No tak... I co ja mam dziś napisać we wstępie? Że krótko? Ha, ha! I kto mi uwierzy?! Po tym, jak ostatnio Gosia podważyła moją wiarygodność, cichcem dopisując 2330 znaków (ze spacjami) do KRÓTKIEGO i NA TEMAT pościka?! Ech! A wszystko przez tę różnicę czasu...
Mimo wszystko zaryzykuję. Oto esencja obrazkowa z dwóch dni naszych włóczęgosów. :)
***
Jolu, dwa dni zdjęciowo - dla zachowania wspomnień.
22.05.2014
Wyprawa na okoliczne wzgórza i odkrycie na szczycie zagubionej świątyni. Klimaty rodem z Indiany Jonesa! Coś kapitalnego. Droga przez las wśród nieprawdopodobnych kolosów (to ta puszcza chroniona od 750 roku przed wyrębem), a potem wspięcie się na tysiąc schodków, by w ciszy i samotności delektować się pięknem tego niezrównanego miejsca!
Ja w takich miejscach czczę swoim zachwytem Stwórcę tego całego piękna.
Widać 1000 stopni? Tam weszliśmy. Na samą górę, a to wszystko w środku puszczy. Niezapomniane przeżycie! |
A wieczorem wyprawa do Nary, na obiad. Mknięcie na rowerach wśród sarenek.
Majowe wycieczki z dzieciakami śladem dziedzictwa narodowego - po horyzont! |
Naleśnik japoński - nie wygląda, ale dobra rzecz! |
23.05.2014
Wyprawa poza Narę, na prowincję. Kapitalna!
Widok z okien pociągu. |
Narzekaliśmy na tłumy? Tu byliśmy niemal cały czas sami! Magia! |
Opis tego dnia będzie, ale to niespodzianka. Do ujawnienia niebawem. :)
***
PS. Jolu, wczoraj odwiedziliśmy Muzeum Fotografii w Narze. Jest zaraz koło naszego domku. Tam, w przepastnej bibliotece z tysiącami książek, znalazłam przypadkiem NIESAMOWITE zdjęcie, które pasuje do wczorajszej wstawki o noszeniu masek przez Japończyków.
To zdjęcie z 1958 roku:
Już 56 lat temu, na wsi, ta dziewczynka miała na twarzy maskę! Myślałam, że to wynalazek naszych czasów! Ileż się trzeba dowiedzieć o tutejszej kulturze! Na tym zdjęciu maska wydaje się pełnić rolę szalika, widać, że jest zimno, dziewczynki noszą rękawiczki. Czy to nie jest fajne odkrycie? Nazywam je skarbem. :)
A zaraz żegnamy oswojoną Narę, która dostarczyła nam niezliczonych miłych wrażeń (i jednego niemiłego) i znów w nieznane!
***
To znów przekazywałam ja, JolkaM. A niech mi ktoś tu dopisze choćby dziesięć znaków (nawet ze spacjami), to nie ręczę za siebie. Nno!
I ładnej niedzieli, zwłaszcza najwytrwalszym śledzącym. ;)
Odważę się i napiszę: CUDO!!!!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńI jak dobrze, że dzięki tym dwojgu włóczykijom możemy w tym choć w ten sposób uczestniczyć. :)
Pięknie, pięknie, mogłabym powtarzać bez końca. Im dalej, tym urok relacji większy... Co ja będę się wymądrzać wszyscy widzą i są wdzięczni za te relacje.
OdpowiedzUsuńDzięki temu i GosiAnka i Jola cały czas z nami są.
I jelonki. ;)
UsuńTaka swiatynia dumania w sercu puszczy, gdzie czlowieka mozna ze swieca szukac - to cos wlasnie dla mnie! Nawet te milionpincet schodow by mnie nie wystraszylo. Jest cuuuuudnaaaa!!!
OdpowiedzUsuńI że nie przepadasz za górami, Pantero, też by nie przeszkadzało, co? W drodze wyjątku. ;)
UsuńNawet gory mi niestraszne! :)))
Usuńufff... no nadgoniłam w końcu bo przez moje urlopowanie w ogóle nie chciało mi się przy komputerze siedzieć a relacje staram się czytać oglądać i wpełni chłonąć na spokojnie przy herbatce :) taki miły sposób na spędzenie pierwszej części poranka :)
OdpowiedzUsuńO to, to, sposób na rozpoczęcie dobrego dnia. :)
UsuńChłonę i zaczynam marzyć o Japonii. Co za podróż, co za sprawozdania! Dzięki nieustające :o)
OdpowiedzUsuńJakby co, szlak już przetarty będziesz miała. :)
UsuńNareszcie bez tłumów, to mi się podoba. pięknie, można w spokoju odpocząć i kontemplować otoczenie.Tysiąc schodków, wow!
OdpowiedzUsuńZdjęcie z 58 roku robi wrażenie, wręcz z dreszczykiem. Dla nas po prostu to niecodzienny widok.
Pozdrawiam niedzielnie podróżników i dzielną korespondentkę na łączach :))
Odzdrawiam, Doro. Oraz w imieniu. :)
UsuńJaka piekna prowincja! I jakie pustki!!!
OdpowiedzUsuńwypustki sa u nas przy przejsciach dla pieszych - czesc chodnika lagodnie schodzi do poziomu jezdni i ma wypustki.
Prowincjonalny las mnie zachweycil. W ogole kocham lasy, ten z niespodziankami jest przepiekny!
Jola - nadawaj ile chcesz, Gosia daleko, nie przylozy Ci zdechla ryba :P tak jakby w ogole to kontemplowala, hrehreher
Pustki, wypustki - cała Ty, Krysiu. :)
UsuńMasz rację, teraz ja tu rządzę, ale wiesz, przez te różnice czasowe, kiedy ja śpię, krasnoludki czasem coś dopisują. ;)
Czy rowniez, tradycyjnie, sikaja do rosolu??
UsuńNo masz!
UsuńDo naleśnika. I dlatego się rusza.
UsuńWidok na góry,eeech...
OdpowiedzUsuńTak patrząc na te niskie stoliki to sobie pomyślałam,że siedzi się przy nich wygodnie tylko szczupłym ludziom:)
Czy w Japonii są ludzie tędzy tak jak u nas?:)
O, właśnie, dobre pytanie. Poprosimy o odniesienie się. Czy nas słychać tam daleko, hen, hen?!
UsuńBez odbioru. :)
Dzieci i drzewa, świątynia, sama nie wiem, co bardziej przykuwa moją uwagę. Dziewczynki w rękawiczkach i maseczce, ale w sandałkach i japonkach, są niesamowite! I chciałabym spróbować tych japońskich smakołyków i wszystkiego...
OdpowiedzUsuńTyś odważna, Hana, ja niektórych smakołyków bym nie tknęła. Chyba. ;) Ten ruszający się naleśnik! Aaaa!
UsuńJola - to atrapy bys mogla jesc jak sie boisz ruchliwego jedzenia ;)
UsuńGenialny pomysł, Krysiu! Jestem uratowana - jakby co. ;)
UsuńOjtam, Jolka, co Ci się tam rusza? Za ruszające to ja też dziękuję, ale te wszystkie warzywka na milion sposobów, chrupiące zapewne i nie rozdyźdane:)
OdpowiedzUsuńWszystko mi się podoba, nawet tysiąc schodków. GosiAnko, zmęczenie minie i zostanie coś, o czym będziesz pamiętać i wspominać do końca świata!
Oj, Hana, bo może Ty nie widziałaś naleśnika na Instagramie. Tam jest króciutki filmik. I owszem, chrupiące warzywka TAK, ale żeby mi płatki suszonej ryby falowały na naleśniku! ;)
UsuńSlysze "suszona ryba" i od reki waporow dostaje. czy falujaca czy nie...
Usuńostatniom razom jak bylim w okolicach Amalfi to bylo do wyboru - isc schodam badz dlugimi zakosami do knajpy na dole (wies jest doczepiona do stromej gory na wielu poziomach, droga leci agrafkowato, przez wies zakretow jest z 5).Szlo sie nie tak tragicznie, ale raz nam sie zachcialo zejsc schodami. starymi. Kamiennymi. wyszlo ich cos 670 czy 760....niektore nie na moje krotkie nozki.....jak juz dolazlam na dol i kolana mi wacialy to zauwazylam, ze z ulicy WCHODZI sie po cos 30 schodach do tej knajpy.....chcialam odwrocic sie i uciec, ale kolana nie daly:P
jeszcze sobie wzdycham nad tym lasem!
Dobrze zrozumiałam, że te wapory to od skojarzenia z knajpką, do której wybraliście się na suszoną rybę, wybierając przy tym niezbyt fortunnie drogę? :)
UsuńLas jest wart Twych westchnień, Krysiu - tak na oko. :)
Jolka, skoro ryba suszona, to niech tam się ruso! Co Ci tam!?
UsuńRuszający się naleśnik rewelacja - widziałam na insta . :-))
OdpowiedzUsuńBardzo to wszystko ciekawe i piękne. Zazdroszczę smaku nowych potraw i wspinaczki do świątyni :-D
Uściski !
To i ja się dopiszę pod Twoją zazdrością, Amyszko, szczególnie o tę wspinaczkę. :)
UsuńWspinaczka i mi się podoba. Jolu, dziękuję za komentarz:) Pozdrawiam na caaaały tydzień:)
UsuńI ja, Arteńko. :)
UsuńKrajoznawcze wspaniałości. Ogólnie biorąc, kopalnia turystycznej wiedzy. Czy tam po schodkach była wygódka? Tak jakoś mi się skojarzyło:-))).
OdpowiedzUsuń:) Zapytam Gosię.
UsuńBożyczku kochany westchnę ja sobie z serca całego. Jak pięknie jak cudownie. Co za kraj co za ludzie, warto popatrzeć poprzez oczęta Podróżników. :)
OdpowiedzUsuńWspinaczka już nie, ale tyle czytałam o tej świątyni ukrytej za tysiącem schodów, ciesze się że się wdrapali na nie. A drzewa Drzewa, mmm cudne.
Bardzo serdecznie pozdrawiam i JolkęM za jej pracę dziękując.
Żadna tam moja praca, Elko. O, tam w terenie to owszem, ci to wykonują PRACĘ! :)
Usuńnie cierpię 1000 schodów, ale ta świątynia jest jak magnes......
OdpowiedzUsuńdzięki za katorżnicza pracę, jolu:)
Ewo, patrz wyżej - ja to się nie napracuję. Nasi globtroterzy - owszem. :)
Usuńświątynia i tysiąc schodów aby do niej wejść... magiczne miejsce!
OdpowiedzUsuńa chodniki z ułatwieniem dla niewidomych zrobiły na mnie wrażenie! Szkoda, że nikt u nas nie myśli o takich rzeczach, mam w rodzinie niewidomą osobę i wyjście gdziekolwiek tylko z biała laską jest naprawdę bardzo trudne dla niej...
Tak, przeważnie dopóki w jakiś sposób nie zetkniemy się z takim lub innym problemem, nie dostrzegamy potrzeb ludzi z niepełnosprawnością. Jednak są kraje, w których się o tym myśli wyprzedzająco. Gdyby tak czerpać od tych narodów...
UsuńNoszą rękawiczki, ale mają gołe nogi i sandałki?... Dziwny ten kraj... :).
OdpowiedzUsuńŚliczne miejsca zwiedzacie... Magiczne.
Też się przyglądałam tej dziewczynce w białych skarpetkach, bo na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że ona ma gołe nogi. Ale nie, coś jej się tam marszczy w okolicy kolan, więc chyba ma pod skarpetkami jeszcze rajtki. :) Ale to ciekawe, że np. nie mają kurtek. Może to szkoła i tylko na chwilę wybiegły na przerwę...
UsuńGosianko Droga!
OdpowiedzUsuńmiasta japońskie są ok, ale prowincja jest tak piękna,że aż dusza tęskni i wyrywa się i chce tam być...
Dziękuję za cudowne relacje ....
Agnieszka z Żyrardowa
Ale piękne miejsca i najważniejsze , ze oglądać można prawie samotnie nie w tłumach. Tam być i zobaczyć, ....to trochę jakby w bajce :))).
OdpowiedzUsuń...oglądam jeszcze raz i nie wiem co napisać, chyba muszę to przetrawić... ^^
OdpowiedzUsuń