Dobry wieczór!
Czy są tu jacyś fani Fiśki?
Mam dla nich ucztę i test na spostrzegawczość.
Zapraszam. :)
Fika w domu. |
Pierwsze zadanie:
znajdź różnicę pomiędzy zdjęciem górnym a dolnym.
Fika w schronisku. |
A teraz pomiędzy zdjęciem powyżej a filmikiem poniżej.
Do zauważenia? :)
To uczyniło z pieska, który cały był lękiem 11 dni obdarzania miłością.
To nie było trudne!
Przeciwnie, to było banalnie łatwe i bardzo przyjemne.
Dla mnie każdy dzień z nią jest darem, czymś tak cudownym
jak najpiękniejszy prezent świata.
Mam wrażenie, że tęskniłam za nią całe życie
i w końcu ją mam przy sobie, ona tu jest!
Fikunia musi się jeszcze wiele nauczyć, ale ta zdolniacha codziennie
robi postępy w każdej dziedzinie psio-ludzkiego życia.
Np. zaczyna coraz lepiej chodzić na smyczy.
(Filmik jest z przedwczoraj, dziś już było o niebo lepiej.)
Skupiamy się na tym, aby nie ciągnęła. Nie jest to przyjemność ani dla niej,
ani dla nas iść z napiętą smyczą. Nauka jest prosta i wymaga trochę cierpliwości.
Polega tylko na pozytywnych skojarzeniach.
Fikunia jest nagradzana za (prawie) każde na mnie spojrzenie, za oderwanie nosa od ziemi,
no i najważniejsza rzecz; gdy smycz się napina - ja staję.
Sunia musi pomyśleć, co zrobić, aby iść dalej.
Coraz szybciej wpada na to, że musi smycz poluzować
i wtedy ten wspaniały proceder - chodzenie po trawce z pańcią - uaktywnia się.
Można iść dalej.
Pierwsze wyjścia to było podążanie za nią wężykiem,
smycz wciąż się napinała, plątała, Fisia nie odrywała nosa od "gazet"
i nie mogłyśmy przejść nawet paru metrów tam, gdzie bym chciała.
Teraz odcinki, gdy ona idzie pięknie wyprostowana
i w pożądanym przeze mnie kierunku, są coraz dłuższe.
Na razie, aby poczuła się pewniej, chodzimy tą samą trasą, ale z każdym dniem coraz dalej.
O tym, czego chciałabym nauczyć Fikę, napiszę innym razem,
choć wiadomo, że i ona uczy mnie, więc moje plany mogą zostać przez
pannę mądralińską skorygowane. :)
To już nie gadam, tylko pokazuję.
Fikunia jest bardzo całuśna,
nie tylko kocie ciotki i wujka obdarza całuskami. :)
Spodobała jej się ta niebieska piłeczka na sznurku.
Fika jest myślicielką i kombinatorką - w pozytywnym sensie!
Wzięłam ją do siebie na kolanka przy stole,
potem wstałam na chwilę, wracam... i kto siedzi na moim miejscu? :)
Skorzystałam i zrobiłam zdjęcia, choć nie jestem za tym, aby zajmowała miejsce Amisi. :)
Niunia grzała się któregoś dnia w plamie słońca.
Kolejna scenka - ogrodowa.
Że też te koty nie potrafią się fajnie bawić!
Znów parę zdjęć spacerowych.
Spotykamy koleżanki i kolegów Fikuni.
Wielu z nich podobnie jak Fika "odzyskanych".
Np. ten zjawiskowy owczarek niemiecki przypałętał się do uczestników
spływu kajakowego gdzieś na Mazurach.
Wskoczył do wody i płynął potem przez dwa dni rzeką wraz z kajakami.
To było dwa lata temu. Teraz jest już psem domnym i bardzo kochanym,
a jego uroda powala!
Na szczęście Hokus nie chce chodzić z nami na spacery, jak to chciał robić z Rufim.
Oby tak pozostało, bo bardzo bym się o niego bała.
Na wałach nadodrzańskich widoczne są jeszcze skutki wichury.
Skutki zachodu słońca też są widoczne. :)
Przymierzałyśmy z Fikunią świąteczną kokardkę.
Wtedy i tylko wtedy zgodnie z domową tradycją
psy u nas je noszą, i to przez pięć minut - na wejście gości. :)
A ta scenka na korytarzu, nocą, ucieszyła mnie niesamowicie!
Myślę, że wiecie czemu.
Wczoraj odwiedziłyśmy z Fikunią Rufiego.
Stali bywalcy może pamiętają "stempelek" z rdzy na szlabanie w okolicy mojego domu.
Dzisiaj:
Ja się napracowałam nad postem.
Teraz Wasza kolej. :))
I co powiecie? :)
Psiurka Estery (jej historia jest w komentarzu).
Wabi się Lucky, a mówią na nią Kulindka. :)
Zdjęcie jest z kamerki. Aktualne. Teraz tak jest!
(30.07.2015, 14:00)
A po chwili:
PS. A KULINDKA właśnie dlatego, że jak na zdjęciu :)
Ona jak osiąga szczyt szczęścia, to tak się kula - raz na plecki, raz na boczek,
uśmiechając się od ucha do ucha.
Na zdjęciu z kamerki to akurat w takiej pozie śpi. :)
No i jeszcze dwa zdjęcia Kulindki szczęściary. Już nie z tej chwili. :P
uśmiechając się od ucha do ucha.
Na zdjęciu z kamerki to akurat w takiej pozie śpi. :)
No i jeszcze dwa zdjęcia Kulindki szczęściary. Już nie z tej chwili. :P
Powiemy tak jak G. Halama.
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam że tak będzie :)
Fikunia jaka doprana.
Doprana?
UsuńBiałe jest bielsze niż było.
UsuńPrzecież nie myślę że prana ręcznie :),tylko pewnie w pralce.
Myślałam, że miałaś na myśli może "dobrana". :) Tak, Fika jest bialutka i czyściutka. Pięknie pachnie. :)
UsuńZ tego co widzę,jest dobrana na wymiar do Ciebie.
UsuńBardzo się cieszę z każdej tak udanej adopcji.
Ona po prostu jest u siebie i to widać po wyrazie pyszczka i mowie ciała.
UsuńKoty uznała za swoje stado a Ciebie kocha.
Ciekawa jestem co będzie zimą,planujesz jakieś kubraczki?
Sama nie wiem. Nie mam doświadczenia, moje poprzednie psy miały dłuższe futro i były duże. Chyba będę widzieć czy jej zimno. Jeśli ma coś z charcika to one marzną, no i nie lubią deszczu. Zobaczymy.
UsuńOna jest u siebie. Jest słodka i kochana, uległa, ale i wesoła. Jak dorośnie to pewnie wiele się zmieni, a może nie? :)
Frodo był w podobnym wieku, kiedy go wzięliśmy do domu. Nie zmienił się, tylko okrzepł, zespokojniał i ustatkował się. Ale charakter nic a nic mu się nie zmienił.
UsuńMoje doświadczenia są podobne.
UsuńJeżeli drobna zmiana,to tylko na plus.
A Fika już po sterylizacji?
Nie. Nie znam jej dokładnego wieku, wiec muszę poczekać na cieczkę i potem odczekać 3 mc, ale obaczymy. Może poczekam dwie cieczki. Niech się dobrze rozwinie niunia.
UsuńNiektórzy weci twierdzą że najlepiej przed pierwszą cieczką wysterylizować.Podobno mniejsza szansa na problemy z cycuszkami.
UsuńNie mam doświadczeń.Wszystkie suczki trafiały do mnie już po pierwszych.Ale też wydaje mi się że zwierzak powinien dojrzeć i prawidłowo się rozwinąć.
Jedna niunia była u nas od szczeniaka,zrobiła uprawnienia hodowlane ale patrząc na niedolę psów,także tych utytułowanych,zrezygnowałam z posiadania jej potomstwa.
Jak się siedzi w tej bezdomności, to nie ma się takich pomysłów.
Właśnie. Nie ma się takich pomysłów, gdy się zda sobie sprawę ile takich niezwykłych stworzeń jak Fiśka marnienie za schroniskowymi kratami, no i u nieodpowiedzialnych ludzi (jak w tym niedawnym poście o psie na wsi).
UsuńCo do sterylizacji to przekonuje mnie, że u suczek jest trochę inaczej niż u kotek, że jej narządy kobiece muszą się rozwinąć do dojrzałej postaci, bo potem może mieć wielkie problemy z pęcherzem, z nietrzymaniem moczu. A po cieczce musi minąć trzy miesiące, aby burza hormonów ustała. Sterylizacja przed pierwszą cieczką na pewno o wiele bardziej zwiększa ryzyko problemów z tarczycą.
I jeszcze znalazłam taką opinię: Nasady kości długich suk poddanych wczesnej sterylizacji zamykają się później, a więc są one dłuższe, zwierzęta te mogą słabiej się uczyć, wykazują prawdopodobnie większe ryzyko wystąpienia nowotworów kości. Zaleca się więc sterylizację po pierwszej rui, gdy rozwój somatyczny jest zakończony.
Czyli zabieg lepiej wykonać już po tym, jak pies wykształci układ kostno - stawowy i przestanie rosnąć.
Generalnie nie bardzo mam ochotę o tym myśleć, bo to będzie dla nas trudny czas. Konieczny, ale nie musimy się śpieszyć.
Kotki też wolę sterylizować jak już dojrzeją.
UsuńI nigdy boczną metodą.
A my z mężem zdecydowaliśmy po naprawdę długich przemyśleniach i konsultacjach, że nie będziemy sterylizować naszej suni. Baliśmy się komplikacji, nietrzymania moczu, chorób tarczycy. Z drugiej strony podobno bez sterylizacji zwiększa się ryzyko raka tzw. listwy mlecznej czy ropomacicza. Postanowiliśmy, że będzie zgodnie z naturą. A jeśli pojawią się problemy np. z ciążami urojonymi to wtedy podejmiemy decyzję. Do tej pory nie było żadnych problemów. Nie było ciąż urojonych. No i oczywiście prawdziwych ciąż tez nie było i nie będzie :)
UsuńPozdrawiam
Estera
Tylko, że zgodnie z naturą to ona powinna rodzić co roku...
UsuńCzytałam gdzieś, że jednak należy to zrobić. Może być po paru latach, ale im dłużej żyje tym ryzyko jest większe. Np. Kira - suczka Anny Marii P. zachorowała na raka sutka po kilku latach, zdaje się po 8. Jest już po dwóch operacjach.
To ciężki etat, nie chciałoby się tego robić, ale wydaje mi się to niestety koniecznością. :(
Około 9 roku życia,tak z moich doświadczeń i obserwacji.
UsuńJeżeli dostaje zastrzyki hormonalne,to znacznie wcześniej.
Estero,rozumiem Cię.
Są za i przeciw.Ale tych za jest więcej.
Początków ropomacicza możesz nawet nie zauważyć a potem może być za późno na ratunek.A nawet jak się uda to nerki bardzo mogą ucierpieć.
Tak, temat ciężki i naprawdę trudno znaleźć złoty środek.
UsuńMoja sąsiadka ma 14 letnią suczkę bez sterylizacji i z kolei jest zdrowa.
Bądź tu człowieku mądry.
I znowu dziewczyny zasiałyście we mnie to ziarno strachu. Ech :(
UsuńSorry, Estera, nie chciałyśmy. Próbujemy wybrać mniejsze zło. Szkoda, że świat i rzeczywistość nie są inne :(
UsuńEstera,raczej chcemy Cię ostrzec.
UsuńTen dylemat towarzyszy mi od 25 lat.Wybrać mniejsze zło w każdym przypadku.
To także dotyczy wyboru leczenia,ratowania życia i pożegnań.
Nie bój się.
Zrób suni badania.krwi i serca.Jeżeli jest zdrowa i nie ma przeciwskazań ,
znajdź dobrego,doświadczonego chirurga i porozmawiaj z nim i jeszcze raz się zastanówcie nad zabiegiem.
Są różne rodzaje narkoz,ważne jest dobre zabezpieczenie antybiotykami i lekami przeciwbólowymi.
Na tym,moim zdaniem nie należy oszczędzać.
Wiecie dziewczyny jak to jest. Na samą myśl, że moją decyzją mogłabym skrzywdzić w jakikolwiek sposób moją psinę robi mi się słabo. We wrześniu przypada termin szczepień Kulindki to będę miała szansę podyskutować z wetem.
UsuńDoskonale cię rozumiem, więc musisz tę decyzję podjąć sama i nie zadręczać się, bo zawsze może coś się wydarzyć, co byś nie zrobiła.
UsuńKulindka... To od tego kulenia się ze strachu? W skrócie i zdrobnieniu Linda, czule: Lindka, Lindeczka? :)
UsuńJola, przecież jest napisane pod zdjęciami z kamerki! :))
UsuńDziewczyna lubi się kulać. :))
UsuńEch, ale ze mnie gapa! Bo najpierw czytałam komcie, nie dojrzawszy, że doszły zdjęcia psinki, i wyjaśnienie skąd Kulindka. Teraz już wszystko jasne. :)
UsuńA Ty, Gocha, zanim zaktualizujesz, to uprzejmie proszę mnie zawiadomić kanałem, żebym honoru bloga nie plamiła pytaniami od czapy. Nno! :P
Droga Gosiu, Pani Prezes Bloga, ja już sama dojrzałam, i już wcale mi nie potrza tak kawę na ławę. Ino że mój komp to się tak nomen omen kula, że nie nadążam. Krzyczy mi coś o jakiejś wtyczce Shockware Flash i niemożności jej załadowania, i weź z takim, kurna, gadaj! :]
UsuńNo! Ne da się!
UsuńA z innej beczki, Leśna załatwiała się od początku na dworze?
Tak. Gosiu, przecież ona przywieziona z dworu, z lasu, a właściwie ze skarpy między drogą a lasem - przez te przypuszczalnie trzy miesiące, gdy tam koczowała, załatwiała się w warunkach jak najbardziej naturalnych. A u nas te warunki są dość zbliżone - z pominięciem wysokiej skarpy i bliskości drogi krajowej. Nie było żadnego problemu. W przypadku Fiki to chyba kwestia warunków schroniskowych i przełożenia ich na obecne - chyba nie może jeszcze tego załapać. Ale myślę, że to kwestia czasu i jakiegoś wyzwalającego ten odruch bodźca.
UsuńWiem! Zaprowadź ją w jakieś ustronne miejsce i... zademonstruj. ;)
He, he, he!!
UsuńRadość patrzeć na Fikuni postępy i na nią samą. Ona jest szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńTak, z cała pewnością jest. Czuje się tu doskonale, a ja tęsknię za nią nawet gdy jestem w pracy. :)
UsuńPowiemy, że nie tylko Ty masz Fiś(k)a na punkcie Fiśki. Nieustannie czekam na nowy post i to tylko TAKI. Gdybym miała śmiałość, molestowałabym Cię bez przerwy. Ona jest cudem, objawieniem i zachwytem.
OdpowiedzUsuńTo fantastycznie, Hana, wiem już dla kogo siedzę tu przez dwie godziny szykując ten długaśny post. :)
UsuńCudownie, że mam dla kogo. :) A Fika jest zjawiskowa pod każdym względem, gdybym miała ją wymyślić nie umiałabym tak doskonale :))
no cholera, no, wlasnie mialam napisac wlasciwie to samo co Hana.a na koniec dopisac tylko - BLOGOSC. ale tez moja na widok starych okolic...
Usuńa blogosc jest chyba obustronna....
Tak obustronna ;)))))))))))) A Twoje tereny teraz są wyjątkowo piękne, ta pora roku to sprawia. :)))
UsuńJak sie w praniu okazuje, masz nie tylko dobre rece do znajdowania kotom nowych rodzin, ale rowniez do socjalizowania pieskow z trauma. Utalentowana z Ciebie kobitka. :)))
OdpowiedzUsuńCo Ty! Trafił mi się po prostu taki piesek, że nie było nad czym pracować. Tylko odrobina łagodności, serca i proszę jaki szczęśliwy. :)) A tak się bałam, aż mi wstyd. :)
UsuńA z drugiej strony przecież mogło być bardzo różnie. To fart.
cudownie :) no po prostu bajka :) :)
OdpowiedzUsuńI niech trwa, proszę! :)
UsuńWspaniale, ze tak sie kochacie i pokazujesz nam jej zdjecia,jest bardzo kochana,pozdrawiam, ania
OdpowiedzUsuńMiło mi, że zaglądasz cieszyć się Fikunią wraz ze mną. :)
UsuńJest cudna ! A jaka madra !
OdpowiedzUsuńSamą mnie zadziwia!
UsuńWrocilam i przeczytalam zalegle posty, bo tez jestem Sfiskowana:):):) Jest cudna, taka delikatna, szczuplutka....:):):)
OdpowiedzUsuńDałaś radę? To miałaś niezłą lekturę! Witaj, Aga, fajnie, że już jesteś. :)
UsuńDalam rade z radoscia:):) Swietnie sie oglada:):):) A w Barcelonie mnostwo psow na spacerach z ludzmi, a kota nie widzialam ani jednego:(:(
UsuńMoże i dobrze, że nie szwendają się po mieście...
UsuńWiesz, ona wygląda jakby nieco urosła! Być może, że tylko i wyłącznie przestała się instynktownie kulić i stąd tak wygląda. Jest naprawdę kochana i będziesz miała super mądrą przytulankę. Gosia- a Ty nie wiedziałaś, że krzesła są dla piesków? U mnie co prawda fotele były dla psa. A mój najbardziej lubił ze mną haftować - bo ja siedziałam na jednym fotelu, kończyny dolne trzymałam na drugim fotelu i wtedy Flik przytulał się do nóg i wreszcie mógł spokojnie pospać, bo przecież pańcia czuwała. I lubił spać razem z panem przy oglądaniu TV- pan na kanapie, a obok Flik na fotelu.
OdpowiedzUsuńPomiziaj tę ślicznotę ode mnie, proszę.
Załatwione, dziękujemy :)
UsuńWiesz, miałam ją nie rozpuszczać, a ona po krzesłach się pokłada... :))
A dlaczego masz jej troszke nie rozpieszczac:):)Dzieci masz dorosle, to kogo bedziesz rozpieszczac jak nie ukochane zwierzatka:):) Moje sa rozpieszczone jak dziadowskie bicze i najkochansze na swiecie:):)Rozpieszczaj, rozpieszczaj:):):)
UsuńTwoim obowiązkiem jest ją rozpieszczać!!!!! Rozpieszczenie wcale nie wyklucza psiego posłuszeństwa. Mądry pies to pies rozpieszczony, ale jednocześnie posłuszny. A Fikunia jest mądrutka- to zapewne "odpryski" genów Jack Russela. To bardzo mądre psiaki, choć bardzo żywe.
UsuńTak jest, drogie ciotki! Będę ją rozpieszczać. :))) Juz ją nauczyłam, że wskakuje rano do łóżka na poranne pieszczoty. :)
UsuńGosiu, jak tam wierzę, że żaden pies dobrze traktowany, wśród człowieków, które go kochają nie wyrośnie na psa-wariata. A u Ciebie to będzie pies aniołek. Fiśka ma takie mądre spojrzenie.
OdpowiedzUsuńNa drugim zdjęciu psinka bardzo się boi, ogonek wkulony między nogi, mina strasznie nieszczęśliwa. Tak wyglądają czasem wiejskie psiaki plątające się po wsi, jeśli zawołasz na nie to tak się własnie kulą. A na zdjęciu przy stole to już inny pies, wyluzowany, uważnie patrzy co się dzieje. Pańcia się krzątała?Zgadłam?
Tak, to zdjęcie ze schroniska jest smutne. Nie można na nie patrzeć bez bólu, a wiadomo, że tam takich piesków jak Fika jest jeszcze całe mnóstwo. :( No i te wiejskie, biedaki. To takie niesprawiedliwe, okrutne i podłe, że te kochane stworzenia muszą znosić prześladowania ze strony ludzi. Nie mogę o tym myśleć bez łez.
UsuńA z tym krzesłem to było jak napisałam. Wzięłam ją do siebie na kolanka gdy siedziałam przy stole, na chwilkę, potem ona zeszła, ja wstałam po coś wracam... i kto siedzi na moim miejscu? :) Już się nauczyła, że można. :) Ale nie można. Można kiedy pani zaprasza, inaczej nie. :)
Ale fajne domowe zoo masz Gosiu)))) tulipanna jest przeurocza , taka laciata sarenka z niej! Ciesze sie , ze w towarzystwie kociakow tak dobrze sie czuje !
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że i one poczują się z nią doskonale. Na razie trochę mają obawy przed jej żywiołowością. :)
UsuńPiękny pościk, sążnisty jak należy :) Wszystkie kochane mordeczki i ogonki i noseczki i wąski i doopki można podziwiać i ucieszyć się na dobrą noc Waszym szczęściem.
OdpowiedzUsuńSuper, Hersi, dziękuję :)
UsuńSą fani są na straży,Idę spać i zawsze jeszczę zaglądam ZMD,czy jest coś na dobranoc .A tu proszę uczta.Fikunia jest niesamowita.Co potrafi zrobić miłość do psiaka.A stempelek z Rufikiem pamiętam i widziałam osobiście jak chodziłam tam na spacer z Lunką.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńFajnie, Gosiu, jesteś świadkiem, że to nie fikcja literacka. :)
UsuńFisia a, Fisia be, Fisia Kasia kąface :)
OdpowiedzUsuńFajna. :)
Są psy legawe i są psy lizawe. Moja Ruda też ;)
Legawe??? :))
UsuńMyślę, że jest większa i sporo jest w niej otrzymanej miłości oraz ciepła :-)
OdpowiedzUsuńMnie też się wydaje, że urosła. Myślisz, że to od miłości? :)
UsuńTeż nad postem pracowałam. Zaglądam i bardzo mnie ten Twój fiś cieszy. Fikunia jest tak urocza, że można oglądać rano i wieczorem, nie mówiąc o reszcie kudłatych domowników. Dobry humor przed nocą wskazany a po wizycie tutaj mam.
OdpowiedzUsuńWidziałam, widziałam Twój post, ewo. Napracowałaś się, ech, tylko my - blogerki wiemy ile to wymaga pracy. :)
UsuńNo co powiemy, co powiemy... psinka jak ta lala, a takie obawy mialas. Sluszne zreszta, nie przecze, bo to nigdy nie wiadomo, ale pokazalas ze stac Cie na pieska. W znaczeniu mentalnie. Madra babka jestes, wiesz?
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. :)
UsuńProblemy się pojawią, zresztą już kilak jest, ale przecież są po to, aby je przezwyciężać. :)
O, jak fajnie, że jeszcze zajrzałam przed snem :)
OdpowiedzUsuńA co do szkolenia, to Fisia będzie ze swoimi koleżankami rozmawiać tak, jak te dwa psy: wiesz, mówi jeden pies do drugiego, nauczyłem mojego pana, że jak podam mu łapę, ma mi dać kawałek kiełbasy.
Dobrej nocy!
Taaa, wiem :)))
UsuńI ten ogonek cały czas w górze! I cały czas w ruchu, w prawo, w lewo i znów w prawo! Fantastycznie!
OdpowiedzUsuń:)))))))
Usuńcudne zwierzaczki! odkad kupilam swemu Tosiowi solidne szlki, to jest nam lzej na spacerach, bo strasznie ciagnal i balam sie ze na zwyklej obrozy sie udusi. taki dominant! :)
OdpowiedzUsuńCzytałaś Aga jak uczę Fikę? Może spróbuj. :)
UsuńFikunia jest boska!!!!!.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńMiłego, Halinko. :)
Usuń...stał się cud a wystarczyło okazać Fikuni tylko serducho. Na spacerach również stosuję metodę zatrzymywania się kiedy Rico ciągnie.
OdpowiedzUsuńI co, działa? Mnie się wydaje na dziś, że ta metoda jest super.
Usuńa cóż można powiedzieć? sielanka! niech trwa! :)
OdpowiedzUsuńA co dopiero u Ciebie! To jest dopiero sielanka!
UsuńJa w tej Fiśce już się zakochałam. Ja psiara jestem. Buziaki!
OdpowiedzUsuńFajnie, będziesz tu z chęcią zaglądać. :)
UsuńNiesamowita jest :) I ten radosny wyraz pyszczka :))
OdpowiedzUsuńPrawda? Moja kochana!
UsuńJak ja dawno u Ciebie nie byłam, nawet widzę, że nazwa się zmieniła, była Anka Wrocławianka czy mi się tylko wydaje /ale to mało ważne/. U Ciebie zawsze taka pozytywna atmosfera, pieski i kotki królują w Twoim domu. Kiedyś mówiło się, że "żyją jak pies z kotem", dawno nie jest to już prawdą. Twoje koty i psy to prawdziwi przyjaciele. Prawdziwa sielanka. Kotów nie miałam /uczulenia na sierść córki/ ale psiara to jestem. Teraz mamy takiego maluszka /właściwie to już nie maluszek, bo skończył rok/ na imię ma Atis. Nasz ulubieniec. Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńNazwa bloga jest taka sama, zmienił się mój nick i to tylko troszkę. :)
UsuńPozdrowienia i głaski dla Atisa. :)
No różnicę między zdjęciami widać wyraźnie po uszach :) Jaka ona piękna! Malutka, słodziutka niunia :)
OdpowiedzUsuńJa jestem ogromną fanką Fikuni no i Twoją choć Was nie znam. Ale lubię ludzi, którzy kochają inne stworzenia :)
Moja psinkę doprowadzenie do jako-takiego stanu psychicznego zajęło co najmniej pół roku. Długo by opowiadać. I kiedy na przykład się wydawało, że jest w miarę ok, to się okazało że suńka boi się.....śpiewu ptaków wiosną!
No i dłużej niż ze mną trwało zaprzyjaźnianie się z moim mężem.
Za to teraz kochają się "jak dwa wariaty" :) W październiku będzie 5 lat jak z nami jest i świata poza sobą nie widzimy :)
Pozdrawiam
Estera
Estero, opowiedz troszkę, proszę! Skąd się wzięła sunia, jakie były problemy, jak sobie poradziłaś...
UsuńI oby i z moim mężem było tak samo, marzę, aby się pokochali z całego serca. :)
Sunia ze schronu.
UsuńMąż zobaczył ją w czerwcu. Był w schronie i od razu zwrócił na nią uwagę. Ponieważ jednak wyjeżdżaliśmy w wakacje to sprawa pieska oddaliła się na ten okres.
Pewnego jednak razu - 2 października - podjęliśmy decyzję - jedziemy do schroniska. Chcemy dać dom pieskowi. Mąż był trochę zawiedziony bo był przekonany, że "wypatrzonej" suni już nie będzie. A jednak...Była :) Kiedy podeszliśmy do boksu - wszystkie pieski podbiegły do drzwi oprócz niej. Ona stała z tyłu i patrzyła pełna nieufności. Nie chciała podejść. A kiedy pracownica schroniska chciała ją wyprowadzić na zewnątrz za cholerę nie chciała wyjść. Bała się. Wyglądała identycznie jak Twoja. Ogon płasko przy brzuszku. Uszy zestrachane. Na dworzu zachowywała się tak jakby nigdy nie była na zewnątrz. Jedna wielka dzicz. Z jednej strony wyrywała się do przodu, wąchała dosłownie powietrze. Z drugiej strony wszystko ją przerażało. Każdy dosłownie odgłos. Mąż jak to zobaczył to powiedział, że nie bierzemy jej, ponieważ nie damy sobie rady z jej "ujarzmieniem". Mi jednak na ten widok poleciały łzy ja grochy i już wiedziałam, że ona nie może zostać w schronie. Pracownicy nie chcieli nam jej w tym dniu "wydać" ponieważ po pierwsze to była sobota i nie było weterynarza, żeby podbił książeczkę, a po drugie powiedzieli, że suńka musi zostać najpierw wysterylizowana i że mamy przyjechać w czwartek. Musiałam mieć zabijający wzrok kidy powiedziałam, że w żadnym razie już jej nie oddam nawet na sekundę. Po pertraktacjach zgodzili się, pod warunkiem że po weekendzie przyjedziemy na badanie do weterynarza.
No i pojechaliśmy do domu. Mąż był przerażony, ja chyba też. Sunia chyba odczuwała, że mąż się odnosi do niej z rezerwą i ona tez tak do niego podchodziła. Przez pierwsze dni w ogóle unikała z nami kontaktu. Bała się wszystkiego. Schodów, podłogi, powietrza, światła, telewizora. Wszystkiego. Spacery przez bardzo, bardzo długo wyglądały tak że chodziliśmy tylko przed blok. Dalej psinka nie chciała iść. A my jej do niczego nie zmuszaliśmy. Jedynie były zachęty w postaci smakołyków - ale na nią nie działały.
Mimo całego strachu, szybko nauczyła się załatwiać na zewnątrz. W domu nam niczego nie niszczyła. Była grzeczna kiedy byliśmy w pracy - mąż zamontował w domu kamerki internetowe i tym sposobem gdy byłam w pracy to ją obserwowałam.
Ponadto miała bardzo chory przewód pokarmowy. Jej jedzenie przez ponad rok opierało się w zasadzie na mięsie z królika i polędwicy z indyka, ktore to skrupulatnie gotowałam i podawałm z siemieniem lnianym. Podanie kawałeczka szynki kończyło się masakryczną biegunką i wymiotami. Pomalutku, mleńkimi kroczkami - wprowadzaliśmy inne jedzenie.
No i też maleńkimi kroczkami mąż się przyzwyczajał do psiaka. Kiedy ona czuła, że pan ma dla niej więcej serca - ona okazywała to samo.
Gdy tak pomyśę to nam takie zsocjalizowanie się zajęło prawie dwa lata. Dopiero po dobrym roku odważyliśmy się spuścić na chwilę psinkę ze smyczy.
Ale i tak do dzisiaj pozostał jej koszmarny strach przed wybuchami, fajerwerkami itp.
Pomimo tego jej całego strachu, okazywało się że psinka jest bardzo pojętna i inteligentna. W mig uczyła się komend i różnych sztuczek.
No i tak jak mówię, dziś mimo że w dalszym ciągu ma swoje "schizy" to obie strony w pełni się zaakceptowały i pokochały miłością wielką, szczerą i bezgraniczną :)
Ach, pytałaś jeszcze jak sobie poradziliśmy. Tak jak Ty :) Spokojem, cierpliwością, miłością, zrozumieniem. Nic na siłę. Malutkimi kroczkami. A nieraz krok do przodu i dwa w tył.
UsuńEstero, dziękuję. Czytam to i łzy mi się cisną do oczu. Warto było się pomęczyć, teraz macie wielką satysfakcję. :)
UsuńJak wygląda Twoja sunia? Prześlij mi na maila jakieś jej zdjęcie, proszę. :)
Prześlę. Ale powiem Ci, że jest trochę podobna do Twojej. :)
UsuńChoć teraz jej się przytyło.
Wzruszająca i budująca historia, Estero. Ale i przerażająco smutna - w odniesieniu do czasu przed zabraniem jej "stamtąd"...
UsuńPogłaski i pozdrówka - odpowiednio i według. :)
Aaaale, poproszę o instrukcje - gdzie na blogu mam znaleźć adres do Ciebie?
UsuńJa mało zaawansowana jestem :)
JolkaM. Właśnie z mężem ubolewamy, że nie znamy jej historii przed schroniskiem.
UsuńW schronisku tez nie potrafili nam w zasadzie niczego bliżej powiedzieć. Jedynie tylko, że miała 9 miesięcy.
Za to teraz nieba jej przychylamy :) W zasadzie wszystko jej wolno :) A że panienka grzeczna to za bardzo nie wykorzystuje :)
Cud po prostu! :)
Usuńadres: gosku@gmail.com
O, już znalazłam adres :) Wyślę zdjęcia z domu.
UsuńWysłałam na anka.wroclawianka - to dobrze?
UsuńTak, dobrze. :) Właśnie oglądam. Faktycznie podobna. Pieszczoszka. :)
UsuńTeraz niestety jest troszkę grubsza ale pracujemy nad tym :)
UsuńOna własnie jest troszkę jak kot. Sama musi przyjść na pieszczochy :) Inaczej ucieka. Albo ewentualnie cierpliwie się poddaje a potem pędzi po nagrodę :)
Choć Twoje pytanie o różnice jest czysto retoryczne, to jednak na nie odpowiem, bo różnica jest zasadnicza; szczęśliwy pies - nieszczęśliwy pies. Zdjęcie nieszczęśliwego psa jest tylko jedno - jak to dobrze!
OdpowiedzUsuńAle ja, jako rasowa kociara, zachwyciłam się zdjęciami wylegujących się obok siebie Amisi i Stefci. Jakie z nich piękne damy! Ciekawe, czy Fikunia do nich z czasem dołączy?
:)) Dziś odkryła jakie to szczęście leżeć pod kołderką, no i przy okazji potwierdziło się to, co piszą o chartach miniaturkach, że uwielbiają leżeć zakopane pod kołdrą wraz z głową.
UsuńMam nadzieję, że będzie niedługo leżeć z kotkami. :))))
Zaległości w czytaniu i oglądaniu nadrabiać nie musiałam bo byłam na bieżąco.:)))
OdpowiedzUsuńNic mnie nie ominęło, każdą nową minkę, każdy postęp Fiki mam zarejestrowany i jestem nią zauroczona.:)
Nie do wiary ile można zdziałać miłością, cierpliwością, uwagą. Nie ma śladu po tym nieszczęśliwym piesku z podkulonym ogonem i strachem w oczach.
Fiśka całą sobą obwieszcza światu jaka jest teraz szczęśliwa.:) Tylko te kociołki żeby bardziej całuśne i zabawowe były....
Zdjęcie Amisi i Fiki leżakujących obok siebie bardzo wymowne. Jeszcze moment, jeszcze chwilka i będą spać w przytuleniu... Z takim radosnym podejściem do rezydentów wszystko jest możliwe.:)
Gosiu, tego Ci trzeba było.:))))
Ciekawa jestem jak Fika przywita TCO - go ?
Oj, Alu, i ja jestem ciekawa. On się nie może doczekać. Musi być dobrze! :))
UsuńI będzie dobrze.:) Innej opcji nie ma. :)
OdpowiedzUsuńObawiam się tylko, czy TCO odzyska a może będzie musiał wypracować od nowa pozycję pana domu...
To na 100%...
UsuńJa tam nic nie mówię,ale zacznij zbierać na jakąś etolę z norek albo innych wartościowych futrzaków coby Fika ciepło miała od jesieni do wiosny:)))
OdpowiedzUsuńPożyczę od Ali D. tę etolę, w której kocha leżeć Miniak. :)
UsuńOrko, chyba zacznę robić jej ubranka na drutach. :))
Gosiu, ja tam mogę Ci pożyczyć ale mój Miniaczek raczej niechętnie się z nią rozstaje.
UsuńW czasie upałów, jak nie dało się wytrzymać z gorąca, to zdarzało się, że połowa Miniaka się wietrzyła ale druga połowa tkwiła w budce... On chyba myśli, że tak musi...
:))) No dobraaaa, to mu nie zabiorę. :))
UsuńGosiu dodałaś mi pewności siebie, bo myślałam, że zbzikowalam na punkcie mojej Bezy. Tak jak Ty straciłam cudownego przyjaciela, tylko w moim przypadku była to kotka, a u Ciebie pies. Kochasz ją, zachwycasz się nią, rozmawiasz z nią - ja zachowuję się identycznie, a z ich oczu bije miłość do nas.
OdpowiedzUsuńPorównując spojrzenie Fiki ze schroniska, a dziś? - ona się śmieje, jest szczęśliwa. Moja Beza miała więcej szczęścia, przez 8 miesięcy swojego życia wychowywała się w DT - tam ją kochano jak swoją.
Serdeczności dla Ciebie i dużo głasków dla czterołapnych - Ania
Jak potrzebne są domy tymczasowe! Super, że Bezie się udało.
UsuńA co do zbzikowania, nie może być inaczej. To absolutnie normalne i prawidłowe. Wśród nas - zwierzolbów, oczywiście, bo inni na pewno pukają się w czółko. :)
A niech sobie nawet dołek w nim wypukają.
Usuńpatrzę na zdjęcia i patrzę.. i przestać nie mogę (jak na rasową fiśfankę przystało), i się mię takie refleksje nasuwają:
OdpowiedzUsuń- czy ona aby nie była w poprzednim wcieleniu kotem?
- normalnie charcik biskupiński :)
- Gośka, Fikę na smycz i na rower :)
a w ogóle, to niewiele jest przyjemniejszych widoków niż szczęśliwe zwierzę. a jeszcze jeśli to jest "nasze" zwierzę.. :)))
dobra robota, koleżanko Gosianko! kolejna! tym razem na własny użytek :)) i tak, wyobrażam sobie, co czujesz, mogąc się cieszyć, kochać bez lęku, że przyjdzie czas rozstania. bo nie przyjdzie, jasne?! to do tych ewentualnych sił zwierzchnich, które nam czasem krzyżują plany.
Ona jest bardzo kocia, cudnie pachnie, jest milutka w dotyku i chciałaby załatwiać sie do kuwety. :)
UsuńNa rower bardzo chętnie. :) Wczoraj chwilę biegłyśmy (ja i bieganie, he, he!) i była zachwycona. :) Aż szkoda, że nie mam kondycji, a z moją nadwagą to nie powinnam biegać wcale. :(
Masz rację. Fikunia jest NASZA! Blogowa. :) Wiem, że sobie wyobrażasz, ale nie masz pojęcia, że to aż taka radość móc "inwestować" w nią uczucie bez konieczności oddawania jej. :)
sikanie do kuwety? super!! mądra psinka! :))
Usuńna mroźne, zimowe dni bedzie jak znalazł :)
Niestety, ponoć tak to nie działa. Albo dwór, albo dom, buuuuuuuuu :((
UsuńU mnie działało. Norcia miała mały pęcherz i często sikała, dlatego zrobiłam kącik, żeby sunia się nie męczyła. Kawałek podłogi w małym pokoiku pod oknem okleiłam okleiną meblową, na to kładłam gazety. Każdej nocy około drugiej - trzeciej, czasem nad ranem miejsce było wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Czasami korzystała z tego nawet Pikunia, zwłaszcza jak były mrozy. Po śmierci Norci miejsce zostało zlikwidowane, Pikunia wytrzymuje, ale fakt - wychodzę z pieskami jeszcze późno w nocy. Nie mam też już teraz takiego komfortu psychicznego jak dawniej, trzeba się spieszyć do domu odsikać psy.
UsuńFikusia jest cudna, obawiam się że MCO może być zazdrosny...
I.
Ale na dworze też się załatwiała? U Fiki jest taki problem, że nie może zaskoczyć. Właśnie grzebię w sieci co tu zrobić. Byłoby super, gdyby miała takie miejsce w domu gdzie się załatwi w razie potrzeby. Mam gdzie położyć matę na wszelki wypadek, niech leży, ale jednak generalnie chciałabym, aby załatwiała się na dworze, a tu ni hu hu! A dziewczyny mnie ostrzegały, że tak będzie...
UsuńFikunia na pierwszym zdjęciu wygląda jak grzeczna dziewczynka czekająca na swoje mleczko:)
OdpowiedzUsuńTCO najwyżej obszczeka - takie jej zbójeckie prawo. I na tym koniec, zobaczysz!
Hana, Fiśka nie szczeka już na gości. Myślę, że nie obszczeka, ale na przyjaźń MCO będzie musiał zasłużyć i to nie chwilę, a parę dni. Już mamy ustalone, że wejdziemy razem górą (nie przez garaż), potem on usiądzie na podłodze i będzie się wkupował w jej łaski pychotami. Sunia uwielbia biały serek i choć ciężko nim karmić, bo pewnie nabrudzi wkoło, to myślę, że będzie najbardziej atrakcyjny. :)
UsuńAle, ale, uważaj, żeby się przez ten napoleoński plan i podchody nie przerzuciła z miłością na TCO! ;)
UsuńNa dziś jestem hojna: nie się kochajo!
UsuńPrzeczytałam wszystkie zafikowane posty i muszę przyznać, że szwedzkie "fika time" nabrało dla mnie nowego wymiaru ;-))) Jest cudowna! I ta zmiana w wyrazie pyszczka! Celebryci mówią, ze to dieta zmienia im rysy twarzy, ale Fice zdecydowanie posłużył dom, spokój i szczęście ;-))) Nie mogę się napatrzeć! I jestem pewna, że Rufi ze swojej chmurki, też!
OdpowiedzUsuńFajna wizja. Biorę ją dla siebie. :)
UsuńTo wizja mojego synka. Twierdzi, ze widzi na chmurach pradziadziusia i naszą Kitkę. A jak on tak mówi, to znaczy, ze tak jest!
Usuńuściski!
Synek Twój, Agnieszko, jest prawdziwym... wizjonerem. Bardzo ciepło go pozdrawiam, Ciebie też. :)
UsuńTwój synek jest dla mnie od dziś autorytetem w sprawach mieszkających na chmurkach, Aga. :)
UsuńGosianko a ja chciałam coś podpowiedzieć - bardzo polecam sklep e-pies.eu. Mają tam świetne gryzaki - polecam zwłaszcza penisy wołowe - zajmują psiaka czasem nawet na dwie godziny. Poza tym zaspokajają jego naturalną potrzebę gryzienia. I ostatnie odkrycie to bracia Chart - zdrowe obiadki dla psa z dowozem do domu ;) I żeby nie było - nie jestem związana z żadną z tych firm - po prostu chciałam się podzielić fajnymi adresami dla piesów w necie :) Moje Czterołapy zaświadczają :) Pozdrawiam serdecznie! Też mam jednego piesia "z odzysku" - sunię, na którą wszyscy mówią sarenka. Bo takie ma długie łapki i uszka. Marta z M.
OdpowiedzUsuńAle mają wybór! Dzięki, Marto. :)
UsuńDo usług ;) Wypróbowałam już wiele gryzaków i jednak te są wg mnie najchętniej jedzone przez psiaki. Moje właśnie spałaszowały skórę baranią. I śpią teraz jak zabite - bezcenne ;) Bo moje psiaki to raczej z tych z wiecznym ADHD ;) Marta z M.
UsuńPs. Polecam też dietę Barf. Jest o niej na wielu różnych psich forach. Bracia Chart też ok czyli gotowane jedzenie.
Bracia Chart działają przy Warszawie. Czego to ludzie nie wymyślą! :) Na mnie by nie zarobili na jednym małym psie. :) Nie ma takie potrzeby, sama będę jej gotować i dogadzać. :)
UsuńA jakieś gryzaki kupię. Dobry wybór.
Zapomniałam dodać, że właśnie gryzaki i feromony D.A.P. bardzo nam pomogły przy oswajaniu suni. Ale mój piesek miał gorsze przeżycia niż Fikunia bo był bity w poprzednim domu. Ale teraz jest szczęśliwy, bezpieczny i najbardziej kochany pod słońcem. Marta z M.
OdpowiedzUsuńFika lubi kości, np. takie: http://www.e-pies.eu/wieprzowina/561-kosc-wieprzowa-1szt.html
UsuńInne bierze i gdzieś chowa. Ciekawe kiedy znajdę. :))
Fajnie, że Sarence też się udało znaleźć taki cudny domek. A jak trafiła do Ciebie?
Ilu słów bym nie użyła, ile znaków bym nie postawila to i tak wszystko sprowadza sie do jednego - masz ogrom szczęścia i milości od jednej psiurki Fikuni i trójcy kociambrów. :)))
OdpowiedzUsuńTak, moje stado jest teraz pełne i doskonale dobrane. ;)
UsuńZ tym chowaniem gryzaczków to też tak mamy - czego piesy nie zjedzą to zakopują w ogródku. Czasem zdarza mi się znaleźć taki gryzak hmmm...pod moją własną poduszką ;) Pomysłowość psia w tym zakresie nie ma granic ;) Sunię zabrałam a raczej wybłagałam od pewnego alkoholika ponieważ nie był w stanie już dłużej się nią zajmować. Bywały dni kiedy jadła obierki z ziemniaków. A były takie kiedy i nic nie jadła. Dzisiaj nie tylko wcina najlepsze rarytasy ale "rządzi" w domu. Całkowicie podporządkowała sobie drugiego psiaka, który jest z nami dłużej od niej. Nas - czyli mnie i mojego TZ w zasadzie też ;) Kości wieprzowej jeszcze nie dawałam moim psom - bałam się, że im nie zasmakuje. W takim razie musimy to nadrobić skoro Fikunia rekomenduje ;)
OdpowiedzUsuńFikunia po obryzganiu dzisiejszej rekomendacji nieźle mi tu podsmradza, he, he :))
UsuńBracia dowożą w całej Polsce. Ale rzeczywiście takiej Okruszynce to nie problem ugotować. Pisząc to miałam przed oczyma moje psiaki, które są ciut większych gabarytów ;) Marta z M.
OdpowiedzUsuńPowyższy komentarz Anonima też mój. Przepraszam, poprawię się i założę konto. Bo wreszcie ośmieliłam się dodawać komentarze mimo iż czytam Za moimi drzwiami od lat :)
No wiecie co?! Od lat i dopiero teraz się ośmieliłaś? Nagana z wpisaniem do kartoteki. A Gocha na pewno jeszcze dorzuci wydziedziczenie. ;)
UsuńJolu, masz rację, mam na to wielką ochotę, aż mnie korci!
UsuńTylko skoro już dałaś Marcie naganę to nie mogę tego uczynić, ale Marta musi teraz bardzo się starać, bo od wydziedziczenia dzieli ją cienka linia. :))
A bo ja jestem z tej szkoły co to: "mowa srebrem a milczenie złotem" ;) Ale co mi tam po tym złocie! O matulu! Proszę o ulgowe potraktowanie! Marta z M.
OdpowiedzUsuńNno!!! Żeby mi to było ostatni raz!
UsuńPrzychylam się do wybaczenia. Ale jak zaznaczyłaś - ostatni raz. :)
UsuńMimo, że wyjeżdżałam cały czas śledzę Twoje dopsienie Fiką. Ależ to cudna piesa jest. Te długaśne łapki i zmarszczone czółko są niesamowite. I nie dość, że śliczna i słodka to jeszcze taka mądrusia jest i tak szybko robi postępy. Cudownie czytać o tym jak wrasta w Twoją rodzinę. Trudno się nie uśmiechać czytając :-) Pozdrawiam serdecznie i przesyłam głaski dla wszystkich zwierzów i całusa w Fiśkowe czółko :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Efko. :))
UsuńFanka melduje się na rozkaz :)! My też walczymy z ciągnięciem i jesteśmy już prawie u kresu tej walki. trzymam kciuki za wasze postępy (a nie wątpię, że ta piękna psica będzie robić je migusiem!)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Witamy fankę :****
UsuńZe smyczą idzie coraz lepiej, ale z sikaniem na dworze dramat. :( A dziewczyny mnie ostrzegały...
Musze pogadać z Fiką, bo nie godzi się już siusiać na podkłady. :(
Z usmiechem w duszy, z ciepłym wzruszeniem przeczytałamTwego posta i pooglądałam zdjecia Fikusi. Miałam bardzo męczący dzień, wiec odpoczywam i relaksuję sie patrząc teraz na jej słodziutki, szczęśliwy pyszczek.
OdpowiedzUsuńDobrej nocy Wam zycze, Gosiu!***
Noce są dobre, Olu. Ta malizna leży grzecznie w swoim koszyczku, nawet nie piśnie. Kochana psinka. :)
UsuńBuziaki gorące. :)
Trzymam kciuki, musi być dobrze, to mądra i szybko ucząca się dziewczynka, może pokazuj jej na spacerach jak inne sunie to robią:)
OdpowiedzUsuńDora, musi być dobrze, wcześniej czy później zaskoczy, no bo jak inaczej!
UsuńNie mogę odpowiedzieć pod komentarzem, nie wiem dlaczego jest nieaktywne.
OdpowiedzUsuńW sprawie sikania na gazetkę, przypominam sobie jak to było. Pierwsza była Pikusia, na początku sikała tylko w domu, ale to normalne, bo była małym szczeniaczkiem i miała kwarantannę. Żeby robiła to w jednym miejscu, pojawiło się to miejsce z gazetą. Faktycznie przestawianie na sikanie na dworze było na początku trudne, zdarzało jej się chodzić godzinę po trawniku, a potem załatwić się sąsiadom na wycieraczce. Ludzie mnie pocieszali, że jeszcze jej się "ta klapka nie otworzyła". Po kilku spacerach, kiedy się nawąchała i zaobserwowała inne psy, klapka się otworzyła i załatwiała się tylko na dworze. Gazetka została zlikwidowana. Ale po półtora roku był następny szczeniaczek - Norciulek. Gazetka wróciła i została na długo. Obie sunie załatwiały się na dworze, były dobrze odsikane, ale i tak korzystały w nocy z tej formy. Pikunia robiła to tylko wtedy, gdy myślała, że nikt nie widzi. A mi to pasowało, bo wiedziałam, że się nie męczą z trzymaniem. Różnie to bywa, czasem trzeba było dłużej zostać w pracy, bywały mroźne i śnieżne zimy. Norcia po operacji, nakryta kocykiem, przechodziła z pokoju do pokoju na gazetkę. Nawet godzinę przed śmiercią tam trafiła, choć ledwo stała na nogach. Tak jak kij, który ma dwa końce, tak i miejsce do sikania w domu. Ale ja nie żałuję tego kąta ani trochę, bo wiem, że czasem pies zachoruje i bardzo cierpi, bo nie potrafi załatwić się w domu.
I.
Moja bokserka, jako szczeniak, spędzała czas pod naszą nieobecność w przedpokoju, w którym były (co ważne) szare kafle. Kiedy zaczęła wychodzić na dwór, przez dłuższy czas załatwiała się tylko na chodnik, który też był szary ;)))
UsuńCo do Fikuni - jak widać, nie tylko ja sprawdzam co chwilę, czy są nowe posty i zdjęcia, a te ostatnie oglądam niezliczoną ilość razy ;) A propos....gdzie wczorajsze, się pytam ? :))) Ola L.
Dzięki, dziewczyny, kłopot w tym, że Fika nie chce zaskoczyć i ani razy jeszcze nie załatwiła się na spacerze. W ogródku jej się zdarzało na początku, ale teraz już praktycznie nie (choć wczoraj zdaje się siurnęła troszkę).
UsuńOlu, wyobraź sobie, że nie mam ani jednego nowego zdjęcia! :))
Czyli potrzebuje czasu, po prostu. Straszne niedopatrzenie z tym brakiem zdjęć, ale wierzę, że w weekend nadrobicie ;) Ola L.
UsuńWierzę, że Miłość leczy. I Fika jest tego żywym dowodem. To drugie zdjęcie przeraża. Patrząc na nie, kto by pomyślał, że w przeciągu kilkunastu dni pies będzie kłębkiem radości? A jednak najwyraźniej nim jest :)))
OdpowiedzUsuńI niech tak zostanie, Izabelo. :)
UsuńNie trzeba być zbytnio spostrzegawczym, żeby dostrzec różnicę.;))
OdpowiedzUsuńAż miło patrzeć na Fiśkę. Jedna wielka radość!:)
Miłość czyni cuda, ale przecież nie od dziś to wiadomo.;)
Ciekawa jestem jak szybko rozkwitnie miłość między Fiśką a TCO.:)
Kulindka też trafiła na wspaniałych ludzi! Szczęściara!:)
Konwalio, bardzo miło, że dostrzegłaś też Klindkę. :)
UsuńO zapoznaniu MCO i Fiki napiszę. :)
Gosiu, przyszedł mi do głowy dziwny chyba pomysł z tym siusianiem Fiki na dworze. A jakbyś na ogródku gazety jej podłożyła? Nie znam się na psach absolutnie, ten przedziwny pomysł niczym u Pomysłowego Dobromiła mi zaświtał ;)
OdpowiedzUsuńLidka, pomysł jest świetny, stosowany przez fachowców! :) I ja próbowałam wynosić Fice matę (taką dla niemowląt), na którą psiuta w domu, ale kompletnie jest niezainteresowana.
UsuńMam jednak dziś dobre wieści. Dziś mamy zaliczone kilka razy siusiu w ogrodzie. Nie udaje jej się to na spacerach, ale dopiero po powrocie. To i tak sukces. Oby tak dalej. :)) Dzięki Dobromirze za myślenie o nas. :))