Dzieje się sporo. Pod opieką mam 11 zwierzaków: 6 psów i 5 kotów, w tym trzy szczeniaki, jedną sunię po dwóch latach życia na łańcuchu, dwie suczki poschroniskowe, kota z chorymi nerkami, starszą kotkę po przejściach, kotkę i dwa kociaki z białaczką, w tym jednego po przejściu ataku choroby.
Oczywiście dwie suczki poschroniskowe to FikiMiki, kot z chorymi nerkami to Hokus Pokus, oraz starsza kotka po przejściach Stefcia - moi rezydenci.
Prowadzenie takiego domu to nie bajka, nie tylko ze względu na pracochłonność zajmowania się zwierzakami tymczasowymi, nie tylko przez walkę z chorobami (i trzęsienie się, żeby nie nadeszły), ale też z powodu stresu prawowitych mieszkańców domu. Myślę o tym często, że DT dla kotów powinien nie mieć swoich kotów. Pojawienie się każdego nowego wprowadza w ich życie zamieszanie, stresuje je. Sami pewnie wiecie, ile mieliście obaw, kiedy się dokacaliście. Ja to mam wciąż i wciąż. Stefcia mimo że nie spotkała się oko w oko z Rózią, a tylko ją wyczuwając, niemal się z domu wyprowadziła. Spędza znakomitą większość czasu na dworze, a ja martwię się o nią. Ta delikatna koteczka o króliczej sierści miała ciężkie życie, zanim u mnie została i nie powinnam jej narażać na takie przeżycia. Z drugiej strony nie mam serca trzymać Białasków cały czas zamkniętych w jednym pokoju, puszczam je trochę po domu, niech pobiegają. Ich szczęście też jest dla mnie ważne. Nierozwiązywalne dylematy...
Teraz, gdy pojawiła się Śliweczka i Florki, Fika z Miką również bardzo to przeżywają. Mika robi się wycofana, wciąż siedzi na piętrze pod łóżkiem, Fikunia też jest smutna i zazdrosna o moje uczucia. Śliwka jest wprawdzie większość dnia w ogrodzie, w nocy w piwnicy, w pralni (jasnej i ciepłej), ale i tak to stresuje panienki. Kiedy widzę te wszystkie skutki uboczne prowadzenia domu tymczasowego, mam mieszane uczucia... Chcę pomagać, tak jak to robię od lat, ale czy nie jestem najbardziej jednak odpowiedzialna za moich rezydentów?
Kompletnie nie wiem, jak radzą sobie DT, gdzie jest często kilkanaście/kilkadziesiąt kotów/psów... Ilość generowanego tam stresu musi być dla niektórych zwierząt powalająca...
U siebie pomagam wszystkim zwierzakom to jakoś ogarnąć. Np. od początku, od razu, od pierwszego dnia podaję Śliweczce
Zylkene (bardzo cenię ten łagodny, naturalny preparat) i
CalmVet (działa na innej zasadzie i też jest niegroźny). Wczoraj dołożyłam jej jeszcze ziołową
obrożę antystresową. To wszystko, jestem pewna, sprawia, że Śliwa to dziś przeszczęŚliwa, wesoła i (prawie) wyluzowana suczka. Jeszcze na spacerach nie wie, jak traktować inne psy, denerwuje się tym, ale jeśli chodzi o smycz, to dziś podczas czwartego w jej życiu spaceru po parku zachowywała się świetnie! Już pojmuje prostą zasadę: gdy smycz się napręża i ciągnę, to moja opiekunka staje i nie da się iść dalej, a kiedy idę na luźniej smyczy - spacer trwa.
FiceMice też podaję Zylkene, a dodatkowo, widząc jej stan, Mice też założyłam dziś
obrożę.
Długi czas Zylkene dostawała też Rózia, aby mi nie zjadła psów w obronie swoich córeczek. :)
Poza tym w kocim pokoju wciąż pracuje Feliway - niech im będzie przyjemniej!
Podzieliłam się z Wami moimi przemyśleniami i wątpliwościami, a teraz coś dla oka.
|
Pod wpływem środka hamującego laktację Śliweczka ma coraz mniejsze cycuszki. |
|
Jest szczęśliwa. |
|
Nie broni już miski przed dziećmi. |
|
Wyszczotkowałam ją i lśni teraz w słońcu. |
|
Na spacerku. Ona będzie to kochać! |
|
Od lewej: Florek Trzeci, Florek Pierwszy i Florek Drugi. |
|
Florek Drugi - już chyba ma dom, tylko jutro wizyta przedadopcyjna. |
|
Gdy maluszki śpią w klatce, mogą zostać same w ogrodzie. Są bezpieczne. |
|
Najmniejszy bączek - Florek Trzeci. |
|
Uwodziciel! |
|
Moja sąsiadka przychodzi do mnie na terapię uśmiechem i wzruszeniem. :) |
|
To zdjęcie wieczorne; pieski idą spać. |
|
Tych pyszczków nigdy dość! |
CDN.
Pyszczki Florków są przesłodkie :)) mam nadzieję, wszystkie, łącznie z ich mamą znajdą najlepsze domy na świecie :)
OdpowiedzUsuńCo do Twoich dylematów, Gosiu, to chyba nie ma dobrego rozwiązania. To banał, co napisałam, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy.
Nie da się zjeść cukierka i go mieć jednocześnie ...
Trzymam kciuki za spokój w Twoim domu i zgodę między zwierzakami.
Kciuki potrzebne, dzięki, Lidka! :***
UsuńMyślę, że psy są bardziej elastyczne w przyjmowaniu nowych członków stada. Zwłaszcza, że są dwie i są razem nierozerwalnie :) Może mniej by je stresowały szczeniaki, a nie inne suki to inna sprawa. Na pewno inaczej jest z kotami, bo np. moja jedynaczka tylko raz przeżyła kilku godzinny tymczas innej kotki i stwierdziłam, że jej na siłę nie dokocę. Ale to też zależy od charakteru zwierzęcia, są takie, co mają na to wywalone.
OdpowiedzUsuńTak, każdy kot jest inny. Akurat Stefcia fajnie sobie radziła z tymczaskami, ale zaborcza i groźna Rózia to dla niej za dużo. Nie ma jak rozwiązać tej sytuacji.
UsuńDylematów współczuję, Szercia bała się Lulki 2miesiące. Gosiu muszę wpaść do Ciebie wyglaskac maluszki :)
OdpowiedzUsuńZapraszam póki są! :)
UsuńDobry wieczór.Przeczytałam Pani wpis,wróciłam jeszcze raz na początek i.. widzę ogromne zmęczenie pewnie i fizyczne ale wydaje mi się ,że gorsze to psychiczne,przeszła Pani w ostatnim czasie ogrom problemów w niektórych sprawach jak choroby bezradność.Pani Gosiu czas pomyśleć o swojej rodzinie ludzkiej i zwierzęcej-tej stałej,zakończyć rozpoczęte sprawy,kocie i psie.Zrobić sobie taki dłuższy urlop ,odstresować swoje zwierzaki i wtedy z jakiejś tam perspektywy czasu ponownie pomyśleć o pomocy dla zwierzaków ,Pani najlepiej wie , że można to robić na wiele sposobów.Bardzo się wymądrzyłam ale śledzę Pani blog i od pewnego czasu widziałam Pani zmęczenie,bezradność ,proszę pomyśleć o sobie.Pozdrawiam Krystyna od Mańka
OdpowiedzUsuńJestem dokładnie takiego samego zdania. Gosiu - odpocznij. Za dużo biezesz na siebie.
UsuńEstera.
Pani Krysiu, dziękuję. To bardzo mądra rada. Gdybym tylko umiała ją zastosować...
UsuńEstera, dzięki!
UsuńGosiu, ja nic poradzić nie umiem. Nasza pomoc to taka więcej wirtualna jest, ty jesteś obciążona problemami i sama sobie z nimi radzisz, najlepiej jak umiesz. I to w każdej sytuacji wystarczy. Dylematy poważne, nie ma chyba rozwiązania dobrego w każdym punkcie i tak widać, że robisz co możesz.
OdpowiedzUsuńW ogóle pościk miodzio, zdjęć PRAWIE tyle co lubimy, jest co pooglądać :-)
Ależ zazdroszczę tej Sąsiadce...
"Sama sobie z nimi radzisz, najlepiej jak umiesz. I to w każdej sytuacji wystarczy.", dzięki, Ewa, za te słowa.
UsuńUrocze Florki.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, masz naprawdę dużo siły żeby to ogarnąć.
Bez nich mi teraz, wbrew pozorom, trudniej...
UsuńJestem zakochana w Śliwce! Co za piękna sucz! Aż żałuję, że nie ma u mnie wolnego wakatu. ;)
OdpowiedzUsuńTy, ani się waż nawet patrzeć na Śliwkę!
UsuńAni się ważę :)
UsuńA jednak! Znowu się na nią gapię. Jest PIĘKNA! Po tym, co przeszła należy jej się najlepszy dom, gdzie będzie może nawet jedynaczką, a na pewno oczkiem w głowie pańciostwa.
UsuńBo szczeniaki, jak to szczeniaki - wiadomo urocze. I każdy chętnie weźmie, bo słodkie takie. Ja tylko zawsze się modlę, żeby nowym właścicielom wystarczyło potem tej miłości i zauroczenia na kilkanaście lat życia psa.
Ale żeby przygarnąć sukę z łańcucha - na to trzeba konesera.
Pocieszę cię, Psie kochany, że dziś była już w odwiedzinach u Śliweczki pewna Dominika, która na 95% jest pewna, że chce się podjąć misji uszczęśliwiania Śliwy!
UsuńFajna dziewczyna, mądra i myślę, że jej zaufam, choć jestem jeszcze pani Kasia, która chce przyjechać z Warszawy poznać psinkę. Obym tylko wybrała dobrze dla tej kochanej psinki. :)
Trzymam kciuki! Zdaj się na instynkt i psa :)
UsuńJa też odnoszę wrażenie, że przechodzisz jakiś poważny kryzys. Bez wątpienia najważniejsze są Wasze domowe zwierzaki, czyli stali rezydenci. Nawet najłagodniejsze środki uspokajające mogą mieć niekorzystny wpływ na ich zdrowie.
OdpowiedzUsuńErrato, aż muszę napisać ci prywatną wiadomość. Zaskoczyłaś mnie.
UsuńMyślę sobie Gosianko, że twoim najpoważniejszym problemem to niestety tymczaski białaczkowe. Zakorkowały ci miejsca i póki co żyjesz na "dwa domy". A ogarnięcie tego wszystkiego to naprawdę nie lada wyczyn logistyczny. Dlatego Ty jesteś zdenerwowana, a zwierzaki wyczuwając Twój stres, same takie są. A urlop to chyba dopiero wtedy, kiedy Florki Ze Śliweczką znajdą swoje domki. Sytuacja patowa:(
OdpowiedzUsuńTak, jakoś tak od nich zaczął się pewien pech, ale teraz już w miarę opanowany, choć przyznaję, że nie wiem jak uratować Sfecię i jej zdrowie psychiczne w tym domu...
UsuńMarzę o morzu, o urlopie, o lenistwie i odpoczynku od smutku...
Gosiu wysyłam promyki z mojego serca.Trudny a właściwie bardzo trudny okres dla Was wszystkich.Cudownego środka na to nie ma.Oby Was stresy omijały.
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję, Gosiu. Mleko kupiłam w Twoim sklepie i teraz dokarmiam Florki ze strzykawki. Przynajmniej wiem, że mają coś w brzuszkach.
UsuńPrzyszłam sobie jeszcze raz pooglądać. Piesiunie <3
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, kochana, chcielibyśmy tu wszyscy bardziej pomóc, jeśli cokolwiek, tylko pisz :-*
I pamiętaj, że cokolwiek zrobisz, będzie najlepiej jak można.
Ewo, przyjaciółko:***
Usuńkochane zwierzaczki
OdpowiedzUsuńŚliczne psinki :-), rozumiem troskę o wszystkie zwierzaki z Twojego domku, mam nadzieję że uda się wypracować z czasem jakiś złoty środek, no cóż wiadomo najlepszy jak pojawią się domki dla tymczasków, wierzę że tak będzie :-). Gorące uściski dla Ciebie Gosiu...
OdpowiedzUsuńŚliwka i FlorkiBrzuszki pewnie mają już zaklepane domy - z taką urodą i charakterem nie może być inaczej. Podziwiam, że Sąsiadka daje radę się od nich odkleić - a może wcale nie musi?
OdpowiedzUsuńGosiu, jak wiesz mam trzy koty, wszystkie po przejściach. To nie taka gromada jak u Ciebie, ale mogę sobie wyobrazić ile pracy i serca w to wkładasz. Wszystko jest fajnie kiedy koty się polubią. U mnie Franciszka nie lubi się z Kilerem. Dlatego czasami zastanawiam się czy zrobiłam dobrze.
OdpowiedzUsuńNie potrafię rozgonić twoich rozterek, ale wiec, że podziwiam Ciebie nieustająco :-)