Dzień dobry, tu dwuosobowa brygada ds. informowania o postępach (oraz postępowaniu) Miniuszka: Ala D pisze do JolkiM, JolkaM rozpuszcza na świat cały. I oto, co nastąpiło w ciągu ostatniego tygodnia z małym hakiem, czyli występy i występki Miniaka.
Ala D pisze na przykład tak:
Ala D pisze na przykład tak:
Mini mimo upałów pakuje się z uporem maniaka (a może tylko Miniaka) do swoich gronostajów, które są odpowiednie na mrozy bardziej niż na tropiki, i dzielnie w nich sypia (chociaż ma też inne, bardziej przewiewne miejsca do spania). Za to jak już się z nich wyczołga, to mam wrażenie, że jest na wpół ugotowany. :)
Klopik i bidet są nadal dla niego wielką atrakcją, potrafi cierpliwie siedzieć i kombinować, czy nie ma sposobu, aby te źródełka stanęły otworem. Jak jestem w domu, to staram się mu umyć kopytka po wyjściu z kuwety i bardzo mu się to podoba, nie ma najmniejszych oporów, żeby stanąć na mokrym. :) Do tego stopnia, że dzisiaj krówka wstrętna (czytaj: kochany koteczek) w łazience się zsiusiała, a ja nakryłam go na gorącym uczynku. Całkiem przypadkiem zresztą. Dostał reprymendę, nakrzyczałam na niego, pogroziłam palcem, a on... potraktował to jako zachętę do zabawy. :) Chyba muszę się bardziej postarać...
Szczerze mówiąc, to chyba moja wina, bo nabyłam odświeżacz w proszku do kuwety i dzisiaj pierwszy raz posypałam nim delikatnie kuwetę przed nasypaniem żwirku. Pech chciał, że zamiast naturalnego dostałam lawendowy i tu podzielam preferencje Miniego - lawenda słabo komponuje się z kuwetą. :) Cały żwirek musiałam wysypać, umyć kuwetę, aby pozbawić ją lawendy i sto razy go do niej nosiłam, grzebiąc jego łapką, na wypadek gdyby miał zapomnieć, gdzie należy się załatwiać. Uciekał za każdym razem jak wystrzelony z procy, dziwnie na mnie patrząc. :) Ciekawe, co sobie o mnie pomyślał...
Wczoraj odkrył, że można wskoczyć na stół w kuchni, powąchać kwiatki, poskubać trochę zielonego, przemaszerować w celach zwiadowczych i z gracją zeskoczyć na krzesło tylko po to, aby za sekundę powtórzyć ten manewr jeszcze raz . :)
To bardzo delikatny kotek, wyjątkowo wybredny, ale skoro nie brytyjska uroda, to chociaż francuskie podniebienie... Czymś zaszpanować wypada. :)
Mogłabym długo o nim opowiadać, zachwyca mnie w tym bezbronnym kociaku wszystko. :))) Wam jednak, Drogie Kociotki, nie muszę tego stanu tłumaczyć.
***
A następnie tak:
Witaj Jolu,
Witaj Jolu,
wywołani przez Gosię do tablicy meldujemy się niedzielnie. Nie sądziłam, że po takiej serii jeszcze ktoś będzie zainteresowany tym, jak ma się Mini.
U nas właściwie niewiele się dzieje, ja jestem monotematyczna w zachwytach nad Miniaczkiem, a on nie przestając ani na chwilę być słodziakiem, zaczyna bywać też chuliganem i obwiesiem - oczywiście najsłodszym. :)))
Jest odważny i wszędzie go pełno, wchodzi z takim wdziękiem w zakazane miejsca, że zanim zdążę stanowczo mu zabronić, to jetem tak rozmiękczona, że odpuszczam. :)
W związku z tym np. wczoraj pozbierałam skorupy po rozbitej doniczce z miętą. Świecznik z komody pracowicie przesuwał łapką, aż ten spadł. Dzisiaj szukałam Miniaka dobrą chwilę i okazało się, że zamknęłam go w szafce z garnkami! Kiedy tam się wślizgnął - nie wiadomo.
Z całą pewnością muszę powiedzieć, że każdego dnia odrabiam lekcję ostrożności - zanim otworzę czy zamknę szufladę, szafkę, a nawet drzwi - sprawdzam, sprawdzam i jeszcze raz sprawdzam... A on i tak jest szybszy. :)))
Wieczorem jest godzina szalonej zabawy, Mini urządza wyścigi po całym mieszkaniu, wspina się na drapak, myszki (sztuczne) nosi w zębach i chowa w sobie znanych kątach, a ja biegam z wędką jak małolata i chodzę z podrapaną ręką, bo Miniaczek w chwilach zapomnienia podczas zabawy traktuje moją rękę jak zdobycz, na którą można skoczyć, objąć jak drapak pazurkami i dla pewności wbić swoje ząbki jak szpileczki. :)
Mój przedpokój przypomina koci plac zabaw. Ale jak nie teraz, to kiedy ma szaleć i bawić się do utraty tchu? Dzieciństwo mija tak szybko - kocie także. :)
Usiłowałam prowizorycznie zabezpieczyć dół balkonu, aby Mini nie poszedł w siną dal, ale tak mi pomagał, że nie skończyłam... :)
cudne, beztroskie dzieciństwo :))
OdpowiedzUsuńdzięki tobie, Alu! :*
I korzysta z tej beztroski bez granic.:)
UsuńOch i ach. Dyszę z zachwytu i nie znajduję słów. Mini tak bardzo z charakteru i postępków przypomina mi Czajnika i jego nieocenioną pomoc we wszystkich czynnościach, zwłaszcza w zmienianiu pościeli, czy tylko przy ścieleniu łóżka. Uch, do schrupania!
OdpowiedzUsuńTy sobie dyszysz, a ja jak zwykle obumarlam ze zachfytu.
UsuńBulka mi wyrosla i juz nie jest tak bardzo przytulasny jak na poczatku, zrobila sie taka damowata, choc do mieckowej zolzowatosci jeszcze jej daleko. :)))
Po co te kociaki tak szybko rosną ? Tyle wdzięku z czasem zamienia się w powagę ale taki już urok dzieciństwa.:)
UsuńA mi on trochę Persa przypomina ta długa ładna sierść :D
OdpowiedzUsuńTo nie jest pers ale sierść rzeczywiście ma dłuższą.:) To jakaś mieszanka...wdzięku z gracją.:)
UsuńMini rozkoszniak,jaki on jeszcze maluteńki:)
OdpowiedzUsuńNo przecież Mini...:)
UsuńAlu, jak to taka psota to nigdy pralki nie nastawiaj jeżeli nie będziesz go miała w zasięgu wzroku!
OdpowiedzUsuńTak, wiem...:) Sprawdzam po kilka razy, zanim włączę pralkę czy zmywarkę. On wszędzie stara się wejść, sprawdzić. Trzeba mieć oczy dookoła głowy.:)
UsuńJa mam pralkowe zapalenie mózgu i obsesję z manią prześladowczą i natręctwami.
UsuńCudne kocięctwo rozkosznego Miniaczka :))
OdpowiedzUsuńZachwycam się :)
Trudno oprzeć się takiemu rozkoszniakowi.:)
UsuńJest niesamowity :))) Taka puszysta, słodka kuleczka ....
OdpowiedzUsuńFajny kotek, taka przylepa.:)
UsuńAle ma full wypas psedskole. :)))
OdpowiedzUsuńPrzecież nie może się nudzić !
UsuńMnie rozbroiła różowa maupka w łóżeczku z sobolowom etolom:)))
UsuńMa jeszcze niebieskiego jeżyka.:) Tak się zastanawiam - już się rejestrować do specjalnego lekarza czy jeszcze chwilę poczekać?
UsuńJuż czas:)))
UsuńPotem będzie tylko gorzej.
Też miałam kiedyś taki stolik i też został zjedzony ;-D
OdpowiedzUsuńSłodki kotecek:)))
Mam nadzieję, że przestanie mu smakować. Tymczasem chętnie go podgryza.:)
UsuńTyle słodkości w tym futerku.I mi też przypomina persa tylko ma pyszczek ładniejszy. Będziemy obserwować co ze słodyczy wyrośnie. Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńOn raczej na persa nie wygląda, ma trochę dłuższe futerko ale pyszczek raczej szczupły.
UsuńMieszaniec malutki.:)
Jeśli to jest rodowodowy kot lub choćby tylko trochę. To należy brać pod uwagę, że będzie potrzebował innego niż suche czy mokre, ze sklepu jedzenie. Szczególnie po kastracji. O czym boleśnie na kieszeni przekonało się moje dziewczę, po setce funtów raz a dwa w trybie pilnym, wzywając weta w niedzielę do domu. Teraz "mały" :)) je gotowane mięsko kurze w rosole z ryżem, tylko to i się nie "czopuje" mu sikanie. O tym mówiła też kiedyś Krysia Jasna, gdy dzwoniłam z prośbą o pomoc, jej czekoladowy to pers (chyba?) i też żadnego suchego, czy puszki i innej saszetki jedzenia, inaczej wet natychmiast i antybiotyk i inne operacje na przewodzie moczowym.
OdpowiedzUsuńKotuś rozbraja i zachwyca cudne maleństwo radości dla serca i oczu. :)
Mini jest bardzo wybrednym kotkiem a sucha karma wyjątkowo mu nie odpowiada.Może z czasem się przyzwyczai, zobaczymy. porozmawiam jeszcze z wetką. Na razie staram się żeby jadł to, co mu smakuje.
OdpowiedzUsuńNiech trochę urośnie bo to jednak ciągle wersja "mini".:)
Tyle słodyczy w takim maluchu!:)))
OdpowiedzUsuńI kto by pomyślał...:)))
UsuńTen wpis wygrywa w moim czytników blogu - super kociaki! Piękne zdjęcia i ujęcia!
OdpowiedzUsuńDziękujemy.:)))
UsuńCudny przytulaczek. wcale się nie dziwię, że możesz o nim opowiadać godzinami.
OdpowiedzUsuńMam od pięciu miesięcy takiego urwpołcia w domu i pomimo, że w maju skończyła roczek to nadal jest dzieciakiem wszendobylskim wesołym, rozbrykanym z kocim ADHD - kocham ją bardzo.
Miniaczku brykaj niech twoje dzieciństwo trwa i trwa.
Pozdrawiam Ania
Szczerze mówiąc, to ja też chciałabym to jego kocie dzieciństwo przedłużyć - na jego radość i własną
Usuńniekłamaną przyjemność.Niech nadrabia i rozrabia ile może to stajenne wygnanie.
No, może bez przesady.:)))
Śliczny, zabawny myślę że tak prędko ciekawość świata mu nie minie. Bardzo lubię takie opowieści o kotkach, zwłaszcza takie jak Twoje, pisane ze swadą i humorem.
OdpowiedzUsuńEwo, niech mu wcale tak prędko nie mija ta ciekawość świata ale... mam nadzieję, że nie wysprząta mi mieszkania ze wszystkich gadżetów. Niemniej jednak jest na dobrej drodze.:)))
UsuńZniknął mój komć! Blogger niech sobie uważa!
UsuńByło jakoś tak, że słusznie, że podkreśliłaś, Ewo, co także dla mnie jest istotne - że Ala pisze tak, że się samo czyta, i samo się uśmiecha. Czyli sama radość. :)
Wysprząta. Zakład?
OdpowiedzUsuńFszystko ???
OdpowiedzUsuńFsystko i jeszcze trochę.:)
UsuńGotowa na nowe emocje? Nadchodzą.:)
No, biegusiem nadchodzą!
OdpowiedzUsuńNice post, things explained in details. Thank You.
OdpowiedzUsuńŚliczności! Przypomina mi czasy, kiedy Songo był maleńki i musieliśmy uważać, żeby na nim nie usiąść, bo mieliśmy wersalkę w duże czarne plamy, i prawie nie było go widać, kiedy na niej spał.
OdpowiedzUsuń