Czyli coś na kom, choć nie komiks. :)
Kto ZMD śledzi, ten pamięta, że wyjazd miał nastąpić w środę skoro świt. Tymczasem we wtorek Gosia napisała, że jest tak zdenerwowana, jakby czekało ją coś strasznego, jakby miała mieć jakiś ważny egzamin. A poza tym kocha swoje łóżeczko, poduszeczki (i te wszystkie okołołóżkowe zdrobnienia), no i NIE MA BIAŁYCH SKARPETEK. Przyznaję, że niczego bym z tego nie wyrozumiała, ale sama zainteresowana wyjaśniła mi, że w Japonii, gdy się kogoś odwiedza, należy zdjąć buty i najlepiej jeszcze mieć na stopach skarpetki, i ona by chciała białe. Już myślałam, że GosiAnka uczepi się tego argumentu i pod pozorem niesprzeniewierzania się japońskim zwyczajom (raczej z tą białością wydumanym przez nią) zrezygnuje z wyjazdu i zostanie w tak zwanym swoim pokoju, w tak zwanym swoim łóżeczku - zasłanym kotami. Wieczorem jednak nadszedł komunikat, który mnie ostatecznie uspokoił: Kupiłam białą koszulkę i skarpetki. Jestem gotowa. Idę się ostatecznie spakować.
Uff! ;)
Uff! ;)
To co? Zaczynamy. :)
Środa 2014-05-07 3:17:07: Wstaliś i jedziem! :))
Środa 2014-05-07 5:20:44: Jesteśmy już po odprawie. Zaraz pierwszy lot. Do Monachium. :) Rower nadany. Udało się. :)
Środa 2014-05-07 7:56:54: Ha! Jestem na lotnisku w Monachium i już znalazłam dostęp do sieci. Przed nami osiem godzin czekania.
(...) Z samolotu widać było cudne widoki, i to zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Pięknie wyglądają pola rzepaku i młodego zboża, a wśród tego rozrzucone gdzieniegdzie domki. Nie mogę uwierzyć, że to się już dzieje...
Środa 2014-05-07 11:41:49: Zaszaleliśmy i wyspaliśmy się (dwie godziny) w takich specjalnych kapsułach na lotnisku. To przedsmak Japonii, bo to takie małe klitki. Jestem sierota - nie włączyłam sobie klimy. Prawie się udusiłam! Było mi to bardzo potrzebne, bo z tego stresu niemal nie spałam i czułam się jak zombie. Głupio zaczynać przygodę życia w takim stanie...
Czwartek 2014-05-08 7:07:06: Jesteśmy w swoim mieszkanku! Reszta później. :)
Czwartek 2014-05-08 10:51:42: Za nami (nie do wiary!) pierwsza doba podróży, która zaczęła się wejściem do samolotu wiozącego nas do Monachium.
Osiem godzin na tamtejszym lotnisku minęło nawet szybko. Trochę pospaliśmy, trochę pozwiedzaliśmy (pokój modlitwy, sklep z maskotkami, kawiarnia), co uwieczniłam na Instagramie. :)) Kiedy mogę robić zdjęcia, nigdy się nie nudzę. :)
W pewnym momencie na lotnisku pojawiła się grupka prześlicznie ubranych w kolorowe, kwieciste kostiumy (w tym spódnice maksi) kobiet o zjawiskowej urodzie. Wszystkie zgrabne, szczuplutkie, o bardzo pięknych twarzach - to najprawdopodobniej obsługa tajskich linii lotniczych. Żałuję, że nie zrobiłam im zdjęcia - wyglądały jak rajskie ptaki. :)
Byliśmy też świadkami przylotu jakiegoś VIP-a, po którego zostały podstawione na pas lotniska dwie wypasione beemwice. Ładnie ubrana, usłużna pani powitała VIP-a schodzącego ze stopni samolotu (krótki filmik jest na Instagramie) i poleciała po walizki. Niestety ponieważ VIP wsiadł do samolotu pierwszy i jego walizki były zapakowane jako pierwsze, teraz wyszły z luków jako ostatnie. Naczekała się panienka. :)) Po tym, jak nerwowo poganiała obsługę, widać było, że to dla niej stres.
Byliśmy też świadkami przylotu jakiegoś VIP-a, po którego zostały podstawione na pas lotniska dwie wypasione beemwice. Ładnie ubrana, usłużna pani powitała VIP-a schodzącego ze stopni samolotu (krótki filmik jest na Instagramie) i poleciała po walizki. Niestety ponieważ VIP wsiadł do samolotu pierwszy i jego walizki były zapakowane jako pierwsze, teraz wyszły z luków jako ostatnie. Naczekała się panienka. :)) Po tym, jak nerwowo poganiała obsługę, widać było, że to dla niej stres.
Patrzyłam na nasz samolot z lekką obawą. Czy te silniki dadzą radę przenieść nas 10.000 km? Widać było, że samolot leci do Japonii. Widać to było po... Japończykach, których była większość, a kilku z nich nosiło maski na twarzach. To takie typowo japońskie, symbol egzotycznego stroju niemal jak kimono, a świadczy o ich społecznym podejściu, uprzejmości do innych - maska ma chronić przed zainfekowaniem ich chorobą.
Kiedy weszłam do samolotu, ucieszyłam się (o ja głupia!), że siedzenia są bardzo wygodne i obszerne. Niestety, zaraz okazało się, że tak jest, ale... w pierwszej klasie! W klasie ekonomicznej było dużo gorzej. Ciasnota d... ściska. Ciężko wytrzymać te prawie 11 godzin lotu, mimo osobistego komputera przed sobą, na którym można wyświetlać sobie filmy, grać w gry czy podglądać trasę, którą leci samolot (co robiłam najchętniej i stąd tyle zdjęć na Instagramie, i nie tylko).
Niestety siedzieliśmy w środku i nie mogliśmy patrzeć przez okno.
Po lewej ekonomiczna, po prawej pierwsza klasa. |
Kiedy już przeszedł cały ten kołowrót z podawaniem posiłku, kawy,
herbaty,
japońskiej (macha) i angielskiej, udało nam się po zażyciu
tabletki na sen przespać parę godzin.
Strasznie to niewygodne. Do teraz
jestem cała obolała.
W każdym razie dolecieliś! Samolot usiadł leciutko i bezstresowo. W czasie podróży też nie było żadnych ekscesów, turbulencji itp. Lotnisko Hanada powitało nas kontrolą graniczną. Już w samolocie wypełnialiśmy deklarację celną i informację z naszymi danymi. Tu, na miejscu, urzędnik pobrał jeszcze nasze odciski palców oraz zrobił nam zdjęcie... Teraz jesteśmy już w Japonii notowani. :)
Poza tym lotnisko jak lotnisko, takie jak na całym świecie, za to ludzie troszkę inni. Robert od razu przystąpił do wykorzystywania swoich umiejętności w mówieniu. Musiał załatwić kilka spraw i wszędzie wtrącał japońskie słówka i zwroty, co zawsze spotykało się z uznaniem Japończyków.
Wszyscy byli bardzo mili, serdecznie uśmiechnięci i już widać, że z angielskim tu kiepsko, więc ten japoński niezwykle się przyda. Oczywiście podziwiam MCO jak cholera! On po prostu się dogaduje!
Załatwił transport roweru do miejsca, w którym ma czekać na niego przez miesiąc, kupił bilety na pociąg do pierwszego naszego mieszkanka w Tokio. Było z tym sporo nerwów, ale już po chwili siedzieliśmy w wagonie i obserwowaliśmy ludzi.
Typowy automat jidohanbaiki (dżidohanbajki) . Na wystawie plastikowe atrapy. Kupiliśmy sobie wodę.:))) W tych automatach można kupić wiele produktów. |
Ten, kto twierdzi, że wszyscy Azjaci (Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy itp.) są jednakowi z wyglądu i nie można ich odróżnić, chyba nie ma oczu. Ludzie różnią się od siebie tak samo jak u nas. Są ładni i brzydcy, chudzi i grubi (szczególnie młodzież szkolna zaskakująco grubawa nam się w tym pociągu trafiła). Nigdy zresztą w to nie wątpiłam. :) Najpiękniejsze wśród nich są oczywiście japońskie dzieciaczki. Cudo! Jak laleczki. :)
W pociągu obserwowaliśmy coś, co jest tu bardzo charakterystyczne i normalne: ludzi wykorzystujących każdą chwilkę na sen. Pożyteczne spędzenie czasu. :)
Ta pani obudziła się na pół minuty przed swoją stacją - po przejechaniu chyba z ośmiu przystanków. |
Nasz gospodarz, od którego wynajmujemy to maleńkie mieszkanko, dał nam rozpiskę tak szczegółową, jak do niego dotrzeć, że udało nam się to bez trudu.
Widoki z okien pociągu. |
Wiedzieliśmy o tym, ale i tak mnie to zdziwiło, że na drzwiach do naszego miejsca czekała na nas kartka z powitaniem, a drzwi było otwarte. Klucz czekał wewnątrz. :)
Mamy maleńką kuchenkę i maleńki pokoik. Zdążyłam już przetestować futony. Musiałam się zdrzemnąć (u nas była 8. rano, a tu 3. po południu. Teraz jest w Tokio 17:40. Zaraz idziemy razem w miasto. Kiedy ja spałam, Robert już zwiedził okolicę. Fajna jest. Pełna maleńkich knajpek, sklepików i niskiej zabudowy. Czuć egzotykę.
Pierwszą ekscytację i radość czułam, idąc z pociągu do naszego mieszkania. Poczułam się jak na egzotycznej wycieczce. Ludzie są tu mili, uśmiechają się, kłaniają. Będzie dobrze. :)
Czwartek 2014-05-08 16:26:29: My zaraz idziemy spać. :) Zjedliśmy dobrą kolację, choć z wyborem miejsca mieliśmy ogromny problem, bo knajpek są tu miliony! W niektórych nie wiadomo co by się jadło, bo menu tylko w krzakach.
Trudno mieć jakieś poważne refleksje z pierwszego dnia pobytu, ale ja mam takie (które mogą ulec zmianie):
- ludzie chodzą ubrani dość jednolicie kolorystycznie. Ulice są w związku z tym spokojne, wręcz ponure. Króluje czerń, szarość, beż i granat. Widać też biel. Reszta kolorów nie istnieje! Nie widać też strojnisiów, dziewczyny przeważnie chodzą na płaskim obcasie, choć widziałam też dwie w niebotycznych szpilkach.
- Japończycy są bardzo mili i przyjaźni. Dziś podszedł do nas na stacji metra jeden facet i zaproponował pomoc, bo widział, że jesteśmy zagubieni. Tak się przy tym zdenerwował, tak bardzo chciał pomóc, że aż mu się ręce trzęsły! To podobno typowe, że oni bardzo przeżywają kontakt z gaijinami, bo chcą wypaść jak najlepiej. Chwała mu, że mimo to ruszył nam z odsieczą. :)
- w mieście, w metrze, widać tabuny mężczyzn ubranych w garnitury, z teczkami w rękach, jak przemierzają ulice grupkami, siedzą w knajpkach, jedzą, piją, odwiedzają salony pachinko - to pewnie ci słynni pracownicy korporacji, którzy balują po pracy, do domu wracają przespać się, a rano znowu do roboty.
- klopiki japońskie - genialna sprawa: podgrzewana deska, bidet, prysznic prosto w pupkę. :))
- w mieście, w metrze, widać tabuny mężczyzn ubranych w garnitury, z teczkami w rękach, jak przemierzają ulice grupkami, siedzą w knajpkach, jedzą, piją, odwiedzają salony pachinko - to pewnie ci słynni pracownicy korporacji, którzy balują po pracy, do domu wracają przespać się, a rano znowu do roboty.
- klopiki japońskie - genialna sprawa: podgrzewana deska, bidet, prysznic prosto w pupkę. :))
Taksówki mają oryginalne koguty.
Postscriptum :)
To sprawozdawałam ja, JolkaM :)
Sprawozdanie super! Jak to miło poczytać, co się z GosiAnką dzieje. Zdjęcia jak zwykle rewelacyjne, ta Dziewczyna umie patrzeć.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki Jolu.
Umie, umie. :)
UsuńZastanawiałam się, czy robić jakieś cięcia, skróty (dla tych, co lubią bardziej esencjonalnie), ale uznałam, że jak kto zainteresowany, to z uwagą i przyjemnością przeczyta całość. Skoro ja, choć nigdy specjalnie nie interesowałam się tym krajem, przeczytałam z zaciekawieniem, i wciąż czytam (mimo że przy "obróbce" postu nie raz zerkałam w tekst, i starałam się robić to ze zrozumieniem, żeby odpowiednio połączyć informacje ze zdjęciami), to sądzę, że tym bardziej tę bezpośrednią relację przeczytają osoby zainteresowane, czy to samą Japonią, czy podróżami w ogóle. :)
Pozdrówka, Ewo. :)
I bardzo dobrze, że zamieściłaś wszystko ,jak kogoś to nie zainteresuje ,to po prostu nie przeczyta .
UsuńTe pola rzepaku wyglądają rewelacyjne ,ale z życia japończyków to jak na razie najbardziej przypadły mi do gustu jejich toalety . Na pewno nie chciałabym mieszkać w Tokio w domu który stałby 20 cm od drugiego i nawet nie o intymność mi chodzi ,a o brak światła ,no chyba ze sąsiad zapali silną żarówkę ;)
Dzięki wielkie za sprawozdanie :)))
OdpowiedzUsuńWidać, że GosiAnka nie próżnuje w poszukiwaniu kotków :)))
A sytuacja z białymi skarpetkami jest rewelacyjna :)) Zdjęcie w metrze spod kurtki - mistrzostwo :)
I w ogóle powiało egzotyką, że coś niesamowitego.
No i pierwszy japoński kotek znalazł się Za Anki Drzwiami. :)
UsuńŚwietna relacja z podróży życia.
OdpowiedzUsuńGosianko, czekamy na więcej. :)
Dzięki Jolu.
Cała przyjemność po mojej stronie. :)
UsuńNoooo - biale skarpetki - JAK ona mogla zapomniec o czyms takim!!!
OdpowiedzUsuńSpostrzezenia - bardzo ciekawe, w ogole spisane tak, z eprawie czulam sie w Tokio :)
Dobrze, ze juz pisane (choc druga reka troche :) ), bo sie zaczynalam martwic i wymyslalam rozne takie (NIE katastrofe lotnicza , o nie!)
Krysiu, ale tylko tak trochę druga ręka, tylko trochę. :) Żeby wręcz nie powiedzieć, że pierwsza - na co w cichości liczyłam, przyznaję. ;)
Usuńno ale gryby nie TWOJA reka to bysmy dalej ka te puchawki tu siedzialy i czekaly jak kanie dzdzu (wszystko grzybowo)
Usuńdo cholery z taka klawiatura i takimi palcami - mialo byc gdyby, purchawki...wyszlo na wiecej grzybow niz regulamin przewiduje.
UsuńTeraz jestem ciekawa jak im sie mieszka w mikro mieszkanku co juz widzieli i co zjedli przez pomylke ;))
Puchawki też ładnie. :)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że dotarliście szczęśliwie. Podglądam instagram i zdjęciowo byłam na bieżąco. :)
Brawo dla TCO! Podziwiam jego językową odwagę i troszkę zazdroszczę. ;)
Żal mi się zrobiło tego pana, który chciał pomóc, że to taki stres był dla niego.
Pola rzepakowe z lotu ptaka przepiękne!
GosiAnko mam nadzieję, że Wy wzięliście wielobarwne stroje. ;)
Jolu, dzięki za przekazanie wieści! :*
Alu, powiem Ci, że z tych wszystkich zdjęć (Gosiu, wybacz) to najbardziej te poletka... Jeju! Jak mi Gosia napisała o rzepakach widzianych z samolotu, to zaraz ją zapytałam (z nadzieją wielką), czy zrobiła zdjęcie. :)
UsuńCieszę się niesamowicie, że GosiAnka będzie opowiadać na bieżąco!!!
OdpowiedzUsuńOhh, jak powiało egzotyką….. czekam na więcej!
Będzie z małymi obsuwami, ale będzie więcej. :)
UsuńCzuje niedosyt sprawozdawczy. Ale to pewnie sie naprawi, kiedy Anka wroci do domu :)
OdpowiedzUsuńNa razie zapowiada sie bardzo zajmujaco! :)))
Że za krótka relacja? Myślisz, że Anka dopisze coś po powrocie? ;)
UsuńNo pewnie! :))
UsuńJak się cieszę, że są wieści i to jakie od GosiAnki :). Jolu mam nadzieję, że raz na jakiś czas przekażesz nam jeszcze dalsze wieści bo my tu nie wytrzymamy bez tego. Pozdrawiam Ciebie, GosiAnkę i MCO.
OdpowiedzUsuńPrzekażę. Ja też bym nie wytrzymała, to przecież rozumiem. :)
UsuńTo niezupełnie to samo, co sama Gosia, ale będę się starać...
Fajnie, że nadałaś ten komunikat; KOM -UNIKAT? Chi,chi! (Chyba lepiej, żeby to nie był unikat!) Zastanawiałam się właśnie, co tam u GosiAnki i JCO, więc moja ciekawość została zaspokojona. Dobrze, że obyło się bez "przygód".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że na jednym - unikatowym - nie poprzestaniemy. ;)
UsuńBardzo precyzyjna relacja. A ja myślałam, że ulice japońskich miast pełne dziwnie ubranej młodzieży i kolorowe. Jak to telewizja spacza ..........
OdpowiedzUsuńGosia ma rację, twierdząc, że to trzeba na gorąco, bo z upływem czasu nasze wrażenia i postrzeganie się chyba trochę rozmywa. A poza tym ona umie obserwować i wyłapywać, co trzeba. :)
UsuńDziękuję bardzo! Jak to fajnie, że będą relacje z tak ciekawej podróży! Wszystko dla mnie jest ciekawe i egzotyczne, bo nie dane mi było podróżować po świecie.
OdpowiedzUsuńSerdeczne pozdrowienia dla podrózników!
Pozwolę sobie podziękować w ich imieniu, Doro. :)
UsuńDzięki, że dzielicie się( Jolu i Gosiu) wrażeniami, brak GosiAnki na necie był przykry, więc to pojawienie się sprawiło na pewno radość wielu czytaczom, a relacja zajmująca,czekamy na cd.Marysia
OdpowiedzUsuńBrak Gosi jeszcze będziemy odczuwać, bo tak całkiem to się jej zastąpić mną nie da, ale będziemy się starać podrzucać coś na... pożarcie czytaczy. :)
UsuńDobrze, że wszystko dobrze :) Uściski dla Gosianki i JCO.
OdpowiedzUsuńCzy podróżnicy słyszą?! Bo tu ich uściskują. :)
Usuńcymes!:)
OdpowiedzUsuńJapones. :)
UsuńJolko :)))))
UsuńCiekawe czy się wybierzesz do łaźni - to podobno rytuał i bardzo sympatyczny .Dzielni jesteście bardzo.
OdpowiedzUsuń-Danka z Beskidu N.
No to ja teraz też jestem ciekawa tego rytuału... :)
UsuńNie wiem, czy Gosia czyta komentarze, ale jakby co, sama jej wspomnę w mejlu o łaźni.
Ejjjjjjjjjjjj no! Gapy! A co GosiAnka pisała w pkt 16 "o co pytać przed wyjazdem" - mają onsen w planach, na pewno będzie relacja :)))
UsuńJolu WIELKIE dzięki z Twoją pracę :)
No widzisz, jak to czytają nieuważnie! Co za gapy. ;)
UsuńOleno :*
UFFF.......
OdpowiedzUsuńDzięki JolkoM, dzięki Gosianko....
Agnieszka z Żyrardowa
Uff, że przebrnęłaś czy że odetchnęłaś z powodu dobrych wieści? :)
Usuń...no to zawiało egzotyką, czekam na więcej. Pozdrowienia...
OdpowiedzUsuńA na widokówkę? ;)
UsuńDziękujemy Jolu ża relacje ,bardzo ciekawa :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, Marija, jesteś bardzo miła. :)
UsuńAle z drugiej strony, jaka by miała być ta relacja: nie dość, że Gosi, to jeszcze z Japonii, a w dodatku przekazana przeze mnie? ;)
Masz rację ,nie było innej opcji :)))
UsuńPozdrowienia dla Włóczikijów :)))
O, proszę, jaka żywa reakcja, Przyczajona Marijo. :)
Usuńja myślałam, że japońskie ulice są kolorowe...i ciekawe kiedy ona te skarpetki zdejmie...
OdpowiedzUsuńChyba jak się zakurzą. ;) Choć tam ponoć tak czyściutko wszędzie (mam już następne przecieki - to na zachętę), że może się nie zakurzą. :)
Usuńto ja chce do tej Japonii, u mnie jest za duzo kurzu i biale skarpetki nie dzialaja
UsuńO jejuśjejuś, poczułam trochę emocje Twoje i TwójCiOnego. To musi być fantastyczne uczucie. Przygotowywać się przez rok i nareszcie TAM być, w tym marzeniu spełnionym! Pierwsze koty (nomen omen) za płoty, teraz będzie tylko fajnie! Ściskam Was!
OdpowiedzUsuńJuż jest fajnie. :)
UsuńHm, znów Was ściskajo. A mnie to kto uścisko? ;)
Ciebie Jola też ściskamy i za relacje i za całokształt :))))
UsuńJak mi miło! :)
UsuńNo jak to kto??? MY!! za caloksztalt i relacje.
UsuńJolka, a ja ściskam za nic!
UsuńMmm! :)
UsuńStrasznie się cieszę, że takie fajne wieści dotarły:))) Oj, będzie ciekawie!!! Mój podziw i szacunek dla TCO jest bezgraniczny!!! Nauczyć się japońskiego i to tak, że Japończycy rozumieją, niesamowite!
OdpowiedzUsuńTeż myślałam, że młodzież w Japonii ubiera się pstrokato i krzykliwie.
Dzięki Jolko M., główny sekretarzu!
Miko :*
UsuńPS. W tajemnicy Ci powiem, że i mnie TCO imponuje. :)
brawo dla sprawozdawczyni :) ja chcę jeszcze i jeszcze :)
OdpowiedzUsuńRafał
Poproszę chwilę na oddech, to nielekka robota - zwłaszcza dla niewprawionej blogerki od tak zwanych siedmiu boleści. ;)
Usuńmasz ją ode mnie :)
UsuńRafał
Się wzruszyłam całkiem nie wiedzieć czemu. :) Sprawozdanie Jolu super jakbym była z Gosią i Jej MCOnem :) No cóż przyznam się, jestem przyszykowana na podglądanie. :) Uwielbiam patrzeć tam, gdzie mnie nie ma i nie będzie, więc będę podglądać. :) Pozdrawiam ciepło sprawozdawczynię i za Jej pośrednictwem podróżników. :)
OdpowiedzUsuńElko, skoro jesteś gotowa na podglądanie, to bardzo Ci polecam zajrzenie do Instagramu - na bocznym pasku. Tam jest więcej zdjęć i niemal na bieżąco je Gosia wstawia. Teraz będzie chwila przerwy, bo tam noc. :)
UsuńCiepło odpozdrawiam. :)
Ona nie ma dla nas wzgledu widze...w nocy nie wiesza zdjec...pppffff :P
UsuńKrysiu, bądź wspaniałomyślna, wybacz Gosi. ;)
UsuńAle fajna relacja! Jak szybko! Co prawda, zaglądałam już z 25 razy od wyjazdu Gosianki... Sprawozdawczyni spisała się na medal, czekam na więcej, dzięki JolkoM!
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję za miłe słowa, Hersylio.
UsuńWspaniała, żywa relacja. Skąd ja to wiedziałam, że sierotami nie zostaniemy:-))). I oby tak dalej w tym tonie. Wcale się Jolu nie dziwię Waszej z Anką zażyłości. Widać, że jako pokrewne dusze, umiecie w podobny sposób relacjonować. Ja, chociaż zwykle nie przepadam za opisami podróży, teraz wprost czekam na dalszy ciąg. Pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńA bo też Gosia to umie, a ja się przy niej trochę podszkalam. :)
UsuńObsmialam sie przy tym spaniu w metrze:))) Dla mnie to takie normalne, potrafie sie obudzic zawsze w pore, nie wazne czy to osiem, trzy czy tez dwadziescia siedem przystankow:)))
OdpowiedzUsuńTo gdzie Ty w końcu rządzisz, Star, w Tokyo czy w NY, że sypiasz jak Japończycy? :)
UsuńMiło, że zajrzałaś. Zauważ, że tylko jeden malutki kotek w poście się znalazł. ;)
Ja w NYC, ale wszedzie w duzych miastach ludzie spia w metrze tak samo:)) Po latach to sie jakos chyba ma we krwi, ze sie czlowiek automatycznie budzi, zbiera bambetle i wychodzi tak jak by nawet oka nie zmrozyl:))))
UsuńJolko, Jolko ,tego pieska w tym wózku widziałaś !!!! No ludziom to się już całkiem w głowie przewraca ;))))))
OdpowiedzUsuńNa taki sposób to może im się przewracać. ;)
UsuńA Ty swojego Myka nie wozisz rowerem? :)
Ja ze swoimi zwierzakami zawsze nożna byłam ;) Pewnie dlatego tak mnie to zszokowało :)
UsuńW Tokio psy nie mogą po prostu chodzić po chodnikach.
UsuńA to ciekawostka , dziękuje . Chciałabym jeszcze wiedziec ,dlaczego ?
UsuńDziękuję :-)
OdpowiedzUsuńZapowiada się fantastycznie :-))
OdpowiedzUsuńChłonę każde słowo z nowego nieznanego świata :-) Pięknie relacjonujesz Anko :-D
Dzięki ogromne dla Jolki za przekaz <3
Czekam z niecierpliwością na dalsze relacje ;))
Bardzo to wszystko ciekawe !
Buziaki dla Was
No, się zapowiada. :)
Usuńjestem pod wrażeniem!
OdpowiedzUsuńA kto nie?! :)
UsuńJak nic będzie z tego książka.Jestem pierwszy do jej
OdpowiedzUsuńku
pienia.Trzeba będzie GosiAnkę i MCO namówić do jej napisania.
Pozdrawiam Jacek.
OK, zbieram zapisy na książkę. ;)
UsuńDzięki za sprawozdanie:)
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja , czuję się jak podróżnik ,tak realistycznie to odbieram...Zazdraszczam ,zazdraszczam i podziwiam...warto spełniać swe marzenia..pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńPozdrówka, Alu, i pogłaski dla Lakiego i jego koleżanki. :)
UsuńDziękuję! Jak miło przeczytac!
OdpowiedzUsuńPola rzepakowe cudne,
OdpowiedzUsuńzdjęcia śpiących ludziów fajowe,
ale najbardziej podoba mi się postscriptum!:D
Bardzo gustownie wyglądają te białe skarpety:))))
No właśnie się zastanawiałam czy chodzi o skarpety czy o kota japońskiego. ;))
UsuńZarządzam dowolność interpretacji postscriptuma. :)
UsuńA może o ten powabnie zadeptany bucik ;)
UsuńCalutkie zdjęcie to bardzo ciekawy obrazek rodzajowy :)
Jola przekaż Gosiance że ta pęknięta żyłka ,to nadcisnienie ,niech ona się troche oszczędza , co może zabrzmieć dziwnie , no ale jak mus ,to mus .
Ale jazda...
OdpowiedzUsuńKsiążka będzie jak nic.
Odciski palców?
Cieszę się, mogąc czytać relacje z podrózy Gosianki napisaną przez jej przyjaciółkę Jolę. Dobrze mieć przyjaciół i dobrze od czasu do czasu popodrózować, wiedząc, iz Ci przyjaciele zajmą sie czym trzeba podczas naszej nieobecnosci. Ściskam Was obie dziewczyny i serdecznosci zasyłam usmiechnięte i nieco rozziewane, bo juz spać mi sie bardzo chce po całym dniu roboty na polu!:-))
OdpowiedzUsuńOlu, u mnie właśnie leje, więc chyba bezkarnie będę mogła samą siebie zwolnić z gmerania w chwastach... Czuję, że wbrew rozsądkowi utknę jednak w tej Japonii... :)
Usuń:***
I dodatkowy buziak dla Bluszczyka. :)
Wieści, zdjęcia, podróżnicy i sprawozdawanie po prostu cudne!
OdpowiedzUsuńKatarzyna3
Pięknie dziękuję za wprowadzenie do Japonii:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZ wrażenia wypieków dostałam! Normalnie, jakbym tam byłaz Wami.
OdpowiedzUsuńTak w ogole, to obejrzalam zdjecia na Instagramie. Mam dziada zainstalowanego w telefonie i za licho nie moge wejsc w, zeby skomentowac zdjecie Anki i MCO spiacych, ktore to zdjecie uwazam za jedno z najintymniejszych zdjec, jakie widzialam w ogole! cala reszte ogladam na biezaco. Nie mam czasu, zeby grzebac sie w instagramie i zorientowac sie dlaczego co i jak (to troche ponad moje sily...), stad wpis tu a nie komentarz tam...
OdpowiedzUsuńKrysiu, ja właśnie też obejrzałam aktualne zdjęcia na Instagramie. Dziecko, zobaczywszy, że otworzyłam komputer, zakrzyknęło, żeby sprawdzić mu plan lekcji na poniedziałek i tak zaczęliśmy go sprawdzać, żeśmy oboje wylądowali w Japonii. :) I widzieliśmy zdjęcie z dedykacją dla Ciebie. :)
UsuńTeraz lecę jednak coś ogarnąć w chałupie, bo jak tu utknę na dłużej, to ciężko się będzie przebić przez zalegające gary, niewyczyszczone kuwety, sterty do prania, sterty do prasowania, nie wspominając o chwastach, które tylko chyhają, żeby zaatakować z wielką mocą po ostatnich deszczach.
Uściski. :)
Opakowana Krysiu ,żeby komentować w Istagramie ,trzeba sie zalogować ,tak mi się wydaje .
UsuńTeż tak myślę.
UsuńA teraz zmykam jednak pożyć trochę własnym życiem. ;)
Ale jeszcze tu wrócę.
Pozdrówka dla wszystkich odwiedzających! :)
Marija i Jolka - ja sie usilowalam zalogowac na wszystkie mozliwe kombinacje hasel, biorac pod uwage, z edziecko i instagrama zalozylo w telefonie. Ktory jest od gmaila. i jak wpisuje haslo to mi mowi, ze zle, ze jak chce odzyskac to mi wysla na maila...juz zuzylam wszystkie trzy uzywane adresy emailowe i kiszka...wiec od razu sie zniechecilam. Moze zapytam dziecko, bedzie wiedziec, ale wlasnie mi sie same oczy zamykaja, wiec - ja z kolei - zostawiam prasowanie, chwasty, pare brudnych saganow i ide zapasc w Moj Fotel swiety :) choc na pol godzinki. czego i Wam zycze!!!
UsuńU Ciebie też jest czas tokijski? ;) Czyżbyś za dnia japońskiego śledziła podróżników na Instagramie, a za dnia brytyjskiego odsypiała? :)
UsuńJa właśnie na chwilę porzuciłam gmeranie w glebie i przyszłam na oddech i na przeszpiegi. Ale zaraz wracam ryć w tej darni, co to ją sama tak pięknie wyhodowałam. :]
nie no co ty, ja ogolnie wczesnie wstaje, szczegolnie jak nie musze i potem padam na nos, szczegolnie jak idzie na pogode. No co Ty, ja w nocy nie prasuje :P
Usuńsuper napisane i mocno wciąga, a ja wcale nie jestem jakoś zainteresowana tym krajem :) i te ciekawostki - ja skorzystam i przy spotkaniu towarzyskim na pewno poopowiadam o tym kluczu w otwartym mieszkaniu :) pozdrawiam, MS
OdpowiedzUsuńDziękuję ;D Czuję się, jak w drodze w Wami ;D
OdpowiedzUsuńJolu, jesteś swietna jako zastępczyni, naprawdę :-) i tak jak myślałam, Gosia świetnie pisze, poproś o jak najwięcej relacji na bieżąco. Z książką to też nie jest zły pomysł :-) Jolu, dzięki jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńwow! wspaniała podróż! :)
OdpowiedzUsuńŚledzę na bieżąco zdjęcia w Instagramie. Ale jazda! GosiAnka na drugim końcu świata, a my prawie na bieżąco.
OdpowiedzUsuńNiech żyją wynalazki z zakresu łączności!!!
o matko ale zazdroszczę i podziwiam ))))
OdpowiedzUsuńFajne te koguty na taksówkach, jak lampiony jakieś :-)
OdpowiedzUsuńNo to Gosianka zaczęła nam przygodę życia, fajnie poczytać o takim egzotycznym kraju :-) Pozdrowienia dla Podróżników i dla Ciebie Jolu :-)
Wow :) Ale wycieczka! Ja to bym ze strachu umarła na polskim lotnisku :)
OdpowiedzUsuńMam kuzynów w Japonii, ale dla nich kraj rodziny w którym się wychowali nie jest fascynujący :)
Taką monetkę z dziurką noszę jako wisiorek na łańcuszku.
A moja ciocia ma w Japonii wannę w której jest zawsze ciepła woda :) i urządzenie do ryżu, też zawsze jest ciepły!
Pozdrawiam :)
a mnie się pokazał nowy post. jak wchodze to go nie ma. co to może byc???
OdpowiedzUsuńEwo, to ja namieszałam troszeczkę, robiąc falstart z publikacją, kiedy post jeszcze nie był kompletny. Rano będzie OK. Najmocniej przepraszam za zmyłkę.
UsuńI ściskam Cię serdecznie - razem z kotkami. :)
już tak od kilu godzin mam.:(
OdpowiedzUsuń:)... Super!
OdpowiedzUsuńKlawa relacyja ;) wiwat JolkaM :)
OdpowiedzUsuńCo tam ja, ja tylko kopiuj-wklej, i takie tam, i publikacje-falstarty. ;)
UsuńZajrzyj jeszcze rano, będzie kolejny odcinek... serialu. ;)