To już ostatnia seria zdjęć zachodów słońca nad Bałtykiem. Poprzednie, pierwszą i drugą, urozmaiciłam scenkami zaobserwowanymi przeze mnie podczas pobytu nad morzem. Dziś będzie to scenka z mojego życia. Niestety prawdziwa. Niestety jestem jej częściowym sprawcą, świadkiem i ofiarą, ale największą ofiarą jest...
Akcja dzieje się w dniu, a nawet o godzinie naszego odjazdu znad morza (10.08.2013). Jak może uważni czytelnicy pamiętają, poprzedniego dnia odwiedzili nas nad morzem Jola i Igor, a tego dnia rano byłyśmy z Jolką oglądać wschód słońca na plaży. Po śniadanku zaczęliśmy się pakować. Wszyscy krzątali się jak w ulu. Jola robiła nam kanapki, ja pakowałam i znosiłam torby pod bagażnik, a MójCiOn umieszczał na dachu samochodu rowery. Potem, kiedy wszystko zostało spakowane, nastąpił moment sprawdzania, czy coś w domku nie zostało, samochód ruszył i... coś okropnie zgrzytnęło! Rzuciliśmy się z niepokojem zaglądać pod auto. Niestety coś tam było. Niestety była tam... moja najcenniejsza torba. Najcenniejsza, bo z komputerem!
Okazało się, że MójCiOn musiał ciut cofnąć przy pakowaniu rowerów na dach, bo przeszkadzały mu gałęzie drzewa. Cofnął i torba znalazła się pod autem. Kiedy ruszyliśmy, coś tam się o coś zahaczyło i z laptopa zrobiła się harmonijka... Buuuuuuuuuu!
Bolało, oj, bolało. Na szczęście dysk pozostał nieuszkodzony i odzyskałam wszystkie dane. No cóż, bywa... Oby tylko takie nieszczęścia spotykały nas w życiu. Wolałabym jednak na przyszłość uniknąć takich atrakcji...
To są historie, które zawsze mogą się przydarzyć, ale dobrze, że pamięć uratowana, bo pewno nie obejrzała bym tych fantastycznych zdjęć.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z chyba dzisiaj znów słonecznej Małopolski.
Pozdrowienia, Aniu :)
UsuńScena jak z filmu ;))) Chociaż oczywiście szkoda lapka. Dobrze, że dane udało się odzyskać.
OdpowiedzUsuńA propos rowerów na dachu, to przypomniała mi się historia, którą niedawno opowiadała mi znajoma. Wspominałyśmy najgłupsze rzeczy jakie nam się przydarzyły... Otóż ona jechała sobie z rowerem na dachu, ale jej myśli w czasie podróży powędrowały z dala od roweru i... wjechała z nim do garażu... ;)) W efekcie, rower zniszczony, a garaż i samochód do naprawy ;)
Ha ha to dopiero przygoda :)
UsuńMoja Mama kiedyś podczas pierwszego w jej życiu wyjazdu z garażu tyłem nie zamknęła drzwi od kierowcy... Przygazowała i to dopiero był huk! :)
UsuńPowiedziałabym, że niemal normalka. Drugi wariant to pozostawienie torby na dachu samochodu i oprzytomnienie w chwili, gdy we wstecznym widać ,że coś nam przeleciało za szybą.
OdpowiedzUsuńSpecem od zostawiania różnych ważnych rzeczy na dachu samochodu jest mój mąż. A wydawało by się, że skoro samochód nie jest wysokości bloku mieszkalnego to widać,że coś na tym dachu leży. Ale to nic,kolega wjechał do garażu z otwartymi drzwiami, a wjeżdżał zawsze tyłem i do tego szybko.
Ja mam inną specjalność - tak coś w samochodzie schować, żeby szukać tego potem przez tydzień.
Lubie ten ołowiany kolor wody rozświetlonej miejscami słoneczną czerwienią.
Miłego, ;)
Torbę na dachu zostawiłam, a nawet torebkę, oczywiście z wszystkimi ważnymi rzeczami. I pojechałam, i nic mi nie mignęło w lusterku... :(
Usuńbardzo piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńoj ale płakałabym za laptopem:( podziwiam Twój spokój
Klarko, od tego dnia minął prawie miesiąc, więc spokój Gosi uznać by można za naturalny. Ale wyobraź sobie, że nawet w tamtej chwili, a byłam przy tym, i przy chrupnięciu, i przy odkrywaniu, co chrupnęło, Gosia nie straciła nerwów. Ja jeszcze i dziś, gdy przeczytałam o tamtym zdarzeniu, poczułam niemal ukłucie żalu, że to się stało. To wartość materialna, ale najgorsza była niepewność, czy dysk nie uległ uszkodzeniu. A podróż w wakacyjnych korkach się przedłużała... To był dzień z bardzo różnymi emocjami. Wczesny wieczór na szczęście przyniósł wiadomość, że dane się zachowały. Uff! :)
Usuńaż się bałam myśleć, jak Ani było przykro:/
Usuńi ta niepewność...
dobrze, ze dane się zachowały
Aniu :*
Dziewczyny, jeśli to wróci mi laptopa to mogę się podenerwować! :)
UsuńPrzykro mi było okropnie. Do dziś jest. To był bardzo dobry laptop :(
:(((
Usuńto na otarcie łez chodź do mnie na pierogi;)
UsuńOk, lecę! :)
UsuńCzyli to naprawdę niezapomniany zachód słonca! Okupiony zmartwieniem ze zniszczonym komputerem. Niejako przez to wzbogacony, bo te emocje, ktorych doznałaś wówczas juz na zawsze będę dodawać sie do tych cudnych kolorów na zachodnim niebie.
OdpowiedzUsuńWiesz, będąc dzieckiem byłam na koloniach w Gdyni Orłowo. I tam na bielusieńkiej plazy nazbierałam mnóstwo cudnych kamieni z ze świecącą miką. Napakowałam ich od groma do walizki a potem mój starszy brat taszczył to wszystko, dziwiac sie co tez jego niedobra siostrzyczka wywozi z kolonii. A ja nic nie mówiłam, że strachu by nie wywalił po prostu moich skarbów na ulicę.Dopiero w domu brat odkrył tajemniczą zawartosć i rzecz jasna, bardzo sie na mnie zdenerwował. Jednak do dzisiejszego dnia mam jeden z tych kamieni na pamiątkę oraz wspomnienie z tej białej plazy okupione ogromnym wysiłkiem i poświęceniem mojego kochanego braciszka!:-)))
Raczej wschód, Olgo, choć nie wiążę tego przykrego zdarzenia ze słońcem. Po prostu przypadek. Trudno się nawet na kogoś złościć. Jeśli już to na siebie bo mogłam sprawdzić, czy ta torba w bagażniku jest. Dorze, ze aparat miałam na ramieniu. Straty tej dwójki już bym nie przeżyła!
UsuńI ja cenię sobie takie pamiątki. Piękna historia. Dziękuję :)
Oj ten zgrzyt mógł zaboleć, prawie to czułam...
OdpowiedzUsuńUwielbiam zachody słońca... Właściwie to kolekcjonuje i wdycham jod patrząc na nie
Pozdrawiam serdecznie
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/
http://kadrowane.bloog.pl/
I ja je uwielbiam, co chyba widać na moim blogu :)
UsuńPozdrawiam równie serdecznie :)
o matku bosku....toz komputer to jak dziecko wlasne, rozumiem i czuje Twoj bol....w moim popsul sie jedynnie przycisk do wlaczania, nawet nnie popsul, a wlazl glebiej...naprawa (po tygodniu trzymania malenstwa w warsztacie - 80 funtow. nowy - 130.....ale bolalo to, ze mi sie malenstwo pochorowalo.
OdpowiedzUsuńPoza tym, Anka, - Kazdy Kiedys Cos Pod Samochod (badz cokolwiek innego) Podlozyl...
zachody slonca dalej melancholijne dla mnie - zachodzi lato, juz nie tylko slonce. ale obiektywnie patrzac - PIEKNE!
Każdy Kiedyś Coś Pod Samochód Podłożył - stowarzyszenie KKCPSP.:)
UsuńWygrzałam się w cieple słonecznych pięknych zachodów....boskie uczucie móc ogladać coś tak wspaniałego!
OdpowiedzUsuńLaptop rzecz nabyta - no cóż współczuję, ale tak jak napisałś...oby tylko takie nieszczęścia nas dopadały, miłego weekendu:))
To miło, wygrzewaj się do woli, Kasiu!
UsuńI co mnie straszysz z rana? Już myślałam że kota przejechałaś ...
OdpowiedzUsuń;)
Co do zdjęć to najlepsze na deser chyba zostawiłaś. Są przebudyniowate :) Szczególnie to przedostatnie gdzie słońce odbija się na styku wody z piaskiem.
No tak, kota też mieliśmy szansę przejechać, bo kręcił się tam jeden. na szczęście to tylko mój laptop! Nie stresuj się :)
UsuńKażdy by wolał uniknąć takich atrakcji! Jednak dobrze, że to nie była jakaś żywa istota. Ciekawe, co by było, gdyby laptop, jak w literaturze science fiction posiadał inteligencję i osobowość... Ale może wtedy by krzyczał: " Uważaj! Jestem pod samochodem!"
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne, najbardziej podoba mi się siódme.
J jednak cieszę się, że laptopy nie krzyczą. Dość już krzyku i hałasu na świecie:)
Usuńaż mnie ciarki przeszły! dramatyczna chwila taki zgrzyt pod samochodem!
OdpowiedzUsuń:******
Najbardziej martwiłam się, czy ten zgrzyt nia ma nic wspólnego z kotem, który tam się kręcił w pobliżu. Na szczęście to tylko mój laptop :)
UsuńKiedy mnie coś zgrzyta pod kołami to wiem, że to zabawki mojego dziecka - są wszędzie;)) Ale komputer boli zawsze, wiem, bo jak mi piorun zabił laptopa to jakbym pół życia straciła, zresztą do dziś mam ubytki, bo niestety, nie do odzyskania dane:-(
OdpowiedzUsuńI to jest gorszy ból. Nie zazdroszczę!
UsuńPamiętam ten dzień... I niesamowity spokój w Tobie, Gosiu. I opanowanie TwójCiOnego. Ja sama wracałam do domu dość przygnębiona, nawzajem się pocieszaliśmy z Igorem, że może jednak choć dysk ocalał. Teraz, kiedy widzę te wszystkie Twoje zachody, to jak pomyślę, że mogły przepaść... I inne skarby. Tfu! Na psa urok!
OdpowiedzUsuń:*
Pomyślałam sobie wtedy, że dobrze, że mam ten blog, bo on jest jednak zapisem dni. Te zdjęcia by ocalały.
Usuń:*
W takich miejscach, jak te ze zdjęć odpoczywam i ładuję życiowe akumulatory. Niestety nie potrafię jeszcze zrobić sama takich pięknych fotografii do powieszenia u siebie na ścianie. Czy byłabyś tak miła i sprezentowała mi chociaż jedno ze zdjęć przesyłając na maila bez napisu na nim?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i gratuluję wrażliwości.
Róża
Różo, z przyjemnością. Wybierz sobie jedno lub więcej z tych trzech zachodnich postów i podaj mi adres.
Usuńhttp://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/08/pierwszy-zachodni-post.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/08/drugi-zachodni-post.html
http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2013/09/trzeci-zachodni-post.html
Pozdrawiam :)
Mój pomału kończy żywot - i już cierpię na myśl,że przyjdzie taki dzień, że nie będę miała z Wami kontaktu!
OdpowiedzUsuńWięc rozumiem Twój ból!Dobrze, że dysk uratowany:)
Miłej soboty
Ojej, współczuję! Jak Cię znam znajdziesz jakieś wyjście. :)
UsuńMuszę...jestem uzależniona;)
UsuńBuziaki
Kiedy rozbiłam auto, uspokajano mnie, że to tylko blachy, najważniejsze, że Tobie nic sie nie stało. Uważam, że to zdrowe podejście do życia. Za przedmioty zawsze mozna zapłacić karta kredytową :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcia bardzo ładne
I ja tak uważam. Żal mi, ale muszę się z tym pogodzić.
UsuńDziękuję :)
Rozumiem, że następny laptop będzie pancerny :)
OdpowiedzUsuńNastępny będzie z ubezpieczeniem!
UsuńHaha! Fajny komentarz :-)
UsuńPrzykro mi Aniu z powodu straty lapka w tak tragicznych okolicznościach, dobrze, ze dane są. Buziaki
przepiękne te zdjęcia..i trochę smuteczek :( bo lato odchodzi. Numer z laptopem niezły, dobrze ze odzyskałaś dane..czyli jednak masz szczęście :)
OdpowiedzUsuńJasne. To właściwe podejście!
Usuńwierzę, że bolało ! ja to bym się poryczała... hihi
OdpowiedzUsuńdruga fota - cudna !
:))
UsuńZdjęcia jak żyleta. Wyglądają szalenie egzotycznie, jak z jakiejś Dominikany!
OdpowiedzUsuńA to tylko nasz ukochany Bałtyk :)
UsuńDobrze, że dane nie zniknęły, bo byłoby przykro. Ale z drugiej strony, żeby tylko takie zmartwienia mieć ....
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne :) Najbardziej podoba się mi to, gdzie słońce odbija się w morzu, czyli przedostatnie.
Ono jest najmniej kiczowate :)
UsuńJest trochę inne niż standardowe zachody słońca. A takich "kiczów" to mam kilkanaście w swoich zbiorach ;)
UsuńI co w takim przypadku robic? Ukarac samochod za zamordowanie lapka i tez go zamordowac? A potem co? Piechota do Wrocka?
OdpowiedzUsuńTrzeba sie pogodzic :)))
Jak tam Kirunia? Rozniosła dom? :)
UsuńMasz chyba na mysli Miecke, bo Kirunia byla z nami.
UsuńJutro dowiesz sie wszystkiego :)))
Tak. Przejęzyczyłam się. :)
UsuńPiękne zdjęcia dobrze ,że mogłaś je pokazać.W tym roku niestety nie byłam nad morzem,ale u Ciebie napatrzyłam się na zachody i wschód słońca:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie
Pozdrawiam, Lucy. :)
UsuńJa dzisiaj pozwoliłam mojemu maleństwu się w deszczu skąpać...
OdpowiedzUsuńCo prawda tylko parę minut na niego kapało ale... to chyba nie był najlepszy pomysł ;-)))
Piszesz... czyli sprzęt został odzyskany - to najważniejsze ;-)))
Buziaki
Dane, nie sprzęt. Z laptopa jest harmonijka :((
UsuńBuziaki
Jak tu nie dołożyć swoich trzech groszy, kiedy takie piękne zdjęcia prezentujesz. Przykra sprawa z laptopem, dobrze że dysk ocalał. Ja bym się wściekła na cały świat.
OdpowiedzUsuńZanim się dowiedziałam, że dane są nienaruszone, to nieźle się nawściekałam i nadenerwowałam!
UsuńDziękuję za Twoje 3 grosze, to miło :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudny ten zachód nad morzem, piękne zdjęcia. Zakończenie mogłoby być lepsze, ale i tak na mnogość wrażeń narzekać nie możesz.
UsuńChciałabym kiedyś robić tak piękne zdjęcia jak te dzisiejsze Twoje zachody.
Sama dobrze to określiłaś- oby tylko takie zmartwienia były..
Można też inaczej bardziej dosadnie:
- Umarłemu się nie zdarzy.
OdpowiedzUsuń
Uwielbiam to powiedzenie o umarłym. Sama prawda.
UsuńDziękuję, Zofijanno :)
...to chyba jakieś nadmorskie fatum. Połówka w dniu wyjazdu zgniotła okulary, ale to nic w porównaniu z lapkiem...
OdpowiedzUsuńpiękny ten zachód słońca:) fajne to nasze morze prawda?
OdpowiedzUsuń