Kiedy dzieje się niedobrze, kiedy smutek ściska duszę, upiec ciasto zaraz muszę!
Wybaczcie mi to grafomaństwo. Nie mogłam się oprzeć. :))
Dzisiejszy przepis pochodzi z niezawodnej strony ARTKULINARIA.
Jest trochę pracochłonny, ale wart każdej minuty spędzonej w kuchni.
Składniki na ciasto kruche podane są w podwójnej ilości, drugą część można sobie zamrozić
i następnym razem mieć szybką podstawę - jak znalazł. :))
Przygotować kruche ciasto z 300 g mąki pszennej, 200 g masła, 100 g cukru pudru i 2 żółtek.
Krem: 250 g mleka zagotować z pół łyżeczki cynamonu, a następnie przecedzić. Osobno ubić 3 żółtka, 50 g cukru i 2,5 łyżki mąki ziemniaczanej, a po uzyskaniu gładkiej masy dolać do niej powoli gorące mleko, cały czas ubijając. Dokładnie wymieszaną zawartość miski przelać do garnka i podgrzewać na małym ogniu, cały czas mieszając - najlepiej trzepaczką/rózgą, aż do zgęstnienia masy. Odstawić na bok i dodać 2 łyżeczki masła, wymieszać dokładnie.
Piekarnik nagrzać do temperatury 180 stopni.
Na podpieczony, ostudzony kruchy spód nałożyć ostudzony krem pâtissière, a następnie śliwki, ok. 400 g, przekrojoną częścią do góry. Lekko docisnąć i wstawić do nagrzanego piekarnika na około 15 minut. W trakcie pieczenia krem rośnie do góry, a następnie trochę opada.
Smacznego, bierzcie kawkę i wcinajcie. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co u naszego ulubieńca? Cichutko, żeby nie zapeszyć, donoszę, że wczoraj już nie miał gorączki, że wygląda i czuje się dobrze, bawi się, je i przychodzi pieścić. To wielki, proludzki pieszczoch. Tak kochany kotek, że rozbraja każdego. Wtula się całym ciałkiem w MójCiOnego i tak sobie razem leżą i śpią. :) Właśnie zmienił futerko z kocięcego na bardziej dorosłe i w tej chwili jest ono gładkie jak jedwab. Nie wypada mu ani jeden włos! Bardzo to miłe. :)
Tutli i Putli dochodzą do siebie. Niech żyją antybiotyki! Dziś, jeśli dobrze pójdzie, będzie pierwszy dzień od nie pamiętam kiedy, że nie będziemy musieli jechać do kliniki! Co ja zrobię z tym czasem! :)
Miłego dnia dla wszystkich i duuużo wolnego czasu na realizację swoich pasji.
A rok temu Za Moimi Drzwiami: Wybacz mi, ciociu.(klik). To o miejscu, gdzie zabrałam Jolę (klik), kiedy była we Wrocku. Kto zgadnie, o które miejsce chodzi? :)
Aneczko....abyś przez najbliższe dni...ba tygodnie umierała ź nudów:)))))...czyli nadmiaru czasu:))
OdpowiedzUsuńWspaniała, smakowita prezentacja:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń...ciacho mniam, mniam, aż ślinka cieknie, ale z tartą jest tak że tylko smaku narobi i już jej nie ma, he he he. Co do kotków to sza... nie zapeszamy...
OdpowiedzUsuńAniu, tarta smakowicie przedstawiona.Lubię jesień między innymi za śliwki...:)
OdpowiedzUsuńNajbardziej cieszy mnie poprawa samopoczucia Hokusika. A nie mówiłam, że takie imię zobowiązuje?
Co do Twojej zagadki - stawiam na Biskupin. Wszystkie wróble, nawet te na Podkarpaciu ćwierkają, że to (zaryzykuję, a co!) najważniejsze miejsce dla Ciebie. Zgadłam?
Dobrego dnia...:)
Ala
Alu :) Trudniej by było, gdyby link do rozwiązania zagadki nie był podświetlony. :-)
UsuńBo zgadłaś, ale jednak nie do końca... Pozdrawiam Cię :)
To może doprecyzuję ...:) Placyk - ten, na którym kuszą apetyczną urodą różnobarwne dary natury, ten sam, na którym prawdopodobnie kupiłaś śliwki na tartę i maliny prezentowane przez JolkęM i ten sam, na którym jesteś mile widziana i rodzinnie witana nawet w dresach. Serdeczność nie szuka specjalnej oprawy...:)
UsuńA tarta kusi mnie coraz bardziej, w końcu odchudzanie mogę odłożyć do poniedziałku...:)
Ala
Teraz to trafiłaś w dziesiątkę :))
UsuńSerdeczność nie szuka specjalnej oprawy...:) - pięknie to napisałaś, Alu.
Alu, po doprecyzowaniu to już mucha nie siada. :) No i ta serdeczność, o której tak ładnie napisałaś... :)
UsuńŚliwek teraz sporo obrodziło, więc można z nich różne rzeczy robić. Począwszy od powideł po rozmaite ciasta, placki. A i taka tarta to ciekawa rzecz.
UsuńPewnie z chęcią się ponudzisz w tym wolnym czasie, albo popatrzysz, co dzieje się za oknem, czy też na dokazujące koty ;)
OdpowiedzUsuńA smutki niech sobie idą precz, chociaż lubią się do człowieka doczepić i wisieć niewiadomopoco. Może tarta je skusi, objedzą się i zasną na długi czas.
Również Tobie, Aniu miłego dnia.
No to ja też się cichutko (żeby nie zapeszyć) cieszę :-)
OdpowiedzUsuńSUUUPER!!! upsssss ciiiiiiiiiiiiiii :D
OdpowiedzUsuńTarta mniammm, slinka cieknie:)
nie, nie dam się! żadnego kruchego, bezwstydnie rozpływającego się w ustach, z przepysznie delikatnym kremem i bosko pachnącymi śliwkami, piekielnie kalorycznego ciasta!!!
OdpowiedzUsuńdostałam slinotoku, idę zjeść marchewkę.
najważniejsze, że dzieciaki mają się lepiej :))
Usuńodpocznijcie!
Co do ciasta to jak wyżej. Zadowolę się samą śliwką.
OdpowiedzUsuńTeż cichutko cieszę się z poprawy zdrowia Hokusa.
Ewo, czy Ty jesteś gotowa do dorobienia mi kocich karteczek? Czekaj na sygnał, bo nie liczyłam jeszcze, ale zanosi się, że może zabraknąć. :)))))))))
UsuńNa wszelki wypadek zacznę już. Mam pewien pomysł, może się uda...
UsuńDobre wieści... bezcenne ;-)))
OdpowiedzUsuńBuziaki i miłego dzionka
Serce twe ogromne Aniu. Niech kociaczki zdrowieją jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńA tarta, aż ślinka leci na jej widok.
Oby tak dalej- niech kociaki zdrowieją :) Dobrego dnia, Aniu.
OdpowiedzUsuńSłodka rozpusta! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńogromnie się cieszę, że maluchy mają się lepiej, zwłaszcza hokusik. tak się o nie martwiłam. to takie biedy, bez ludzi bezradne.
OdpowiedzUsuńa jesli chodzi o słodycze to nie jest to moje ulubione pożywienie:)
Jeśli Hokus wyzdrowieje (a tak będzie z pewnością) będzie to nasze pierwsze uratowanie życia kotu - takie oczywiste, bo on bez leczenia i to bardzo intensywnego by nie przeżył.
UsuńO tym pomyślałam, kiedy przeczytałam Twój komentarz, Ewo, o bezradności...
No nie wiem, nie wiem... Wydaje mi się, że trójkot też raczej nie miał szans, gdybyś go nie znalazła, były wycieńczone i zakatarzone. A ta maleńka kiciulka z zaropiałymi oczkami znaleziona w korku na pasie ruchu, której imienia zapomniałam? Też raczej by się nie uchowała. A Szuwarek?
UsuńO tak właśnie lubię. Kawkę mam - ty serwujesz ciacho. I świetne towarzystwo przede wszystkim. Zostaję!:)
OdpowiedzUsuńDo tempo giusto
OdpowiedzUsuńA mój 14-latek upiekł wczoraj ciasto marchewkowe (pyszne). Nie dociekam z czego się składa, więc mimo diety, z czystym sumieniem, wcinam - marchewka wszak to samo zdrowie:-))))
Agnieszka z Żyrardowa Spis 102
oj, rozumiem :)
Usuńsama uwielbiam marchewkowe ciasto, a jeszcze upieczone przez 14-letniego faceta.. też bym się nie oparła :)
pozdrawiam serdecznie Ciebie, syna i Wasze piękne koty :))
O to to, muszę pozrozmawiać z syneczkiem, może też się w nim jakiś talent cukierniczy objawi, bo ciasto śliwkowe chodzi za mną od dawna. Już z trzy razy śliwki kupowałam, ale je pożarłam bez namączania. ;)
UsuńTa tarta już w opisie smakuje, a co dopiero po upieczeniu!
OdpowiedzUsuńA co się dzieje z Manną i Baronem?
Rozmawiałam wczoraj z p. Tomaszem i nie ma już Barona i Manny...
Usuńjest za to Stefanek i Mania :)))
Kotki były wczoraj u weta na odrobaczeniu, niedługo szczepienie, potem kastracja. Mają się dobrze i są ulubieńcami okolicy, a żona p. Tomasza (z którym śpią) jest w nich zakochana.
:)
No weź, Anka! Wystraszyłaś mnie, pisząc, że nie ma już Barona i Manny. Uważaj sobie!
UsuńPS. Znaczy się, żona pana Tomasza to gdzie teraz biedna śpi, skoro przy mężu stado kotów? ;) Swoją drogą, żona w nich zakochana, a one śpią z mężem... Co to się porobiło!
O.matko! A jak mnie wystraszyłaś! Ale ciąg dalszy cudowny. Zaraz lecę na Forum ze Dworum, gdzie tez się Baronem i Manną - wróć! Stefankiem i Manią bardzo interesują.:
Usuńhttp://forum.gazeta.pl/forum/w,89075,146572637,147107026,Hip_hip_hurrra_.html
Ryneczek (znaczy nie pamiętam czy to miejsce dokładnie tak nazywasz) koło domu
OdpowiedzUsuńAgnieszka z Żyrardowa
Placyk :)
UsuńTarta wygląda przepysznie :)
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że koteczki mają się lepiej, nieba im przychyliłaś i uratowane maleństwa! :)
Oooo!
OdpowiedzUsuńMuszę zrobić te tartę mimo.... wszystko:)
Wczoraj już mnie JolkaM trochę pocieszyła (dziękuję Jolu!:)),
OdpowiedzUsuńa dzisiaj tak po cichutku, żeby nie zapeszać, napiszę:
ja wiedziałam, że tak będzie:)
Musi być dobrze, bo innej opcji nie ma!
A z wolnym czasem rób co chcesz, ale ja bym proponowała
dołączyć do kociej ferajny wtulającej się w TwójCiOnego
i nie robić nic oprócz tego:)
Mmmm, kuszące.... :)
Usuńwitaj!cudne ciasto,takie jesienią pachnące:)przysiadam się z mleczną kawą:)
OdpowiedzUsuńi gratuluję stworzenia miejsca pomocnego zwierzętom.
pozdrawiam!
m.
Dziękuję Moniko i witaj Za Moimi Drzwiami. :)
UsuńCiasto wygląda bardzo apetycznie. U mnie w zeszłym roku, mniej więcej o tej porze, zrobiła się nagle bardzo popularna tarta budyniowo - gruszkowa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że z kociakami lepiej:)
Do poprzedniego wpisu: czyżbyś odwiedziła Goplankę?
Nie, nie, to są zdjęcia z wizyty przedadopcyjnej. Jakoś nie miałabym odwagi jej odwiedzić, bo jeszcze za nią tęsknię. To kot, który najbardziej zapadł mi w serce.
UsuńDobrze tam ma, to wiem na pewno.
Bo to był kot najdzikszy, najmniej rokujący, najbardziej niezależny, nie słodziak, nie miziak, co pod skorupką dzikości krył pragnienie domu. Kot dla konesera, który na szczęście się znalazł ;)
UsuńO tarcie się nie będę już wyrażać, bo dość się na poboczne tematy nagadałam. Może tylko tyle, że już na oko tarta ta warta!
OdpowiedzUsuńCieszę się,że małemu lepiej-popłynęło do niego tyle dobrej energii i pozytywnych myśli,że nie może być inaczej.No i dziewczynkom lepiej,czyli wszystko zmierza ku dobremu.Ciasto wygląda pysznie,zrobię je na niedziele i zaproszę córcię !
OdpowiedzUsuńJesoo, Anka, ale mnie poskręcało przy tych zdjęciach!!! Jak mi się teraz chce słodkiego!!!
OdpowiedzUsuń