Gmerając wieczorem w moim kochanym ogrodzie, myślałam o tym, na ile ostatnie tygodnie na tym blogu są zrozumiałe i przyswajalne dla ludzi, którzy trafiają tu przypadkiem. Ile z osób czytających okazjonalnie łapie się w tym małym zamieszaniu: Gosia, Gosianka, Anka Wrocławianka, JolkaM, TCO, JCO, MCO, i jeszcze krasnoludki nocą dopisujące teksty w zaplanowanych postach! Kto jest kto? Kto o kim pisze, kto do kogo, kto komu odpowiada, opowiada, dopowiada? Sądzę, że czasem można się tu chyba lekko zagubić.
Ale czy takie małe qui pro quo przeszkadza komu w oglądaniu obrazków, nawet jeśli nie do końca przyswaja całą akcję, jaka ma tu miejsce? :)
A dziś przeważnie obrazkowo i list Gosi z niedzieli:
***
Jolu, jutro (26.05) kończy się nasza krótka obecność na świętej górze Koyasan. Pobyt w klasztorze buddyjskim rozczarował mnie, bo oprócz możliwości uczestniczenia w porannym czytaniu sutr (o szóstej) właściwie nie ma tu żadnych innych elementów klasztornego życia. Można powiedzieć, że największą atrakcją tego hotelu (bo klasztor działa jak hotel) jest spożywanie posiłków. Niestety zwyczajowo podaje się je gościom do pokojów, a to jest zubożające socjologicznie - nie można obserwować ludzi. :)
Czego by jednak nie mówić, to były najlepsze posiłki, jakie jadłam - może i w całym moim życiu. Nie pytaj mnie, co jest na talerzykach, bo w większości nie wiem. :)
To wszystko to jest jedzenie wegańskie - coś niesamowicie pysznego! Prawdziwa uczta bogów!
Zwiedzaliśmy dziś wyjątkowe miejsce, nie do oddania zdjęciami czy słowami, ale o tym kiedy indziej.
Jutro czeka nas długa podróż, jednak to już dla nas nie pierwszyzna. :)
Do usłyszenia z Ise!
PS. Ale, ale, czy to aby na pewno nie są plastikowe specjały? Hm...
***
No dobrze, nie pytam więc, co jest w tych uroczych naczynkach. Upajam się widokami. A jak się cieszę, że zabrałam się do tego posta chwilę po tym, jak najadłam się naleśników (bez atrakcji w postaci pląsających na nich płatków suszonego tuńczyka)! W innym wypadku wgapianie się w te potrawy doprowadziłoby mnie co najmniej do ekstazy nerwowej. A tak to mogę sobie suchą paszczą, bez nadmiernego ślinotoku, przejść do porządku nad tą wystawą klasztornych frykasów wege. I o ile same smakołyki w tej chwili nie robią na mnie wrażenia, gdyż, jako rzekłam, się najadłam, to już te wszystkie talerzyki, miseczki, kokilki - ojeju! Nie wspominając o gustownych... szlafroczkach i nieco zaczepnie wyzierających spod nich stópkach i łydkach naszych podróżników. :)
A ja sobie wyobrażałam, że w tym klasztorze to Gosia i JCO o misce gołego ryżu będą medytować i sutr wysłuchiwać... Oj, naiwna, naiwna, naiwna...
JolkaN ;)
Jolu, miałam się już dawno pytać o Twój ogród! Jak on się ma? Czy nie czuje się zaniedbany? Czy nie obrosły go chwaściory?
OdpowiedzUsuńOj tak, też myślę, że nowi odwiedzacze tego bloga mogą mieć mały problem w ogarnięciu tej kuwety. ;)
Ja też zachwycam się tymi naczynkami. Uwielbiam takie kuchenne pierdółki, ach, ach, ach...
Oczywiście nóżki nie umknęły mojej uwadze. JCO niczym model zapozował, :D
Jolu, sprawdzasz naszą czujność? JolkaN :D
:))) Jolka M nie ogarnia Jolki N ;PPP
Usuńi ja myślę ciągle -co na to koty, psy, ogród i Łysi domownicy Jolki M (N?) ???
chyba nikt nic nie ogarnia oprócz tych Szlafrokowych Podróżników:)
a poza tym to idę jeść, bo mnie te talerzyki pobudziły :)
Alu i Viki, paradoksalnie ogród jest w całkiem dobrym stanie. Nie pierwszy raz konstatuję, że im więcej mam pracy, tym lepiej się organizuję i przeważnie wyrabiam. :) Koty, psy i reszta nie strajkuje, więc chyba jest jeszcze do wytrzymania. ;)
UsuńTalerzyki naprawdę działają pobudzająco. Dobrze, że znów jestem najedzona. :)
GosiaAnka, bardzo rozpuści się kulinarnie na tej wycieczce :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIstnieje taka możliwość. :)
UsuńTak, Japończycy z pewnością wiedzą, że je się również oczami. To bardzo dobrze widać na tych zdjęciach. A miseczki, szlafroczki i nóżki też bardzo widowiskowe :)
OdpowiedzUsuńDopiero doczytałam wczorajsze komentarze. To właśnie ten nasz synchron mnie rozbawił - i ja też myślę, że należy nam się jakaś nagroda :))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńNa-gro-da, na-gro-da! :))
UsuńJak to jedzenie smakuje ,tego nie wiem , ale za to jak malowniczo wygląda :))))) Przepiekna martwa natura i Jola bardziej apetyczne niż te atrapy :)))
OdpowiedzUsuńGosia ty sie chciałaś socjalizować w ZAKONIE ,toż one nie po to są . Powinnaś tam rozmyslac o sensie życia i samodoskonalić się :) W czym bardzo ci pomoże telewizor , bo to ten sprzęt chyba widać tam na ścianie ;))))
Wnętrze robi na mnie wrażenie i łydki Roberta też ;)
Posiłków w ten sposób nie mogłabym spozywać na pewno ,powaliły by mnie skurcze łydek .
No właśnie, kurna, ja myślałam, że tam się siedzi w jakichś ciemnych celach, na twardych siennikach, w workach pokutnych i się, kurna, medytuje, a tymczasem rzeczywistość jest całkiem inna... ;)
UsuńNo właśnie! W takich warunkach potrzebna jest samodyscyplina, a te frykasy to na pokusę dali, żeby sprawdzić siłę woli. GosiAnko, nie zdaliście!
UsuńTy masz rację, Hana, nie zdali. I za karę musieli jechać dalej - osiem godzin w pociągach!
Usuńhihihi...a te szlafroczki to wystrój klasztorny ...czy wasze codzienne ...poranne zwyczajne okrycie:))))???..matko kochana gdzie was wymiotło????
OdpowiedzUsuńQrko, to strój podróżny - na podróż do ulubionego przez Gosię onsenu. ;)
Usuńnigdy nie lubiła wegańskich potraw m1mo, że usiłowałam próbować. widać te u nas w polsce sa wyjątkowo ubogie albo takimi mnie poczęstowano. no, ale mimo wszystko ja miesko bardzo lubię. nie każde, ale lubię:)
OdpowiedzUsuńW weganiźmie czy wegeterianizmie nie chodzi o to czy sie lubi mięso, tylko l cierpienia zwierząt zabijanych dla jedzenia.
UsuńPaweł
Tak, weganie nie tylko nie spożywają mięsa, ale także produktów wytwarzanych przy eksploatacji zwierząt. To styl życia, według którego dąży się do wyłączenia produktów pochodzenia zwierzęcego z różnych jego dziedzin.
UsuńEwo, pewnie i u nas można przyrządzić coś smacznego wegańskiego, ale nie jest to tak powszechne. Może dlatego nie udało Ci się trafić na jakieś bezmięsne pyszoty, :)
Jedzonko wygląda fajnie:) No właśnie, ja tez myślałam,że w klasztorze będą surowe warunki, medytacje.... :) Gosia i JCO na zdjęciach - :):):) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńSię zaprezentowali, co? ;)
UsuńJolkaM pewnikiem z tego nadmiaru wrażeń i...zagubienia,sobie literki pomyliła?:)
OdpowiedzUsuńJedzenie wizualnie powinno być pyszne.Japoński weganizm jest chyba bardziej urozmaicony smakowo niż nasz.
No i nikt nie zgadł, nikt nie rozpoznał: nie pomyliłam literek - N od naiwna. :D
UsuńOrko, one, te Japończyki, mają chyba lepsze warunki naturalne do stosowania takiej diety. :)
Ojtam, nie znacie się. JolkaN to Jolka NajedzonaNaleśnikami. Taki kamuflaż, co nie, Jolka?
OdpowiedzUsuńPoza tym nie będę oryginalna. To wszystko takie śliczne i czyściutkie, i schludne, i apetyczne bardzo, bardzo. Jak pięknie podane na pięknych naczyńkach, ech...
O, NajedzonaNaleśnikami - też dobre! :) A konkretnie to mi chodziło o mą naiwność w wyobrażaniu sobie buddyjskiego klasztoru. :)
UsuńA które naczynko podoba Ci się najbardziej, Hano?
Te na zdjęciach 5 i 6 (chociaż to chyba jakiś papier ryżowy jest, czy coś) i jeszcze na 13, i potem to niebieskie gładkie ze złotym brzeżkiem i to niebieskie we wzorki, kurna, szfystkie!
UsuńMnie się najbardziej widzi to na ósemce. Ale tak naprawdę to też szfystkie. :)
UsuńGosiu, dziękuję za cudowne inspiracje ceramiczne :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem zachwycona tymi naczynkami. :)
UsuńBardzo apetycznie podane potrawy, niby takie malutkie porcyjki, ale w rezultacie całkiem sporo jak na śniadanie.
OdpowiedzUsuńMnie też by tyle wystarczyło - częściowo bym się najadła pięknym wyglądem potraw. :)
UsuńKiedy sobie w tym kontekście pomyślę o ordynaryjnym schabowym, pyrach i modrej kapuście, to mi słabo normalnie.
UsuńWłaśnie, nigdy więcej ordynaryjnych schabowych... Ale kiedy u mnie facety to akurat lubiejo i by mnie spakowały w trzy dni i wyprawiły choćby do Japonii, gdybym zastrajkowała i przestałą im je smażyć. :(
Usuń...no to widzę, że trzeba do drugiego śniadania zasiadać lub co jak niektórzy do lunchu, he he he...
OdpowiedzUsuńZ tym że te porcyjki w klasztorze to obiadokolacje były, a nie śniadanie. ;)
UsuńOjej,nie wiem dlaczego pomyślałam, że to śniadanie:)
UsuńTo przez te szlafroki. ;)
Usuńhi,hi,hi,możliwe
UsuńCo to za klasztor ? Ani biczowania żadnego, zero umartwiania, wczasy panie dzieju :) Dobrze być mnichem w tym klasztorze. Ciekawe to jedzonko. Najbardziej mnie interesuje, co to jest to dziurawe brązowe, i te białe fasolki na łodyżkach - to grzyby jakoweś ichnie ?
OdpowiedzUsuńJolu, ogarniamy co poniektórzy systematyczni. I rzeczywiście niech Gosia myśli o jakimś tematycznym japońskim konkursie. Obowiązkowo z nagrodą ORYGINALNĄ madeinjapan !
ewa (nadająca spoza strefy, dlatego anonim)
Ano właśnie, Ewo, co to za klasztor! Phi!
UsuńJa tam jestem za klasówką, ale chyba sama siebie z uczestniczenia w niej wyłączę. :)
A w nagrodę niechby był słynny ruchomy naleśnik. ;)
Te białe fasolko-grzybki też mnie interesują. Te bym zjadła. :)
Intryguje mnie też ten malutki żółtawy glutek, co to leży taki samotny w brązowej misce z czarnym wnętrzem, co to może być ?
UsuńHe, he, mnie też! Spróbuję dowiedzieć się czegoś od Gosi. Tylko czy ona sama wie, co pożarła... ;)
UsuńMniam!:)
OdpowiedzUsuńDo takiego klasztoru to ja nawet mogłabym się zapisać,
gdyby mi takie pyszności pod nos podstawiali:))
Oj, Magdo, miałam nadzieję, że dziś zajrzysz i nie ominą Cię te kulinarne... pejzaże. :)
UsuńJa tu codziennie zaglądam, tylko nie zawsze zdążę przeczytać zawartość i wtedy się nie wypowiadam;))
Usuńja osobiście nie ogarniam
OdpowiedzUsuńale klawiaturę obśliniłam!!!
To nic nie szkodzi, Rybeńko, jak tylko usiądziesz murem na jakieś dwa dni i skrzętnie poczytasz, to wszystko nadgonisz. :D I spokojnie napiszesz klasówkę z Japonii. :)
UsuńMogę Cię przepytać przed. ;)
Pięknie podane i wygląda wyśmienicie :-D Ech... posmakowałoby się co nieco ... ;)
OdpowiedzUsuńNoo... Mniam!
Usuń:)
Jestem przed obiadem, ledwie doczytałam do końca. Próbowałam weganizmu bezglutenowego. Masakra. Jestem zwierzożerna i nic na to nie poradzę.
OdpowiedzUsuńMCO i GosiAnka jak samuraj i gejsza w tych gustownych szlafroczkach (czy wszyscy zauważyli jak przystojnieją w tej podróży?). Muszę punkty na mapie uzupełnić.
Masz rację, jakoś tak promienieją. :) Czy Gosia nie zmyśla z tymi trudami podróży i zwiedzania? Pewnie leżą tam całym dniami na tych ichnich futonach i objadają się na potęgę tymi cudeńkami. A te wszystkie zdjęcia z Tokio, Kioto, Nary, z tłumów, shinkansenów, jelonków i drzewów to z netu są. ;)
UsuńTo zrobimy klasówkę Podróżniczce i wtedy się okaże... Tylko może by wtedy nabrali obłych kształtów, a nie przystojnieli.
UsuńEwo, genialny pomysł: to my zrobimy Gosi klasówkę! :D
UsuńMniam, zjadło by się takie japońskie frykasy ;-)))
OdpowiedzUsuńO tak, Aniu... :)
UsuńUściski!
Pięknie podane smakołyki i ... chciałoby się spróbować :)
OdpowiedzUsuńAż chciałoby się nadgryźć te piękne naczynka. ;)
UsuńJedzonko wygląda trochę dziwnie, ale na pewno spróbowałabym, mając taką okazję. Natomiast miseczki, talerzyki,..... mjodzio.
OdpowiedzUsuńStroje podróżników też piękne, a w buddyjskim klasztorze poszli już na komercję, tworząc swoistą agroturystykę, a nie uduchowione wczasy ;) ale dla samego jedzenia może i warto się tam wybrać.
Lidio, do tych potraw przydałaby się jakaś legenda, co? I nie w krzaczkach. ;)
UsuńPal licho jedzenie, ale ta ceramika...o matku bosku!!
OdpowiedzUsuńI podoba mi sie jedzenie posilkow w szlfaroku :P
choc pewnie bym sprobowala tego jedzenia jednak.....slicznie wyglada, ale oni cwicza na pokazach w pudelkach bento, co nie?
weganskie jedzenie mi srednio odpowiada przez brak nabialu, ale musze powiedziec, ze wszystko zalezy od samych jarzyn etc i podania...u krewnych wykopalysmy, z jedna taka byla zona kuzyna Slubnego, kartofelki u nich w ogrodku oraz marchewke, potem chcialam w zasadzie jesc tylko kartofle posypane ziolami i bylam w siodmym niebie, bo i jestem kartoflana i byly one o cudnym smaku. W ogole na obiad byly moze i inne rzeczy, mnie opanowaly kartofle i marchewka :)))
O tak, Krysiu, i DOBRE ziemniaki z marchewką nie są złe! ;)
UsuńJestem ciekawa czy w w klasztorze mają zmywarkę;-) Tyle do mycia statorów!
OdpowiedzUsuń