Kituniek pojechał. Dziś o 15:30 podwiozłam go jeszcze z Poznania do Obornik i tam na parkingu pod jakimś sklepem spotkałyśmy się z p. Alą i jej koleżanką. Młodziak w drodze na to spotkanie cały czas płakał, skarżył się i biadolił. Dokładnie tak samo jak podczas całej trasy do Poznania poprzedniego dnia. Dojechaliśmy wykończeni, ja nerwowo, a on zachrypnięty od krzyku. Stawałam dwa razy podczas podróży i brałam go na ręce w zamkniętym samochodzie. Tulił się do mnie, mruczał, układał na kolanach… A ja? Ja płakałam.
Dzisiaj było to samo. Kiedy dojechaliśmy na umówione miejsce, kotek umościł mi się na kolanach, zwinął w kłębek i mruczał. Tak nas zastały obie dziewczyny, bo p. Ala przyjechała jednak samochodem, i to z kierowcą; młodą, śliczną i miłą dziewczyną. Pomyślałam sobie, że wyglądają jak ja i Kasia-kocia łapaczka.
Pani Alicja jest niezwykle ciepłą i budzącą zaufanie osobą; Jola dobrze mówiła, więc kiedy odjeżdżałam, było mi trochę lżej.
Dostałam piękne podziękowanie: śliczne figurki kocie (pochwalę się innym razem) oraz… kwiaty! Bardzo to miłe. Pierwszy raz mi się zdarza. :) Podziwiam gorąco determinację pani Ali, żeby tak gnać przez pół Polski za kotem, w którym się zakochała! Nie może się cokolwiek nie udać z taką osobą!
Wśród naszych podopiecznych są takie koty, które jakoś mocniej kradną człowiekowi serce. Z nimi rozstać się, to prawdziwy hardkor. Taki właśnie jest dla mnie Młody, kotek uratowany przez Kasię-Brujitę spod samochodu, kotek, którym Kasia się zaopiekowała, wyleczyła i także pokochała, kotek następnie zawieziony przez nas z Wałbrzycha do Wrocławia do nowego domu, by po dwóch tygodniach zostać zwróconym - tym razem już prosto za nasze drzwi.
Sprawdziłam i z niedowierzaniem stwierdzam, że on był u nas niecały miesiąc! Nie było chyba jeszcze kota, który tak idealnie wpisał się w nasz dom. Siedzę i myślę, jak można ustrzec się takich sytuacji, jak nie zakochiwać się tak mocno, jak się nie przyzwyczajać. Czy jest jakiś sposób?
Czekamy na nową panią. |
Najważniejsze jest jednak, że dostałam już pierwsze wiadomości od jego nowej pani i wiem, że Młody spędził podróż na kolanach i ramionach p. Ali, w związku z czym zniósł ją bardzo dobrze. Jest w nowym domu i zwiedza. To odważny chłopak, szybko się dostosowujący. Będzie dobrze! Mam już pierwsze zdjęcia.
W nowym domku. |
Niesamowita jest droga, jaką przebył. Z Wałbrzycha, przez Wrocław do Białogardu. 500 km i wiele, wiele emocji.
Bądź szczęśliwy, kochany, mądry i piękny kocie.
Rano w nowym domku. |
dobry z Ciebie człowiek
OdpowiedzUsuńJak tu nie ryczeć, no jak?
OdpowiedzUsuńHana, tutaj to akurat nie da się nie ryczeć... I nie pociesza mnie nawet to, że jeśli pani Ala się zgodzi, odwiedzę i poznam tego cudownego koteczka. Nie pociesza, bo to Gosi bólu nie odejmie. Ech...
UsuńRyczenie jest ludzkie przecież. Skoro my ryczymy, to co dopiero GosiAnka?
UsuńHana, jak nic, musimy założyć Klup Puaczek. No bo weź babo nie rycz. Czytam i stękam : o matko, o matko ...
UsuńŁezka. Ale to musi być miłość;) Trzym sie, mały;)
UsuńWzruszyłam się bardzo, wiesz?
OdpowiedzUsuńNIE MA METODY, nie łudź się. Często Ci będzie serce pękać z żalu i nie ma rady, Trzeba prosić o pomoc stary dobry rozsądek:-), ale w takich chwilach bestia tez milczy i też płacze.
OdpowiedzUsuńMnie się też łzy zebrały... Właśnie zaktualizowałam banery na swojej stronie, bo serwer na którym były już nie działa http://kociki-abigail.blogspot.com/p/banerki.html (niestety nie wszystkie przekopiowałam, ale linki nawet pod pustymi kratkami są aktywne i prowadzą do wątków, do których prowadziły gdy je tworzyłam) i przy okazji już kilka łez uroniłam... Wielu kotów się nie udało uratować, wiele historii śledziłam, kibicowałam, angażowałam się...
OdpowiedzUsuńDobrze, że są takie jak Twoje :D... :). Które dobrze się kończą... Cieszę się, że szczęśliwie wróciłaś.
Ech, takie emocje na noc fundować ;)
OdpowiedzUsuńPrzejeżdżałam wczoraj przez Białogard - pociagiem i przypomniał się mi Młody. Niech będzie tam szczęśliwy.
Czytając twoje posty zawsze się nad tym zastanawiałam, jak dajesz radę rozstawać się ze zwierzakami, które podczas pobytu u ciebie dają się pokochać... Jesteś wspaniała, ale to ciężka praca. Młodemu szczęścia i radości na nową drogę, na pewno będzie miał jak u Pana Boga za piecem:))) Uściski dla ciebie.
OdpowiedzUsuńno wlasnie, jutro rano tez bede miala opuchniete powieki… A dzis glaskam sobie moje kociaki. W tej chwili mam ich kolo siebie 4 :))
OdpowiedzUsuńDobranoc
mnie też wzruszyła Twoja opowieść
OdpowiedzUsuńi mnie!
UsuńNie ma chyba sposobu na uczucia i emocje...
OdpowiedzUsuńDla mnie jesteś mega dzielna i wielka!:)
A Młodemu i p.Ali życzę długiego szczęśliwego wspólnego życia!:)
Sa koty, ktore daja z siebie wiecej niz inne. Rozstanie z nimi to wielki dramat, mimo swiadomosci, ze trafiaja tam, gdzie ich miejsce, do nowej rodziny, docelowej i na zawsze. Nie ma recepty na to, jak bez bolu rozstac sie z takim wyjatkowym kotem. Taki to juz smutny los domu tymczasowego. Pozostaje ogromna satysfakcja z dobrze wykonanego zadania.
OdpowiedzUsuńNie plakaj, Anko, to minie jak zawsze. ♥♥♥
Cięszę się że Młody znalazł tak wspaniały dom. A ostatnie zdjęcie jest PIĘKNE I ROZCZULAJĄCE . pozdrawiam .eva.s.
OdpowiedzUsuńPani Alu, dziękujemy za zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że kotek jest u Pani - poznaję to po dywaniku z kotkiem. :)
Pozdrawiam Panią bardzo serdecznie. :)
Niech będzie szczęśliwy w swoim już domu :)
OdpowiedzUsuńGosiu, wyobrażam sobie, jak Ci było trudno. ale jest dobrze, widzisz? Młody tym razem znalazł swój właściwy dom. i właściwego Człowieka. to się czuje! a boleć będzie zawsze, ale z tego bólu tez da się czerpać siłę, bo on z miłości przecież.
OdpowiedzUsuńGosiu! Jesteś W S P A N I A Ł A!
OdpowiedzUsuńI niesamowita!
:*
Najlepsze życzenia dla pani Ali i Młodego - żeby to już na pewno był ten domek!!!! :) Gosiu.... brak słów, nie wiem, czy dałabym radę robić to co Ty, podziwiam Cię i wspieram myślami. Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńGosiu, człowieka z taką wrażliwością jak Twoja nie da się zaprogramować na obojętność a tym samym uchronić przed bólem rozstania.
OdpowiedzUsuńZwłaszcza wtedy, gdy trafiasz na wyjątkową kocią przylepę, która bez pytania kradnie Ci serce.
Twój ból z czasem zrównoważy satysfakcja, że dzięki Twoim staraniom znalazł się w docelowym, kochającym domku.
Nie płacz już...:)))
Nie można się nie zakochać.
OdpowiedzUsuńMłody szczęścia w nowym domu i cierpliwości nowego personelu życzę!
Pewna Czarna Piękność też chwyta za serce, tym bardziej, że dalej gardzi jedzeniem, ale karmiona siłą i brudzona jedzonkiem po pysiu zlizuje co nieco. Ten bardzo agresywny i mega dziki kot siedzący w klatce daje sobie wstrzykiwać szprycą zmiksowanego kurczaczka z rosołkiem i co nieco połyka. Setki wstrzyknięć, 90% znów wraca do miseczki a kilka procent jest łykane. Moje kolana i łokcie zaczynają mieć odleżyny od siedzenia na klęczkach w klatce ;)
Ale to napawa mnie optymizmem, że damy radę obie i do poniedziałku dotrwamy. Potem będę leczyć rany po tym wyjątkowo pięknym kocie o cudownym spojrzeniu. Rany w sercu bo na rękach nie mam żadnych ;)
boga ją wyjątkowo nie w temacie nie wherz ty czasem co się dzieje z maskotką, co coś jakoś niebezpiecznie cicho u niej?
OdpowiedzUsuńRafał
ania miało być ;)
Usuńrafał
dziś rano na fb się odezwała, cytuję "maskotka i pieska - Po ciężkim tygodniu w weekend odpoczywam" - więc chyba po prostu zarobiona jest :)
Usuńrafał , jak piszę esemesa to też słownik mi zamiast ania wrzuca boga. Moja boga już się przyzwyczaiła :)
UsuńKurczę - smutno się zrobiło i łezka skapnęła .....znam to uczucie zakochania......
OdpowiedzUsuńNo i się popłakałam przed snem...
OdpowiedzUsuńVenus właśnie stosuje na moich kolanach pazurkową akupunkturę... a ja sobie przypominam jak Młody bezczelnie wpraszał się na saolny, jak Venus na niego syczała, ja za nim ganiała, jak później się bawili i... jak spaliśmy razem ostatniej nocy...
Jak mruczał na mój widok, jak skupał się u wetki w poczekalni ;-))) jak ufnie wtulał mi się w ramiona...i jak razem z Venus kupowali drapak...
Zazdroszczę Ci tych ostatnich chwil z Młodym i równocześnie cieszę się, że to nie ja musiałam tam czekać...
Mam nadzieję, że będzie szczęsliwy w nowym domku...że p Ala go pokocha tak ja ja przez ten czas kiedy był z nami...
Dziękuję Anko... :*
Aneczko ja to właśnie za te rozstanie cie podziwiam...płakać mi się chce jak to czytam....a co dopiero prze to przechodzić...za słaba jestem
OdpowiedzUsuń♥♥♥
OdpowiedzUsuńpo przeczytaniu tekstu łzy mi lecą...
OdpowiedzUsuńchyba nie można nie zakochać się w kocie.... no chyba, że człowiek znajdzie kotka jednego dnia i tego samego... go odda... inaczej ... klęska...
kociaki wyczuwają... że chcemy je oddać...
ech... nie lubię takich sytuacji
pozdrowionka Tobie i nowej Panci kocurka
:(((((
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego dla pani Ali i Małego:)
Wzruszające :)
OdpowiedzUsuńOby kociak był szczęśliwy! :)
pozdrawiam
Brak mi słów. Wszystko co pomyślałam czytając już zostało napisane. Przytulam Cię mocno Gosiu a Panią Alę serdecznie pozdrawiam Agnieszka Marczuk
OdpowiedzUsuńJuż wczoraj wyglądał na zadomowionego, a dziś chyba jeszcze bardziej. Co za charakter! Wyjątkowy kotek. Pani Alicja wiedziała, co robi, decydując się na pokonanie tak dużego dystansu kilometrowego dla tego skarba. :) Oby Młody, pod tym czy pod innym imieniem, dał nowemu personelowi dużo radości i miłości. I odwrotnie. :)
OdpowiedzUsuńCzytam i wczuwam się w Twój nastrój, przeżycia przy oddawaniu kota ( zwierzaka), do którego człowiek już się przywiązał są dramatyczne, szkoda, że byłaś sama. Wyobrażam sobie, że oczy zalewały Ci sie łzami w drodze powrotnej, bo wiedziałaś, że Młody nie rozumie dlaczego znowu jest oddawany, dlaczego musi się rozstać z kimś do kogo już się przywiązał. Nie martw się Gosiu, nie staniesz się zbieraczką kotów, jak to w którymś z postów zastanawiałaś się, bo widać kierujesz się nie tylko sercem ale i rozumem i potrafisz zrezygnować z własnej radości widząc dobrą perspektywę dla zwierzaka. Z Twojego bólu jest ogromna radość w domu Pani Ali, mam nadzieję, że niedługo usłyszymy relację, że Młody zakochał się w nowych opiekunach a oni w nim :) Marysia
OdpowiedzUsuńMarysiu, dziękuję Ci za te piękne, mądre i niezwykle trafne słowa o Gosi i jej kociej... działalności.
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
Łzawy blog, daje slowo....
OdpowiedzUsuńPo zdjęciach widać, ze mu dobrze, nie ukrywa sie, leży na środku przystojniaczek.
Warto bylo prawda?
Ja bym sobie nie poradzila z rozstaniem, dlatego mam Pizdryczka :)
Nie zajrzałam wczoraj i mam łzawy początek niedzieli. Współczuję bólu rozstania i jednocześnie cieszę się, że Młody znalazł dom. Nowej Opiekunce wszystkiego dobrego życzę.
OdpowiedzUsuńGosianko, podziwiam cię całą sobą. Młody znalazł najpierw Brujitę, potem Ciebie, potem panią Alę. Ma szczęście w życiu jednym słowem :-) Będzie dobrze. Ja też czekam na swoje szczęście i mam nadzieję, że z taką samą ufnością mi je oddasz. Pozdrawiam, przytulam.
OdpowiedzUsuńI jak tu łzami nie oblać?Życzę ci szczęścia,Młody.A wszystkim opiekunkom ,którym zawdzięczasz to co masz zdrowia i siły aby pomagac takim jak ty!
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję przeżyć. Kotek na pewno pokocha Panią Alę i to będzie najlepsza pociecha dla Ciebie. Oby jak najprędzej się tak stało.
OdpowiedzUsuńGdy pierwszy raz jechał kiciulek z nami samochodem pyszczek nieustannie rozdarty był.:) Później za każdym razem było podobnie. Oswajaliśmy z samochodem wchodziliśmy do samochodu puszczaliśmy go wolno, obwąchał obejrzał porządnie później mąż włączał silnik i ... ryk natychmiast, ale po kilku takich sesjach spokój. Teraz jeździ z nami w dalekie trasy i po 300 kilometrów w jedną stronę. Przytulony do mojego ramienia, na kolanach alb z tyłu na kocyku lub wygląda przez okna. :)
OdpowiedzUsuńA młody znalazł właściwe miejsce i właściwego człowieka, to najważniejsze. :) Niektóre koty tak mają coś w pisane w swoje serca że dłonie ciągle za nimi tęsknią, nie wiem jak one to robią. Serdeczne uściski Aniu.
Wzruszająca historia nie sposób nie płakać,ślę dobrą energię dla Młodego i jego nowych Ludzi.
OdpowiedzUsuńgosiu, masz w sobie ogromne pokłady dobra i miłości. taka bądź, taka zostań.
OdpowiedzUsuńNa tym parapecie wygląda jakby to było jego miejsce od dawna. Będzie mu tam dobrze Gosiu:)
OdpowiedzUsuńSuper!! Tak się cieszę!
OdpowiedzUsuńBardzo wzruszające, oczywiście ocieram łzy...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Młody trafił do dobrego domu, niech to będzie dom na zawsze!
A jak się nie przywiązywać..? nie da się...
...trzymaj się kocie...
OdpowiedzUsuńWzruszające, wiem jak to ciężko...
OdpowiedzUsuńAż mi łza poleciała. Trzymaj się Młody!
OdpowiedzUsuńŁo matko z ojcem ja dopiero dziś to znalazłam znaczy się ten pamiętnik z podróży ..
OdpowiedzUsuńsiedzę i przeżywam....kociam i łapciam w imieniu Lakiego....
alabunia
Lepiej późno niż wcale. :) Proszę wymiziać Lakiego ode mnie. Wciąż o nim pamiętam, ale cieszę się, że jest szczęśliwy. :)
Usuńhttp://pl.blastingnews.com/styl-zycia/2015/02/szczescie-na-wyciagniecie-reki-o-krok-od-ciebie-albo-o-trzy-00270295.html
OdpowiedzUsuń