za przyczyną muchów i morów pokładła się piernikowa rodzina pokotem.
Leżą tak już całe dwadzieścia dni i leżałyby jeszcze szesnaście,
gdyby w rzecz się nie wdały
gdyby w rzecz się nie wdały
- Wstawać, wstawać! Stawka jest większa, pierniki z Rzeszowa!
Narrator Majtek:
- Ale jak to, przecież one nie żyją...
- Doopa tam nie żyją! Bywało gorzej...
Kurtyna.
Oklaski.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZaszalałaś Jolka :P :D
UsuńA jak u Ciebie znalazły się muchi?
A Majtek to wypisz wymaluj kociak z wczorajszego posta. :))
Nno!. Bo już myślałam, że Ci słów zabrakło. :P
UsuńA Majtek rzeczywiście wypisz wymaluj. :)
PS. Muchi przyfrunęli, zapukali i zostali. :D
Majtek ich nie zjadł? :)
UsuńDoopa tam zaszalała! Bywało gorzej. :D
UsuńPS. Kurtyna mnie rozwaliła. :)))))
Kurtyna - full profeska :D
UsuńNo więc tylko sobie wyobraźcie, jak będą wyglądały te podświetlane schody w namiocie w lipcu. :P
UsuńAlutko, Majtek trochę nadjadł, przeważnie takich nadłamanych. Te całe musieliśmy mocno chronić przed nim, zwłaszcza że miały nam posłużyć jako rekwizyty do historyjki absurdalnej. Teraz to już mu na weekend odpalę chyba z jedno drzewko - choćby jako gażę. :) A i sami wreszcie sobie podjemy muchomorków. :)
UsuńCzyli nie dość, że będą podświetlane to jeszcze z bambusa??? :))))
UsuńJolko, o muchi pytałam. :D
A pierniczki też mu posmakowały! Kurcze, Helka też wciąga słodkości!
O to to, z bambusa i trzciny. :D
UsuńO muchi napisałam wyżej, że przyfrunęli, zapukali i zostali. :)
On ma w ogóle świra na punkcie jedzenia, w tym słodyczy, a już w szczególności czekolady, która przecież jest niewskazana dla kotów! Kiedy jeszcze o tych jego ciągotach nie wiedzieliśmy, zakradł się do kosza z takimi tam różnymi i nadgryzł i nadlizał delicje oraz otwartą czekoladę, i to wcale nie w śladowych ilościach. :] Teraz już, jeśli opakowanie z czekoladą jest naruszone, zamykamy je szczelnie lub zamykamy na klucz. :)
Czy Majtek nie zjadł muchów? :D
UsuńNo to niezły z niego łasuch! Jednak z własnych obserwacji śmiało stwierdzam, że to panowie są większymi słodyczowymi łasuchami! Wcale nie panie. :)
Helka raczej nie ma dostępu do słodyczy, ale raz capnęła ciastka, potem sama jej kawałek dałam i pożarła.
A ostatnio Za Rzeką Ajwonka zostawiła na stole tatara. Och, jaka Helunia była szczęśliwa. :D
Największym Najmniejszym Czekoladożercą jest moja yorczyna Cherry, mówiąc polską gwarom - Szercia Ważąc 2 kg zjadłaby spokojnie 5 kg czekolady. Oczywiście nie dajemy jej tyle, a nawet prawie w ogóle , ale zdarzyło się, że się do niej dorwała i zjadła całą tablczkę. Muszę w sumie o tym napisać notkę- ona je wszystko kapustę kiszoną i takie ogórki, obierki z ziemniaków, które jak poczuje, to na mnie szczeka, by jej dać
UsuńViki, a u Ciebie ciągle nie ma posta nowego!
UsuńNo to zaraz będzie - o czekoladzie. Ale nie żeby pospolicie o czekoladzie z orzechami albo z rodzynkami, czy nawet z chili, tylko o takiej z kapustą kiszoną. :D
Usuńno wiesz.. przynajmniej napięcie rośnie;)))
Usuńprzed notką odczarowującą Ankę ;PPP
E, jak zwykle ja mam lepiej! Grażynka (kotka) je WSZYSTKO, byle kradzione - w myśl zasady, że takie nie tuczy. Np. surowy kalafior i rzodkiewki. Drożdżówki. Pomidora. Itd. To samo podane na tacy - w życiu never!
UsuńPo prostu UWIELBIAM takie pozytywnie zakręcone, które potrafią stworzy COŚ TAKIEGO. To będzie dobry piątek:-) Piernikowe uściski agnieszka z białej
OdpowiedzUsuń:)
UsuńPS. Ekhm, TA Agnieszka z TEJ Białej? ;)
To ja :P
UsuńCzy któraś z TYCH Agnieszek z TEJ Białej dostała już kalendarz? :)
UsuńJa nie! ;)
UsuńJak to się stało?? Adresowałam przecież do TEJ Białej!
UsuńJeszcze nie. Ale czuję, że to będzie dziś!!! Już się zastanawiam od jakiego miesiąca rozpocznę rok. Chyba od Vitusia z mamcia! Szalenie mi się podobała Babka jeszcze.agnieszka z białej
UsuńNiezwłoczne po otrzymaniu przesyłki napiszę. Chyba że Alucha ma wtyki w poczcie polskiej i przesyłkę przechwyciła! agnieszka z białej
UsuńAga z Tej Białej- zaloguj się na blogerze, bo wiesz złe licho ups alucha nie śpi;PPP
Usuńzamiaruję się zalogować:-) w obawie przed dywersantką Aluchą, która nie śpi:-).
UsuńAlucha jest czujna jak ważka!
Usuńjakie to szczęście, że ja jestem jeden lipton_ER na cały ten tu i każdy inny blog:) żadna, Ala się pode mnie nie podszyje :) a i też będę miął uciechę z nagrody Agi z Białej :)
UsuńRafałku, jest tylko warunek, żeby przesyłka z kalendarzem do mnie dotarła i wpadłszy w przepraszam, łapy- czułki Aluchy
UsuńLipton, aleś Ty naiwnyyyyy
Usuńczekaj no, aż coś wygrasz, np. kalendarz, to zobaczysz ile się tu Liptonów pojawi!
Wszystkie Liptony i inne Agnieszki! Do rejestrowania odmaszerować. :))))
UsuńBo jak nieee.... ;))
No; jak nie żyją, to czym się przejmować? Masz rację, Majtek :)))))))
OdpowiedzUsuńNinko, dla Majtka nawet żywość pierników nie byłaby przeszkodą. Majtek, jakkolwiek przewrotnie to brzmi, to prawdziwy pies na pierniki. ;)
UsuńDoopa tam pies! Bywało gorzej...
Usuń:D
Ziemniaczek! :D
UsuńTen Majtas to ten Czajnik wypisz, wymaluj, tylko odwrotnie, taki pozytyw (w przeciwieństwie do negatywa - rozchodzi mi się o terminologię fotograficzną).
UsuńA nie mówiłam, że Czajnik to Majtek? Albo odwrotnie - tu dopuszczam pewną dowolność kolejności. :)
UsuńJesuuu, wyobrażasz sobie ich dwóch RAZEM?
UsuńTAK! :D
UsuńŚliwka miałaby nareszcie spokój od tego waryjata. Sądzę, że temperamenty i charakterki im się wybitnie zgadzają. :)
Pogłaszcz Czajniczka od nas, Hano. Zrób mu buziwnos albo nosonos. Lubimy go. :)
Lojezusicku! Takie horrory od samego rana! Muchi i po-mory epidemiczne, Majtek w realnym niebezpieczenstwie!!!
OdpowiedzUsuńMilego, mimo wszystko :***
Spoko, Pantero, Majtek ocalon. Pilnowalim, żeby się nie przejadł. ;)
UsuńI Tobie dużo słoneczka - takiego jak tu u nas od dwóch czy trzech dni. :)
:*** (dla Kiry, dla Miećki, dla Ciebie - kolejność wcale nie przypadkowa) :P
Sloneczko poszko sobie od nas w p****u, to jest do Was. Proszy drobny sniezek, ale temperatura jest chociaz cywilizowana +1°. Wszystko jednak malo zachecajace.
UsuńCaluski przekazalam dziewczynom, Kira oddala, Miecka sie odwrocila, ja oblizalam :)))
Dla Was wszystkich :*************************************************************************** (kolejnosc niewazna)
No patrz, cholera, chciałam tak cieplutko zagaić, to musiałam akurat jak kulą w płot z tym słoneczkiem trafić. Gafa, pech i niefart. Konstatuję jednak, że jest jakaś, ekhm, ekhm, sprawiedliwość na tem łez padole: kto ma mróz, ten ma słońce, kto ma plus, temu śnieżek w oczy. :)
UsuńPS. Zauważyłam, że gdy piszę do Ciebie, to mi się zdrobnienia same podkładają, kurna. Dywersja to jakaś podświadoma czy co? ;)
Jaka dywersja? To pierwsze symptomy schizofrenii, jak juz pisalam onegdaj :)))
UsuńAle pisz, pisz, bede obserwowac rozwoj. Sniezek w oczki, bez sloneczka ;)
A, właśnie, w oczki przecież! :P
UsuńA w ogole to pierniczycie z ta Anka bez opamietania, a swieta przeciez skonczyly sie miesiac temu. Wolalabym posty wiosenne, jakies krokusiki, sasaneczki, hiacyntki, przebisniezki co najmniej.
UsuńAle nie, pierniki i pierniki. Ilez mozna pierniczyc? :)))
Droga Pantero, pierniczyć to można bez końca. :D
UsuńNie chcę się odgrażać, ale takie pierniki to mogą leżeć i leżeć, i nic im nie dolega. No chyba że Majtek lub łasuchostwo własne. ;)
U mnie w domu by nie polezaly poza czas swiat. :)))
UsuńWidziałam dzisiaj dekoracje wielkanocne w jednym sklepie!!! Czy to znak, że już?
UsuńHm, to znak, że pierniki potrza zjeść. Albo przemalować na pisanki. :D
UsuńZjeść, zdecydowanie zjeść!
UsuńI nie rozczarowałam się :)) W końcu sięgnął po pierniczka ząbkami :))
OdpowiedzUsuńŻeby to po jednego! Ileśmy się za nim naganiali, bo nam rekwizyty podbierał. :]
UsuńAle fajne!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńO, rany...:) Majtek to pies na piernikowe księżyce, muchomora jednak nie tknął...:)
OdpowiedzUsuńZdjęcie z Majtkiem, który położył już łapę na zdobycznym pierniku - wymiata.:)
Cały post wymiata.:))))
No, gupi on nie jest - trujaków nie tyka. ;)
UsuńAle powiem Ci, Alu, że jest tak zachłanny i nieobliczalny, że czasem się o niego boję. Bo kiedy czyha na zdobycz, czyli np. coś, co ja niosę lub dłubię na stole, a co on sobie imaginuje, że się nada do jedzenia, to najpierw wtyka w to (bardzo energicznie) łapę albo paszczę, a potem dopiero bada. Muszę być bardzo czujna (zwłaszcza że jest niezwykle szybki), gdy np. na coś gorącego się czai. Takiego kota nie pamiętam w swojej... karierze. :]
NIEKTÓRE koty lubiejom WSZYSTKO.
UsuńTrzebaby sprawdzić jeszcze sokawkę... ;)
UsuńJeśli ze śmietanką, to lubiejom.
UsuńRety, rety, tyle radochy o poranku. A mówią że koty nie lubią słodyczy.
OdpowiedzUsuńZdjęcie z łapą na pierniczku i spojrzeniem z ukosa.....coś pięknego. Zupełnie jak by mówił: jak się jednak ruszy, to nie moja łapka.
Ach, Ewo, bo też są na tym świecie koty, o jakich się filozofom nie śniło. ;)
UsuńPS. Moje koty to w ogóle mają dość szczególne upodobania kulinarne. Chyba kiedyś o tym napiszę szerzej i poddamy to pod ogólnoblogową dyskusję. :)
:**
A są, są. Moje kocisko też lubi słodycze, zwłaszcza lody i bitą śmietanę. Oliwki uwielbia i kiedyś chciał mi sprzątnąć piankę z piwa.
UsuńO tym, że chodzi za mną i mryka jak na kocicę, pisać wstyd.
Miłego piątku i reszt tygodnia życzę.
Mryka jak na kocicę - kurna, cokolwiek to znaczy (bo nie znam tego słowa), brzmi interesująco. ;)
UsuńTo jeszcze tylko wspomnę, że Bazyl też się ogląda za oliwkami, ale najbardziej mnie zaskoczył, gdy wychłeptał nieco ajerkoniaku z kieliszka. :D
Pozdrówka śle do Krakowa Koszalin (chwilowo, a właściwie godzinowo). :)
Jakby to opisać. Wydaje czułe dźwięki, coś w rodzaju mrrr???, jakoś tak podobnie do kotki, która woła małe. Nie nagrałam go. Czasem podejrzewam ze go niedokładnie pozbawili męskości.
UsuńA, to ja znam to pogruchiwanie chyba. :)
UsuńTwoje podejrzenie wydaje się mieć pewne podstawy... Ekhm... :)
Noooo Joooolaaa jak się ma takiego aktora jak Majtek ,to można wymyślać absurdalne historie :) Jak on się pięknie czai do tych pierniczków .
OdpowiedzUsuńKiedyś go sfotografuję, jak kradnie natkę pietruszki (w celach wyłącznie zabawowych, nie konsumpcyjnych). To jest dopiero coś! :)
UsuńMoja półroczna Tola przepada za pieczarkami, podkrada skórki i zjada. agnieszka z białej
OdpowiedzUsuńO, pieczarki są w porzo - tak twierdzą też moje koty. Szczególnie Glizda i Bazyl. :)
UsuńGlizda??!! Czy mogę poznać kulisy nadania takiego właśnie imienia, czy to aby nie krzywdzące, dzieci w przedszkolu jej nie przezywają:-)? agnieszka z białej
UsuńWybacz, Joluś ale nawet pieszczotliwie Glizduniu, Glizdeczko....:-)trzeba mieć ułańska fantazję!!!agnieszka z białej
Usuń:)
UsuńByło to tak. Kiedy Glizderka była malutka, jeszcze podjadająca mleczko mamusi Trykot, Igor dojrzał, że jedno kociątko jest jakby słabsze od pozostałych trzech, niemrawe jakieś... U weta, do którego natychmiast pojechaliśmy, okazało się, że kiciulka ma strasznie obniżoną temperaturę, jest osłabiona i w zasadzie jest źle. Pan wziął wielką strzykawę z glukozą i jej toto zaaplikował. Koteczka była bardzo grzeczna, ale troszkę się jednak zaczęła wiercić, na co pan wet powiedział coś na kształt: nie wierć się, glizdo. Zalecił ogrzewanie termoforem i szczególną troskę w ciągu najbliższej nocy, która miała być decydująca dla kotki. Kiedy pojechaliśmy następnego dnia na kontrolę, należało zapisać ją w rejestrze (poprzedniego dnia było już późno, bo wpadliśmy tam tuż przed zamknięciem czy nawet już po) i kiedy wet zapytał, jak ma na imię, odpowiedziałam, że... no przecież Glizda.
Dodam jeszcze tylko, że wet ten ma zwyczaj do pacjentek zwracać się przeważnie per księżniczko. Skoro więc nazwał naszą kotkę tak oryginalnie, cóż nam pozostało... :)
Jolko, a jak się zwraca do właścicielek zwierzaków, bo o to jak do właścicieli, to aż się boję zapytać;PPP
UsuńA tu to już bez specjalnej atencji, nasz wet chyba woli zwierzynę. ;)
UsuńRozumiem:-), również że ten Twój wet jest fajny? Bo my tu w Białej mamy cudownego. Jak mówimy Doktor to mamy zawsze na myśli naszego wet a nie lekarza ludzkiego. agnieszka z białej
UsuńJest fajny, i jego żona wetka fajna, i wetka młodziutka K., pracująca u nich, a którą brałam przez czas jakiś za uczennicę, też fajna. :)
Usuńa do zabawy korzeń pietruszki:-) a marchewą zupełnie się nie interesuje.agnieszka z białej
OdpowiedzUsuńPietruszka jest bardziej "elastyczna", chyba dlatego. A spróbuj podrzucić jej taką trochę przywiędłą marchewkę. Ja już znajdowałam po kątach podsuszone marchewy, wyglądające jak, za przeproszeniem... A zresztą nie powiem jak co. ;)
Usuń:-) poza tym ziele angielskie robi furorę. Czasami biorę drewnianą łyżkę z długim trzonkiem i Tolka już wie, że będzie wyciąganie skarbów spod lodówki i kuchenki. A tam różne takie , wyglądające ja, za przeproszeniem... kawałek kiełbasy, dobrze podsuszonej, papierowe kulki itp. agnieszka z białej
Usuńjak dlamnie wypiłam stanowczo za mało kawy i jest za wcześnie na takie historie :D za duzo emocji, za duzo pierników , za duzo muchów ... no za mało kawy wemnie :D
OdpowiedzUsuńAle... wrócisz po kawie? :)
Usuńło jacie! jak ja uwielbiam takie historie :)))))
OdpowiedzUsuńdoopa tam, że horrory! Lubię i już :)))))
ale się ubawiłam przed południem :)))) dzięki :****************
Emko, pozdrawiam Cię bardzo ciepło oraz horrorystycznie. :D
Usuńno kurna, no....
OdpowiedzUsuńKrysiu, filozofko chłopska, ja Ciebie nie poznaję! To wszystko? Nic więcej nie powiesz?! Świat się kończy...
UsuńTelewizja kłamie, koty nie tylko myszki i mleczko oraz jedzonko z saszetek... sama wiedziałam ;D
OdpowiedzUsuńTelewizja kłamie nie tylko w tej sprawie. Już dawno zauważyłam, że to blogi są źródłem jedynej rzetelnej informacji o świecie, :)
UsuńA ja myślałam, że tylko moje koty jedzą nie kocie smakołyki :). Np. ananasy z puszki, kukurydzę, czerwoną fasolkę, banany itp.
OdpowiedzUsuńWszelkiej pomyślności
:)
UsuńTrzy pierwsze jak najbardziej się zgadzają. Muszę sprawdzić jeszcze banany...
I jak wypadł test bananowy? U mnie chodza jeszcze zielone ogórki, groszek z puszki, obierki z marchweki i ziemniaków (tych oststnich nie pozwalam, ale Kolib i tak zawsze coś zwinie), drożdżówki i ciasto z pączków, wafeli domowej roboty i... sama nie wiem co jeszcze ;)
UsuńUrokliwe. Ale mimo wszystko mam nadziejeże mrozy przerzedzą szerego much i nnych tego typu stworów.
OdpowiedzUsuńOho, czuję, że Ty, Agajo, to z tej zakamuflowanej opcji owadoopozycyjnej jezdeś. ;)
Usuńhihi... ciekawość kota nie zna granic !
OdpowiedzUsuńA TEGO kota w szczególności. :)
UsuńA za kurtyną będzie się działo, oj będzie :)
OdpowiedzUsuńPst! ;)
UsuńKurczaki, nie otwiera mi się okno odpowiedzi (: A chciałam napisać, że Songo to pies na bezy. Kukurydzę z puszki też jada. A kotka mojej znajomej obgryza do czysta całe świeże kaczany!
OdpowiedzUsuńMoje łosie lubią taką w kolbie, ale wyłącznie ugotowaną. Żeby surową, to już jakaś perwersja jest. :D
UsuńJesu,żem się zagubiła, ale przedstawienie ekstra. Kurtyna wymiata, że tak powiem językiem dzisiejszej młodzieży.
OdpowiedzUsuńBo w dobrym przedstawieniu to i kurtyna zagrać winna po miszczosku.
UsuńWiedziałam, że znajdą się tacy, co się na niej poznają. ;)