Zacznę od początku. We wtorek rano wstałam o piątej, bowiem Andrzej, mąż Agnieszki - Assneg (oboje oni tworzą... spontaniczną, życzliwą firmę KOTTRANS, świadczącą usługi kociego przewozu dla ZMD) wyruszał do stolicy o 6. rano. Wspaniale się złożyło, bo dzięki temu kocineczka wyrwana ze snu (moim zdaniem) nie miała szans bardzo zgłodnieć przed dotarciem na miejsce. A jak było, to się okaże.
U mnie w domu była z niej wielka radość. To kocia przylepa, która wtula się w łysego z największą radością. Skarb w czystej postaci. Wystarczy popatrzeć na te zdjęcia.
U Ewy Gucio zajmował się głównie czekaniem na swoją pannę.
Kiedy ja wracałam do domu, po odwiezieniu koteczki, wypiciu herbaty u Agi i przemiłej rozmowie (o 6. rano!) i podziwiałam wschód słońca, koteczka jechała do swojej nowej mamy z Andrzejem, który wobec jej lamentów w kontenerku uświadamiał ją co do konieczności zmian w życiu i ich nieuchronności. Można powiedzieć, że przygotował ją psychologicznie na to, co miało ją spotkać. :)
Polecam spotkania o bladym świcie. Moje z Agą będę wspominać jako odświeżające i przemiłe. |
Potem było już tylko pięknie i wzruszająco. Ewa bardzo o mnie dbała, pisała, przysyłała zdjęcia i tym dziś się z Wami dzielę. Chcę, abyście też poczuli tę radość. Post dla lubiących czytać. Kolejne SMS-y i mejle są oddzielone gwiazdkami.
Kota rzuciła się na jedzenie i jadła, jadła, i jadła. Wygląda, że ją głodziłam. :) |
***
Jaka śliczna. :-) Malutka w porównaniu z Guciem, ogląda gospodarstwo i je. Jakby z tydzień nie jadła. :-D
***
Płakała. Ale już wygłaskana nie płacze, zaczyna pomiaukiwać, jak tylko wyjdę z pokoju. Teraz najlepiej, żebym była w dwóch osobach. :O Gucio stoi spuszony pod drzwiami. A ona bardzo chce wyjść. Wchodzi na kolana i w ogóle jest cudowna, nic a nic nie przesadziłaś. :-) Maleńka i chudziutka.
***
Jej chyba Gucio nie przeszkadza. :-) To o niego mi chodzi. Jak da radę, do jutra posiedzi. A ja chętnie z nią.
***
Jest taka słodka, że się nie da opisać. Przygotuję potem mejl ze zdjęciami.
***
Skorzystała z kuwety. :-D
***
I znowu je! :-)
***
Niejadek, pewnie! :-) Może to ze stresu? Pewnie, że nie idę do pracy, wzięłam wolne na żądanie, a od jutra mam normalny urlop. Płacze i chce wyjść. :-(
***
:-( No. Powiem jej, że teraz ja robię za podusię.
***
Płacze i chce wyjść, jak mnie nie ma w pokoju. Jak jestem, to leży na mnie albo obok. Zaraz ci wyślę, zobacz, wszystko dobrze.
***
Jestem twoim dłużnikiem do końca życia. Nie płacz, już ją kocham. :-) Od pierwszego wejrzenia, jest delikatna jak mgiełka, wszystko prawda.
***
Jak najbardziej. Mam dziecko, które noszę na rękach. :-) Śpi sobie teraz, dużo stresu za nią, omal mi nie wyrwała kanapki, dałam jej jeszcze jeść, chyba jej nic nie będzie? Dużo też piła. Gucio już nie spuszony, waruje na korytarzu.
***
Nie. :-) Ja nasypałam jej tej karmy, co mi wysłałaś, jeszcze zanim kocia przyjechała. Może ona ją lubi po prostu? Bo w tym pojemniczku twoim jest jakaś inna. Niech je, chudzina, wyobrażam sobie, jak musiała wyglądać, gdy ją zabraliście.
***
Na gorąco, jeszcze bez Gucia. Jest taka przylepeczka. :-D Wchodzi na mnie po prostu i tulimy się, i już. Grzeczniutka. Chyba żaden przymiotnik o niej nie przejdzie bez zdrobnienia. W związku z tym syn zdecydował, że żadne z imion przygotowanych do tej pory do niej nie pasuje. Telimena miała być. :-D Też coś! Zrobiła siusiu i kupkę do kuwety. Jadła grzecznie. Ideał nie kot. No i jak dzieci przyszły, to syn powiedział, że już wie, o czym mówię, że taka delikatna jest. Bo WIDZIAŁ, jak miauczy. Ale nie słyszał. :-) Jutro dalsza część relacji.
***
Musieliśmy wyjść i zostawiliśmy ją na 4 godziny, ależ był płacz. Od razu się obie rzuciłyśmy na siebie i teraz obie jesteśmy szczęśliwe. :-D Wchodzi na mnie, wciska się w szyję, w buzię, znaczy twarz mi przytula, ugniata, wierci się, układa. <3 Rzuciła się do jedzenia i skorzystała z kuwety. Jakby tylko czekała z tym wszystkim, jak wrócę. Będę musiała pracę rzucić chyba albo brać ją ze sobą. :-)
***
Nie wiem, dlaczego ją wybrałam, dlaczego właśnie ona zwróciła do siebie moje serce. Twoje opisy jej urody i zachowania, wybacz, że to powiem, są zupełnie nieadekwatne. :-) Jest tysiąc razy śliczniejsza i kochana. I rozumiem, że może trochę się boi w nowym miejscu, ale rzuca się w moim kierunku, jakby też już mnie trochę lubiła. ;-) Dzisiaj po 18. otworzymy drzwi od pokoju. Wierzę, że poradzimy sobie z adaptacją, zresztą musimy, bo to moja kocia. Stworzona dla mnie.
***
Początek zrobiony, nie wiem jak wyszło, bo nie mam doświadczeń w tym względzie. Gucio na nią syczy i odchodzi. Ona początkowo zainteresowana jakby tylko nowym terenem po prostu go omijała. Chodzą za sobą po całym domu. Do łapoczynów nie doszło. Ja jestem napięta bardzo i zmęczona też, wiem, że czasu potrzeba, ale i tak się denerwuję. Wygląda, że Gucio się denerwuje bardziej, Ofelcia trochę mniej. A, bo Ofelią została! :-) Mnie się wydaje, że prędko Felunia z niej będzie. Ale Ofelcia do niej pasuje.
***
Ofelcia jest niesamowicie wręcz kochana, przytulaśna, cały czas się tuli. Z Guciem próbowały się nawet ganiać.
~~~~~
I to tyle na razie relacji od Ewy. Cóż mogę dodać. Tyle tu radości, że tylko się nią napawam. Ewo, dziękuję! I jeszcze raz chcę podziękować Andrzejowi, który zawożąc Ofelię, przyczynił się do tych przeżyć. Ech, życie, jakie jesteś piękne!
"Twoje opisy jej urody i zachowania, wybacz, że to powiem, są zupełnie nieadekwatne. :-) Jest tysiąc razy śliczniejsza i kochana." - a nie mówiłam, że oszukałam! :)
"Twoje opisy jej urody i zachowania, wybacz, że to powiem, są zupełnie nieadekwatne. :-) Jest tysiąc razy śliczniejsza i kochana." - a nie mówiłam, że oszukałam! :)
Ewo, jaki jest ciąg dalszy historii Ofelii w nowym domku? Jak z Guciem? Opowiadaj!
Edit: nowe zdjęcia:
To zdjęcie gdzie siedzą na parapecie i krześle - Ofelcia wskoczyła na parapet po głowie Gucia, trzeba było widzieć minę osłupiałą jego pyszczka. Bo ona wcześniej próbowała się koło niego położyć od strony kaloryfera, ależ on był zdziwiony :-D Ale się nie zerwał i nie uciekł.
Czytałam tę relację z zapartym tchem i przed oczami miałam początki Szuwarka u mnie. Te rozterki, ze go zostawiam w pokoju samego, obawa o Lucka, o Sama, zmęczenie i radość...
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ze szczęścia Myszeczki, o przepraszam Ofeli, że znalazła taki cudowny dom:)))
Mam nadzieję, że będą z Guciem takimi przyjaciółmi jak Lucek z Gackiem :))
Niech tak się stanie, Maskotko!
UsuńZałóżmy, że warszawskie adopcje i szczęśliwa ręka, a właściwie szczęśliwy przewóz Andrzeja zapewniają sukces w 100 procentach!
Wygłaskaj swoje zwierzaczki od ciotki z Wrocka :)
Pozdrawiamy Gacka:) Pierwszego podróżnika na trasie przyjaźni WRO-WAWA. Pamiętam jak Gosia była wtedy mocno przejęta rozstaniem z jeszcze Szuwarkiem. Pamiętasz Gosiu? I jak zawsze, polecamy się na przyszłość. Opcjonalnie i na innych trasach, tylko że wtedy w dedykowanych terminach. :) A.
UsuńTak liczyłam na wypowiedź Maskotki, niejako prekursorki pobierania kotów z Wrocławia :-) i Twoje miejsce zamieszkania także nas zbliża, Maskotko, więc Twoje doświadczenia są mi bliskie. A osobne podziękowania dla Assneg i pana Andrzeja, jestem waszym dłużnikiem, bez Was nie miałabym tak wspaniałego kota :-) I będę to podkreślać na każdym kroku. Ament.
UsuńMoze wlasnie dlatego pomylilas sie w opisie Ofelci, ze nie Ty bylas jej pisana i kiedy wreszcie znalazla swoja wymarzona Lysa, tak diametralnie sie zmienila?
OdpowiedzUsuńDobrze, ze nie dochodzi do lapoczynow, to pozytywny znak. Na pewno z czasem kociki sie zaakceptuja, a nawet zaprzyjaznia. Na razie wyglada pomyslnie ich poznawanie.
Powiedz sama, czy nie jest prawda, ze masz szczesliwa reke do znajdowania kotom optymalnych domow? :)))
Ale wiesz, że ta "diametralna zmiana" to ironia? :)
UsuńObiecałam, że przyznam Wam rację do do dobrej ręki jak znajdę dom dla Malusi. :)
Jasne, że ironia, Ofelcia się nie zmieniła, ona była i jest fantastycznym kociakiem, ale oczywiście wierzę, że to mnie była pisana, a raczej Guciowi. Dzisiaj bez syczenia, rano zetknęły się na chwilę pyszczkami, sama widziałam!
UsuńBrawo! Wszystko jest na dobrej drodze :)))
Usuńoj, to zapoznanie z Guciem w mojej ocenie wzorowe, jak sobie przypomnę moje kociaste :o)))) do łapoczynów potrafi dojść nawet po 2 latach od ostatniego "nowego" kota w domu.
OdpowiedzUsuńMnie też się wydaje, że będzie dobrze. Ofelia umie postępować z kotami, pokazała to u mnie bardzo dobrze. To naprawdę idealny kociak. :)
UsuńCudowne... :)... Czytam i oczy mi się pocą :)... Ech... A to szczęściary obie :)!... :D.
OdpowiedzUsuńMiło to poczytać, co? Ileż ja miałam radości z każdym SMSem i mailem!
UsuńMało. Chcę jeszcze!
UsuńJasne, że będzie jeszcze, obiecałam przecież i to przy świadkach. Wiele radości sprawia mi pisanie, nie wspomnę o tym, że potrzebuję rad i będę was męczyć nieustannie, czy dobrze robię itd. Nieocenioną pomocą jest Joanna, jej rady i doświadczenie jest dla mnie podporą. Jestem szczęściarą, nie ma co, mam wspaniałe koty i wspaniałych ludzi wokół siebie :-)
UsuńSuuuuper :-))))
OdpowiedzUsuńNawet bardziej niż super. Ofelcia nie lgnęła tak do każdego domownika, choć wszystkich lubiła. Widać, że Ewa szczególnie przypadła jaj do serduszka.
UsuńMam nadzieję, że jej przypadłam. Ofelcia lubi także bardzo moją córkę, też na nią włazi i ją znaczy ;-) Boi się jeszcze trochę i ucieka jak chodzimy po domu, podłoga skrzypi i schody też. Aaa, jak wchodzimy do kuchni to ucieka z blatu, tłumaczyłam jej wczoraj na poważnie, że po kuchennym blacie chodzić nie należy. Ślipka jej błyszczały, zrozumiała :-) ale próbuje, rzecz jasna.
UsuńCzytałam z zapartym tchem, bo wszystkie przejścia z Dakotką mi się przypomniały. Jest u nas niecałe dwa miesiące, a jakby nie wiem ile czasu już upłynęło. Bardzo się cieszę, że tak ułożyło się u Ewy i Myszeczki - Ofelii. Trzymam kciuki, żeby było coraz lepiej. U nas szaleństwa Lolki z Dakotą przeszły moje wyobrażenia, a Dakotka jest najsłodszym i najbardziej miękkim zwierzątkiem, jakie kiedykolwiek dotykałam:):):) Pozdrowienia dla Kottransu:):) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńO tak, Dakotka to taka puchata sowa :)) Jak miło było wtulić twarz w jej pachnące futerko! Pamiętam to jak dziś. :)
UsuńDziękujemy za pozdrowienia:) Dakota pewnie już urosła? Jestem ciekawa jak jej futerko, nadal takie puszyste? Pozdrawiam:) Agnieszka
UsuńMa cudownie mięciutkie futerko, mieliśmy kiedyś króliczka, który miał miękkie futerko, ale Dakotka jest jeszcze bardziej miękka, i po prostu śliczna, ale urwis i trzpiot niesamowity:):):) A z L
UsuńGosiu, napisałaś, ze Dakotka to taka mała sowa, a my na nią właśnie tak mówimy, bo biega po domu i wydaje takie dżwięki, jak mała sówka:):):) I jeszcze nazywamy ją sephora, bo śpiąc zawija się w ubrania córki i pachnie jej perfumami:):):) A z L
UsuńTo musi być mega przyjemne :)
UsuńLepiej być nie mogło :)
OdpowiedzUsuńJeśli jeszcze pokochają się z Guciem to pełnia szczęścia zostanie osiągnięta.
UsuńAleż z niej przylepa :)) Guciem się nie przejmowała, bo w końcu przyzwyczajona jest do gromady kotów wokół siebie ;) mam nadzieję, że sie zaprzyjaźnią, chociaż Ofelcia woli chyba Łyse ;)
OdpowiedzUsuńChyba tak, bo takiej miłości jak z Ewą to się nie spodziewałam na samym początku, od pierwszej chwili. Fajnie jest mieć takiego kota. :)
UsuńGuciem się faktycznie nie przejmuje za bardzo, widać, że on bardziej przejmuje się nią. Ale bez agresji podchodzi i np. wącha jej łapki, a ruszyć się nie mogła bo zajmowałam się jej oczkami. Oczko mnie martwi, wciąż jeszcze troszkę cieknie z niego i mam wrażenie, że te krople co jej daję to ona natychmiast wyciera. Cóż, pozostaje mi się starać i tyle.
UsuńSzkoda, że nie widzicie, jedno robi sobie bułkę na stercie koców na kanapie, drugie na ulubionym miejscu na krześle koło kaloryfera. Oddalone od siebie o jakieś dwa metry, rzecz jasna w tym samym pomieszczeniu. Dzisiaj już tak nie latają jak z pieprzem po domu. Wczoraj stwierdziłam, że mój podstawowy cel został osiągnięty - bez wątpienia Gucio się nie nudzi i ma zajęcie :-D I nie śpi bez przerwy, w nocy się śpi.
Jak zaczną się razem bawić, szaleć to dopiero będzie radość!
UsuńFajnie się czyta Twoje opowieści, Ewo :)) Mała rozrusza chyba wszystkich, nie tylko Gucia.
UsuńDwa razy przeczytałam całą relację, żeby się nasycić radością Ewy.Wspaniale, że Ofelcia okazała się kotem ideałem.Istnieje tylko obawa czy Ewa nie bedzie musiała zafundować sobie nosidełka, żeby mieć ja cały czas przy sobie, a jednocześnie móc używać rąk chociażby do pisania relacji z rozwoju socjalizacji (rym wyszedł mi niechcący :)). Co do Gucia, na jednym zdjęciu leżą całkiem blisko siebie, wygląda to na spokojne zainteresowanie, więc należy oczekiwać poprawnych, jeżeli nie bardzo dobrych stosunków. Serdeczności dla Ewy. Marysia
OdpowiedzUsuńEwa musi rzucić pracę, cały czas tulić się z Ofelią, a na zakupy chodzić z nosidełkom, hi, hi :))
UsuńJa też czytałam to wiele razy, żeby się nasycić. Taka adopcja to coś wspaniałego!
Adopcja musi się udać bo takie koty dostaje się raz na ... na każdą adopcję GosiAnki :-D Muszę Ofelkę jeszcze trochę odkarmić. Asia świadkiem, że martwiłam się, że Gucio jest chudy. Przy Ofelii wydaje się puchatym misiaczkiem. Jak pomyślę, że przy takiej ilości kotów nie miała może czasem szans dopchać się do jedzenia, taka drobniutka. Nóż mi się w kieszeni otwiera. Z tym jedzeniem to jeszcze będę pisała, bo nie bardzo wiem, co robić.
UsuńNie martw się, ona po sterylizacji może dostać apetytu, poza tym je, nie wiele, ale jednak regularnie, a skoro Gucio też nie należy do grubasów to jedzenie może byc dostępne cały czas. To duże ułatwienie.
UsuńMiło się czyta takie dobre wiadomości - super :)
OdpowiedzUsuńA jak mnie miło, nie masz pojęcia :))
UsuńNooo, wypieki mi schodza nieco po czytaniu.
OdpowiedzUsuńGucio sie obrazil i trudno sie dziwic - nastepne dziecko w domu! przyzwyczai sie na zawsze .
a tak poza tym to co bybylo zlego jakby Ofelcia do pracy chodzila? ona kolanowa jest to by nie ganiala przeciez gdzie indziej!
a Ty kozucho - klamczucho, do konta, na groch, albo - lepiej - po nastepnego kota. Taka kara! :))))
Gucio odpukać daje się normalnie głaskać i na razie objawów poważnego stresu u niego nie widać. Staramy się, aby miał tego głaskania nawet więcej niż normalnie, ale on głaskliwy aż tak jak Ofelia to nie był. Nadstawia szyjkę, nie gniewa się na mnie. GosiaAnka radziła podkładać mu pod miseczkę z jedzeniem chustkę z zapachem Ofelki, ale on taki jadak, że nie wyszło. Miska go nie interesowała nigdy bardzo. Więc robiłam inaczej. Jedyną rzeczą, którą lubi i leci z tego powodu do kuchni, są kocie chrupki do zębów, czy działają, nie wiem, ale Gucio przepada. Więc głaskałam po pyszczku Ofelcię, potem tą ręką dawałam mu chrupka. Pierwszego dnia rano nie chciał, wąchał rękę i nie jadł. Po paru godzinach stwierdził chyba, że sprawa nie jest warta rezygnowania z ulubionej przekąski. I teraz też tak robię, wcina aż miło.
UsuńŚwietny sposób!
UsuńI ładnie to tak oszukiwać przyszły personel? :)
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia. Oby tak dalej.
Gucio pewnie trochę pofuka i przestanie. Do tej pory on był samowładca, a tu konkurencja przyszła i z miejsca zaanektowala Pancię.
Niecierpliwie czekam na dalsze relacje :)
Uściski
Się wzruszyłam i się baaardzo cieszę,że wszystko tak dobrze się układa:)))
OdpowiedzUsuńNieładnie tak oszukiwać!;)
OdpowiedzUsuńCudna przylepa z tej Ofelci:)
Trzymam kciuki, żeby szybko zaprzyjaźniła się z Guciem!
Oczy zalane łzami dosłownie...wzruszające opisy niesamowicie...
OdpowiedzUsuńJa też sobie oczywiście przypominałam pierwsze chwile Migusi w domu, tylko że to malutkie było i strasznie głupiutkie, po łepetynce nieraz dostało... Teraz to już sobie nie daje w kaszę napluć, ale jak do niedawna po kocich przewalankach tylko Tigusiowe futerko się po podłodze poniewierało, tak teraz czarne też :-) Chyba Tiggy doszedł do wniosku że czas głupola nauczyć że pazurów się nie używa w zabawie :-)
OdpowiedzUsuńTe pierwsze chwile wzbudzają wspomnienia z pierwszych dni naszej kici u nas w domu :)
OdpowiedzUsuńAlez to IDEALNA kicia, nie tak jak moje- dwie niezadowolone niedotykalskie.
OdpowiedzUsuńBardzo staram się, żeby Gucio był pierwszy we wszystkim, ale nie bardzo mam czasami jak to zrobić. Miałam dawać mu pierwszemu jedzenie, ale on z zasady nie jadł nigdy jak mu dawałam, tylko uszczknął jak mu pasowało, najczęściej w nocy. Na noc musiała zostawać pełna miska, bo nie było spania. A w dzień miska była rano, potem była zabierana aż do wieczora. Teraz jest Ofelcia i zupełnie wszystko się odwróciło. Nie śmiejcie się, wychowałam troje dzieci i ciężko mi się pozbyć analogii. Ofelia jest malutka i wyraźnie potrzebuje jeść często a mało, niemowlę w czystej postaci, chociaż roczne podobno :-) Nie zabieram więc w dzień miski, niech chudzina je, kiedy ma ochotę. W nocy zabrać nie mogę, bo Gucio je. Pewnie tak nie powinno być, ale nie mam na razie pomysłu, jak to rozwiązać. O piątej rano Ofelcia wstaje, korzysta z kuwety i drze pyszczka, żeby ją wypuścić, bo idzie jeść. Na razie oba koty muszą mieć jak najmniej stresu, nic nie będę robić na siłę, tylko boję się, że może pewne obyczaje powinno się wprowadzić na początku bo potem trudno. Mam nadzieję na cenne uwagi Asi. Także w sprawie kuwety, która stoi u mnie w sypialni i zaraz zacznę spać w żwirku :-)
OdpowiedzUsuńMuszę jeszcze wspomnieć o nieoczekiwanym bonusie, jaki spotkał mnie osobiście w związku z Ofelką. Otóż śpi ona spokojnie całą noc pomiędzy mną a mężem, dziś miałam sposobność zaobserwować, jak on delikatnie przekłada się z boku na bok, aby tylko nie przygnieść koci i żeby broń Boże nie leżeć na wznak, bo może miałaby za mało miejsca. Nie wiem, czy ta tendencja się utrzyma, Ofelka może chociażby zmienić łóżko, ale na razie i parę nocy jest dla mnie wybawieniem. Mąż na boku nie chrapie! I tym optymistycznym akcentem idę na górę sprzątnąć kuwetę :-D
Genialne! Ale ją rozpuścisz :))
UsuńEwo, w kwestii Guciowego niejedzenia w dzień, rozwiązanie jest, ale uprzedzam, bolesne. najbardziej bolesne dla Ciebie :)
Usuńtrzeba nie zostawiać na noc jedzenia. i znieść jego prośby i groźby. tylko teraz będziesz miała prawdopodobnie koci lament na dwa głosy. zobaczymy, co się da zrobić. i kiedy :)
No właśnie, teraz lepiej nie narażać Gucia na nieprzyjemności, bo będzie je kojarzył z Ofelką...
Usuńo to to! teraz nie pora.
UsuńPierwsze noce po przybyciu do naszego domku miesięczna (maluteńka) Loleczka spała pod kolanem mojego męża (!), a ja umierałam ze strachu, że on po prostu niechcący w nocy ją przydusi, nie spałam kilka nocy przenosząc ją w inne miejsce, a ona wracała z powrotem błyskawicznie:):):) Też mam cały czas problem z jedzeniem, tylko rano Loleczka z Dakotką jedzą w tym samym czasie, a w ciągu dnia różnie i jeszcze podjadają sobie z miseczek, a Dakotka je jeszcze jedzonko dla juniora:) Ale wszystkie przeszkody i trudności są do pokonania jak się patrzy na ich zabawy i gonitwy. Ewo, pozdrawiam i trzymam kciuki. agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się wszystko ułoży, dzięki Agnieszko. Na razie dzisiaj zabaw i gonitw na lekarstwo, oboje odsypiają wczorajszy dzień albo poranek, którego ja nie widziałam, bo dla mnie to jeszcze noc była :-) No i na zabawy to jeszcze nie liczę ale co one, spać tu przyszły? :-D Wczoraj Ofelcia leżała na łóżku u syna, po tym samym łóżku ganiał Gucio za laserkiem Ganiając nadeptywał jej na tylne wyciągnięte nóżki, ona się odsuwała. On znowu przeleciał po nogach ale zeszła z łóżka dopiero po czwartym chyba razie. Co ja mam zrobić? Obudzić je? :-))) Na razie cieszę się że śpią niedaleko siebie i im to nie przeszkadza.
UsuńDalsza relacja proszę Państwa nastąpi...
Nie budzić, nie budzić, one muszą same się dogadać i idzie im świetnie!
UsuńNie budzić, dać czas, Dakotka jest u nas od grudnia i na początku nie było wcale różowo. Lolka była przez półtora roku niepodzielnie panującą królową i była bardzo zdziwiona i zazdrosna, jak pojawiła się Dakotka. Ale na szczęście od początku nie było żadnej agresji. Dziewczyny przyzwyczajały się do siebie powoli, teraz już szaleją. Ale na razie nie przytulają sie do siebie i nie śpią razem, a to był moim marzeniem :):) A z L
UsuńAle tu się dzisiaj dzieje! Relacja niemal na bieżąco i prawie całodobowo. ;)
OdpowiedzUsuńEwo, jak miło przeżywać z Wami tę radość! :)
Pozdrówka. :)
Ooo, nie, całodobowo nie :-) lubię bardzo spać, wczoraj w dzień jak one spały to ja też, w końcu urlop mam, bardzo wyczekiwany i uczciwie zapracowany. Chcę się z wami dzielić radością właśnie, wiem, że mnie rozumiecie. Wiem, że na kotach się świat nie kończy, ale to cudowne zwierzęta i jak już je mam, to chciałabym zrobić wszystko, żeby dobrze się tu czuły i były zdrowe i wesołe. Prawie każda z was ma takie doświadczenia za sobą, powspominać też jest miło. I podzielić się doświadczeniami.
UsuńO to to! Dlatego taki tu się sejmik zebrał i radzi. :)
UsuńBuźki w nosy - Ofelii i Gustawa. :)
Cudnie się czyta takie wieści! Przypomina mi się, jak Songo do nas trafił; pierwszą noc przespał w zagięciu mojego ramienia, a ja oczywiście nie spałam, bo mruczał jak motorek. Od razu rano powiedziałam córce, że teraz ona śpi z kotem, w końcu to ona go przyniosła. Ale uczucie było niesamowite :)))
OdpowiedzUsuńjakie piękne imię Ofelcia:) widać jaka jest szczęśliwa ze swoją nową Pancią i Panciem pewnie też:)
OdpowiedzUsuńco do wizualizowania to napisałam Ci też u mnie, że robię to za każdym razem jak tu jestem:) widzę każdego koteczka szczęśliwego w nowym domku, najlepiej z ogrodem:D także o nic się nie martw:)
pozdrawiam!
Przeczytałam jakbym o swoim kocurku czytała też się przymila i nawet całuje ale to wyniósł z dzieciństwa wczesnego gdzie młode wolontariuszki kotki małe prosto w pyszczek całowały i uznał że tak widać trzeba. :))
OdpowiedzUsuńBARDZO PROSZĘ zwróćcie uwagę na imię co z sobą niesie imię Ofelia wybaczcie ale szczęścia nie wróży. Wrażliwość wrażliwością ale skończyło się to niedobrze, Imię męskie np Feliks znaczy: Imię pochodzące z łaciny. Felix oznacza osobę „szczęśliwą, łaskawą”. A może tak Feliksa czyli Fela Felunia lub podobne, proszę rozważyć bo imię niesie z sobą to co najsławniejsza jego nosicielka w życiu przeżyła. Niech maleńka będzie oprócz wielkiej wrażliwości jeszcze szczęśliwa przez długie bardzo długie lata. Poprosze o zastanowienie się raz jeszcze nad imieniem.
Wiem, z jaką Ofelią kojarzy się Ofelia, ale nie bardzo mam teraz jak zmieniać jej imię, ono naprawdę do niej pasuje, jest takie zwiewne, jak ona zupełnie. Pewnie masz rację co do ryzyka, ale jakby w każdym przypadku się sprawdzało to nie byłoby dobrze. Znam trochę takich przypadków. Ofelcia pewnie zostanie skrócona do Felci i wtedy trochę się wszystko zrównoważy, prawda?
UsuńTak :)) masz rację bardzo dziękuję za odpowiedź. Kotek odpowiada sercem za serce tylko. :) Ciepło pozdrawiam. :)
UsuńCudne wieści z nowego domku :-))
OdpowiedzUsuńPańcia zakochana , Ofelcia jak marzenie :-D
Kciuki za przyjaźń z Guciem !
Telimena zdecydowanie do niej by nie pasowało! Ofelia jest idealnie.To się trafiło dziewczynom:D Przeczytałam jednym tchem!
OdpowiedzUsuńZjadlo mi komentarz wiec pisze jeszcze raz. Mam kota i psa (14 i 10 lat), moi rodzice maja kota (13 lat) i wczesniej mielismy wspolnie kota przez 15 lat. Wszyskie zwierzaki byly i sa karmione pokarmem suchym i miski zawsze mialy i maja pelne. Nie karmimy ich na godziny tylko wypelniamy miski. Zwierzaki te nigdy nie mialy problemow z nadwaga lub obzarstwem i nie byly niejadkami. Zauwazylam ze koty jedza kiedy chca a pies je dwa razy dziennie, czyli reguluja sobie same pory posilkow. Dostaja rowniez jedzenie mokre lub inne przekaski, i o to zebrza, a jakze, ale suchy pokarm jest ich glownym pokarmem i jest zawsze dostepny. Ta forma karmienia nie jest polecana przez weterynarzy ale u mnie dziala (mozna powiedziec juz od pokolen) i jest bardzo wygodna. Moze byc wdrazana przy zwierzatach starszych, nasze koty przyszly do nas w roznym wieku. Zwierzaki szybko dostosywuja sie do faktu ze jedzenia jest i nie trzeba sie opychac. Cudownie jest patrzec sie na psa typu czarny labrador (podobno lubia sie przejadac) jak zostawia pol pelna miske, lub nie czestuje sie podanym przez przechodnia psim ciasteczkiem. Rzuca wtedy pelne niezadowolenia spojrzenie typu "co mi tu pan dajesz, ja mam tego pelna miche w domu, nastepnym razem przynies pan kotleta". Co ja sie musze wtedy na tlumaczyc ;) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTez Anka
Dzięki za podpowiedzi, będę miała wszystko na uwadze. Jeszcze piszcie co z tymi dwoma kuwetami. Zaryzykować i przesypac żwirek do jednej? Jak ona przywyknie do tej kuwety w sypialni...
UsuńMy zlikwidowaliśmy drugą kuwetę dla Dakotki od razu po otworzeniu drzwi do pokoju córki. Karolka zaniosła Dakotkę do kuwety, pokazała jej wejście i koteczka nie miała ani jednej wpadki, a jest przecież dużo młodsza od Twojej Ofelii :):) A z L
UsuńEwo, u mnie Gacuś był odizolowany od reszty domowników przez prawie tydzień. Też się martwiłam tym, że przywyknie do swojej kuwety, albo, że nie będzie chciał się załatwiać w kuwecie gdzie jest zapach Lucka i na odwrót. Zrobiłam więc w ten sposób, że do Gackowej kuwety wsypywałam żwirek z kuwety Lucka. A potem jak Gacek się w niej załatwił to przesypywałam żwirek do Luckowej kuwety żeby zapachy sie mieszały;)) Jak już wypuściłam Gacka na salony to nie było żadnego problemu i obydwaj załatwiają się do jednej kuwety w łazience :)
UsuńNo dobra, to ja teraz z zupełnie innej beczki: gdzie jest nasz piątkowy komiks, hę? (tu następuje wdzięczne tupnięcie nóżką)
OdpowiedzUsuńNo to ja się przyłączam do tego tupania ;) Cipiptaszek gdzieś zaginął :( jaka przyszłość go czeka ,bez tego postumencika :((( chlip,chlip
Usuńmoże w końcu znalazł swój postumencik?.....
OdpowiedzUsuńTeż się przyszłam ponapawać ciepłością uczuć, a co:)
OdpowiedzUsuńale dyskusja się rozwinęła, ledwie ogarnęłam :) wszystko pięknie się układa, nie mogło być inaczej :) co do pełnych misek, stary kot miał zawsze pełną i sam sobie regulował, nie roztył się, za to młody waży 10 kg mimo, że od lat ma zabierane miski i tylko porcje wydzielane :( potrafi zaparkować na długo przy pustych miskach, manifestując "zagłodzenie" ;) tak że, jeżeli i Gucio i Ofelia to drobiazgi i niejadki, to miski mogą spokojnie stać wypełnione
OdpowiedzUsuńJa już trzeci dzisiaj raz się napawam.
OdpowiedzUsuńWspaniale !! :))
OdpowiedzUsuńNormalnie, zaczynam zazdrościć Wam tych kotów. Coraz częściej.... Serdeczności.
OdpowiedzUsuńOpowiedzcie proszę jak przebiega sterylizacja kotki, głownie opieka potem. generalnie wiem, mam psice 'po' zabiegu, ale moja kota jest taka drobna,2,5 kg a licznik bije, 8 mies.już ma . a że i ogród otworem to tragedia gotowa - nie dosyć że jakiś pan kot przyjdzie to nie wyjdzie, psy tolerują tylko 'swoje' kot, obcy - wiadomo..czy macie jakieś doświadczenia z zastrzykami anty?może to wyjście, zanim kota trochę jeszcze podrośnie.doradzcie, proszę.
OdpowiedzUsuńEvuniu, koniecznie nie baw się w zastrzyki, które dają wiele komplikacji. Koteczka taka drobna doskonale zniesie zabieg. Pokaż ją lekarzowi i omów z nim to. Najgorszy jest pierwszy dzień po zabiegu, potem szybko wszystko wraca do normy, goi się i po tygodniu można zapomnieć o sprawie. Oczywiście włoski na brzuszku odrastają dłużej. Polecam ci ten zabieg, robię go kotkom w dużych ilościach i zawsze było wszystko dobrze.
Usuńhttp://www.kotkowo.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=32&Itemid=34
Usuńdzięki - czyli w praktyce jak u suczki. Weta mam super -lekarz prawdziwy, czyli trzeba załatwić sprawę i już.
OdpowiedzUsuńTo poradżcie jeszcze jedno - mam dom z ogrodem więc koty maja wolny wybieg. Niestety, są w stanie wskoczyć na płot i "w długą", na drogę i na pola. Jednego super-kota już straciłam tragicznie, w domu ich nie utrzymam. Czy macie jakiś patent wychowawczy jak przyzwyczaić koty do niewychodzenia za ogrodzenie? teren jest ogromny. Psy nauczyłam - brama otwarta -psy nie wyjdą bez pozwolenia. Czy z kotami wogóle się da? Mam 2, kocur ( straszy) jest niestety wędrownik sąsiedzki.
Evuniu nie znam takiej metody. Można zrobić specjalne ogrodzenie, ale jak teren jest dużu i brama otwarta to to niestety też odpada...
UsuńJa też się strasznie martwię Hokusem, który chodzi po sąsiadach...