Każdego dnia, gdy budzę się rano i gdy pierwszy raz w dniu przytulam po kolei puszyste futerka, mówię im "dziękuję, że jesteś" - zamiast "dzień dobry". Fala wdzięczności wpływa w moje serce. Są tu jeszcze, czekają na mnie, na wyścigi lecą na śniadanko, mruczą, jedzą, istnieją. Mają takie kochane pyszczki, mądre, bystre oczy i długie wąsy. Pozwalają się pieścić, poddają się moim rękom. Zamykam oczy wtulona w jedno, potem drugie futro i sycę się chwilą. Niech trwa.
Co rano uczę się tego od mojej psinki - Fikuni. To ona śpiewa i tańczy w szale radości, w intencji, że ja się obudziłam, że jestem, że może mi opowiedzieć o swojej miłości. I kiedy gładzę jej aksamitne uszka, całuję ciepły, pachnący jeszcze snem brzuszek, przytulam twarz do jej główki, odczytuję w jej oczach "dziękuję ci, że jesteś, nie martw się niczym, zobacz, ja jestem przy tobie, nie pozwolę byś się smuciła, osuszę każdą łzę z twoich oczu, zobacz, wcale nie jestem maleńka, popatrz, jak ogromnie cię kocham - moje serce jest wielkie!".
Każdego dnia do końca świata i jeden dzień dłużej będę im mówiła "dziękuję, że jesteś". Bo są tu tylko przez chwilę; tymczasowość tego jest przytłaczająca i może zasłonić to, co najważniejsze: że są. Teraz są. Tu. Ze mną. Stefcia jest starszą kotką po ciężkim życiu. Już w poprzednim roku miała problemy z trzustką. Hokus to kot z chorymi nerkami. Tylko Fisia jest młoda, zdrowa i całe życie przed nią. Czy na pewno? Amisia miała tylko 9 lat i trzy miesiące... Ona była dla mnie, dla nas, kimś wyjątkowym. Cześcią nas. Naszym życiem. Kosmitką - nie kotem, nie człowiekiem, kimś lepszym. Nie wiedziałam, że tak bardzo ją kocham, że pozostawi po sobie tak wielką pustkę. Dziękuję ci, że byłaś, że jesteś i że zawsze będziesz, moja kosmitko. Dziękuję.
To fenomen. To naprawdę niezwykłe. Gdyby ktoś jakimś cudem nie wiedział: Amisia była kotem. Mimo to ponad sto dwadzieścia osób pod ostatnim postem wyraziło swój żal i wyrazy współczucia z powodu jej odejścia. Nasza Królowa Ciotka nawet przez ekran komputera sprawiła, że ją pokochaliście. Najwyraźniej umiałam namalować ją dla Was - taką wyjątkową, jaka była. Czytałam te komentarze na raty, z powodu potoków łez nie mogłam inaczej. Czytałam je dwa dni, a Fikunia szturchając mi zimnym noskiem ręce, budziła mnie do rzeczywistości. Trzeba wstać, iść, żyć. Ten ból jest w jakiś sposób bardzo cenny, wzbogaca. Jest jak zmarszczka na twarzy, którą wyrzeźbiło życie. Kim bylibyśmy bez naszych zmarszczek?
Tak sobie myślę: a gdyby tak przenieść ten zwyczaj na ludzi?
Gdyby każdego dnia zamiast "dzień dobry" mówić "dziękuję ci, że jesteś"...
Ja w każdym razie z całego serca dziękuję Wam, że jesteście.
Dla Amisi.
Kotko o sierści księżycowej,
czemu musiałaś odejść
za Most Tęczowy?
Kotko kochana, dobra taka,
tak długo jeszcze przyjdzie
za tobą płakać,
kiedy ty, śliczna, wielkooka
już nie po ziemi chodzisz,
lecz po obłokach...
Pociechą tylko jest myśl słodka,
że gdzieś, wśród tych obłoków,
kiedyś cię spotkam.
(Ninka)