Marcysia już w drugim dniu pobytu ZMD okazała się domatorką. Wyciągnięcie jej na spacer graniczy z cudem. :) Muszę znosić ją ze schodów i na rękach nieść jak najdalej do parku. Spacer polega na tym, że ona ciągnie w kierunku domu. Od dzisiaj przed południem tak się jej porobiło. Jeszcze wczoraj wieczorem chwilę szła sama we właściwym kierunku, jeszcze dziś rano odeszła aż na 100 kroków od domu, ale już kolejny dziś spacer stał się za dużym wyzwaniem. To wszystko dlatego, że mała jest wciąż bardzo, bardzo zestresowana. To jej drugi dzień, normalka. Fajne jest to, że nawet na tych niedługich spacerach zdąży załatwić swoje potrzeby. W domu czysto - to wydaje mi się dość niezwykłe i bardzo fajne u pieska ze schronu. Czyżby znała dom? Czy byłaby wtedy aż tak przerażona?
Odkryła, że nasz dom ma piętro i tam najchętniej przebywa. Wołana schodzi kilka schodków niżej, zagląda, lekko merda ogonkiem, czasem zejdzie aż na dół, ale za chwilę chroni się w swoim azylu. Kochana, miła z niej psinka. Na teraz jakby jej nie było. W domu grzecznie leży na swoim kocyku. Jest oczywiście zbyt spokojna i to na pewno jej w takim natężeniu nie zostanie. To stres. Potrzebuje jeszcze sporo czasu, ale będą z niej ludzie.
Niestety aż trzy razy zdarzyły się małe incydenty z Fiką. Marcysi nie podoba się, że jest oprócz niej druga suczka i próbuje ją odstraszyć. Dwa razy wystartowała do małej, a raz kłapnęła jej zębami przy tyłku, aż Fikunia uciekła z piskiem. Niestety Fika, która jest łagodna, uległa i pokorna już boi się chodzić po domu w obecności nowej. Boi się minąć ją w korytarzu, muszę ją przenosić do sypialni, żeby mogła być przy mnie jak zawsze. Wciąż łypie okiem, czy nie ma w pobliżu Marcyśki... No cóż, zobaczymy, jak się to ułoży dalej.
Zdjęcia zbiorczo, z wczoraj i dzisiaj, niestety niechronologicznie. Mimo to zapraszam serdecznie.
|
Gdy wychodziłyśmy z domu o 7. stokrotki i mlecze jeszcze spały.. |
|
Marcysia pozostaje niewzruszona na piękno kwietniowej łąki. "Nie pójdę!" |
|
Najlepiej jej jest pod krzaczkiem. |
|
Tak było wczoraj. Dziś Fika już trzyma się z daleka. |
|
Iść nie chce, ale kiedy odchodzimy z Fikunią, patrzy tęsknie... |
|
Ulubiona psia sąsiadka Poznańskiego. Bardzo chciał, aby taka właśnie była koleżanka dla Fiki. :) |
|
A to scenki z rana. Hokus jest bardzo przyjazny i szalenie zainteresowany nową. |
|
Marcysia nie chce być na spacerze, nie chce być w ogrodzie... |
|
Może tylko zaglądnąć zza krzaczka. |
|
Taka scenka to wielka rzadkość. Psinka zaraz ucieka na górę. |
I tak nam się ZMD plecie.
Miłego wieczoru!
Uwaga: w poniedziałek miły, leki i przyjemny, a także pożyteczny dla moich tymczasków koci konkursik na blogu. Liczę na Was i zapraszam gorąco!
Oby te kłopoty były przejściowe,szkoda Fikuni,bo chciałaby się zaprzyjaźnić a Marcysia chyba wolałaby być samodzielną panią waszych serc.
OdpowiedzUsuńNa pewno teraz, w tej początkowej fazie, byłoby jej łatwiej.
UsuńPrzedostatnie zdjęcie Fikuni CUDNE, że ach ! Dwie dziewczyny, to mogą być na początku zatargi. Niedługo się dogadają ! Marcysia wygląda jak miniatura psa karelskiego na niedźwiedzie :) Biedna malutka z tym zestresowaniem. Czasu trzeba, będzie dobrze ! Czary mary czary mary !
OdpowiedzUsuńA jak pięknie w leżeniu Marcysia łapecki krzyżuje :)
UsuńFika też tak krzyżuje. :)
UsuńA może Marcysia to border collie?
http://1.bp.blogspot.com/-CRIVS7pwU4Q/VcO08ERfUVI/AAAAAAAC-xo/Cph1us_g0zQ/s640/67-67-_DSC3409.JPG - Fika i łapki.
UsuńLepiej nie, one są trudne.
UsuńMiejmy nadzieję, że relacje z Fikunią się z czasem ułożą. Marcysia zachowuje się tak, jakby ciągle się przed czymś chowała i na pozbycie się takiego zachowania potrzeba czasu. Ona nie wie, że nie musi się już chować, że już nie ma niebezpieczeństwa czyhającego za każdym rogiem.
OdpowiedzUsuńA poza tym muszę powiedzieć, że kocham miłością wielką Hokusa :))
To tak jak ja! Ja też go kocham!
UsuńA Stefę?
UsuńStefę wielbię i czczę każdego dnia!
UsuńNo, to rozumiem ;)
UsuńTak to jest ze zwierzakami ze schronu, nie wiadomo, co przeszly w zyciu, jaka trauma je zzera, czego sie boi i co chce tak naprawde. Masz jednak niezmierzone poklady cierpliwosci i milosci do tych wszystkich skrzywdzonych przez zycie i ludzi futerek, wiec powolutku dotrzesz do Marcysi, pozwolisz jej sie znowu otworzyc i zaufac ludziom. Glowa do dory! Dacie rade!
OdpowiedzUsuńDzięki, Aniu. Zobaczymy co będzie. Na razie się nie martwię (zbytnio). :)
UsuńMam nadzieję, że to przejściowe kłopoty i Marcysia przekona się do Fikuni, spacerów i większego towarzystwa.
OdpowiedzUsuńHokus, o ile to możliwe jeszcze przystojniejszy.
Biedna Fikunia...biedna i Marcysia...trzymam kciuki zeby czas rozwiazal wezelki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się dogadają...
OdpowiedzUsuńWidać na zdjęciach, że ona jest przestraszona. Biedne psuńki. Ale dzadzą radę. U mojej córki było gorzej i to dość długo. Za to teraz sunie są nierozłączne.
OdpowiedzUsuńA może nawiążesz kontakt z behawiorystą? Mimo wszystko ci specjaliści nieco lepiej się znają na psiej psychice i mają tę przewagę, że nie są uczuciowo związani ze swymi pacjentami. Zastanawiam się, czy gdybyś sama, bez Fiki szła z Marcysią to też wzbraniałaby się przed spacerem?
OdpowiedzUsuńBiedne te psiny ze schronisk, dla nich wszystko jest traumą.A czy wiesz jak długo była Marcysia w schronisku i dlaczego tam trafiła? Może taka wiedza ułatwiłaby Ci "oswojenie" jej z Fiką i spacerami? Może ją ktoś porzucił właśnie na spacerze?
Ja od niej nie wymagam, żeby chodziła na spacery. Chcę tylko aby mogła się załatwić. Ona jest tu drugi dzień. Na spacery przyjdzie czas kiedy poczuje się pewniej. Teraz idę z nią kawałek, a potem pozwalam jej wrócić do domu. Nic na siłę.
UsuńZ tego co wiem Marcysia była w schronisku od początku lutego, a więc krótko, jednak na początku była ogromnie zestresowana i nie wychodziła wcale z budy. Widać, że była przeganiana, boi się piłki (kamień), patyczka, boi się gwałtownych ruchów, podniesionego głosu. Ma blizny na nosie, świeżą na łapce. Myślę, że to wystarczająco pokazuje jej historię. Ona sama ją opowiada. Dokształciłam się już z tematu, ale teraz na wszystko jest za wcześnie. Na wszystko oprócz łagodności, spokoju i dania jej czasu. Jestem też czujna na wszelkie objawy chęci ustawiania Fiki. Będę się martwić jeśli to będzie się nasilać, a Fika we własnym domu nie bedzie bezpieczna. Spodobało mi się bycie DT dla psów, więc w ostateczności, jesli naprawdę tak się będzie dziać i Marcysia znajdzie swoje inne, stałe, miejsce. To taki śliczny i mądry piesek, że nie przewiduję z tym problemów. Na razie luz. Oczywiście chętnie usłyszę opinię fachowca, tylko myślę, że na razie głównym fachowcem jest czas.
Ojej, baaardzo niepewna swego losu. Tyle się działo w jej życiu, pobyt w schronisku zazwyczaj odbija się źle na psychice pieska. Marcysia nie wie, że już nie jest w schronisku. Jeszcze nie ma poczucia stałości sutuacji. Nikomu nie ufa. Biedne psisko. Musiałaby się trochę odstresować, aby zmienić stosunek do Fikuni. Ona nie wie, że można się fajnie bawić, biegać. Nic nie wiemy o jej przeszłosci. Pomimo, że bardzo wystraszona i płochliwa, jest w niej coś takiego, co daje nadzieję. Behawiorysta mógłby tutaj coś ciekawego zaproponować. Niekiedy są to tak proste sposoby, że aż się dziwię. Kochana Marcysia,kochana Fikunia. Trzymam kciuki za ogonek w górze .... Ciekawe są te psie przypadki. Za każdym razem się czegoś uczę.
OdpowiedzUsuńMusiałaby się trochę odstresować, aby zmienić stosunek do Fikuni. Ona nie wie, że można się fajnie bawić, biegać. - dokładnie tak.
Usuń(czemu ja cię nie posłuchałam, buuuuu)
Tez tak myślę że to kwestia czadu. Nie każdy psiak tak szybko jak Klusek dostosuje się do wszystkich domowników. Klusek miał chyba dom i nie zaznał traumy w postaci walki o człowieka, o przestrzeń, o miskę. Marcysi zajmie to dłużej aby zrozumieć, że nie musi rywalizować i ze te dobrocie i luksusy się nie skończą. A jak wyluzuje, to się otworzy. Na razie widać tłumiony dzielnie ale jednak paniczny strach. Ona nawet nie ma przyjemności ze spaceru. Tak bardzo chce mieć stały spokojny kącik, że wyjście na siusiu kojarzy jej się z utratą swojego ciepłego kocyka :( wierze ze będzie dobrze. A Fika jest mądra i poczeka :)
OdpowiedzUsuńOna jest bardzo dzielna i radzi sobie świetnie. Jeśli Fika po tygodniu wyglądała tak:
Usuńhttp://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2015/07/fiska.html
to może i Marcysia?
Szkoda Marcysi, myślę, że potrzebuje czasu, wszyscy piszą to samo co i tak Ty wiesz. Jednak dla mnie najważniejsza jest Fikunia.
OdpowiedzUsuńObie są ważne i obie mają być szczęśliwe, choć dobrze wiem o czym mówisz, Ewa.
UsuńZgadzam się z Ewą. Dla mnie też Fika i jej samopoczucie są najważniejsze. Marcysia jest śliczna, ale potwornie zestresowana, więc jej zachowanie jest zrozumiałe. Ona po prostu chce mieć swój dom. Mam nadzieję, że szybciutko zrozumie, że ZMD wszyscy mogą być szczęśliwi.
UsuńOjejku, kochana Fikunia jest tak przyjaznie nastawiona do wszelakich futer, ze bedzie miala trudnosci "ustawic" Marcysie. Chyba behawiorystka (i to jak najszybciej) to dobry pomysl, zanim Marcysia, aklimatyzujac sie, zdominuje Fikunie. (Leciwa)
OdpowiedzUsuńMoże Paula tu zaglądnie. Chętnie przeczytam rady jej pierwszej terapeutki ze schroniska.
UsuńPaula, jesteś?
Jak przygarnęłam Luleczkę, to ona siedziała tylko w salonie i bała się wyjść na przedpokój, nie było mowy, by weszła do innego pokoju. Szercię traktowała od razu dobrze, ale z dystansem, za to Szercia bała się jej panicznie, była przecież od niej kilka razy mniejsza. Ten strach ustąpił po 2 miesiącach, ona siedziała głównie w sypialni, tylko w naszej obecności wychodziła do salonu, ale zaraz zmykała. Dużą przeszkoda był wzrost Lulki. Po tych 2 miesiącach bardzo się pokochały, starały się bawić, ale znów ta różnica, jak się któraś bardziej zapaliła do szaleństwa, to w końcu Szercia zmykała. Bardzo, bardzo się pokochały, ech..
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się ułoży, ale jakby co, to wiem, że znajdziesz jej super dom.
Dzięki, Soniczku, to pouczająca historia. Tym bardziej teraz doceniam to, co się działo pomiędzy Klusiem a Fiknunią... Buuuu
UsuńGosiu, co prawda w ogóle nie znam się na psach, ale jestem całkiem pewna, że wkrótce z tej ślicznej Marcysi zrobicie najszczęśliwszego zwierzaka.
OdpowiedzUsuńTo już widać. Dziś nastąpiło kilka przełomów. :)
UsuńOjej, niech im się jakoś ułoży...
OdpowiedzUsuńNa przedostatnim zdjęciu Fika wygląda jak z kreskówki Disneya:)
Fika jest totalnie rozbrajająca z tymi swoimi minkami. :)
UsuńGosiu, masz rację. Czas jest w tym przypadku najważniejszy. I pokłady cierpliwości, ale rzeczywiście rady profesjonalisty mogłyby być bardzo cenne. A co do nawiasu:):), to uważam, podobnie chyba jako i Ty, że nic nie dzieje się bez przyczyny. A tak, to krok po kroczku kolejne pieski opuszczają schroniska i lądują w ramionach rozkochanych właścicieli:):) bardzo, bardzo Ci tego zazdroszczę. Może kiedyś i ja...?
OdpowiedzUsuńŻyczę ci tego! Teraz się zamartwiam, bo wcześniej, zanim Marcysia się nam objawiła umówiłam się co do wyciągnięcia pewniej suni ze schronu, no i teraz myślę jak wyjść z tego cało...
UsuńPoczątki zazwyczaj są trudne. Ale trzeba wierzyć, że będzie lepiej i nie przejmować sie za bardzo.Między psami wszystko musi sie ulezec, muszą sie poznać, poznać dobrze Wasze stosunki, prawa domu. Mogą pojawiać sie fale nadziei i zniechecenia. Usmiechu i smutku. Agresji i obojętnosci. A w końcu akceptacji i czegos w rodzaju zaprzyjaźnienia się. Stosunki Zuzi z Jacusiem są tego przykładem.Ale Ty to wszystko Gosiu wiesz i poradzisz sobie. A gdyby długi czas nic nie pomógł, to juz masz doswiadczenie w szukaniu domów dla psów. Jesli Marcysia nie da rady dopasować się do Was, to jak sama piszesz powyżej, mozna będzie szukac jej innego domu.Ale na razie trzeba dać jej szansę. Mnóstwo szans.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!:-)*
Muszę znaleźć, Olu, maksymalnie idealną równowagę pomiędzy czasem jaki piesek spędzi u nas, a rokowaniami. Nie wyobrażam sobie oddać psa po długim czasie choćby nie wiem co się działo. Poprzednio po tygodniu nie mogłam się pozbierać. Muszę jakoś przewidzieć co będzie najlepsze dla nas wszystkich, w tym Marcysi, dość szybko - cokolwiek to znaczy. Na razie wszystko świetnie się układa, więc jestem dobrej myśli.
UsuńI ja pozdrawiam ciepło :)
Nie jestem behawiorystką ale z doświadczenia mogę zauważyć, że:
OdpowiedzUsuń1) dwie dziewczyny, to może dłużej iskrzyć, niż dziewczyna i chłopak
2) Marcysia się boi, że kolejny raz straci dom i nie chce się od niego oddalać,
3) napisałaś "...a Fika we własnym domu nie będzie bezpieczna." Marcysia czuje, że wolisz Fikę, i że dla niej to nie jest "własny dom" i czuje, że jej bezpieczeństwo w tym domu jest zagrożone, dlatego się chowa i odpędza Fikę od Ciebie.
4) Jeśli Marcysia jest pełnoprawnym domownikiem, to nie możesz chronić Fiki przed nią. Możesz spróbować wspólnych spacerów na jednej smyczy. Dalekich do zmęczenia z wywieszonym jęzorem.
Mnie niestety nigdy nie udało się doprowadzić do tego, by psy jadły w jednym pomieszczeniu. Mogą spać na jednej kanapie ale jeść muszą osobno. Za to z wodą nie ma problemu. Grzecznie stoją w kolejce i czekają aż poprzednik się napije, to nic, że kawałek dalej jest druga miska. Skorom on (ona) pije z tej, to musi być coś wyjątkowego:-))) Pozdrawiam. Margolcia.
Tak a noszenie Fiki na rękach też pokazuje jej że ty też się o nią boisz. Spokoju wam życzę! Miłej niedzieli :-)
Usuń1 i 2 - wiem, to oczywiste.
Usuń3 - Marcysia jeszcze nie wie jak to wszystko działa, dlatego nie sądzę, że wie, że wolę Fikę od niej, tym bardziej, że okazuję jej wiele uczucia i nigdy nie faworyzuję F przy niej.
4 - Nie mogę iść z nimi na spacer szczególnie na jednej smyczy, bo M nie chcę iść dalej niż kilka kroków od płotu. Musiałam ją ciągnąć zapierającą się na siłę, a gdzie tu Fika? Na to przyjdzie czas.
Noszę też M, bo muszę znieść ją do ogrodu, potem do parku, żeby mogła się załatwić i choć kawałek przeszła. Nie mogę tego robić Fice, że nagle ona będzie ode mnie odseparowana, nie będzie mogła być tam gdzie ja. No przecież nie zrobię jej tego.
To jest działanie krótkotrwałe, już to redukuję. Wiem, że nie wolno mi nosić ani jednej ani drugiej, ale jakoś trzeba sobie poradzić w tych pierwszych dniach. Od dziś koniec z noszeniem! :)
Jest już naprawdę lepiej. Stosuję swoje sztuczki i widzę rezultaty. Na inne działania przyjdzie czas gdy Marcysia się trochę ośmieli.
Dziękuję za rady i życzenia, na razie niedziela jest miła, a z każdą chwilą jest coraz milsza. Myślę, że M i F niedługo was zaskoczą. :)
Jestem zauroczona cudnymi piesorkami i kotami na zdjęciach, chociaż widziałam ich już setki (oprócz świeżej Cyśki oczywiście). :)
OdpowiedzUsuńA jak bardzo Marcysia kojarzy mi się z Lulą, niech świadczy fakt, że pisząc o niej w pierwszym zdaniu, nazwałam ją w głowie Lulą i napisałam z rozpędu dwie pierwsze literki: Lu...
Tu buziaki dla Ciebie, Sonic! :)
Dobrej niedzieli temu blogowi i wszystkim odwiedzającym! :)
no i łezki mi poleciały
UsuńJolu, miło mi, że pamiętasz moją Luleczkę
:***
Są podobne, są
Ale Marcysia to Marcysia i będzie miała szczęśliwe życie, musi w to tylko uwierzyć ♥
Już dzisiaj widziałam jak się uśmiecha całą sobą:)
UsuńJa też pamiętam Luleczkę i jej niesamowitą historię. Nie do zapomnienia.
UsuńSkrzyżowane łapy często znaczą o niepewności psa. Napisałam kilka rad - mam nadzieję, że szybko zastosowane podziałają. Marcysi trzeba czasu i pewności siebie.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Widzę, że dużo rzeczy robię dobrze: np. to wspólne karmienie obu z ręki, wspólne głaskanie.
UsuńReszta też do opanowania. Dzięki!
Ach, jeszcze i się przypomniało. Nie noś Fiki na rękach w obecności Marcysi. W psim języku nosi się zdobycz, coś co sobie upolowałaś, może to "coś" da się zjeść? A może trzeba pomóc ukochanej Panci i dobić? Jeśli Fika ma uległy charakter, to nic złego, gdy Marcysia ją zdominuje. W stadzie hierarchia musi być. A Ty jesteś przewodnikiem tego stada, kochającym ale też wymagającym i sprawiedliwym. Tylko wtedy jego członkowie będą czuli się bezpiecznie. Życzę sukcesów wychowawczych. Margolcia.
OdpowiedzUsuńKoniec z noszeniem!
UsuńMałgosiu, widzę, że bez wyzwań to Ty już nie potrafisz ;) Marcysia jest bardzo urodziwą psinką. A mimika Fiki jest powalająca jak zawsze. Mizianki dla Hokusa i Stefci przesyłam. Trzymam kciuki, żeby ułożyło się między dziewczynami jak najlepiej!
OdpowiedzUsuńKocham takie wyzwania, choć muszę swoje "odcierpieć". :)
UsuńNiezłe wyzwanie przez Wami, Gosiu :) Ale z drugiej strony jesteś kocio - psią Czarodziejką, więc wszystko będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńCzego Wam serdecznie życzę i cieszę się, czytając Twoje dzisiejsze komentarze o przełomach ♥
Baaaardzo dziękuję:) Kocham te czworonożne stwory i stąd nie umiem bez nich żyć. :)
UsuńOj marzy mi się, żeby tak ktoś w Lucky'm się zakochał i jechał tyle godzin po niego...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za zgodę i miłość piesków :)
PS. i na wieści o kotkach czekam, bo przez banner zamówiłam i nawet podkładkę zoolove wzięłam, bo te moje świniaki są niesamowite w rozsypywaniu karmy -.-
a podkładka w kocie łapki ma coś dziwnego od spodu, czyżby od ich picia łapką wody zrobiła się pleśń na podkładce od spodu? spotkał się ktoś z czymś takim?
nie ogarniam tej kuwety.... :)
pozdrowienia i codziennie sobie cię do kawy czytam, wiec postów może być duuużo na dobę :)
Będzie o kotkach, będzie, spoko! Ja też już nie ogarniam tej kuwety, tyyyle tematów!
UsuńOczywiście, że pleśń się mogła zrobić. Podkładka jest z gumy, więc nie przepuszcza powietrza. Trzeba ją dobrze wycierać.
Pozdrawiam i ja!
No dwie suczki, to moga się jednak nie dogadać.
OdpowiedzUsuńEwa
Może tak być. Wszystko się okaże.
UsuńNie nie nie a kreska i pyza że znajomego bloga? Proszę nie zapeszać!
OdpowiedzUsuńKreska i Pyza?
UsuńChyba nie pomyliłam ? Hmm ?"Pies w sweterze"
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń