17:50.
Szaraczek odszedł o 13:10. Od rana niepokoiło mnie, że maluszki szukają cyca i coś znaleźć go nie mogą. Poszłam do pracy tylko na chwilę, konsultowałam sytuację z lekarzem, zadecydowałam o sztucznym dokarmianiu. Zadzwoniłam po Kasię, która natychmiast wyruszyła do mnie z mlekiem. Niestety dla szaraczka było już za późno.
To jest jak zły sen.
Walczymy o Kropeczkę. Malutek nie chce ssać, ale pipetką udało mu się podać już dwie porcje mleka. Zoya jest zaniepokojona, że go przy niej nie ma, nawet raz podeszła i zabrała go w pysku z kolan Kasi, ale potem nie ogrzewa go, nie wylizuje. Po kolejnej godzinie postanowiłyśmy więc, że zabieramy go od niej, bo jeśli maleństwo zmarznie, to nic mu nie pomoże.
W tej chwili kocinka leży na termoforku na kolanach u Kasi, a ona robi mu masaż brzuszka. Wciąż jest z nami, ale wiecie, to dopiero druga doba jego życia...
To jest jak zły sen.
Komentarze są i będą wyłączone. Ja doskonale wiem, że martwicie się i jesteście z nami. Tylko dlatego piszę, choć patrzeć nie mogę na mój blog i na swój idiotyczny entuzjazm.
Dziecięce marzenie! Kretynka!
Na 20:00 jedziemy z Zoyą do lekarza.
20:10
Kasia pojechała z Zojką na badanie i na USG, kocica zaczęła dziś zachowywać się bardzo agresywnie, syczała na mnie, a nawet wyskoczyła z legowiska i goniła, żeby ugryźć w łydkę. Coś jest bardzo nie tak.
Rano nakręciłam dwa krótkie filmiki i wysłałam je do oglądnięcia wetce, wszystko było na nich w porządku! Zoya ładnie nastawiała dzieciom swój brzuszek, małe były aktywne... Zaniepokoiło mnie tylko, że one nie jedzą, że strasznie długo szukają cyca i nie mogą go znaleźć. :((
Lekarka mówi, że jest cała masa chorób wirusowych, powodujących, że kocięta umierają w 2., 3. dobie życia. Nie ma na to siły, nie ma na to lekarstwa.
Kropeczka walczy, zjadła już trzecią porcję, ale nie robimy sobie nadziei.
:(((((((((((((((((((((((((((((((((
22:30
Zoya jest zdrowa. Macica ładnie się obkurcza, nie ma jakichś niewydalonych łożysk czy innych anomalii. Po prostu nie ma pokarmu. :(((((
Kropeczka trwa.