Na podwórku szpitala rośnie wielki kasztanowiec. Jest piękny i stary, a konarami sięga nieba, czyli mojego szpitalnego piętra. Hm, a może ja już jestem w niebie? Eee, nie grozi mi to.
Kasztanowiec wypełnia mi cały świat zewnętrzny i stanowi moją główną atrakcję w ciągu dnia. Jest pełen życia. Z każdą chwilą staje się bardziej zielony. Od ledwo rysujących się pąków doszedł już do wyraźnych kwietnych świeczek ozdobionych zielonością młodych listków.
Nie dość tego - dodatkowo odbywa się na nim teatr dla jednego widza: dla mnie! Najpierw wyznawała sobie miłość para zachwycających synogarlic, odpoczywały liczne gołębie, skakały po gałązkach wróbelki, skubały coś z kory sroki, by potem następni ptasi aktorzy uraczyli mnie wyjątkowym widowiskiem. Na gałęzi usiadła… pustułka! Jaki to piękny ptak! Widziałam ze swojego okna, jak rwie na kawałki i pożera jakieś krwawe zwłoki. Nie została z nich nawet odrobina. Życie i śmierć. Na moich oczach. Drapieżny, piękny ptak w kolorze bursztynowego brązu występujący dla mnie! Są teatry jednego aktora, ale czy ktoś słyszał o teatrze jednego widza? Ja tak mam! Jak nie być wdzięczną?
Zdjęcia z Viki. |
Musicie mi uwierzyć na słowo, że na tym zdjęciu są dwie pustułki. |
Mieszkają jeszcze ze mną dwie muchy. O nich będzie innym razem. Tymczasem zastanawiam się, jakie imiona im nadać. ;)
Jeszcze trochę różności.
Pantera apeluje w bardzo ważnej sprawie na swoim blogu.
Chodzi o oddanie krwi dla kogoś z rodziny Jej przyjaciół. Jeśli ktoś może pomóc, zajrzyjcie do Niej TU.
Ewa przysłała mi kapitalne zdjęcia z Krakowa. Ach, młodzi, kreatywni. (Ewa wrzuciła im pieniążek.) Dziękuję. :-)
Od Miśki na osłodę szpitalnego życia dostałam wyjątkowy
prezent. „Bose stópki o paluszkach z masełka” – jak napisała autorka bloga
Zimno. Słodkie!
Jeśli chcecie przeczytać coś wyjątkowego, poprawić sobie
humor i zachwycić się stylem, zaglądnijcie do Królowej. Uwielbiam jej blog, a
dzisiejszy wpis to jest już mistrzostwo świata!
I jeszcze jedna rekomendacja. Odkryłam przypadkiem blog
wyjątkowej osoby. Jestem zachwycona, choć dopiero się wczytuję. Zobaczcie w wolnej chwili, chociażby tylko jego autorkę: http://www.szaszkiewiczowa.eu/o-mnie/.
Źródło zdjęcia: http://www.szaszkiewiczowa.eu/galeria-2/ |
To kończę już ten długaśny post i zmykam chorować. Proszę się nie nastawiać jutro na
komiks*.
(*A jednak będzie :-)).
(*A jednak będzie :-)).
Dziękuję za pełne ciepła i życzliwości komentarze pod wczorajszym postem. :) Niedługo wrócę do porannego ich publikowania, jednak jeszcze trochę pobędę poza czasem...
Muchy - koniecznie trzeba nazwać :)
OdpowiedzUsuńPustułki fantastyczne, a kasztanowiec na południu jest w awangardzie, nasze jeszcze nie są tak zaawansowane.
Post Królowej Matki czytałam, uważam, ze powinna wydać zbiorek recenzji - jest genialna.
Śpij słodko, odpoczywać, całuję w oba policzki, jeśli można :**
Zawstydziłam się :*
UsuńKażde zwierze zasługuje na imie nie ?
OdpowiedzUsuńAniu, w każdym miejscu i czasie wypatrzysz coś godnego uwagi!
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i do domu, bo jednak tam najlepiej:*
Mam nadzieję, że to już dziś nastąpi!
UsuńMuchy - Buba i Fredek. Jakos mi pasuje ;)
OdpowiedzUsuńKasztanowce kojarza mi sie z okolicami Chelmonskiego, jak sie szlo od szkoly w strone WySRol'u - jak sie to teraz nazywa?? pewnie jakas akademia (moze pana kleksa...) i ...na Chaubinskiego, gdzie pracowala moja Mama.
Pustulki WIDZE dwie na drzewie...mam z takimi na pienku, ukradly MOJE piskle z gniazda pare lat temu. Co roku mamy kosy w gniazku w ogrodku i cos srednie szczescie - raz pustulka, raz sroka, raz sasiedzi...nie ukradli, ale zaczeli powojnik czy jak mu tam, zrywac po swojej stronie zywoplotu, mama kosowa siedziala na jajkach i przerazona kolysala sie jak oni rwali, na drugi dzien uciekla zostawiajac jaja... :/ a w ub. roku jedno z dwoch pisklat bylo TAK odwazne, ze wylazlo na wierzch otwartych drzwi do komorki ogrodowej AKURAT w momencie jak nastapilo mega oberwanie chmury :///
a ptasie zaloty to teatr nad teatry!
Czekam na wpis o Bubie i Fredku!
Choruj sobie spokojnie, znaczy zdrowiej z minuty na minute jak ten kasztanowiec!
lece czytac zalecana lekture!
Poczytałaś Królową? Jestem ciekawa.
UsuńA tych sąsiadów, to trzeba było pogonić! Biedne ptaszki :(
Z drugiej strony taki ich los. Ja znów dziś byłam świadkiem czyjejś śmierci w dziobie pustułki.
A dla much mam już imię :)
Aniu.. ja rozumie, że Tobie tam w tym szpitalu nuda doskwiera... ja rozumiem, że w samotności szuka się towarzystwa ale... muchom to TY jednak imienia nie nadawaj ;-)))
OdpowiedzUsuńMasz swój teatr -delektuj się nim... bo mam dziwne przeczucie, że jak nadasz imiona muchom to będziemy musieli im domu szukać ;-)))
Zdrowiej i do domku wracaj...
Buziaki
Popłakałam się ze śmiechu :))))))))))))
Usuńja tez!!!!!
Usuńja też!
Usuńi też zobaczyłam te muchy jadące do nowego domu ;DDD
Dobre! :))) Aniu, już czekam na wpis wysławiający zalety much i korzyści płynące z zasiedlenia nimi domu. I najlepiej żeby w parze, żeby ich nie rozdzielać, bo są do siebie bardzo przywiązane. :) I w ogóle. A dom ma być z ogrodem, żeby sobie muchy mogły powietrznych spacerów zażywać do woli. Brujito, należy Ci się medal za ten komentarz. :)
UsuńDobre Jolu, popracuję nad tym :) Brujita dała czadu! Skąd Ona tak dobrze mnie zna? :-)
UsuńAhahahahhaha :D
UsuńMedal! Medal!
Rewelacja!
UsuńTylko TYM RAZEM chciałabym,żeby Ania uznała mnie niegodną adopcji;))
No bo co by zrobiła moja Muszka???
Miśka :)
UsuńMucha???Ania Mucha...hihihihihi
OdpowiedzUsuńJedna mucha ANIA a druga MUCHA, ale co, jeśli jedna to chłopak? ;)
UsuńUśmiechy ciepłe posyłam
OdpowiedzUsuńOdwzajemniam
UsuńPustułki to piękne ptaki. W Legnicy miały gniazda na wieżach zamku. Przed zachodem, podczas prowadzenia wykładu, słyszałam nawoływania pustułek- taka magiczna chwila.
OdpowiedzUsuńMuchy? Cezar i Kleopatra:))))
Wracaj do zdrowia i do domu:)
To tu jest tak samo. Wieczorne nawoływania w centrum miasta...
UsuńDopiero teraz, zajęta swoją grypą, przeczytałam:(
OdpowiedzUsuńŚciskam i trzymam kciuki za szybkie zdrowienie i powrót do formy:)
Dziękuję bardzo!
UsuńMiło jest mieć taki kasztanowiec za oknem! :)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno i nie choruj, tylko zdrowiej!!!
Zdrowieję, zdrowieję, dość już tego chorowania!
UsuńWspaniały kasztanowiec, dobrze, że szpital ma taki na stanie, i że Ty masz szeroko otwarte oczy i "paczysz" tam gdzie inni nie "paczą". Zdróweczka.
OdpowiedzUsuńTrudno nie patrzeć, skoro aktorzy tacy uroczy :)
UsuńAnulka, ja Cie bardzo prosze, nie posuwaj sie za daleko z tymi muchami! To szkodniki przenoszace grozne choroby. Malo Ci jednej? Chcesz jakas kolekcje chorob zalozyc? Bardzo prosze te muchy packa, packa!
OdpowiedzUsuńSkup sie na golabkach, pustulkach i wrobelkach, a owady przepedz albo wyeliminuj inaczej ze swojego zyciorysu. No!
Zdrowka!
Moje muchy packą?! Never!
Usuń:)
Uściski dla Młodej za inspirację swoim pomysłem :))))
OdpowiedzUsuńKto to jest Młoda?
UsuńPustułkę miałam okazję niestety obejrzeć z bardzo bliska. Niestety, bo brat znalazł ją u mamy w ogrodzie. Pojechaliśmy do weta, ale okazało się, że ptak ma otwarte złamanie nogi, a w ranie pełno larw much. Cóż, nie udało się jej uratować. Za to mam na koncie odchowaną od maleństwa- sroczkę. Najpierw była w klatce, potem z balkonu zrobiliśmy jej klatkę. Nie miałam jeszcze wtedy kotów, to cały balkon był jej. Nie będę wypominać ile zeżarła mięsa i witamin, ani jak zas..... mi balkon. Wypuściłam ją u mamy w ogrodzie. Przez kilka dni przylatywała na dokarmianie. Pierwszego dnia usiadła mi jeszcze na ramieniu, ale z każdym dniem trzymała większy dystans.
OdpowiedzUsuńZdrowiej i wracaj do domu.
Joanna
ja odchowałam kiedyś szpaczka. Zbierałam mu dżdżownice i kroiłam je żyletką, żeby pincetką wkładać mu do dzioba. Trzymałam je w dużym słoiku. Odwróciłam się na chwilę, patrzę a szpaczek siedzi na brzegu słoika i wciąga jedną za drugą :) Od tej chwili wiedziałam, że jest uratowany. To było wspaniałe. Pewnego dnia poleciał w świat...
Usuń:)
łoł imię dla muchy,tego to jeszcze nie było, znany wyynalazca imion proponuję
OdpowiedzUsuńmucha nr1 MU
mucha nr 2 Ha!
Fajne nie :) też tak sądzę :)
widzęzdrowiejesz z kążdym wpisem, tak trzymaj !!
Rafal vel lipton_ER
Dobre! Mu i Ha :-))
Usuńwygląda na to że i w szpitalu może być przyjemnie, wracaj jednak szybciutko do swoich kotów i Rufiego :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOch, to może już dziś!
UsuńRafał vel... wymyślił doskonałe imiona dla much!
OdpowiedzUsuńJa dziś wróciwszy z pracy zastałam taką jedną wielką na podłodze leżącą. Fuj ble :P
Kasztanowce uwielbiam. Widziałam dziś magnolię - takie drobniutkie kwiatuszki ma - pikne!
Aniu, jestem pod wrażeniem szaszkiewiczowego bloga... wow.
Dobrej nocy we SPA :*
He, he, we spatalu? ;)
UsuńCzyli Twoja propozycja, Alucha, to FUJ i BE? Też nieźle!
UsuńWe spatalu przynieśli już śniadanko. Ketonal. :)
We spa Jolu we spa :D
UsuńFUJ, BLE - tak, to moja propozycja :D
Śniadanko, hmmm... myślisz, że jak ketonal komponowałby się z jajkiem? Pasuje smakowo?
Przecież wszystko się komponuje z jajem, Alucho :)
UsuńPustułka to piękny ptak,ale nie polubiłam jej,choć była zimą częstym bywalcem mojego ogrodu.Gdy nadlatywała w okolice karmików natychmiast robiło się pusto ptaki odlatywały,ale niektórym się nie udało...i jak tu lubić takiego gościa???? Lubię jak zwierzęta mają imiona,ale z muchami jest kłopot,bo jak zorientować się,czy akurat na naszym ciastku wylądowała ta którą wołaliśmy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To prawda, że ciężko być widzem takich krwawych łowów. Wczoraj "moja" pustułka upolowała szczura...
UsuńMuszkom trzeba zawiązać kokardki na warkoczach, wtedy odróżnią się od pospólstwa :)
Anko, zdrowia!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Buziaczki Aniu:) Zdrowiej szybko!
OdpowiedzUsuńLubię kasztanowce - jeden zakwitł w roku urodzenia Juniora - tylko jednym kwiatem!
A teraz?Po 24 latach -szaleje:)
Uwielbiam kasztanowce, a od tego pobytu będą mi się kojarzyć miło, za sprawą ptaków.
Usuńteatr jednego widza nieźle brzmi:) Nie wiem po ile powinny być bilety na spektakl w takim teatrze, ale czasem chciałoby się w takim być;)
OdpowiedzUsuńJa mam to wszystko na rachunek NFZ :)
UsuńAniu nie wiedziałam, że jesteś w szpitalu, zdrowiej i wracaj do domu, dalej takiej pogody ducha życzę.Sciskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję Alinko :)
UsuńNie widziałam nigdy pustułki na żywo, ale do szpitala bym się nie wróciła po to ;-)))) Jak byłam ostatnim razem i jechałam już na salę operacyjną, to ktoś mi powiedział, ze zmarł Michael Jackson i uznałam to wtedy za strasznie złą wróżbę ;-))) Ale jakoś przetrwałam mimo tego ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię Aneczko, 3mam mocno kciuki za wyniki, dopiero dziś przeczytałam Twój wczorajszy post. Buziaki :-)
PS: Jeśli masz ochotę na czytanie i nie przeczytałaś tego jeszcze to gorąco Ci polecam "Dallas '63" Kinga. Czekałam 9 miesięcy na tą książkę w bibliotekowej kolejce, właśnie ją skończyłam i jestem naprawdę zachwycona.
A ja widuję "moją" parkę codziennie i już rano obserwowałam wspaniałe (nie dla łupu) sceny. ;)
UsuńAniu, idę do domku, hura!!!
Książkę zapisałam sobie do koniecznego przeczytania :)
Bardzo się cieszę że zdjęcia grającej pary Ci się spodobały. Muszę jednak sprostować: są z Krakowa. Pozdrawia Małopolska.
OdpowiedzUsuńAch, pomylilam się, sorki :) Zaraz poprawię.
Usuń...witam Aniu, z takim widokiem za oknem można chorować choć tego ie życzę. Wierze ci na słowo, że to pustułki. MI ostatnio przebiegł koło nosa młody rogacz, coś pięknego. Jeszcze raz zdrówka Ci życzę i szybkiego powrotu do domu...
OdpowiedzUsuń