Oto przewrotność - nie tyle kobieca, ile losu. Cóż, może kiedyś tam wrócisz, Gosiu. Zresztą myślę, że jeszcze tyle cudownych miejsc przed Wami, że kto wie, czy miłość do Kioto nie zostanie przyćmiona. Tymczasem jednak, mimo że nasi od wczoraj mieszkają w Narze, my cofamy się do Kioto. Dziś mało pisania, dużo zdjęć - Gosia ma nareszcie dostęp do sieci i może, cytuję, słać, ile wlezie!).
***
Kioto - miasto tysiąca twarzy, miasto dla ludzi.
I maleńki spacer po naszym Kiotto. :)
19.05.2014
Jolu, jestem zakochana! I nie była to miłość od pierwszego wejrzenia! To uczucie dojrzewało przez kilka dni naszego pobytu, aby wybuchnąć żarem podczas naszej przedwczorajszej rowerowej wycieczki śladami maleńkich świątyń i ich ogrodów. Kiotto (jak mówię ja - wyjątkowo uzdolniona w przekręcaniu słów) pokazało nam wtedy swoje śliczne oblicze. Właściwie każdego dnia odsłaniało je coraz bardziej, czarując i uwodząc jak... wyrafinowana gejsza.
To czyste, zadbane, spokojne miejsce na ziemi, pełne taktownych, grzecznych ludzi, gdzie na pewno można szczęśliwie żyć. Tak je widzę: jako przyjazne miejsce do życia. Moglibyśmy tu spędzić jeszcze wiele tygodni, a wciąż nie nasycilibyśmy się nim w pełni. Jeszcze nie wyjechałam, a już bym chciała tu wrócić. Jeszcze nie wyjechałam, a już żałuję, że jutro mnie tu nie będzie...
Jest w tym mieście także teatr noh, ale, jak ogólnie wiadomo, nic nie jest doskonałe. ;)
Kioto to:
|
spokojne uliczki z widokiem na góry, |
|
urocze na nich miejsca, |
|
zaskakująca roślinność (mandarynki?), |
|
różnorodna zabudowa, stare obok nowego, |
|
nieprawdopodobnie czyste ulice, |
|
automaty z napojami na każdym rogu, |
|
genialnie oznakowane wszystko, co tylko możliwe, |
|
również dla niewidomych, |
|
uliczki bez chodników - szkoda miejsca, |
|
zachwycające parki, |
|
przepiękne motyle, |
|
(czyż nie cudny?) |
|
tysiące mostków, |
|
jeziorek i sadzawek, |
|
żółwie (!), |
|
stare drzewa |
|
o fantazyjnych kształtach, |
|
kruki, |
|
ślady perfekcyjnego dbania o przyrodę, |
|
wielkie przestrzenie |
|
obok uroczych zielonych enklaw, |
|
na każdej uliczce świątynia, |
|
targowiska z wszelkim dobrem, |
|
gdzie można kupić za grosze pyszności |
|
i zjeść je ze smakiem nad Kamo, |
|
np. warzywa w tempurze, |
|
z takim widokiem |
|
na trasę spacerową |
|
i ścieżkę rowerową. |
|
Wiedziałaś, że rosną tu palmy? |
|
I do takich widoków można przywyknąć, |
|
kiedy co krok, na świątynnych terenach, spotyka się bramy tori |
|
prowadzące do kolejnych świątyń |
|
i do kolejnych parków, |
|
gdzie czci się drzewa |
|
i kamienie, |
|
a kobiety noszą bajeczne stroje... |
|
I znów, przechodząc przez bramę, |
|
wracamy ścieżką nad rzeką Katsurą; |
|
spacerują ludzie z pieskami, |
|
i można wstąpić na mrożoną matchę do Starbucksa (gdzie jest darmowy dostęp do sieci). |
|
Kioto to brzydkie fragmenty |
|
i piękne, |
|
to bezpieczne miejsce, gdzie nikt nie dmucha dymem z papierosów w twarz, nawet na ulicy. |
|
Gdzie ludzie są uprzejmi i grzeczni. |
|
Gdzie jest milionpięćsetstodziewięćset luster ulicznych, żeby było bezpieczniej w ciasnych zaułkach. |
|
Choćbym wymieniała cały dzień, nie oddam tej różnorodności, którą oferuje to wspaniałe miasto.
Pozdrawiamy nieustająco! |
Dobrze, że oglądam Japonię już niejako "przefiltrowaną" i w dawkach ograniczonych. Już ktoś się nad tym zastanawiał; co to będzie, kiedy Gosia zechce zrobić nam klasówkę?
OdpowiedzUsuńFajnie połączone zdjęcia z podpisami - poczułam się tak, jakbym zrobiła sobie spacer po Kioto.
Tak, Ninko, ja się zastanawiałam, czy będzie klasówka. :)
UsuńCiekawe, którą wersję nazwy miasta Gosia uzna za właściwą. ;)
Roporterzy kochani - a szczególnie Aniu - masz wielki dar chwytania atmosfery miejsc, w których jesteś. I umiesz to przekazać. Jeszcze raz dziękuję za Wasz trud i dzielenie się z nami.- emerytka z Beskidu Niskiego
OdpowiedzUsuńDanuto, masz rację, bez wątpienia Ania ma ten dar. :)
UsuńTak się cieszę Gosianko, że Twój wysiłek podróżnika został nagrodzony. Kioto widziane Twoimi oczami rzeczywiście jest zjawiskowe
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Agnieszka z Żyrardowa
Pozdrowienia, Agnieszko. :)
UsuńPrzepięknie :)!... Mnie się najbardziej podobał kruk i że czci się kamienie :)...
OdpowiedzUsuńKruk jest zachwycający. :)
UsuńNie mam też nic przeciwko kamieniom, a nawet drzewom. ;)
UsuńGosiu, na ostatnim zdjęciu wyglądasz jak nastolatka! :)))
OdpowiedzUsuńPiękne miasto wyłania się z Twoich kadrów. :)
A mogłabym prosić o zdjęcia wnętrza knajpek/barów/restauracji? :))
Czy fotoreporterka słyszy, o co woła lud? :)
Usuń:)))
UsuńLud jest jeszcze ciekawy jak to jest z tym paleniem. Nie można palić na wszystkich ulicach? Gdzie można? W domu własnym tylko? :)
A znak z ukłonem przebija wszystko ...co widziałam to widziałam a takiego znaku nigdzie...oj przydałby się u nas oj przydał...uśmiechy zwiedzających mówią wszystko -szczęśliwce...a wróżba co do odmłodzenia skutkuje...pozdrawiamy z zazdraszczeniami ..
OdpowiedzUsuńNo to ukłony. :)
UsuńJa też już lubię Kioto, po takiej relacji nie sposób oprzeć się jego urokowi. Ostatnie zdjęcie najładniejsze :o)
OdpowiedzUsuńAż się cofnęłam, żeby się upewnić, że to zdjęcie naszych... Czapek w terenie. ;)
UsuńI pieski na własnych nogach , a nie w wózeczkach :)
OdpowiedzUsuńAle, ale, Lu to chyba nawet podobałoby się, gdyby mogła pojeździć zamiast chodzić. Zwłaszcza po kałużach, które fotografujesz. ;)
UsuńAniu, a czy widziałaś klapy studzienek - na Instagramie?
z zachwytem oglądam..dziękuję;)))
OdpowiedzUsuńBuźka, Miśka! :)
UsuńFantastyczny post, piękne zdjęcia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)
UsuńOd razu te pieski rzucily mi sie w oczy! Odnosze wrazenie, ze Kioto (Kiotto?) jest bardziej przyjazne zwierzakom od Tokio, wiecej w nim terenow spacerowych.
OdpowiedzUsuńWszystko takie inne, takie egzotyczne, zwlaszcza te palmy i mandyrynki na ulicach.
Kiotto to wersja autorska Gosi. ;)
UsuńWiem przeciez :)))
UsuńSerwuje nam GosiAnka prawdziwą ucztę dla oka. Jestem zachwycona, mogę oglądać po kilka razy.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki dla Autorki reportaży i Joli Pośredniczki.
:)
UsuńGosiAnko, niech GosiAnka przywiezie trochę tej ludzkiej serdeczności,
OdpowiedzUsuńniepalenia na ulicach, czystości i porządku do nas, co, GosiAnko... :)
Jolu, a Ty obiecywałaś, że będzie spokojniej,
i że będę mogła nadrabiać zaległości,
a tymczasem one się mnożą;)))
He, he, spokojnie to już było. Przegapiłaś? ;)
UsuńPS. Ale się nie martw, różne moje zaległości też się mnożą...
Bardzo ladne Kioto. Ciesze sie, ze Wam sie podoba Gosianko i JCO:))
OdpowiedzUsuńW Tokio nie, ale w Kioto dałoby się żyć. I ludzi z pieskami widać. I przyrodę. I wyknułam swoją teorię na temat plątaniny kabli w powietrzu. Wydaje mi się, że przez trzęsienia ziemi nie są prowadzone podziemnie, tylko napowietrznie. Mniejsze niebezpieczeństwo. Motyl mię zachwycił ! A warzywa w tempurze przypomniały, że jestem głodna :)
OdpowiedzUsuńOdnośnie tych kabli to też tak to sobie wytłumaczyłam :)
UsuńI to jest najprawdopodobniej bingo, dziewczynki. :)
UsuńEch gdzie ta Japonia u nas i nie chodzi o zamożność ale ciepło, spokój serdeczność, nie palenia wszędzie gdzie się da czy tam nie palą papierosów? Ale kiedyś palili opium :) Pięknie tam pięknie to takie miejsce gdzie zielono i spokojnie wycisza nerwy a świątynie służą ludziom po to są. Jolu jam Tobie wdzięczna za prowadzenie tej wspaniałej kroniki Podróżników. Serdecznie pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńElko, jam tylko trybiczek maleńki, mechanizm główny gdzie indziej się mieści. :)
UsuńJednakowoż i trybiczek pozdrawia!
Najbardziej urzekły mnie drzewa ,a szczególnie sosny .
OdpowiedzUsuńWidok zielonych terenów nadrzecznych wywołał nostalgię ,tak sobie spacerowałam w jednym takim niemieckim miasteczku ,nie było tam świątyń ,ale można było iść,albo jezdzić na rowerze, kilometrami nad wodą w otoczeniu zieleni .
No i nareszcie piesy na czterech łapach ,zgodnie ze swoją naturą :)
Drzewa, Mario, drzewa, wyraźnie mamy się my ku drzewom. :)
UsuńPo kolejnym przeczytaniu oraz obejrzeniu zdjęć stwierdziłam, że najbardziej - poza ostatnim, oczywiście, - podoba mi się zdjęcie sadzawki z pawilonikiem i palmy porośniętej paprotkami :)
OdpowiedzUsuńTe... paprotki (?) mnie zastanawiają, owszem... :)
UsuńAch... Zròbmy sobie takie znaki zakazu palenia i rozwieśmy pod przykryciem nocy na ulicznych słupach :) ostatnio w tłumie na koncercie małolaty puszczały dymka nam prosto w twarz. To pokazuje jak wiele jest do zrobienia w naszej kulturze. Bez wstydu zazdroszczę bardzo Japończykom :)
OdpowiedzUsuńO to, to, dziś na ulicy z zazdrością myślałam o Japonii w tym kontekście. Chociaż (tu zdradzę okruch przyszłości) i tam... Ale o tym jutro. :)
UsuńNiesamowite miejsca. Cóż za malowniczość. Urzekła mnie ta ochrona przyrody i szacunek z jakim odnoszą się mieszkańcy do innych ludzi. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńNa pewno wspomnienia zostaną już do konca życia.
Niby ulice, ale jakieś inne. Wszystko aż bije orientem.
Coś pięknego.
Podróż jeszcze trwa i będą kolejne relacje. :)
Usuń...i jest pięknie...
OdpowiedzUsuńNie dziwię się że ciągle się zachwycasz GosiAnko :-D
OdpowiedzUsuńPięknie straszanie ! :-))