Kochani, rozpoczynam post powitalny dla Fiki. Podobnie jak Olga proszę o wybaczenie stylu i niedociągnięć gramatyczno-językowych. Piszę jak leci. Nie mam czasu na pieszczenie się z tym tekstem (zresztą od lat tego nie robię).
Dziś mam dzień bardzo zajęty. Wstałam o 4. w nocy, żeby odwieźć na samolot mojego męża, który wyruszył na kolejną rowerową wyprawę wraz ze swoimi przyjaciółmi. Wiem już, że doleciał, że rowery złożone, a oni rozpoczęli swoją pierwszą trasę. Iwona A., rozglądaj się dobrze! :)
Na relacje, jeśli będą, zapraszam na Oswajanie Drogi. Ja nie pisnę słówka. Mam nadzieję, że tym razem MCO potraktuje pisanie bardziej... zdjęciowo. :)
Dziś również miałam wyczekane badanie rezonansem. Jestem już po i teraz cała zamieniam się w czekanie na Fikę.
Uknułam intrygę tak skomplikowaną, że umrę ze szczęścia, jeśli to wyjdzie. Od początku w wielkim skrócie:
gdy wypatrzyłam Fikunię na stronie schroniska w Cieszynie, zapytałam się od razu w tamtejszej fundacji, czy jest możliwość zorganizowania dla niej transportu. Ktoś odpisał mi, że nie ma problemu i gdy decyzja ostatecznie zapadła, zaczęłam to organizować.
Dlaczego po prostu nie wsiadłam w samochód, by po nią pojechać? Po pierwsze, dlatego, że panicznie boję się jazdy autostradą, a tą musiałabym jechać aż do Katowic. Boję się jako kierowca - dla uściślenia - nie jako pasażer. Musiałabym w sumie pokonać prawie 500 km w obie strony, a to dla mnie jest naprawdę dużo. Na samą myśl robi mi się słabo. Tam mam.
Dlaczego nie pojechaliśmy z MójCiOnem? Trzeba to powiedzieć jasno, że pieska na moim mężu wymusiłam, stosując różne zagrania, a to jojczenie, a to pokazywanie mu każdego biedaka, pytanie, co chwilę, czy może już dojrzał, płacze i nieszczęśliwe miny. Święty by nie wytrzymał, a więc chłopak pękł. :) Powiedział jednak, że on chce się spokojnie przygotować do wyprawy i pieska przed piątkiem ma nie być. Nawet nie pisnęłam w sprzeciwie, bo wiecie - jak wyżej. :)
Pewnie mogłabym jeszcze prosić parę osób, ale zaczęłam kombinować. Transport wymyślony przez miłą panią z fundacji nie wypalił, więc pomyślałam, że sprawdzę na BlaBlaCar, czy znajdę kogoś, kto jedzie w piątek (dziś) do Wrocławia z Cieszyna. Jechały dwie osoby. Jedna mi od razu odmówiła, ale druga - pan Andrzej, się zgodziła! W BlaBlaCar prywatni kierowcy oferują miejsca w swoich samochodach za określoną kwotę. Zaproponowałam panu Andrzejowi wykupienie wszystkich miejsc, żeby tylko zabrał sunię. On nie chciał o tym słyszeć! Powiedział, że będzie szczęśliwy, mogąc pomóc psu ze schroniska! Wydał mi się kochanym człowiekiem, godnym zaufania.
Trzeba było zorganizować kolejny element, czyli transporterek dla pieska. Pani w fundacji obiecała mi, że mi taki pożyczą, sunię wezmą dzień wcześniej do domu tymczasowego, wykąpią (bo takie schroniskowe pieski strasznie specyficznie śmierdzą, a chodzi o kierowcę w samochodzie, zresztą zawsze tak robią) i potem wydadzą w tym kontenerku panu Andrzejowi.
No i kiedy wydawało się, że jest to już dopięte i zaklepane, zadzwoniła pani Zosia z fundacji, że ma dwa problemy: nie mają wolnego kontenerka i nie mają wolnego domu tymczasowego... No pięknie! Rozumiem to, bo teraz jest szczyt tragedii kociaków i wyrzuconych przed wakacjami psów.
No to ja pytam, czy jeśli dostarczę kontener (a to było przedwczoraj), to czy ostatni element są w stanie załatwić. Pani powiedziała, że się postara. Ja znowu na BlaBlaCar i - wiktoria - bo jest pan (Michał), który jedzie z Wrocławia do Cieszyna i może zawieźć kontener! W ten sposób, pomijając pocztę i kurierów, mój kontener (na koty, ten największy) znalazł się w schronisku. Sunieczka musi jechać w nim dla jej bezpieczeństwa i poczucia komfortu. Ona jest kompletnie niesocjalizowana i tak po prostu trzeba. Potem jeszcze było moje dzwonienie do schronu, do fundacji, do schronu (pracownik pan Zbyszek powiedział mi, że sunia jest bardzo, bardzo przestraszona, ale nieagresywna), no i radość, bo znalazł się dom tymczasowy, który wyda sunię panu Michałowi (żeby ten nie musiał załatwiać formalności w schronie). Wykąpaną. W moim kontenerku, którego całą drogę ma nie otwierać. Tyle razy mu to mówiłam, że chyba śni mu się to po nocach! Jest to bardzo ważne, bo taki przerażony piesek może potem nie dać się do niego włożyć, no i w każdej chwili prysnąć, jeśli niedajbuk ktoś otworzyłby drzwi auta. W kontenerku są ręczniki, w tym papierowe, prześcieradło do nakrycia go, jeśli piesek bardzo by się bał.
Jeszcze jedna fajna informacja jest taka, że ten dom tymczasowy tworzy fantastyczna, mądra i kochana pani Ania, która, od razu to widać, jest osobą idealną do pracy, którą wykonuje. Serca ma całe morze i rozmawia mi się z nią świetnie. Pani Ania i pan Michał mieszkają w jednej miejscowości pod Cieszynem! Ale zbieg okoliczności!
No i jaka jest teraz sytuacja, spytacie?
Kiedy przestaniesz tyle ględzić, kobieto?
No więc.
Sunia została wykąpana o 12:30 i dostarczona do pani Ani. Siedzi biduleńka w kontenerku i boi się. Nie chciała z niego wyjść, a pani Ania jej do tego nie zmuszała. Czekają na pana Michała, który przyjedzie z wnuczką, żeby Fikunię zabrać.
Zaraz ciąg dalszy, bo dowiem się, czy już jadą...
Zaglądajcie, będę to uzupełniać.
Boże, jak ja się denerwuję, żeby wszystko dobrze się skończyło! Nigdy sobie nie wybaczę, że nie pokonałam swoich lęków, jeśli coś pójdzie nie tak!
Wszystko musi się udać.
Zaraz wracam...
14:10. Jadą! Fika zapakowana do wygodnego auta. Pan Andrzej ma przykazane, że kontenera ma nie otwierać choćby się paliło i waliło! A ja jadę niedługo po Kasię (jak to dobrze, że Wrocławski ma taką cudowną dziewczynę) i palimy gumy, żeby odebrać sunieczkę z rogatek miasta. Malutka ma przygotowane w domu spokojne miejsca. Pani Ania mówi, żeby z nią nawet nie wychodzić parę dni. No, zobaczymy, jak to się ułoży.
14:10. Jadą! Fika zapakowana do wygodnego auta. Pan Andrzej ma przykazane, że kontenera ma nie otwierać choćby się paliło i waliło! A ja jadę niedługo po Kasię (jak to dobrze, że Wrocławski ma taką cudowną dziewczynę) i palimy gumy, żeby odebrać sunieczkę z rogatek miasta. Malutka ma przygotowane w domu spokojne miejsca. Pani Ania mówi, żeby z nią nawet nie wychodzić parę dni. No, zobaczymy, jak to się ułoży.
16:20. Jadą. Wszystko dobrze. Malutka troszkę drzemie w przerwach trzęsienia się ze strachu.
Errata: to pan Andrzej ją wiezie, a nie Michał, pan Michał wiózł kontener. :)
19:26.
Nie uwierzycie! Padł mi telefon, a kabel ładujący nie działa. Zastałam go jedną stroną w kontakcie, a drugą w... misce z wodą! Wyjeżdżając z domu w takim poruszeniu, musiałam nim majtnąć bardzo celnie. :)
Muszę iść do pracy po drugi, wprawdzie taki uszkodzony, ale może uda mi się podładować telefon. Pewnie wszyscy dzwonią, a ja nie mam jak odebrać.
WSZYSTKO SUPER! Wszystko dobrze!
Oświadczam, że Fikunia jest najinteligentniejszą, najsłodszą, najmilszą, najłagodniejszą i najpiękniejszą kocinką na całym świecie! Wkrótce będzie też najszczęśliwszą. Już mam od niej pięć machnięć ogonkiem! Zachwyca się trawą, kocha parówki, robi minki (!!!), tuli się do rąk, boziu!!!!
Wciąż mówię do niej "kocinko", "kiciusiu", "grzeczna kocia", "kochana kicia". :)))
Idę po przeklęty kabel. :((( Muszę zostawić moją maleńką samą na jakiś czas. BUUUUUUUUU!
Bardzo dziękuję Fundacji Lepszy Świat za pomoc, szczególnie pani Zosi, pani Ani, panu Andrzejowi i Michałowi. Mam mój skarb. :)
Oj oj, się będę rozglądać, a niech tylko Oswajanie Drogi się pokaże, hihi!
OdpowiedzUsuńCzekam razem z Toba i całym budyniem na kolejne wieści o panience :-) ♥
Zaraz wracam... Godzinę już prawie tu czatuję i nic... Buuuu!!! Mam nadzieję że wrócisz za dwie zarazy Gosiu :-) No dobra, jak za trzy to i tak będę zaglądać.
UsuńEasu, tosz to jeden wielki strach! Biduleczka, już się nie mogę doczekać kiedy powiesz że nareszcie już...
UsuńBędzie dobrze,będzie dobrze,będzie.......
OdpowiedzUsuńPrawie się poryczałam jak "dolecisz" do końca opowieści o Przytulance pewnie zużyję całe pudełko chusteczek i ze dwie rolki papieru toaletnego. Jeśli będziesz potrzebowała czegoś dla małej Fiki Miki daj znać a postaram sie pomóc.
OdpowiedzUsuńCzytam, Gosiu, pewnie z nie mniejszym przejęciem, niż Ty piszesz. Biedna wystraszona psinka. Ale będzie dobrze. Musi się Fikunia tylko oswoić, z Tobą, z domem, z kotami. A potem wyobrażam sobie, jaka będzie szczęśliwa. I Ty również. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńAle emocje :)) Najważniejsze, że już jadą, z Cieszyna kawałek drogi jest, więc pewnie wieczorem pojawią się we Wrocławiu. A pan Michał to chyba święty Michał Archanioł jest ;)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki,zeby podróz minęła spokojnie a psineczka przeszła proces oswajania z domem i Tobą jak najlepiej!
OdpowiedzUsuńPoryczałam się - czekam nie mniej zdenerwowana od Ciebie na dalsze wiadomości.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki - Ania
O jessssuuuu, czekając umarnę naprawdę. Fikunia nie zdaje sobie sprawy jaki los wygrała ! Jaką mamusię będzie miala ! I tatusia ! I siostrzyczki z braciszkiem ! Boszszsz jak się cieszę :)
OdpowiedzUsuńO matko..... no to wszyscy czekamy.......:):):) Od razu przypomniala mi sie akcja transportowania Dakotki do L, pozdrowienia dla Agnieszki i meza:):):)
OdpowiedzUsuńMeza Agnieszki i TCO oczywiscie tez:):):)
UsuńGosiu)) trzymaj sie dzielnie ! Juz niedlugo bedziesz miala slodka tulipanne w domku. Czekam z niecierpliwoscia na dalsze wiesci )) jakbys cokolwiek potrzebowala to dzwon !
OdpowiedzUsuńNo to czekam i trzymam kciuki:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie:))
No i JAK tu ma nie iść ciśnienie do góry?!No JAK?!:)))
OdpowiedzUsuńTylko nie zostawiaj jej przez chwilę/jak już będzie u Ciebie w domku i w miejscu odosobnionym/samą,żeby nie pomyślała,że wszyscy ją opuścili:(
Czekamy ja idę na basen a w głowie pływają wizualizacja suni szczęśliwej w domu no i lampka wina na wieczór na tą okoliczność Trzymaj się Goniu! GOsia z Jelcza
OdpowiedzUsuńno to czekamy. wszystko się pieknie układa. :)
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się dzielnie :) i trzymam kciuki za bezproblemowy rozwój sytuacji! (elaja)
OdpowiedzUsuńEmocje jak na filmie sensacyjnym, tylko bardziej pozytywne :))) Kciuki są, cały czas oczywiście :)
OdpowiedzUsuńto ja sę chałupę sprzątam, jakby nigdy nic, a tu taka akcja!!!
OdpowiedzUsuńCudownie Gosiu, Cudownie!!! tak się cieszę, z Twojego szczęścia i Mójcitwego i maleńkiej wystraszonej psinki... ona chyba jeszcze nie wie, jaki los wygrała!
Oby wszystko dobrze i jak ochłoniesz to pisz, bo ja też czekam!!
Ojejku! Bede zagladac. Na razie razem z Toba sie denerwuje.
OdpowiedzUsuńI kciukuje. :)
Oesu, a ja muszę wyjść, chyba się wścieknę z niecierpliwości ;)
OdpowiedzUsuńJeju, plan jak misterna pajęczyna.
OdpowiedzUsuńGosiu, mam dzisiaj taki dzień, że wystarczy na mnie krzywo popatrzeć a już leją się krokodyle łzy jak na zawołanie a teraz po przeczytaniu tego posta pozwoliłam sobie bez żadnych ograniczeń .Płacz i śmiech na przemian. Jednym słowem: głupawka.
Pan Michał (od transportu suni) przypomina mi Panią Joannę (od transportu pierników).:)))
Odpowiedzialność jednak nieporównywalna. Jak miło spotykać takich ludzi na swojej drodze, prawda?
Co za emocje ! Oby ta droga minęła szybko i bez problemów, niech już Fikunia trafi w Twoje objęcia, buuuu
Pięknego powitania, Gosiu.:))
Matkożtymoja, jest już?
OdpowiedzUsuńAż wstrzymuję oddech na tę okoliczność:).
OdpowiedzUsuńSerducho rośnie jak się człek na takich dobrych ludzi natyka, A plan żeś uknuła niebagatelny. Czekam jak inni i przesyłam może dobrej energii. Wszechświat Ci to wynagrodzi - zobaczysz.
OdpowiedzUsuńOjejku, jakie to maleństwo wystraszone. Ale oczy urzekają.
OdpowiedzUsuńCudna Już mnie urzekła ,czekamy dalej .Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńsuper. Ogromnie się cieszę
OdpowiedzUsuńCzeka cię malutka cudowne życie :)
OdpowiedzUsuńSlicznosci, slodkosci, cudownosci )))) i te piekne oczeta !!! Z zachwytu wyjsc nie moge ))))
OdpowiedzUsuńJeszcze nie umarnęłam, ale mało brakuje ! ... matko, jaka śliczna kruszynka ... i te wielkie oczy !
OdpowiedzUsuńGosiu, może nie jesteś mistrzem autostrad ale w planowaniu trudno byłoby z Tobą konkurować.:)))
OdpowiedzUsuńJaka ona malutka.;) I te oczy...
cudowna kruszynka :)))
OdpowiedzUsuńJakie ma przerazone oczka, jaka kruszyna.....
OdpowiedzUsuńIle emocji, Gosiu czekamy na wiesci o suni:)
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie!
Trzymam kciuki i czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńJaka przestraszona słodycz w kontenerka....
OdpowiedzUsuńOesssu, litości! Najważniejsze, że jest!!!
OdpowiedzUsuńO matko, zwaryjowala ze szczescia, wsadzila kabel do wody i do psa mowi kocinko:):):):) Uff super ze juz jest:):):)
OdpowiedzUsuńZwaryjowała ze szczętem. Daj Boże każdemu takiego ślicznego waryjactwa!
UsuńDobrze Gosia że do pracy masz blisko ;)
OdpowiedzUsuńPsinusia piękna jest :))))
I powtarzaj sobie: To psinka, to sunia ,to piesiunia ,to jakoś może się utrwali ;)))
Życzę owocnego oswajania :))))
http://www.wykop.pl/link/2628319/mama-uczy-dziecko-mowic-mama-zobacz-co-zrobil-pies-w-tym-momencie/
OdpowiedzUsuńDołączam się do grona oczekujących na Fikunię i martwię się, że jutro będzie burzliwa pogoda. Może młoda sunia zniesie ją dobrze i nie będzie rozdrażniona. Jest śliczna! Moje pieski pomimo klimatyzacji ledwie zipią po spacerze.
Pozdrawiam serdecznie, choć dla ochłody chłodno...
I. Maksiuputkowa
ech, Gosiu.. jak to brzmi "Muszę zostawić MOJĄ maleńką" :))))
OdpowiedzUsuńcudna Fikunia Tulipsiuli! okruszeczek taki!
ale kabelki w wodzie.. pani Prezes wybaczy.. no, nie uchodzi! ;)
ależ Ty dzisiaj mialaś kumulację.. tyle emocji w jednym dniu.. trzymasz się?
UsuńLecę na adrenalinie, tej najwspanialszej ze wspaniałych!!
UsuńBoziu, co za dzień, co za dzień :)))
OdpowiedzUsuńMała jest już w SWOIM domu!I Macha ogonkiem na powitanie i tuli się.CUDOWNIE:))
OdpowiedzUsuńcudna jest fikunia. już widzę te merdania ogonkiem, spojrzenia madrych oczu
OdpowiedzUsuń, wszystko wspaniale ;)
Uffff......czytanie takiego posta na wdechu grozi uduszeniem. Na szczęście tym razem dobrze, że dopiero teraz, dobrnęłam do szczęśliwego końca.
OdpowiedzUsuńPiesiunia cudna i możesz do niej mówić kiciu, do dziecka też się czasem tak mówi. Myślę, że oswoi się prędko.
Trzymam kciuki za Was, trzymajcie się dziewczynki.
Już w domku, kiciunia ,macha lubi parówki.jakie super wieści. Poznawajcie się kochane. Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńkicia, kocia - baaardzo mi się podoba :) a najważniejsze, że już razem jesteście :) ... sprawozdawaj !!!
OdpowiedzUsuńKochane kibicki i kibice, jeśli są tacy. Dajcie mi godzinkę/dwie. Zgram zdjęcia z aparatu i zrobię nowy post zdjęciowy. :)
OdpowiedzUsuńDamy Ci tyle czasu ile potrzebujesz :) My czekamy powiedzmy, że spokojnie :))
UsuńPewnie, ze poczekamy.
OdpowiedzUsuńA mamy wyjscie? :)
Bardzo spooookoooojnie czekamy!
OdpowiedzUsuńDwie godzinki? Jak żyć???
OdpowiedzUsuńNie ruszam się stąd ;)
OdpowiedzUsuńnadal czekamy....
OdpowiedzUsuńJa jestem tak padnięta że idę spać, rano będę się zachwycać. Kiciunia kochana i widać żeś się naćpała szczęścia i adrenaliny, szkody w sprzęcie są. Ale ważne że to z miłości i radości, spokojnej nocy.
OdpowiedzUsuńSczeznę, a doczekam!
OdpowiedzUsuńJacież! Ale wariatkowo! Wogle (nie poprawiać!) się nie dziwię, że TCO się upłynnił. :P
OdpowiedzUsuńJuż się ładują zdjęcia. Opisy będę uzupełniać. :)
OdpowiedzUsuńAle długo się ładują... Tylko 60. Tylko dla drobiazgowych wykrywaczy iloma szczegółami się różnią. :))
UsuńCzekamy ,czekamy :) i...cieszę się zWami :)! JustynaK
OdpowiedzUsuńCzekamy spokojnie prawie ja latam między kompem a meczem .Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńO! Wygląda na to, że jestem na bieżąco! Ewenement! :)))))
OdpowiedzUsuńHe, he, widać, jak się dziś starasz, Ninko. ;)
Usuńoessssu, litości, buagam...
OdpowiedzUsuńO jejku :)!... No to się porobiło :D...! Ach :)!
OdpowiedzUsuń...zbaraniałem kot czy pies? he he he. Fajna mordeczka a po oczach widać, że mądra...
OdpowiedzUsuń