Dziś nie na temat. W każdym razie nie na temat japoński. Bo może są tacy, co już podróżą zmęczeni wyczekują wytchnienia. Czy są tacy na sali? ;) Jeśli tak, to co najlepiej im zalecić na odprężenie? Oczywiście!
Przecież nawet w starej dobrej piosence Skoczylas i Kaczmarek z kabaretu Elita zalecają: do serca przytul psa, weź na kolana kota... No to my dziś tego drugiego - kota. Kota, który przeszedł metamorfozę i z absolutnego dzikusa stał się łagodnym, przyjaznym zwierzątkiem, które jednak potrafi przysporzyć niepokoju. Zwłaszcza kiedy w nowym terenie przyjdzie mu fantazja zwiać z domu, i to na grubo ponad dobę. Jakie to były emocje z poszukiwaniem tej anielskiej koteczki, która doprowadziła Gosię do takiej rozpaczy, a ostatecznie nawet do złości, że już chciała jej zmienić imię na bardziej adekwatne! Np. Brunhilda lub Kunegunda - z przeproszeniem pań, które noszą te skądinąd oryginalne imiona. :) Stali bywalcy już wiedzą, że mowa o Anielce, pieszczotliwie zwanej Anielicą. Nie ukrywam, sama to zapoczątkowałam, i to jeszcze przed słynną nocną przygodą, czym być może nieświadomie sprowokowałam to mrożące krew zdarzenie. Można o nim przeczytać tu: Kunegunda czy Brunhilda. Niestety nie umiem podłączyć linka profesjonalnie, więc będzie trochę koślawo, chyba że mnie ktoś szybko nauczy. :)
Krasnoludki pomogły, hi, hi... :)
Krasnoludki pomogły, hi, hi... :)
Tutaj Aniela jeszcze z czasu adaptacji w domu tymczasowym u Gosi.
Z Królową Ciotką Amisią. :)
Kilka dni przed wyjazdem Gosi i JCO w podróż zgłosiła się po kotkę bardzo miła pani, która już hołubiła w domu niemal bliźniaczą siostrę Anielki. Pierwsze doniesienia były optymistyczne; wszystko wskazywało na to, że przy odrobinie cierpliwości dziewczyny się zaakceptują. Gosia wyjeżdżała co prawda z pewnym niepokojem dotyczącym koteczki, jednak po kilku dniach dostała wiadomość od nowej opiekunki Anieli, która ją całkowicie uspokoiła:
Sytuacja opanowana. Kotki się zaakceptowały. Żyć bez siebie nie mogą. Jedna za drugą chodzi, myją się nawzajem. Przełom nastąpił po tygodniu. Wróciłam z pracy, patrzę, a Nelka razem z Cizią witają mnie w drzwiach... To dopiero uczucie! Jest jeszcze płochliwa, nie daje się dotknąć, ale kiedy sobie błogo drzemie, miziam ją po pyszczku i nie ucieka. Potrzeba jeszcze czasu, ale czy mnie się spieszy? Pozdrawiam. M.
Dobrały się, co? Ciekawe, ile razy dziennie pani M myli koteczki. Wiem po swoich, że to się może zdarzyć, zwłaszcza gdy gdzieś tam, w pewnej odległości przemykają. A przecież moje kotki nie są aż tak podobne do siebie! :)
A teraz z zupełnie innej beczki. Pod poprzednim postem Mnemosyne napisała między innymi tak:
Muszę poniuchać, co to ten Instagram.
No to jeszcze raz życzliwie podpowiadam:
Wejście nr 1.
Wejście nr 2. |
Wejście nr 3. Tam się przegląda bardzo wygodnie - tak mówią krasnoludki.
Ja jeszcze nie sprawdzałam.
Najbardziej odpowiada mi opcja druga. Trzecia mnie nie dotyczy (Jolu, nie trzeba być fejsbukowym! - krasnoludki ;-) ), bom niefejsbukowa, a pierwsza kiedyś trochę mnie zwiodła, więc mam uraz. ;)
Kto ciekaw, niech zajrzy, bo tam jest już niezła kronika zdjęciowa opatrzona krótkimi komentarzami. :) I co chyba najfajniejsze - zdjęcia Gosia wstawia niemal na bieżąco. Chyba że ma słabą baterię (jak wczoraj) i nadrabia nieco później. :)
Dobrego tygodnia!
PS. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, jutro dla odmiany Nippon. Żeby nie było, że tylko Japonia i Japonia. ;)
Hołubiła, to bardzo dobre i adekwatne określenie :))
OdpowiedzUsuńMusiałam spojrzeć na zdjęcia z Amisią, żeby wiedzieć, która to Anielka. Miło czytać, że adopcja się udała :)
Masz rację, Lidio, tyle już tych kotków... Bardzo się tu przydaje jakaś ściągawka. :)
UsuńPozdrawiam Cię! :)
Jolu, a ja goopia myśłałam, że krasnoludki to tylko w King Size były ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że adopcja się udała!
A skąd! Teraz widzisz, że ponieslo ich aż do Kioto. ;)
Usuń:)) A jakieś nowe wieści z domku Anielki?... :). Pięknie wyglądają razem. Ucałowania dla ich nowej opiekunki :)!
OdpowiedzUsuńAbi, jesteś nienasycona... Toż to wieści sprzed kilku dni! :) Co prawda dotarły ciut okrężną drogą (z Dolnego Śląska do Kioto, a stamtąd do mojej wioseczki na Pomorzu), ale chyba się aż tak nie zdezaktualizowały. :)
Usuńo rane, ale okrążenie zrobiły!! ale najważniejsze, że dotarły, i że takie dobre są :)
Usuń...przeleciałem instagram, było co ogladać... :))
OdpowiedzUsuńI było się tak ociągać? ;)
UsuńSuper, że koteczki tak szybko się dogadały! Dwie bliźniaczki :))
OdpowiedzUsuńNa instagram wchodzę codziennie i masz rację, to super sprawa. :)))
Moja krew! :)
Usuń:*
Dopiero dziś przeczytałam poprzedni post (po weekendzie, jak zwykle :), a na instagram zaglądam często i z różnych wejść. Chociaż za pierwszym razem wpisałam "instagram" w google i kazał mi się logować, małpiszon! Ale zaraz znalazłam inne opcje, już nawet nie pamiętam, którą pierwszą :)
OdpowiedzUsuńKoteczki śliczne, fajnie, że się tak szybko polubiły :)
Właśnie, właśnie, też kiedyś wpadłam w "pułapkę" z logowaniem. Ale to było dawno temu i wtedy Gosia mi podpowiadała. Całkiem jak dzisiaj. Tylko że dziś większa odległość, to nasłała krasnoludki. ;)
UsuńKotki są cudowne. I podziwiam panią M., że mimo posiadania jednego niemal białego kotka, dołożyła sobie drugiego. Ale może ona ma jakiś fantastyczny pochłaniacz sierści. Ja przy moich w większości białawych kotach i jednym prawie całkiem białym Mietku ciągle coś odkłaczam. :]
Read more: http://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/05/cizia-lubi-kunegunde-i-odwrotnie.html#ixzz3291Gxqvb
Kotki rzeczywiście jak bliźniaczki:))Cieszę się, że tak szybko się zaprzyjaźniły:)
OdpowiedzUsuńGosiu -chłoń!:))
Bliźniakotki. :)
UsuńOch, Jolko, widok najpiękniejszy z pięknych! Co tu więcej nawijać? Wzruszonam:)
OdpowiedzUsuńNo pewnie! Ja wczoraj późnym wieczorem zastałam na łóżku dziecięcia Majtka w pozycji zbliżonej do Sfinksa wpatrzonego w zwiniętą w uroczy kłębuszek, śpiącą Śliwę. I jeszcze ją chwilami poszturchiwał nosem i jęzorem. :) Tylko czekałam, aż dojdzie do zwyczajowych zapasów, bo tak przeważnie się to zaczyna, ale widać Majtek uwzględnił późną porę i wyraźne rozespanie Śliwki. :)
UsuńA w Japonii to dopiero się dzieje! I mają tam prawdziwego, dużego psa GARBATYŃCZYKA (tak mówiła moja Córka dzicięciem będąc), a nie tylko szpice jakieś i inne maluchy!
OdpowiedzUsuńAha, widzę, żeś odbyła rekonesans po Insta. :)
UsuńGarbatyńczyk mnie rozmiękczył, urocze! Igor mówił na ptaki tpaki. A na mgłę - gmła. Natomiast na ogórki, zupełnie nie wiedzieć czemu, gomy. Do tej pory tak mówimy. :)
Od Insta zaczynam dzień!
UsuńA ja wlazłam na insta przez 'FB tu na blogu jakiś error mi pokazuje, ogólnie Wu mi przeinstalował kompa i teraz szybko mi sie odpala, za to wczytuje strony, że mało mnie szlag nie trafi, wczesniej było odwrotnie, zaminił stryjek..................
UsuńMnemo, Ty weź powiedz Wu, że nie o to Ci szło i niech Ci z powrotem przestawi na tamten tryb. No też coś! Powiedz mu, że tam już jest z pięćset zdjęć do obejrzenia i niech weźmie pod uwagę, że ciągle ich przybywa. ;)
UsuńTak czy siak, próbuj jeszcze, bo może po prostu coś się zawiesiło. Czasem tak jest, a jeszcze ja dziś gmerałam i cudowałam z tymi linkami i ich podpinaniem, i krasnoludki się wdały - może akurat nastąpił jakiś konflikt i trafiło na Ciebie i Twój świeżutko przeinstalowany komp. Wiadomo - prawo Murphy'ego. ;)
Piękne są :)
OdpowiedzUsuńMój kocurek nie młody już,a le i nie stary przepadł był, co w sumie do przedzwania było, bo rajzer straszny był. Smutno bez niego.
Oj, to przykre. :( A długo już go nie ma, próbowałaś szukać? Głupio pytam, na pewno szukałaś...
UsuńTe dwie koteczki sa nie do pomylenia, jedna ma berecik, a druga nie ma.
OdpowiedzUsuńA na widok tych zdjec, skreca mnie zazdrosc, ze koteczki tak predko sie zaprzyjaznily. Moje, po 2,5 miesiacu zycia pod jednym dachem, znalazly sie na etapie tracania sie lapkami, ale tylko wtedy, kiedy ta druga jest odwrocona tylem. Twarza w twarz stojac, rzucaja sobie po spojrzeniu i odchodza, kazda w swoja strone. Kilka razy jednak dotknely sie noskami i Miecka przy tym nie prychala. Czasem tez bawia sie w ganianego.
Ale zeby sie tak pieknie przytulaly i myly wzajemnie futerka... to jeszcze nie. Idzie jednak ku lepszemu, z dnia na dzien widac roznice.
No masz, Pantero, pewnie! Berecik to i ja widzę, ale weź takie sytuacje sobie wyobraź, że gdzieś tam sobie latają we dwie między sprzętami, czają się w półmroku przedwieczornym, przemykają za zasłoną - no nie da się nie pomylić, widząc tylko kawałek łapki, ogona albo ucho! Ty mając dwie tak różnie umaszczone koteczki, w ogóle nie masz prawa głosu w tej sprawie. ;)
UsuńI tak sobie myślę, że skoro między Miećką i Bułką tak opornie rodzi się więź, to może jak już ona się całkiem wykształci, będzie nie do zdarcia. :)
Cudowne wiadomosci o Anielce jej nowym domku i kociej kolezance. Widac, ze jest jej dobrze. Wydaje mi sie, ze koteczki sa w podobnym wieku i moze dlatego tak dobrze sie dogaduja. Albo dobraly sie charakterem i temperamentem. Ja niestety mam obawy sie, ze u mnie (choc minelo pol roku od momentu przyniesienia Bentleyka do domu) takiej milosci i sielanki nigdy nie bedzie. Sytuacja miedzy kotkami minimalnie sie poprawila (Fibi juz nie ma takich problemow zdrowotnych na tle nerwowym), ale nadal wiecej je dzieli niz laczy, Droga Jolu obiecuje, ze jak Gosia wroci z podrozy, odpocznie i zrelacjonuje swoj pobyt w Japonii jeszcze raz napisze do Niej i przesle aktualne zdjecia Bentleyka. Jest tak nieprawdopdobnie puchaty a ogonek wiewiorki przy jego to pikus (mierzylam dlugosc wlosa na ogonie ok.8 cm). Dziekuje za informacje o Anielce i serdecznie pozdrawiam Bozena z Pragi.
OdpowiedzUsuńBożeno, wspaniale, że się odzywasz. :)
UsuńSzkoda, że Wasze koteczki nie żyją w wielkiej przyjaźni, tak to bywa. U mnie też są różne antagonizmy i niechęci między kotami, ale jakoś dajemy radę. :)
Koniecznie się odezwij, napisz nam coś (do Gosi lub do mnie) i podeślij fotki Fibi i Bentleya z jego niesamowitym ogonem. :)
Bardzo ciepło Cię pozdrawiam. :)
Bardzo mnie cieszy że Anielcia ma super domek i kocią psiapsiółkę :-))
OdpowiedzUsuńFotki na insta... obejrzane wszerz i wzdłuż ;) Znowu to jedzonko niezwykłe a mnie ślinka cieknie ;)))
Gosia boi się że przytyje ale chyba jej nie grozi bo to przecież same delikatesy - warzywka , owoce , owoce morza i lody ! Energię zużywa na bieżąco to nie ma się co martwić ;)
Chyba raczej nam schudnie bidulka ;))
Ja też jestem pewna, że nie grozi jej zaokrąglenie jak tej figurce, którą pokazywała na Instagramie. ;)
UsuńCzyli dobrze, że się nie przezwało Anielki. Ślicznie obie wyglądają i fajnie się dogadały.
OdpowiedzUsuńDo insta..zaglądam przez 2 wejście i całkiem mi się dobrze ogląda. I nie przestaje mnie to fascynować, że tak można.
Ha! Ile to jeszcze można, a o czym nie mamy pojęcia... ;)
UsuńTak się cieszę! Dobrze, że Anielka kogoś ma dla siebie, kogoś oprócz człowieków.
OdpowiedzUsuńKot kumpel to naprawdę jest doskonała opcja, zwłaszcza dla tych kotków, które pozostają same w domu podczas naszej nieobecności, bo praca, bo szkoła i inne takie. A jeszcze jak się tak świetnie udaje dokocenie, to już sam miodek. :)
Usuńcudowne wieści..
OdpowiedzUsuńżeby wszystkie dokocenia tak się kończyły :)
O to to! :)
Usuń