Pamiętacie historyczne zdjęcia Hokusa z Kayronem? Taka sytuacja już się nie powtórzyła, ale Kajtek jest wyraźnie bardziej przychylny przybranemu bratu. Teraz za całokształt dostaje się głównie Amisi. Ona zwyczajowo nic sobie z tego nie robi, po prostu schodzi Księciu z drogi.
Przyłapałam ją za to z chorusiem w pościeli. :)
Wiem, że czekacie na wieści. Po fatalnej sobotniej wizycie, kiedy to Hoki musiał mieć zakładany nowy dren i to było naprawdę straszne, zaczęło się układać lepiej. Ropa sączyła się z drenu, kotkowi spadła gorączka, czuł się wyraźnie lepiej, choć wstawał tylko na jedzenie i do toalety. On ma typową depresję kubraczkową, bardzo częstą u kotów, które muszą nosić to ubranko. To dla tego czyściocha straszna męka, że nie może się umyć. Chodzi biedak jak na szczudłach, sztywny i niepewny. Najważniejsze jednak, że ubranko spełnia swoje zadanie, a dla kota to lepiej, jak mało się rusza.
Wracam do opowieści. Następną wizytę mieliśmy zaplanowaną na wtorek. W poniedziałek chcieliśmy zobaczyć, jak się sprawy mają, zdjęliśmy mu kubraczek, przyłożyłam mu mokry wacik do zaschniętego miejsca, które moim zdaniem mogło go ciągnąć. Trzymam ten wacik na ranie, żeby ją odmoczyć, gadamy, wtem... Hoki machnął raz językiem i dren wyrwany! Nie!!! To straszne!! Kiedy pomyśleliśmy o kolejnym grzebaniu mu we wnętrznościach na żywca, to nogi się nam ugięły ze strachu...
Zadzwoniłam w te pędy do mojej wetki, pani Edyty - to nie ona robiła zabieg, tylko chirurg z innej lecznicy, i pojechaliśmy do niej. W sprawie kotów i ich leczenia jestem przesądna. Ufam pani Edycie i koniec. Ona ma szczęśliwą rękę. Wyciągnęła moje koty już z niejednej opresji. Hokusa też wyciągnęła ze stanu tragicznego, czego byliście tu świadkami.
Pani Edyta podjęła decyzję, że dren jest już niepotrzebny, usunęła kilka szwów, zrobiła jakby większą dziurkę w miejscu sączenia się płynu, poleciła przepłukiwać to raz dziennie i umówiłyśmy się na kolejną kontrolę - wczoraj, w środę. Szczęśliwa ręka zadziałała, bo rana zaczęła się od tego dnia goić pięknie, Hokusowi całkiem spadła gorączka i jesteśmy pełni nadziei, że idzie ku całkowitemu wyzdrowieniu!
Wczorajsza wizyta to potwierdziła. Martwimy się jeszcze ogromnie, czy Hokiś nie dostanie uczulenia na wewnętrzne szwy, tak jak dostał go Oluś Ani i musiał być powtórnie operowany...
Jeszcze więc trochę poczarujcie, jeszcze niech działa uzdrawianie Hokusa (ja od kilku dni maluję obraz, który nazwałam: Modlitwa za zdrowie Hokusa, ale skończę chyba, jak on już wyzdrowieje - tak mi to idzie pomalutku).
Wygląda jednak na to, że on z tego wyjdzie! To jest naprawdę cud. Ja nie mogę patrzeć na mój płot nawet na zdjęciach, ale odważni mogą iść do TEGO posta i wyobrazić sobie, że on się zatrzymał na poziomej listwie! Tak głęboko wbił sobie ten pręt! To nie do uwierzenia...
Jestem bardzo wdzięczna panu doktorowi Łukaszowi Matyszczakowi z Ekovetu za przeprowadzenie operacji ratującej życie i sprawność Hokusa. Dobrze, że los postawił go na naszej drodze. :)
Gosiu tak się cieszę, że już lepiej z Hokusikiem i czekam z ufnością na pełne wyzdrowienie. To naprawdę cud! Trzymajcie się:))) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńI tak będzie, jak napisałaś, że on z tego wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńWydaje się taki malutki przy Amisi ....
Wspaniałe wieści od rana!!
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie była potrzebna kolejna operacja!Trzymam kciuki, żeby i z tymi szwami bylo ok:))
ale mu dobrze w pościeli ! i jak ślicznie się prezentuje w makach
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobra wiadomość.Szybkiego powrotu do 100% sprawności Hokusowi życzę.
OdpowiedzUsuńWiesz, jak my tu WSZYSCY czarujemy, Amisia trzyma lape na pulsie to czego sie mozna bylo spodziewac? :)))))
OdpowiedzUsuńdzielny koteczek!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń...no i tym razem czary pomogły ale pozytywna energia nadal płynie... Trzymajcie się cieplutko...
OdpowiedzUsuńKciuki i pazurki dalej trzymamy! Fajnie, że kot nie ma już drenu, bo to dla niego nie było komfortowe. A ten kubraczek jest jeszcze konieczny. pa Nastce i innych kotach wiem, że ranki lepiej się goja bez opatrunków. Ale tu musi zdecydować pani Edyta.
OdpowiedzUsuńUściski
Konieczny. Hokus ma jeszcze szwy niezdjęte. Ma jeszcze tę dziurkę, którą trzeba płukać, a poza tym kubraczek ogranicza mi ruchy, a to jest bardzo ważne w jego rekonwalescencji. Niech mu się zrasta ten rozerwany mięsień...
Usuń:))
to dobre wieści, GosiAnko:)
OdpowiedzUsuńale ciepłe myśli nadal ślę, tak na zapas :)
:****
Wracaj do zdrówka dzielny, magiczny chłopaku. <3
OdpowiedzUsuńO! Jak to dobrze!
OdpowiedzUsuńMakowy Chłopczyk... to znaczy, że Amisia Robi za Motyla, przepraszam, Motylkę Emanuelkę? :)
Pozytywne przesylanie trwa :)
OdpowiedzUsuńKamien z serca powoli spada, tylko Gosiu, co możecie zrobić z tym ogrodzeniem? Wypuścisz ponownie brunecika na zew?
To straszna trauma dla Was ...
Nie ma takiej opcji.
UsuńHoki, piękny KotMaku, uroczy MaKotku, zdrowiej...
OdpowiedzUsuńAha, jeszcze cudowny Hoki-Maku (albo Hoku-Maki) - tak z japońska. ;)
UsuńMuszę to podpowiedzieć MCO. :)
UsuńHokusiowi pięęęknie w czerwonym-mój ulubiony zestaw kolorystyczny:)Amisia przejęła po Kajtku czuwanie przy Hokim:)Czarujemy dalej:)
OdpowiedzUsuńaaaaa,"zostaw" ten płot w spokoju,niech Twoja"rana"też przyschnie:)))
OdpowiedzUsuńRacja!
UsuńCały czas czarujemy, moze dlatego ze tak daleko mieszkamy zdrowienie Hokusika troche wolniej idzie, ale nie odpuszczamy :*
OdpowiedzUsuńMoże wiedział, że dren jest mu już niepotrzebny:)
OdpowiedzUsuńW końcu to Hokus Pokus;)
Nieustannie ślę pozytywna energię.
GosiAnko kochana! ja już widzę w oczkach Hokusia, że jest zdecydowanie lepiej, już przyjmuje inne pozycje gdy leży na pościeli, a to znak, że kotkowi mniej dokucza szew. Bardzo mnie to cieszy, ale nie przestaję trzymać kciuków bo wiem, że są potrzebne aż do pełnego wyzdrowienia koteczka.
OdpowiedzUsuńMy, Aniu, dwie kocie mamy... Ależ dostałyśmy wycisk :((
UsuńCudnie jednak, że nasze chłopaki wychodzą na prostą. Kiedy Oluś będzie uwolniony z kubraczka?
Z tym uwolnieniem to jeszcze chwilka. Pan doktor powiedział wczoraj, że pewnikiem jeszcze weekend w kaftanie pochodzi :( ale za to ranka bardzo szybko i ładnie zarasta, szew jest jaśniutki i nie spuchnięty jak poprzednio. Codziennie jeździmy na światłoterapię. Podobno szwy będą zdjęte w poniedziałek :)
UsuńA Hokusik jakie ma terminy? coś już lekarz mówi?
Dziś się wszystko wyjaśni, ale bardzo liczymy, że dziś będzie miał zdjęte szwy. :)
UsuńTen Czarny Maczek całkiem wyzdrowieje, mocne energie wibrują przy nim niesamowicie wręcz :) ma szczęście.
OdpowiedzUsuńHokus ślicznie wygląda na tle maków, ale niech gojenie się nabiera tempa i niech zrzuci kubraczek i wyjdzie na zieloną trawkę. Marysia
OdpowiedzUsuńCudeńko nasze pięknie się komponuje z pościelą i kubraczkiem:)
OdpowiedzUsuńJak to, do poziomej listwy? Przecież to byłoby na grubość trzech tłustych kotów. Na szczęście nie wbił się tak głęboko i będzie zdrów:-)))). To najważniejsze.
OdpowiedzUsuńWiem, że to nie do uwierzenia, ale tak właśnie się wbił. Zatrzymał się na poziomej listwie taki nienaturalnie skręcony....
UsuńJak to dobrze, że zdrowieje i że masz takich dobrych weterynarzy w zasięgu. Zdrowia dla pana Hokuska, czaruję i ja:))
OdpowiedzUsuńHokiś zdrowieje. Trzeba mu dać trochę więcej czasu bo rana jest poważna. Będzie dobrze, bo nie może być inaczej!
OdpowiedzUsuńA pościel w maki już zawsze będzie mi się kojarzyła z Hokusikiem.
Katarzyna3
Widok Hokusika z Amisią chwyta za serce :) Czaruję konsekwentnie .
OdpowiedzUsuńGosiu, najprościej, bez ponoszenia kosztów za dodatkowe elementy stalowe, można zabezpieczyć ogrodzenie w ten sposób, że wystające, ostre elementy zetnie się w górnym poziomie najwyższego płaskownika. Obniży to trochę wysokość ogrodzenia, ale chyba nie bardzo ma to znaczenie . ewa .
Podpisuję się pod wszystkimi życzeniami dla Hokusika, które są wyżej:) A z L
OdpowiedzUsuńSzczęściarz! i tak ma pozostać!
OdpowiedzUsuńMakowemu Chłopczykowi wysyłam pozytywnej energii tyle, ile tylko zdołam, trzymam kciuki za Was też, żebyście mogli dalej dzielnie znosić te wszystkie traumy.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Sama widzisz, jak bardzo sie skupiamy na wysylaniu Hokusiowi dobrych fluidow, bez nas by tak szybko nie nastapilo polepszenie ;) Ale chocbym miala jeszcze nie wiem jak dlugo pracowac jedna reka (w drugiej trzymam zacisniety kciuk za wszystkie chore zwierzaki z blogowiska), to bede, a co! Jak dlugo bedzie trzeba, az nie zwolnisz z obowiazku. :)))
OdpowiedzUsuńGlaseczki-mizianeczki i caluseczki ♥♥♥
Kciuki wciąż są i dobra energia wysyłana... :)...
OdpowiedzUsuńMówiłam Ci przecież, że czarne koty to szczęściarze ;-)))
OdpowiedzUsuńa Hoki jest pewnie największym z nich ;-))) i cudnie wygląda w makowej pościeli ;-)))
Na Wrocławskiego głos też oddałam tyko mnie komentarza zżarło... a pisałam na moim nieszczęsnym telefonie więc siły na powtórkę nie miałam
Buziaki zasyłam...
Jutro przez Wrocław d Rzeszowa będę jechać - pomyślę o Was przesiadając się na dworcu ;-)))
Będzie dobrze ! :-)
OdpowiedzUsuńTeraz już na pewno będzie dobrze. Bardzo się bałam, żeby nie było jak z moją Norcią, przez pewien czas nie mogłam tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńChciałabym, żeby zwierzęta odchodziły spokojnie, bez bólu, we śnie, ze starości. Choć i to też trudne przeżycie.
I.
Jestem codziennie, trzymam kciuki codziennie, nie zawsze się odzywam bom kobieta idiotycznie zapracowana, kichająca i kaszląca alergicznie i już sama nie wiem jak. Ale ślę głaski od Gucia i Ofelki :-)
OdpowiedzUsuńTo dobrze że Hokus nie lubi tego kaftanika ,a taki w nim malowniczy , to trzyma go na tej makowej pościeli ,fryganie po chałupie w jego sytuacji ,mocno niewskazane jest .
OdpowiedzUsuńHoki zdrowiej nam chłopaczku-kociaczku :)))
https://www.youtube.com/watch?v=hedTqhf5sLs wiosennie kiciamy i łapciamy
OdpowiedzUsuńNo aż mnie boli, gdy o tym myślę, ale teraz już wierze, ze dobrze będzie...przechodziłam podobną historię...Usciski!
OdpowiedzUsuńBiedny skarbek... Zdrowiej kochany:*
OdpowiedzUsuńPrzechodzimy czasem ze zwierzętami takie rzeczy, że myślimy: nigdy więcej!
Do dziś czuję ten ból, jak Dzikulka leżała pod tlenek z obrzękiem płuc. Że lekarka pomyliła lek i że to wstrząs, miałam dowiedzieć się dopiero następnego dnia. I że kotka ma szanse, i że będzie zdrowa. Cały czas mam dreszcze na myśl o tym zdarzeniu...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŻe jest lepiej to widać, słychać i czuć ;) Trzym się Ziom i zdrowiej całkiem bo się tu ludziska wykończą nerwowo! Rafa Koralowa wypływa z Oceanu...efekt ujrzymy jak przyjdzie czas...
UsuńWitam,czy można wiedzieć co słychać u Vitusi tak bardzo jej wszyscy kibicowaliśmy a dawno nie było żadnych wieści.Pozdrawiam Joanna.
OdpowiedzUsuńPs.Dużo zdrówka dla Hokuska.
Niestety, tak jak to już wielokrotnie pisałam, ostatnie wieści to był ten post:
Usuńhttp://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2014/01/synus.html
Mimo moich próśb rodzina Vitusia nie chce najwyraźniej, aby był on kotem publicznym.
Też mi szkoda, że straciliśmy go z oczu. :((
Jak ja się cieszę, że makowy chłopczyk wraca co zdrowia. wizualizuję ciągle i widzę go jak już hasa pomiędzy prawdziwymi makami:)
OdpowiedzUsuńserdecznie pozdrawiam!
:)) Tak będzie, na wsi mamy pole maków obok domu :)
Usuń