Jak to jest z kogutami? Czy one czasem jedzą?
Każda próba poczęstowania ich smacznym kąskiem kończy się tak samo:
kogut zagląda prawym okiem, lewym okiem, robi krok do przodu,
zastyga w tej pozycji, a potem... nadbiegają kury i zjadają mu wszystko!
Na mojej wsi karmiłam kiedyś kury kiełbasą.
Taki kaprys mieszczucha. Kury były zachwycone, sąsiadka też.
Trzymałam tę kiełbasę w ręce i kury nadbiegały gromadnie ze wszystkich stron,
żeby natychmiast rzucić się na smakołyk i wydziobywać mi go z ręki.
Koniecznie próbowałam nakłonić koguta, aby spróbował choć odrobinkę.
Przykładałam mu tę kiełbasę wprost do dzioba, a on uparcie odmawiał!
Komicznie to wyglądało, bo przychylał przy tym głowę do tyłu,
aż dotykał grzebieniem grzbietu, a nie skubnął ani kąska!
Innym razem łaskawie dziobnął kawałek i wypluł go natychmiast na ziemię.
Zjadły go kury! Tak samo było na wsi u Goplanki Włościanki, u pana Dariusza,
skąd pochodzą te zdjęcia. Kogut nie zjadł ani okruszka z mojej wyciągniętej dłoni.
To ja już nie wiem; czy oni, ci posiadacze haremu, żyją tylko miłością?
:)
Życzę wszystkim drogim czytaczom spokojnego, twórczego dnia. :)
A rok temu Za Moimi Drzwiami: U Poznańskiego (klik). Fajnie było, czas to powtórzyć. :)
a jak myślałaś- żyją wyłącznie miłością.....
OdpowiedzUsuńWyłuszczyłaś wszystkie niuanse- odcienie i obłoki koguciej miłości. Dzięki.
Oj, jakoś w to nie wierzę, zobacz niżej ile tych odcieni jest :)
UsuńOch, jedzą! Pewnie, że jedzą! Ale najpierw kurtuzazyjnie robią miejsce dla pań. Niekiedy zaś sa sprytnymi oszukańcami. Wydają z siebie smieszne gulgoty i spiewy, chcarakterystyczne dla momentu, gdy odnajdują cos ciekawego do jedzenia albo gdy ja pojawiam sie w ogrodzie z wiadrem jedzonka dla kur. I tym dziwnym dźwiękiem zwabiaja kury do siebie. te lecą na łeb na szyje, sadząc iz czeka na nie jakis smakołyk. A kogut - niecnota - tylko na to czekał! Wypatrza sobie w tłumie kokoszek jakąś wybrankę i siada na nią w wiadomym celu, ciesząc sie, że znowu udała mu sie sztuczka kuglarska!:-))
OdpowiedzUsuńCo za przebiegłus z tego koguta!
UsuńWiesz, Olgo, czasem się zastanawiam, czy gdybym miała drób, to też bym się tak zawieszała na dłuższe chwile i wgapiała w nie tak jak w koty. :) Coś przeczuwam, że tak. Może więc lepiej, że nie mam kuraków, bo już całkiem bym z niczym nie nadążyła. :)
Pozdrówka! :)
U kogutów jak i u ludzi są różne charakterki, zarówno cwaniaki jak i prawdziwi dżentelmeni, którzy najpierw kurce zostawią smakołyk. Na przykład mój kogucik Lolo należał do tych drugich:)))
UsuńPrawdziwy skarb taki Lolo. :)
UsuńUściski, Haniu.
Fascynuje mnie takie życie drobiu, nie wiem czy nie skończę jak Ty, Olgo, na wsi z kurami i kozami :)
UsuńDziewczyny, fajne historie, dziękuję, liczyłam na was dzisiaj :)
...pewnie że szamają, tylko jak nikt nie patrzy, a tak to trzema zgrywać kurzego macho...
OdpowiedzUsuń...aż mi się dowcip przypomniał: Rozmawiają dwa koguty. Ty chodzisz z tą kurą na serio czy tylko dla jaj?...
Usuń:))
:)) Celny ten dowcip :)
UsuńCzy jedzą - nie wiem. Jedyne moje spotkanie z tym jegomościem miało miejsce mnóstwo lat temu i odbyło się, że tak się wyrażę, na szczycie. Ja drąc się uciekałam, a kogut siedział sobie wygodnie na moich ramionach. Doświadczenie bezcenne:)
OdpowiedzUsuńJaka szkoda, że fotografa przy tym nie było!
UsuńMoje koguty to nie wychowane, najpierw to one rzucają się na smakołyki, zwłaszcza na moje zakalce przynajmniej się nie marnują.
OdpowiedzUsuńAle kogut piękny, nie chciał Cię dziabnąć , jeden taki mój kochin to bez kija nie podchodź a jeszcze jak jajka z gniazda wybrać to już trzeba się we dwóch wybrać, bo jak nie to apteczki i wody utlenionej szukać.
A banerek będzie do wczorajszej AKCJI ?
UsuńIlono, banerek będzie, gdy tylko Ania zdoła ogarnąć najpilniejsze sprawy.
UsuńPS. Ten Twój kogut, to ja Cię przepraszam. Na Twoim miejscu wypożyczyłabym sobie rycerską zbroję. ;) Nie masz tam w swoich zasobach? :)
A mam tylko w dziecięcych rozmiarach, najlepsze to jest to że ten kogucik kiedyś sam padał ofiarą silniejszego, a ja go brałam w obronę, dostawał co lepsze kąski aż w końcu dostał do swojej prawowitej żony sześć innych kurek , oraz nową wolierę,a z niego okazał się taki łobuz, dziób dzióbem ale on pazurami atakuje ma nas za koguta czy co, wiadomo że szafot mu nie grozi, gdyż wszystko na dożywociu prędzej nas wykończą :)
UsuńKurki na dożywociu - chciałabym być kurą u Was, Ilonko :)
UsuńA moze on czeka az one mu w dziobkach zaniosa do kurnika pod jego tron (jakis tron musi przeciez miec) i wtedy on laskawie sobie cos tak skubnie i wybierze oblubienice na nastepna "wizyte kurtuazyjna" w alkowie w kurniku ?
OdpowiedzUsuńMoże i czeka, ale one nawet o o tym nie myślą i wcinają (na zdjęciu kawałek babki czekoladowej) aż im się... grzebienie trzęsą :))
UsuńOdpowiedziałam na wczorajszy apel. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBożeno, czy napisałaś do mnie? Napisz proszę: anka.wrocławianka@op.pl
UsuńWielkie dzięki!!
UsuńJak tata będzie już miał kury, przebadam to zagadnienie ;))
OdpowiedzUsuńLiczę na to!
UsuńA jak się ma Goplanka na włościach?:)
OdpowiedzUsuńCo z Hokusem???
Magdo, Ania zalatana, ale mam przecieki, więc się dzielę: Hokusik ma się lepiej, wygląda normalnie, ma apetyt, antybiotyk prawdopodobnie zadziałał. Trzymamy kciuki.
UsuńKonwalio, Goplanka żyje jak wiejski kot. szlaja się po obejściu, siedzi w stodole, do domu przychodzi coś zjeść i zmyka znowu. Chcę wierzyć, że jest szczęśliwa po latach za kratkami. Wciąż za nią tęsknie.
UsuńAnko Wrocławianko - co z Hokusikiem ? jak temperatura - spadła ?
OdpowiedzUsuńAnonimku, Hokusik dostał antybiotyk, bo nie wolno mu dawać przeciwgorączkowych leków. Wygląda na to, że organizm zareagował dobrze. Wiem też, że koteczek dostaje specyfik wzmacniający. Wszystkie dobre myśli ku Hokusowi! I pozostałym, bo Tutli i Putli też osłabione - te kocięta bez odporności są i wszystko się ich czepia.
Usuńpo tym, co napisałam w liście, cały czas myślę - a dlaczego nie mogłaby powstać fundacja Anki wrocławianki? I proszę Cię, pomyśl o tym!
OdpowiedzUsuńMyślę, nie wiem czy podołam, a z drugiej strony to klikanie miało by większy sens. Dziękuję Ci kochana dziewczyno!
UsuńKogust jest jak pilot - najpierw niech ktos inny zje i sie sprawdzi czy przezyje....
OdpowiedzUsuńDobre :)
Usuńszczególnie "kogust" mnie zauroczył :))
Usuń:))
OdpowiedzUsuńno przecież Pan Kogut nie będzie byle czego jadł, w dodatku z nieznanej ręki, nie wypada!
mnie też bliżej do kury, za duży apetyt, niestety! patrzę na koty, które od paru tygodni żrą, nie jedzą, i myślę, że pewnie zima będzie sroga.. to dlatego ;)
co u Goplanki?
i, przede wszystkim, jak Hokusik, czy sytuacja dała się opanować?
Kochana, wyżej odpisałam Konwalii i Anonimkowi. Z Hokusikiem lepiej, leki podziałały. Gosia ma dziś urwanie głowy i ja jestem jej prawą ręką - tą od klawiatury. ;) Przyjmijcie więc moją "działalność" przychylnie, proszę, bo jak nie, to mnie wydziedziczy. :(
Usuńniech zyje internet!
UsuńJolka, bardzo ładnie się spisałaś. Tym razem Ci daruję. Nno!
Usuń:)
Przystojny i szarmancki. Ach, aż żal, że wśród mężczyzn coraz to jakby rzadziej spotykane. Chociaż... Niedawno mi się zdarzyło, że urwały mi się uchwyty torebki, w której niosłam zakupy. Oczywiście wysypały się na glebę. I jakie było moje zdziwienie, kiedy dwóch młodych ludzi podeszło i pomogło mi je zbierać. Byłam pod wrażeniem. :)
OdpowiedzUsuńPoza tym coraz częściej konstatuję, że lubię kury i inne ptaszory podwórkowe. Może nie aż jak jak koty, ale...
A gdy Twoje fotki oglądać w powiększeniu i szybko je przewijać, to widać je jak filmik. :)
Ja też lubię kury, i te domowe też :)
UsuńNie wie maj to jest z kogutami, ale przyglądałaś może kiedyś ja One fajnie chodzą tak rozważnie i z gracją ::) a koguty to może jedzą jak człowiek nad Nimi nie stoi, tylko zasypie zboże, czy co tam innego i sobie idzie, albo jest też inna wersja że żyją One wyłącznie dla Jaj :) co ty na to? :)
OdpowiedzUsuńRafal vel lipton_ER
Nadzwyczaj trafie to ująłeś, Liptonie, rozważnie i z gracją. Od razu uruchamia się w głowie zapamiętana z jakiegoś wiejskiego podwórka scena. :)
UsuńMyślę, jednak, że moja koncepcja jest słuszna, żyją dla miłości i miłością :)
UsuńJolkoM - dziękuję za informacje - trzymam gorąco kciuki za te biedactwa
OdpowiedzUsuńI ja Tobie dziękuję. :)
UsuńŻywi się miłością! Piękne :D
OdpowiedzUsuńJa dziś żywię się wszystkim :/ a to dopiero południe!
A może Pan Dariusz wie coś więcej o kogutach? Tylko czy macie kontakt?
jakiś tam mamy, ale taki, żeby Go pytać o takie intymne sprawy!
Usuń:D
Kogut dżentelmen:)One tak mają. najpierw kury i kurczaki, a potem pan kogut. Czy będzie banerek- to odnośnie poprzedniego posta:)
OdpowiedzUsuńEch, banerek... To już będzie zobowiązanie, może dlatego się waham. Zobaczmy, co będzie z tej pojedynczej akcji, ale jednocześnie będę nad nim pracować.
Usuńchciałam powiedzieć kochana, że pod wpływem Twojego posta wpłynie jeszcze kwota ode mnie... ale po dziesiątym... wiesz jak jest :/
OdpowiedzUsuńOd mojego ostatniego pobytu w sanatorium z dziećmi jakoś mi z kogutami nie po drodze ;)))))
Buziaki :*
Emko, przemyśl to dobrze. Nie chciałabym abyś robiła po wpływem emocji czegoś ponad Twoje możliwości! Buziaki, kochana, a kogutów unikaj :)
UsuńPan kogut - co się dziwić!
OdpowiedzUsuńKoguty jedzą, ale dyskretnie;-). Co się będą rzucać na żarcie jak te kury pazerne:D.
OdpowiedzUsuńI żeby nie było, ze jestem antykurowa-mój pseudonim domowy to Kurczak płci wiadomo jakiej:D
Czyli kurka? :))
UsuńSiur :D. Dlatego wiem, że kury pazerne na żarcie są ;)
UsuńBo ten kogucik to dżentelmen jest i kobietom ustępuje.
OdpowiedzUsuńWielki dżentelmen! A dumny jak paw! :)
UsuńŚwietne zdjęcia, jaki mądry kogut, nie dał się namówić do zjedzenie kiełbaski.
OdpowiedzUsuń