To post z myślą o tych, którzy uważają, że kotom miejskim jest dobrze "na wolności". Osobom, którym strasznie żal tych odławianych z wielkich blokowisk kotów, chcę dziś pokazać świeżo złapaną "ofiarę" łapaczek. Jeśli są tacy (a wiem, że tak), którzy twierdzą, że skoro takie koty mają karmicielki, mają piwnice, gdzie mogą się skryć, to im z pewnością dobrze. Że odławiane, sterylizowane, oswajane przechodzą tak wielki stres i to jest krzywdzenie zwierząt (bo przecież każda kotka powinna mieć młode, one potrzebują "wolności" itp.). Niech te osoby zobaczą i poczytają, bo choć nie ma tu drastycznych faktów (jakie przecież często w doniesieniach o kotach miejskich bywają), to jednak jej historia także daje do myślenia.
Szylkretka urodziła się wg moich obliczeń niespełna rok temu. Ma w tej chwili ok. 10-11 miesięcy. Podczas pierwszej akcji na Gaju udało mi się zrobić jej to zdjęcie. Była wtedy malusia.
W planie było złapanie jej i udomowienie (jak jej brata Cynamona), ale sprytna mała nie dała się schwytać aż do czwartku w poprzednim tygodniu i kiedy znalazła się już w klatce-łapce oczom naszym ukazał się nieciekawy widok. Kotka ma łyse uszka i łyse plamy na główce. Okazało się też, już w badaniu, że jest w początkowym stadium ciąży, a potem jeszcze, że jest okropnie zarobaczona, że ma tasiemca i inne atrakcje, i to właśnie w związku z tym stała się łatwym łupem dla świerzbowca (stąd te łyse placki). To wszystko w warunkach domowych jest do wyleczenia! Wystarczy podać jej odpowiednie środki i potem to powtórzyć, jeśli zajdzie taka potrzeba. To naprawdę nie powinno być kłopotliwe. Wystarczy kropelka advocate na kark i zastrzyk na robale. Pierwszy etap tych zabiegów został zrobiony, ale... Jeśli ją wypuszczę na jej "wymarzony" teren, do tej piwnicy, za miesiąc będzie miała to samo! Te środki działają miesiąc...
Taka młodziutka, nie ma jeszcze roku. Życie powinno być przed nią. |
Kotka jest totalnie dzika, przerażona, trzęsie się jak galareta. Przy zmianie kocyka w dużej klatce, w której siedzi, pacnęła mnie pazurkami w głowę. Boi się. Okropnie, okropnie mi jej żal, serce mi pęka. Wolałabym jej nie "męczyć". Wolałabym nie robić sobie takiego kłopotu, ale... mam ją skazać na pożarcie przez robale i świerzb? Widać ona jest słabsza, ma mniejszą odporność, a może z jakiegoś innego powodu jest w takim stanie. Gdyby urodziła kocięta, nie miałyby dużych szans na przeżycie przy tak zarobaczonej matce. Nie urodzi, jest już po zabiegu. Przynajmniej tyle.
Ech...
Ech...
Widac po polozonych uszkach jak bardzo sie boi, bidulka:( I co zrobisz, wypuscisz ja? Jest taka mlodziutka, szkoda jej.....:(:(
OdpowiedzUsuńAgnieszko, może się ktoś zlituje i wyręczy mnie z podejmowania tej decyzji... Marzę...
UsuńRaczej nie.......:(
UsuńNie martw się, Aga, jakoś to będzie! :)) Nie damy małej zginąć. :)
UsuńPROSZĘ GLOSOWAĆ NA IMIĘ DLA NIEJ. :)
Jest śliczna.
OdpowiedzUsuńAle czy pozwoli sie oswoic? Zaufa czlowiekowi? Ehhhh....
OdpowiedzUsuńWygląda, że w jej wypadku będzie to długi proces. Najlepiej by było, aby miała taką kontrolowaną wolność i kogoś kto raz na jakiś czas ją potraktuje kropelką na kark i będzie obserwował jej stan zdrowia. I reagował. Marzę sobie...
UsuńMa niesamowite oczy i ciekawe umaszczenie. Jak wydobrzeje, będzie śliczną kicią.
OdpowiedzUsuńTo trudna sprawa. Z jednej strony fajnie jak sobie biegają wolno skoro mają gdzie się skryć i co jeść ale ten brak kontroli nad mnożeniem i nad stanem zdrowia to już nie fajnie. Koty zawsze były przy ludziach, polowały na gryzonie i jakoś nikt się nie przejmował ale świat idzie do przodu i nasze uświadomienie też przynajmniej powinno. Ta kicia jest przykładem na to, że nie każdy osobnik może żyć w tych warunkach. Że z jakiegoś powodu jej organizm jest podatniejszy. Nie wiem co bym zrobiła na Twoim miejscu. Jest zdziczała i przerażona, leczenie i klatka to dla niej ogromny stres ale stan zdrowia nie gwarantował długiego i szczęśliwego życia. Trudny wybór. Z jednej strony robimy coś dobrego, ratujemy biedne i chore stworzenie a z drugiej interweniujemy w dobór naturalny. Najważniejsze, że jest już po zabiegu, że nie będzie się mnożyć. Że jej niższa odporność nie zostanie przekazana bo i tak na potęgę są koty rozmnażane. Życzę Ci oceanu cierpliwości i miłości.
OdpowiedzUsuńŚwietnie mnie rozumiesz. Dzięki, Luno.
UsuńBałam się, że niewłaściwie mogą zostać odczytane moje słowa, jako krytyka ale chyba się udało. Cieszę się.
UsuńMyślę, że nie wypuścisz, a koteczka się z czasem oswoi. Z Twoim darem znajdzie dom, bo jest śliczna. Koty w miejskich piwnicach, nawet dokarmiane nie są wcale "szczęśliwe", bo na wolności. Nigdy nie wiadomo,kiedy jakiś idiota podłoży zatrute jedzenie, a karmicielki zwykle nie mają tylu środków, żeby kompleksowo je leczyć.
OdpowiedzUsuńNie mają często pieniędzy nawet na karmę, a co dopiero na leczenie, tym bardziej, że złapać takiego dzikusa nie jest łatwo. :(
UsuńDobrze, ze znalazla sie w Twoich rekach, a jesli sie tam znalazla, to na pewno tak mialo sie stac.
OdpowiedzUsuńPrzecudna jest.
Nie do konca jestem przekonana, czy ta miejska "wolnosc", to naprawde taka wolnosc. Wolnosc raczej kojarzy sie z czyms pozytywnym. A to to troche jak jakas dzika partyzantka :( Na prawdziwej wolnosci zwierzeta nie powinny tak chorowac. Sa silne, zdrowe, ladnie wyrosniete, sprawne i sprytne. A te "miejskowolne" sa z reguly zarobaczone, zaswierzbione i rzadko kiedy dozywaja dlugich lat.
Jestem za szacunkiem do zycia i szacunkiem do smierci... ale jesli to biedactwo "przecielo" Twoja droge, to mialo sie znalezc wlasnie za twoimi drzwiami. Tak sobie mysle.
I wylaczam ten post, gdyz patrzenie na te kotke za bardzo rusza moje serce :) mignela mi taka klatka, ze ona lezy u mnie na wersalce...Zatem zmykam zawczasu! :)
Mamalinko, dziewczyno, nie wyłączaj tego posta, to co robi Twoje serce bardzo mi się podoba...
UsuńMoże będzie w tym , co napiszę trochę przesady, ale nasunęło mi się skojarzenie z bezdomnymi. Oni też żyją na wolności. Ich też na ogół ktoś "dokarmia". Przy tym, jako istoty inteligentne (chodzi mi o ludzką umiejętność przewidywania, kojarzenia faktów itp.), mają o wiele większą możliwość zmiany swojego bytu na lepszy. I co? Są szczęśliwi? Nie cierpią? Nie chorują? Wszystko wynagradza im "wolność"? Śmiem wątpić. Oczywiście, zapewne znajdą się wśród nich zadowoleni z takiego stanu rzeczy, ale zapewne większość wolałaby żyć w zupełnie innych warunkach.
OdpowiedzUsuńKoteczka jest śliczna, mam nadzieję, że szybko zrozumie, że nie każdy człowiek jest wrogiem, da się oswoić i znajdzie szczęśliwy dom. Szkoda, że nie udało się jej złapać razem z Cynamonkiem.
PS. Od piątku miałam problemy z internetem, nie będę dokładnie opisywać, ale w końcu okazało się, że to wina naszego dostawcy i już dziś wszystko jest w porządku. Stefcia i Majtek cudni oboje - każde we własnym stylu i rodzaju :)
Pod czwartkowym postem nie napisałam komentarza, bo... nie wiedziałam, co napisać. Ja się jeszcze nie uporałam z moimi emocjami; wiem, że pomogłoby ujęcie ich w słowa, ale na razie nie mogę znaleźć tych właściwych. A Twój obraz bardzo mi się podoba.
Mnie się też ten obraz wciąż podoba. Patrze na niego codziennie przed snem i zaraz po obudzeniu. Dobrze mnie nastraja, koi, czyli udało mi się.
UsuńCo do porównania z bezdomnymi - jest świetne.
Myślę tak samo jak mamalinka i Ninka o tej wolności- w mieście to raczej dzika partyzantka i walka o przeżycie:/
OdpowiedzUsuńU mnie na podwórku są dwie kotki, obie zostały wysterylizowane i obie nie chcą być w domu, były takie próby, ale dba o nie klika osób- to najbardziej wykarmione koty na świecie ;)
Ta szyrkletka jest cudna, chociaż jej stan łamie serce, ale skoro trafiła do ZMD to czeka ją już tylko to co dobre. Trzymam za to kciuki.
Skoro już kiedyś, wieki temu, człowiek udomowił kota i psa, musi teraz konsekwentnie opiekować się tymi zwierzętami. Jestem przeciwniczką istnienia bezdomnych psów i kotów- co jest wynikiem niekontrolowanego ich rozrodu. Jestem też przeciwniczką kupowania dzieciom kota lub psa "pod choinkę", w prezencie. Tyle różnych rzeczy wkłada się dzieciom w szkole do głów, ale nie przypominam sobie by ktokolwiek uczył dzieci, że zwierzę to nie zabawka, że wymaga opieki i szacunku. Uczy się dzieci biologii pantofelka i oczlika , tylko nie uczy się wielu praktycznych rzeczy jak choćby szacunku do zwierząt domowych, które dziecko zna na co dzień.
OdpowiedzUsuńNie uważam i nigdy nie uważałam, że bezdomne koty to mają fajne życie- ja uważam, że udomawiając kiedyś koty a potem skazując je na bezdomność człowiek wyrządził kotom krzywdę.
Miłego,;)
Także (kupowania pod choinkę) królika, chomika, świnki morskiej... długo by można wyliczać. Nie uwierzycie, ile takich zwierząt jest wyrzucanych i w jakim stanie :(
UsuńŚliczna. Żal mi bardzo takich kotów. A tych co uważają, że tym kotom jest dobrze tak żyć, nie współczuję. Utarło sie, niestety, że koty "same sobie radzą", żyją gdzieś na uboczu, w piwnicach właśnie, a słychać je po nocach, jak przewracają kosze w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Moje obie kotki- Asani i teraz czarna Kicia są odłowione przez teściową od półdzikich kotek. Niestety o ile Asani dość szybko nabrała zaufania, tak Kicia dopiero teraz (mam ją 4 rok), zaczęła się bardziej do mnie zbliżać, dawać głaskać i widać, że pragnie kontaktu. Wcześniej byłam karmicielką, czasem ja w locie pogłaskałam. Myślę, ze podobnie jak u psów ważny jest wiek, w którym zwierzę ma kontakt z człowiekiem. Im później tym gorzej. Do tego jeśli doświadczenia z dwunogami są niemiłe- długa droga do oswojenia i zdobycia zaufania. Życzę koteczce wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, że cudnie by było gdyby ta kocia znalazła właśnie taką opiekę jak czarna Kicia u ciebie. Żeby mogła sobie być trochę na wolności, ale pod czujną opieką człowieka. Zobaczymy co jej jest pisane. :)
UsuńPrzepiękna koteczka,dobrze,ze udało się ją odłowić!.kolejne trudne wyzwanie przed Tobą,oby doszła do siebie i udało się znaleźć jest dom!
OdpowiedzUsuń....
Szkoda gadać Gosiu,bo takich mędrców jest sporo, jak i tych mieszkających na wsi zagorzałych zwolenników ,ze to zwierzę-kot; poradzi sobie...no radzi sobie owszem, jak potrafi, dopóki przedwcześnie nie umrze:(
Uświadamiać ,i jeszcze raz uświadamiać,ale to dłuuuga i trudna droga ,bo uświadamiający od razu traktowany jest jak wymądrzający się miejski głupek a jak ktoś myśli w kategorii,,to tylko zwierzę", to ciężko zmienić.
Nienawidzę powiedzenia "poradzi sobie"! Strasznie ogólne, a ogólnikami się żaden kot nie naje.
Usuńczy wiesz czym sie leczy leczy świerzbowca?mam kota,badania nic nie wykazały ale wygląda na swierzbowca
OdpowiedzUsuńnie wiem czym leczyc,prosze o jakas rade,bede wdzieczna
pozdrawiam serdecznie
Alu, to nie jest trudne w dzisiejszych czasach. Najpierw trzeba postawić dobrą diagnozę, czy to na pewno świerzb, a potem w zależności od tego gdzie on jest (czy np. w uszach) leczy się trochę inaczej. Tzn. używa się tych samych preparatów (często w formie kropelki an kark, np Advocate), ale przy świerzbie usznym trzeba te uszy jeszcze dokładnie czyścić i stosować maść.
UsuńStefcia, kiedy trafiła do mnie miała taki świerzb w uszach, że kiedy machnęła głową wypadały jej całe czarne grudki. Biedna musiała przeżywać okropne chwile, co ja mówię! Całe życie takie miała.
Aha, ważne jest aby kota porządnie odrobaczyć, bo wtedy jego organizm łatwiej sobie radzi i ze świerzbem.
http://www.cztery-lapy.pl/index.php/dla-zdrowia-psow-i-kotow/49-co-gryzie-psa.html
Gosiu głupota ludzi fruwa niczym gołębica i ma się dobrze z roku na rok coraz lepiej. Czy trzeba się tym przejmować? Dzieci ulicy mają wolność czemu się tak ich boją udomowieni? Czyżby dzieci ulicy zagrażały życiu ich życiu? Mają wolność są wolne, muszą same zarabiać na chleb i utrzymanie od najmłodszych lat, żyją tak jak mogą by się powierzchni utrzymać i to się ludziom nie podoba nie wchodzą do "wolnych" dzielnic. Ale uważają ze wolne stworzenia być powinny w piwnicach i karmione na działkach. czemu więc swoje pieski starannie zabezpieczają przez pchłami i kleszczami a po co? Dac im wolność, niech też biegają swobodnie przynosząc kleszcze i pchły i choroby do domu. Dać swoim ulubieńcom tę wolność, tak upragnioną którą z upodobaniem oddają kotom bezdomnym. Wystarczy zadać tych kilka pytań tym, co tak cenią wolność kotów.
OdpowiedzUsuńSmutno że tyle bezmyślnych ludzi po świecie łazi i czoła myslą nieskazone posiadają.
"czoła myślą nieskażone posiadają." dobre! :))
UsuńPiękna kotka! Mam nadzieję, że przekona się do człowieka, do jego miaziających rąk.
OdpowiedzUsuńTa miejska pseudo wolność jest zabójcza dla kotów, wiejska zresztą też. Jestem za łapaniem i oswajaniem. Twierdzę że KAŻDY kot się wcześniej czy później oswoi. A na tej wolności też mają stres non stop od chorób, głodu, obawy czy ktoś ich nie skrzywdzi, kolejnych ciąż. Nie wypuściłabym jej za nic. Wierzę że dacie radę a ona znajdzie domek. Tak ludzie jak i zwierzaki nigdy nie będą całkiem wolni od jakiegoś stresu. Bo życie = stres!
OdpowiedzUsuńPS. ma spojrzenie jak Kobra szykująca się do ataku. I chyba takie imię by do niej pasowało ;)) a później oczywiście będzie łagodna jak baranek albo owieczka ;))
UsuńImię super! Trochę jednak boję się takiego zaklinania na przyszłość. Wolałabym ja nazwać Owieczka, albo Gołębica. :)
UsuńTo może Dave - gołąb.
UsuńNieeee... szukajmy dalej. :)
UsuńJa bym ją nazwał Szczęściara.
UsuńRomek
Albo Miodzia, bo ma miodowe oczy
UsuńMiodunka?
UsuńMiałam już Miodynkę, więc myliłoby się. :) Na razie w serce mi wpadła inna propozycja. :)
UsuńCo za piękna bidulinka :( dobrze, że trafiła do Ciebie.
OdpowiedzUsuńMyślę, że miejska wolność to najczęściej walka o przetrwanie. Nawet jeśli są karmicielki i jest piwniczka...
Na terenie działek, tam gdzie i ja mam działkę, są panie przydzielone przez dzielnicę, które leczą i sterylizują kotki działkowe. Na szczęście większość działkowiczów zrozumiała, że działki bez kotów to raj dla nornic i kretów, więc i zniszczone plony. U mnie koty mają tylko wikt i opierunek. No i wogóle nie są dzikie.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze dach nad głową mają.
UsuńNo i jeszcze wyrażanie świętego oburzenia na istnienie dzikich kotów w mieście, a jednocześnie niczego w życiu nie zrobienie, żeby choć uratować jednego kotka - jest fałszywą miłością do zwierząt. Daję głowę, że 99% oburzających się nie złapło, nie wyleczyło i nie wysterylizowało dzikiego miejskiego kotka.
UsuńZuza, coś Ty, jakie 99%? Oburzonych 200% nie kiwnęło palcem.
UsuńZgadza się 200 ! Ale tak naprawdę koty w miastach być powinny, tylko wykastrowane, wysterylizowane i ściśle przydzielone do miejsc. W Żywcu wytępili dzikie koty i zrobiła się plaga szczurów. "Koty do roboty" - powiedział burmistrz i wypuścił koty zs schroniska. Mam nadzieję, że będą pod weterynaryjną kontrolą. To samo było w Pałacu Kultury w Warszawie. Wytępili koty, a potem szybciutko z powrotem je sprowadzili. Kilkanascie kotów pracuje na etacie w Pałacu Kultury. Te są napewno badane i leczone.
Usuń.
http://www.fakt.pl/wydarzenia/burmistrz-zywca-antoni-szlagor-zatrudnia-koty-aby-lapaly-myszy,artykuly,515722.html
UsuńNASZ BURCIU...GDYBYŚMY GO NIE UDOMOWILI...BYŁBY JUZ CHYBA MARTWY....CIERPI NA ALERGIĘ...BEZ LEKÓW NIE DAJE RADY...RAZ NA JAKIŚ CZAS TRACI SPORĄ CZĘŚĆ FUTERKA...I MIMO,ŻE MUSIMY LECZYĆ RANY NA REKACH..TAK BOI SIE TRANSPORTERA I WIZYT U WETA...TO NIE WYOBRAŻAM SOBIE GO NA CAŁKOWITEJ DZIKIEJ WOLNOŚCI....A GDYBY NIE BYŁ KASTRATEM...TO JESZCZE DODATKOWE RANY Z BIJATYK MĘSKICH....
OdpowiedzUsuńjest jeszcze coś, do czego mam coraz mniej cierpliwości - ogłoszenia o treści "wydam kotki nauczone czystości"
OdpowiedzUsuńkiedyś nie wytrzymam i wydam tym paniusiom wojnę
To jest kolejny problem. Ludzie rozmnażają bezsensownie i beztrosko swoje zwierzęta.
UsuńSamo słowo "wydam" doprowadza mnie do szału, pianę toczę. Kiedyś jedna wsiowa dziewucha zapytana, co zrobi ze szczeniakami, które miały się "beztrosko" urodzić, odrzekła z szerokim uśmiechem, że une bydum do wydanio. Myślałam, że eksploduję. Szczeniaki się nie urodziły, ale to zupełnie inna historia - Dianka ledwo z życiem uszła. Do dzisiaj nie mogę o tym myśleć.
UsuńKlarko, jeśli wydasz wojnę - ja z Tobą w ofensywie.
Ludzie! To jest g... nie wolność! Jaka wolność? Koty są od wieków udomowione, a udomowione nie znaczy, że w piwnicach, w zimnie, wilgoci i o głodzie! One potrzebują człowieka i jego kolan, co ja Wam tu będę gadać, przecież to wiecie. Taki widok, a nawet sama myśl rozdziera mnie na strzępy, a jednocześnie czuję straszną wściekłość. Tym straszniejszą, że bezsilną.
OdpowiedzUsuńTe miodowe oczy nie dadzą mi spokoju.
Szukaj więc imienia dla panny. :)
UsuńMoze Maja, bo te oczyska wlasnie takie miodowe;)
UsuńMelasa, Mela? Miodunka? Amber?
UsuńPaloma? Czyli gołębica?
UsuńMa oczy sowy.
UsuńMoże Zezia?
Rozważam imię Paloma - hmmm....
UsuńA może Palinka ;)
UsuńMałgosiu pozwolę sobie u Ciebie zostawić wiadomość dla osób czekających na wieści o Kudełku.
OdpowiedzUsuńMój blog został usunięty przez googla, nie wiadomo dlaczego. sama jestem w wielkim szoku
Grażyna
A możesz dostać się na swój pulpit nawigacyjny? Jeśli tak to możesz przywrócić usunięty blog...
Usuńhttps://support.google.com/blogger/answer/87065
Musisz się zalogować do googla...
A juz sie zmartwilam, Elka tez pytala u Pantery. Czekamy na wiesci :-)
UsuńCzekamy!
UsuńTaki komunikat mi się wyświetla
UsuńTen blog narusza Warunki korzystania z Bloggera (Warunki korzystania z usługi) i obecnie jest widoczny wyłącznie dla autorów. Jeśli nie złożysz wniosku o ponowne rozpatrzenie Twojego bloga, zostanie on trwale usunięty w ciągu 20 dni.
Bogumił już interweniuje. Jestem w szoku, bo nie naruszałam żadnych warunków.
Walka o odzyskanie bloga Graszki trwa, informacje u mnie na moim nowo założonym blogu. Postanowiłem też czasem coś popisać, a co? nie wolno mi? ;)
UsuńJa tez dzis mialam problem z blogerem, cos mu odwala.
UsuńCo za historia! Natychmiast zrobiłam kopię swojego bloga.
UsuńTrzymam mocno kciuki za powrót bloga Graszki. Tyle tam emocji, to byłaby wielka strata.
Jest piękna! Wystraszona, ale piękna! Może znajdzie się ktoś z ogrodem ogromem wolnego czasu, kto przygarnie tę kupkę nieszczęścia? Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńNie trzeba miec ogromu czasu. Wręcz przeciwnie. Ona musi mieć spokój i spokojne oswajanie. :)
UsuńTo ja sie dolacze. Ostatnio ktos mi powiedzial: Twoje koty to maja wspaniale zycie... No i jak tak pomyslec to rzeczywiscie. Wychodza sobie kiedy chca, wracaja kiedy chca, nie szlajaja sie daleko bo sa wysterylizowane, maltretuje je co jakis czas kropelkami na kark i sprawdzaniem uszu i uzebienia, potem obrazone sa wielce przez cale pol godziny. Weterynarz kontrolnie plus szczepienia raz do roku. Spia ze mna na lozku, towarzysza mi we wszystkich pracach ogrodowych, pilnuja obejscia przed innymi kotami. Maja opieke, maja swoj dom. Niestety niektorzy uwazaja ze zwierzeciu do szczescia wystarczy odrobina pozywienia.
OdpowiedzUsuńBIedna ta wylowiona koteczka, widac jak sie boi. Moze sie oswoi jakos...
Twoje koty wygrały los na loterii życia! Mają raj.
UsuńNie tylko moje Gosiu :-) Przecież i Twoje, i wszystkich naszych blogowych koleżanek i wielu wielu innych ludzi też. Wychodzące, niewychodzące, nieważne, ważne że mają swoje domki a w nich dbających opiekunów. Życie kota na farmie też może być wspaniałe, pomimo że w łóżku nie śpi i do domu nie wchodzi.
UsuńOczywiście! Życie kota na farmie może być i pewnie jest o wiele pełniejsze niż naszych miastowych kotów.
UsuńDobrze, że zadziałałaś :)...Trzymam kciuki za nią. Oby to był tylko świerzb i zarobaczenie...
OdpowiedzUsuńNa to wygląda, właśnie wróciłyśmy od mojej wetki, która potwierdziła diagnozę i zaordynowała leczenie. Ponieważ to zaniedbane rany po tym świerzbie to niestety dłużej będzie odrastała sierść, ale poza tym powinno być z jej zdrowiem dobrze.
UsuńMłodziutka jest :), będzie dobrze :)
UsuńTrochę karmy i otwarte okienko piwniczne....
OdpowiedzUsuńU mnie na niewielkim osiedlu są dwa bezdomne koty, karmi je moja teściowa ze swojej emerytury.
Kochani jej sąsiedzi zrobili w ubiegłym roku taki raban, że zakociła blok, że otwarte w zimie jest okienko
piwniczne i w mieszkaniach mają zimno. I co? ręce załamać, ale teściowa ma te wszystkie gadki
w dolnej części pleców. Przykro tego słuchać od ludzi z którymi mieszka się od prawie 60-ciu lat.
Pozdrawiam Ania
Brawo dla teściowej!
Usuńjak większość uważam, że to pseudowolność, raczej walka o przetrwanie! cudna jest, wierzę, że uda Ci się jej pomóc, po to trafiła na/do Ciebie
OdpowiedzUsuńMorelka i będzie dobrze :)
UsuńGosiu, takie "męczenie" to jej szansa na życie. Nie na lepsze życie, tylko w ogóle na życie. Boże, jak dobrze, że ją udało się złapać. Biedulka, żywcem by ją zeżarły te robale. Mam słabość szczególną do szylkretek. Ta biedulka ma piękne umaszczenie, i jak się odpasie, będzie pięknym kotem. A Ty cuda działasz, zobaczysz, że będzie miaziakiem nad miziaki !
OdpowiedzUsuńewa .
Ale teraz tak strasznie mi jej żal... Musi być w klatce, musi przejść swoje...
UsuńBardzo współczuję ogromnego problemu co robić. Ale koteczka wygrała los na loterii. Jest już odrobaczona i wysterylizowana. Obawiam się, że inne wyjście nie znajdzie się i trafi do Zuli, Psotki i Korduli.
OdpowiedzUsuńA Gosianka jest Aniołem !!!
Zuza, nie lubię tego aniołowania. Serio :) Cała masa ludzi robi 100 razy więcej niż ja.
UsuńRobią, ale od Ciebie emanuje takie dobro, taka pozytywna energia, że my ludzie i koty
OdpowiedzUsuńlgniemy do Ciebie - chyba widać po ilości wpisów.
Ania od Bezy
Liczy się statystycznie do możliwości. Stara, biedna kobieta stawiająca miseczkę z jedzeniem biednemu kotkowi w mieście, jest bardziej ludzka, niż ci co myślą o niej że to wariatka.
UsuńA co u Kordelki słychać? Trochę mniej dzika?
OdpowiedzUsuńPomalutku to idzie... Niby mniej, ale nie mogę do niej podejść. Jak tylko znajdę czas napisze o niej.
UsuńAleż piękne morelowe oczy ma Kicia! Morelka?;) pozdrowienia dla wszystkich mieszkańcow ZMD:) JustynaK
OdpowiedzUsuńMorelka! Urocze i pasuje do niej, a także mojej koncepcji, że imię powinno trochę wpływać na charakter. Przecież Morelka nie może być dzika i zła. :))
UsuńTak jest!- Morelki nie są złe (choć dzikie czasem bywają;). Gosiu, może podać jej zylkene przez kilka dni i choc trochę to pomoże przetrwać jej stres związany z nowym miejscem,zamknięciem? To tylko taka niezobowiązująca podpowiedź:) pozdrawiam wraz z Glorką na kolanach i Borgo na głowie (mojej;)
UsuńO przepraszam, nie podpisałam się -z Glorką i z Borgo siedzę i piszę ja -JustynaK:)
UsuńZylkane. Zapisałam. :)
UsuńOd dziś już podaję Morelce, Zuli i Korduli. :)
UsuńJesteś niesamowita !:) ...Bardzo teraz więc Wam życzę żeby Wystraszona Trojka byla juz choć troszkę spokojniejsza;) dobrej nocy! JustynaK
UsuńKurczę, Gosiu, mam nadzieję, że się uda, że ktoś dojrzy w niej... potencjał. Ja nie zastanawiałabym się ani chwili, ale przy moich nerwusach to już nie mogę szarżować. Trzymam kciuki, i cały dzień o niej myślę. Gdyby to od tego zależało!
OdpowiedzUsuńJolu, jest już plan. Miałam właśnie pisać ci maila, ale mogę i tu. :) Jesteśmy po wizycie u drugiej wetki, tym razem pani Edyty do której jeżdżę z trudniejszymi przypadkami. Nie będzie tak źle. Wprawdzie te ślady po świerzbie świadczą o długim procesie chorobowym (czyli, że długo ją już ten świerzb żre) to powinno się udać to zahamować, a potem będzie sobie sierść odrastać spokojnie. Kota dostała zastrzyk i witaminki na wzmocnienie. Niestety widzę po niej, że jest megadzika i oswajanie jej potrwa miesiące. (Biedna o mało nie rozniosła kontenera w gabinecie u weta tak się rzucała.)
UsuńPo wyleczeniu trafi więc w miejsce gdzie będzie mogła żyć po opieką ale na wolności. karmiona i doglądana. Mam nadzieję, że mój plan wypali, rozglądam się za takim miejscem i mam coś w głowie...
Chociaż jak myślę, to taki dom jak Twój, dom z ogrodem, w spokojnym miejscu, gdzie mogłaby sobie mieszkać na dworze i przychodzić na jedzonko... To marzenie.
A może jeszcze ktoś taki się tu znajdzie, kto pozwoliły jej żyć koło siebie?
Ja niestety nie mam takich możliwości.
UsuńWprawdzie dokarmiam koty ale nie wiem czy są bezdomne czy sąsiedzkie.
Wychodzę z założenia że jak głodne to trzeba dać jeść.
Mam budkę w której mogą spać.Raczej rzadko z niej korzystają bo przy czterech psach to nie jest komfortowa sytuacja.
Boszszsz, gdyby nie psy, które ganiają po ogrodzie obce koty:(
UsuńPsy są przyjazne,przyzwyczajone do kotów,ale te koty o tym nie wiedzą.
UsuńDziś dla odmiany poczta niedomaga. :]
UsuńPły na noc, bo wstać muszę wcześnie, coby młodego do lekarzów na kontrolę skoliozerską powieźć.
Buzk! :)
Rucianko, może i nie wiedzą i wieją na drzewa, a Wałek za nimi, po pniu...
Usuńto tak jak z moją siódemką. kot urodzony w psiej budzie, nie wiedzący co to mieszkanie, teraz za nic w świecie nie chce wyjść na podwórko. a jak już wyjdzie, to bardzo pilnuje, żeby broń panie nie zostać samej na dworze.
OdpowiedzUsuńtaka się z niej zrobiła salonowa dama....
zagłosowałam
Moje znalezione w ogrodzie persy,strasznie krzyczały jak wynosiłam je w kontenerku do weta.O spacerze w szelkach nie było mowy.
UsuńNie chciały przekroczyć progu,tak się nacieszyły wolnością.
Mojej mamy kotka nawet na balkon nie chce wyjść.
UsuńEwo z M. jak miewa się Siódemeczka kochana?
UsuńMorelka- zagłosowałam
OdpowiedzUsuńPaloma byłaby już chyba na wieki dzikuską ;)
Ja też na Morelkę,bo bardzo lubię.
UsuńDzikie są też fajne tylko trochę mniejsze.
Morelka:) taką kotkę zawsze chciałam mieć.Jest przepiękna:) Beata
OdpowiedzUsuńZagłosowałam na Morelkę ,kociego szczęścia kici życzę :)))
OdpowiedzUsuńJa też zagłosowałam na Morelkę.
OdpowiedzUsuńA ja znów byłam parę dni bez neta... a tu Stefania u Ciebie królowała!
OdpowiedzUsuńGosiu z tych dwóch imion - Morelka! Jest łagodne i powinno ją uspokoić :).
"Moja" Kotka-matka (nazwałam ją Pyza) też była dzika i przerażona, nawet wetka doradzała, żeby ją wypuścić z powrotem... od 3 dni biega po domu, z rezydentami ma już "poprawne" stosunki, co prawda człowieka w pozycji wyprostowanej się dalej boi ale jak siedzę to przychodzi i domaga się głaskania po łebku - ale tylko na odległość wyciągniętej ręki, bliżej nie. Widzę, że robi się z niej kot nakolankowy - i z całego serca bym chciała, żeby i ta kicia się przekonała do człowieka....
A tak przy okazji - poszukuję jakichś porad dotyczących nadpobudliwych seksualnie kocurków... może ktoś z Was spotkał się z takim przypadkiem (albo jakimś artykułem na ten temat). Mam wykastrowanego kota, który ciągle i w dużych ilościach znaczy wszystko dookoła, jest pierwszy do bijatyk z obcymi kotami i jak tylko ma w pobliżu podbrzusza jakieś inne futro (a nawet i bez tego) wykonuje ruchy frykcyjne (nawet przez sen).
Przepraszam Gosiu za tę "prywatę" ale już nie wiem co mam robić...
Oleno, może kocurek nie do końca wykastrowany? To się zdarza. Co mówi wet?
UsuńI kiedy wykastrowany? Może jeszcze testosteron w nim drzemie i trzeba mu czasu?
UsuńTeraz ja mam kłopoty z netem.
UsuńOleno cieszę się z Pyzy :))) Zdjęcia porób i przyslij mi. :)
A kocurek faktycznie może nie do końca wykastrowany. Może mu jąderko nie zeszło do moszny i jest gdzieś w brzuchu? Znam raki przypadek u kotki. Został kawałek jajnika i kota ma normalną, uciążliwą ruję! Wściec się mozna...
UsuńTeż o tym myślałam, robiłam mu nawet ostatnio USG żeby to sprawdzić - i nic :(
UsuńBył kastrowany 5 lat temu jako ok. 2,5 letni kocur... i pewnie w tym tkwi problem, że za późno i siedzi mu to już "w mózgu". Dostawał nawet psychotropy żeby go wyciszyć ale to był jakiś koszmar! Zamiast super wesołego i gadającego kota miałam otępiałą kulkę futra siedzącą cały czas w jednym miejscu... to już wolę mieć tą lamperię z kociego moczu :((
Tylko cały czas próbuję znaleźć przyczynę tego zachowania...
Nie chce mi się wierzyć, że przez 5 lat mu to siedzi. USG może nie pokazać. Może ma jakieś hormonalne zaburzenia? Jeżu, współczuję biedakowi i Tobie.
UsuńMoże jakiś weterynarz by się wypowiedział?? Jest tu kto? :))
UsuńGosiu, chwilowo weterynarz w biegu :) postaram się więcej wieczorem napisać. Choc tak na szybko to wydaje mi się ze kastracja byla za pozno w tym wypadku i zostaly mocno utrwalone zachowania sprzed kastracji.JustynaK
UsuńRobiłam USG mojemu psu. W dwóch przychodniach,dzień po dniu.Każdy opis był inny.
UsuńWszystko zależy od doświadczenia i umiejętności weta.
Musiałam pójść do czynnej w święta,bo zwierzaki najchętniej chorują w wolne dni.
Jeżeli masz możliwość,to zrób gdzie indziej.
W Wawie to wiem kogo polecić.
Dziękuję Wam bardzo! Za wszystkie rady i sugestie jestem (i będę) bardzo wdzięczna - nie chciałabym jednak zaśmiecać Gosi bloga, jeśli ktoś z Was ma dla mnie jakieś wskazówki mój mail: o.zgola@gmail.com
UsuńMraś przyplątał (a raczej przyczołgał) się do nas już jako dorosły ok. 2,5 letni kot. Nie wiem co z nim działo się wcześniej ale na pewno spotkało go coś złego - ma przerwany rdzeń w okolicy lędźwiowej (wyrwany ogon), dziwnie spłaszczone tylne śródstopie (jakby mu ktoś je przejechał?) i nieruchomy jeden płat płuc (jakby odbity?) - mimo tego jest najbardziej wesołym i przekochanym gadatliwym kotem, który wręcz ubóstwia człowieków :) Gosiu, to jest męskie odbicie Stefki - dlatego jest ona tak bliska mojemu sercu :). Kochamy go bardzo ale czasem jego znaczenie terenu jest po prostu irytujące a ja tracę cierpliwość... nie jest fajnie mieć oznaczone świeżo umyte garnki czy chlebak... :(
A, Rucianko - ja mieszkam pod Warszawą... :)
UsuńGosiu , Olenko - mail wysłany:) pozdrowieniaJustynaK
UsuńTeż wysłałam,może się coś przyda.
UsuńJak dobrze, że Was mam, dziewczyny.
UsuńI ja dziękuję i Wam i Gosi ♥
UsuńPaloma.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że uda się ją wyprowadzić z tego nędznego stanu.
I że znajdzie dobry kochający dom.
Okazuje się że większość za Morelką i ja też. :)
OdpowiedzUsuńMorelka, nie inaczej !
OdpowiedzUsuńMorelka :))))))
OdpowiedzUsuńCiągla się mylę i zamiast Morelka, myślę Karmelka. Ta jej mina niesamowita. Straszna bieduleńka.
OdpowiedzUsuńKarmelka też pasuje - z powodu futerka :)
UsuńKobra - Morella i basta ;))
OdpowiedzUsuńMyślę że Ona się oswoi na domowego przytulasa. Widzę po naszym Momo jak szybko z super dzikusa się oswoił. Owszem ma jeszcze odbicia że przed nami ucieka i czasem syknie ale jest niegroźny i bardzo lubi mizianki jak już się przełamie. Dobrze czuje się w domu.
UsuńSzybko, to znaczy ile miesięcy to trwało?
UsuńPaloma jakos tak bardziej mi współgra z jej charakterkiem :)
OdpowiedzUsuńCo do posta, to sama mam kota, który poprosił o pomoc. Mial guza na dziasle, który uniemożliwiał mu jedzenie. Spędził 2 miesiące w klatce weterynaryjnej, bo nikt nie chciał adoptowac kota z FIV. Mieszkam w Bułgarii iz tego co zauważyła to ludzie preferują tu rasowe zwierzęta.
Kot znał dotyk ludzki, bo po tygodniu pozwalał na lekkie głaski. Ale w sercu czuje smutek, że odebrano mu wolność. Wiem, że nie przeżyłby na wolności. Wyrwano mu ząbki, bo dziąsła już były bardzo mocno zainfekowane. Wiem, że nie ma szans na przeżycie na wolności. Ale jak widzę jak się stresuje u weterynarza, czy jak tęsknie wygląda za okno to serce mi się kraje. Jest z nami już rok. To najukochańsza i przylepna istotka jaką znam. I marzy mi się kiedyś posiadanie domu z ogrodem. Bo ogród jak u Ciebie to namiastka wolności. I możliwość pomocy większej ilości zwierząt. Pozdrawiam wszystkich pomagającym zwierzętom w potrzebie. Asia
Witaj, Asiu, za moimi drzwiami. :))
UsuńGosiu, imię już chyba wybrane, ale przypomnij sobie że nie ma co obawiać się, że imię jakoś określi charakter na przyszłość. Przypomnij sobie Sykota i Prychota. Pokazywałaś zdjęcie po jakimś czasie w nowym domku i wyglądał/a (już nie pamiętam która/który z nich) na wielkiego pieszczoszka :)
OdpowiedzUsuńElla-5
Prawda! :)
Usuńa może Bieda - kocia bieda................ po prostu....
OdpowiedzUsuń