Kocineczkę, co miauczy cieniutko jak myszka, mieliście już okazję poznać przy okazji posta Miękinia dzieje się (klik). Widać tam na filmie, jak ostrożnie wychodzi z kontenerka i skarży się cichutko na swój los.
Zaraz powędrowała ona na stół operacyjny, a po zabiegu sterylizacji wyglądała tak jak na zdjęciu poniżej. Bidulka.
Kocineczka Myszka (imię na potrzeby tego posta) na początku zakumplowała się z Malusią, trzecią naszą tymczasową czarno-białą "krówką".
Bardzo szybciutko, od samego początku, garnęła się do człowieka; łasiła się do rąk i nóg, nieśmiało i delikatnie bawiła się wędką i roztaczała wokół swój subtelny urok. To taka ślicznotka z różowym noskiem, bardzo ufna i bardzo powabna.
Nie miała najmniejszego problemu z zaprzyjaźnianiem się z każdym z naszych kotów. Młody powarkiwał na nią z 3 dni, ale ona udawała, że tego nie widzi bądź schodziła mu z drogi, i już po trzech dniach nastąpiła wspólna zabawa i dobra komitywa.
Kocineczka Myszeczka jest z tych roztapiających serce od razu. Nie trzeba jej oswajać, nie zaznała krzywdy, radziła sobie w wielkim stadzie kotów na małej powierzchni. Wszystko inne to dla niej luksusy.
Wszystkie te cechy sprawiły, że przypomniałam sobie o jednej miłej czytelniczce, która szuka kotka. Malutka wydała mi się idealna do jej potrzeb. Wahałam się chwilę, bo nie lubię wciskać nikomu kotów, ale zapytać można, przecież to nic nie szkodzi!
Napisałam list do Ewy. Znacie Ewę z Antygony? Nie komentuje za często, ale jest, odwiedza mnie, kibicuje.
Mam nadzieję, że Ewa wybaczy mi, że częściowo zacytuję nasze listy.
Mój list:
Ewo, ja tylko tak spróbuję, czy ta koteczka z Miękini nie przypadnie Ci do serca. Jest przemiła, kochana, miziająca, przylepka, łagodna, ma długie futerko. Ma jeszcze chore oczko, ale to się wyleczy i biorę to na siebie jakby co. Tak jak i szczepienie. Jest po kastracji. Koteczka ma rok. Całe życie spędziła w jednym pokoju, więc nie będzie chciała na dwór. Miała kocie towarzystwo, więc szybko się zaprzyjaźnia, jest bardzo łagodna.
Nie martw się, kochana, nie namawiam Cię, tylko jeśli ci zabije serce do tej malutkiej. :)
Potem była jeszcze jedna wymiana mejli, a potem…
Typowe zachowanie kotki. |
Ewa odpowiedziała mi. I co to była za odpowiedź, możecie zobaczyć poniżej. :)
Gosiu kochana, cały dzień się zastanawiam. Po prawdzie to już rano byłam właściwie zdecydowana, ale wypadało poczekać, żebyś nie myślała, że się jednak nie zastanowiłam. :-)
Żartuję, ale trochę racji w tym jest. Myślałam w nocy, wyszło mi, że przecież się nie obrazisz, jak odmówię i wezmę jednak kota z bliska, też potrzebującego. Mogę odmówić. Ale otóż nareszcie spełniło się to, co mi mówiłaś, w sensie - poczekaj, może przy którymś kocie ci piknie serce. Czy coś. I wyszło, że chociaż mogę odmówić, to nie chcę. Kocia jest przecudowna, rzeczywiście chwyta za serce. Jeśli możesz to jakoś zorganizować, to co tam, chcę tę i już. :-)
(…) Powiedziałam dziś mężowi, że wybrałam kota. On spytał, skąd ten kot. Ja, że z Wrocławia. Za moment: Muszę tam po niego jechać? Fajny człowiek z niego. :-)
(...) Wiesz, boję się bardzo, podekscytowana jestem tak samo bardzo. Wyobraź sobie, jak też czują się ludzie, którzy adoptują dzieci. Jezuńku kochany. :-)
Tak więc kocinka ma już domek, czekam na nią z niecierpliwością. Mąż już tłumaczył Guciowi, że będzie miał "babę". Ja też mu mówiłam, nawet słuchał początkowo, ale potem... Jest na zdjęciu, zobacz.
Guciu |
Jesteś pewna, że dam sobie radę i że w dobre ręce dajesz kota? (…)
Napisz mi, co tam jeszcze o niej ci się przypomni, co lubi, czy się czegoś boi i tak dalej.
Nie wiem, co jeszcze, ale pewnie cię będę męczyć mailami, zanim trochę nie ochłonę, co może nastąpić dopiero po długim czasie. Albo wcale. :-)
Kończę, prawie nie spałam w nocy, mam nadzieję, że nie będzie to normą aż do 19 lutego. :-D
Ewa
PS. No tak. Napisz mi, jak się mam z Agnieszką skontaktować, gdzie pojechać. Co robić, matko kochana, tylko spokojnie. Ten kot nas polubi chyba, prawda?
Jak widzicie, moja radość nie miała granic! Jestem taka szczęśliwa, że Ewa weźmie kota ode mnie, że chce mi się śpiewać! To wymarzony przez nią drugi kotek, wyproszony u męża, wyczekany. Ewa szykuje się do tego jak do najważniejszego momentu w życiu. Troska, miłość i chęci aż wylewają się z każdego mejla.
Następne listy od Ewy to czysta poezja i balsam na moje serce:
Pudełko mam przygotowane, będzie wymoszczone mięciutko, ulokujemy ją na razie w sypialni, żeby miała czas na odpoczynek i oswojenie się z nową sytuacją. Mam nadzieję, że będzie miała u nas dużo więcej powierzchni do biegania, dom jest dwupoziomowy, na dole jest salon i kuchnia, na górze trzy sypialnie. Do tego schody, na których się siedzi i z góry wszystko obserwuje. :-)
(…)
Poza tym, co tu kryć, im dłużej na nią patrzę, tym bardziej już ją kocham. :-) Dzieci wczoraj siedziały w internecie, szukając imienia, które pasowałoby do Gucia i do koci, której zdjęcie miały przed nosem. Dzieci mówię, jedno 24 lata, drugie 20. Mąż z dołu pokrzykiwał - Pestka, Pusia, Miłka, a one z góry odpowiadały - nie, nie, nie. :-) Wesoło było.
Ewo, pytałaś, jaka jest ta koteczka, co lubi, czego się boi.
Nie boi się odkurzacza ani żadnych domowych sprzętów. Lubi włazić na blaty w kuchni, ale po 3 dniach gonienia jej stamtąd już załapuje, że należy zwiać, jak idę. :) Nie boi się psa, choć podchodziła do niego na początku z wielką rezerwą.
Nie jest łakoma, raczej wybredna, je malutko jak myszka, widać, że lubi ludzkie jedzenie, czekoladę wyjadłaby MójCiOnemu z ust (nie dostała!). Najbardziej smakowało jej... masło, które przyniosłam, aby zmusić Malusię do mycia się. Serek biały kłuł ją w ząbki. Wieczorem zjada suchą karmę, ale widać, że brzuszek ma nierozciągnięty. U mnie to się może zmienić...
Koteczka zaczyna eksplodować radością. Dostaje tzw. szwungi i lata po całym domu. Sama radość! :)
Kocha ją Hokus, kocha ją Młody, akceptuje Amisia, jedynie wuj Kayron nie ma dla niej litości. :)
Wczoraj byłyśmy na kontroli. Niestety oczko nadal nie jest dobre, więc wetka zmieniła maść. Przy okazji sprawdziła uszy, badała pod mikroskopem ich wydzielinę - czysta, nie ma świerzba, ale na wszelki wypadek kotka dostała wczoraj advocate, więc wszelkie żyjątka w niej i na niej nie mają szans, jeśli jeszcze (bo była już odpchlana i odrobaczana) tam były. Za tydzień idziemy na szczepienie. Zrobię wszystko, aby na spotkanie ze swoją nową mamusią była wyszykowana, piękna, zgrabna i powabna. No i zdrowa!
Wiem, że Ewa doskonale by sobie z tym poradziła, ale tak zazwyczaj robię, więc w tym przypadku też tak będzie.
No to na koniec (jakby komuś było mało zdjęć) sesja zdjęciowa Myszeczki-Gwiazdeczki.
Dla porównania Młody. |
Myszeczka na śliczną plamkę na nóżce i...
różowe poduszeczki! Słodkie, prawda?
Za ok. 2 tygodnie znana Wam doskonale firma KotTrans (klik) z szefową Agnieszką i kierowcą Andrzejem wyrusza ze znaną sobie misją: dostarczyć kota do Warszawy.
Świetnie się złożyło, że Ewa może przyjąć kotkę za dwa tygodnie, bo będę miała czas doprowadzić sprawy jej zdrowia do końca.
Kotuleczka jest przytulakiem, wieczorem przychodzi do mnie, układa mi się na piersi i zasypia. Kochana.
Nawet teraz wciąż mi "pomaga" pisać ten post. :)
Ewo, jestem przeszczęśliwa, że kotka u Ciebie znajdzie dom. Dziękuję, że ją wybrałaś. Mam pewność, że będzie miała u Ciebie wszystko, co najlepsze. Napisałaś przecież:
(…)
Obiecuję, że cały dom będzie się nią opiekował, tulił, podsuwał smakołyki, głaskał; i ma cztery łóżka do spania, dwa kocyki na parapecie i jeden na szafie, dwa pudełka do schowania i jeden koszyk. :-)
Hura!!
Poryczałam się jak idiotka..... Koteczka jest cudowna, Gucio też..... Pozdrowienia dla Assneg :) Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńJa nie ryczę bo w pracy jestem ale mam węzeł w gardle... cudowne wiadomości !!! Ewa wspaniała a koteczka prześliczna, ten nosek:-)! Agnieszka Marczuk
OdpowiedzUsuńNo ..... Ja też się poryczałam buuu :)
OdpowiedzUsuńno to dzisiaj więcej osób siedzi w pracy i ukradkiem wyciera łezki :)
Usuńbuziaki dla Ewy i Anki:***
Ja to wszystko musze jeszcze raz przeczytac! za duzo informacji w kupie! ale informacje fantastyczne. Najwazniejsze jest jak serduszko zapika tym pikniecie pt "tak! to TY jestes tym kotem/psem/mezczyzna, ktorego serce me chce!!!"
OdpowiedzUsuńMojCiOn chytry, oj chytry :P (prosze mi tu nie opowiadac o szkodliwosci czekolady etc etc...znalam chomika, ktory dozyl prawie 4 lat na diecie skladajacej sie glownie z piwa i czekolady....) hrehrherh
Więc wychodzi na to, że to dieta odpowiednia dla chomików; one zwykle żyją około półtora roku, no, od 1 do3 lat.
UsuńWiesz, Krysiu, napisałam dużo informacji z myślą o Ewie i mam nadzieję, że Ona przeczyta moje wypociny. I tak widzę, że udało Ci się wiele przeczytać i doskonale się orientujesz w tekście :) Miło mi!
UsuńA co do czekolady to mała dosłownie szaleje jak ją poczuje. Musiała podkradać swojej pani. Ja nie dam jej, boję się!
Myszeczka-Gwiazdeczka jest śliczna i ma szczęście! Fajny domek jej znalazłaś :) U Ciebie ostatnio tylko black&white:))))
OdpowiedzUsuńP.s. Ja też się wzruszyłam...
Bardzo się cieszę że Myszeczka będzie miała tak wspaniały i kochający domek. Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńto Myszeczka jest siostrą mojej Kiarusi... hihi
OdpowiedzUsuńteż ma identyczną kropkę na nóżce z tyłu
fajnie, że znalazł się domek !
Oj tak, uwielbiam takie historie. Ale muszę uważać coby się nie zakochać, bo moja Dyńcia nigdy by mi nie wybaczyła! Goni wszelaką konkurencję na cztery wiatry obojętnie czy to kot czy pies:(
OdpowiedzUsuńAneczko...ty nasza cudna mamuńko kocia:)))))
OdpowiedzUsuńPrzy takich warunkach, to może i mnie by adoptowali ?? ;o)
OdpowiedzUsuń:-D
UsuńTyle Tu ciepła i pozytywnej energii, że wystarczy na cały dzień. Koteczka ma szczęście znajdując taki dom.
OdpowiedzUsuńOsobiście zaświadczam, że masz niebywały talent do wyszukiwania nowego personelu dla kotów:P
OdpowiedzUsuńSuuuuper! Ale z Myszeczki kocia miss, a ta plamka na nóżce na pewno niejednego kocura doprowadziła do wariacji ;-)))
OdpowiedzUsuńMłody ma podobną, może one, te krówki, tak mają? :)
UsuńMój Gacuś krówkowy nie ma takiej plamki, widać to tylko przywilej wybrańców ;-)))
UsuńNo, no! Dobre wiesci sypia sie jak z rękawa! Oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCudna z niej kicia!
Usciski dla Was i głaski dla futerek
Wspaniałe wieści!
OdpowiedzUsuńMyszeczce będzie dobrze z tymi wszystkimi łóżkami,
kocykami, pudełkami i co najważniejsze ludźmi,
którzy jeszcze jej nie dotknęli, a już tak mocno kochają:)
A Młody zamieszka w moim województwie:D
Mam nadzieję, że spodoba mu się na północy;)
Wycałuj ode mnie te różowe nosy, zanim się rozjadą do nowych domków:)
Tak jest! :)
UsuńKrówkowe są cudne i nic dziwnego, że podbijają tak szybko serca Personeli (Personelów?!)
OdpowiedzUsuńA co do odległości, to do mnie na przykład zgłosił się dom dla Gucia Kwiaciarenki aż z Wiednia! Że się zakochali i chcą tylko tego jedynego. Nie wiem, czy to się da przeprowadzić logistycznie, ale miło pomyśleć, że podbijamy stolice europejskie:-) Pozdrawiam Koteczki i Personel!
To dobra wiadomość, że jeden kotek Kwiaciarenki znalazł domek. Muszą chyba po niego przyjechać?
UsuńWzruszający post :-)
OdpowiedzUsuńSuper domek dla super kici :-))
Mysia będzie pasować kolorystycznie do Gucia :-D
Kciuki za oczko !
Popłakałam się ze wzruszenia. Jesteście wspaniałe dziewczyny. Ściskam Was serdecznie, jolaz
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuńMyszeczka będzie miała najtroskliwszych Łysych. ja to wiem!! :))
Wiem, że wiesz i dlatego też Ewa ma kota. :)
UsuńNo, i znów posoliłam kawę :) ryyyczęęęę. Łojezu, najlepsza literatura na poranną kawę ! Jednym słowem - CUDOWNIE ! Ach, i te maile od Ewy . ... Dzieńdobry :)))
OdpowiedzUsuńA mi się przypomniał serial "Siedem życzeń" Rademenes (Hokusik) spełnia siedem życzeń. Anko, przyznaj się, Hokusik szepce do Cię aksamitnym głosem Macieja Zembatego :) I życzenia się spełniają !
UsuńTo tak apropo tytułów postów od wczoraj ... się rozgadałam dzisiaj :)
UsuńMusisz mi bliżej wytłumaczyć, Ewo, co masz namyśli z tym rozgadaniem. :)
UsuńA w Hokusika uwierzę jak znajdę dom dla Malusi. :)
Już myślałam, że ze mną coś nie tak, ale skoro i inni ryczą, to znaczy, że wszystko ze mną ok.:)
OdpowiedzUsuńJak tu nie ryczeć? Jak? Mój to już normalnie myśli, że ten internet poważnie mi zaszkodził.
OdpowiedzUsuńHana, po Tobie się tego nie spodziewałam... No dlaczego Wy tak ryczeć, dlaczego? :)
UsuńNo właśnie też zachodzę w głowę. Wygląda to jak plagiat z Agnieszki.
Usuń:)
Normalnie, ze szczęścia! Jak patrzę na Czajniczka i myślę, że on tam gdzieś w tych krzakach płakał (kiedyś) to też ryczę.
UsuńWysyłam Ci świeżutkie (dzisiejsze) zdjęcia mojej krówki.
A! Chyba że tak... Powiem Ci, że dopiero co się zreflektowałam, że prawie przestałam zwracać uwagę na skarpę, na której koczowała Leśna, a którą mijam 10 razy w tygodniu. Do niedawna za każdym razem niemal widziałam tam naszego kudłacze i oczywiście wracałam myślami do tamtego czasu. A przecież minęło już półtora roku!
UsuńWeź przestań, bo znów będę ryczeć!
UsuńE, Hanuś, cóżeś Ty taka do płaku dzisiaj? To pomyśl sobie może szybko o Wałku w jego gustownej bizuterii hydraulcznej i już się uśmiechaj tu szybko! Bo ja co go sobie przypomnę, to paszczę szczerzę do rozpuku. :D
UsuńTymczasem lecę szybko na sokawkę, bo się zapach rozniósł, znaczy się gotowa.
PS. Znów nie nadążam z czytaniem u Was. Szczególnie z czytaniem komentarzy, bo te, wiadomo, swoją wagę i smak posiadają, to i żal odpuścić. ;)
O, czekaj, poezja mi przyszła na myśl: nie rycz, Hana, nie rycz. I dalej na znaną wszystkim melodię. :P
UsuńPrzeczytać taką wymianę myśli - niesamowita przyjemność!
OdpowiedzUsuńIle w tym poście pozytywnych emocji. :)))
Kiciulka niech szybciutko zdrowieje.
Ciekawa jestem jakie imię zostanie wybrane. :)
Prawda, Alu? Przyjemność i spokój.
UsuńWybieranie imienia to też radość, więc zostawmy to Ewie i Jej rodzinie. :))
Wzruszyłam się. Niestety, jak to profanka, nie rozróżniam Myszeczki i Młodego. Jedno i drugie czarno-białe:-)).
OdpowiedzUsuń...fajna kota i dobrze, że znalazła tak wspaniałych ludzi...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że uroczy kotek znalazł dom dzięki Tobie :)
OdpowiedzUsuńJak Ty je rozrozniasz, te czarno-biale krowki? Ja mam tylko plamy przed oczyma i nie mam pojecia, kto jest kto :))) Ale w koncu jestes matka tych kotow, a kazda matka ma swoje sposoby na odroznianie, nawet blizniakow jednojajecznych ;)
OdpowiedzUsuńNo, dla Myszki szykuje sie krolewskie zycie, cztery dorosle osoby beda ja rozpieszczac na wyprzodki. Oby tylko rezydent nie robil fochow :)))
Panterko, ja rozróżniam je po stópkach - czarnych Młodego, a różowych Myszki. Ale kiedy nie leżą i stópkami nie błyskają, to muszę się mocno przyglądać i wypatrywać wąsika. ;)
UsuńSzczerze mówiąc, to Pantera mnie dziś załamałaś. Różnią się tysiącem szczegółów, ale fakt, że tak z grubsza są podobne. Widocznie daję za mało zdjęć, aby można było się przyjrzeć. ;)
Usuńno właśnie! za mało!
Usuńuprzejmie uprasza się o dołączenie przynajmniej zdjęć portretowych Młodego i Myszeczki, po trzy sztuki: en face + lewy profil + prawy profil, w celach porównawczych.
Za mało zdjęć! Też coś! Foch!
Usuń;)
A ja przeczytałam wszystko już trzy razy i nie wiem, dlaczego tak płaczecie, dziewczynki. :) Ja też wzruszliwa jestem, ale dziś to przecież sama radość. :D Zbierać się tam do kupki i kciuki za Malusię teraz trzymać, bo z nią nie będzie łatwo - mam przecieki. ;)
OdpowiedzUsuńEwo, ja tam podpisuję Ci certyfikat - nadasz się jako personel kiteczki. :) Oby tylko rezydent Gucio nie desperował. Jest bliźniaczo podobny do naszego Mietka. Jeśli także z charakteru, to powinno być dobrze. :)
Trzymam kciuki za Twój spokojny sen do 19 lutego. :P
Jolu, ja trwam w zaskoczeniu od rana! Ryczą?! Czemu? Taki spokojny, rzeczowy post :)
UsuńMyszeczka słodka, ale ja oderwać oczy nie mogę od jednego, jedynego zdjęcia Malusi. jak Ona wypiękniała i gdyby nie czarna plamka na nosku miałabym problem z rozpoznaniem mojej ukochanej Biduleczki <3 Trzymam za Nią kciuki, ajk i za wszystkie kociaki ale wierzę, że jeszcze wszystkich nas zaskoczy swoją cudowną naturą.
UsuńFantastyczna wiadomość, Ewa jest i szczęściarą i dającą szczęście :), a Kotka jest prześliczna...!!! I co? I wcale krówki nie są trudne do wyadoptowania ;P... :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie, że początek lutego jest taki pomyślnych w kwestii kotów. Ależ małej Myszce dopisało szczęście,chociaż z drugiej strony było to nieuniknione kiedy Gosia zajęła się jej losem. Co za czas, słońce świeci, ludzie zakochują się w kotach tylko tak dalej :))) Marysia
OdpowiedzUsuńE tam, ty tego samego kota obfociłaś i nam wmawiasz że to ona a to Młody... :-))))
OdpowiedzUsuńAle to niesamowite, jakie one dwa podobne do siebie są.
Gosiu, Ty to jesteś prawdziwa najlepsza kocia mama, ale Ty to już wiesz, prawda?
Tydzień spełnionych życzeń? :))
OdpowiedzUsuńAle świetna wiadomość:)
OdpowiedzUsuńEwo rewelacyjna jesteś!:) dużo miłości i radości z nową członkinią Rodziny:)
Wspaniała historia.
OdpowiedzUsuńTym przecudnym zwierzaczkom tak niedocenianym przez wielu ludzi należy sie domek u dobrych ludzi.
Ma koteczka szczęście dzięki Tobie - bardzo się cieszę :-) :-) :-)
Ludzie kochane! Ja dopiero teraz to wszystko czytam i normalnie nie mogę płakać, bo jeszcze w pracy jestem, ale czuję chwyt na gardle. Jestem taka szczęśliwa że faktycznie spać nie mogę :-)
OdpowiedzUsuńPoza tym, jak możecie nie odróżniać MOJEJ kocineczki od Młodego? :-D Ma na sierści takie dłuższe włoski i inaczej ułożone łatki. Imienia wciąż jeszcze nie wybraliśmy ale możecie być pewni że powiadomię. I składam tu uroczyste przyrzeczenie przy świadkach, że będę pisać, pstrykać fotki i zawiadamiać na wszelkie sposoby, no.
Lubię WAS.
O, i to jest słuszna... koncepcja: pisać, pstrykać, zawiadamiać i lubić nas.. :)
UsuńI puakać, a co!
UsuńHana, przywołuję Cię! Do porządku oczywiście. ;)
UsuńBo Twój Ci internet odetnie. I jak będziesz żyć! A my jak?!
UsuńEwo, oczywiście, że kocineczka różni się od Młodego niemal wszystkim: wielkością, długością sierści, innymi plamkami, nieskazitelnie różowym noskiem i takimiż samami poduszeczkami u nóg. Czy te dziewczyny ślepe są? Chyba im te łzy oczy zalewają, bo puaczą i puaczą. :)
UsuńJolkaM, oj, o tym nie pomyślałam! Że mi odetnie! Nieee, o nieeee, do tego nie dopuszczę! Na samą myśl o odstawieniu rączki mi się trzęsą.
Usuńłezka zakręciła mi się w oku ze szczęścia... :)
OdpowiedzUsuńNo to muszę się dopisać do klubu Kocich Płaczek (albo Puaczek, jak lubi Hana), bo też się wzruszyłam. Wiecie co, ale chyba jestem w dobrym towarzystwie:)) To fajnie pomyśleć, że w różnych częściach Polski (i zagranicy pewnie też) siedzi tyle osób poruszonych losem małej Koteczki i cieszących się z jej nowego, wspaniałego domu! I roniących łezki, ma się rozumieć. Anko i Ewo, widzicie co narobiłyście! Uściski
OdpowiedzUsuńMuszę kiedyś napisać naprawdę łzawy post, to się będzie działo!
UsuńKrówki są przecudowne, a te z różowymi noskami i poduszeczkami u nóżek szczególnie. Moja Hesia też taka była i miała małą łatkę na tylnej łapeczce. Będę czekać na wieści od Ewy - oby Guciu był zadowolony i przychylny kocineczce!
OdpowiedzUsuńWieści o Młodym też paluszki lizać, a Hoki na lodzie - pyszności!
Też się poryczałam...
OdpowiedzUsuńJak dobrze będzie ślicznocie :)
szwung=kociokwik?
Myślę, że tak. Chodzi o kocie szaleństwo, gonitwy po domu z obłędem w oczach )
UsuńGłupawka przecież!
UsuńU nas się mówi: lata jak perszing ;-)
UsuńWspaniałe wieści,musi się dobrze układać Młodemu i Myszeczce koteczce :) kochane te łaciatki.
OdpowiedzUsuńFantastycznie, że kolejne stworzenie znalazło ciepło i miłość, bo to już widać! :)
OdpowiedzUsuńsiostro, kocham cię za te koty, twoje koty nawet kocham, chociaż po zyrtecu bardziej :)
OdpowiedzUsuńi też na koteczkę czekam
PS to ja! dzięki mnie jest Gucio ;)
tu wyżej to faktycznie moja siostra, ona przywiozła mi Gucia spod Brodnicy :-)
Usuńjednym słowem ona zaczęła ten interes :-D
musiała wyczuć we mnie kociarę czy co?
Witam siostrę Ewy! Zrobiłaś, kobieto dobrą robotę z tym Guciem :))
Usuń