Ofelia i Gustaw.
Witam Was, drodzy Czytacze, na moim nudnym i monotematycznym blogu. Jak nie koty, to sztuka, a jak nie sztuka, to... Tak, macie rację: koty! Było wprawdzie ostatnio trochę innych tematów, był np. spacerowy tydzień, tydzień spełnionych życzeń, chwaliłam się dyplomem syna, no i był nawet erotyk napisany wprawnym piórem MójCiOnego, ale to wszystko przeplatane kotami. Nuuuuda! ;)
Witam Was, drodzy Czytacze, na moim nudnym i monotematycznym blogu. Jak nie koty, to sztuka, a jak nie sztuka, to... Tak, macie rację: koty! Było wprawdzie ostatnio trochę innych tematów, był np. spacerowy tydzień, tydzień spełnionych życzeń, chwaliłam się dyplomem syna, no i był nawet erotyk napisany wprawnym piórem MójCiOnego, ale to wszystko przeplatane kotami. Nuuuuda! ;)
.
Tradycji i monotematyczności musi stać się zadość i czas dziś na post o... kotach.
Nie musiałam się nad nim napracować. Kochana Ewa z Warszawy zrobiła to za mnie, bowiem dostałam od niej wieści o naszej Ofelii (z domu Myszeczce). Poczytajcie, a stanie się jasne, dlaczego tak bardzo lubię tę pracę, dlaczego daje mi ona tak wiele satysfakcji. Dlaczego godzę się na ciągłe łamanie serca, na ból rozstania, na tęsknotę.
Przedstawiam Wam zdjęcia i mejl od Ewy.
Ewo, i ja jestem bardzo szczęśliwa, że tak pięknie się to udało. Ofelcia jest wyjątkowo urokliwą koteczką i wykazałaś się niezłą intuicją, kiedy ją wybrałaś. Ta istota jest stworzona do kochania i odwzajemnienia miłości. To największy koci pieszczoch, jakiego znam! To taki skarb, który trzeba było dostrzec sercem.
Gosiu, nawet nie umiem powiedzieć, jak bardzo jestem szczęśliwa, że Ofelcia jest z nami. Co oni z Guciem wyprawiają, to się nie da opisać. Gonitwy po schodach, po łóżkach, przewracanie się po dywanie; jak ten biedny Gucio wcześniej żył, całe dnie spał... Taki tryb życia nie jest przecież zdrowy dla dwuletniego kota i wcześniej czy później odbiłby się niekorzystnie. Teraz to widzę jak na dłoni. On nie jest mało ruchliwy, tylko po prostu nie miał z kim się bawić. :-)
Ofelcia to jest po prostu żywe złoto. To taki kot, którego człowiek natychmiast kocha. Moje zdrowie też z pewnością się poprawi, albowiem jak tylko wieczorem się kładę i biorę tablet do ręki, natychmiast jest moja kochana tulusia i jak to widać na zdjęciach, kładzie się i przytula, i żegnaj internecie. :-) Gaszę światło i idziemy spać, i naprawdę śpimy obie w takiej pozycji. Często łepek trzyma na moim policzku; mruczenie jest takie kojące, nie wiedziałam, że kot może dać tyle uczucia i tyle go wzbudzić. Gucio jest przekochany, ale nigdy nie był taki bardzo przytulaśny. Warto popatrzeć na nie zwłaszcza rano. Nie zrobiłam dotąd jeszcze zdjęcia, jako że ja rano jestem mało przytomna, ale dzisiaj byłam świadkiem, jak Gucio lizał Ofelkę po pyszczku. Oczywiście są często sytuacje, kiedy ona chyba już nie ma siły na przewalanki po dywanie, siada na krześle i prycha na niego. Ale to działa tylko na chwilę i zaraz znowu gonią po schodach. :-)
Ofelka wciąż sporo je, wydaje mi się, że troszkę przytyła i jest taka lśniąca i puszysta. Myślę, że na razie otyłość jej nie grozi, mają oba dużo ruchu. :-)
Pięknie skacze za wędką, zwłaszcza mąż jest entuzjastą tej zabawy, mówi na nią - moja skoczna krówka. :-D
Wciąż martwi mnie jej oczko. Myślę, że pierwszy stres ma za sobą, w tym tygodniu wybierzemy się do weta i postanowimy, co dalej. Tak jak pisałaś, jednego dnia jest lepiej, za dwa dni gorzej, wypróbowałam różne metody smarowania i zakrapiania - nie działa.
Tak więc myślę i teraz już mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem, że dokocenie przebiegło najlepiej jak można i wszyscy są zadowoleni, niektórzy wręcz zachwyceni. :-)
Na temat moich obu kotów mogłabym teraz godzinami, więc na razie poprzestanę na tym krótkim wstępie. :-)
Odezwę się.
E.
I ja jestem przeszczęśliwa, że tak to się wszystko ułożyło.
To już wiecie? Rozumiecie?
PS. Dziękuję bardzo za tak żywy i życzliwy odbiór mojej nowej pasji - za komentarze pod wczorajszym postem.
O matulu... Co za radość! Przecież Gucio przyjął Ofelcię jak swoją. Szok! Tak jakby całe te dwa lata na nią czekał. ;)))
OdpowiedzUsuńZdjęcie z kuwetą rozłożyło mnie na łopatki, a ostatnie na parapecie przecudne! Gucio ma rude plamki na grzbiecie, a Ofelia biały paseczek. Czy nie pasują do siebie idealnie?! :D
Ewo, normalnie jakbym o Heli czytała - ona też głównie śpi, bo nie ma się z kim bawić. :( Na wczasach u dziakdów szaleje z psem i kotem. Choć ostatnio jest lepiej, bo ma wędkę i pana, który się z nią bawi. ;)))
Pozdrawiam ciepło Cię, Ewo i pogłaszcz czule kociaczki! :D
Pracuj nad tym obsługiwaczem wędki, przecież ma dwie ręce, dałby radę dwóm Helkom. :)
UsuńWidać po adopcji u Ewy jak nudzi się samotny kotek.
Ja i tak wiem, że to się u Ciebie kończy drugim, Mogę się założyć. :))
Cóż mogę dodać - z całego serca zachęcam :-)
UsuńKiedy czytam takie wieści to serce się raduje.Dużo głasków dla Gucia i Ofelci.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, jak tylko wrócę do domu, pogłaskam :-)
UsuńNo! To jest właśnie najlepsza nagroda za Twoje starania! Takie maile to miód na nasze zwierzolubne serca :)
OdpowiedzUsuńTak!!!!!!!! :)))
UsuńFaktycznie ale nudy znowu o tych kotach czytać się tego nie da ;)
OdpowiedzUsuńJak się komuś nie podoba, to przecież obowiązku nie ma, ani przymusu :)) Ofelcia rozruszała cały dom, jak widać, dywany się rolują, Gucio ma się z kim bawić, ogólnie ruch i przeciąg ;)
Takie posty cieszą, a zdjęcia Ewy z kicią na szyi są rozczulające ...
Ona naprawdę tak śpi, tulusia jedna. Ostatnio znalazła jeszcze jeden sposób na mnie, mianowicie wskakuje mi na biodro, jak na przykład w kuchni jestem odwrócona, po tym biodrze i po plecach wchodzi mi na ramię i się przytula. Doznanie jest niepowtarzalne zarówno z powodu wbitych pazurków, jak i tego, że ona naprawdę chce się tylko przytulić :-D
Usuń:) Duet kibelkowy i okienny wymiata. modelowa adopcja,niech się darzy :))
OdpowiedzUsuńPS. u nas dziś bardzo smętna rocznica, chciałabym aby jak najwięcej Osób poznało historię mojego P. zasłużył na to. piszę post po kawałku w nocy powinien być ukończony, fragmenty publikuję na bieżąco. Jeśli zajrzycie do nas zostawcie jakikolwiek znak że byliście...to mój pomysł by upamiętnić wspaniałego Przyjaciela.
UsuńLUDZIE, proszę odwiedzcie Anais i zostawcie ślad.
UsuńLUDZIOM - niektórym, dziękuję. :)
UsuńFantastyczne dokocenie :-)
OdpowiedzUsuńNie zawsze się udaje, ale tutaj koteczki dogadały się :-)
Martwiłam się, dwa dni kocie siedziały osobno. Poszło dobrze bo trafiły mi się dwa kocie ideały po prostu. Nawet po blatach starają się nie chodzić... :-)
UsuńNawet po blatach?? Co to się u ciebie porobiło z tą łażącą po blatach kotką? Nie do wiary!
UsuńPo pierwszym smażeniu kotletów zdejmowalam ją z blatu pewnie z 50 razy. Może więcej? Tłumaczę, przekonuję, wiesz jak jest :-D
UsuńA ja bardzo lubię tę monotonię na Twoim blogu, szczególnie kocią;)
OdpowiedzUsuńSuper, że Gucio z Ofelią tak szybko się dogadali:)
Zdjęcia przesłodkie!
No to więcej mi to szczęścia nie trzeba. :))
UsuńJaka z niej słodka przytulanka :) piękna historia! Wiemy i rozumiemy ;)
OdpowiedzUsuńBo jak nie cieszyć się z tej historii? Jeszcze pamiętam jak mnie tak Ofelia leżała przy szyi... buuuuuuuuuu
Usuń:))
I ja też uwielbiam Twoją kocia nudę!!!Dla mnie to całkiem inna codzienność:)))
OdpowiedzUsuńJak ktoś wyżej napisał:kibelek koci,okno i spanie przy twarzy najfajniejsze:)
Dziękuję pani Ewo:)))
Oj, kochani. nie ma za co, to ja tu wygrałam największą nagrodę, spanie przy twarzy nie każdemu się przydarza. Nieporównywalne z niczym.
UsuńMoja też śpi przy mojej twarzy. Czasem nawet łapkę kładzie na policzku :)
UsuńNo! Obie potrafi położyć :-)
UsuńI ja lubię tę monotonię :o)) Sztuka pisana sercem, przyroda, koty....NUUUDA :o))))
OdpowiedzUsuńW kwestii oczka. Mam koteczkę Agatkę, miała piekielny koci katar w dzieciństwie. 2 miesiące leczyłam. Po wszystkim zrobiły jej się zrosty w kanalikach łzowych i od czasu do czasu oczka trochę chorują. Przemywam solą fizjologiczną, pilnuję, żeby wydzielina nie zalegała i się uspokaja. Wet powiedział, że Agatek będzie tak po prostu miał i nie można jej oczu zalewać antybiotykami, bo jej zaszkodzą na nawilżanie i inne fizjologiczne sprawy.
Ewo, pozdrawiam serdecznie, masz cudne kociambry.:o) Myślę, że Ofelia jest kotem leczącym (znam dwa takie koty), kotka mojej mamy Wyszczyrka, kładła się tak na moim tacie, który ma POCHP i leczyła go mruczeniem i ciepłem. Może na wszelki wypadek zrób badanie tarczycy i płuc. :o))))
No popatrz, kaszlę od grudnia, mam alergię, ale może to prześwietlenie płuc rzeczywiście zrobię? Ciężko mi bo w szpitalu pracuję :-)
UsuńGucio leżał tak tylko raz, jak chora byłam i miałam bardzo wysoką gorączkę, więc może to i prawda.
A z tym oczkiem zobaczymy, mamy czas, oczko było zaniedbane, teraz Gosianka zaczęła, ja dokończę :-)
Jejku! Ale pięknie! Zazdroszczę, gdy widzę, jak zwierzęta mogą żyć w zgodzie i lubić się.
OdpowiedzUsuńMiędzy moimi cały czas tylko zazdrość i nieufność i pewnie się to nie zmieni...
Pewnie już nie, ale kiedyś... któryś z moich... do... Wawy, do Ani...
Usuń:))
Super wieści. Miło patrzec na takie zdjęcia i wiedzieć, że Ofelia tyle szczęścia ma i tyle go daje.
OdpowiedzUsuńWidze, że felinoterapia na całego :D
Uściskski!
Tyle szczęścia daje że sobie nie wyobrażacie :-) Z każdym dniem odkrywamy dodatkowe zalety. Okazało się że to kolekcjonerka jest, z niezasuniętej szuflady na górze w sypialni córki wyjmuje skarpetki, majtki i zanosi do salonu na środek dywanu. Jakby co to musi szuflady zasuwać i ciuchy sprzątać :-D Ale to więcej rozczulające jest, nie denerwujące.
UsuńSama słodycz ten kot.
Wspaniale :-) Myszeczka jest jak mój Gacuś, mam wrażenie że "krówki" są największymi pieszczochami ze wszystkich kotów :-)
OdpowiedzUsuńKrówki są wspaniałe. Teraz musi to pokazać Malusia. :))
UsuńOesu (jak mawia Rogata), znowu te nuuudy. ;)
OdpowiedzUsuńZnów będą "łzawe komentarze - zachwyty - ciągle to samo". :)
Dokocenie wzorcowe, Ewo. :) A Gustaw, jak już wspominałam, bardzo podobny do naszego Mietka. Ale na tym podobieństwa między nami się nie kończą, bo dojrzałam, że schody mamy bardzo podobne, a i rozwiązanie z kocim kibelkiem we wnęce pod schodami identyczne. :)
Pogłaski dla Ofelii i Gustawa i pozdrowienia dla szczęśliwego personelu. :)
Dzięki za pozdrowienia :-) Schody są stworzone do gonitw i łomoczą jak nie wiem co, zwłaszcza o czwartej nad ranem :-D
UsuńTo jest tak, że około czwartej koty zaczynają gonitwę, także po mnie. Potem Ofelka się kładzie na mnie i odpoczywa, Gucio zaś miauczy. Potem wszystko cichnie a mnie wtedy wali gorąc. To albo menopauza albo ciśnienie mi skacze. Więc wyłażę spod kołdry, delikatnie, żeby nie naruszyć koci i się wietrzę. Jak zmarznę to usypiam i wtedy właśnie budzik dzwoni. Jest fajnie :-)
He, he, dobrze, że jesteś optymistką - przy takich szalonkach! :D
UsuńNasze schody też pięknie dudnią, kiedy po nich przebiegają te szurnięte łosie. :)
No i skąd ja znam delikatne wyłażenie spod kołdry, czasem spomiędzy dwóch lub trzech kotów... :D
Buziaki, Siostro. :)
dzięki :-D
UsuńCudnie :). Nie dziwię się ani trochę :D
OdpowiedzUsuń:))) Ja myślę! :Ty też to znasz. :)
UsuńA kto nie zna? Czasem aż kręgosłup boli...
UsuńUwielbiam Ofelie, to kot moich marzen i bardzo sie ciesze , ze dogadala sie z Guciem. Ewo i Gosianko, sprawilyscie mi tymi wiadomosciami wiele radosci.
OdpowiedzUsuńA jak ja uwielbiam Ofelię!
UsuńTak się nudzić to możemy bez końca !
OdpowiedzUsuńCudna historia :)
I zaczarowuję, cobyś wszystkie nagrody takie miała :)
I takie czary są mi bardzo potrzebne. Na każdym tymczasowym lokatorze mi zależy, na każdym!
UsuńJestem pod wrazeniem - arranged marriage i milosc od pierwszego wejrzenia :)))
OdpowiedzUsuńMoże to nie takie głupie?
UsuńCzyli jak w piosence Stinga: practical arangement ;-)))
UsuńEwo - ja być może nie mam racji ale naszemu kotkowi od chwili gdy go wzięliśmy płakało jedno oczko. I antybiotyk dostawał i cuda wianki robiliśmy, aż raz przyszło mi do głowy u weta by sprawdziła uszka i znaleźli świerzb w jednym uszku. Myszka-Ofelia na pewno miała nie raz sprawdzane uszka, ale może on był wtedy jeszcze w ukryciu ten świerzb? Czy ja zresztą wiem, może ginie i się odnawia, nie znam się na tym. Wiem tylko jedno, po wywleczeniu z oczkiem spokój. Ale sprawdzamy bo wiem że się odnawia.
OdpowiedzUsuńBardzo się ucieszyłam że Gucio ma taką wesołą towarzyszkę ja nie mogę męża namówić ale może jeszcze trochę trzeba poczekać? Zobaczymy. :)
Dzięki za radę, świerzb będziemy jeszcze raz szczepić jutro, może podziała. Przemywamy, smarujemy, zakraplamy, czasu mamy dosyć. I cierpliwości. Namawiaj męża, ja swojego też namawiałam, aż się dał i teraz nie może się nacieszyć :-)
UsuńOna dostała przecież i leki i ADVOCATE, więc powinno być ok, choć warto to sprawdzić. Daj znać.
UsuńMąż sie też cieszy? Super!!
mąż przepada za Ofelką, on w ogóle lubi koty. Jak mieliśmy naszą jamniczkę, zawsze mówił że on sobie kiedyś kota weźmie. Po odejściu piesi powiedział ze drugiego takiego cierpienia nie chce przeżyć i nie chce zwierzaka. Ale mu przeszło na szczęście. I dobrze ;-)
UsuńCudne koty!!!! Oczywiście, że łezka mi się zakręciła, ale i uśmiech cały czas:) To tak jak u mnie, jak ta Lolka żyłą przed Dakotą, właśnie ciągle spała, albo snuła sie po domu, a teraz szaleństwo, jak u Ewy:):):) Nie mogę się napatrzeć na Gucia i Ofelkę :):):) Agnieszka z L
OdpowiedzUsuńAgnieszko, jak mi miło o tym myśleć, to też moja nagroda. :))
UsuńWiemy, rozumiemy i przeczytalismy wszystkim watpiacym w dokocenie. ;)
OdpowiedzUsuń:))))))))))))))
UsuńEwo jeśli dobrze kojarzę (a mam z tym ostatnio problem...) to jesteś w Warszawy. Jeśli to dla Ciebie nie problem, to spróbuj wizyty u chyba jednego z najlepszych zwierzęcych okulistów, dr Garncarza: http://www.garncarz.pl/ podobno cudotwórca :). A ostatnie zdjęcie w oknie rozczula :).
OdpowiedzUsuńGosiAnko ja jestem, czytam, myślę o Was wszystkich, trzymam kciuki za futrzaste i zachwycam się Twoją twórczością... tylko już nie mam siły na nic więcej, może jakaś telepatia do Ciebie dociera ale na klepanie w klawiaturę po prostu nie mam już siły...
Ściskam
Oleno, nie uwierzysz, ale dokładnie wczoraj myślałam o Tobie. Czytałam komentarze pod jakimś starym postem i Twój tam był. Żal mi się zrobiło, że zaginęłaś...
UsuńDobrze, że się odezwałaś, rób to choć czasem, proszę.
Już chyba piąty raz tu dzisiaj jestem i oglądam w kółko, jak i wczoraj Bułeczkę. Czajnik też tak zasypia, ale na krótko. Przekima się chłopak pół godziny i z nowymi siłami przystępuje do normalnych czynności, czyli fruwania. Nie da się tego opisać, bo trzeba znać rozkład domu. Rozpędza się w kuchni, w następnym pomieszczeniu odbija się tyłkiem od regału i pięknym łukiem ląduje na łóżku w drugim końcu pokoju. Mój wyniósł dzisiaj do stodoły swój ukochany fotel, na którym Czajnik jeździł sobie. Jeżdżenie jeszcze jakoś zdzierżył, ale pazurów już nie:)
OdpowiedzUsuńKocham Czajnika!!!! To mój idol :))))))))
Usuń:)))))))))
UsuńPS. Świerzb jest możliwy. Draństwo strasznie trudne do wyleczenia. Może to jakiś trop?
OdpowiedzUsuńNa pewno wart pójścia nim. To da się wyleczyć!
UsuńPS2. GosiAnko, w jaki sposób radzisz sobie z podawaniem kotom tabletki na robale? Całe stado jakoś przymusiłam, sposobem, podstępem, na Grażynkę nic nie działa. Siłowo?
OdpowiedzUsuńZdaje mi się, że masz z Grażynką jak my z Glizdą. Wszystkie jakoś przyjmują tabletkę w paszteciku z pomidorami, a ta cholera zawsze jakoś ją wyczuje, zmemła pasztet, a tabletkę wypluje. No więc siłowo: ja przytrzymuję rozwartą paszczękę, a męż wrzuca w głąb tabletkę. Wtedy jej szybko zamykam pycho, i luzik. Aha, oczywiście podczas tej całej operacji Glizda jest skrępowana ręcznikiem. :]
UsuńRęcznik to dobry pomysł i ja sobie radzę z tym sama. Najpierw to strasznie przeżywałam, ale teraz wiem, że łykają tablety bez problemu, trzeba tylko wrzucić prosto do gardła, bo inaczej wyplują, wymemłają...
UsuńPrzytrzymać potem pycho do góry, podrapać pod brodą, żeby przełknął dziad jeden z drugim. :)
Dzięki. Następnym razem użyję siły i ręcznika, bo normalnie...
UsuńZ trudem, ale dałyśmy radę. Część wymelała z pasztetem, acz niechętnie. Drugą część wymieszałam z masłem i posmarowałam łapy (dzięki Ewa!). Jeszcze się wylizuje.
przepraszam, mam uwagę do "wrzucania" tabletki, bo może ktoś odczyta to dosłownie i zechce kotu wrzucać. nie wrzucać! to niebezpieczne, kot może się zachłysnąć. tabletkę trzeba włożyć - położyć u nasady języka (nie głębiej!). stamtąd kot już raczej nie da rady wypluć.
UsuńMoje zaczynają gonitwę na dole, lecą po schodach, do sypialni syna, na wielkie łóżko, kółeczko po nim, zeskok, korytarz i dywanik za drzwiami mojej sypialni, na którym stają, a on jedzie z kotami które obijają się o drzwi od tarasu, wskakują na parapet i na moje łóżko, lecą z niego na dół po schodach.... i tak dalej :-)
OdpowiedzUsuńNo cóż, Dakota i Lolka zaczynają armagedon o 23, i tak z godzinkę, a póżniej ok 5, a najpóżniej 6 rano.....z jednego końca mieszkania na drugi i tak w kółko, ale u nas szybciej męczy się Lolka, Dakota może dużo dłużej ...... A z L
UsuńCzajnik może BEZ PRZERWY.
UsuńJestem szczęśliwa. Gdyby nie to, że bardzo zapracowana, byłabym jeszcze szczęśliwsza. Wszystko dzięki ludziom dobrej woli, wszystkim, którzy ratowali koty z Miękini, Gosiance i Assneg i jej mężowi. Jest może nadzieja dla rodzaju ludzkiego, jeśli są jeszcze tacy ludzie na świecie.
OdpowiedzUsuńOfelia rozkwita jak kwiat, podczas gdy tam zahukana, zagłodzona przemykała gdzieś bokami nie mogąc się dopchać do miski. To taka subtelna istotka. :)
UsuńDobrze przeczytać przed snem takie nowiny, komentarze prześledzić, zdjęcia ze 3 razy z góry na dół i z dołu na górę obejrzeć, uśmiechnąć się i napisać, że dobrze tu z Wami być.
OdpowiedzUsuń...jak nie koty to sztuka, jak nie sztuka to koty, więc podsumowując masz kota na punkcie sztuki, he he he. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńGdybym pisała historię z Pizdrykiem użyłabym dokładnie tych samych słów!!
OdpowiedzUsuńNawet Młody śpi podobnie ze mną bo Rudy od zawsze w dole łóżka.
:))))))))))))))))))))))
Piękne są takie obrazki...
OdpowiedzUsuńrozczulają...
a Ofeliza zupełnie jak moja Venus byle bliżej, byle bardziej ;-)))
Uważaj Ewa - te gady w futrach tak mają, że najpierw to kochane i tulą się do piersi ale po kilku dni to... na głowę włażą ;-)))
Przynajmniej moje Paskudztwo tak się nauczyło... no robi sobie ze mną Małpiszon co chce ;-)))