Naszło mnie wczoraj...
Bo my tu sobie czasem żartujemy, a dwoje naszych naprawdę tam wędruje. I co się naoglądają,, nawdychają, najedzą egzotyki i cudowności, to ich (i ociupinkę nasze ;), ale mają też pewnie swoje małe kryzysy, chwile słabości, swoje zmęczenie po prostu. Sądzę trochę po sobie, zasiedziałej, zakorzenionej na tym skrawku ziemi i nieruszającej się od lat dalej niż kilkadziesiąt kilometrów. Ubiegłoroczny, zaledwie dwudniowy wypad do Wrocka był wyjątkiem po czterech latach, kiedy to przez cztery miesiące dość regularnie podróżowałam do Poznania, żeby się tam szkolić. Za każdym razem tak trudno było mi wsiąść (w środku nocy) do samochodu i ruszyć! Jeju, jak trudno! Ale kiedy już zasiadałam za kierownicą, to dalej jakoś szło - chyba siłą rozpędu samochodu. ;)
Bo my tu sobie czasem żartujemy, a dwoje naszych naprawdę tam wędruje. I co się naoglądają,, nawdychają, najedzą egzotyki i cudowności, to ich (i ociupinkę nasze ;), ale mają też pewnie swoje małe kryzysy, chwile słabości, swoje zmęczenie po prostu. Sądzę trochę po sobie, zasiedziałej, zakorzenionej na tym skrawku ziemi i nieruszającej się od lat dalej niż kilkadziesiąt kilometrów. Ubiegłoroczny, zaledwie dwudniowy wypad do Wrocka był wyjątkiem po czterech latach, kiedy to przez cztery miesiące dość regularnie podróżowałam do Poznania, żeby się tam szkolić. Za każdym razem tak trudno było mi wsiąść (w środku nocy) do samochodu i ruszyć! Jeju, jak trudno! Ale kiedy już zasiadałam za kierownicą, to dalej jakoś szło - chyba siłą rozpędu samochodu. ;)
Wcześniejsze lata też nie obfitowały w wyjazdy dalsze niż na plażę. Nie umiem sobie wyobrazić, jak tęskniłabym za swoim gniazdem w czasie takiej podróży!
A poza tym to przecież nie wczasy, choć wczorajsze zdjęcia z klasztoru trochę temu przeczą. ;) W komentarzu pod nimi Hana napisała:
No właśnie! W takich warunkach potrzebna jest samodyscyplina, a te frykasy to na pokusę dali, żeby sprawdzić siłę woli. GosiAnko, nie zdaliście!
A ja odpowiedziałam:
Ty masz rację, Hana, nie zdali. I za karę musieli jechać dalej - osiem godzin w pociągach!
No nielekkie te wczasy, nielekkie...
Dlatego dziś jest post pozdrawiająco-dopingujący - dla Gosi i JejCiOnego. Czy nas słyszycie/czytacie? Kochane włóczęgosy, trzymamy kciuki za Wasze siły i wolę walki z kilometrami powierzchni Kraju Wschodzącego Słońca!
Ktoś jeszcze się przyłączy? :)
No właśnie! W takich warunkach potrzebna jest samodyscyplina, a te frykasy to na pokusę dali, żeby sprawdzić siłę woli. GosiAnko, nie zdaliście!
A ja odpowiedziałam:
Ty masz rację, Hana, nie zdali. I za karę musieli jechać dalej - osiem godzin w pociągach!
No nielekkie te wczasy, nielekkie...
Dlatego dziś jest post pozdrawiająco-dopingujący - dla Gosi i JejCiOnego. Czy nas słyszycie/czytacie? Kochane włóczęgosy, trzymamy kciuki za Wasze siły i wolę walki z kilometrami powierzchni Kraju Wschodzącego Słońca!
Ktoś jeszcze się przyłączy? :)
PS. I tylko proszę bez pretensji, że zdjęcia nie na temat. Ha! Teraz ja tu rządzę. ;)
I pytanie do Gosi: czy nasze motylki nie są równie piękne jak japońskie? :)
JolkaM
Aha, i nieustająco polecam wizytę na Instagramie. Są świeże fotki. :)
Przyłączam się, oczywiście!
OdpowiedzUsuńZdjęcia piękne; ja chcę na takie pole z chabrami...
I nad morze też chcę...
Chociaż, jeśli chodzi o podróże, to mam podobnie jak Ty :)
Czyli jest nas więcej. Od razu mi lepiej. :)
UsuńCo do zdjęć, mam teorię, że jak obiekt fajny, to czasem coś mi nieźle wyjdzie. :)
Pięknie:):) Ja chcę nad morze :):):) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńNo to masz kawałek drogi, Agnieszko. Pora wyruszać. ;)
UsuńWyruszam za tydzień, ale na razie w góry :):) A z L
UsuńTo życzę Ci wspaniałego wypadu, Agnieszko. :)
UsuńŚwietny pomysł, Jolu! :D Oczywiście, że się przyłączam. :)
OdpowiedzUsuńPrzecudne zdjęcia. :) Dobrze, że w marcu byłam nad morzem to nie aż tak tęskno mi teraz. ;)
A Ty przebiegła Alucho! ;)
Usuń...się przyłączam, a kto takie sweet focie (jak mówi Mała Panna Mi) zrobił...
OdpowiedzUsuńJam ci je uczyniła. :)
Usuń...jakie piękne kadry, a czym żeś to uczyniła...
UsuńKomunijnym aparatem Sony Cyber -shot DSC-T500. :)
UsuńTe mewy i maki są takie cudowne ,że Gosi nie będzie żal wracać ,jeśli chodzi o Roberta ,to on zdaje się bardziej egzotycznie zakręcony .
OdpowiedzUsuńGosia wracaj ,u nas mniej egzotyki ,ale jak swojsko :))))
Nałapałaś wrażeń cały wór ,możesz wracać :)))))
Jola te zdjęcia są cudowne , szczególnie maków zazdaszczam i..... chabry ,po prostu mniód :))))))))))
Maki uwielbiam, Mario, i ogromnie żałuję, że rzadko się je u nas spotka w większych skupiskach. Te fotki trzasnęłam w swojej wsi chyba z trzy lata temu. Całe pole ich było pomieszanych z chabrami. To było coś! A olbrzymie połacie samych maków widywałam w okolicach Poznania. Ależ się wtedy napatrzyłam! Coś niesamowitego, całe czerwone, szerokie wstęgi maków. :)
UsuńA Gosia już niedługo, niedługutko... :)
Przepiękne zdjęcia JolkaM, majstersztyk !
OdpowiedzUsuńA masz wieści, jak czuje się zwierzyniec Małgosi ? Tęsknią ? Wypatrują ?
Dziękuję, Lucyno! Jak wyżej napisałam, podejrzewam, że jak obiekt piękny, to zdjęcie tez się czasem musi udać. :)
UsuńA zwierzaki Gosi na pewno tęsknią. I odwrotnie. Ale o tym ćśiiiiii...
Przepiękne zdjęcia, cudowne!:)
OdpowiedzUsuńJak nasze włóczęgosy to zobaczą,
to na pewno zatęsknią za rodzimym klimatem.
Lubię podróżować, ale jeszcze bardziej lubię chyba wracać do tych widoków:)
Ja chyba palnęłam trochę z tymi fotkami. Bo jak one zadziałają tak, jak mówisz, to Gosia będzie musiała kupić bilet na wcześniejszy lot. A JCO zrezygnuje z dalszej części podróży. Byłoby żal. No i ten rower przecież już tam zataszczył... ;)
UsuńTyle dni co nasi Wędrowcy to ja jeszcze poza domem nie byłam. Ja mam zawsze kryzys w piątym dniu pobytu. Pewnie miałabym kryzys w 5,10,15... a potem już permanentny... Trzymam za WAS kciuki, wąchajcie, degustujcie, oglądajcie, pstrykajcie i dzielcie się swoimi obserwacjami, bolączkami, radościami, zachwytami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco
Agnieszka z Żyrardowa
JolkoM !
OdpowiedzUsuńMuuuuuuuuuuszę wykorzystać Twoje zdjęcie na tapetę w kompie. Tylko nie wiem które: maki,czy mewy ....
Nie pytam o zgode. Oświadczam, że machnę sobie taką tapetę i już !!!
Pozdrowionka
Agnieszka z Żyrardowa
Proszę uprzejmie, Agnieszko, nie żałuj sobie. Możesz sobie wymieniać tapetę co kilka dni. :)
UsuńOdzdrawiam!
Oczywiście, że się przyłączam. Mieszkam w takim miejscu, że i w góry i nad morze jakieś trzysta parę mam, więc siłą rzeczy, chcąc się nimi zachwycać, muszę ruszyć w trasę. Ale to nic w porównaniu z lotem do Japonii ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są przepiękne, Jolu :) Takie to zawsze są na temat.
Dziękuję, Lidio, masz rację w tym temacie. ;)
UsuńJa to od dawna padam na twarz przed Naszymi Wedrowniczkami za upor, sile i takie tam. A i ciagle jestem cikawa odkryc. Wiec onwards and upwards jak mawiaja starozytni rzymianie ;P, co to jest 8 godzin w pociagu japonskim?? jakby to bylo 8 godzin w pociagu osobowym, klasa II, bez pozywienia, w upale, dystans 90km? NO? Przemieszczanie sie pociagami jest najlepsze na swiecie jak sie chce cos zobaczyc w tzw miedzyczasie - krajobrazy, ludzi na zewnatrz, ludzi wewnatrz, stacje, obyczaje, jedzenie/picie, wiecej krajobrazow i mozna nogi powyciagac.
OdpowiedzUsuńp.s. takie chabry etc mialam-Ci ja w moim ogrodzie w PL, bo zaordynowalam lake. I laka byla przepiekna, a potem slubny uznal, ze po kwitnieniu robi sie taki balagan, ze on tego nie chce! albo kontrolowana, wrecz strzyzona laka albo nic. no to mamy nic :/
Taak, zdaje się, że nasi przez te osiem godzin to zrobili wczoraj więcej niż 90 km...
UsuńZa zepsucie łąki przez ślubnego wstawiam mu minus, o!
Uściski, Krysiu.:)
pewnie 900, hrehre
Usuńu mnie tez ma za to minus, ale wole nie miec laki niz miec dziury w brzuchu ;)
Przyłączam się i dopinguję, to jasne jak słońce. I szczerze podziwiam, też mi trudno ruszyć 4 litery. Ciekawa jestem, czy Gosia bardziej zmęczona, czy bardziej zachwycona?
OdpowiedzUsuńJa jednak zakładam wariant optymistyczny. Nawet jeśli chwilowo czuje inaczej, to w ostatecznym "rozrachunku" pozostanie zachwyt.
UsuńGosiu, czymiemy kciukasy! :)
no pewnie, że się przyłączam :)
OdpowiedzUsuńa te maki i chabry są przecudne!
O, i jeszcze jeden głos kibicujący!
UsuńDziękujemy, Dosiu. :)
Przyłączam się, a jakże, niech Gosianka i JCO wędrują owocnie dla siebie i dla nas!
OdpowiedzUsuńJolko, piękne zdjęcia, a ja uwielbiam Bałtyk, chabry i maki, (nie przepadam za motylami - histeryczny lęk przed ćmami chyba trochę to tłumaczy) i podobnie jak Ty mam kłopot z ruszeniem się z miejsca, które na dobitkę nie jest domkiem z ogrodem tylko klitką w bloku z widokiem na ekran dźwiękoszczelny. Tak czy inaczej cieszę się, że dzięki Twojemu "szarogęszeniu" mogłam sobie spojrzeć na morze i łąkę.
Hersylio, wobec lęku panicznego wybaczam brak zachwytu dla motylków. Pozostaje Ci napawać się morzem i makami. :)
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło mimo chłodu i wiatru niemałego. :)
Też się przyłączam :)! Pewnie! :)
OdpowiedzUsuńUściski! :)
UsuńJak się tu nie przyłączyć? Też swoje rodzime cuda mamy, GosiAnka wie i chętnie rzuci okiem dla równowagi. Na starość ołów mi się zagnieździł w dolnych partiach i ciężko ruszyć, za młodu zdarzało się wybyć z domu na miesiąc.
OdpowiedzUsuńZapachniało mi morzem, zatęskniłam. Zdjęcia piękne.
A nad morze masz daleko... Ale może jednak nie aż tak, żeby się nie wybrać. Życzę Ci tego, Ewo. :)
UsuńA ja znow w poprzek:)))) Przyznaje, ze jest mi trudno zrozumiec taka tesknote, bo co to niby ma byc? Dwoje doroslych ludzi wyjechalo w podroz zycia i maja tesknic? Za czym? Za tym do czego i tak wroca? Za tym gdzie spedza reszte swojego zycia?
OdpowiedzUsuńWybaczcie ale moim (nie)skromnym zdaniem tesknota jest mocno przereklamowana.
Rozumiem dzieci poddajace sie takiej emocji, bo dzieci jeszcze maja prawo nie laczyc przyczyny i skutku, ale w przyadku doroslych ludzi to jest strata pozytywnej energii, ktora jest wrecz konieczna do odczuwania radosci calej ekspedycji. Po co mialby sobie czlowiek swiadomie psuc taka frajde jak zyciowa wyprawa do Japonii.
Tak wiec nie jestem w stanie przylaczyc sie do tego zbiorowego apelu tesknoty. Wrecz przeciwnie mam nadzieje, ze nie traca cennego czasu na zbedne emocje i chlona te egzotyke kazdym zmyslem.
Hm, myślę, że to kwestia konstrukcji psychicznej. Niektórzy tak mają, a ja, co zaznaczyłam wyżej, patrzę przez własny pryzmat. W czasie każdego dłuższego wyjazdu tęsknię za bliskimi sobie, także zwierzętami. Może to głupie, może odbiera energię, ale tak jest. I nie ma tu nic do rzeczy, że jako osoba dorosła rozumiem związki przyczynowo-skutkowe. :)
UsuńJolu, oczywiscie kazdy ma swoja filozofie zycia i nie ma ani dobrej ani zlej filozofii bo kazda jest dobra jesli dziala w konkretnym przypadku:)
UsuńJa od przynajmniej cwierc wieku staram sie zyc w/g zasady TU i TERAZ, a zeby tak zyc to trzeba w pelni byc obecnym TU i TERAZ:))) Wszelkie tesknoty sa w takim przypadku tylko wlasnie tak jak pisalam wyzej strata pozytywnej energii. :)))
Jolko M. tendencyjnie zdjęcia dałaś. Nie da się ukryć ! Tak, niech w tym japonskim zapamiętaniu zatęsknią za krajem, gdzie dzięcielina pala ! Gdzie motyle tak piękne, że japońskie wcale nie lepsze. Gdzie maki czerwonością płoną radosną ! A chabry błękitem zniewalają (tu Ł przedniojęzykowe czytaj ! ) A tak naprawdę Gosiu, to zachwycaj się tom egzotycznom egzotykom. Jedz, pij i kochaj :). Aha, i zwiedzaj ! W Polszcze odpoczniesz. Będzie co wnukom opowiadać :)
OdpowiedzUsuńTendencyjne, powiadasz? ;) Może ociupinkę. Ale co ja poradzę, że wiem, że Gosia lubi nasze morze? A przecież chciałam jej sprawić przyjemność. :) A jak morze, to i Kołobrzeg (choć na fotkach jest Jarosławiec), a jak Kołobrzeg (czyli Jarosławiec), to chabry z poligonu... :))
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBo się zdublował, złośliwy komć jeden.
UsuńPieknie tam, pieknie tu! I w ogóle cały świat jest piekny, ale zycia nie starczy i kasy, zeby wszystko zwiedzić, dotknąc. Cieszmy sie wiec, że Gosia widzi kraj wiśni na własne oczy, ze będzie miała tak cudne wspomnienia. A gdy wróci na stare smieci, to najpierw ucieszy sie tym spokojem, tą niezmiennością tu pozostawiona, gniazdkiem, zapachem domu, widokiem przed okno ulubionym, ale potem czegos jej będzie brakowac, i będzie pewnie tęsknic za rozprostowaniem skrzydeł, za wyruszeniem przed siebie.Och, bo człowiek prawie zawsze ma w sercu dziwny niedosyt, albo czasem przesyt. Prawie nigdy w sam raz!
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno wędrującą Gosię i całusy serdeczne przesyłąm dla wrazliwej jej przyjaciółki - Joli, co to nam tak piękne widoki polskiego morza pokazała. Och, jak dawno juz go nie oglądałam! Ach!Dzieki!:-))
O tak, prawie nigdy w sam raz...
UsuńUściski, Olu, miło mi pomyśleć, że na widok tych zdjęć, zrobiło Ci się przyjemnie. Bo tak odczytuję Twoje "ach!". :)
Serdeczne pozdrowienia dla Was, Mróweczki, choć przecie Jawory. :)
przyłaczam się a zdjęcia przepiękne:0
OdpowiedzUsuńMiło nam, Futrzaku! :)
UsuńTrudno się ruszyć, ale, jak się człek ruszy to już leci......fakt miło się wraca do domku. Mam tak nawet, jak wracam z łikendu, choć nie chce mi się wcale wracać. Aaaaa pokręcone to wszystko...........
OdpowiedzUsuńA oni będą mieli, co opowiadać wnukom, no i nam:)))
Niektórzy mają to pokręcone, Mnemo. I co poradzisz? Oczywiście możemy pracować nad sobą, ale, kurna, nie mam już na to czasu... ;)
UsuńJolinko, co za urocze zdjecia! Czy majac takie piekno tuz za oknem, trzeba wyjezdzac w dalekie swiaty?
OdpowiedzUsuńMnie tam w pelni wystarcza ta wirtualna wycieczka, w jakiej uczestnicze na stronach tego bloga. Abstrahujac od braku kasy na podobne fanaberie, to ja juz chyba za stara jestem na tego typu niewygody. A tak, siedze sobie wygodnie w domu, ogladam te egzotyke oczami Gosi, no moze tylko ominie mnie probowanie specyfikow kuchni japonskiej, ale przezyje! :) Czego mi wiecej potrzeba?
Właśnie, Aniu, u mnie tak to działa. Mam tuż za oknami i drzwiami niemały kawałek przyjemnego miejsca, które nieustająco staram się upiększać i które pożera dużo czasu, a z drugiej strony - jestem dość leniwa... ;)
UsuńCzego Ci więcej trzeba? Może żeby Miećka i Bułka się wreszcie do siebie przytuliły? ;)
O to to! I zeby Kirunia byla zdrowa.
Usuń