„Są tylko dwa powody do zmartwień: albo jesteś zdrów, albo chory.
Jeśliś zdrów, nie ma się o co martwić.
Jeśli chory, są dwa powody do zmartwień: albo wyzdrowiejesz, albo umrzesz.
Jeśli wyzdrowiejesz, nie ma się o co martwić.
Jeśli umrzesz, są tylko dwa powody do zmartwień: albo pójdziesz do nieba, albo do piekła.
Jeśli pójdziesz do nieba, nie ma się o co martwić.
Jeżeli do piekła, będziesz tak zajęty witaniem się z kumplami,
że nie będziesz miał czasu, żeby się martwić.
To po co się martwić?”
Taki tekst widnieje na różnych pamiątkach dla turystów. Koniec z narzekaniem. Idealnie obrazuje on irlandzkie podejście do życia. Irlandczycy są bardzo pogodni i niesłychanie przyjaźnie nastawieni do turystów. Są pomocni, grzeczni, patrzą prosto w oczy, pozdrawiają się grzecznym hello. Oczywiście najmilszymi Irlandczykami są Casablanca i jej mąż Rafał. :)
Skoro już jesteśmy bogatsi o tę wiedzę, zabieram Was na przedostatnią wycieczkę po Zielonej Wyspie.
Te kręte, wąskie drogi wciąż robią na nas wrażenie.
I widoki: chmury, góry,
jeziora, morze w oddali...
Całkiem przypadkiem docieramy na niesamowite nabrzeże. Znowu jesteśmy sami.
Na zdjęciu widać nasz samochód. Jedyny.
Dzikość tego miejsca, surowość skał przeraża.
Wieje bardzo silny wiatr, fale z łoskotem rozbijają się o skały...
Krajobraz jest iście księżycowy.
Czarne chmury dodają jeszcze grozy tym upiornym okolicznościom przyrody.
Kocham to zdjęcie! |
A ja patrzę pod nogi i oczom nie wierzę!
Raj muszelkowy!
Raj prawdziwy!
MójCiOn wędruje dalej, ryzykując życie i pozostając głuchym na moje wołania...
Ja zbieram! Gdybym miała łopatę, wiadro i ciężarówkę, mogłabym nabrać tych muszelek bez końca!
No, wraca już. Masz szczęście, włóczykiju jeden!
Na koniec okazuje się, że trafiliśmy w bardzo ciekawe historycznie miejsce.
Bracia Sullivan – pięciu braci, amerykańskich marynarzy,
którzy zginęli 13 listopada 1942, służąc na jednym okręcie w czasie II wojny
światowej. Byli członkami załogi lekkiego krążownika USS "Juneau"
(CL-52), zatopionego po bitwie pod Guadalcanalem przez japoński okręt podwodny. Od tego czasu dowództwo floty USA nakazało rozdzielać rodzeństwo na różne
okręty.
Sullivanowie byli mieszkańcami Waterloo w stanie Iowa.
Byli to:
George Thomas Sullivan, lat 27 (ur. 14 grudnia 1914), mat
artylerzysta drugiej klasy (ang. Gunner's Mate Second Class). Został wcześniej
zwolniony ze służby w maju 1941 r. w stopniu mata artylerzysty trzeciej klasy.
Francis "Frank" Henry Sullivan, lat 24 (ur. 28
sierpnia 1918), sternik (ang. Coxswain). Został wcześniej zwolniony ze służby w
maju 1941 r. w stopniu marynarza pierwszej klasy.
Joseph "Joe" Eugene Sullivan, lat 24 (ur. 28
sierpnia 1918), marynarz drugiej klasy (ang. Seaman Second Class)
Madison "Matt" Abel Sullivan, 23 (ur. 8 listopada
1919), marynarz drugiej klasy
Albert "Al" Leo Sullivan, 20 (ur. 8 lipca 1922),
marynarz drugiej klasy
Śmierć braci Sullivan przykuła uwagę amerykańskiej opinii
publicznej i doprowadziła do wprowadzenia reguły w marynarce amerykańskiej,
zabraniającej braciom służyć na tym samym okręcie. Ponadto stała się impulsem
do przyjęcia w amerykańskich siłach zbrojnych zasady Sole Survivor Policy (pol.
zasada jedynego ocalałego), w myśl której po śmierci jednego z członków rodziny
w działaniach wojennych nie należało dopuścić do śmierci pozostałych członków
bliskiej rodziny służących w siłach zbrojnych.
Na cześć braci nazwano dwa amerykańskie niszczyciele: USS
The Sullivans (DD-537) i USS The Sullivans (DDG-68) - były to jedyne
amerykańskie okręty nazwane od grupy osób.
W czwartek pokażę Wam, co powstało ze zbiorów z muszelkowego raju. Tym samym moje postowe plany na ten tydzień uległy zmianie.
Zamiast tego po lewej będzie to po prawej. :) |
Miłego dnia :)
Widoki robią wrażenie. Do tego wiatr, morska bryza, nastrój taki, że tylko siąść i pisać opowiadania o tajemniczych wędrowcach na skałach, którzy raz są, za chwilę ich nie ma ...
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, co zrobiłaś z muszelek. Tez lubię zbierać, mam nawet jakiś zbiorek z Włoch, leży i czeka na swoją kolej ;)
U nas takich piękności się nie znajdzie, niestety.
Twoja ciekawość Lidko zostanie zaspokojona :))
UsuńWitaj w blogowym świecie, blogerko!
Znalazłam w niedziele bardzo ciekawe muszelki nad Oławą.Kolorystycznie to nie rewelacja ,ale za to w kształcie zakręconych baranich rogów.
UsuńCzy z nich też coś powstanie?
UsuńOne były niestety tylko dwie ,napewno coś powstanie ,może baranek ,tylko nie wiadomo kiedy .Teraz robie coś innego.
UsuńDziękuję za powitanie, Aniu :) Blogerka, jak to zabrzmiało ;)
UsuńMoże w końcu coś z tych muszelek wydziubię, biedactwa, takie zapomniane ;)
No, tak; po co się martwić? :):):)
OdpowiedzUsuńA do tych muszelek to też bym chciała jakąś ciężarówkę!
Ninka.
Fajna jest to cecha narodowa: nie marudzić, nie martwić się. I to po takiej historii!
UsuńPiękne widoki:)) A te mądrości zapamiętam:)))Buziaki
OdpowiedzUsuńCudne krajobrazy:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak i w połączeniu z tym mocnym wiatrem było tam nawet strasznie...
UsuńNo właśnie, po co się martwić;)
OdpowiedzUsuńSzczególnie, jak się znajdzie muszelkowy raj:)
Pięknie to podsumowałaś. :)
Usuńświetny fotoreportaż! bardzo klimatyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńa muszelki.. bardzo lubię tę małą dziewczynkę, która jest w Tobie:))
To jest nas dwie, bo i ja ją lubię :)))
UsuńA to ja się znów posłużę YouTube'm, bo akurat wczoraj słyszałam w drodze do pracy i mię się teraz cokolwiek skojarzyło. :) http://www.youtube.com/watch?v=PMFPUqLnN-4
OdpowiedzUsuńPS. Też bym tęskniła za ciężarówką.
A zdjęcie, które tak kochasz, podoba się i mnie. Jak i pozostałe zresztą. :)
:*
Urocze, dziękuję :))))
UsuńHi,hi Anko a TwójCiOn tak nie śpiewał?
Usuń:)) Chyba że pod nosem, bo coś tam mruczał, hi hi:)
UsuńFajne powiedzonka, fajni ludzie i piękny kraj. W Irlandii muszelki? Niby to oczywiste ale robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że te muszelki zrobią na Was wrażenie... w czwartek. :)
Usuń...jakie widoki, normalnie zakochałem się w Irlandii. Piękne miejsce, wspaniali ludzie, czego więcej chcieć...
OdpowiedzUsuńPolecam, jak tylko znajdziesz okazję - jedź i zachwycaj się, jak ja :)
UsuńTo cos dla mnie! Kocham samotnosc i dlugie spacery z Kira, mialybysmy tam raj na ziemi, zwlaszcza ona - tyle wody do brzechtania sie. Mogloby tylko troche mniej wiac nad tym morzem, ale taka jego uroda, ze wieje.
OdpowiedzUsuńWiało tak strasznie, że miałam poważne obawy, czy MójCiOn wróci cały z tej swojej ryzykownej wyprawy!
UsuńJest tam fantastycznie. Jakoś od wielu lat Irlandia mnie intryguje. Po mału dojrzewam by jednak odwiedzić tam dzieci.)
OdpowiedzUsuńPomału? Toż to trzeba działaś, Aniu! :)
UsuńKoleżanka przywiozła mi takie muszelki, ale zbierała je gdzieś w Szkocji, śliczne, białe; bardzo surowy krajobraz, i piękny, a ta droga z pierwszego zdjęcia bardzo przypomina mi podobne w Karpatach Rumuńskich; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTu znalazłam takie żółciutkie, niezwykłe, bardzo oryginalne. Zapraszam w czwartek, zobaczysz je z bliska. :)
UsuńZauważyłam te żółciutkie, nawet pomyślałam sobie na początku, że ktoś kukurydzę rozrzucił, dopiero potem zobaczyłam otworki.
Usuńprzepięknie tam i tak pusto ! ! !
OdpowiedzUsuńno i te muszelki ! ! ! chyba bym musiała nocować na plaży ;)
Oj, chyba by ci głowę urwała ta wichura!
UsuńCudowne widoki> Jestem pod głębokim wrażeniem tych pięknych krajobrazów. Zazdroszczę wrażeń. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu, pięknie tam było, ech...
UsuńPiękne widoki...
OdpowiedzUsuńTak , najważniejsze to się nie martwić...
To fajna cecha i świetnie jak jest podzielana przez resztę współmieszkańców. Irlandczycy to szczęściarze, że uczeni są kierować się nią w życiu.
UsuńA ja sobie wyobraziłam, jak łopatą ładujesz kolejne wiaderko muszelek, przesypujesz do ciężarówki... i potem tą ciężarówką wracacie do kraju :)))
OdpowiedzUsuńŚwietny ten tekst startowy :D
a ciężarówka do samolotu i fru do kraju :))
UsuńNo jeśli tej wielkosci dzieło stworzyłaś z tych przywiezionych muszelek to co najmniej z szufeleczkę ,a może i dwie, musiałaś zebrać.
OdpowiedzUsuńKrajobrazy to tam są intrygujące,ale pogoda jak dla mnie depresyjna.Polecieć,połazikować i wrócić ,bo pozostać tam na dłużej to bym raczej nie mogła.
To faktycznie jest bardzo depresje; ciągły deszcz, wiatr, chmury...
UsuńAnko, wszystko by mi pasowało w tej Irlandii keby nie ta pogoda!!!!!!
OdpowiedzUsuńToż przed kompem, ufam, nie wieje, ani nie pada. Oglądaj spokojnie, zapraszam :)
Usuńkochani, jak nie ma pogody to nie ma, ale juz od dłuższego czasu mamy na wyspie prawdziwe upały. Zar z nieba sie leje i oby jak najdłużej. Podesłac jeszcze muszelek?
OdpowiedzUsuńMnie tam nawet pogoda się podobała. :)
UsuńMogłabyś podesłać? Naprawdę? Bardzo kusząca propozycja!
Widząc ten krajobraz od razu na myśl przychodzi mi Tolkien.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Wiele razy mówiliśmy o tym spacerując takimi krajobrazami jak na zdjęciach.
UsuńBardzo pożyteczna rada: nie martwić się i nie narzekać. Z narzekaniem mamy problem, szkoda że tak niewiele osób potrafi zachwycać się światem tak jak Ty. Muszelki cudne, też bym zbierała bez końca.
OdpowiedzUsuń:)) Moje zbiory bardzo mi się przydały. Zobaczysz, Ewo.
UsuńPamiętam te plaże obsypane muszlami,zbierałam i zbierałam:)i te słowa też do zapamiętania!!!
OdpowiedzUsuńPrzybij piątkę, muszelkowa siostro. :)
UsuńAle dużo muszelek :)!!! Ja też chcę :)
OdpowiedzUsuńKto wie, kto wie...
Usuń:D
Wkurzasz mnie z tymi widokami!!! Za piękne są...brzydsze pokazuj:D
OdpowiedzUsuń:P
UsuńCudo! Marzy mi się Irlandia! Ale w przyszłym tygodniu będę we Wrocławiu :)
OdpowiedzUsuńTeż fajnie :)
Usuńirlandia kiedyś kojarzyła mi się z mrocznymi baśniami. nawet nie wiem czy takie były.
OdpowiedzUsuńbardzo mądra jest ta irlandzka dewiza.:)
Były, były. Władca pierścieni np.
UsuńPozdrawiam, Ewo :)
W sobotę byłam w innym muszelkowym raju.... też bym potrzebowała ciężarówkę.... i koparkę, bo muszle częściowo zakopane w dość twardym piasku....
OdpowiedzUsuń