Dawno nie było kocich postów. Czas to nadrobić. Wciąż Za Moimi Drzwiami dzieje się coś ciekawego w tym temacie, mimo że ostatnimi czasy króluje tu sztuka. :) Sztuka amatorska i intuicyjna. Od niedawna jestem jej fanką. Dziś, w niedzielę, jesteśmy na ostatniej części warsztatu Vedic Art i moje twory będę Wam jeszcze pewnie pokazywać, bo fajnie jest mi się tu nimi dzielić. Jeśli będzie czym, oczywiście!
Wracając do kotów, to co dociekliwsze osoby mogły zauważyć, że w POKOJU PRZEMIAN pojawiły się dwie kolejne kotki: Kicia i Kika. Czas opowiedzieć ich historię. Wspominałam już o tym, że na działkach, gdzie już grasowałyśmy z Kasią, zostało ostatnie stado, które wymagało naszej pracy. Starsza pani, Zosia, opiekuje się tam z oddaniem od lat kotkami i w chwili zaczęcia naszej akcji było ich tam osiem sztuk. Dwie kotki i sześć kocurków. Oczywiście wszystkie niesterylizowane i niewykastrowane. Kotki rodziły przeciętnie 3 razy do roku, a kociaki pani Zosia... Ech, wolę tu o tym nie pisać...
W końcu dowiedziała się o nas od innej pani z działek i poprosiła o pomoc.
Wszystkie koty pani Zosi są grubiutkie, upasione i mają tam nieźle, choć oczywiście są zarobaczone i zapchlone. Jest wśród kocurków taka wyjątkowa para. Ach, jak one się kochają! Cały czas są razem, miziają się, całują, ocierają. Takie uczuciowe chłopaki z nich! Wyjątkowe, takie mieć w domu to marzenie... Zobaczcie!
Mistrzyni świata w kocim łapactwie podczas pierwszej łapanki ustanowiła nowy rekord i w ciągu niecałych 15 minut złapała w klatkę-łapkę trzy dzikie koty! Jedną kotę i dwa kocurki.
Kocury pojechały od razu do weta na odjajecznienie, a koteczka Kicia trafiła do mnie na noc, by następnego dnia wylądować na zabiegu.
Jeden cwaniak jak tylko nas widział z daleka, od razu zwiewał. :) |
I tu na scenie pojawia się kolejna osoba, która pomaga kotom we Wrocławiu. Nasza blogowa koleżanka Basia z Mozaiki Życia. Basik przechowuje u siebie kotki po zabiegach, opiekuje się nimi, dopóki nie dojdą do formy.
(Gdyby ktoś nie pamiętał, to od Basi trafiła do mnie Malusia.)
Basia wzięła do siebie kotkę Kicię zaraz po zabiegu i zaopiekowała się nią wspaniale, a miała z nią mnóstwo zmartwienia i kłopotu, bo koteczka nazwana przez nią Czarną Pięknością ze stresu nie jadła, nie piła i nie załatwiała się... Basia musiała miksować jej pokarm, gotować jej kaszę mannę (to właśnie kota lubi najbardziej na działce) i podawać jej to do pyszczka strzykawką. A ta kotka to całkowity dzikus, więc nie było to proste. Musiała też jeździć z nią do lekarza m.in. na wysikanie. Jestem Basi bardzo wdzięczna za pomoc.
Najważniejsze, że akcja się udała, po tygodniu kocica wróciła na swoje miejsce i czuje się bardzo dobrze. Przy okazji została oczywiście odrobaczona i odpchlona, a lekarz zrobił jej porządek w paszczy, czyli usunął kilka zepsutych zębów. To niesamowite, jak wszystkie te dzikie, "wolne i szczęśliwe" kotki tracą zęby - już w wieku 4-5 lat...
Piękna jest, prawda?
Za tydzień przyszła kolej na jej współmieszkankę Kikę. Tę koteczkę łatwiej było złapać, bo to jedyna koteczka, która daje się pani Zofii brać na ręce. Tego dnia został też złapany kolejny kocurek.
Kika spędziła okres rekonwalescencji u mnie i zniosła wszystko wspaniale, bo to kochana, spokojna koteczka. Kiedy jednak wróciła na swoją działkę, radości nie było końca: tarzała się w piasku na ścieżce, witała z Kicią i widać było, że bardzo się cieszy. Dla Kiki też zrobiłam, co można - odpchliłam, odrobaczyłam, poprosiłam o sprawdzenie uzębienia (większość tylnych zębów trzeba było usunąć).
Jeden z odłowionych kocurków okazał się młodziutki i bardzo, bardzo chory, więc zamiast pojechać na zabieg, znalazł się w innym DT, gdzie wciąż jest leczony. To bardzo sympatyczny szaraczek, którego ktoś podrzucił na działki do pani Zosi. Kiedy tam się znalazł, był tak słaby i chudy, że nie mógł nawet chodzić...
On już tam nie wróci. Będzie szukał domu. Nazywa się teraz Tymon.
Akcja działka nie jest zakończona, bo czekają na zabieg jeszcze dwa kocury, jednak trudno będzie je złapać. To stare wygi i niezłe cwaniaki. :)
Miłego dnia, lecę malować!
Jakie te koty są wielkie! Wydawało mi się, że mój Lucek jest dużym kotem a przy tych działkowych to jakiś mikrusek ;)
OdpowiedzUsuńTyle tych potrzebujących kotów jest w naszym kraju, że aż serce pęka. Mam wrażenie, że to niekończąca się robota...
A zdjęcie 4 czarnych kocurów jest zniewalające:)))
Taa, szczególnie teraz jak łyso na działkach to taka banda czarnych kotów rzuca się w oczy. Jeden z nich nazywa się "Wielki Łeb". :)
UsuńTo tak jak pewien kocur u nas:)
UsuńKoty...koty giganty - jak na dzikie koty... te akcje to Wam ida coraz lepiej! ofiar w ludziach, mam nadzieje nie bylo.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi sie podoba wyraz twarzy kota w transporterze...troszke to zalatuje - I JAK TY TAK MOGLAS? NIENAWIDZE CIE. Jak pieciolatek ;)
te dwa koty-nierozlaczki to mi przypominaja koty dwa, co do nas w Henrykowie przychodzily, jeden mial jakies cos nad okiem i ten drugi caly czas go pilnowal, podsuwal jedzenie, splataly sie ogonkami. Ten opiekun na pewno nie byl gayem bo na moich oczach zmajstowal pieknej perlowej kotce malenstwa ;)
Człowiek by wiele dał, aby w domu móc obserwować taką przyjaźń, a te dwa na działkach się marnują! Naprawdę są niezwykłe. :)
UsuńZnow kilka kotow wyszykowanych na ich dalsza bezdomnosc. Neverending story... Kropla w morzu potrzeb kociego nieszczescia, ale i kilku kandydatow do rozrodu mniej. Brawo, dziewczyny!
OdpowiedzUsuńpowiem ci, że na tych konkretnych działkach nie ma więcej dzikich kotów niewykastrowanych. To duży postęp.
UsuńKocuromania najwyższych lotów...:o)
OdpowiedzUsuńWyjatkowo piekne te kocury! A zdjęcia "ogon w ogon" przecudne, nadaja się na jakis konkurs! Ale się uvbawiłam. Robicie dobra robotę, brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Agnieszko. Miło było patrzeć na tę kocią przyjaźń. :)
UsuńAle duże, i jaka piękna sierść. Cudne koteczki, ta więź...trzymamy kciuki żeby się udało!
OdpowiedzUsuńKoty są olbrzymie i wypasione na maxa, ale to dobrze, bo muszą zimować na dworze. :( Dziękuję.
UsuńFajne te koty, szczególnie Kika podbiła moje serce, bo podobna do mojej Loleczki. Mam nadzieję, że jest im dobrze na działkach, lepiej niż w domach, chociaż myślę, że to niekończący się dylemat....Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńOne są bardzo dzikie, Agnieszko, na działkach mają opiekę, jedzonko, teraz już nie będą się rozmnażać, więc nie jest im źle.
UsuńImponujące te czarnuszki :-) A ta przyjaźń kocia , coś pięknego ! :-))
OdpowiedzUsuńGratulują kolejnych owocnych akcji :-)
Szkoda że tak zęby tracą ,ale przynajmniej maja już zadbane paszcze ;)
Właśnie. Te kotki musiały bardzo cierpieć mając te zgnilizny w buziach, ale już jest ok, dostały dobre antybiotyki, zęby mają usunięte, ale poradzą sobie świetnie.
UsuńI jak tu nie nazywać Jej Kocią Pięknością???? No jak????? Przecież to 100% Kocia Piękność, a zmartwienia były, jednak jak usłyszałam od Pani Zosi, że Ona nigdy nie głaskała Piękności, a ja nie tylko głaskałam po łebku to jeszcze strzykawką karmiłam mając twarz w mordkę kocią (nie wiem czemu ale ufałam, że nie zrobi mi krzywdy) to od razu pomyślałam, że każdy trud był warty tego :)
OdpowiedzUsuńPiękna jest to fakt. Może i by się oswoiła i znalazła dom, ale widziałaś jaki to duży stres dla niej. Ma tam nieźle, a skoro już rodzić nie będzie to odetchnie...
UsuńJeszcze raz dziękuję. :)
Śliczne, wypasione koty ;) I Kika też przecudna ;) szkoda, że takie dzikie...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ta Kika to usposobienie łagodności.
Usuńco za piękne oczy ma ten sierściuch w transporterze..akcja piękna niczym akacja...
OdpowiedzUsuńKicia jest przecudnej urody!
UsuńMiłosne zdjęcia z baletem ogonkami jak z filmu rysunkowego rozczulają :) To co, że to chłopaki, nieważna płeć, ważne uczucie !
OdpowiedzUsuńA na zdjęciu z Tymonem jaki piękny jest kotek bez oczka .
Śliczne oba koteczki. A Tymon już nie taki chudy. :)
UsuńTymona odkarmiła już pani Zosia, ale do lekarza go już nie zabrała mimo, że chory był okrutnie. Wciąż jest leczony, biedak.
UsuńPiękna akcja, a kocurki cudne :D... :)!
OdpowiedzUsuńA wiesz, że Twój komentarz przyszedł dokładnie w chwili kiedy wsadziłam sobie do torby tomik Twoich wierszy? Po co to dowiesz się pewnie nie za długo, ale nie wiem co na to powiesz. :)
UsuńSuper akcja! Alez piekne te czarne kocurki i kocica też. Mam nadzieję, że teraz będą sobi spokojnie żyły. Trzymam kciuki za odłowienie kocurów!
OdpowiedzUsuńUściski
Dziękuję! Cieszę się, że Twoja kocia wróciła. :)
UsuńTe czarne kocury z różowymi doopkami, jak powiada młodzież, wymiatają. W tym ogonami. :)
OdpowiedzUsuńJasteście niestrudzone, wszystkie trzy, kocie anieliczki. :)
I tak sobie myślę, jakie to szczęście, że pani Zosia się o Was dowiedziała i poszukała pomocy Kurczę, czyli że jeszcze za mało rozpropagowane są takie akcje i możliwość skorzystania z pomocy przy sterylizacji takich "wolnych" kotków przez osoby dokarmiające je, skoro przez długi czas ta kobieta "radziła sobie" w inny sposób... Ech!
Tak, Jolu, czasem poglądy ludzi są takie straszne. Wcześniej tam blisko było schronisko, więc ta pani zanosiła wszystkie mioty tam i było "z głowy", a potem schronisko przenieśli, więc...
UsuńTe czarne kocury- czy to czasem nie gender ? Tak mnie one rozśmieszyły.....
OdpowiedzUsuńWspaniała robotę wykonujecie.
Typowy genger, ale jaki miły dla oka! :)
Usuń