. ;) A w zeszłą sobotę Pan Mąż wyjeżdżając do pracy zapomniał zamknąć drzwi od werandy na klamkę i dom stał poniekąd otwarty i bez ludzi jakieś dwie godziny!
UsuńMoże w październiku ?
UsuńPieknie, ciepło, wesoło, Dobrze jest mieć TAKĄ Jolę ! :))
OdpowiedzUsuńDobrego dnia, i calego tygodnia,jak najlepszego!
Oj, dobrze, dobrze, wspaniale!
UsuńMiodek na serce takie miłe słowa. :)
UsuńOglądało się i czytało fantastycznie. A na zdjęciu z podpisem, że Śliwa jest piękna, Śliwa jest przepiękna. No i Majtek wymiata!
OdpowiedzUsuń:) Tak, to są wyjątkowe osobniki. Inna rzecz, że one wszystkie takie wyjątkowe. Jak to koty. Wszystkie koty. ;)
UsuńDzięki, Damo. :)
Mieczyslaw niewatpliwie kradnie serce, bez dwoch zdan, ale jest jeszcze jedno zdjecie, ktore mnie ubawilo do lez. To jest zdjecie TCO z kotem na kolanach, a na pierwszym planie Trykot- kompozycja jest cudowna, a Trykot wyglada jak z kolazu, Trykot, "miszcz pierwszego planu" :)))
OdpowiedzUsuńA tak serio, JolkoM, nie udalo nam sie spotkac w rok temu, ale mam nadzieje, ze w tym sie uda... Skoro my tak prawie po sasiedzku....:)))
O tak, Agnieszko, to zdjęcie jest dobre! I co ciekawe, nie wiem, jak Gosia je zrobiła, bo według mnie w miejscu, z którego mogła je pstryknąć, jest ściana. Hmm... ;)
UsuńA jak napisałaś, że już rok od naszego umawiania się mija, to aż mnie zatkało. A przecież tak to będzie, zaraz rok. Może więc w tym się nam uda spotkać. A kiedy będziecie w Kol?
Styczen/luty. I ZADNEGO remontu w planie (az dziwne, pewnie Rafal chociaz jakies malowanie wymysli...). Wroclaw tez mamy w planach, ale ciiiiii, nie mow nic Gosi, po co ja straszyc przed czasem:)))
UsuńSpoko, nic nie powiem! ;)
UsuńLa la la, hura! :))
UsuńKochani, lećcie do Hany glosować na nowo powstałe przysłowia, które to są mądrością kurnika :) Sonda jest na samym dole. 34 głosy to coś cienizna straszna. :(
OdpowiedzUsuńNowopowstałe się pisze razem czy osobno, Talibio? Zgłupłam całkiem :(
UsuńOddzielnie. :)
UsuńGłosowałam :)
UsuńPopatrzyłam, powzdychałam i od razu jak0oś tak milej na duszy się zrobiło. Buziaki!
OdpowiedzUsuń:) Czasem tak niewiele trzeba dla poprawienia nastroju - i ja uważam, że można się cieszyć z radości i przyjemności innych.
UsuńPozdrówka!
Do wszystkich zachwytów nad magicznym domem, urodą zwierzaków, urokiem ogrodu dodaję swój zachwyt.
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że jest takie miejsce, jak mi będzie smutno, to sobie tutaj zajrzę i zaraz będzie lepiej.
Jeju, ale mi Gosia chałupę lansuje! Aż mnie to nawet zakłopotywuje. ;)
UsuńUściski, Ewo. :)
Rany!!! Zamieszkałabym w takim domu :) Już wiem gdzie miałabym moją pracownię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkie futrzaki!
O! Gdzie, Kasiu, skoro pięterka nie widziałaś? A pięterko wg projektu (powtarzalnego) pracownią się nazywało. Ale to głównie szpargałownia jest, bo ze mnie artystka jak z... Koziej Wólki. ;)
UsuńFutrzaki zaraz obcałuję. Albo wieczorem, do kolacji, bo teraz musiałabym je nawołać, a one niechętne, niech se jeszcze polatajo. :)
Dużo buziaków dla Was wszyściutkich. :)
Ano pracownię to ja bym urządziła w tym pomieszczeniu co u Was robi za salon chyba i na taras wychodzi. Cudownie przeszklone miejsce. Ech...to pisalam ja Kasia z tajniaka z pracy więc anonimowo :D
Usuńotoczenie jak z bajki,portrecik na końcu chyba dobrej wróżki. wspaniała menażeria!
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję, Kociu.
UsuńGosiu,
OdpowiedzUsuńmelduję się symbolicznie ostatni raz, o 20.00 będę z dala od komputera.
symbolicznie, bo i tak będę czekać, czarować, zaklinać i błagać do skutku.
przytulam, kochana, i niech już smutków nie przybywa..
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwymarzone miejsce na.....życie. będę o 20 i przepraszam za skasowanie komentarza.
OdpowiedzUsuńI ja już jestem. Czekamy na ciebie koteczku,
OdpowiedzUsuńna dobre wiadomości, na znak, cały czas!
Kochana, chodź do nowego, specjalnego posta.
UsuńGosia pięknie pokazała na zdjęciach dobrą energię Domu. Zwierzaki szczęśliwe. A nad wszystkim czuwa dobra wróżka JolaM.
OdpowiedzUsuńKatarzyna3
Taaaak na tych zdjeciach domowo i cieplo, ze az sie czlowiek czuje jakby tam byl, z Wami......
OdpowiedzUsuń