Pisałam ostatnio o weekendzie spędzonym w raju. Myliłam się! Raj dopiero miał zostać odkryty, i to nie ja będę w nim spędzać weekendy...
Wszystko jednak po kolei. Uzbrójcie się w cierpliwość, opowieść o odkryciu raju musi przecież być długa i namiętna. Zaczynamy!
Długo broniłam się przed umieszczeniem ogłoszenia o adopcji Goplanki, cały czas mając wrażenie, że ona jest jeszcze niegotowa. Jednak w poprzedni czwartek musiałam obiektywnie przyznać rację MójCiOnemu, że kotka zrobiła olbrzymie postępy, że zmieniła się zarówno pod względem fizycznym (wypiękniała, a dowody na to będą już niedługo), jak i psychicznym, że odżyła, nabrała godności i odwagi, a na dodatek sprawiła, że oboje już ją pokochaliśmy, więc ktoś inny też na pewno to zrobi i czas już dawać ogłoszenie. Zrobiłam to w piątek ok. godz. 12. Nie wierzyłam w sukces, szykowałam się, aby poprosić Was o pomoc, jak to było z Sercową Panienką Wisią. Najpierw dostałam jakiś żenujący mail jako odpowiedź, ale potem ok. 17 zadzwonił pan Dariusz. Zaczął mówić, a ja nie wierzyłam we własne szczęście! Wszystko brzmiało bajkowo. Doświadczony, zawsze biorący zwierzęta z przytulisk lub takie po przejściach, kochający je, od 1,5 roku mieszkający na wsi w tak spokojnym miejscu, że kończy się tam świat, a droga urywa. Kiedy on jest w pracy, domem i zwierzętami zajmują się jego rodzice – też szaleni na punkcie wszystkiego, co żyje. Dlaczego Goplanka – zapytałam ciekawa odpowiedzi. Bo miał czarnego kota, który był najukochańszy na świecie, ale już go nie ma. Tęskni za kotem i chce, aby był podobny choć z wyglądu, bo charakter przecież każdy ma inny – usłyszałam. Z wielkim przejęciem umówiłam się z panem Dariuszem na wizytę przedadopcyjną. Wieś okazała się być położona dość daleko, prawie 60 km od Wrocka. Pojechaliśmy tam w sobotę. Jedziecie z nami? Jeśli chcecie tam trafić, musicie jechać tak:
z Wrocławia wyjeżdżamy na Kłodzko, przecieramy oczy ze zdumienia,
że przed nami jedzie samochód z tablicą z Oregonu!
Potem mijamy traktor z przyczepą.
Bierzemy zakręt w lewo.
I prosto, lekko pod górkę.
Po prawej widzimy Sobótkę, nie patrzymy na nią, tylko przed siebie, bowiem
wjeżdżamy w cudną aleję platanową, by za chwilę
minąć staruszkę na zakręcie. To znak, że już blisko.
Okolica robi się bajeczna.
Tej drogi nie ma na GPS-ie... Musimy się kierować znakami dymnymi.
Może dlatego tak tu pusto.
Ostatnia prosta, widać już zabudowania. W tej wsi jest jakieś pięć domów...
I już wita nas gospodarz - jaki przystojniak!
Witają też dwie gospodynie. Co jedna, to piękniejsza!
To ze względu na nie pan Dariusz chce wziąć kota, który zna i lubi psy.
Zauważcie tu nieocenioną rolę Rufiego w procesie adaptacji tymczasków.
Sunieczki są wesołe, kochane i ... szalone.
Jak da sobie radę Goplanka?
Rodzice pana Darka hodują kilka kurek, muszą więc być i koguciki.
Jeden jest lilipuci, drugi normalnej postury.
Ten mniejszy długo gnębił dużego, aż doszły do porozumienia.
Te piękne panienki są po przejściach.
Ruda seterka została niemal zagłodzona na śmierć.
U pana Dariusza odżyły i niczego im nie brakuje.
Wypieszczone, wychuchane, wesołe, prawdziwe okazy psiego szczęścia.
W pewnym momencie obie dostały po kostce schabowej z zupy.
Wzbudziło to zainteresowanie kur.
Zaczęły się podchody.
Sunie warczały na nieproszonych gości, ale ci, niezrażeni, kombinowali dalej,
jak by tu uszczknąć coś z tej uczty...
Dwaj koguci panowie spacerowali, mając się na oku, gdy
nagle swoją obecność na podwórku postanowił zademonstrować mały.
Trzeba przyznać, że w tym małym ciałku kryje się wielki duch!
Duży pomyślał chwilę i...
też pokazał, co potrafi!
Bardzo chętnie przyszedł do wyciągniętej ręki (jak Goplanka, to chyba dobry znak).
Cały drób ma tam zagwarantowany dożywotni full wypas. :-)
Wytrwałość została nagrodzona,
kurce udało się podkraść ciut mięska.
Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że Goplanka trafi wprost do raju,
gdzie będzie mogła pod opieką tych dobrych ludzi cieszyć się wolnością,
łapać myszy w stodole
(pan Darek łapie te myszy w pułapkę, po czym wypuszcza je na pole - nie odbiera im życia!),
przyjaźnić się z psami i kurami.
Interes został ubity - kotka znajdzie się w raju za tydzień.
Tam naprawdę kończy się droga... Koniec świata.
Jeśli nie wierzycie, spytajcie ją!
Okolica jest tak zniewalająco piękna, że ta niespodziewana wycieczka za Wrocław
okazała się wspaniałą przygodą.
Filmik troszkę to pokazuje.
Nakręciłam panoramę z miejsca na wzniesieniu tuż przed wioską,
ponieważ żadne zdjęcia nie oddają uroku tamtych stron.
Tak Goplanka Włościanka będzie miała za płotem...
Jak to się dziwnie plecie na tym świecie,
kotka niespodziewanie trafiła z miasta na wieś!
okazała się wspaniałą przygodą.
Filmik troszkę to pokazuje.
Nakręciłam panoramę z miejsca na wzniesieniu tuż przed wioską,
ponieważ żadne zdjęcia nie oddają uroku tamtych stron.
Tak Goplanka Włościanka będzie miała za płotem...
Jak to się dziwnie plecie na tym świecie,
kotka niespodziewanie trafiła z miasta na wieś!
Czy to nie wspaniałe wieści?
Czy to nie jest to, co sobie wymarzyłam?
No dobrze, idę już, idę!
Wiem, że długo było, wiem...
Masz dobrą rękę do szukania Opiekunów...;o)
OdpowiedzUsuńPrzecież to idealne miejsce dla Goplanki Powsinoganki! Będzie miała gdzie "uciekać" i za kim biegać ;). Ciekawe co te piękne koguty powiedzą na taką czarną panterę :).
OdpowiedzUsuńI jak Wam się udało trafić na kwitnący rzepak - uwielbiam! :))
Miejsce idealne, Alu, nie mogę się nacieszyć!
UsuńAle sielanka! Kici się poszczęściło :)
OdpowiedzUsuńZa długość to tylko podziw
OdpowiedzUsuńte wiejskie pejzaże mnie chwytają za gardło
dobrze że jeszcze tak jest :)))
I ja muszę przyznać, że rola Rufiego w procesie adaptacyjnym tymczasków jest nieoceniona!! To, między innym obecność psa u Ciebie, zadecydowała, że zdecydowałam się wziąć Szuwarka:))
OdpowiedzUsuńA przyszły dom Goplanki wydaje się naprawdę fantastyczny.Okolica wręcz idylliczna, Goplanka Powsinoga będzie mogła bezpiecznie robić sobie wycieczki za płot ;))
To kolejna adopcja dzięki Rufiemu. Ludzie szukają kotów zżytych z psami i wśród wszystkich zdjęć największe wrażenie robi na nich zdjęcie z Rufim :)
UsuńRufi to siła spokoju jest! Te sunie mają ADHD jak Sam, ciekawe, jak będzie przebiegał proces oswajania z takimi szalonymi piesami ;)
Kurki żyją przy tych piesach w stanie nienaruszonym to i Goplanka się z nimi dogada ;)) A ma przewagę nad kurkami, bo może uciec na drzewo ;))
UsuńPrzepraszam bardzo, a ta staruszka na zakręcie, to tam na stałe wpisana, jako drogowskaz ( śmiech)?
OdpowiedzUsuńWsi spokojna, wsi wesoła..... Śliczne widoki, śliczne zdjęcia. A kogutki.....
Sielanka!
Serdeczności.
Taaa, jak chcesz tam trafić, wypatruj staruszki! :)
UsuńRaj, to pewne :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuń:)... Ktoś kto wypuszcza myszy na pole musi być wyjątkową osobą...
OdpowiedzUsuńMasz Ty Aniu szczęście w tych adopcjach. Oby Goplance się tam spodobało i uznała, że to jest również według niej prawdziwy raj, ale jak dotąd trafiałaś bez pudła, więc i tym razem tak będzie.
Miejsce niesamowite, a piesy urocze :D... :).
Myślę, że tyle ludzi mnie tu wspiera, że ta wspólna energia idzie na to, aby znalazł się do idealny - ten naprawdę na taki wygląda. Nie umiem sobie wyobrazić lepszego.
UsuńWiesz, że mi to samo dziś przez myśl przebiegło o tej energii. Może coś w tym jest. ;)
UsuńMusi coś w tym być, bo cóż by innego :)
UsuńTwoja aluzja w komentarzu,dała mi pewność ,że znalazłaś dom dla Gopli-hopli. Ta wieś to moje klimaty,taka przestrzeń,mozna się włóczyć, a to przecież Włóczykije lubią najbardziej.
OdpowiedzUsuńŚmieszy mnie ta kogucia buta.
Miejsce wymarzone dla każdego zwierzaka, a szczególnie dla takiego jak Goplana ,która potrzebuje dużo ruchu i niezależności.
Zaliczyłaś kolejny stopień do nieba -hi,hi wydziedziczenie- możesz brać zamach na następny.
Ty akurat, Mario, to wydziedziczenia się bój! Przecież marzy Ci się czaszka Cipiptaszka!
UsuńObyś zyła długo i szczęśliwie,więc mam nadzieję że dostanę ,tom czaszkę trochę wcześniej.
Usuń"choć mały ciałem, duchem był wielki..."
OdpowiedzUsuńaż śpiewać sobie zaczęłam pieśni o małym rycerzu
Super wycieczka, piękny post
podziwiam Twoje zaangażowanie, Aniu :*
:-)) Trafne
Usuńno to pięknie, cieszę się :) a za tydzień następna relacja z raju, już zacieram ręce ;)
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie :)
UsuńGoplanka odnajdzie szczęście w tym raju ...
OdpowiedzUsuńjejku, tak tam pięknie, że chyba bym chciała, by mnie pan Darek zaadoptował ;PPP
OdpowiedzUsuńTo samo powiedziałam do Niego: nie dość, że oddamy mu wszystkie nasze zwierzęta, to jeszcze sami się przeprowadzimy ;-)
UsuńSama bym chciała do takiego raju; wierzę, że Goplanka będzie tam szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńW niedzielę, zupełnie niespodziewanie, udało mi się wyjechać do Gdańska i po drodze napatrzyłam się na kwitnący rzepak i inne wiosenne cuda - co prawda tylko przez okno, ale zawsze to coś. Tęsknię za jakąś wycieczką w plener. Całe szczęście, że pogoda ma się poprawić, więc liczę na jakiś spacerek przynajmniej:)
Ninka.
Ma się poprawić? Ja czytałam, że opady do końca tygodnia... Mimo to wycieczki w plener Ci życzę :)
UsuńTak się cieszę, Aniu, jak Ty to robisz kocia czarodziejko ?
OdpowiedzUsuńCzarodziejka? Tak subtelnie? Aniu Wilddzik, ja to zaczynam podejrzewać, że tu jakieś poważniejsze siły działają. Wiedźma z Ciebie, Anko, czy co? I to wiedźma nie byle jaka, szeregowa, tylko wiedźma wiedźm chyba. ;)
UsuńZastanawia mnie, czy pan Dariusz, spostrzegłszy, że Gopi upolowała mysz, będzie ją próbował jej odebrać i uwolnić, jak to już na ten przykład ja nie raz robiłam, wydzierając kotom jaszczurki, myszy, a nawet ptaszki, które jeszcze dychały. Sądzę, że tak... Ukłony dla pana Dariusza. :)
A, żeby nie było, że nie czytałam: ładnie tam. :)))
PS. Platany i staruszkę też zarejestrowałam. Nie wspominając o tablicach z Oregonu i znakach dymnych. A koguty? Mniam, mniam! Chociaż to może akurat cokolwiek niestosowna konstatacja... ;)
Ja też już wydzierałam z paszczy szpaka, mysz i jaszczurkę. Niestety mysz nie przetrwała :-(
UsuńKoguciki, pieski i pejzaże faktycznie urzekające :-)
Co do wiedźmy - Jolu - ja tam się nie odważyłam na takie określenia, jeszcze bym miotłą dostała ;-)
widdzik, nie martw się, Jolka ma na podorędziu gustowny dekielek na głowie bez którego nigdy tu nie wpada, więc jej miotła nie straszna ;P
UsuńOjoj ojojoj! Zanosi się tu na jakieś wydziedziczenie...
Usuń:D
Jolka w jakim kolorze masz dekielek?
pewnie pod kolor kuniowego ;P
UsuńTeraz to już przeważnie w srebrnosiwym. ;)
UsuńOj tam, chyba przesadzasz Jolanto!
UsuńViki ma rację dekielek w kolorze kuniowym bardzo by Ci pasował. :)
A jaki kolor ma kuń?
UsuńWszystkie kobiety ,które dużo wiedzą to wiedzmy.
Maro, kuń przeważnie jaki się trafi, bo własnego nie posiadam. W ostatnich dwóch latach bywał skarogniady, a teraz to gniada klaczka czasem mi jest dana pod doopkę.
UsuńWiedzmy - dobre! ;)
jaki kuń jest, każdy widzi;)
Usuńna ogół taki jak dekielek Jolki ;)
Fariatka! :))
Usuń:**
Takie posty można czytać i czytać .... Fajne miejsce i niesamowici ludzie muszą tam mieszkać - to wypuszczanie myszy na pole brzmi jak opowieść sf ;)
OdpowiedzUsuńTez mam nadzieję, że małej powsinodze będzie tam idealnie :) Tyle zakątków do eksplorowania, no i dwie cudne psice. Ciekawe tylko, jak się z drobiem zaprzyjaźni ;)
Też jestem bardzo ciekawa. Nasza powsinoga nieświadoma wszystkiego, co jej się szykuje, na razie zaprzyjaźnia się ze srokami :)
UsuńTo ciekawa taka przyjaźń kot i sroki ;) Ale wszystko jest możliwe na tym świecie :))
UsuńWspaniale, że tak szybko znalazł si dla Goplanki nowy dom, i jaki piękny dom!
OdpowiedzUsuńWspaniale Gosiu, wspaniale!!
UsuńGoplanka to mam szczęście - a sunie się ucieszą, wyglądają na towarzyskie psiaki;)))A to się narobiło: ja byłam we Wrocławiu, a Ty na wsi - świat staje na głowie;)))))
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Byłaś we Wrocku i nawet się nie zająknęłaś o jakimś spotkanku! Nie to, że ja taka chętna jestem i ten tego tam, ale zawsze na poczucie winy mogę Ci wpłynąć :)Możesz na mnie liczyć :-))
UsuńŚwietna nowina! Będzie kicia szaleć na swojej posiadłości. :) Dziękuję za podróż dla mnie troszkę sentymentalną... tęskni mi się za tymi rzepakowymi polami, oj tęskni. :)
OdpowiedzUsuńAleż proszę! Spodziewaj się więcej :)
UsuńMasz, Aniu, po prostu bardzo szczesliwa reke do znajdywania tymczaskom naprawde optymalnych warunkow do dalszego zycia. Te wszystkie biedaki po przejsciach na pewno sobie na nie zasluzyly. Dom dla Goplanki wydaje sie byc prawdziwym rajem, nie tylko dla kotki, ale dla wszystkich zyjacych tam dwu- i czworonogow. Nalezy miec nadzieje, ze koteczka zaakceptuje szybko swoich nowych wspolbraci.
OdpowiedzUsuńOkolice rzeczywiscie bajkowe.
Sama nie mogę uwierzyć we własne szczęście. Sądziłam, że będzie kłopot ze znalezieniem jej domu.
UsuńOkolice tak piękne i spokojne, że dech zapiera!
Najbardziej mnie ujęło to że pan Darek łapie myszy i wypuszcza na pole. Ja też tak robię, muszę jeszcze zdążyć przed kotami :).
OdpowiedzUsuńFaktycznie pięknie tam jest.
o! To jest więcej takich ludzi! Super :)
UsuńBajkowa tam atmosfera... To teraz Goplanka zostanie dziedziczka... :)
OdpowiedzUsuńPamietasz taki serial "Panie na Mogadorze"? Jakos tak mi sie atmosfera wiejska z tego serialu przypomniala gdy czytalam i ogladalam twa relacje....
Pozdrowienia
nika
Myślę, że w tak cudownym miejscu i w takim towarzystwie, jakie tam jest będzie szczęśliwa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudowna okolica, tak pusto dookola, tyle przestrzeni, ach... I nie ma samochodow, te pola, laki, drzewa, wspaniale miejsce dla Goplanki.
OdpowiedzUsuńKrajobrazy jak z sielanki, cudowne!
OdpowiedzUsuńnic dodac, nic ujac- raj w calej okazalosci:)
OdpowiedzUsuńWspaniali ludzie, wspaniale miejsce. Oby wszystkim dwu i czteronoznym zylo sie dlugo i szczesliwie.
OdpowiedzUsuńKatarzyna
Fantastycznie zapowiada się byt małej Goplanki :)
OdpowiedzUsuńPrzepięknie!
OdpowiedzUsuńGoplanka to szczęściara!:)
A czy przy kolejnej wizycie mogłabyś zapytać pana Darka,
czy nie przygarnąłby również mnie?;))
Mogę sprzątać, gotować, myszki na pole wypuszczać...
Magdo, robi się kolejka chętnych do przygarnięcia przez Pana Darka ;-) Myślę, że Twoja umiejętność wspaniałego gotowania może się przydać kiedy przyjdzie co do czego. :)
UsuńAnka - wez mnie zaproteguj - chce byc drugim (zapasowym) czarnym kotem pana Dariusza!!! NO! Do roboty!
OdpowiedzUsuńale okolice cudne, Dolina Klodzka tak ma; moj brat mieszkal na obrzezu Klodzka kiedys dawno temu i czasem bywalam - w ogole NASZE blizsze i dalsze okolice sa prze-piek-ne! I JUZ!!
p.s. widze, ze jest wiecej amatorek adopcji przez pana Dariusza. Posada zapasowego kota zaklepana. Goplanka moze hasac z psinami i kogutami, ja moge malowniczo siedziec na parapecie.
Krysiu, wizja Ciebie siedzącej malowniczo na parapecie tak mnie rozbawiła, że chyba pójdę trochę poprasować póki mi energia wróciła i jeszcze mnie trzyma. Jeno musiałabyś się przefarbować albo sobie chociaż jakąś gustwoną czarną peruczkę wdziewać, bo panu Darkowi na czarnym kocie zależy, a nie na płomiennorudym. ;)
Usuńopakowana:)))
Usuńto ja się przesunę na tym parapecie i p.Darek będzie teraz miał dwie kotki zapasowe- rudom i czarnom ;)))
Jola - Viki juz sprawe zalatwila. Ja takom perugie moge nosic ale niedlugo, bo mi zdaje sie nic nie pasuje do czarnch wlosow (estetka taka sie znalazla, nie tylko Chlopski Filozof).
UsuńDo prasowania najlepsza jest wisniowka albo inne dobro plynne - bardzo drzewiej jak prasowalam to duzo bylo - czasem nawet i do 4 godzin dochodzilo (15 koszul na przyklad to juz godzina) i raz tak korzystalam z amaretto...3/4 butelki wypilam a na koncu prasowalam tak, jak mi sie cos polozylo na desce do prasowania. Spiewajac. ale ja prasuje dzinsy i t-shirty i czasem nawet scierki....
toż ja nie wiedziałam co mi tak przeszkadza w prasowaniu..
Usuńa to brak wiśnióweczki, ha!
lecę do "Kapselka" ;)
zobaczysz jak Ci zelazeczko bedzie smigac ;P
UsuńOpakowana, ścierki??! Robisz nam kobietom złą robotę, bo jak jakiś to przeczyta, to zacznie wymagać! Wstyd, doprawdy!
UsuńMyślę, że przedstawię p. Darkowi waszą ofertę, choć moim zdaniem nie macie szans przy Konwalii, bo ona się ładnie zareklamowała, że gotować umie, że myszy wypuszczać będzie. A wy co, darmozjady?! Na parapecie siedzieć z periugią się zachciewa!
Drugi raz wstyd!
:P
opakowana- wierzę Ci i bardzo sobie tę teorię wzięłam do serca :)))
UsuńAnko, my będziemy wyglądać :P
Ja mam dziś jakiś taki doopowaty dzień i co sobie tu przysiądę, to się chociaż pouśmiecham do Was, szurnięte kobietki. :)
UsuńKrysiu, a Twój przepis na prasowanie pobieram. Następne prasowanie zorganizuję sobie pod wpływem. ;) Twojej rady, ma się rozumieć. :)
PS. A to dżinsów i t-shirtów się nie prasuje? O ja gupia... :]
Jak wam sie na tym wzmocnieniu wszystko zacznie dwoić to sie dopiero naprasujecie.
UsuńGrozisz nam? ;)
Usuń:)))))))
UsuńAnka - cale zycie harowalam to na starosc mi sie nalezy odrobina siedzenia na parapecie (w dobrym towarzystwie) i patrzenia w piekna przestrzen. Kiedys sie zawstydzilam, jak wieksza wiekszosc dziewczyn z jednej grupy mowila, ze nie prasuje albo prasuje absolutne minimum i tez probowalam - scierki zmiedlone choc czyste szly do kuchni i nikt nie chcial ich uzywac bo sie brzydzili takimi a w tekturowych, stojacych samodzielnie dzinsach chodzic nie bede bo mi sie obcieraja rozne takie i chodzi sie dziwnie.
UsuńMaria N - nie dwoi sie a rozwesela a prasowanie leci migiem, bo sie po prostu rzuca tekstylia na deske i leci zelazkiem jak leci wlasnie.
Konwalia bedzie kotem pracujacym a my kotami dekoracyjnymi, malowymagajacymi - a malo to takich????????? hrehherher
Brzydzili się? A żelazka też, że Ty musiałaś prasować? Ech, jak sobie przypomnę to co ja "musiałam" robić w swojej nadgorliwości, to mnie aż trafia! Dobrze, że teraz już zmądrzałam. ;-))))))))))))))
Usuńalez cos Ty! Ja dzieciem bedacy prasowalam Tacie chusteczki do nosa, uwielbialam to i uczylam sie takiego prasowania, wiec formy proste maja dla mnie terapeutyczna wlasciwosc w kontekscie prasowania. A brzydzic sie ? jak najbardziej, ja tez nie lubie pomietej sciery :)
UsuńByly czasy, kiedy siedzialam w domu i wcale mi nie przeszkadzala oprasowanie rodziny (to czasy tych 15 koszula - 5 do roboty, 5 x 2 szkolnych). Dziecki nauczone zostaly prasowania w wieku ok 12 czy 14 lat (michal nawet w pracy uczyl innych porzadnego prasowania koszul -> praca taka, ze mieli prysznice i przebieralnie w pracy, a on np jezdzil na rowerze. A ze krupierem zachcialo mu sie byc wtedy to myl sie na miejscu i prasowal na miejscu, coby wygladac jak ludz od razu).
Slubny potem spedzil 10 lat dojezdzajac do domu niejako, pracowal za gorami za lasami - 2 tyg w domu, dwa za tymi gorami/lasami, nie przywozil brudow bo byl samoobslugowy i nawet przez poierwsze iles tam pral wszystko recznie. Pralam i prasowalam mu to, w czym przyejzdzal i w czym potem znowu wyjzezdzal. Teraz pracuje z domu juz od chyba 3 lat, wiec prasuje sobie sam - nasz podzial rol jest sprawiedliwy - on naprawia komputer, to ja mu formularz podatkowy wypelniam. On odkurza 1 pietro, ja - parter. Ja laduje i rozladowuje zmywarke, on - myje sagany jak sie do nich dorwie. On zajmuje sie smieciami, ja - mikro ogrodkiem.
U mnie nie ma nadgorliwiosci, widac nie byla mi pisana, bo moze w zamierzchlych czasach ktos cos chcial tak mnie nakierowac ale jakas malo pojetna jestem :P
Ależ piękny wpis ...
OdpowiedzUsuńA Goplanka rzeczywiście trafi do raju...
Anko, sorry, ale tylko tutaj zdarzają się cuda, więc pozwolę sobie napisać, że są 3 mopsy do adopcji. Wszystkie mocno przez los doświadczone :(
OdpowiedzUsuńJak ktoś chciałby stworzyć dom dla takiego mopsika, to jest apel i kontakt na blogu zazie
http://zazie.com.pl/2013/05/szukasz-sensu-zycia-zrodla-codziennej-radosci-a-moze-szczescia-w-milosci-oto-mopsy-i-mopsiki-do-adopcji-lusia-maja-i-anula/
Viki, nie ma sprawy, tylko czy coś to da... Zazie ma popularny blog, wiec powinno zadziałać, a mopsiki są prze-cu-dow-ne i ja chcę mieć mopsa, buuuuuuuuuuuuuuu.
UsuńAniu, Ty masz tu głównie kociarzy, ale samych dobrych ludzi, więc może ktoś komuś... i się znajdą chętni
UsuńPrzeczytałam o tych suniach i popadłam w jeszcze większy dołek. Niech im się odmieni los... Jedna jest nawet w moim województwie, ale ja już nie mogę więcej przygarniać, bo mnie w końcu Pan Mąż wygarnie. :]
UsuńViki, umieszczę to ogłoszenie w jutrzejszym poście. To straszne jak podli bywają ludzie.
UsuńAniu :***
UsuńSama bym chętnie w takiej okolicy zamieszkała :)
OdpowiedzUsuńGoplance będzie tam dobrze.
Będzie mieszkała w raju, koguty cudne...pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńoby goplance życie na wsi służyło. swoboda to to, co kociaki uwielbiają!
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny musze stwierdzic JESTES WIELKA AnnaR
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść i cieszę się,że takie miejsce jest naprawdę i tam odnajdzie swoje miejsce Goplanka:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
panorama rzepaku;-DDDDD
OdpowiedzUsuńzawsze się doszukuję w twoich postach wskazówek, GDZIE, co i jak, i przyznam, że rzepak wskazówką jest słabą, ale i platany nie pomogły;-)
zastanawiam się także, co oznacza "dożycie" w kontekście kogutów:-DDD
Megi, rozumiem rzepak i platany, ale staruszka na zakręcie też Ci nie pomogła??? No co Ty...
Usuń:D
Stare Bogaczowice.
UsuńStarachowice;-p to nie tu?
Stary Zakręt;-DDD
Niestety pudło. :-)
Usuńmyślę dalej...
UsuńPoczekaj na relację z zawiezienia Gopi do nowego domku, to może coś Ci się rozjaśni...
UsuńFaktycznie prawdziwy raj choć... dla myszek właśnie się on skończył ;-)))
OdpowiedzUsuńNajbardziej ucieszyła mnie wiadomość o tym, że... brak tam drogi...
Pantera (taaak ten post też przeczytałam z opóźnieniem - ale przeczytałam :D ) będzie tam mogła po drzewach, polach, łąkach hasać bez strachu...
Ciekawi mnie bardzo pierwsze spotkanie z kurami (swoją drogą ich zażyłość z psami i psia cierpliwość względem nich jest zdumiewająca) Anko... ja poproszę o zdjęcia z tego pierwszego spotkania :D
Ehh... dobrze... dobrze choć... jakoś tak smutno ;-)))
Ciekawe jaka będzie relacja z odwiedzin u Goplanki za kilka m-cy hehe ...
OdpowiedzUsuńWspaniałe miejsce ... sama bym tam pomieszkała :-)