Martwiłyśmy się z Kasią, że ona biedna została sama, a przecież pewnie jeszcze karmiła i może mieć zapalenie sutków z powodu zalegania mleka. Ja utyskiwałam, a Kasia zaczęła działać. Zawzięła się, żeby ją odłowić. Codziennie rano już była na miejscu akcji. Wabiła kotkę, kusiła jedzonkiem, zakładała pułapki. Rozmawiała też z ludźmi, i to różnymi, takimi, którzy sprzyjali akcji i takimi, którzy ją potępiali, bo "przecież to szkoda, bo ta kotka taka płodna...".
Odwiedziły ją trójkowicze, kiedy jeszcze były tu ze mną. |
Na poduszce wytrzymała tylko chwilkę, zaraz zsunęła się na parapet i tam siedziała, nie ruszając się cały dzień... |
Takiej kotki jeszcze nie miałam. Ciężki przypadek. Na moje oko i serce, to ona nie życzy sobie kontaktów z człowiekiem. Jest niezwykle potulna, ale na zasadzie przymusu znoszenia tego zła, jakim jest zamknięcie jej w domu i dotyk ręki. Nie przełamała się na krok. Siedzi w jednym miejscu osowiała i przestraszona. W depresji. Przykro na to patrzeć. Na dziś uważam, że nie ma co uszczęśliwiać jej na siłę, tylko trzeba ją wypuścić na jej teren, gdzie ma swoje podwórko z ludźmi, którzy ją karmią. Wiem, że centrum miasta to nie jest miejsce dla kota, ale ona przeżyła tam 5 lat (sądząc po miotach, o których opowiedzieli ludzie).
Nie mam innego pomysłu. Zostało jej u mnie jeszcze 8 dni. Zobaczymy.
Nie robię jej wielu zdjęć, bo nie chcę jej stresować. Te są zrobione komórką. To piękna kotka, ma śliczną, czarną jak smoła sierść (a nie czekoladową jak Goplanka), puszysty ogon i już wiem, po kim taka włochata jest jej córka Gapcia.
Kasiu, dziękuję Ci, że ją złapałaś. Odciążyłaś moje sumienie, bo męczyłoby mnie to, co się z nią dzieje.
Kasiu, dziękuję Ci, że ją złapałaś. Odciążyłaś moje sumienie, bo męczyłoby mnie to, co się z nią dzieje.
******************************************************************************
I jeszcze - jakże miły - nasz obowiązek. Nasz wspólny, bo ja wpisuję, a Wy witacie.
Nasza Tupajka znalazła czas, aby zapisać swoje niezwykłe zwierzaki do naszej rodziny. To miło! Kiedy będziemy świętować jakąś okrągłą liczbę czy rocznicę, Tupaja będzie imprezować z nami, no i będzie miała szansę na tradycyjne niespodzianki od Anki Wrocławianki. :)
121.Tupaja z bloga http://ostojatupai.blogspot.com/ zapisuje do zwierzolubów swoją czwóreczkę. Ponieważ jest bardziej psiarą, zaczynamy od psów:
Ruda, obecnie 7-letnia suczka ze schroniska w Legnicy, wulkan energii, pies maksymalnie empatyczny, pełen miłości - przejawiający swe uwielbienie człowieka, liżąc, skacząc i wydając różne dźwięki. Ruda to pies zmieszany z ras najlepszych na świecie. Ma w sobie krew wodołaza (błony pławne), za resztę ras nie ręczę - podobna jest nieco do goldena, ale i do hovawarta.
Garip - w połowie kangal, w połowie anatolian. Pierwsze to rasa typowo turecka, nieuznana na razie przez FCI. Drugie (po matce) - anatolian, rasa sztucznie stworzona przez kraje zachodnie z psów pochodzących z Turcji, gł. z Anatolii, gdzie pasą owce i strzegą domostw.
Nasz chłopak jest całkowitym przeciwieństwem Rudej. Domaga się pieszczot poprzez opieranie się, ale nie jest nachalny. Duży, obecnie 70-kg. samiec ma czasem ochotę zawojować cały świat, niestety od roku walczymy z jego chorobą, toczniem, która napawa nas smutkiem, bo nie wiemy, jak się skończy.
Nasze koty to buraska Jagoda, którą przywieźliśmy z sobą z miasta na wieś, a która była już z nami ok. 2 lat. Przez pomyłkę złapana przez nas (szukaliśmy wtedy naszego Iwanka, a że był podobny i Domowy pomylił...), a że bezdomna - została. Kot nachalny, głośny, ale zdecydowanie towarzyski i bardziej domowy. Wściekam się czasem na nią, ale nie wyobrażam sobie domu bez niej. Czarna Kicia - miała być Lilith, ale nie polubiła. Właściwie w domu śpi tylko zimą. Pozostałą część roku przesypia w budynkach gospodarczych. Półdzika. Tak jak jej matka. Pochodzi też z miasta, ale dotarła do nas później, po tragicznej śmierci naszej drugiej kotki (która przybyła z nami na wieś) - Asani (Assasini), żeby uzupełnić armie tępicielek myszy.
Oto Ruda, Garip, Jagoda i Kicia:
Witajcie, zwierzaczki. :)
*****************************************************************************
Jutrzejszy post nosi tytuł: Odgrzewane kotlety po raz pierwszy i to powinno dać Wam do zrozumienia, że nowego komiksu nie będzie. :(
No dobrze, zdradzę, z jakiego powodu nie zdążyłam nic nowego przygotować. Czy to zdjęcie poniżej wszystko tłumaczy? :)
(To nie jest Gapcia, córeczka czarnej kotki ze zdjęć powyżej.) |
A to nie wszystko...
Hi hi hi a ja wiedziałam, że koteczka odłowiona i po sterylizacji :)
OdpowiedzUsuńW sobotę w mojej piwnicy pojawi się klatka bytowa....
Basiu, genialnie! Jeśli jeszcze powiesz, że ma choć promil udziału w Twojej decyzji, to pęknę z dumy!
Usuń:)
DT nie zostanę, nie dałabym rady, ale póki temperatura pozwoli w mojej piewnicy może przebywać kot na rekonwalescencji po sterylizacji. A decyzja jest jakby konsekwencją różnych okoliczności, głównie jednak reakcją Kociego Życia na prośbę o pomoc przy naszej szkolnej kotce. Choć i Ty swój udział w tym masz.
UsuńPs. Misia ma się świetnie, leciutko jeszcze utyka na łapkę ale wygląda lepiej niż kiedykolwiek i jest jeśli to możliwe jeszcze bardziej rozpieszczonym kotem bez rodziny jakiego świat widział :)
Zapomniałam napisac, że na razie to będzie akcja jednorazowa, co będzie potem zobaczymy (tym bardziej, że piwnica nie jest ogrzewana)
UsuńCieszę się ze względu na Misię, a Ty może zasmakujesz w takiej działalności. Kto wie. :)
UsuńA propos tej kotki, co nie chce domu, to przecież większosc kotów lubi chadzać własnymi drogami i dokonywać swoich wyborów.Kotka dawała sobie radę do tej pory, jest samodzielna, niezależna, wprawdzie bezdomna, niezadbana i często na pewno głodna ale wolna.I to stanowi dla niej najwiekszą wartośc. Tak przynajmniej myślę. Zresztą zobaczysz, co sie stanie w ciagu tych dni, które pozostały jej u Ciebie. czy sie przełamie, czy do końca pozostanie tak osowiała jak teraz. Cudowne przemiany sie przeciez zdarzają!:-))
OdpowiedzUsuńOlgo, pewnie tak jest, choć ona nie jest taka całkiem bezdomna. Jej mieszkaniem jest podwórko pełne dobrych ludzi, którzy regularnie dokarmiają koty, a nawet w razie potrzeby wiozą do lekarza. Kiedy odławiałyśmy z Kasią kociaki widziałam z dziesięć misiek pełnych jedzenia. MójCiOn był tam na rekonesansie i rozmawiał z ludźmi. Kotka jest bardzo zadbana, ma wspaniałą sierść, jest nawet przy kości. Nie wypuściłabym jej w niepewne miejsce. Jest to możliwe tylko wtedy kiedy wiem, że ktoś będzie o nią dbał.
UsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Więc tam jej będzie najlepiej...
UsuńBrawo Dziewczyny!!!
Też myślę jak Brujita :)
UsuńBo tam jest jej dom i jej ludzie i tam jest szczęśliwa :) Piękna, zdrowa kotka, żyjąca na wolności, ale na swoim terenie.
UsuńNajważniejsze że została wysterylizowana.
Śliczniutka jest, może się jednak przełamie. Tak bym chciała żeby ktoś się nią zaopiekował i pokochał:)))
OdpowiedzUsuńHaniu, dla mnie wypuszczenie jej będzie pierwszym takim doświadczeniem. Pewnie, że lepiej gdyby ktoś dał jej dom z możliwością wychodzenia. Ona musi mieć wolność.
Usuń:)
Niektóre koty chyba nie nadają się na bycie z człowiekiem. A moze czeka na Tego Swojego Jedynego?
UsuńAniu, na pewno wybierzesz dla niej jak najlepiej:)))
UsuńDaj jej szansę, ale nic na siłę;)
OdpowiedzUsuńA Garipowo znam, znam...
Takjest!
UsuńMoże tak być, że kicia ceni sobie wolność, ale skoro są ludzie o nią dbający, to pewnie będzie jej tam u siebie dobrze. Grunt, że jej pomogliście sterylizacją.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie Tupaję:) Sądząc po tym imieniu dla kici, Lilith, wielbicielkę "Czystej Krwi" :)
Witaj,
UsuńLilith raczej od tej "prawdziwej Pierwszej Kobiety". A może jako następczyni Asani (Assasini) troszkę egzotyczniej niż... Jagoda ;)
Wielkie masz serce Aniu .Kazdego ranka kiedy czytam o ratowaniu i pomocy udzielanej tym biedakom wzruszam się do łez.Trudną masz decyzję do podjęcia ale wierzę ,że wybierzesz tą najlepszą dla koteczki.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKażdego ranka czytasz? Miło mi! :)
UsuńMoże coś przykrego spotkało kocia mamę ze strony człowieka:/
OdpowiedzUsuńMała kicia prześliczna!
Myślę, że żeby przetrwać musiała być nieufna. I dobrze dla niej. Nie będę jej oswajać na siłę.
Usuń:)
Zgadzam się Aneczko z Tobą. Czasem lepiej jeśli zwierzęta są nieufne. Jeśli nawet będzie trzeba ją wypuścić, to najważniejsze i tak, że jest wysterylizowana i nie będzie przybywać kocich nieszczęść co roku. Ściskam Cię mocno Aneczko i witam nowe zwierzaki w spisie :-)
UsuńPodzielam twoja opinię Aniu. Jeśli kotka nie życzy sobie mieć domu to należy jej decyzję uszanować .U Tupaji ,u której bywam na blogu od czasu do czasu,jedna z kotek też wybrała wolność z bezpiecznym zapleczem ,mam na myśli bliskość człowieka.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o bezpieczeństwo w środku miasta , to nie jesteśmy w stanie wszystkim zapewnić bezpieczeństwa .Nasze życie także jest niebezpieczne ,a są tacy którzy nie potrafią bez tego żyć. Może ta kotka też lubi ryzyko ;)i jest jej to niezbędne do życia. To trochę tak jak ze zwierzętami w zoo ,ich życie w naturalnym środowisku jest przecież śmiertelnie niebezpieczne.
Widze że nowy czarnuszek już buszuje :))))
Podzielam twoją opinię, Mario. Takiego kota oczywiście można oswoić, choć trwa to długo i wiele kosztuje go emocji. Mam taką historię tu na blogu, to historia Dziadka. Pół roku trwało, aż on zaakceptował życie w domu.
UsuńBuszuje. Nie jeden...
:))
Najważniejsze że koteczka nie będzie się już męczyła kolejnymi miotami.Tak to niestety jest że koty przywiązują się raczej do miejsca niż do człowieka...
OdpowiedzUsuńCzarnuszek maluszek na końcu prześliczny. Aż nie mogę się doczekać kolejnego postu.
Jutro jeszcze nie będzie o nim, Iwono! Może w poniedziałek, jak zdążę. :)
UsuńAniu,"znając"Ciebie na pewno podejmiesz słuszną decyzję.Może Kotka tęskni za tamtymi ludźmi i swoimi towarzyszami piwniczno-podwórkowymi?Jest w tej chwili przestraszona bo pewnie nie miała nigdy tak bliskiego kontaktu z człowiekiem.I jeszcze sterylka.Żal mi jej,ale będzie dobrze.Pozdrawiam,podziwiając...:)))
OdpowiedzUsuńChyba tęskni. Mnie też jej żal. :(
UsuńTupaja witaj w naszej rodzinie ;-)))
OdpowiedzUsuńCudnie radosne masz zwierzaczki Zwłaszcza cudowny uśmiech Rudej sprawił iż uśmiechnęłam się sercem do Twojej czwórki
Zdrówka dla Garipa oby udało się go wyleczyć (nie wiem nic o Toczniu ale z Twoich słó wnioskuję, że da się z nim walczyć)
Uściski przesyłam
Dziękuję za powitanie.
UsuńRuda rzeczywiście jest rozbrajająca. Czasem wkurza,ale szybko daję sie przeprosić. Wystarczy, że spojrzy swymi pięknymi oczami i się usmiechnie.
Z chorobą walczymy. Właśnie wróciłam z Garipem z pobrania krwi. Trzymaj kciuki za lepszą biochemię (wątroba).
Pozdrówki!
Będę trzymać mocno i mam nadzieję, że Garip będzie żył jeszczcze wiele wiele szczęśliwych lat
UsuńMyślę, że kotka polubiłaby po jakimś czasie "niewolę", ale trudno wymagać, żeby na to nie wiadomo jak długo czekać. Liczę jednak na jakieś, jak często u Ciebie, cudowne zrządzenie losu które potwierdzi, że im trudniejsze początki tym większa satysfakcja później. Pozdrowienia i ukłony.
OdpowiedzUsuńTak by było, z pewnością, ale teraz jest "klęska urodzaju" z kociakami i im trzeba pomóc w pierwszej kolejności, bo zima idzie...
UsuńDziękuję za dobre słowo. :)
Witamy Tupaję i jej zgraję. :)
OdpowiedzUsuńAż pozaglądałam do sieci, żeby dowiedzieć się, jak wyglądają rasy wymienione przez Tupajkę, bo nie znam. No i ten toczeń, o którym też pierwszy raz słyszę. Tak trudno się pogodzić z tym, że nasze zwierzęta chorują...
A kiciulka, hm, jeszcze kilka dni... W pierwszym kwoczym odruchu chciałam się użalać, że jak to tak ma kotka tam wrócić do miasta, do piwnicy. Jednak myślę, że masz rację i jeśli jej się nie odmieni, trzeba ją powrócić podwórku i tym przyjaznym ludziom. Jak to dobrze, że tacy też się zdarzają. :)
Dziękujemy za powitanie :)pozdrawiamy!
UsuńZ Ciebie prawdziwa Kocia Mama :), ale masz rację, co dla jednego jest rajem, dla innego złotą klatką...
OdpowiedzUsuńKocia, kocia, dobrze zauważyłaś. :)
UsuńMasz zdrowie i naprawdę niezwykłą pasję Dziewczyno.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ta kotka jakoś dobrze zniesie tę sterylizacją i będzie sobie potem szczęśliwe żyła na dziko, skoro tak woli.
Witamy zwierzaki Tupaji :)
Zdrowie to nie wiem, ale pasję na pewno. Niejedną i wśród nich koty :)
UsuńMam pytanie, czy Garip jest psem przywiązanym na łańcuchu?
OdpowiedzUsuńPrzejściowo niestety tak.
UsuńŚpi w domu, ale za dnia zapięty. Wychodzimy na małe spacery po wsi. W wekendy hulamy po polach i lasach, na tyle na ile jego stan zdrowia pomaga. Nie mogę już się doczekać załatwienia sprawy płotu, bo ciężko mi na sercu tak go unieszczęśliwiać. Niestety, życie nas nie rozpieszcza i zniszczony płot czeka na dopływ środków.
Dzięki Tupaja za odpowiedź. :) Dużo zdrówka życzę dla pieska, dla Was, a i finansów nie mało ;)
UsuńSzkoda koteczkę wypuszczać ale skoro przywykła do wolności to może w ,,zamknięciu" cierpieć...A może dom wychodzący uda się znaleźć?No i może też być tak, że się boi a z czasem przywyknie do domu i będzie szczęśliwa...
OdpowiedzUsuńMasz rację, Agato. Nie wiem tylko czy decydować się na ten długotrwały proces oswajania...
UsuńCoraz bardziej kocham koty:))
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Buziaki :)
UsuńTo tak, jak z ludźmi. Są tacy, którzy wolą bezwzględną wolność. Śliczna kotka:)
OdpowiedzUsuńOna jest na prawdę śliczna i zaskakująco zdrowa, pięknie umaszczona. Wygląda jak domowa!
UsuńA nie wzielas pod uwage, ze jej melancholia spowodowana jest rozstaniem z kocietami? Przez te 8 dni moze jednak przyzwyczai sie do czlowieka i choc troche zatrze sie wspomnienie o odebranych jej dzieciaczkach. Dobrym znakiem jest to, ze nie prycha, nie gryzie i nie drapie, nie ucieka przed czlowiekiem. Jest wiec nadzieja, ze zaakceptuje ludzia w swojej bliskosci. Ale ja sie za bardzo na kotach nie wyznaje, mam tylko cicha nadzieje, ze sama zechce miec wlasnego czlowieka i cieply dom.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że o tym myślałam, ale ona jest już u mnie ponad tydzień i powinna wykazywać jakieś oznaki akceptacji sytuacji w jakiej się znalazła, a tu nic. I to jej spojrzenie! O ile dobrze je odczytuję to znaczy: zostaw mnie w spokoju...
UsuńTo takie przykre dla opiekuna, kiedy nie widzi cienia szansy na udomowienie. Tylko, jak piszesz, ona nigdy nie miala domu, zyla na ulicy i moze juz nie umie inaczej. Dzieki Wam, ludziom dobrej woli, nie bedzie przynajmniej sie rozmnazac i rodzic nowe bezdomki.
Usuńwiesz... a ja myślę, że to strach...
OdpowiedzUsuńmoja znaleziona kotka w centrum miasta w ubiegłym roku w grudniu... też tak reagowała...
nawet jak veto dawał jej zastrzyki... zero reakcji...żadnego miauczenia, syczenia...
i tak zostało
jest cudowną , moją przyjaciółką i bardzo posłuszną kocią dziewczynką
Gapcia cudowna ! hihi
Dobrze, że dodałaś "hi hi", Joanno, bo już chciałam Cię skrzyczeć za tę Gapcię :))
UsuńCo do kotki, to naprawdę nie wiadomo co robić...
UsuńJakie ona ma piękne oczy...
OdpowiedzUsuńU nas na podwórku też są koty żyjące wolno i naprawdę zadbane. Zima kolejna kotka została wy sterylizowana i w tym roku nie było miotu, pierwszy raz od paru lat.
Pocieszasz mnie, Aniu. :)
UsuńWeterynarze przestrzegają tylko przed kastrowaniem samców - z uwagi na częste potem infekcje dróg moczowych. U kotów na wolności trudno byłoby to wyłapać i pomóc im.
UsuńMoja kotka niestety dziś znowu miała epizod z trudnym siusianiem...
...na kotach się nie znam, ale może ona tęskni za wolnością...
OdpowiedzUsuń...może...
UsuńA może ona osowiała po zabiegumi jak wróci do zdrowia to i do człowieka będzie miała inne nastawienie? To małe czarniutkie na końcu słodkie jest i ma takie pojedynczo wystające kłaczki:)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, żeby koteczce dobrze się żyło :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
kotka nie jest przyzwyczajona do zamknięcia...zwyczajnie się boi...jest nieufna...znam to. Piękna.
OdpowiedzUsuńChyba rzeczywiście pozostaje powrót na wolność. A może potrzeba więcej czasu? To trudne decyzje i wyobrażam sobie ile Cię kosztują stresu, kochany koci Judymie w spódnicy:) Uściski Ci przesyłam:)
OdpowiedzUsuńKoteczka Matylda wczoraj wieczorem odzyskała wolność. Jestem pewna, że poczuła się szczęśliwa po tygodniu niewoli. Witał ją komitet powitalny w postaci dwóch karmicielek. Ona jest tam 2 razy dziennie karmiona. Będzie jej dobrze. Trzymanie jej w niewoli było dla niej i dla mnie wyczerpującym, smutnym doświadczeniem. Ona miała straszną depresję, a ja męczyłam się patrząc na to.
UsuńMuszę przyznać, że ostatni moi podopieczni bardzo dali mi w kość.
I ja Ci przesyłam uściski, Kaprysiu.
Piękna ta kotka, już na pierwszy rzut oka widać, jak jej nieco dłuższy włos.
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak niektóre koty to robią, że potrafią przeżyć i kilkanaście lat w centrum miasta, gdzie straszny ruch. Z moich doświadczeń, uszczęśliwianie na siłę czasem przynosi więcej szkody niż pożytku. Jeśli miała swoje podwórko i pełną miskę, to może nie ma sensu siłą zmieniać jej życia.
Aaaa, dopiero przeczytałam powyższy komentarz, że wróciła na wolność i zauważyłam datę posta.
Nie przełamie się - jest jaka jest :)
OdpowiedzUsuńJest w wielkim stresie- to na pewno. Trzeba dać jej trochę czasu.
OdpowiedzUsuńMasz ogromne doświadczenie - wierzę, że i tym razem zrobisz co w Twojej mocy. Powodzenia.