wtorek, 2 lipca 2013

Irlandia, dzień 4 - 13.06.2013, czwartek

Wczoraj był fajny blogowy dzień. Dziękuję. Czy po tak licznych i ciepłych słowach wsparcia można jeszcze mieć destrukcyjne myśli? Ja nie mam. Blogowanie sprawia mi za dużo przyjemności, żebym chciała z niego zrezygnować. Nie zdarza się, że zmuszam się do czegoś, że krzywię się, bo muszę przygotować post (wyjątkiem są komiksy, bo często w czwartek nie mam nawet zalążka pomysłu i to mnie stresuje). Robię to z prawdziwą, niekłamaną radością. Szczerze lubię też inne blogi. Do tematu wrócę w najbliższym czasie.  A dziś:

Trinity College Library Dublin.


Wszystkich podróżujących z nami po Irlandii, w szczególności miłośników książek, zapraszam do kolejnej części naszych wspomnień uwiecznionych na piśmie przez MójCiOnego, a na obrazkach przeze mnie. Wszystko, co piękne, też ma swój koniec i koniec wspomnień irlandzkich również nadchodzi. Jeszcze tylko jeden dzień, jeden park, jedna plaża, jeden klasztor, jeden zamek, jeden wytwór rąk moich... Ale już będę się streszczać. ;-)


Nasi Gospodarze, niestrudzeni w swej gościnności, zaoferowali nam wycieczkę do Dublina - stolicy Irlandii. Mieli tam do załatwienia jakieś formalności i przy okazji zaprosili nas do zwiedzenia prestiżowej, najstarszej uczelni irlandzkiej - Trinity College, założonej przez królową Elżbietę w 1592 roku (dla porównania: Uniwersytet Jagielloński założony został w 1364 roku). Ze względu na ograniczenie czasem, zdecydowaliśmy się na zwiedzenie najbardziej atrakcyjnej części uczelni - The Old Library.


Stara Biblioteka kolekcjonuje manuskrypty i druki od czasu powstania Uniwersytetu, ale przełom w tempie kolekcjonowania ksiąg nastąpił w 1801 roku. Od tej pory Biblioteka uzyskała prawo do żądania darmowego egzemplarza każdej irlandzkiej lub brytyjskiej publikacji. Dzisiaj jej kolekcja liczy niemal trzy miliony wolumenów zgromadzonych w ośmiu budynkach. 


Do pereł w kolekcji Old Library należy udostępniony zwiedzającym The Book of Kells - bogato iluminowany manuskrypt zawierający cztery biblijne ewangelie spisane przez skrybów z popularnej we wczesnym średniowieczu łacińskiej wersji Biblii - Wulgaty, a częściowo nawet z wcześniejszych wersji, tzw. Vetus Latina. To arcydzieło średniowiecznej ikonografii i kaligrafii uznawane jest często za największy skarb narodowy Irlandii. Karty Księgi sporządzone z welinu (pergaminu z cielęcej skóry) przetrwały w bardzo dobrym stanie. Księgę podzielono (dopiero w 1953 roku) na cztery tomy, z których każdorazowo wystawiane są dwa, na zmienianych cyklicznie stronach. 


Historia Księgi jest paralelą dramatycznej historii Szkocji i Irlandii. Prawdopodobnie część prac kopistów wykonano jeszcze poza Irlandią, w klasztorze na malutkiej wyspie Iona w zachodniej Szkocji. Dla początków Księgi podaje się różne daty, ale pewne jest to, że jeszcze niekompletną pracę mnisi musieli w pośpiechu ewakuować na teren Irlandii do Kells, uciekając przed agresją Wikingów po 806 roku. Wikingowie uśmiercili 68 mnichów, ale Księgę udało się wywieźć. W Kells dokończono tworzenie dzieła i kompletna już Book of Kells spoczęła w spokoju na następne 850 lat, kiedy to po raz kolejny ratowano ją przed zniszczeniem, tym razem z rąk wojsk Cromwella, niszczących wszystko, co irlandzkie i znajdujące się na ich szlaku. Wtedy (1653) Księga została umieszczona ostatecznie w Trinity College. Dzisiaj jej welinowe karty dostępne są w gablocie w Old Library obok dwóch innych manuskryptów powstałych w podobnym czasie: Garland of Howth i Book of Armagh. Czytając te nazwy, nie mam wątpliwości, dlaczego właśnie na Wyspach powstały fantastyczne języki Władcy Pierścieni i wymyślne nazwy z Harry'ego Pottera. Oglądając zaś fantazyjne kształty ręcznie nakreślonych liter, czuję, jakby każda z nich była okiem puszczanym do mnie przez zakapturzonego, zziębniętego i przesiąkniętego wilgocią północnego mnicha sprzed 1200 lat. Ileż pocieszenia w swoim znoju miałby, wiedząc, że po tak długim czasie setki tysięcy ludzi z całego świata będą corocznie podziwiały efekt jego pracy. A może w jakiś sposób wie?


Od szczegółu do ogółu. Od pojedynczych arcydzieł strumień zwiedzających powiódł nas na pierwsze piętro do The Long Room, wielkiej sali, w której zgromadzono, uwaga... 200.000 egzemplarzy najcenniejszych manuskryptów i druków spośród trzymilionowego zbioru Biblioteki. Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać wielkości i specyficznego bogactwa tej przestrzeni. Efekt szoku, któremu poddany jest zwiedzający, został przemyślnie zaplanowany. 


Wpierw, w gablotach parteru, studiujesz długo historię i liternictwo czterech bezcennych tomów, aby po chwili, kilkanaście stopni wyżej, zostać zmiażdżonym tak niewyobrażalną liczbą cennych wolumenów. Każdy z nich wygląda podobnie jak te, które studiowałeś przed chwilą. Półki pną się na wysokość dziesięciu metrów (pomiar z wykonanych zdjęć) i są dosłownie zapchane skórzanymi grzbietami ksiąg. Od potężnych ksiąg na dolnych półkach aż po malutkie książeczki na samej górze. Dwieście tysięcy! Szaleństwo i raj bibliofila! Jakąż wielką poczułem ulgę, że wszędobylski, towarzyszący nam stale w Irlandii Oliver Cromwell, uważany (o paradoksie punktu widzenia w zależności od miejsca urodzenia!) przez Anglików za jednego ze stu najwybitniejszych Brytyjczyków wszech czasów, nie postawił w tym miejscu swojej barbarzyńskiej nogi. 


W gablotach pośrodku sali oglądnęliśmy rodzaje i fazy prac konserwatorów ksiąg, a także detale sposobów pisania i obrazowania manuskryptów. 


Księgi gromadzone są na półkach ustawionych w niszach. Każdą z nisz zajmują dwa ustawione en face regały, a każdy z nich wyposażono w przesuwalną drabinę. W 1860 roku ze względu na przepełnienie zlikwidowano płaski wówczas strop, dodano nisze i regały galerii piętra, a wysoko nad głowami gości The Long Room ułożono wycyzelowane z ciemnego drewna sklepienie kolebkowe. 


Całość, pod względem kompozycji przestrzeni, dzięki zastosowaniu podziałów niczym w klasycznych świątyniach greckich, sprawia wrażenie statycznego wyważenia, a dostojności dodają wnętrzu użyte drewniane materiały. Dostojność, wyważenie, spokój - czy istnieją lepsze warunki do studiowania starożytnych ksiąg?


Ciekawe, ilu zwiedzających tę zaczarowaną księgarską świątynię marzy, zadzierając głowy ku majestatycznym szczytom zapełnionych bez reszty regałów, aby choć raz, choć na krótką chwilę, spełnić jedno ze swych dawnych dziecięcych pragnień i zostać bibliotekarzem mającym dostęp do niezgłębionych przez nikogo tajemnic zawartych w opasłych, zakurzonych tomach. Niżej podpisany z pewnością się do nich zalicza...


Dziękuję za wspólną wycieczkę, zapraszam na jutro, a do Irlandii jeszcze na chwilę wrócimy, bo muszę koniecznie pokazać Wam, drodzy blogowianie, kilka naprawdę niezwykłych miejsc, a poza tym przecież czeka Was... klasówka! * 


*Uwaga: na klasówce NIE będzie żadnych dat, liczb, nazw, generalnie proszę nie uczyć się postów na pamięć, nie robić notatek, spać spokojnie. Proszę mi zaufać, że będzie super i ekstra, uśmiechnąć się, odprężyć i iść miło spędzić dzień. Sio! :)

PODPIS

47 komentarzy:

  1. Nie mogę pojąć magii starych bibliotek. Niby pełne są kurzu, starych książek których nie można wziąć do ręki i przekartkować a jednak dech człowiekowi zapiera jak przemierza sale zapełnione od podłogi po sufit księgozbiorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Nie dość, że dech zapiera, to jeszcze czuć prawdziwą magię, aż nie można mówić głośno, aby nie sprofanować tego miejsca.

      Usuń
  2. Przepiękne miejsce... Aż poczułam zapach :)... Fantastyczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie widziałam jeszcze tak magicznego miejsca!

      Usuń
    2. Wcale się nie dziwię... Wygląda na naprawdę wyjątkowe...

      Usuń
  3. Nie wiem, dlaczego w Irlandii takie destrukcyjne myśli Cię naszły, mam jednak nadzieję, że sobie bezpowrotnie poszły :)

    Biblioteka robi niesamowite wrażenie, a na żywo jeszcze większe. Miejsce szczególne pod względem atmosfery i logistyki - utrzymanie porządku, znalezienie odpowiedniej książki wymaga pewnie uważnej pracy wielu osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie naszły mnie dlatego, że spojrzałam na blogowanie z dystansu. To normalne. każdego wcześniej, czy później nachodzą takie myśli. Już poszły, aż do... następnego razu. ;)

      Usuń
    2. Pewnie tak jest, nie mam bloga, to nie wiem ;)
      Najważniejsze , że sobie poszły i niech tam jak najdłużej siedzą ;)

      Usuń
  4. Ufff.,,skończyłam czytać całość:)))Całość czyli jestem na bieżąco z Twoim zwiedzaniem Irlandii. Zachwyciłam się niesamowicie, i pozazdrościłam. Aż do kości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, szykuje się dobra ocena z klasówki ;))
      Miło mi Pieprzu ;)

      Usuń
  5. To niesamowite! Jestem wręcz urzeczona urodą i majestatem tego miejsca! Polska miała dużo mniej szczęścia; te wszystkie wojny, które się ciągle przez nasze ziemie przetaczały, pozbawiły nas wielu takich skarbów, jakie można znaleźć w tej bibliotece. Istotnie, to bardzo dobrze, że Cromwell "nie postawił w tym miejscu swojej barbarzyńskiej nogi".
    Ja ciągle jeszcze myślę, że biblioteka, nawet taka zwyczajna, byłaby dla mnie idealnym miejscem pracy...
    Ninka.
    P.s. Przepraszam za błąd przy cytowaniu Twojego moskalika, ale poniosły mnie emocje i nie sprawdziłam przed publikacją komentarza.
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. :) Ten moskalik powstał w ten sposób, że ja napisałam dwie pierwsze linijki i zastanawiałam się co dalej, wtedy mój mąż dokończył. ;)))
      Tak samo powstał drugi, jeszcze mocniejszy... A niech tam! zacytuję:

      Kto powiedział, że Irlandia
      depresyjna to kraina,
      to choć z natury jestem spoko
      w łeb kamieniem sk...syna.

      :D

      Usuń
    2. Super! Hi, hi, hi!!!
      Ninka.

      Usuń
  6. Cóż za fantastyczne miejsce! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Aneczko poczułam się jak mały Daniel Sempere zabrany przez ojca– na Cmentarz Zapomnianych Książek:))))))))))) Alez urokliwe i cudowne miejsce:))...a wiesz ,e jak byłam małą dziewczynka to w szkole tak nudziłam bibliotekarkę swym smędzeniem ,ze dla świętego spokoju mogłam tam przychodzić i odkładać książki na półkę..i robić nowe okładki z szarego papieru na tych książkach,którym był już potrzebny lifting.....a w domu miałam wszystkie zdjęcia poukładane w kartoniku....do dziś widać na nich nabazgrane w górnym rogu cyferki.....to był mój katalog biblioteczny...notorycznie bawiłam się w bibliotekę:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Piękne wspomnienie. Możecie sobie podać rękę z MójCiOnem, bo on też od dziecka ma pociąg do takich miejsc. Sam zresztą napisał:
      Ciekawe, ilu zwiedzających tę zaczarowaną księgarską świątynię marzy, zadzierając głowy ku majestatycznym szczytom zapełnionych bez reszty regałów, aby choć raz, choć na krótką chwilę, spełnić jedno ze swych dawnych dziecięcych pragnień i zostać bibliotekarzem mającym dostęp do niezgłębionych przez nikogo tajemnic zawartych w opasłych, zakurzonych tomach. Niżej podpisany z pewnością się do nich zalicza...

      Usuń
  8. Gratuluję,wzbudziłaś mój niekłamany podziw,udało ci sie na tych zdjęciach oddać ogrom tej bilioteki,zdjęcie sklepienia robi na mnie największe wrażenie.
    Jak sobie pomyślę że to wszystko trzeba było skatalogować to aż mi ciarki chodza po plecach,chyba bym sie zapłakała przy takim zajęciu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jeszcze jedno fajne zdjęcie sklepienia, wyślę Ci @.
      :)

      Usuń
  9. Biblioteki mają w sobie czar... a jak pomyśleć ile czasu zajęło skatalogowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę to trwało, ale teraz strumień euro płynie nieprzebranie. Widzisz tę kolejkę przed wejściem? Tak jest każdego dnia o każdej porze...

      Usuń
  10. Troszkę przypomina to mi moją bibliotekę w liceum. Oczywiście w innej skali, ale tamta była w takim samym klimacie, półki od podłogi do sufitu, barokowe wnętrze, cisza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniała musiała to być szkoła z taką biblioteką.

      Usuń
  11. widok takiej biblioteki może zatrzymać powietrze w płucach...

    OdpowiedzUsuń
  12. ...zatkało mnie, takiej biblioteki jeszcze nie widziałem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja po raz pierwszy. Ciekawe, czy był tam kręcony jakiś film...

      Usuń
  13. Kocham biblioteki. Im bardziej zakurzone księgozbiory, tym lepiej. A w tej trynitarskiej marzyłam, aby nie musieć z niej wychodzić. Pozdrawiam serdecznie z tajnej radiostacji, bo w domu netu nie mam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak Ty dajesz radę bez netu, Pacjanie?? nie wiem, czy współczuć, czy zazdrościć. ;)

      Usuń
  14. Robi wrazenie! Tylko ja, jako jednostka do bolu praktyczna, zadaje sobie zaraz pytanie: kto i jak to wszystko odkurza? Podobne mysli nachodzily mnie w palacu wersalskim, gdzie zastanawialam sie, ilu ludzi i czasu potrzeba, zeby umyc te wszystkie okna? :)))
    I chocby przyszlo tysiac... czytelnikow i kazdy chcial przeczytac choc jeden tom, to by im chyba zycia nie wystarczylo na ogarniecie wszystkich tych skarbow bibliotecznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyśl ilu ludzi ma pracę przy tym odkurzaniu! Nie widziałam tam źdźbła kurzu, a tłumy zwiedzających walą dzień, po dniu...

      Usuń
    2. Zaiste, zadziwiajace!
      A w Wersalu okna tez byly krystalicznie czyste, mimo pierdyliona turystow dziennie :)))

      Usuń
  15. Dawno temu pracowałam w bibliotece - w dziale gromadzenia i opracowania zbiorów. Mieściła się ona w starym kościółku św. Mikołaja w Słupsku. Mieści się tam nadal, choć z wojewódzkiej i miejskiej stała się (ze względu na zmiany w podziale administracyjnym kraju) miejską. Lubiłam tę pracę bardzo, ale zaważył istotny dla mnie wówczas czynnik ekonomiczny i po kilku latach odeszłam do... księgarni. Na krótko, ale to już zupełnie inna historia. Może nie to, że żałuję tamtej decyzji, ale z sentymentem i pewnym... niedosytem wspominam tamten czas. Słupska biblioteka oczywiście nie umywa się do tej dublińskiej, a i tak wchodząc tam co dzień przed laty, z przyjemnością poddawałam się wrażeniu, że znajduję się we właściwym miejscu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem to. Obcując z książkami szlachetniejemy, czyż nie? :)

      Usuń
  16. Wspaniałe miejsce, prawdziwy książkowy zawrót głowy, fantastyczne zdjęcia:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Imponująca przyznaje!!!Na samą myśl o klasówce się stresuje:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Biblioteka na Trinity jest nam oczywiscie znana, ale i tak zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie. Znakomita częsc zbiorow, z ktorych na bieżąco korzystają studenci znajduje sie w innych dzielnicach Dublina i trzeba je z wyprzedzeniem zamawiac mailowo. Przyznaję, ze takie miejsca mają jakąs magię w sobie..cieplutko pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zaraz po bibliotece byliśmy u ciebie na obiadku. Fajny to był dzień! :))

      Usuń
  19. O Matko Kochana jakże bym chciała spędzić resztę życia w tej bibliotece!!!
    Wspaniałości, wspaniałości i jeszcze raz wspaniałości!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzięki wielkie za tą wycieczkę. Coś pięknego taka BIBLIOTEKA. Też chciałabym tam wejść, wziąć do ręki stare tomiszcze...ech, rozmarzyłam się.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale profesjonalny opis, całkiem jakbym przewodnika słuchała:))
    Masz rację, fotki nie oddją tego, co widzą oczy,niedawno to przetrenowałam we Włoszech.
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  22. Niesamowite wrażenie.Dzięki Tobie mogłam zobaczyć magiczne miejsce jakim jest ta BIBLIOTEKA :)
    Pozdrawiam i dziekuję

    OdpowiedzUsuń
  23. imponujący księgozbiór, imponujące wnętrza, świetny reportaż! mam do książek (tych prawdziwych, szeleszczących, chropowatych, pachnących) stosunek bardzo emocjonalny, tym bardziej dziękuję Wam, bo niemal sobie wyobraziłam, że tam jestem:)
    i, kurczę, też się zastanawiam, jak to jest odkurzane:) mają tam jakieś filtry powietrza?

    OdpowiedzUsuń
  24. Witaj. Taka biblioteka to raj dla " mola książkowego", jak ja. Pięknie jest we wnętrzu i te drabiny, które prowadzą na górne półki.. Już czuję zapach tych książek....
    Dziękuję za odwiedziny i dobre słowo. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  25. Magiczne miejsce!
    Kiedyś i ja chciałam zostać bibliotekarką.
    Dzisiaj marzy mi się w domu wielka biblioteka,
    z regałami po sam sufit i przesuwaną drabiną.
    Nie potrafię zamienić papierowych książek na czytnik,
    a miejsca na półkach wciąż za mało;)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...