Kojarzycie genialne określenie "budyniowy świat"? Wiem, że staje się ono coraz bardziej znane. Całkiem słusznie, bo jest świetne! Znam jego autora. To Przemek z Tawerny Koci Pazur Baldricka, który użył go (wobec mnie) po raz pierwszy w prywatnej korespondencji. Już w lipcu ubiegłego roku napisał:
Powiem Ci, że kiedyś wcale nie miałem zamiaru brać udziału w takim wirtualnym życiu typu fora, blogi, portale społecznościowe. Internet był dla mnie tylko i wyłącznie źródłem informacji. Całą resztę, która nie pogłębiała mojej wiedzy, nazywałem budyniowym światem.
Ponieważ na różnych blogach spotykam ostatnio sugestię, jakobym to ja była autorką tego pomysłu, postanowiłam to sprostować u źródła:
Przemek, określenie "budyniowy świat" robi zawrotną karierę na blogowisku. Jego autorstwo jest przypisywane a to mnie, a to innym osobom, a przecież jest Twoje. Przybywam z wnioskiem abyś, jeśli Ci na tym zależy, napisał na ten temat post, czy w jakiś inny sposób przyznał się do autorstwa. Zawsze będę mogła odesłać zainteresowanych do Ciebie, do posta i sprawa będzie jasna ;-)
Pozdrawiam ;-)
Pozdrawiam ;-)
Hah, a niech sobie używają, hasło nośne i idealnie odwzorowujące moje spojrzenie na internetową rzeczywistość :)
A wiesz skąd się wzięło? Wiele lat temu pomagałem takiej młodej grupie chłopaków, którzy kręcili kiczowate parodie horrorów. Ich "produkcje" były totalnie głupie ale dobrze się przy tym bawili. W jednej z takich parodii główny bohater mordował budyniową młodzież - koszt filmu: 5 zł, czyli tyle ile butelka keczupu udającego krew i batonik zjedzony na planie filmowym :) Nasza współpraca zaczęła się, gdy nakręcili parodię teledysku jednego z zespołów, któremu wtedy menedżerowałem. Pamiętam jak skontaktowali się ze mną mailowo, bo chcieli się spotkać i zaprezentować ten teledysk. Ja dla jaj odpisałem im, że wieczorem będą w jakimś tam miejscu i żebym wiedział, że to oni, to mają do mnie podejść i podać hasło: "pamiętaj ty stara raszplo aby nie brać rozgrzanej lutownicy do ust". Wyobraź sobie, że przejęli się tym razem, ale nie mogli zapamiętać hasła i rzeczywiście podeszli do mnie w umówionym miejscu i wyrecytowali to "hasło" z kartki :))). Polubiłem ich i zacząłem jakoś tam pomagać. Trafiliśmy nawet do ogólnopolskiego wydania jakiegoś takiego tabloida "Twój weekend" albo coś. Na okładce była Britney Spears a w środku te chłopaki z plastikowymi mieczykami na rowerach i ja... grający pałkami na pralce Frani jak na perkusji na tle gustownego ręczniczka z delfinkiem :))))
A wiesz skąd się wzięło? Wiele lat temu pomagałem takiej młodej grupie chłopaków, którzy kręcili kiczowate parodie horrorów. Ich "produkcje" były totalnie głupie ale dobrze się przy tym bawili. W jednej z takich parodii główny bohater mordował budyniową młodzież - koszt filmu: 5 zł, czyli tyle ile butelka keczupu udającego krew i batonik zjedzony na planie filmowym :) Nasza współpraca zaczęła się, gdy nakręcili parodię teledysku jednego z zespołów, któremu wtedy menedżerowałem. Pamiętam jak skontaktowali się ze mną mailowo, bo chcieli się spotkać i zaprezentować ten teledysk. Ja dla jaj odpisałem im, że wieczorem będą w jakimś tam miejscu i żebym wiedział, że to oni, to mają do mnie podejść i podać hasło: "pamiętaj ty stara raszplo aby nie brać rozgrzanej lutownicy do ust". Wyobraź sobie, że przejęli się tym razem, ale nie mogli zapamiętać hasła i rzeczywiście podeszli do mnie w umówionym miejscu i wyrecytowali to "hasło" z kartki :))). Polubiłem ich i zacząłem jakoś tam pomagać. Trafiliśmy nawet do ogólnopolskiego wydania jakiegoś takiego tabloida "Twój weekend" albo coś. Na okładce była Britney Spears a w środku te chłopaki z plastikowymi mieczykami na rowerach i ja... grający pałkami na pralce Frani jak na perkusji na tle gustownego ręczniczka z delfinkiem :))))
Fajna historia, choć brakuje mi jeszcze ideologii, która sprawia, że określeniem "budyniowy" nazywasz blogowy świat :)
Usuń
Hah! Obserwowałaś kiedyś ludzi jedzących budyń? Człowiek jedząc cokolwiek wygląda śmiesznie, ale pałaszując budyń jakoś szczególnie - trochę jak upośledzony w kaftanie :) Internet dawno już przestał być źródłem wiedzy czy też zbiorem ważnych, potrzebnych i ciekawych informacji. Zamienił się w wielki garnek budyniowej papki, którą internauci łykają bezrefleksyjnie, bez zastanowienia, bez sprawdzenia innych źródeł. Tak widzę mózgi współczesnych internautów: jak rozgrzebaną łyżeczką miseczkę budyniu. Oczywiście, sam też stosuję to określenie choćby dla naszego kocio-blogowego świata, tyle że w tym przypadku z przymrużeniem oka i jako sympatyczne określenie internetu :)
Skoro sprawa już wyjaśniona, pobawimy się w definicje? Budyniowemu światu przyda się nowy język: budyniowy.
Więc:
budyniowy komentarz - taki, który pojawia się pod postem, nad którym się napracowałeś, drogi blogerze, ale na swoje nieszczęście umieściłeś też zdjęcie kotka czy kwiatka i który brzmi mniej więcej tak: "Ale ładny kotek!", „Ale ładny kwiatek”, „Miłego dnia”, „Pozdrawiam”, „:)”. Itp., itd., w każdym razie nie ma wiele wspólnego z treścią posta;
Uwaga: nie mylić z „żenującym komentarzem”, który pokazuje wyraźnie, że się nie wie, o co chodzi w poście. Przykład? Proszę bardzo. Pod postem o kotce, która właśnie wróciła z zabiegu sterylizacji: Jaka ładna kicia! Życzę jej dużo dzieci!
Pod postem w którym MójCiOn równo zjechał recenzowaną książkę: Muszę ją mieć! Jutro lecę i kupuję, skoro polecasz!
He he. ;-))
budyniowy post – po prostu "słitaśne" zdjęcie, często niezbyt wyraźne, kilka zdań lub wręcz jakieś zakrzyknięcie z głębi serca, typu „Miłego dnia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!”, o błędach ortograficznych czy interpunkcyjnych nie wspominając;
budyniowy człowiek – taki, który czerpie swą wiedzę i rozrywkę w głównej mierze z blogowiska, czyli z budyniu;
wsiąknąć w budyń – żyć sprawami budyniu jak realnym życiem;
budyniowa opinia - gładkie słówka, że wszystko jest śliczne, ładne, że się wygląda zawsze świetnie, a nasze poczucie humoru to już w ogóle powala na kolana!
budyniowa pomoc - proste i łatwe banały: "trzymam kciuki", "nie martw się", „będzie dobrze’…
Uwaga: w tym wszystkim nie ma niczego złego!
Budyniowy komentarz jest puszczeniem oczka do autora bloga i mówi tak naprawdę: byłam tu, widziałam, lubię cię, zdjęcie kotka czy kwiatka jest faktycznie ładne, no i faktycznie cię pozdrawiam. Milusio i budyniowo. Takie prawo budyniu. Ja cieszę się również z budyniowych komentarzy i odbieram je zawsze jako wyraz sympatii. Przecież w końcu zawsze można nie napisać nic.
Budyniowy post daje odpocząć od dopracowanych, długaśnych tekstów, pełnych treści i ważkich tematów. Można go zobaczyć w parę sekund, uśmiechnąć się i lecieć dalej... Pomyślmy, co by było, gdybyśmy wszyscy pisali długo i namiętnie. Różnorodność – to jest w budyniu piękne!
Budyniowy człowiek jest istotą blogowiska. Bez niego bylibyśmy opuszczeni i samotni jak król bez królestwa.
Budyniowa opinia czy pomoc sprawia, że budyniowy świat staje się miły i życzliwy, że każdy z nas może poczuć się w nim dobrze i spokojnie, no a najbardziej zdumiewające jest to, że ta pomoc naprawdę działa!
A tak na serio to za tym wszystkim są żywi, czujący ludzie. Ich myśli są prawdziwe, ich troski realne, ich marzenia ulotne, a serca czułe. Jeśli swój ciągnie do swego, to budyniowy świat przyciąga najlepszych. Wystarczy poczytać codzienne komentarze.
Ten medal ma jednak dwie strony. Tych realnych, wrażliwych ludzi łatwo zaszczuć obraźliwymi ocenami, agresją, doszukiwaniem się osobistych podtekstów, wymaganiami czy oczekiwaniami, do których nikt nie ma prawa. Tak się czasem dzieje, że nawet ci najlepsi i najmądrzejsi tego nie wytrzymują. Zamykają blogi, hasłują, uciekają. Budyń okazuje się zwodniczy, lepki i można w nim utonąć...
W końcu w realu jest dokładnie tak samo...
I te dwa zdania ostatni są najlepszym podsumowaniem tego wpisu :-)))
OdpowiedzUsuńSą prawdziwe. :)
UsuńAniu :)
OdpowiedzUsuńZ której strony by nie patrzeć , to prawda , definicja określenia budyniowego świata , powinien przeczytać każdy bloger :) nie bloger , komentujący , i pomyśleć , zanim napisze coś pod czyimś komentarzem , czy nie lepiej może nic nie napisać , zamiast palnąć jakąś głupotę , w dodatku nie mającą nic wspólnego z komentowanym postem .
Uważam , że ten dzisiejszy post jest potrzebny...
Miłego dnia życzę :) mam nadzieję że u Ciebie słoneczny dzień się zapowiada :)
Banerek z kotkami umieszczę jak mi córa z łóżka wstanie :))
Dzisiejszy post powstał głównie dlatego, że nie chciałam aby mi przypisywano autorstwo tego świetnego określenia. :)
UsuńDziękuję, Ilono.
Tak się kiedyś zastanawiałam nad tym pojęciem, skąd się wzięło, a teraz już wiem :) Dzięki za obszerne wyjaśnienia, Aniu :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie tak jest, w budyniu, jak i w realu emocje, przyjaźnie, obelgi. Może to ostatnie w większym stopniu, bo pewna anonimowość rozzuchwala co niektórych.
A z kolejnej strony - swój ciągnie do swego ;) Jak widzę bagno w realu to tam nie wchodzę, podobnie w budyniowym świecie.
Też to zauważam. Tworzą się grupy osób, którym ze sobą dobrze, jak mnie z Tobą, Lidio :)
UsuńMiło mi to czytać, bo vice - versa :)) gdyby było inaczej, to bym się u Ciebie nie udzielała, nie mam takich masochistycznych skłonności.
UsuńMroczna strona budyniowego świata jednak nie jest tak słodko jak się wydaje
OdpowiedzUsuńU mnie same budyniowe posty:)
Nieprawda. Ostatni post trudno nazwać budyniowym. Świetne zdjęcia, trochę odsłonięcia siebie, a nawet przepis. :)) Robisz tak dobre zdjęcia, że nie masz szans na budyniarstwo! A gdyby nawet, to przecież napisałam, że odrobina budyniu jest potrzebna dla luzu.
UsuńDzięki Aniu
UsuńSzczerzę to budyń dobrze mi się kojarzy gorzej wspominam kisiel:)
mój górnik z powieści o emerytce pracował w kopalni budyniu;)
OdpowiedzUsuńpamiętam określenie, używane przez nas w młodości - "drzewa budyniowe" i "budyniowy las" oznaczało to właśnie fikcję, omamienie, świat fantazji
Czytając zastanawiałam się pod którą kategorię budyniową podpadam ;-)
OdpowiedzUsuńAle w ostatnim zdaniu masz rację - ludzie są tacy sami - w internecie, w "realu". Nie ma na tym świecie miejsca idealnego komfortu.
Nie zgadzam się. Być może są tacy sami, ale zachowują się inaczej. A to naprawdę ma znaczenie.
UsuńInternet upraszcza, skraca, generuje bardziej emocjonalne zachowania, które w rzeczywistości jednak wyrażamy w sposób bardziej złożony, a przede wszystkim, nie tylko za pomocą słów.
Cieszę się, że jesteś, Mar.
UsuńReszta później. :*
Jestem ale bardzo na pół gwizdka. Raczej czytam niż komentuje. Z tych również powodów o których Ty piszesz w swoim tekście powyżej.
UsuńJak wiesz Aniu, tego rodzaju wątki które dziś poruszasz stanowią obszar moich zainteresowań od dawna.
Ale stanowią obszar raczej czasu wolnego, a tego teraz u mnie brak, pomimo wakacji.
W innym miejscu gdzieś pisałaś, że komentarze są bardzo ważne - to prawda, ale ja zazwyczaj czytam Twój tekst, bez komentarzy. Siłą rzeczy trzeba dokonywać jakichś wyborów.
Oczywiście, Mar. Czytałam gdzieś, że napisałaś, że teraz Ci lepiej, bez bloga i w realu, więc tylko się cieszę. Jeśli jednak nadal mnie odwiedzasz, to szczerze mi miło.
UsuńOczywiście, że nasze zachowania w budyniowym świecie często mają się nijak do reala. Inaczej jest gdy trzeba naprawdę wejść w kontakt z drugim człowiekiem, a inaczej gdy jest to tylko komentarz na blogu. Ten świat jednak też rodzi prawdziwe przyjaźnie, prawdziwe znajomości, prawdziwe fajne przeżycia - patrz Irlandia i Agnieszka z Rafałem. Po za tym przecież pisząc bloga wyżywam się twórczo i o to głownie chodzi. Gdybym szukała realnych znajomych robiłabym co innego. :*
W budyniu mozna nie tylko utonac, nadmiar jego spozywania budzi odruch wymiotny.
OdpowiedzUsuńZ komentarzami masz racje. Tak komentuja glownie kolekcjonerzy obserwatorow, majacy dziennie do przeczytania i skomentowania pierdylion postow plus napisanie swojego i odpowiedzi na kolejny pierdylion komentarzy pod nim. Gdzie tu czas na czytanie ze zrozumieniem? Przeleci taki pobieznie: acha, o kotce, wiec niech sie szczesliwie rozmnaza. Odhaczone!
Ja, jesli nie mam wiele do skomentowania, powstrzymuje sie przed zaznaczeniem swojej obecnosci, jak pies pod krzakiem kilkoma kropelkami moczu. Uwazam, ze lepiej nic nie napisac, zamiast wstawiac zdawkowosci albo nie daj buk jakas bzdure.
I jesli juz pisze, to pisze co mysle. Nie slodze, jesli sie z kims nie zgadzam. Jem swoj budyn w zdrowych dawkach, a kapie sie w wannie.
No to milego dnia!
Taka komentatorka jak Ty, to prawdziwy skarb.
UsuńNo i miłego też. :))
Jedni mają budyniowe życie blogowe, inni, budyniowe życie serialowe, jeszcze inni budyniowe życie na ławkach pod blokiem....W tych "życiach" panuje istny kisiel....Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudowne :)) Trzeba to doprecyzować, co znaczy "kisiel w budyniu" :)
UsuńCzytając definicje wystraszyłam się, że coś nam Anka Budynianka ostra się zrobiła;P Druga część mnie uspokoiła, ale jedno muszę przyznać, że czasami to "czymanie kciukasków" w sytuacjach dramatycznych działa na mnie bardzo źle, mimo że domyślam się jak najlepszych intencji czytacza, to jednak czasami lepiej zmilczeć lub innymi słowami dać wyraz naszemu wsparciu i sympatii.
OdpowiedzUsuńCo do podsumowania, to temat jest mi boleśnie bliski;)
buziaki:*
Vikuś, mi też zdarza się pisać, że trzymam kciuki, ale czasem żadne inne określenie mi nie pasuje albo daną osobę znam na tyle słabo, by mieć odwagę bardziej wczuć się w temat :)
Usuń:*
alucha, i mnie się zdarza, ale ja mam na myśli naprawdę trudne sytuacje- ktoś praktycznie umiera, a tu... "czymam kciuki" :/
UsuńNo w takich sytuacjach to lepiej już nic nie pisać... Miałabym wrażenie, że ktoś nawet nie przeczytał o co tak naprawdę chodzi :/
Usuńalucha! jakoś nie skomentowałaś mojego pięknego nicka Anki;))))
UsuńViki, zapomniałam napisać, że bardzo spodobało mi się określenie Anka Budynianka!!! :P:P:P
Usuń:*
Wrrrrrrrrrrrr!!! Ja Wam dam, łobuzice jedne!
UsuńNic nie mogę na to poradzić! Nic, zupełnie nic! Ale to nowe określenie Anki Budyn... (ekhm, wróć: Wrocławianki) też mi bardzo do gustu przypadło :)
UsuńNie pozwalam, będę wydziedziczać, strzelać fochy i mścić się okrutnie!
UsuńAaaa! BudyniAnka! :)) Ożeż, wydziedziczy mnie jak nic! ;)
Usuńsama się prosiła o taki cudny nick:PPPP
UsuńSpoko luz - jak wydziedziczy to nas wszystkie i będziemy we CZY w jednej wariatkowej celi :D
UsuńHm, już chyba nie pierwszy raz mamy jakieś takie plany, że we trzy w jednym... ;)
Usuńte plany bardzo mi się podobają :)
UsuńZ tymi osobniczkami powyżej nie gadam! :P :P
UsuńPhi!
UsuńPewnie, że phi!
UsuńNosz ożesz kurdę i w mordę! Ja się czuję jak taki mały srajdek co leci kilometr za Grupą Czymającą i woła: ja też, ja też! (a i tak nikt już nie widzi i nie słyszy). Co ja już coś doczytam i chcę napisać - wszystko już napisane, nawet wspólna cela obgadana. A jak dolecę do peletonu to pewnie je już amnestia obejmie a ja znowu klamkę pocałuję. I najwyżej łyżeczkę po budyniu będę mogła oblizać ;).
UsuńOlena
Oleno, popłakałam się ze śmiechu, dziękuję ;))))))))))))))))))))
UsuńOleno, Ty fariatka niezła jesteś! Się obśmiałam, wyobrażając sobie obrazek, który nakreśłiłaś. :))) Mam nadzieję, że tu wrócisz, choćby i po czasie, żeby odczytać, jak się cieszę ze... spotkania! :)
UsuńJak to fantastycznie, że jednak czasem nas odnajdujesz i nawet doganiasz, nas, przodownice w tym wariatkowie. ;)
Oleno, obśmiałam się :)))
UsuńJolkaM ma rację, czymaj się nas, a nie zginiesz, ino w fariatkofie się znajdziesz:P
a to bardzo fajne miejsce;)))
O to to, potwierdzam w całej rozciągłej ości. :)) Fiki jak coś powie, to od razu ją na prezeskę, na prezydentkę, na premierkę, na prelegentkę, na prekursorkę, na preparatorkę, na pretendentkę, na prezenterkę, na prezbiterium... Oj, chyba mnie poniosło na prerię, znaczy się na manowce intelektualne, tfu!
UsuńJolka, jakie poniosło???
Usuńjeszcze nigdy w życiu( budyniowym życiu) tak mądrze nie gadałaś !
:PPP
Ale fajnie, że piszesz o budyniu! Bardzo lubię go jeść. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńUff, udało mi się ;)))
UsuńA tak serio, ja czytam sporo blogów. Czasem mam siłę wyłącznie na przeczytanie, bo skomentowanie wszystkich z sensem jest ponad moje siły intelektualne danego dnia ;))
Wolę nic nie napisać, choć np. u Ciebie jestem codziennie, niż jakąś bzdurę typu: ale śliczne, pozdrawiam. Nie lubię tego typu komentarzy. Czy kogoś nie stać na sklecenie chociaż jednego zdania?
Nie jestem też wielbicielką wpisów typu, jedno zdjęcie i jedno zdanie, i tak codziennie. I co tu skomentować, oprócz tego, że śliczny kotek? Raz można, ale codziennie? ;))
Ja w internecie nikogo nie udaję i jakoś idealistycznie zakładam, że inni też tacy są;))
Lubię budyń, ale w rozsądnych dawkach;))
Kasiu, powtórzę, co napisałam Panterze, że jesteś prawdziwym skarbem, jako komentatorka! :)
UsuńJa też postanowiłam zachować jakość komentarzy, a nie iść na ilość, bo w pewnym momencie się zapędziłam.
Mnie się najbardziej podoba ten przedostatni akapit. :)
OdpowiedzUsuńAle od lat stwierdzam, ze dopóki ludzie maja ochotę spotkać/spotykać sie w realu, dopóty nie jest z nimi źle. Bo jest tu odwaga konfrontowania wyobrażeń (w końcu mamy o sobie nawzajem jakieś wyobrażenia zbudowane na tym co czytamy). Natomiast przerzucenie całej aktywności życiowej na kontakty internetowe (czy to blogi czy fora) może być tragedią - to chyba truizm.
Myślę, że nawet się nie da. Z czasem pojawia się coraz więcej osobistych kontaktów, ale i odwaga do pokazywania siebie też. Nie sądziłam, że tak to działa.
Usuńtak masz rację ..czasem jest tak ,ze nie mam czasu,siły dać jakiegoś mądrego..Qrcze czy ja w ogóle daję mądre komentarze???i pada budyniowy-czyli byłam ,zdobyłam -daje znak:))ale zawsze czytam -nie czytane -nie obudyniałe:))bo czasem sama jak widzę czyjś kom.,pod postem to ręki opadają....jak zginął nam Koksik pod kołami to np.padł kom,w stylu :"głowa do góry zaraz będzie wiosna:))"
OdpowiedzUsuńQrko, Ty jesteś jedyna w swoim rodzaju i ja cię uwielbiam :))
UsuńA ten komentarz był z cyklu żenujących i to wybitnie...
...uwielbiam budyń. Wynika z tego, że ja również jestem budyniowy i pewnie piszę bez sensu i składu, ortografii zero, zachwycam się byle czym. Chyba mój budyń ma kolor różowy... :))
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z większość tych tez. Rozumiem, że u Ciebie trzykropek to taka specyficzna spacja? Różowy budyń też jest smaczny: malinowy.
UsuńI proszę! "Budyniowy post" stał się pokaźnym źródłem informacji słownikowej.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
To nie jest budyniowy post. Nie ma jego żadnych cech. :)
UsuńNIECH ŻYJE :)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona budyniowa komentatorka :)
UsuńDla mnie esencją tego posta jest zdanie: "...a najbardziej zdumiewające jest to, że [...] naprawdę działa!"
OdpowiedzUsuńJa - jak Maskotka - nikogo nie udaję; jak nie mam nic do powiedzenia, to nie piszę, nigdy też (jak Qrka) nie piszę nie przeczytawszy posta - uważam takie postępowanie za rodzaj arogancji. Poza tym, jak pisze Lidia, jest jak w realu; a i w realu (za AnkąJ.) pełno budyniu. Dodam tu jeszcze budyń książkowy, np. harlequiny. Sama czasem (jako nałogowa czytaczka prawie wszystkiego) w niego wpadam, kiedy mam dosyć realnego świata. A wiesz, że tego zwykłego budyniu w ogóle nie jadam? Toleruję go tylko jako dodatek do ciast, bułeczek czy babeczek.
Ninka.
o, to tak jak ja- budyniu nie tknę, chyba że w jakiś pysznych babeczkach z owocami jako smakowity dodatek... mniaaammm :)
UsuńJa uwielbiam! Budyniek, budyniuś i nawet kożuch budyniowy!
UsuńA jako dodatek do wszystkiego też lubię :)))
Kożuch budyniowy?!?!? Brrrr....!!!
UsuńNinka.
Wiem, każdy się dziwi, że go lubię :))). Tym bardziej, że nie znoszę mleka, a mleczny kożuch jest straszny!
Usuńjejku, aż mnie dreszcz zgrozy przeszedł na myśl o kożuchu z budyniu brrrrrr
Usuńhihihihi alutko ja kocham kożuchy mleczne i budyniowe:)))...i zawsze wszystkim tym obrzydzam zycie:))))
UsuńJa też uwielbiam kożuchy a z mleka i budyniu. A najbardziej w dzieciństwie lubiłam ten co robił się na kakao ;)))
UsuńNo!!!! To mnie się podoba! :))))
UsuńKożuchowe fanki :D
Aluszka, to ja Ci powiem, że my chyba siostry jakieś: mleka nie lubię, ale budyń i nawet kołderkę na nim owszem, podjem czasem. :)
UsuńOoooo :)))) to dobrze, że nie tylko ja mleka nie lubię! :)
UsuńChciałoby się rzec, że fanki Trójki tak mają, ale Viki nie podziela naszych upodobań :)
Kożuch jest ble i fuj! A nawet wielkie FUUUUJ :P
UsuńNa mleku jest ble i fuj, oczywiście, a nawet samo mleko takie jest. I wcale nie mówię tego, żeby zmazać swe winy ani żeby się przypodobać, kochana Aniu, Aneczko. :) Moja mama podobno przemycała mi mleko podczas snu. Tfu!
UsuńTeż nie lubię budyniu, ani tych budyniopodobnych deserków. Mleka też nie - blee i fujj, w dzieciństwie zmuszali mnie do jego picia. Takie czasy były, dzisiaj moze by mi coś innego dawali zamiast tego paskudztwa. Podejrzewam, że mam lekką nietolerancję laktozy.
UsuńChociaż budyń z ciastem - może być :) Mam fajny przepis z gazetki z Kauflandu, mój mąż to ciasto dwa razy już upiekł :)
A ja budyń lubię. I Was też (za wyjątkiem tych złośliwych bestii!.
UsuńPhi, phi!
UsuńPewnie, że phi, phi!
UsuńProszę mi tu nie phikać po blogu, bo chlapiecie budyniem!
UsuńMiałam taki okres że codziennie w zimie jadlam budyń na....kolację. Z malinkami albo z agreścikiem z naleweczek mniam. I teraz tak mi przyszlo do głowy że od kiedy zaczelam czytac blogi przestałam jeść budyń .Ostatniej zimy ugotowałam tylko kilka razy .Zawsze lubiałam mleko ,może byc nawet z kożuchami,a nie lubię kakaa ani kawy.
UsuńHmm, ja troszkę inaczej podchodziłam do tego określenia ;). Jako, że uwielbiam budyń i kojarzy mi się z dzieciństwem - kiedy to zrobiony przez mamę stawialiśmy z bratem na parapecie, by jak najszybciej choć troszkę ostygł :))). Tak też traktowałam / traktuję to określenie - budyniowy czyli fajny, "smaczny", wręcz beztroski. Chwilowa ucieczka od trudów codzienności. I chyba jednak przy tej swojej interpretacji bajecznej, budyniowej krainy pozostanę :))). I każdy, nawet taki długaśny komentarz niech będzie budyniowym ;))
OdpowiedzUsuńAniu, serio miałaś takie komentarze?! :D:D
Moje ulubione to "obserwujemy? ja już". Viki kiedyś fajnie odpisałam na takie pytanie - "ale kogo?" :D.
Uściski ślę całemu budyniowi! :)))
oczywiście, jak zwykle - RAZEM :***
UsuńHaha, noooooo :****
UsuńIdę do góry Ci odp. :)
Pst! Ja też tu jestem. :**
UsuńS dekielkiem??
UsuńS kopytkiem ? ;P
UsuńS koniem? Końmi?
UsuńAch, kurka, z robotom na łebie, zarobionam. :(
UsuńTo ja jusz folem dekielek na łebie :))
UsuńAla: budyniowy czyli fajny, "smaczny", wręcz beztroski - to świetna definicja. Nie ma się co tu spodziewać czegoś więcej. To zabawa, jakby nie było.
UsuńO! Bardzo się cieszę, że w tym dzisiejszym bałaganie udało Ci się odnaleźć me wypociny ;)))
Usuń:*
Twoich by mi się nie udało znaleźć?? Never!
UsuńI ja tu jestem, ale, kurna, pracować muszę (a tyle fajnych rzeczy się tu dzieje, buuuuuuuu!) i dopiero po południu zanurzę się w tym budyniu żeby Wam poodpowiadać, buuuuuuuuuuuuu
OdpowiedzUsuń:))
Widzę, że dziś budyniowych komentarzy nie ma! Może jedna Maskotka dała plamę (he he) :))
A wiesz czemu dziś nie ma budyniowych komentarzy? Bo w poście nie ma żadnego zdjęcia i trzeba by było przeczytać tekst ;))
UsuńGłowy bym sobie za to odciąć nie dała (za przeczytanie tekstu), ale pewnie masz rację :))
Usuńależ nie prawda!!..słitaśne zdjecia:) kocham B&W..błachachaaaaa:))
UsuńQrko!!!! Hahahahahha :D
UsuńCo to jest do diaska B&W??
UsuńQrko:))))
UsuńBudynianka&Wrocławianka :PPPPPPPPPPPP
UsuńBlack & white :)
UsuńAhahahahhahaha, Viki!!!!! :D:D:D::D
Usuńteraz to ja przywdzieję dekielek, co by złagodzić ciosy od Anki;)))
UsuńCzekaj no, Viki! Już ja ci wymyślę pseudo, Viriatko ty, Vikucho niedobra!! A ta Aluśnica też nie lepsza, o pewniej Jolkielce nie wspominając! Wrrrrrrrrrrrrr
UsuńWyłączam budyń do godz 15. Postanawione!
Wrrrrrrrrrrrrrr
Łojei, co tu się dziei! Fariatkofo się robi, i to budyniofe! :))
UsuńKurna, ja też przywdzieję chyba dekielek. I jeszcze włosienicę. A gdy wrócę do domu, to się jeszcze pokrzywami wybatożę, akurat świeżutkie urosły. I może mi wybaczone będzie, plissss...
UsuńAle jeszcze muszę tylko dodać: Będzie & Wkurzona. ;)I już spadam w pokrzywy.
UsuńVariatka- to moje drugie imię ;P
Usuńviki twoje B&W jest najcudniejsze:)))))Tzn najsłitaśniejsze:))))Sorry Aniu ale posiusiałam się ze śmiechu:))))))
UsuńZamiast sikać mi tu na blogu, lepiej powiedz co to znaczy! :)
UsuńQrko:)))
Usuńno to teraz czymamy kciukaski za niewydziedziczenie ;)))
alucha, każdy sfoje, jakbyś miała wątpliwości :P
A bo to czasem z budyniu się kisiel jakoś robi ;D...:).
OdpowiedzUsuńCzyli jak? :-) To ciekawa teoria jest - rozwiń ją proszę.
Usuń22 czerwca wracając z Festynu Świętojańskiego do domu niespodziewanie, tuż przed północą udzielałam pomocy i wsparcia kierowcy auta, które dachowało i wylądowało w rowie pełnego błota. Wyczołgał się zza kierownicy i siedział na chodniku. Przytrzymywałam mu zgruchotaną rękę. Wezwałam pogotowie i czekałam razem nim na pomoc. Człowiek był przytomny i rozmawialiśmy. Mówił, że szkoda że przeżył. Ja, że póki żyje może coś zmienić. Wiedziałam już, że sprawa jest trudna. Obok stała grupa osób, nikt nie podszedł. Ktoś spytał tylko czy nie boję go dotykać, bo krew... Później okazało się, że to sąsiad z mojego osiedla.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam to bardzo. Chciałam to uzewnętrznić, ale w realu jak i w wirtualu mało kto lubi takie niebudyniowe historie. Ale to jest we mnie nadal. Może z czasem napiszę haiku. Na pewno będzie o porzuconym bucie na poboczu drogi. Dlaczego ludzie wtedy gubią buty?
Mało budyniu w moim życiu. Nawet nie bardzo wiem wtedy jak się zachować.
Agnieszko, spacer z piesami nad Odrą? Kawa? Dwa szare kotki?
UsuńOj, dwa szare kotki... niestety nie, ale spacer i owszem. Taka nasza spacerowa dola, że spacerów nigdy dość;)
UsuńZadzwoń. Czekam :)
UsuńA ja nie lubie budyniu od wczesnego dziecinstwa :/ a blogi lubie czytac :/ Budyniu nie widzialam na oczy od 25 lat :/ Wyobrazam sobie, ze jest dalej ciagnacy sie, przeslodzony i zimny albo skluszczony :) NO, ale lubie kisiel z tych samych powodow, z ktorych nie lubie budyniu :D. A ludzie sa rozni i w realu i w swiecie wirtualnym. Jedni lubia budyn inni z kisielu czerpia przyjemnosci podniebieniowe i podniebne. I dobrze tak :D
OdpowiedzUsuńPozdr. budyniowo-kisielowe.
Tzw. prawda, prawda i... święta prawda! :))
UsuńOstatnio blogosfera toczy się jakby obok mnie. chyba jestem sezonowym nałogowcem, bo blog latem troszkę się przykurza. I jak zwykle coś przegapiłam...Tę całą budyniowość widzę pierwszy raz na oczy. Ale tak samo jak są blogi i blogi, tak samo są blogerzy. Mi nie przeszkadzają krótkie komentarze, ani krótkie posty. Bardziej wkurza mnie gdy ktoś czyta pi razy oko, albo zadaje głupie pytania, ale najbardziej SPAM wrr...i słynne "obserwujemy?" Autor takiego komentarza ląduje w koszu, i nawet do niego nie zaglądam, a o obserwowaniu nie ma mowy...(tym bardziej, że nikogo praktycznie nie obserwuję, bo używam bloglovin).
OdpowiedzUsuńMi też nie przeszkadzają i to samo mnie wkurza. Rozumiem też że się można pogubić i nikt nie ma obowiązku orientować się we wszystkim co piszemy, ale niektóre wpadki są żenujące... (sama taką zaliczyłam u Ciebie, he he)
UsuńNo małą wtopa, ale się uśmiałam:) Niektórzy jednak są czasem niereformowalni:)
UsuńCzyli mamy po woli swoją " słodką" gwarę. Z jednym się nie zgodzę, też czasami piszę taki komentarz który mogłby sugerować czytanie po łebkach ale...czasami po prostu chcę pokazać że byłam,a...brak mi słów odpowiednich, nie chcę kogoś urazić. Przy dużych problemach, bolących sprawach czy są odpowiednie słowa?
OdpowiedzUsuńAle absolutnie zgadzam się z Tobą masz rację :))) nie blogowym ignorantom ;)
I bardzo dobrze. jak napisałam, to puszczenie oczka do autora bloga, to znak, że się lubi u niego być.
Usuń:))
Fajnie, że wytłumaczyłaś o co chodzi z budyniowym światem, bo zawsze jak czytałam to określenie, to zastanawiałam się co to znaczy. Teraz w końcu nie muszę się nad tym głowić! :)
OdpowiedzUsuńMiło :)
UsuńBrawo! No wlasnie! hrehrheherehrherherherherhehrehr
OdpowiedzUsuńchlopski filzof w biegu. Minela mi klasowka :((((((
No właśnie, co to ma znaczyć?! Będziesz pisała egzamin komisyjny!
Usuńno bo jest budyn i budyn. W UK budyn to w zasadzie sos waniliowy do czegos. I czego tu nie lubic....zeby odroznic go od budyniu polskiego, wsrod niezbednikow z UK, przywiozlam wielka puche proszku budyniowego, zeby nie cierpiec :P czasem to sie przeklada na realia :P. Nie zawsze jednak :PPP
OdpowiedzUsuńNooo, tu jest polski budyń, o nim mowa :))
UsuńBudyniowy świat.... hmmmm...jakość mojego w nim pobytu zależy od mojego nastroju. I wtedy można mnie i moje wpisy podciągnąć pod każdą z tych definicji. Ale mnie to nie vadi- uwielbiam budyń, zwłaszcza czekoladowy i wcale nie muszę mieć towarzystwa, żeby go pożreć:)
OdpowiedzUsuńFajnie masz, widać, że masz dużo pewności siebie. Super!
UsuńWprost przeciwnie, ćwiczę bycie asertywną:):):) W budyniowym świecie:)
UsuńOdpowiedź dla Klarki, bo coś się zacięło i za nic nie pozwala mi skomentować jej wypowiedzi:
OdpowiedzUsuńmój górnik z powieści o emerytce pracował w kopalni budyniu;)
pamiętam określenie, używane przez nas w młodości - "drzewa budyniowe" i "budyniowy las" oznaczało to właśnie fikcję, omamienie, świat fantazji.
To, co napisałaś tym bardziej potwierdza, że Przemek nadał blogowisku idealne określenie. Trochę taka fikcja, omamienie, świat fantazji... Super pasuje.
@Anko i @Klarko - a te gaje (lasy, drzewa) budyniowe to nie sa przypadkiem z Agnieszki Osieckiej?
UsuńTo byłoby genialne odkrycie! Wiesz więcej?
Usuńhttp://www.albertus.pl/ksiazka-agnieszka-osiecka-dzieciom-osiecka-agnieszka-1209827/
UsuńNic wiecej nie znalazlam w necie :D
Echo, dzięki! Bo się trochę bałam, że mi nikt nie uwierzy a pamiętałam o tym lesie, tylko nie wiedziałam, skąd
UsuńMuszę poprosić Anię - Wilddzik, ona powinna wiedzieć co to za wierszyk.
UsuńTak mi sie skojarzylo, tez nie pamietam detali.
UsuńJest tez takie slowo "flaszowiec" (Annona squamosa), owoc/krzew/drzewo i o nim mowi sie potocznie jako o drzewie budyniowym lub jablku budyniowym/cukrowym :) Ja sie tam placze w takich nazwach. Moze ktos zna/hoduje/jadl/widzial? :)
Jakoś wcześniej nie trafiłam na ten budyniowy świat, ale określenie rzeczywiście dość ciekawe.
OdpowiedzUsuńPodobają mi się również Twoje definicje.
Faktycznie z jednej strony krótki komentarz budyniowy to może nie jest szczyt możliwości, ale jak się czasem kilka godzin poczeka na jakiekolwiek zainteresowanie, to i taki cieszy :).
Z pozostałymi uwagami też się zgadzam.
Pozdrowienia! :)
Ja bardzo często go używałam u siebie - tego określenia. Lubię je.
UsuńI ja pozdrawiam!
W budyniowym świecie, budyniowe sprawy.
OdpowiedzUsuńW budyniowej masie, każdy jest ciekawy!
Poglądy zdobędzie od wujeczka googla,
dyskusję rozpęta godną wujka magla.
Bezkarność i podłość, prym wiodą w komentach
No bo przecież budyń, nic nie zapamięta.
Ale czasem perełka po budyniu kluczy,
a to Człowiek realny w nim pływać się uczy!
głupie... wiem :))) ale mi się zrymowało o budyniu :) Skoro budyniowe komentarze na podorędziu to ten chyba będzie BARDZO BUDYNIOWY :)))))
Buziaczki :***
Wcale nie głupie! Budyniowo - budyniowe :D:D
Usuń:***
Emko, to fajne jest i ze słusznym przesłaniem, dzięki! :)
Usuńalucha :***
UsuńAnka... przepraszam, że taką wątpliwą jakość ci tu zaserwowałam ... ale jak budyniowo to budyniowo :)))))
Bardzo trafne!
UsuńNie przepraszaj, niemądra, bo ja uwielbiam taką twórczość na swoim blogu! Super :)
UsuńEch ... uwielbiam budyń waniliowy i śmietankowy, aleeeeeee też uwielbiam budyń blogowy w każdej postaci opisanych przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńKrótkie posty z jednym zdjęciem ... długie ciekawie napisane, zabawne i smutne - KAŻDE :-)
Utaplałam się juz w tym budyniu po pachy ...:-) :-) :-)
Z budyniowym pozdrowieniem '
Ala
Siostro w budyniu! :))
UsuńA jaki smak ma ten nasz budyniowy świat? Takie komentarze budyniowe są "smaczne" i cieszą ducha.
OdpowiedzUsuńNazwa bardzo ładna. Nie ośmielę się napisać "cudna" i "śliczna" ;-)
Ciekawe o ile spadną statystyki komentarzy po Twoim poście?
Usuń:) Jak na razie statystyki komentarzy zaliczką szczyty, ale jutro będzie dzień próby dla budyniowego świata. :)
Usuńdzień próby.... rozmarzyłam się ;PPP
UsuńTy się zając nie rozmarzaj, tylko miej się jutro na baczności! :)
Usuńna baczność zawsze mogę stanąć
Usuńno chyba, że wina zbyt dużo ;)
Muszę przyznać, że cały post, nie wiedzieć czemu, wprawił mnie w dobry nastrój. Moim zdaniem dla niektórych 'budyniowy świat', jak go nazywasz, jest dla niektórych po prostu odskocznią od realnego świata, ponieważ w nim mogą być kim tylko zechcą, a jego konsystencja oraz kuszący ich zapach nie pozwala im go tak łatwo opuścić :)
OdpowiedzUsuńPatrysiu, napisałaś niezwykle trafną definicję.
UsuńNie łatwo go opuścić, nie łatwo...
Uf! Dobrnęłam do końca ... W pierwszym zetknięciu budyń może przestraszać swoją słodyczą!
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam poznawać blogowy świat, budyń mnie totalnie przeraził i poraził, zastanawiałam się nawet czy brnąć w to dalej. Człowiek jednak jest zwierzęciem, które najszybciej przystosowuje się do nowego ;D
He, he:)) A jak się dostosuje i zasmakuje, to potem bez budyniu ani rusz! :)
UsuńMam nadzieję, że nie!
UsuńCały czas mi gadają nad głową i nie mogę się skupić.
OdpowiedzUsuńRodzina mi przeszkadza w zbudynieniu do cna, ależ się starają !:)
Potrzebuję budyniowego świata.
Gdybym nie była Magdą Spokostanką, to chętnie zostałabym Budynianką:)
Pozdrawiam Cię całkiem prawdziwie!
Częstuj się budynianką do woli, chętnie oddam ten przydomek sugerujący jakbym już całkiem się zbudyniła i nic realnego we mnie nie było, ech :))
UsuńA ja zastanawiam się niedawno gdzie się podziało kilka blogów ? Obrazili się ?
OdpowiedzUsuńNo faktycznie w tym budyniowym świecie też są wrażliwi ludzie i też można ich łatwo urazić .
Ja sama teraz pięć razy pomyślę zanim napiszę - Śliczny kotecek ;)))
Budyń lubię ,ale bez kożucha :-D
Tak jak napisałam, czasem budyniowy komentarz nie jest zły, a nawet dobry, a nawet miły i Konieczny. :)
UsuńNo ja myślę ;))
UsuńJakoś dzisiaj nie mam nastroju do pisania ,ale może mi sie uda coś wypocić.
OdpowiedzUsuńZaczełam czytać blogi chyba z półtora roku temu.Wybrałam sobie kilka i czytuje je regularnie ,ale najczęściej komentuję u ciebie i właściwie tak do końca nie wiem dlaczego. Może to lokalny patriotyzm. Kiedyś już pisałam ze mam problem z wypowiedziami pisanymi i jak wypowiem sie u ciebie to na inne wypowiedzi brakuje mi juz polotu. Pisząc staram się żeby zawarta była w tym jakaś treść.
A prawda jest chyba taka ,że zawsze najłatwiej nawiązywałam kontakt z dzięćmi ,a teraz na twoim blogu szlifuje kontakt z dorosłymi.Na naukę nigdy nie jest zapóżno.
Mario, to fajnie, że piszesz u mnie i to nie wcale przez lokalny patriotyzm, tylko dlatego, że mnie lubisz:D
UsuńA poza tym, to mój blog jest trochę taki dziecinny, co?
:)
Masz rację ,lubię Cię nawet bardzo i te dzieci w nas,chyba mamy sporo wspólnych cech. A blog rzeczywiście taki lekko zdzieciniały ;)
UsuńDobrze, że tylko lekko, he he :)
UsuńWiesz Anko, wszystko zależy od podejścia. I smaków. I ilości posiadania dziecka w sobie? Empatii i wyobraźni. Skojarzeń. Bo na przykład - ja lubię budyń. Mój mąż też lubi budyń. Ale nigdy nie zjemy tego samego budyniu wspólnie: on lubi ciepły, taki jeszcze lejący się. Dla mnie taki jest nie do zjedzenia, ja lubię budyń zimny, z lodówki, mocno gęsty - żeby trzeba było go odkrajać łyżeczką. I w sumie określenie budyniowego świata + pora, w której mogę w końcu poczytać ulubione blogi jest dla mnie zwieńczeniem dnia, deserem - taką wisienką na torcie, dobrym, zimnym budyniem z lodówki :).
OdpowiedzUsuńAle są osoby, które budyniu nie cierpią - czy określenie budyniowego świata nie kojarzy im się źle?
Ależ mi się na "filozowanie" zebrało ;))
(bo nie chciałam zostawić budyniowego komentarza;))
Pozdrawiam
Olena
No i nie zostawiłaś. :)) Faktycznie dla osób, które budyniu nie lubią, może to być problem, ale niech się same wypowiedzą, nie będziemy się za nie martwić. Niech każdy rozumie to sobie jak chce, ale już od dziś zostawianie budyniowych komentarzy będzie przynajmniej bardziej świadome. :)
UsuńOd czasów przedszkolnych nienawidzę budyniu.
OdpowiedzUsuńDlatego budyniowy świat nie kojarzy mi się pozytywnie.
Właśnie zastanawiam się ile budyniu sama stworzyłam. Zawsze czytam posty zanim zdecyduję się na komentarz. Przecież po to je ktoś napisał. Czytam także wpisy moich poprzedników. Dzisiaj to niezła lektura;)
Komentarze typu -śliczny kotek czy piesek uważam za tak oczywiste że absolutnie mnie nie irytują :)
Ten świat internetowy jest dla mnie narzędziem do uczenia się , czerpania inspiracji i poznawania sympatycznych osób. Moje życie toczy się w realu a to jest dodatek i chcę aby mnie wzbogacał a nie dołował. Zawsze przecież można wyłączyć komputer :)
I to nas łączy, omijam wpisy, które mnie dołują. Dość tego jest w realu. Tylko z wyłączeniem kompa mam problem, bo zawsze mnie kusi sprawdzić co tam w budyniowym świecie słychać...
Usuń:)
Może nieprecyzyjnie to ujęłam.
UsuńJeżeli trafiam na smutne wpisy na blogach to jest mi bardzo przykro i ogromnie współczuję.
Nie szukam celowo sensacji które podniosą mi adrenalinę.
Za to wdzięczna jestem za inspiracje i fajny dowcip. Za to że mogę przeczytać co myślą inni. Jak widzą pewne problemy.
Ze mogę wielu rzeczy się nauczyć.
Na szczęście nadal możemy wybierać.
No to i ja doprecyzuję. Omijam wpisy polityczne, ogólne, nieosobiste a straszące jakimiś globalnymi klęskami, omijam urodzonych narzekaczy i piszących agresywnie. A smutne wpisy są częścią czyjejś historii i oczywiście nie omijam ich.
UsuńDobranoc:)
Po obustronnym doprecyzowaniu okazuje się że dokładnie to nas łączy :)
UsuńMoże nie tylko to. Jeszcze los bezdomnych zwierząt.
A to kopalnia smutków.
Dobranoc:)
Ale dziś w budyniu gęsto ;)))
OdpowiedzUsuńA tak serio - to nie pasuje mi to określenie. Jakoś tak. I co ja poradzę?
Musisz się poprawić! To przecież nieładnie:P
UsuńNa swą obronę mam, że lubię budyń, bardzo :)
UsuńTo trochę Cię rehabilituje, ale żeby mi to było przedostatni raz!
UsuńDobranoc :D
ja tak na końcu, bo właściwie miałam się nie wtrącać w tę rozmowę o budyniowym świecie. ale trudno.
OdpowiedzUsuńmnie sie po prostu to określenie nie podobna. kojarzy mi się z gęsta masą, która może udusić. tak mi podpowiada moja wyobraźnia. budyń jest rozmazany, budyń ma kożuch i w ogóle jest blee. a budyniowy świat jest nienaturalny.
to troche tak jakbyśmy w tym budyniowym swiecie byli innymi, oblanymi budyniem osobami. nie nie podoba mi się.
a komentarze byle jakie? czasem wolę nic nie napisac, niż walnąć tekst o "jakie śłitaśne kotecki"!
dobranoc, anko
Trochę tak jest jak napisałaś, Ewo, blogowy - budyniowy świat jest słodziutki, milutki, mdły, a czasem może udusić, zamęczyć, zasłodzić, czy pominąć... Czasem też pokazuje wielką siłę, kiedy np trzeba komuś pomóc i wtedy faktycznie trudno nazwać go budyniowym. Dzięki za Twoją opinię.
UsuńPrzeczytałem Twój wpis i wstrzymałem się z komentarzem do dziś będąc ciekawy jak rozwinie się dyskusja.
OdpowiedzUsuńNo cóż, budyniowy świat rządzi się budyniowymi prawami. Głównie opiera się na budyniowej interakcji, polegającej na tym, że jeśli dasz komuś budyniowego lajka to ten ktoś da tobie, jeśli zasadzisz u kogoś budyniowy komentarz to ten ktoś skomentuje coś u ciebie. Takie budyniowe kółko wzajemnej adoracji.
Ja potrafię zrozumieć, że ktoś jest zajęty, zapracowany, ma gorszy okres, jest chory, ma odrzut od komputera, bo sam tak mam od dłuższego czasu. Nie wymagam więc od innych, by na siłę komentowali moje wpisy ani sam też nie zmuszam się do pisania czegoś byle tylko napisać. To jest po prostu nieuczciwe i sztuczne. Ale tak to niestety wygląda. Wystarczy raz czy drugi nie skomentować czyjegoś wpisu a jesteś skreślony z budyniowej listy.
To świat, w którym podtrzymuje się iluzję budyniowej szczęśliwości i przyjaźni. Trzeba być jednomyślnym z całą resztą budyniowych ludków i wzajemnie głaskać się po budyniowych pupciach.
Przemek,pierwotnie chciałam Cię prosić o sformułowanie definicji dla budyniowego świata, ale potem zrezygnowałam nie chcąc zawracać Ci głowy. Widzę jednak, że to był błąd, bo jak zwykle swoją wypowiedzią trafiasz w punkt. Ten komentarz będzie również przeze mnie wykorzystany! Zgadzam się z Tobą. Nawet myślałam ostatnio p tym, żeby nie komentować u innych i zobaczyć jak mi spada liczba komentarzy...
UsuńJak na razie stosuję inny środek: komentuję to, co mnie interesuje, a że jest tych blogów trochę to inna sprawa. Działa u mnie coś w rodzaju solidarności i empatii, wiem ile to kosztuje pracy i chcę dać znać niektórym, że ją doceniam.
Prawda jest też taka, że ja lubię ten świat budyniowej szczęśliwości i przyjaźni, bo wiem z doświadczenia, że ona zamienia się w całkiem realną przyjaźń i szczęśliwość. Wystarczy chyba otworzyć się na to.
Oj Przemku bierzesz to jakoś za poważnie. Ja na przykład też mniej ostatnio bywam na innych blogach. W lato jednak bardziej lubię ten realny świat !
UsuńA do Ciebie jak nie zajrzę od razu po wpisie ,to nie znaczy że nie zajrzę w ogóle ;) Tyle tylko że wiem że rzadziej piszesz ,to mam więcej czasu ;))
Jak lubię jakiś blog to zawsze będę zaglądać .
U mnie nie musisz zawsze komentować,ale wiem że jak już się odezwiesz ,to naprawdę masz coś do powiedzenia :-)
Ja jestem z tych co nie odwzajemniam komentarzy jeden do jednego ;)
ooo... jaki słodki wpis ;-)))))))
OdpowiedzUsuńHmm... budyń lubię... a w sumie lubiłam dopóki nie dowiedziałam się, że zajadając się nim wyglądam... na upośledzoną ;-)))
A odnośnie budyniowych postów i komentarzy...
Myślę, że dla wielu z nas blog jest ucieczką od realności... od bycia panią nauczycielką, panią prezes lub przykładną panią domu... i dla takich nas budyniowe komentarze są jak dodatkowe zasilanie... ładują bateryjki na kolejny dzień...
Sama wiem z doświadczenia, że gdy napiszę posta to... na niektóre osoby "czekam" bo choć ten świat jest budyniowy i wirtualny to tak jak napisałaś "za tym wszystkim są żywi, czujący ludzie. Ich myśli są prawdziwe, ich troski realne, ich marzenia ulotne, a serca czułe."
Wszędzie - zarówno w internecie jak i w życiu można znaleźć prawdę i fałsz, dobro i zło, naiwność i wyrachowanie... po prostu... tutaj też trzeba myśleć...
a budyń... jednak nadal lubię ;-))) i nie ważne, że kretyńsko przy tym wyglądam
I ja lubię budyń, napisałam przecież uwagę: w tym nie ma nic złego! :))
Usuńmyślałam, że zdążę dziś przed pracą przeczytać wszystkie komentarze, ale nie, więc zaznaczam: miłego dnia! fajne to! (ale naprawdę, głębokie;-))) ja u ciebie, ty u mnie:-) obserwujemy?;-p
OdpowiedzUsuńa w linkowanym u mnie wpisie: to nie trawa pszeciesz, to babka lancetowata. Musiałam dodać jako budyniowy hejter;-)))
OdpowiedzUsuńLiczyłam na Ciebie, hejterze jeden! Co tak późno, jak już cały świat zobaczył moją niewiedzę?!!
Usuń:)
nie zorientowali się;-p a ja, jak widać, nie ogarniam. Za dużo piszesz;-DDD
UsuńKurczaki i jak żyć z taką opinią, jak żyć?? :)
UsuńPrzeczytałam post dokładnie, będę uważać na komentarze:)
OdpowiedzUsuń