Przeczytałam nową książkę Romy Ligockiej
pt. Dobre dziecko. Jestem pod jej wielkim wrażeniem. Pierwsze słowo, jakie mi
się nasuwa, to: szacunek. Czuję wielki szacunek za zmierzenie się z tak trudnym
tematem, jakim jest powrót do swojego dzieciństwa. Za zrobienie tego bez lukru,
bez usprawiedliwiających znieczuleń. Za opisanie rzeczywistości swojego okresu
dorastania, za powrót do swoich trudnych i bolesnych emocji.
Na deser Wisia i Amisia:
„Umiem tylko kochać. Nie umiem być
kochana” - pisze o sobie autorka. Czy po przeczytaniu jej wspomnień łatwiej mi
to zrozumieć? Oczywiście. Mocno przeżyłam historie z życia Pani Romy i domyślam
się, jak one na nią wpłynęły. Książkę czyta się szybko. Napisana jest prostym językiem, który wzbudził we mnie całą gamę uczuć.
Wielokrotnie musiałam lekturę odkładać na bok, poruszona siłą jej emocjonalnego
przekazu. Choć od tamtych wydarzeń minęło już ponad pół wieku, to nadal mają
porażającą siłę.
Wyobcowanie, samotność tej dziewczynki,
która czuła się często zawalidrogą w życiu mamy, przeszkodą na jej drodze do
szczęścia odkopała we mnie pokłady współczucia. Można śmiało nazwać to piekłem
dorastania, podczas gdy, wydawałoby się, to prawdziwe piekło w postaci wojny i
getta jest już za nią. Nierozumiejąca tego, co dzieje się z jej mamą, narażona
na spadające znienacka nieprzyjemności za sprawą romansu matki z żonatym
mężczyzną, czuła się przez nią odepchnięta. Co najtrudniejsze, próby samobójcze
podejmowane przez mamę uczyniły z Romy jej strażniczkę. Jakie to trudne zadanie
dla dziecka! Pilnować własnej matki, aby nie odebrała sobie życia! Jak bardzo
Roma czuła się pominięta i dla niej nieważna, skoro ta chciała ją osierocić i
zostawić na pastwę losu. Oczywiste jest dla mnie, że mając 10 lat, nie była w
stanie nazwać swoich uczuć i zaakceptować ich. Tym bardziej cierpiała.
Czy może dziwić, że w takiej sytuacji
dziewczyna radziła sobie, jak umiała, czyli np. odmawiając jedzenia i wpadając
w anoreksję? Wyobrażam sobie, jak można nie chcieć czuć tych wszystkich
niezrozumiałych dla dziecka emocji. Łatwiej zagłuszyć je głodem. Łatwiej wydaje
się nawet umrzeć z głodu, niż być na wakacjach z panią Heleną. To znamienne, że
takie najtrudniejsze przeżycia mogą przypomnieć nam się po wielu latach. Tak
było w przypadku tego wakacyjnego wyjazdu z p. Heleną, gdzie Roma została w
swoim rozumieniu zesłana, aby matka "też sobie pożyła", bo przecież "też
była człowiekiem". Wizja i uczucia z tamtych dni wróciły do autorki
podczas pisania tej książki. Po 50 latach... Wróciła trauma tamtego
potraktowania jej przez osobę skostniałą, kompletnie nieempatyczną, a także
wyznawczynię tzw. czarnej pedagogiki, wg której należy dziecko upokarzać,
okłamywać i traktować jak przedmiot, aby wychować je na wartościowego
człowieka. Mocno przeżyłam ten fragment książki.
Istnieją też miłe momenty w życiu małej
Romy. Takie są dla niej wspomnienia wspólnych chwil przy radiu, które spędziła
razem z matką. To takie nieczęste chwile wzajemnej bliskości. Roma pamięta, jak
siadały obie przy drewnianym odbiorniku obitym żółtym materiałem i czekały na
transmisję z zawodów jazdy figurowej na lodzie. Potem uruchamiały wyobraźnię: "Ty
sobie wyobraź jak oni skaczą! Ty sobie wyobraź..."
Może dzięki takim chwilom dziewczynka posiadła
umiejętność przenoszenia się w ulubiony świat wyobraźni, w świat książek i
rysunku. Również lektura pamiętnika jej babci Anny Abrahamerowej, który jest
pamiątką pięknego, czystego i bogatego przedwojennego życia żydowskiej rodziny
jej taty, jest dla Romy ucieczką od rzeczywistości, próbą radzenia sobie z
trudnymi uczuciami.
To mądra i odważna lektura. Książka, która
wyrasta z osobistych przeżyć. Porywa za serce. Ilustruje, że nie da się od
siebie uciec. Pokazuje, że traumy i nienazwane uczucia z naszych
najwcześniejszych lat mają wpływ na całe nasze życie. Pani Roma Ligocka
pokazała to w sposób finezyjny, jednocześnie patrząc na swoje życie z dystansu.
Nie oceniając, nie atakując, zajmując się tylko i wyłącznie swoimi uczuciami.
Dając sobie do nich prawo. To niełatwe. To obnażenie przed innymi najbardziej
intymnej strefy swojego życia. Jestem pewna, że napisanie tej książki to
oczyszczający i ważny krok w życiu autorki i jeśli będę miała okazję, to na
jakimś spotkaniu autorskim osobiście ją o to zapytam.
Na deser Wisia i Amisia:
Ale zachęciłaś do czytania! Dzięki!
OdpowiedzUsuńPrzeczytam...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Przeczytam :)Dziękuję
OdpowiedzUsuńLubię Ligocką.
Miłego Dnia :)
A to moja pierwsza książka pani Romy. Przy łóżku już czeka kolejna: Tylko ja sama. Podobno też wciągająca.
UsuńPrzeczytam...Dziękuję:)Deser prezentuje się pięknie.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLigocką znam i cenię, teraz pora na "Dobre dziecko" Dziękuję za Twoją recenzję.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa znam tylko jej felietony. Lubię i cenię.
Usuńa ja nie przeczytam, bo już po recenzji( swoją drogą ciekawej) wiem, że bardzo bym to przeżyła i uruchomiła własne wspomnienia:/
OdpowiedzUsuńbuziaki dla Wisi i Amisi :)
A czy udaje Ci się na co dzień je uciszyć?
UsuńŚliczne te Twoje dziewczyny :)!. Książkę też niedługo przeczytam :)
OdpowiedzUsuńMożesz się do mnie uśmiechnąć, to pożyczę :)
UsuńAniu, przeczytam na pewno, tak jak wszystkie dotychczasowe książki pani Romy. Szacunek, tak, to doskonałe określenie. Bardzo też lubię jej obrazy.
OdpowiedzUsuńWłaśnie: obrazy. To dla mnie kolejny ciekawy ląd do odkrycia:)
Usuńdobra recenzja, chętnie sięgnę
OdpowiedzUsuńjak tylko skonsumuę szwedzki kryminał od razu zasiadam do wyżej wymienionej pozycji :)
OdpowiedzUsuńRafał
To będziesz miał całkowitą odmianę. Nie wiem czy się nie zawiedziesz, bo z kryminałem, to nie ma nic wspólnego:)
Usuńale jestem widzisz!? nic o kotach !?Tak to być nie będzie! Pani Wisia lub jak to tam chce Pani_enka :) świetnie komponuuje się z brązrm tej sofy, czy tam kanapy:) natomiast Ami, co tu dużo gadać jest urocza :)
OdpowiedzUsuńRafał vel lipton_ER komentarz wyżej też jest mojego autorstwa
Szkoda, że dziewczyny się nie przyjaźnią. A może lepiej, bo jak Pani_enka znajdzie dom, to Ami nie będzie tęskniła.
UsuńTo przykre, że takie historie się zdarzają
OdpowiedzUsuńi nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Ja dzisiaj stanowczo zostanę przy deserze;)
No to smacznego:)
UsuńDeser cudny:) A książkę zaczęłam i odłożyłam. Wrócę do niej w innym czasie. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak, to nie jest lektura na każdy czas. Pozdrawiam rówżnież, Kaprysiu :)
UsuńLubię czytać jej książki. Pewnie się skuszę na przeczytanie tej. Kotki śliczne. Zwłaszcza Amisia.
OdpowiedzUsuńAmisia ma zachwycające uszka :)
UsuńWisienka też jest urocza, rozkwita nam w oczach z dnia na dzień:)
Zachęciłas mnie, poprosze o danie główne i deser:))
OdpowiedzUsuńCzęstuj się, Kasiu!
UsuńPięknie piszesz o tej książce, ale nie wiem czy ją teraz przeczytam; ostatnio mam tendencję do wybierania literatury lekkiej łatwej i przyjemnej. Albo popularnonaukowej.
OdpowiedzUsuńObie kotki są przeliczne. Wisia skojarzyła mi się z Sandrą Bullock, a Amisia z Julią Roberts:)
Ninka.
Coś w tym jest!
UsuńJa z kolei mam inaczej. Potrzebuje czegoś głębszego, ale prostego, aby mnie wciągnęło. A może nie trafiłam na fajną, lekka książkę ostatnio.
Chyba powinnam przeczytac te ksiazke, ale nie wiem, czy tego chce.
OdpowiedzUsuńJeśli tak, to tylko po to, aby zobaczyć, jak to może wyglądać. Dla Pani Romy, to było wyrywanie sobie kawałków serca na żywca. Są to jednak jej wspomnienia, nie Twoje, więc nie ma się czego bać. Każdy też ma inną wrażliwość. To, że mnie poruszyło wiele fragmentów, to nie znaczy, że poruszy Ciebie.
UsuńNie czytałam książki, lecz już sam jej opis poruszył coś we mnie.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej myślę, że powinnam otworzyć się na swoje dzieciństwo. Choć przecież tyle w nim było dobra i miłości, gdzieś siedzi ukryty BRAK i coś mi zabiera, czymś sie syci.
Aniu, to arcyciekawa przygoda. Poznać to i zrozumieć. Najlepsza rzecz w życiu.
Usuńnie przeczytam ..... - unikam takich ksiazek ......
OdpowiedzUsuńOstatnio ściągnęłam sobie audycje trójkowej dobranocki i namiętnie słucham. W jednej z nich jest Roma Ligocka. Przepięknie opowiada o tej książce i o swoim życiu. Od razu zapragnęłam przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTeż słuchałam tej audycji. Super.
UsuńZazdroszczę Ci,że możesz w spokoju poczytać.
OdpowiedzUsuńZachęciłaś, spróbuję znaleźć czas.
Nie wiele mam czasu. Mało czytam.
UsuńAniu jaka dobra recenzja. Jesteś konkurencją dla TwójCiJego.
OdpowiedzUsuńMyślę, że tę książkę warto przeczytać choćby dlatego, by pomyśleć nad swoimi uczuciami, a może w wielu przypadkach docenić swą przeszłość.
Dziewuchy cudne. Królowa Ciotka - ten jej wzrok :)
Wisia na fotelu? Wyszła na salony?!
No masz, niech jeszcze i tu. :] Zupełnie zniedołężniałam umysłowo i już nie umiem znaleźć odpowiedniego okienka! Patrz niżej. :)
UsuńJakby nie było to łzy mi ze śmiechu poleciały z tego spamu, a jeszcze bardziej ze zniedołężnienia :D
UsuńKocham Was dziewczyny!
UsuńNo nie wiem, nie wiem... Alucha, Ty się lepiej nie przyznawaj, że nie widziałaś piątkowego wpisu. Wisia na fotelu, ha, ha. Też mi nowina! Już mi tu nadrabiać zaległości!
OdpowiedzUsuńNo i znowu nie tu wpisałam. Alicjo, patrz niżej. :)
UsuńTfu, patrz wyżej. Ale mnie dziś poniosło. Składam samokrytykę, Aniu wybacz ten spam. ;)
UsuńJolka, dostałam oczopląsu góra - dół- góra ;)))
UsuńWłaśnie, a zaczęło się od tego, że to ja dostałam oczopląsu i nie wtrafiłam w słuszne okienko. ;) Ciekawe, co na to Alutka. :)
UsuńBossszzz Jolka! Ty spamerko! A na dodatek mi ubliżasz. Coś czuję, że ktoś tu się odgrywa za tamtą perfekcyjną Panią Domu. Czy jak to tam się zwało.
UsuńPo pierwsze - bycie największą gadułą zobowiązuje i trzeba fakty trochu kojarzyć. Nno!
Po drugie - Piątkowy wpis dotyczył dialogu Wisi z Rufim. Nie za Amisią czy z fotelem. Heloooł. Nno!
Po trzecie - piątkowa akcja odbyła się na podłodze. Gdzie? Tego ja nie wiem? Może Wisia wylajzła tylko kawałek za sypialnię, bo ujrzała dobrą duszę w postaci Ruficzka? Hę? Tego nie wiem. To jest w tak zwanym domyśle tylko. Nno!
Więc proszę mi tu no, nie tego :P
Jolanta jest cwana, bo miała przecieki... :)(Jolu, aj law ju!)
UsuńTak, Alu, Wisia już śmiga po salonach i zajmuje najlepsze miejsca przed TV :) Ale łapać się nie daje, wredota. Musze podstępem ją przechwytywać. Stąd wnioskuję, że nie darzy mnie sympatią :)
Normalnie mnie poraziło! Co za skrupulatna, logiczna argumentacja, włącznie z podłogą pod Ruficzkiem i Wisią. A jakże! Dżizusik, poległam, Alucho! Nie wiem, czy się podźwignę z tego upadku... Ale skoro mój komputer po wieczornej niemocy cokolwiek się podniósł, to może i na mnie jeszcze kres nie nadszedł. :)
UsuńA swoją drogą, to myślałaś, że ubliżanie mi od PPD ujdzie Ci tak całkiem na sucho?! Nno!
Spodziewałam się ataku tylko nie wiedziałam, z której strony i kiedy nadejdzie. Dlatego wybaczam tę zniewagę :P. Poza tym już odpokutowałaś - myślisz, że czemu komp zastrajkował? :D
UsuńOżeż! Więc Twoje macki sięgają aż tutaj, wiedźmuszko?! ;)
UsuńJa nic nie wiem, nic nie wiem... :D
UsuńKurczaki, ja to bym nawet przeczytała, ale w kolejce czeka tyle książek, włącznie z tymi polecanymi wcześniej przez Ciebie i przez TwojegoOnego Recenzenta Nadwornego, że aż się wstrzymam z deklaracją. :) Ale co się odwlecze, to może jednak nie uciecze. Żeby mnie tylko tak nie usypiało wieczorami! Kiedyś to się czytało... Pocieszam się przynajmniej tym, że Igor nie zasypia i czyta jak szalony. Czytactwo w rodzinie więc nie zaginie. :))
OdpowiedzUsuńKiedyś to się czytało! Pamiętam i tęsknię :)
Usuńkiedy? kiedy? kiedy to wszystko przeczytać? wypadałoby nocki zarywać;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam...długo przeżywałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
No proszę, jak nam blisko do siebie :)
UsuńDeser prima sort... :)
OdpowiedzUsuń