Dzień dobry!
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję w imieniu MójCiOnego
za Wasze wczorajsze miłe życzenia.
Przyznam się Wam do pewnej myśli, która prześladowała mnie w Irlandii. Patrząc z oddalenia na to moje blogowanie, dostrzegłam jego małość, płytkość i nieważność. Poczułam, że choć jestem częścią tego świata, to mały klik dzieli mnie od odpłynięcia w niebyt. Niebyt internetowy. Rozważałam tę myśl jak wielu blogerów przede mną i wielu po mnie. Wtedy raz za razem zaczęły dziać się rzeczy niezwykłe. Jedną z nich była ta paczka.
Pięknie, z wielką starannością zapakowana, i na zewnątrz, i w środku. Z przemyślaną, wypieszczoną, wystaraną zawartością. Wiedziałam, że przyjdzie. Joasia (tempo giusto) prosiła mnie o adres, nawet uzgodniłyśmy, że przygarnę ptaszka, ale i tak radość moja była wielka!
Odpakowywałam ją pomału, delektując się każdą chwilą i każdym odkryciem. Najpierw karteczka. Po podziwianiu każdego narysowanego na niej kotka z osobna odważyłam się ją przeczytać. Tyle miłych słów! Tyle pochwał... Wzruszenie chwyciło mnie za gardło. Z dumą przeczytałam ją MójCiOnemu, w końcu była też do niego.
Kolejne pudełeczko i kolejna niespodzianka. Ciasteczka! Joasia upiekła nam ciasteczka!
Ryżowo-kokosowe z konfiturą jagodową. Do herbaty (którą też załączyła do paczki). Pyszne maleństwa!
Ryżowo-kokosowe z konfiturą jagodową. Do herbaty (którą też załączyła do paczki). Pyszne maleństwa!
I w końcu prezent główny, przyczyna proszenia mnie o adres i spontanicznego działania, które doprowadziło do tej chwili, w której właśnie otwierałam paczkę: tabliczka z moim nowym mottem!
TAM DOM TWÓJ, GDZIE KOT TWÓJ.
Przyjechał jeszcze do mnie z Warszawy obiecany ptaszek do przygarnięcia. Bardzo ładny! Sami powiedzcie.
Ciasteczka nie doczekały poniedziałku, tabliczka wisi na honorowym miejscu na lodówce w kuchni, ale planuję przenieść ją na drzwi wejściowe. Herbata jest pita ze smakiem, a ptaszek się zadomawia i zaprzyjaźnia z Cipiptaszkiem.
Joasiu, dziękuję! Spotkało mnie tyle miłego i dobrego w tym budyniowym świecie, że jeszcze tu trochę pobędę. :)
Tez mysle o odejsciu.Zbyt duzo czasu mI zabiera to blogowanie.
OdpowiedzUsuń...uwielbiam jak ktoś wrzuca i podpisuje się Anonimem. Nie powiem blog zajmuje sporo czasu, ale jest to chwila wytchnienia, oderwanie się od problemów, złapanie energii na dalsze funkcjonowanie. Też czasami ostatnio mam dość i chciałbym to wszystko rzucić ale zawsze jest jakieś ale...
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam i dobrej energii nigdy za wiele...
:))
Zasada brzmi: do takich bełkotów anonimowych się nie odnosimy. Kasujemy i kropka.
UsuńTym "ale", o którym piszesz jest choćby ten miły, spontaniczny prezent który dostałam. I o tym jest dzisiejszy post.
:)
W chwilach zwątpienia, taki dowód czyjejś sympatii dodaje skrzydeł :-) Ściskam mocno Aniu :-)
OdpowiedzUsuńNaprawdę myślisz, że to wszystko jest małe, płytkie i nieważne?! Nie widzisz, jakie ciepłe i przyjazne miejsce stworzyłaś? Ile dzięki temu blogowi zrobiłaś dobrego dla kotów (o ludziach nie wspominając)? Naprawdę myślisz, że NIKOMU nie będzie Cię brakowało? MNIE BĘDZIE!!!
OdpowiedzUsuńPewnie, że i bez bloga poznałabyś nowych ludzi, znalazła domy wielu kotom, robiła piękne zdjęcia - nie będę przecież wypisywać wszystkiego, co tu robisz i co i tak robiłabyś w "realu" - ale choćby komiksy; od tych zabawnych i sympatycznych o kotach i psach, do tych zahaczających o abstrakcję o cipiptaszku - nie wiem, czy byś je tworzyła.
Dzięki swojemu blogowi wysyłasz ludziom mnóstwo dobrej energii i myślę, że równie wiele jej otrzymujesz (wystarczy poczytać komentarze). Nie to, co ten wampir energetyczny z pierwszego komentarza; zwykle unikam "wieszania" na ludziach niemiłych epitetów, ale ten osobnik mnie zdenerwował - to właśnie jemu, czy też może jej, radziłabym się udać do psychologa, w celu załatwienia swoich problemów.
Zresztą nie bez kozery napisałaś tego moskalika zamieszczonego u Pantery, cytuję:
Kto powiedział, że blogerzy
żyją w wirtualnym świecie,
temu zaraz urwę jaja,
choćby nawet i kobiecie.
Nie chciałabym za bardzo "przynudzać", ale internet staje się coraz bardziej częścią naszego życia, jest coraz mniej wirtualny, bo przeplata się ze światem realnym i coraz bardziej na niego wpływa. Myślę, że bliski jest czas, kiedy naprawdę każdy będzie miał swoje miejsce w sieci, coś jak telefon komórkowy, bez którego już niemal nie możemy się obejść.
Jeśli dla kogoś to wszystko są bzdury, to ja mu współczuję, bo jego świat jest uboższy o bardzo piękną i ciekawą cząstkę; ten ktoś idzie nadmorską plażą i nie dość, że nie dostrzega jej uroku, to jeszcze do tego nie wie, że to, co ma za zwykły kamyk, jest w rzeczywistości bursztynem.
Ninka.
Brawo
UsuńPiontka
No to komu trzeba urwać:)
UsuńNic dodać nic ująć :)
UsuńSwietnie napisane . Wroclawianko, masz jeden z najwartosciowszych blogow jakie znam.
UsuńNinka ma rację !!!!!!!!!!
UsuńAniu ... nie kombinuj :-)))))))))
A motto "Tam DOM Twój gdzie KOT Twój" od dziś przywłaszczam, bez pozwolenia ... jest wspaniałe :-))))))))))
Podpisuję się pod każdą literką Ninki, sama bym tego lepiej nie ujęła. Tyle ciepła, życzliwości, cudownej atmosfery. Przytulam się Tu jak mi smutno.
UsuńNo i słusznie :)... Piękne prezenty :).
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego spóźnionego
OdpowiedzUsuńGeneralnie mnie nia ma ale wpadam
I ciesze sie ze mam gdzie i do kogo
Miłe :))) Miłego!
OdpowiedzUsuńRefleksja nad tym, czy to, co się robi ma sens chyba jest nieobca nikomu myślącemu. I generalnie jest czymś - jak mi sie wydaje - dobrym, bo pozwala uniknąć narcyzmu, który kusi. A Twój blog jest ważny dla wielu osób - podejrzewam zresztą, że czytuje go (wiele?) więcej osób niż pisuje komentarze, a komentarzy jest dużo. I to one są najlepszym świadectwem wartości tego, czym chcesz się dzielić z innymi w internecie...
OdpowiedzUsuńWięc ja dziękuję Ci za twojego bloga i możliwość poznawania Ciebiinnyhc ciekawych osób i :).
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Aneczko:))) bo ty z MójCiOnem codziennie powinniście dostawać takie prezenty:))
OdpowiedzUsuńTylko nie odchodzenie...
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu czytałam książkę "Witaj na świecie maleńka!" Fanny Flagg. Jedną z bohaterek jest tam Sąsiadka Dorothy. Ważna postać w książce, choć nie kluczowa: po prostu była. Prowadziła ze swojego domu audycję radiową. Codziennie o tej samej porze, półgodzinną. O wszystkim i o niczym, gromadziła wokół siebie społeczność i dawała moc ciepła. Myślę, że to ciepło i poczucie wspólnoty to właśnie wartość, która przyciągała. Coś podobnego wytworzyło się, moim zdanie, i tutaj:) Inna sprawa to wypalenie twórcy, ale na to też są sposoby. Sami sobie nadajemy tempo, prawda?
OdpowiedzUsuń:) A.
Piękne motto:)
OdpowiedzUsuńDziękuję że jesteś:)
Pozdrawiam
Droga Anko/Gosiu! Rozumiem twoje rozterki i wątpliwości. Dla mnie twój blog jest ważny. Jest świeży, pomysłowy, ciepły i... uzależniający. Pisz nam Gosiu jeszcze, pisz. I oby sprawiało Ci to taką samą radość jak mi czytanie:)
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Od czasu do czasu nachodza nas takie refleksje, ze to nie ma sensu, ze zabiera za duzo czasu, ze... ze... ze... Ale ciagnie, przyciaga jak magnes, zaglada sie na zaprzyjaznione blogi, czyta sie z wypiekami na twarzy, wreszcie chce sie znow samemu cos napisac.
OdpowiedzUsuńBudyn, wirtual, bezsens. Mamy przeciez realne zycie, ktore zaniedbujemy. Lecz nagle zaczyna nam brakowac ciepla promieniejacego od naszych czytelnikow, chcemy ich pocieszac, kiedy zle im sie dzieje, sami chcemy byc pocieszani, kiedy nas chandra ogarnie. Znamy sie, uczestniczymy w swoim zyciu, razem przezywamy troski i radosci, choc w wiekszosci nie wiemy nawet, jak wygladamy. Slemy sobie drobiazgi wlasnej roboty albo kupione, czasem spotykamy sie twarza w twarz i malo kiedy sa to spotkania konczace sie rozczarowaniem.
Blogi i wszystko, co z nimi zwiazane, staly sie nierozerwalna czescia naszego zycia, nieco uzalezniajaca, ale w sumie pozytywna i motywujaca.
Mysle, ze Ci rychlo przejda rozterki, Anko. Od przyjaciol sie nie odchodzi.
o, to to!
UsuńPantera dobrze prawi:)
Aniu, Twój blog jest bardzo przemyślany, ma wiele cyklicznych punktów, jak np. komisy, na które czekamy w piątki, nieocenione jest to, co robisz dla kotów, które również dzięki temu miejscu znajdują nowe domki. Dzielisz się z nami swoimi radościami, smutkami, a my jak potrafimy staramy się Ciebie wspierać. Dla mnie budyniowy świat bez Ciebie byłby dużo uboższy!
Całuję :***
P.S.
budyniowy świat- nie wiem skąd to, kto to wymyślił, czy to Ty, czy ktoś inny, ale lubię to określenie, mimo wydawałoby się pejoratywnego wydźwięku;)
Kochana! Żadnego odchodzenia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńŚciskam ciepło, a Grześ macha pulchną łapką;)
Proszę odgonić szybko złe myśli. Natychmiast.Nie wygłupiać się i pisać dalej. No. A tak w ogóle pozdrawiam słonecznie:)
OdpowiedzUsuńOd dawna podejrzewałam, że Joasia podpisująca się w budyniowych kręgach jako tempo giusto, mająca, jak sama nazwa wskazuje, właściwy rytm, to osoba... właściwa. :) Niniejszym pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, Joanno, i dziękuję zarazem, gdyż istnieje możliwość, że Anka, przekupiona ciasteczkami ryżowo-kokosowymi z jagodowym wkładem oraz innymi gadżetami, zaprzestanie rozważań na temat kliknięcia w guzik ostateczny, tfu!
OdpowiedzUsuńA przy okazji, skoro już korzystam z uprzejmej gościnności Anny Małgorzaty, uściskuję rzeczoną bardzo mocno. :)) I wszystkie koty w łódce, licząc też psa. ;)
:*
jak by Gospodyni palec zawędrował za blisko tego guzika, to mam jeszcze w zanadrzu cięższy kaliber - takie, na przykład, mufinki kukurydziano-ryżowe. spore, wilgotne, swoje ważą. jak dobrze wcelować.. ;)
UsuńJolkoM, i vice versa:) po całości :))
Cudowności...ja też jakoś ostatnio sceptycznie z tym blogiem, ale wiem, że są ludzie, którzy lubią czytać, wspierają i trzymają kciuki. A to ważne!
OdpowiedzUsuńno,ja się zastrzelę!!!jak tak we w ogóle można pisać i stresować czytelników,no jak?! ja tam nic nie mówię,ale cicho też nie będę i proszę mi tu nie opowiadać banialuków,ewentualnie może być jakiś nadprogramowy urlop,a gdzie zakończenie opowieści o Irlandii,a piątkowe komiksy,a cipiptaszek...eeeech :((( ;)
OdpowiedzUsuńGosiu
OdpowiedzUsuńNikt inny nie potrafi tak ja Ty pokazac piękna, ktore nas otacza i zła, ktore sie panoszy. Stworzyłas miejsce dla ludzi wrżliwych, zwierzolubnych i ciekawych swiata. Zawarłas znajomosci internetowe, ktore ożyły w realu- zatem WARTO! Nawet, jesli wydaje sie to czasem płytkie i męczące, daje innym i Tobie impuls do dalszego działania, pomagania i tworzenia. Cieszę sie, ze Jestes...
Jak tak dalej pójdzie to spadnę z podium gaduł ;)
OdpowiedzUsuńale nie o to, nie o to...
Ja taką więź z blogowym światem odczuwałam kilkakrotnie i nie raz za Twoją sprawą :)))
Ciągle nie mogę wrócić na blogowe tory i rytmy, ale Ty się Anko nie zgub nam! :)))
Joasia lepszych upominków podesłać chyba nie mogła - szyty bardzo na miarę!
Buziaki dla Anki i Joasi :))
a żebyś wiedziała, miara dokładnie zdjęta;)
Usuń:*
Dziękuję pięknie za te wszystkie komentarze, aż mnie paluszki świerzbią, żeby zaczęć odpisywać każdemu osobno, ale ponieważ planuję kolejne posty na ten temat, to powstrzymam się i zajmę tym kociowiskiem, którym stał się mój dom...
OdpowiedzUsuńTam dom mój, gdzie kotowisko moje. :)
No masz, sama żeś se takie motto obrała. ;)
Usuń:**
No i nie odejdziesz:)
OdpowiedzUsuńNo to i ja przyłączam sie do chóru ,a że argumentów padło już tyle to ja tylko dołożę:piiiiiiiiiiiiiszszszszsz AnkoMałgorzatoWrocławianko.
OdpowiedzUsuńMiałaś wątpliwości co do dalszego prowadzenia bloga, bo według Ciebie jest płytki i nieważny. Myślę jednak, że nie masz racji. Blog w którym byłyby tylko poważne sprawy i z dużą ilością teksu dla mnie nie byłby godzien zainteresowania. Nasze życie nie jest łatwe i wiele w nim problemów, więc mamy blogi żeby sie podzielić naszymi przeżyciami, żeby się starać kogoś robawić, pokazać swoje piękne prace, .... i to jest wspaniałe. Całe szczęśce, że dostałaś śliczne podarunki, które Cię od decyzji odwiodły. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTam dom Twój, gdzie kot Twój - to piękne hasło i prawdziwe. Też mam takie w kuchni :)
OdpowiedzUsuńNie kończ pisania, proszę...
Jak się oswoiło czytelników, nie można ich tak porzucać...
A przecież dobrą masz rękę do oswajania :)
my Cię bardzo prosimy Ty się nigdzie stąd nie wybieraj!!!!
OdpowiedzUsuńTeż lubię do Ciebie zaglądać... wiem, że pisanie zabiera czas, jednak dzięki niemu uszczęśliwiasz nie tylko siebie, ale i innych!
OdpowiedzUsuńA motto jak najbardziej prawdziwe!
no boskie suweniry :)też lubię ten budyniowy świat NA Cześć blogerek Hip Hip Hura :)
OdpowiedzUsuńRafał vel lipton_ER
idę nadrabiać Irlandzkie zaległości, bo WSTYD powiedzieć ale SOM :)