czwartek, 5 czerwca 2014

Pisane o 4:30

No i obudziłam się dziś o 4:30 i ani rusz spać dalej, choć wcale nie czuję się wyspana, wręcz przeciwnie, od rana boli mnie głowa i jestem jakaś taka cała obolała. Niech to! 
Chcę jeszcze przygotować kilka postów o moim pobycie w Japonii, mam wiele ciekawych rzeczy do opowiedzenia, wiele fajnych zdjęć do pokazania, podzielenia się moimi zaskoczeniami. To jednak musi poczekać, aż się odnajdę w swoim wrocławskim rytmie. 
Zamierzam też rozprawić się z JolkąM* za jej rządy żelaznej ręki na blogu (niemal codziennie posty!), no i z MCO za wiele wymyślnych PPsŻ. Wszystko się wyjaśni niebawem. :) 

Ponieważ wstawanie o 4:30 ma tę zaletę, że rano przed pracą ma się mnóstwo czasu, napiszę krótko o swoich pierwszych refleksjach po powrocie. Miesiąc przebywałam wśród Japończyków. Gdybym miała wybrać jedno określenie, które ich charakteryzuje, byłoby to słowo TAKTOWNI. Uderzające jest, jak bardzo szanują oni drugiego człowieka, jego przestrzeń i jego potrzeby. Są przy tym na niego uważni, zawsze gotowi pomóc, życzliwi i absolutnie wyrozumiali. Nie będę ukrywać, że jestem zachwycona tamtym społeczeństwem. To, co dzieje się w przestrzeniach publicznych, jak bardzo Japończycy potrafią współpracować i organizować w niej życie, jest tematem na osobną notkę. To imponujące! 
Wróciłam więc z takiego kraju, gdzie myśli się o tym, aby drugiemu człowiekowi nie przeszkadzać i... wylosowałam miejsce w samolocie koło pewnej Niemki. Najpierw ucieszyłam się, bo krzesło pomiędzy nami pozostało puste (ja siedziałam przy oknie, ona na krześle przy przejściu, w rzędzie były trzy krzesła), a kobieta wyglądała na spokojną. Pomyślałam, że lot minie mi komfortowo. Niestety myliłam się. Pani pokazała mi, na czym polega "kultura" zachodnia. Zachowywała się, jakby była sama! Ciągłe wyciągania czegoś z walizki, szeleszczenie torbami, wchodzenie na krzesło (w butach!), żeby tę walizkę ściągać ze schowka, trzaskanie pokrywą schowka, bezustanne czegoś przeżuwanie, śmiecenie wokół siebie, trzymanie nóg w taki sposób, że nie mogłam bez szturchania jej wyjść do toa i inne takie smaczki, łącznie z byciem niegrzeczną dla załogi (niegrzecznością nazywam nieumiejętność powiedzenia dziękuję personelowi) - to towarzyszyło mi przez 11 godzin lotu. Postawa "mnie się należy, ja tu jestem ważna, inni się nie liczą". Taka europejska postawa, którą widuję teraz niezwykle wyraźnie i bardzo często. To odpychające. W każdym razie ta głupia baba sprawiła, że zamiast oddać się jakimś przyjemnym czy refleksyjnym myślom, poświęciłam pół podróży na odmienianiu w głowie słów "wstrętne babsko".  

Na lotnisku we Frankfurcie było jeszcze gorzej. Wiele osób, w tym ja, musiało dostać się na halę odlotów, bo Frankfurt był dla nich tylko stacją przesiadkową. Musieliśmy przejść długie kilometry hal, przemierzyć niekończące się korytarze, skorzystać z podwożącej kolejki, jechać schodami w dół i w górę, a wszystko to sami. Gdzie są te miłe, ładnie ubrane panie, które wskazują podróżnym kierunek? Które dbają, aby nikt nie czuł się niepewny i zagubiony? Które czekają tylko, aby pomóc? Nic. Kilometry pustych korytarzy, bez żadnej obsługi. W końcu dotarliśmy do kontroli celnej, a tam było jeszcze gorzej. Widziałam, że wielu Japończyków jest zagubionych i niepewnych. Dokumenty sprawdzało kilku celników. Jeden z nich przywoływał kolejną osobą władczym, chamskim ruchem ręki, po czym sprawdzony paszport kładł z głośnym hukiem na ladę i bez żadnego podziękowania czy nawet zaszczycenia delikwenta spojrzeniem, wołał następnego. Było w tym takie nadużywanie władzy, taka agresja, pokazanie, kto tu rządzi, że patrzyłam jak... urzeczona. Nie do wiary! Jeden z Japończyków po zabraniu tego paszportu z lady (nie wiedział, czy już można, czy to koniec, bo przecież nikt go nie zaszczycił spojrzeniem czy słowem dziękuję) zawahał się, nie wiedział, gdzie ma dalej iść. "Na pomoc" przyszedł mu inny celnik. Tędy, tędy - zamachał ręką, kręcąc przy tym głową z niedowierzaniem jak na idiotę -  ach, jakie te Japońce niekumate, nie do wiary! Obrzydliwa scena, która bardzo mnie uderzyła na zasadzie kontrastu. 
Wobec nas, mnie i MCO, wszyscy przez cały miesiąc byli pomocni, profesjonalni, mili i wyrozumiali! Nawet, kiedy siedziałam w teatrze w sportowych spodniach i polarze koło pań w pięknych kimonach, nikt nie dał mi odczuć, jak wielkim to było pewnie nietaktem (to był błąd, że nie zabrałam ze sobą porządnych ciuchów, tylko sportowe).
W samolocie do Wrocławia kolejne kwiatki. Ludzie rozmawiają ze sobą, nie bacząc na innych! Jedna paniusia przepytywała swojego towarzysza podróży z angielskiego. Pół samolotu to słyszało!  Druga połowa była zmuszona uczestniczyć w rozmowie dwóch biznesmenów, którzy w charakterystyczny sposób, z wielką pewnością siebie licytowali się w swojej "wielkości". Dwa byczki na arenie. Żenada i wstyd. Byłam wykończona, chciałabym odpocząć w spokoju, ale o zdrzemnięciu się nie było mowy. 
Jasne, że do takich scen za chwilę przywyknę, zaraz ktoś na mnie krzywo spojrzy, oceni mnie wzrokiem, ktoś będzie się przepychał, ktoś mnie zlekceważy, ktoś będzie patrzył wilkiem i spotka mnie wiele innych uroczych akcentów. Jasne, że za chwilę sama wejdę w te klimaty, ale te pierwsze wrażenia walnęły mnie obuchem w łeb. 


Natomiast bliscy, zwierzaczki, dom, okolica, placyk, moje koleżanki w pracy nie rozczarowały mnie ani trochę. I tego będę się trzymać. :)
Wrocławski i mama aktualnie śmigającego shinkansenem podróżnika rowerowego odebrali mnie z lotniska, i dostałam kwiaty! Zdecydowanie warto jest wyjechać, aby móc wrócić. 





Oesu! Wróciła i znów będzie latać z aparatem! Co za nuda!
No co się tak patrzysz? Głodna jestem, przecież schudłam trochę, utuczysz mnie znowu?? Plisss!!



Ty, Łysa, weź ta ręka! Myślisz, że jak wróciłaś, to będę ci pozował do zdjęć??!
Niedoczekanie twoje! Podaj posiłek, tylko biegusiem. Nno! 

Jak ja kocham tę kocią radość! :))))

PODPIS

*Jolu, wiesz, że Cię kocham! (Ale i tak się bój, he, he).


107 komentarzy:

  1. Ano, witaj Europo, z wszystkimi twoimi niedociagnieciami, ale jedna zaleta: mozna wszystko normalnie przeczytac, nawet w jezyku nieznanym ;)
    Musisz, Gosiu, juz tak z biegu isc do pracy? nie zostawilas sobie kilku dni na pokonanie niedogodnosci zmiany czasu? Biedulka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, i tak nie było mnie cały miesiąc! Moja szefowa to święta kobieta! :)) Teraz muszę wszystko nadgonić i nie marudzić. :) Buziaki dla całej Twojej paki!

      Usuń
  2. Gosiu, fajnie, że już jesteś! Ja nie miałam czasu zagłębić się Twoją japońską podróż, ale w jakiś wolniejszy dzień zasiądę z kawą i przeczytam całą relację! :))
    Smutno mi się zrobiło czytając ten wpis. Chociaż oddaje on w pełni zachodnią rzeczywistość. Ja jestem taka, że zwracam uwagę ludziom kiedy rozmawiają np. w autobusie za głośno przez telefon. Uważam, że w dzisiejszych czasach powinno uczyć się w szkole nowych zasad savoir-vivre przystosowanych do współczesnego świata. Cóż to chyba marzenie ściętej głowy... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, będzie mnie i Joli bardzo miło jeśli poczytasz. Może i Ciebie wciągnie ten temat, jak kilka innych osób. Poza tym, wiesz, rozumiesz, niedługo klasówka, więc... :)))
      Matro japońskie jest obwieszone zasadami savoir vivru. To najwyraźniej działa, bo praktycznie nie widzieliśmy nikogo, kto się nie stosuje. To naprawdę niezwykłe doświadczanie.

      Usuń
    2. ...też zwracam uwagę, ale zazwyczaj spotykam się z kpiną i dogadywaniem. Widać dla reszty podróżujących nie ma problemu i udają, że nie widzą i nie słyszą...

      Usuń
    3. Pewnie się boją. Ja sama miałabym obawy, że zostanę zbluzgana, a nawet pobita. Mało to takich przypadków??

      Usuń
  3. Smutne te refleksje, naprawdę. Ale to widać i słychać na każdym kroku, niestety. I nie ma opcji i widoków na zmiany.

    A kociambry są dobre. Przywitać się nie chciały, ale do łóżeczka wejść to i owszem, dupcie powtryniały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo u nas wpiera się ludziom: myśl o sobie, a tak myśli się o innych i działa na rzecz wszystkich. Jestem pod wrażeniem.
      Dupcie mają przesłodkie, cio? :)

      Usuń
    2. Słodkie :)))

      U nas to jakaś schiza panuje. Z jednej strony myśl o sobie, ale z drugiej masz się poswięcić rodzinie, korporacji, kolektywowi itp. I potem jest, jak jest. Właśnie słucham bezwiednie zwierzeń jakiejś pańci, która nadaje przez telefon, że pół osiedla ją słyszy :(

      Usuń
    3. A tam, w Japonii (już to pisałam, ale będę to powtarzać) nie słyszałam w metrze, czy pociągach ANI JEDNEGO dzwonka telefonu, ani jednego dźwięku przychodzącego SMSa, ani jednej rozmowy telefonicznej. A muszę dodać, że spędziliśmy w takich środkach lokomocji z 1/3 czasu z miesiąca pobytu.
      Niezwykłe.

      Usuń
    4. To naprawdę niezwykłe, kurczę, aż nie do uwierzenia. U nas nierealne, niestety.

      Usuń
  4. O, tak! To niezwracanie uwagi na innych jest u nas nagminne; generalnie panuje postawa "co to nie ja". Kiedy rozmawiam z młodymi ludźmi (a i z tymi z mojego pokolenia) stwierdzam, że coś takiego jak TAKTOWNOŚĆ dla nich nie istnieje. A jeśli nawet istnieje, to ma bardzo niewielką wartość. Ważne jest natomiast pokazanie, "kto tu rządzi". Oczywiście nie wszyscy są tacy. Ale egocentryczne postawy królują. Rzeczywiście, jak napisała Maskotka, smutne to jest.
    Śliczne kociambry :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo sedno. To widać, Ninko, nawet na lotnisku Haneda, w Tokio. Widać tych nadętych białasów, którzy całą swoją postawą mówią JA, JA I tylko JA, co to JA nie jestem! Oczywiście nie można generalizować, bo tak zachowują się przeważnie biznesmeni w delegacjach, ale to ich zachowanie kuje w oczy wśród normalnych, kulturalnych ludzi.
      A te scenki które widziałam wyżej są czymś, co może wcale nie zwróciłoby mojej uwagi gdybym nie miała porównania.
      Kociambry są naj naj!

      Usuń
  5. jeju jakie to przykre :(((( i okropne zarazem..
    dobrze, że chociaż otoczenie masz w porządku... jakoś powoli się przestawisz na nowe realia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było dla mnie rzeczywiście przykre, no i na przykładzie "wstrętnego babska" sama widziałam po sobie, że to działa jak fala. Na koniec nie miałam potrzeby powiedzenia jej do widzenia, dziękuję i takiego normalnego zachowania, tylko najchętniej bym jej podłożyła nogę, żeby grzmotnęła o glebę! :))

      Usuń
    2. a jak się w tym żyje na codzień to wydaje się takie normalne! Popatrz jak można taplać się w bagnie i dopóki nie poczujesz zapachu kwiatów nie wiesz w jakim smrodzie żyjesz...
      może za mocne to porównanie, ale naprawę mocno wstrząsnęła mną Twoja opowieść :( Uświadomiła mi że to naprawdę gorzka prawda... tak żyjemy... :/

      Usuń
    3. Nie dziwię się Japończykom, że najchętniej podróżują w grupie rodaków. Zawsze ma się przy sobie kogoś życzliwego :))
      Oczywiście nie ma co wkładać wszystkich do jednego worka. Są różni ludzie i tu i tam, tylko, że na pierwszy rzut oka wygląda to niekorzystne dla nas.

      Usuń
  6. Droga Gosianko!
    Parę lat temu wyjechałam z synem na wakacje. Mąż został z kotami.Wczasy miały się ku końcowi.W piątek mąż zwolnił się z pracy, nakarmił koty, zostawiła duuużo wody,jedzenia i żwirku.... Dotarł do nas późnym wieczorem, przenocował i przed południem wyruszyliśmy do domu.W domu przywitały nas kociamberki, ale tylko mnie i syna. Cieszyły się, skakały po rozpakowanych walizkach, ganiały się.... Natomiast przestały zauważać mojego męża. Przez kilka dni mijały go jakby nie istniał, nie reagowały, na zaczepki... PORZUCIŁ JE I MUSIAŁ PONIEŚĆ KARĘ!!! Mieliśmy niezły ubaw.
    Pozdrawiam
    Agnieszka z Żyrardowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja mam ubaw z moimi, ale przecież widzę, że po kociemu szaleją ze szczęścia! :)) Trzeba znać koty, aby to widzieć, ale oznaki są przecież wyraźne. :)

      Usuń
  7. Ech, smutne, że europejczycy tacy samolubni i głośni, a ta sytuacja na lotnisku we Frankfurcie okropna, minimum uprzejmości i choćby służbowego zainteresowania klientem by się przydało.

    Kotki szczęśliwe, od razu to widać!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo szczęśliwe. Cały czas domagają się jedzenia z tego szczęścia!

      Usuń
  8. Już dawno zauważyłam, że u nas podstawowych kulturalnych zachowań w ogóle się nie wpaja. A trzeba od dziecka.
    Szkoda, że masz problemy z przestawieniem czasowym, bo to męczące.
    Jola sprawowała się na medal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież wiem, tylko się droczę! Ciii, bo się dowie....

      :)))

      Usuń
  9. Cześć Gosiu :-) Witamy we Wrocławiu!
    Czytając Twoje spostrzeżenia o takcie, mam w głowie frazę: Moja wolność (granica) kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby. Kultura zachodu nie promuje tej postawy, niestety.
    P.S.
    Dzięki Tobie i JoliM towarzyszyłam Wam w podróży. Dziękuję :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Nie bardzo rozumiałam o co chodzi z tą granicą, z tym szanowaniem przestrzeni innych, ale teraz czuję to wyraźnie i jest to taka rzecz, którą chętnie bym przeniosła z tamtej kultury do naszej. Myślę, że gdybym miała wybierać tylko jedną, to było to własnie to. Nawet kuchnię japońską bym odpuściła!

      Super, że czytałaś. Klasówkę napiszesz na szóstkę z plusem! :))

      PS. Wiem, wiem, że to dzięki Joli - to były blogowe piękne dni, dzięki niej!
      (tylko ciii, bo się dowie!)

      Usuń
  10. Gosiu kochana, jeszcze raz: cześć i czołem!
    Jadąc (lecąc) z taką babą dostałabym chyba koorwicy. :/ Nie cierpię takich chamskich zachowań. Nie cierpię egoistów i z czasem jestem coraz bardziej wyczulona na tak paskudne zachowania. Dlaczego ludzie wobec siebie są tacy niedobrzy? Czy nie czują, że żółć ich zalewa i narasta w nich frustracja? Przecież to okropne uczucie. Ech.

    Dobrze, że rodzina tak cudnie Cię przywitała. :))))
    A któreś kocie futro chociaż pomruczało na przywitanie? ;)
    Gosiu, życzę Ci byś szybko wróciła do dobrego samopoczucia i dobrego snu! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oprócz tej frustracja narasta chęć odwetu i to jest dość paskudnie samonakręcająca (pisze się razem czy osobno?) się spirala.
      Dziś się też pomęczę do samej nocy i może w końcu ją prześpię...
      Buziaki, Alu!

      Usuń
  11. Witaj kochana! Miłó,że wróciłaś cała i zdrowa.
    A teraz do tekstu...
    Hm...
    Jak widać podróże kształcą.Dałaś mi wiele do myslenia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja widzę, że koty się bardzo cieszą z Twojego powrotu, cała ziewająca buzia Hokusa wyraża luz i radość, Książę i Królewna też mają na pyszczkach wypisane: Łysa, jak my Cię kochamy! Jaka Ty dobra jesteś (dajesz jeść) i mądra (widzisz to, czego nawet kociarze nie są w stanie dostrzec).
    W sprawie wstrętnego babska - sąsiadki 11-godzinnej podróży - serdecznie współczuję i gratuluję, że wytrwałaś bez zwrócenia jej uwagi, co tylko świadczy o Twojej klasie. Współczuję też Japończykom wśród grzecznych inaczej europejczyków, ale mam nadzieję, że i ktoś miły stanie im na drodze.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    PS. Jolu, jak się pisze skrót pees od post scriptum, PS. Ps., czy może ps? A może kropki między literki trzeba wstawić? Wiem, że nie trzeba szukać wybiegów, żebyś się odezwała, ale korzystam z okazji za tzw. jednym zamachem, bez wchodzenia do pokoju Talibii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hersylio, nie wiesz chyba, jaką puszkę z Pandorą otworzyłaś! ;) Sprawa jest tak skomplikowana, że jednak nadaje się tylko do pokoju Talibii. Tam wpiszę odpowiedź szczegółową z odsyłaczami do źródeł, które wcale nie są takie zgodne. Ja dotąd stosowałam się do zasady PS - bez kropek, ale z kropką na końcu, która występuje wówczas jako rodzaj oddzielacza zasadniczej treści dopisku od skrótu. Ale kiedy dziś dla pewności zaczęłam się wgryzać mocniej w problem, trochę zwątpiłam. Uwielbiam język polski - jest tak pełen niespodzianek! :)

      Usuń
    2. Aha, i przed wyrażeniem za jednym zamachem nie potrzeba asekuracyjnego tzw. Za jednym zamachem to związek frazeologiczny, a to upoważnia nas do jego stosowania bez ozdobników typu tzw. lub cudzysłów (bo i tak się nam czasem zdarza). A więc pozwalam sobie na tę podpowiedź - za jednym zamachem. ;)

      Zauważyłam też, że wiele osób nieco obawia się wyrażenia w międzyczasie, najprawdopodobniej nie będąc pewnymi jego poprawności. Wówczas także asekurują się dodaniem skrótu tzw. A tymczasem wyrażenie w międzyczasie jest jak najbardziej poprawne. Nie bójmy się więc międzyczasu! :)

      Usuń
    3. Ale się rozpisałam, fiu, fiu! :)

      Usuń
    4. Hersylio, na pewno Japończycy mogą trafić też ma miłych ludzi tutaj, tak jak i my możemy trafić na niemiłych tam. Tylko, że to drugie nam się nie zdarzyło przez cały miesiąc...

      Jolu, co za wspaniałe wypracowanie! :)))

      Usuń
    5. Jolu, dziękuję i polecam się na przyszłość - chciałabym robić mniej błędów i w mowie i w piśmie.
      Gosianko, wyrażam tylko nadzieję, że jakaś grzeczność, choćby najmarniejsza, znajdzie się i u nas (jak taki Japończyk spotka na swojej drodze Ciebie, to na pewno świat europejski mu nieco pojaśnieje) ale generalnie wiem, że nie jest dobrze, oj wiem...

      Usuń
  13. Witaj. dobrze, ze już w domu ze swoimi pupilami, teraz posypią się ciekawe posty, bo podróże pozwalają nam nie tylko zobaczyć piękne miejsca, ale i kształcą.
    Kiedyś w Frankfurcie o mało nie spóźniłam się na samolot do Porto, tak długo musiałam iść , jechać , a jeszcze zgubili mój bagaż. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alino, właściwie to ciekawe posty były na bieżąco. Teraz może jeszcze poruszę kilka tematów, ale już niewiele.

      Uff, dobrze, ze mój bagaż dotarł z Tokio prosto do Wrocławia. :)

      Usuń
  14. Gosiu jak dobrze ze już jesteś. Też zwracam uwagę na chamstwo ale niestety nie zawsze oj nie zawsze, Najlepszym przykładem baba w samolocie, co zatarasowała przejście dyrygując mężem a ja jak kto głupi stałam bo się przecisnąć obok babska nie mogłam, dopiero następna osoba wrzasnęła na babsko. Na działce lecą koronki i radio które ma ryja na cały regulator, aż wreszcie poleciał maż i zażądał ściszenia, "przeszkadza to panu" oburzone "a tak przeszkadza" Są różne kwiatki u nas różne są, do najbardziej uciążliwych chwastów należy, nie liczenie się z innymi. Jak zauważyłaś tu króluje JA.
    A najbardziej najpiękniej potrafi się cieszyć pieski, kotki inaczej swoją radość i uczucie wyrażają, inaczej np spaniem razem w łóżeczku, przytuleniem noska do policzka i bycie ciągle jakoś tak na widoku. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... Są babska na świecie. Osobny gatunek "wstrętne babsko". :) Ty na taka trafiłaś i ja. :)

      Usuń
  15. Ja już Cię wczoraj przywitałam to dzisiaj nie będę :-)
    Ale co do Europejczyków... Hmm... Mieszkam w Wielkiej Brytanii, a to nie do końca Europa, prawda? Zaledwie parę dni temu kolega z pracy skarżył się. Na zachowanie Europejczyków (!), konkretnie chodziło tu o Niemców. No bo jemu, Brytyjczykowi z rodowodem nie mogło pomieścić się w głowie jak można nie powiedzieć "przepraszam" jak się kogoś potrąci niechcący na ulicy. A już szczególnie jak się po chodniku przemieszcza z gracją czołgu nie zważając na innych użytkowników tegoż chodnika. I powiem jeszcze jedno. Rzadko jeżdżę autobusem, pociągiem to już prawie wcale. Ale oprócz dzieciaków, które i tak znacznie ciszej zachowują się niż takie na przykład polskie dzieci, to jedyne głośniejsze głosy dochodzą od... Europejczyków. Niemców, Francuzów, Włochów, Hiszpanów..., nie wspomnę Polaków, którzy nagminnie gadają w środkach komunikacji przez telefon i to na cały regulator. Jest mi za to wstyd. Brytyjczycy rozmawiają też, owszem, zdarza się każdemu. Ale cicho i tak aby nikomu obok nie przeszkadzać. I zawsze za wszystko przepraszają. Bo tak jest kulturalnie.
    Witaj w domu Gosiu. Parę dni i się przestawisz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwono, już wczoraj dziękowałam wszystkim za powitanie! Zbiorczo, bo zbiorczo, ale serdecznie:)
      Czyli Europa chamieje... Ja bardzo miło wspominam Londyn, było bardzo przyjaźnie, a jedynym zgrzytem było częste słyszenie słowa na k...
      Jak na razie nie mogę się przestawić. Ledwo na oczy widzę, czuję się jakby mnie ktoś obuchem w łeb walnął... Jutro będzie lepiej. Musi. Dziękuję, Iwonko :)

      Usuń
  16. Gosiu, straszne to, ale najgorsze, że jest to "normą" i wyobrażam sobie jak strasznie musieli się czuć ci Japończycy w zderzeniu z tym, z czym pewnie niektórzy z nich nigdy nie mieli do czynienia.
    No powiem Ci, że Ty to anioł jesteś, bo tej akcji z butami na fotelu wrednej baby, to bym już nie zdzierżyła ;)))
    buziaki:***
    A, no i szacun dla Jolki M, która już tak była zarobiona na tym blogu, że nie wiedziała jak się nazywa i podpisywała się jako Jolka N
    :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja sobie to wyobraziłam i chętnie bym temu celnikowi nagadała do słuchu. Kiedy sobie przypomną jego bezczelny wyraz twarzy to nadal mnie szlag trafia.
      Babsko robiło jeszcze inne rzeczy, np. kiedy dostało obiad to otworzyło go, pogrzebało widelcem i odłożyło na drugi fotel. Stewardesa przyleciała coś jej długo proponowała, po czy przyniosła jej coś innego - japońskie nigiri (gomółkę ryżu zawinięta w wodorosty - nori). babsko ugryzło i też odłożyło. I nawet dziękuję nie powiedziało. Za to wciąż coś memłała w ustach ze swojej szeleszczącej reklamówki.
      Wrrrr!
      Dla Joli szacun pełen! To nie takie proste, a i strasznie czasochłonne.

      Usuń
    2. Uprzejmie zwracam uwagę, że JolkaN wystąpiła tylko raz i była uzasadniona, bo wtedy była Jolką Naiwną. Czy nikt nie poznał się na moim wyrafinowanym żarciku?! Się chyba fochnę...

      Usuń
    3. Wtedy będziesz JolkąF (fochniętą!) :)))

      Usuń
    4. Albo FJolką. To mi się nawet podoba, bo lubię niejaką Fiolkę Najdenowicz. :) I mam jej płytę. A dostałam ją jako wygraną w konkursiku w Trójce - od Niedźwiedzia. Ach, jakie to zamierzchłe czasy! Wzruszyłam się...

      Usuń
  17. Ech, to prawda z tymi naszymi obyczajami... Są okropne. A najgorsze, że nie zdajemy sobie z tego sprawy i nie myślimy, jak bardzo ułatwilibyśmy sobie i innym życie. Mało kto uczy właściwego zachowania, boimy się zwracać uwagę innym, choć przecież grzeczne upomnienie kogoś to nic strasznego. Co ciekawe, grzeczne zwrócenie uwagi przeważnie działa. Wiadomo, bywają wyjątki... Mnie się zdarza czasem komuś zwrócić uwagę, ale staram się robić to delikatnie. Różnie się to kończy. Ech, temat-rzeka. I nie mówię, że sama jestem czysta jak łza.
    Myślę, że już sama świadomość wiele powinna zdziałać, dlatego powinno się uczyć tego także w szkole, od najmłodszych lat. W szkole, bo w domu nie zawsze jest dobry przykład. :(

    Koteczki jak malowanie! Masz jeszcze kawałek łóżka dla siebie? Zresztą po co Ci łóżko, skoro i tak prawie nie sypiasz. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosia przenosi sie na futony, koty zostaja na lozku, ktore beda mialy w pelni dla siebie :)))

      Usuń
    2. O nie, żadnych futonów! Teraz z łózka wstaje się bajecznie prosto! To im się nie udało, przynajmniej tyle. :)

      Japońskie dzieci są uczone społecznych zachowań i działań na rzecz grupy od przedszkola. Tu sukces zespołu, szkoły, jakiejś społeczności jest ważniejszy niż własny, osobisty. Efekty są. Miło było być turystką w tym kraju. :)

      Usuń
  18. Nawet nie będę sobie adrenaliny podnosić,zabierając głos na temat zachowań ludzi wśród ludzi.Czasami tylko sobie myślę,że to młodsze pokolenie myśli,że"demokracja"polega na takim właśnie,chamskim zachowaniu....
    Nareszcie Kotowie nie sypiają sami?:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga z tą demokracją.
      One, te kociambry, wcześniej pchały się do pokoju Wrocławskiemu. Musiał tarasować drzwi, żeby się wyspać. :))

      Usuń
  19. Taaaak, kotki nie zawiodly swojej Mamusi ;))) ja tam wole psy, chocby i z tych powodow, ale trzeba przyznac, ze babcia obecnego dochodzacego kota, oraz mamusia (najlepiej nas znaly) sa bardziej psami niz kotami w tej kwestii..i to GLOSNO domagajac sie pieszczot i jedzenia.

    co do calej reszty...no wlasnie...a martwi mnie tez to, ze UK chamieje i coraz wiecej jest gburow. za to jak przyjezdzam na memuon, to szerze usmiech i uprzejmosc. szerze, szczerze - wszystko jedno ;))))), staram sie, ucze, przyzwyczajam. jest lepiej, ale nie wspaniale...powzdychasz i przywyczaisz sie do starego, ale w duszy zawsze bedzie popiskiwac ta Japonia.....

    p.s. Jola tu rzadzila swietnie, nie bij jej, a przynajmniej nie po oczach, hrehrehre

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, będę, będę. To naprawdę była wyprawa życia. :)

      JolantaM, zwana JolantąN musi dostać za swoje! :)

      Usuń
  20. ...no i jak dziwic się byłemu europosłowi Jackowi Protasiewiczowi że go nerwy na lotnisku poniosły ...???!!!
    Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja już się stęskniłam za kotowymi opowieściami, więc bardzo się cieszę, że już jesteś :)
    TCO po trzymiesięcznym pobycie w Japonii będzie jeszcze trudniej wrócić do porządków europejskich. Szok kulurowy murowany .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie! Też się martwię jak to będzie. Już mi pisze, że strach wracać. :(
      Kocie opowieści będą nie ma innej opcji. :)

      Usuń
  22. Szok kulturowy...
    Rozumiem..
    Współczuję Tobie i japończykom.
    Chciałoby się tę grzecznośc przenieść żywcem bliżej do Europy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele bym za to dała, aby żyć w takich warunkach. Czy wiesz, że bezrobocie jest tam na poziomie kilku procent?? Chyba sześciu. Widać ubóstwo, ale nie biedę.

      Usuń
  23. Ech z dużej litery Japończykom... sorry...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeju, przez te moje "mądrości" językowe to teraz jak się komu literówka trafi, zaraz popada w trwogę i przeprasza. ;) Normalnie japońska uprzejmość. ;P

      Usuń
    2. No i widzisz coś narobiła?? :

      Usuń
  24. Cholera by mnie trafiła!
    Pozdrawiam
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też własnie niemal mnie trafiła! Na szczęście nieostatecznie. :))

      Usuń
    2. A Ty co jeszcze nie śpisz? ;)

      Usuń
    3. Trzymam oczy na zapałkach do wieczora, żeby noc przespać normalnie, a poza tym mam mnóstwo komentarzy do napisania, bo nikt mi nie pomaga, buuuuuuuu
      ;)

      Usuń
    4. A wręcz przeszkadza. ;)

      :**

      Usuń
  25. Boli taki powrot do brutalności europejskiej..
    Ale cieszę sie że jestes z powrotem :)
    I nie bylo tak strasznie wracać samej prawda? :)
    Bardzo cieplo pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było. A tak się denerwowałam nie wiadomo czym. Może następnym razem nie ulegnę takim bezsensownym stanom.
      Dziękuję, barbarko, miło mi, że byłaś z nami. :)

      Usuń
  26. Dobre ,nawet bardzo dobre ;) Poczytałam tutaj powszechne narzekanie na Europejczyków w tym oczywiście i nas Polaków ,myśle sobie zobacze co u roberta w tej wspaniałej Japoni . I co.....i on też narzeka ,a na kogóż to ....a na Japończyków ;)))))
    Wszystko ma swoje złe i dobre strony . Za to ze nie musisz spać na ryrkach i rano na czworakach dzwigać sie do pionu ,musisz zapłacić chamstwem współziomków ;)
    Jeśli chodzi o stosunek do bliznich, to czy my sami nie mamy sobie nic do zarzucenia ?
    Czy ja ci Gosia już mówiłam ? Fajnie ze juz jesteś w tym naszym może niezbyt uprzejmym ,ale za to swojskim Wrocławiu :)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obierasz opis Roberta jako narzekanie, Mario? :) Ja widzę to inaczej. On po prostu obserwuje i opisuje, bez oceny. Mnie to nie przeszkadzało, że oni jedzą w pociągu, i inne ich zwyczaje, choć co do futonów i rurek to masz absolutną rację! :))

      Cieszę się, że się cieszysz. Jak miło! :)

      Usuń
    2. Opisuje ze sporym dystansem i dużą dawką ironii :) Mlaskanie w europejskiej kulturze nie nie nalezy do szczytu elegancji ,mało apetyczne :)

      Usuń
    3. Ale świadczy o tym, że jedzonko smakuje! Za to smarkanie przy ludziach w chusteczkę jest obrzydliwe dla nich, a u nas dopuszczalne. Co kraj to obyczaj :))

      Usuń
    4. I z tym się zgadzam w całej rozciągłości ,co kraj to obyczaj :)

      Dodam jeszcze że moje osobiste zdanie jest takie , .......ze w żadnym miejscu na ziemi nie ma raju i powinniśmy jak najwięcej dobrych stron znaleść w miejscu w którym żyjemy i robić wszystko aby to miejsce uczynić jak najbardziej przyjaznym do życia :)

      Usuń
    5. Ale mogę jeszcze się pozachwycać Japonią? :)

      Usuń
  27. Japończycy to wyższa kultura !
    Współczuję tego wstrząsu i takiej towarzyszki podróży ...
    Ale dobrze że na bliskich się nie zawiodłaś i wszystko jest jak należy :-))
    Dzięki za linka do bloga R. ;)
    Nie wiedziałam że jest , muszę nadrobić w wolnej chwili :-)

    A mnie trapi jedno pytanko ...
    Czy Japończycy się nie opalają , skoro chodzą z parasolkami po ulicach ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to musiałaś przeoczyć ten post: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/05/oswajanie-drogi.html
      :)

      Wygląda na to, że kobiety Japonii bardzo chronią się przed słońcem. Chodzą w kapeluszach i czapkach z rondami, nie tylko z daszkiem, noszą takie letnie długie ochraniacze na ręce (coś jak rękawiczki), zasłaniają każdy skrawek ciała. No i chodzą z parasolkami przeciwsłonecznymi. Jak tylko jest upał od razu ulica tokijska roi się od parasolek. Wiem też, że wiele z nich stosuje filtry nawet do pracy za szybą, że niby promieniowanie przez nią też jest bardzo szkodliwe dla skóry. Opalających się nie widziałam.

      Usuń
    2. Oj , nie wiem jak to się stało że przegapiłam ... ups ...;)

      To tak jak u nas kiedyś arystokratki. Opalone były tylko chłopki ;)
      Ale tam pewnie to wynika z dbanie o zdrowie...

      Usuń
  28. Dobrze Cię widzieć, czytać :)... (mówiłam już? :D)...
    Bardzo piękna jest uważność Japończyków na drugiego człowieka... Bliska mi.
    Dobrze, że w pracy i domu mogłaś się poczuć normalnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)) I Ciebie dobrze widzieć. podglądałam Cię trochę z J, a teraz strona już otwarta poczytam przed snem. :)

      Usuń
  29. GosiAnko, a procha jakiegoś sobie zaordynuj, to może Cię jetlag nie obudzi nad ranem. Ale Cię czymie swoją drogą! Nigdy tak daleko nie latałam, to nie wiem. Nie potrafię sobie wyobrazić tego przeskoku kulturowego i każdego innego zresztą też nie. Zauroczyło mnie zdjęcie satelitarne, na którym widać, gdzie na świecie noc, gdzie dzień. I pomyśleć, że jeszcze niedawno coś takiego było zarezerwowane dla NASA i innych w podobie. A teraz ja,w zapadłej wioszczynie paczę sobie:) Ale co ja tu o zdjęciu satelitarnym, na Japonię też spojrzałam inaczej i nadal patrzę oczami TCO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta super, Hana, że paczysz. Powstaje niezwykła kronika wyprawy. Wcześniej byłam zua, bo mi podkradał tematy i jak to młody bloger z zaangażowaniem rzucił się na blogowanie, że nie miałam z nim szans! Ale teraz to sama czekam na wpisy. :) Teraz u nich noc, jak ta na zdjęciu satelitarnym. 3:36...
      Dziś łykam procha i śpię calutką noc! taki mam plan. Muszę się wyspać aby nadrobić kurnikowe kokoszenie :)

      Usuń
  30. Współczuję tak brutalnego powrotu do rzeczywistości.
    Polecam w takich sytuacjach odtwarzacz, słuchawki
    i mega wciągającego audio buka (można tak napisać, po polsku?).
    Działa zawsze na irytujących współpasażerów;))
    Z JolkąM rozpraw się koniecznie, bo przyprawiła mnie o znaczną ilość zaległości!;)
    Musiał się człowiek pochorować, żeby to wszystko przeczytać;))
    Dobrze, że już jesteś:)
    Wyczochrać wszystkie futra proszę ode mnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Konwalio, nie ma co mi współczuć, raczej tym zagubionym w gaijinskiej rzeczywistości Japończykom, dla nich to musi być szok!
      Z Jolką się rozprawię, spokojna głowa! Dobrze, że nadgoniłaś, bo zbliża się klasówka, jeszcze byś oblała i wstyd!

      Futra wyczochrane :))

      Usuń
  31. A mnie sie ludzie dziwia, ze narzekam jak bywam w Polsce raz na dziesiec lub kilkanascie lat:)))
    Fakt, ze amerykanska uprzejmosc nie jest az tak przesadna jak japonska z tymi wszystkimi uklonami, ale na pewno jest Ameryce blizej do Japonii niz Europy:))
    Wszedzie stoi sie w kolejce a nie pcha na chama i nawet w tej kolejce nikt nie dyszy nikomu w kark tylko zachowuje przestrzen... jak sie to ma na codzien przez 30 lat to pobyt w Polsce nie nalezy do przyjemnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! A ja myślałam, że Ameryka to zupełnie inny klimat! A tu kolejki, osobista przestrzeń... Zdaje się, że bardzo by mi się podobało w NY, bo Tokio jestem zachwycona. Może następna wycieczka będzie właśnie tam... Wtedy się nie wymigasz od kafki! :)

      Dziś uderzyło mnie na ulicy, kiedy wracałam z pracy, jak niektórzy się wgapiają w człowieka. Tak od tego odwykłam, że mogłam zobaczyć jakie to nieprzyjemne kiedy ktoś cię taksuje wzrokiem.
      Ech, zaraz przywyknę, w końcu niedawno sama pisałam, że tu jest moje miejsce na ziemi. To teraz muszę być konsekwentna. :))

      Usuń
    2. To napisze troche wiecej:))) Jest duzy szacunek do prywatnej przestrzeni, a wiec nikt na nikim nie wisi. Nawet w godzinach szczytu kiedy pociagi metra sa wypelnione po brzegi i na dopych kolanem to ciagle slyszysz "przepraszam" w momencie kiedy ktos dotknie cudzego ciala. W PL Wspanialy nieswiadomie stal w autobusie przy kasowniku i nie mogl zrozumiec dlaczego ludzie dopychali sie do kasownika potracajac go bez slowa "przepraszam", ktorego to slowa on sie nauczyl na wypadek gdyby kogos niechcacy dotknal lub potracil.
      Uprzejmosc w sklepach, nie mozesz byc tam nie zauwazona, chyba, ze to ogromny dom handlowy, ale jak przechodzisz obok stoiska to juz jesli nie slowem to powitaja cie usmiechem. Nie moze byc mowy o zalatwieniu jakiejkolwiek transakcji gdziekolwiek bez "prosze i dziekuje".
      To jest niedopuszczalne i niewyobrazalne.
      A tymczasem w Toruniu jak w okienku informacji pytalam o pociag pospieszny do Gdanska to pani rzucila "mozna przeczytac na tablicy".
      To jest CHAMSTWO, bo ona od tego siedzi za okienkiem pod tytulem Informacja, zeby udzielac informacji, w dodatku co to znaczy "mozna przeczytac" ? czy ja jestem slupem? puszka po piwie?
      Na pewno w srodkach komunikacji miejskiej jest glosno, bo ludzie jednak rozmawiaja tak na zywo jak i telefonicznie, ale nikt sie na ciebie nie gapi, chocby ktos byl z tzw. gola dupa to nikogo to nie obchodzi na tyle, zeby na nim zatrzymac wzrok.
      A juz jak ktos na kogos spojrzy i ta druga osoba zauwazy, to w momencie zetkniecia sie wzrokiem pojawia sie delikatny usmiech.
      Czekalismy na autobus, na przystanku bylo ok 12 moze 15 osob i w momencie kiedy autobus podjechal to wszyscy sie pchaja, a ja i Wspanialy stoimy z otwartymi gebami. Tutaj moze byc kolejka na 60 osob i wszyscy stoja i nikt sie nie pcha.
      Przylataj do NYC na pewno bede miala czas nie tylko na kawe:)))))

      Usuń
    3. :) Odniosę się do tego w poście, jak tylko się zmobilizuję do zrobienia go. :))
      Baaardzo chętnie bym odwiedziła NYC. kto wie :)

      Usuń
  32. Witaj w domu:))

    Racja, może nie wszyscy, ale jesteśmy chamscy, zaborczy, niecierpliwi. Staram się nie być taka, tak mnie to drażni, ale nie wiem, czy mi się udaje. Jesli wejdziesz miedzy wrony..........itd......

    Relacje z Japonii są super, czekam na resztę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak było ze "wstrętnym babskiem". Miałam ochotę też jej zrobić źle. Wrony!
      :))

      Usuń
  33. No, szkoda, że miałaś takie "kwiatki" na powitanie Europy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie są jakieś wyjątkowe scenki. To raczej norma. Niestety.

      Usuń
  34. ja zasypiam, ty wstajesz....
    ja miałam kilka lat temu mocne starcie na fuerteventurze oblężonej przez niemieckich emerytów właśnie z chamskim niemcem.
    dobrze cię widzieć, gosianko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już wstałam godzinę temu, Ewo, a Ty spij sobie smacznie :)

      Usuń
  35. A wiesz Gosiu, po powrocie z Australii miałam podobne spostrzeżenia. Tam też ludzie jacys przyjaźniejsi, zyczliwsi, bardziej usmiechnięci. Tutaj, jest jak jest....Po czasie człowiek przywyka.
    A na lotnisku we Frankfurcie to dostałam jakiegoś szoku nerwowego. To strasznie wielkie lotnisko. I naprawde nikogo do pomocy. Człowiek jak pchełka bezradna a wokół te nieprzyjazne, zimne twarze...Brrr!
    Najlepiej we własnym domu.
    Ścisckam Cie serdecznie, kochana!:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, że to potwierdzasz, Olu, bo już myślałam, że przesadzam. Byłam w szoku, bo nawet zbyt czysto nie było, a toalety to normalnie szok w porównaniu z japońskimi. Brrr...
      A w domku super, okolica, Odra, park, drzewa, zielono - cudo!
      Dziękuję za miłe przywitanie, Oleńko. :)

      Usuń
  36. jak dobrze futrzaki znów oglądać :) tylko Książę jakoś mizernie wygląda i w jakimś takim nieładzie?
    a w drodze zawsze jakiś "wstrętne babsko" się znajdzie - mnie ostatnio 3 godziny dziamała taka za plecami zamęczając opowieściami różnej treści sąsiada z fotela obok, na chwilę nawet nie zamilkła!! nawet poczytać człowiek nie mógł, ze o drzemce nie wspomnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książę po prostu nie daje się czesać, więc trzeba mu wycinać kołtuny, dlatego tak wygląda. Poza tym... starzeje się biedak. Coraz więcej siwych włosów...
      Takie babsko to udusić gołymi rękami można!

      Usuń
    2. Takie babska są wszędzie,w internecie tez ich nie brakuje.;)))
      Super te Twoje relacje z Japonii
      pozdrawiam
      Liza

      Usuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...