Jesteście dobrymi obserwatorami, faktycznie nie jestem w formie.
Mówiąc wprost, przechodzę teraz trudny okres, i nie chodzi o zwierzęta.
Mimo że z moich postów pewnie zniknęła radość, optymizm i wiara w dobro,
mimo to chciałabym pisać nadal.
Ten blog stał się miejscem, gdzie mogę opowiadać o mojej wielkiej pasji
- pomaganiu zwierzętom, no i dzięki niemu te potrzebujące zwierzęta znajdują domy.
Poza tym mam Was, i to jest nie do przecenienia.
Jakiś czas będzie więc tu inaczej niż kiedyś, ale zawsze szczerze i zgodnie ze mną.
Teraz właśnie w takim miejscu jestem. Nikt nie powie, że życie jest usłane różami.
Jest pewna osoba, która ostrożnie i pomału zastanawia się nad adopcją Rózi,
a może i z nią Szarlotki. (!!!)
Serce bije mi szybciej na tę możliwość. To byłaby adopcja wszech czasów.
Stałoby się coś, o czym marzę i co rozwiązałoby problem ze Stefcią. Mam nadzieję,
że ona wybaczyłaby mi panoszenie się innej kotki i wróciłaby do domu...
Wracałaby częściej...
Dla Szarlotki i Rózi to jedyna szansa na bycie niejedynym kotem w domu.
One się kochają, znają. Niech tak się stanie, niech, niech, niech!
Nie mogę namawiać tej ani żadnej innej osoby - to poważna decyzja,
ale zawsze mogę o tych kotkach opowiadać, a nuż?
Rózia jest miłą, oddaną, spokojną kicią, która czasem lubi sobie poszaleć.
Bardzo lubi wędkę i zabawy nią, czasem przegalopuje po pokoju za którąś córeczką,
ale generalnie chodzi za mną, patrzy mądrymi oczami wprost w moje oczy,
ociera się o stopy (uwielbia to) i wystawia brzuszek do głaskania.
Bardzo się wyciszyła i już nawet z FikiMiki żyje we względnej zgodzie.
Względnej, bo dziewczyny jeszcze trochę się obawiają jej gniewu.
Rózia i Ptysia. |
Rózia w piątek miała sterylizację.
Uznaliśmy z doktorem, że jest teraz w życiowej formie,
utuczona (przytyła u mnie z 3 do 4,3 kilo!
Zabieg poszedł idealnie, bez jednej kropli krwi - jak powiedział wet.
Rózia się pięknie wybudziła i już tego samego dnia wieczorem chodziła
po domu jakby nigdy nic.
Ogromnie się z tego cieszę. Kolejny poważny problem rozwiązany i za nami.
Rózia jest pączkiem w maśle. Nie ma żadnych objawów swojej choroby,
Ma apetyt, piękne, lśniące futerko, błyszczące oczy, wszystkie wyniki super.
Jest mocna i wierzę, że zwalczy wirusa!
Niech tak się stanie!
Szarlotka za to to po prostu ideał młodego kota - w fazie bycia długim, chudym szczypiorkiem.
Ufna, miła, mrucząca, wesoła, rozdająca buziaki. To skarb i tyle. Również czuje się świetnie.
Również ma możliwość zwalczenia wirusa.
Za miesiąc ostatnia dawka interferonu. Przed nią testy. Kolejna szansa.
Ptysiunia czuje się też doskonale.
Warto, po stokroć warto, było o nią walczyć, prawda Jolu?
To dzięki tobie!
Nawet pysio jej się prawie całkiem wygoił.
Kotka jest czarująca i ma w sobie magię.
W okresach wypuszczenia Białaski grasują po domu, mając z tego wielką radość.
Moje domowe koty zostaną zaszczepione szczepionką Leukogen firmy Virbag,
która zabezpiecza również przed kocią białaczką.
I gdyby Rózia z Szarlotką znalazły dom,
zostawiłabym u siebie Ptysiulkę, aby zajmować się nią do końca.
Adoptowałabym ją po prostu, a Stefci taka młoda koteczka nie będzie przeszkadzać.
Ptysia bardzo lubi FikiMiki, mogłyby przyjaźnić się w trójkę.
Czasem zdarza się spotkanie na szczycie
i tu Szarlotka jest
świadkiem komitywy pomiędzy FikiMiki. :)
(Jak cudownie się nam trafiło z tymi przyjaciółkami!)
Byłam ciekawa i pełna obaw, jak Śliweczka reaguje na koty,
ale Hokus na rękach nie bardzo ją interesował,
a potem spotkała się z nim na tarasie - powąchały się
i zgodnie,
ramię przy ramieniu
pobiegły do ogrodu.
Kiedy wyszłam z sunią na spacer do parku za płotem,
Hokusik nam towarzyszył! :)
Co za kochany, magiczny kot!
Śliweczka sprawuje się świetnie.
Jest bardzo mądra, szybko się uczy.
Uwielbia spacery, coraz mniej ciągnie na smyczy.
Pracuję nad jej wychowaniem, aby nie przyniosła wstydu temu domowi! :)
Śliweczka jest bardzo przyjazna wobec ludzi. Pokorna, łagodna jak baranek.
Poważny problem, jaki u niej widzę, to szczekanie.
W domu nie, ale w ogrodzie ma ochotę często szczekać.
Cóż innego miała robić na łańcuchu?
Jednak w mieście może to być niepożądanym zachowaniem.
Staram się problem rozwiązać takim sprytnym urządzeniem.
Kupiłam je w Zooplusie - LINK.
Na pewno działa, choć nie do końca, ale trzeba czasu, aby pies się nauczył, że szczekanie jest be!
Jest napisane w instrukcji, że trwa to 2 tygodnie.
W każdym razie już jest znaczna poprawa w stosunku do tego, co było.
Śliweczka będzie mogła całe dnie spędzać w ogrodzie,
gdy załapie, jak zachowywać się w nowym życiu.
A Florki? Jak to Florki; urok, wdzięk, szczenięcy zapach
(nie mogę się ich nawąchać - to lek na wszystkie smutki!),
apetyt i zabawa. Cudne stworki - Florki.
:) |
Podczas drzemek zamykam je w klatce, aby były bezpieczniejsze.
W pozostałym czasie brykają po ogrodzie.
Na spacerku ze Śliwką spotkałyśmy cocker spaniela springera, o którym pisałam poprzednio.
Jest on jednak bardziej masywny, ma dłuższe uszy, inne kolory.
Śliweczka to cocker spaniel wspaniały - jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny i prześliczny!
Florek. |
Towarzystwo za szybą podgląda scenki w ogrodzie. :) |
Ostatnie siusiu Śliweczki i czas spać!
Dobranoc! :*
Gosiu, nie wiem co ma się zmienić, co będzie inaczej.. w każdym razie ja Ci życzę, żeby wszystko było po Twojej myśli i tak, jak sobie wymarzysz, a smutki i troski poszły precz!
OdpowiedzUsuńNie wiem , jak ogarniasz cały ten kochany, acz absorbujący dobytek- jesteś siłaczką!
Buziaki dla Ciebie i głaski dla zwierzaczków.
Zmieni się tylko to, że nie będę tryskać optymizmem jak to u mnie bywało. Nic więcej. Napisałam to dlatego, że parę osób pod wczorajszym postem zauważyło, że coś jest nie tak. Musiały to widzieć po tym jak piszę, przecież nie mają chyba kamery w moim domu??? A jak mają?? :)) Rany!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńGosiu, czytałam to wczoraj, wszystko. Oczywiście porównując Twoje wpisy z dawnych czasów, początków adopcyjnych, a teraźniejszymi widzę i ja różnicę. Dawniej byłaś bardziej radosna, bardziej skupiona na swoich rezydentach, a każda adopcja była oczywiście radością tak jak i teraz, ale mam wrażenie , że łatwiej szła, mniej było ciężkich przypadków. Miałaś czas na wpisy nie tylko o swoich bidulkach, więcej było Ciebie, Twoich innych pasji, codziennego życia. Teraz masz tak wiele na głowie, wiele chorób, wiele nieszczęść kocich i psich.. jak w takiej sytuacji tryskać humorem. Mam wrażenie, że nawet żal Ci pisać o czymś innym niż o adopciakach, bo szkoda miejsca, bo a nuż ktoś przeczyta i zaadoptuje, pomoże.. Wcale Ci się nie dziwię, robiłabym tak samo. Mnie również martwi to, że jesteś bardzo przeciążona pracą, chociaż zapewne spełniona i szczęśliwa szczęściem tymczasków.
UsuńWiem to wszystko bez kamerki:) Albo z nią :P
Nie mogę się napatrzeć na ogon Śliwki. Jest jedyny w swoim rodzaju - ciekawe, czy któryś z Florków go odziedziczy? Cudowne stworzenia.
OdpowiedzUsuńGosiu, cokolwiek Cię dręczy, utrzepie się. Zawsze się utrzepuje, jakkolwiek brzmi to okropnie banalnie. Życie tak ma...
Myślę, że ogonki będą mieć takie same. Już są w dwóch kolorach. Braciszek z poprzedniego miotu ma chyba podobny (słabo widać) https://4.bp.blogspot.com/-bOde_yqteHw/V9J3fPDo3II/AAAAAAADQg4/726xUI09ADYk6j4rO6UUnX2t669kuoTWACLcB/s1600/1-Downloads.jpg
UsuńUtrzepie się, pewnie ale swoje trzeba przetrawić.
Wszystko kiedyś przemija, nawet najdłuższa żmija, o! :)
UsuńA życie jest jak jajko - trzeba je znieść.
Będzie dobrze, bo z każdej sytuacji w końcu znajdzie się wyjście. Czasami to po prostu za długo trwa i strasznie męczy. Każdy z nas wie coś o tym...
Uszy do góry!
Czytam i czytam, ogladam i się wzruszam. Trzymam kciuki za Ciebie i zwierzyniec.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewo, kochana.
UsuńGosiu :*
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za to, by Rózia i Szarlotka znalazły swoje dobre miejsce u dobrej, mądrej, odpowiedzialnej osoby.
A Florki są obłędne. :)
UsuńZaś jeśli chodzi o Ptysię, to wiesz, że gdyby nie banda moich kociszczy, zabrałabym ją ze sobą nad morze... Buziaki w ten cudny, kochany Ptysiowy nosek. ♥
Jaka szkoda, że tak się stać nie mogło, buuuuuuu.... TwojaCiOna!
UsuńŻycie nie jest bajką, chociaż ja kiedyś się łudziłam, że może jednak jest.
OdpowiedzUsuńZza chmur wyjrzy słońce na pewno Gosiu, zobaczysz!!! :)
Na początek trzymam kciuki za adopcję Rózi i Szarlotki i za coś jeszcze bardzo mocno trzymam kciuki :)))
Ciiii!! Bo się wyda! :P
Usuń;)
UsuńNa pewno się utrzepie, jak napisała Hana powyżej. Kurczę... Cokolwiek się dzieje, życzę z całego serca, żeby jak najszybciej minęło, uspokoiło się, żeby było dobrze.
OdpowiedzUsuńZwierzaki cudne, wzruszają jak zwykle.
Dzięki, Kalipso. Twoja osoba przypomina mi, że muszę się zabrać za most, bo mam zaległości :(
UsuńPo poprzednim poscie martwilam sie, ze cos nie tak sie dzieje. Trzymam wiec kciuki za Rózie i Szarlotke, abys mogla sie mniej martwiac. Sliweczka jest tak piekna, ze na pewno nie bedzie dlugo czekac, az ktos sie w niej zakocha, a Florki tez dlugo u Ciebie miejsca nie zagrzeja... (Leciwa)
OdpowiedzUsuńMówią nam - po burzy zawsze słońce. I mają rację! Dziś łzy i smutek, jutro uśmiech i radość. I szczęście.
OdpowiedzUsuńGosianko, trzymam kciuki za tylko dobre dni.
♥
Chyba nikt, kto odwiedza to miejsce, nie wymaga, abyś tryskała przez cały czas optymizmem.
OdpowiedzUsuńJesteśmy z Tobą na dobre i na złe.
A ja wciąż wierzę, że znajdzie się ktoś, kto pokocha Ptysiulkę tak jak TY i zabierze ją do domu.
Podziwiam Cię. Bardzo. Bardzo. Trzymam kciuki za Rózię i Szarlotkę. Czy jak zaszczepisz swoje koty to będą bezpieczne przy pysi ? Cały czas czytam i czekam na Twoje wpisy. Cokolwiek się dzieje wszystkie jesteśmy z Tobą. Nawet z daleka. Ostatnio było mnie tu mniej ale też nasze życie trochę pędzi. Trzymaj się Gosiu. Wyściskaj wszystkie kociaki i psiaki :) . Musi być dobrze.
OdpowiedzUsuńZasmuciłam się,masz dostatecznie dużo zmartwień ze swym zwierzyńcem i kolejne zmartwienia raczej nie są potrzebne. I jest mi smutno, że niemogę wziąc żadnego psiaka, bo nie mam możliwości zapewnienia mu prawidłowej opieki.Codziennie tu zaglądam i przyglądam się śliweczce,.To bardzo ładna sunia i z pewnością będzie czyjąś wierną przyjaciółką. Sporo masz tych zwierzątek- na tyle dużo, ze Fika/Nika myślą zapewne : "no popatrz, znów schronisko, ale tym razem pięciogwiazdkowe;)". Bo one nawet gdy nie widzą wszystkich to przecież je czują.
OdpowiedzUsuńDobrze byłoby gdyby koteczki poszły razem na nowe lokum, na wszelki wypadek potrzymam kciuki.
Miłego;)
Z pewnoscia nie mozesz narzekac na nude. Skad Ty na to wszystko czerpiesz sily? :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za najlepszy dom dla Rózi i Szarlotki. I za to, żeby w Twoim życiu zagościł spokój i sama radość. Kto jak kto, ale Ty, Gosiu, zasługujesz na to, żeby stale się uśmiechać.
OdpowiedzUsuńOstatnio rzadko się odzywałam, ale (jak może przeczytałaś w Kurniku), przyjechał z Anglii mój syn, z krótką - niestety - wizytą, która na dodatek służyła załatwianiu przeróżnych spraw i w rezultacie mało czasu spędziliśmy razem, tym bardziej, że syn nie mieszkał z nami. I nie obyło się bez problemów {no, bez przesady, nie były z gatunku epickich tragedii:)))}, które kompletnie mnie wytrącały z równowagi. I choć muszę powiedzieć, że z równowagi potrafi mnie wytrącić przysłowiowe byle co, to w takiej sytuacji nie umiem normalnie funkcjonować i jestem kompletnie rozbita. Dobrze Cię więc, Gosiu, rozumiem i podziwiam za to, że mimo nawału kłopotów dajesz radę. I, nie przesadzajmy, ja też daję radę:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i pieski i kociaki znajdą, jak piszesz wyżej, dobre, kochające domy, wszystko się utrzepie, a Ty trochę odetchniesz i wróci do Ciebie radość życia.
Trudny to czas dla Ciebie... Trudne są takie wybory. Zawsze słuchaj serca :)... Przesyłam moc dobrej energii.
OdpowiedzUsuńEch, życie, życie. Ale jednak życie, Gosia! Życie!
OdpowiedzUsuńGorzko-słodkie życie.
Zabrałabym wszystkie Florki, gdyby nie Kara.
Zabrałabym wszystkie koty, gdyby nie moja kocia banda.
Rozum zabrania, serce się rwie.
Mam jednak czyste sumienie, bo od Ciebie mam Bolka, a przecież każdy prawdziwy kociarz musi mieć choć jednego kota z ZDM:D
Chyba wszyscy o tym wiedzą, prawda? ;-)
:)
OdpowiedzUsuńGosiu, jak pomóc pomniejszyć Twoje problemy?
OdpowiedzUsuńZaciskam kciuki, żeby nowi lokatorzy znaleźli kochające domy, udostępniam na fb, rozpytuję wśród znajomych. Bardzo, bardzo czekam na wpis, że cieszysz się spokojem ze swoimi rezydentami:) Marysia
Gosiu, aż nie wiem co powiedzieć... Trzymam kciuki za wszystkie adopcje, niech się staną jak najlepiej i jak najszybciej. I za Ciebie też trzymam, żebyś wreszcie mogła trochę odpocząć. Bardzo Ci się przyda ;-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, Twój zwierzyniec to spora gromadka, samo ich ogarnięcie zajmuje zapewne dużo czasu, a i ich kłopoty zdrowotne to też powód do trosk. Jednak gdyby nie miały Ciebie to, co by z nimi było?
OdpowiedzUsuńFlorki są cudowne, a ich mamcia to super psina. Ma taką dobrą mordkę.
P.S. Wszyskich nas gryzą jakieś mole, większe, mniejsze, ach... czasem trzeba łyknąć gorzką łzę, chlipnąć, ale i tak człowiek wstaje i idzie do przodu, bo co ma robić...
Czy Florki mają już na oku jakieś pełne miłości domy?
OdpowiedzUsuńTeż trzymam kciuki za Ciebie za Twój spokój aby już wrócił i za cały zwierzyniec i za udane adopcje.
OdpowiedzUsuńcoś się dzieje, że Cię nie ma?
OdpowiedzUsuńElu, to tylko brak czasu. Wciąż wiszę na telefonie w sprawie Florków. :)
UsuńGosiu. Czytałem ten i wcześniejszy wpis i stwierdzam, że za dużo się dziej i stąd to całe zrezygnowanie, obawy o zwierzęta, sensie tego co się robi. Poeta ze mnie żaden więc tak z mostu powiem Ci, że robisz wielkie rzeczy, czasami ocierasz się o cud a czasami cud czynisz kiedy widzę psy czy koty na początku i pod koniec pobytu w Twoim DT. Nawet nie wiesz jak mi pomogłaś wpisem o Fikuni i próbach spacerowania - metodzie na szarpanie. Wystarczyły dwa dni i moja Piesa uspokoiła się na spacerach a wszystko dzięki Tobie. Powodzenia i dobrej energii nigdy za wiele.
OdpowiedzUsuńMoja mała córeczka (11 mcy) ogląda ze mną zdjęcia Florków z piskami radości. Tak więc oprócz tego całego dobra, które dajesz swoim Tymczaskom, Twój blog czytelnikom sprawia mnóstwo frajdy. Cieszę się, że piszesz!
OdpowiedzUsuńGosiu, mocno kibicuję byś wróciła do równowagi, do radości i spokoju :*
OdpowiedzUsuń