To już czwarty raz miałam olbrzymią przyjemność gościć u siebie Jolę z synem Igorem.
Poznałam Jolę dzięki temu blogowi i od tego czasu każdy dzień jest milszy,
a mnie jest łatwiej iść przez życie, mając obok siebie tak dobrą osobę -
bo Jola jest dobra, myślę, że to charakteryzuje ją najlepiej.
Jak zawsze czekałam... nie na tym peronie!
To już tradycja. :)
Po powitaniach pojechaliśmy prostu do domu, gdzie pobiegliśmy do bardzo chorej Ptysiulki.
Widać, jak ropa wręcz wycieka jej z pyszczka...
Czekały też Rózia i Szarlotka - zadowolone, że przez chwilę mogą ganiać po domu.
Szarlotce nawet trafiła się sesja z... szarlotką przywiezioną przez Jolę.
Jola towarzyszyła mi podczas codziennej wizyty u weta.
Kotki przyjechały na interferon i leczenie.
Rózia i Szarlotka razem (bo testy paskowe wyszyły im ujemne) i bidulka Ptysia oddzielnie.
Ptysiaczek był w bardzo złym stanie. Blada, słaba, z makabrą w pysiu.
Rózia znosi już wizyty u weta z niecierpliwością. Ile można być kłutym!
I po wszystkim; zaopatrzone w leki i wskazówki
wróciłyśmy do domu,
gdzie Jola zaczęła już obejmować Ptysię opieką, brać ją pod swoje skrzydła.
Leży z nią,
tuli,
pieści,
szepce dobre słowa,
podczas gdy w drugim pokoju Igor zabawia Rózię i Szarlotkę.
Ale przecież kotki to nie wszystko!
Są też FikiMiki i trzeba się wkupić w ich łaski.
Na zajęciach ze zwierzyną upływa nam część czasu.
Taki to dom!
Tacy goście!
W końcu jednak idziemy na miasto, a tam Jolkę urzeka pewien żongler -
leci do niego i wrzuca mu małe co nieco!
Myślę, że znalazła po prostu męskiego sobowtóra: te koszulki, ten sam ukłon!
Zadowolona Jolanta powraca do stolika, gdzie wcinamy lody. :)
Rynek ma do zaoferowania dużo więcej.
Np. czarodzieja znikającego butelki!
Jola przysięga, że naprawdę ją zniknął, tę butelkę!
I znowu pędem do domu.
Ptysiulek głodna, samotna, trzeba dopieścić kruszynkę, co oczywiście robi Jola.
Trzeba też z panienkami FikiMiki na spacer lecieć!
Kolejny dzień i nowe atrakcje.
Spacer nowiutkim bulwarem Dunikowskiego i Ostrowiem Tumskim.
Dom - aby nakarmić Ptysię,
a potem miasto, by nakarmić siebie.
Tym razem restauracja tajska.
Na zdjęciu przystawka: wegetariańskie pierożki gioza - niebo w gębie!
Sajgonki wege.
Frytki z dyni.
Krewetki w ostrym sosie.
Wszystkie dania świetne, przepyszne i myślę, że w imieniu nas wszystkich mogę polecić tę knajpkę.
No i gwóźdź programu! Wizyta w NFM na koncercie European Union Youth Orchestra.
Pięknie! Pięknie! Było pięknie!
Siedzieliśmy na drugim balkonie, skąd można było idealnie obserwować muzyków.
Ci piękni młodzi ludzie różnych narodowości, różnych języków, połączeni przez sztukę,
oni wnieśli nadzieję, wiarę, że można, że trzeba łączyć się, a nie dzielić,
i jak powiedział maestro Vasili Petrenko, poprzez muzykę nieść ludziom światło.
Po koncercie wszyscy ci wspaniali młodzi muzycy długo się ściskali, cieszyli, fotografowali
i (najprawdopodobniej) komentowali swój występ - nagrodzony oklaskami na stojąco.
A my na spacer,
w poszukiwaniu
pewnego ważnego dla J&I krasnala.
To Trójkuć Wywiadek!
Krasnal radiowej Trójki, ulubionego radia Joli,
choć żal ściska serce, co tam się teraz wyrabia...
Jeszcze na coś dobrego
i można uznać, że dzień zakończony. Piękny, dobry, miły.
A ostatni dzień pobytu Joli i Igora to znów zwierzaki:
Jagódka w dobrym humorze,
Dropsik szczęśliwy, że ma z kim ganiać.
Fika z Miką patrzące na to ze spokojem psów z domu tymczasowego dla kotów. :)
Drops z Jagódką nie wiedziały wtedy,
że to ostatnie już ich chwile za tymi drzwiami...
Zawiozłyśmy je z Jolą do Wołowa,
gdzie zostały przejęte
i wyruszyły
w kolejną podróż
do swojego stałego już domku.
Dotarły do niego bez kłopotów, wszystko jest super, kotki już skradły serca nowym ludziom.
A my do Ptysiulki.
Jestem pewna, że to Jola wyciągnęła ją z najgorszego stanu,
karmiła, gdy malutka nie mogła sama jeść,
spędzała z nią wiele czasu, a nawet zwinięta w kłębek
spała z nią w niewygodnej pozycji, pod kocem -
i tak prawie całe dwie noce.
Joli udało się coś jeszcze:
rozśmieszyła Hokusa! :)
Tak się uśmiał,
że musiał się potem położyć!
Być u mnie i nie widzieć słynnego mostu?
To niemożliwe, więc oczywiście, że...
Byliśmy nad Odrą!
A potem nastąpiło to, co musiało:
wsiedli do pociągu
i...
pojechali, buuuuuuuuu!
Jola, jak taki dobry anioł, zjawiła się w zły czas i uratowała Ptysiunię!
Igor, Jolu, wracajcie, bo tęsknię za Wami! Buuuuuuuuu!
Kochana Gosiu, obiecuję, że następnym razem postaram się choć trochę narozrabiać, żebyś nie mogła mi znów wystawić takiej słodkiej laurki. Co za budyń! A kysz! :P
OdpowiedzUsuńNo tak! Zapomniałam opisać twoje szaleństwa lumpeksowe, ty rozrzutna kobieto!
UsuńPhi, zaraz tam szaleństwa! Kilka szmatek za grosze. Choć z drugiej strony, ceny na wrocławskim rynku z drugiej ręki rzeczywiście niemałe, więc może i powinnam bić się w piersi za swą rozrzutność, hm... ;)
UsuńOdezwa do potencjalnego ludu czytającego: ani trochę nie wierzcie w moje rzekome anielstwo! Nno!
OdpowiedzUsuńPozdro! :)
Gdziez bym smiala! Ale to znaczy, ze wszystkie zamieszczone zdjecia KLAMIO !!! Bo na nich wygladasz i zachowujesz sie jednak jak aniolek.
UsuńA Igor jest taki strrrasznie duuuzy...!!!
JolkoM, nie ściemniaj, aureolę widzę !
UsuńDroga Anno Mario Pantero, a czyś Ty kiedy widziała anioła z tak niemiłosiernie podrapanymi rękami? Już choćby to mnie dyskwalifikuje. ;)
UsuńA Igor wyrósł, że aż mnie przerósł. Ale w anielstwie to chyba jeszcze nie. :D
Ewa, za przeproszeniem, na oczy Ci padło chyba. :P
UsuńAle poza tym to ♥
Tak, widzialam! Bo jesli myslisz, ze anieli siedzo sobie w niebie i tylko pachno, to jestes w mylnym bledzie, Jolko. :))
UsuńAaa, Igor jest na bardzo dobrej drodze do anielstwa, ale nic dziwnego przy takiej mamie. :)))
A ja i tak swoje wiem ! A poza tym, okulary mam i do bliży, i do dali ! ... Och, JolkoM ♥
UsuńNieno, Jolko, spoko, anioły w lumpeksie???
UsuńAniu, a myślisz, że anieli w niebie zrywają też jeżyny jak opętane, gdyż te jak opętane obrodziły? Bo jeśli tak, to rzeczywiście chyba jestem... Ekhm!
UsuńHana, ale że co, że aniołom to już nie można poszaleć za 3,50 sztuka? Phi, to ja się z tego anielstwa jednak chyba wypiszę, o!
UsuńJa tam wierzę! Nno! Z postu Gosi bije spokój i radość. I Ptysia się lepiej czuje. Nno!
OdpowiedzUsuńJeju, dobrze, że się odezwałaś jako trzecia, Julita, gdyż groziło mi zajęcie całego podiuma. ;)
UsuńA Ptysia czuje się lepiej, bo wreszcie sobie pojechaliśmy i już jej nie zajmuję miejsca na łóżku. :)
Jolu jeśli nawet nie jesteś na codzień takim Aniołem to myślę że przy Małgosi ten anioł po prostu wychodzi w całej krasie, bo inaczej się nie da z takim Aniołem jak Małgoś:-) Ona tak działa na ludzi i zwierzęta:-)
OdpowiedzUsuńA, chyba że tak na to spojrzeć. Tak, to ma sens.
UsuńI nareszcie rozumiem, skąd to na mnie naszło. Zwłaszcza że ostatnio ktoś jeszcze próbował mnie nominować do anielskiej gromadki. Gosia i ten jej czar - to działa! :)
Joluś nie bądź niedobra dla siebie ,ludzi poznaje się po ich stosunku do zwierząt, a Twój jest anielski więc i Ty jesteś cudownym aniołem.Przesyłam moc uścisków dla Ciebie ,Igora p.Małgosi i całego zwierzyńca,trzymajcie się zdrowo.Krystyna,Kluska,Maniek,Beniu .Ależ Igor duży.
OdpowiedzUsuńIgorowi się bardzo wyrosło, fakt. Nie wiem, jak i kiedy to się stało, ale coraz to rozpoznaję po nogawkach i rękawach, że znów mu przybyło. Teraz mogłoby trochę wszerz.
Usuń;)
Ściskamy mocno, a pieski pogłaskujemy siarczyście. :)
Zrobię Ci przyjemność JolkoM i przyznam, że w Twoją anielskość wierzę...połowicznie ;) I szczelam focha oczywiście, byłyście na Bulwarze Dunikowskiego, a to przecież już tylko o rzut beretem :(((
OdpowiedzUsuńMimo to pozdrawiam serdecznie :)))
Mario kochana, ale najszczerzej Ci powiem, że myślałam o Tobie wiele razy podczas tego pobytu we Wrocku. I nawet mi się zdaje, że mniej więcej rozpoznawałam Twój rewir. Przynajmniej tak mi się wydawało. Nawet już nic nie napomykałam o tym Gosi, bo to wszystko był i tak niezły spontan, a przy tym w dużej mierze zależny od sytuacji z pieskami i kotkami, a zwłaszcza z tą jedną najbardziej potrzebującą.
UsuńI ja pozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
Jolu :*
OdpowiedzUsuńAlu, buziaki w czółko! Oraz całusy w piękną Helenę. :)
UsuńZ Heleną piękną mamy niełatwy czas. Ważą się losy jej zamieszkania Za Rzeką :(
UsuńZMD odwiedziły dwa dobre anioły :) Przesyłam pozdrowienia. :)
OdpowiedzUsuńP.S.
Ależ Igor rośnie! Jolu, karmisz go drożdżami? ;-)
Gosiu, a skąd! On chyba na kocich chrupkach ponad poziomy wyrasta. ;)
UsuńJa tam Gosi wierzę. A najlepszy dowód, że Ptysi się poprawia. To fajnie, że razem spędziliście dobry czas - to ładuje baterie lepiej niż cokolwiek innego :)
OdpowiedzUsuńPiesu, ano właśnie, Ty wiesz to dobrze! Spędzasz bowiem wiele czasu ze swoim uroczym zwierzyńcem, któren jak wiadomo, też potrafi pozytywnie podładować. Nie wspominając o innych zapewne spotkaniach towarzyskich, bardziej jednak ludzkich. :)
UsuńJolkoM, jak Ty zawsze wiesz, kiedy przyjechać. Gosi było to na pewno bardzo potrzebne, niezależnie od Twojego anielstwa :-) Hokus i reszta kociego i psiego towarzystwa Cię lubi. To może faktycznie coś w tem aniołowaniu jest? Nie chcesz to się nie przyznawaj :-*
OdpowiedzUsuńWiesz, Ewo, im więcej tu słów pada o potencjalnym anielstwie mym, tym bardziej zaczynam się do niego... przywiązywać. Więc może jednak... Hm. A co mi tam! Raz aniołu upadek! :P
UsuńOj, Jolko, kiedy my się obaczymy ??? Igora mus poznać z chęcią :) Ależ wyrósł odkąd go pierwszy raz tu widzieliśmy! I wydziedziczaj ile kcesz, bije od Ciebie anielskość :P
OdpowiedzUsuńPoznać z córcią -miało być-srajfon jak zwykle mnie przedrzeźnia Ale z chęcią też oczywiście Go poznamy :)
UsuńSonic, uwielbiam Twój srajfon! :D
UsuńWiesz, my nawet z Gosią wspominałyśmy o Tobie, ale czasu było niewiele, a i planowany (jeśli można tak ująć ten spontan, który sobie urządzaliśmy) był pod potrzeby kotków i piesków - cała tu logistyka przestrzenna i czasowa wchodzi w grę.
Ale co się odwlecze, to nie uciecze - wszystko jeszcze wciąż przed nami. I to jest jednakowoż pozytywne. :)
Buziaki!
Mną targa jednak dualizm do tego srajfoba, bo czasem to on nawet obraża ! ;)))
UsuńOdwlecze,ale mam nadzieję, że niezbyt mocno, bo my już prawie somsiadki so, o !
No proszzzz , sam się przezwał :)))))
Usuń:) Bo to wybitny srajfob jest!
Usuńja tam nie wiem, co Wy tam jeszcze robicie, na tej trasie Hel - Wroclaw, jak bum cyk cyk. nie laywiej i lepiej wziac zapakowac te pare klamotkow i przeniesc sie do mego rodzimego piastowskiego grodu? oszczedniej by Wam wyszlo imoglabyc Gosianke wywlekac z roznych doow efektywniej i szybciej.
OdpowiedzUsuńa TO dziecko to czym jest karmione, ze tak uroslo? jakos nic a nic nie wyglada juz jak dziecko...ech, ten czas.....
p.s. wypieraj sie tej anielskosci, wypieraj, i tak Ci nikt nie wierzy :P
Czy ja dobrze pojmuję, Krysiu, Twoją myśl, że nas zapraszasz do siebie z dobytkiem i przyległościami? Będę rozważać. Ino aby wybieg dla kociszczy i piesów był niemały, to już możemy negocjować. Bo jak pomyślę o towarzystwie Twym barwnym, i nie mam na myśli jedynie Twej płomiennej koafiury, ale i barwy jestestwa Twego, to ho, ho!
UsuńUściski! :)
ja nie uscislilam - chodzi o grod moj rodzinny, piastowski, co go zostawilam 37 lat temu. Ale tu tez progi sa otwarte. Apartamenta nade garazem sa bardzo wygodne (jedna bezczelna kolezanka nazwala to STRYSZKIEM!!!), z lazienkom oraz prawie kuchnio. miejsce na budy sa za garazem. Wedle obiektu roznie jasmin, bez oraz kalina, a pare metrow dalej jarzebina. do glownej chalupy tysz wpuszcze.
UsuńBarwy jestestwa zczezly, bo zasypiam - efekty ogladania olimpiady po nocy....
No tak, to nieco zmienia postać rzeczy. Niemniej jakby co, stryszek na pewno się nada. Choćby na jakiś tymczas.;)
UsuńPS. Dobrze, że olimpiada się kończy - wrócisz do swej barwnej formy, Opakowano. :)
widze, ze i Tobie musze dac w ucho tym stryszkiem...nie znasz apartamenta. sama bym tam zamieszkala!
Usuńa po olimpiadzie bede robic sweterunie maniunie na tarasie patrzac na przyrode...
zazdroszczę Ci tylu pozytywnie nastawionych do zwierząt ludzi...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Gosiu :)
:)
UsuńJolko i Gosiu - wielkie serca zawsze się spotkają, wtedy więcej dobrego mogą zrobić RAZEM.
OdpowiedzUsuń♥♥
To jest bardzo słuszna uwaga, Elu.
UsuńPozdrówka! :)
JoluM ale super spędziliście czas.Na zdjęciu jak Hokus się śmieje też się pośmiałam.A jak karmisz Ptysię i ona się ze smakiem mimo bólu oblizuje się wzruszyłam.A 90 procent krasnali pomagała odlewać moja koleżanka z pracy.Uściski dla Was.
OdpowiedzUsuńGosiu, może koleżanka odleje Krasnoludkę Za Moimi Drzwiami ? :)))
UsuńHe, he, to jest pomysł! :D
UsuńGosiu, i ja Cię uściskuję, dobra, przemiła kobieto! :)
UsuńJestem tak wzruszona, że nie dam rady nic napisać...
OdpowiedzUsuń