Niech ten ktoś żałuje, bo było bardzo urokliwie.
Mróz ostro trzymał, szczypał w policzki i odmrażał palce u rąk.
W zamian trzeszczał pod butami lodem i skrzył się iskierkami śnieżynek w słońcu.
Sprawiedliwy.
Wśród drzew było cicho, czysto i świeżo.
Jedynie dzięcioły wybijały w oddali znajomy rytm.
My na spacerze w lesie byliś. Mam dowody. :)
Kiedy Wrocławski był małym chłopcem (hej!), uroczo zjadał końcówki słów.
Tak się to już u nas przyjęło i tak się mówi do dziś: byliś, robiliś, umieliś, zjedliś.
Zapraszam na styczniowy spacer.
Ciekawa jestem, jak Wam się podoba ozdoba naszego ogrodu?
Urocze kurki, nieprawdaż? :)
A nie mówiłam, że byliś na spacerku?!
Oświadczam, że planuję cały tydzień na blogu SPACEROWY.
Ciekawa jestem, czy uda mi się Was nie znudzić. :)
Uwielbiam zimowy las! :)
OdpowiedzUsuńChcesz wyjść z kociej szufladki? ;)
Oooo nie! Ja wcale nie muszę! :))
UsuńHmmm... ;)) ;P
UsuńWredota! ;P
UsuńPiękny las. Ale macie mało śniegu, nas zasypało bardzo. Kurki świetne :-) Głaski dla towarzysza leśnych spacerów - ślicznego Ruficzka.
OdpowiedzUsuńRuficzek dziękuje, bardzo lubi głaski. :)
UsuńPięknie, bardzo urokliwie! I widać, że mój ulubieniec bardzo zadowolony :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA Ciebie co tak mało, Kamilo? :((
UsuńNiestety my nie byliś ;) w lesie w ten weekend.
OdpowiedzUsuńZa to pozachwycam się Twoimi zdjęciami, porównując nasz las - bardzo podobny ;) do Twojego.
A kurkom co się stało?
Co do zanudzania postami spacerowymi, to próbuj, zobaczymy :))
Spróbuję. :))
UsuńKurkom się wykopyrtnęło. :)
Spacer cudny ale zauważyłam , że tylko Ruficzek mysli o ostrych mrozach i targa drewno do kominka.Kurki urocze tylko dlaczego udają nietoperze.Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń:) Ruficzek jakimś cudem nie odmraża sobie szczęki niosąc te zimne patyki, i już dzięki Tobie wiem dlaczego to robi. :)
UsuńNie bylis w zadnym lesie, ja mam blizej na plaze niz do lasu...ale misie (do bylisia pasuje mus!) i na plaze nie chcialo.
OdpowiedzUsuńZdjecia swietne, wiec sie czuje jakbym byla byla ;), kurki mnie zauroczyly - i mozliwosciami i poza :P
p.s. Bylisia kupuje!
My byliś dwa razy! Po spacerku poszliś na...
UsuńO tym jutro. :)
Kurkom się poprzewracało w głowach! :)
OdpowiedzUsuńOd nadmiaru tlenu chyba!
Usuńprzyznam się bez bicia... grzałam dupsko w domciu... hihi
OdpowiedzUsuńHi, hi, tyż fajnie :))
UsuńZdjęcia urocze, kurki super:):) Mój urlopowy tydzień w Krakowie pod znakiem deszczu:( a po powrocie do Lublina piękna zima :):) Pozdrawiam i czekam na dalsze spacery. Agnieszka z Lublina
OdpowiedzUsuńTo pech z tym urlopem! Dziękuję za zdjęcia. :)
UsuńZe względu na Grzesia nie ryzykowaliśmy!
OdpowiedzUsuńPoza tym do naszego lasu nadal wstęp wzbroniony;/
Ruficzek zadowolony?
A kocurki?
:))
Kocurki zachwycone! Były z nami na wsi, ale tylko młodzież, czyli Hokus i Młody. :)
UsuńGrzesiu, zdrowiej już do końca!
Przede wszystkim to zakrzyknę, że rozpoznaję! te samotne sosny, które już nam pokazywałaś na zdjęciach. Ale nie tylko dlatego je rozpoznaję. :) Chociaż w sierpniu wyglądały ciut inaczej. :) Podobnie jak i połacie nawłoci - wtedy żółciutkich, teraz - szarych i kosmatych.
OdpowiedzUsuńA jakie cudowne to zdjęcie z (być może) bukiem między sosnami. Fantastyczne. :)
PS. Kurek-nietoperków nie pamiętam... Czyżby ukrywały się wtedy między listowiem? ;)
Jak ja lubię te sosny! Jeszcze na niejednym zdjęciu będą. :)
UsuńKurki były takie same, tylko byłaś zbyt zajęta huśtaniem, żeby je zauważyć. :)
No bo takie huśtu-hustu to może zająć głowę, oj może. :D
UsuńJa wprawdzie nie spacerowałam, ale podziwiałam bajkowy krajobraz na trasie do Jeleniej Góry. Cały świat pokrywała biel, na drzewach był szron i to wszystko skrzyło się w słońcu. Szkoda, że fotografa przy tym nie było :) Marysia
OdpowiedzUsuńMusiało to wyglądać jak z bajki!
UsuńJa byłam w Kalonce,która leży w pasmie wzniesień łódzki i było tak cudnie, aż dech zapierało:)
OdpowiedzUsuńz zimna też:/
:*
U nas było minus 10. Ubrana byłam tak jak na Syberię. Nie zmarzłam, :)
UsuńUdowodniłaś, że i w lesie zimą może też być pięknie.
OdpowiedzUsuńU mnie śniegu jest więcej.
A te kurki to czemu tak łebkami w dól wiszą?
Widocznie lubieją. :))
UsuńAha! Lubieją, bo są przewrotne.
UsuńByliś nie byliś . W lesie nie byliś ,ale na spacerze byliś ;) I jak na miejski spacer ,miałam bardzo udane łowy fotograficzne .Już na pl.Wróblewskiego natknęłam się na stado ,tak na oko trzydzieści kwiczołów , opylających głogowe jabłuszka . U wylotu ulicy Na grobli żerował sobie bażancik . Wdepnełam na kładkę koło zoo ,a tam nad kładeczką przelatywało stado łabędzi . A potem to już standard ,jakieś gawrony na Żabiej Ścieszce no i rybitwy ,kaczki i łabędzie pod mostem na Oławie .
OdpowiedzUsuńNo to to by było na tyle ,jeśli chodzi o mój wypad , ale w tym waszym lesie też pięknie ,a sądząc po zapowiedziach ,były także pewnie inne atrakcje oprócz drzew :) Czekamy więc na relacje :)
Co się stało tym kurkom ,czyżby także dorwały sie do muchomorów od Ali ;)
Piękne zdjęcia ,styczniowe słońce pada pod właściwym kątem :)
Jeśli chodzi o kurki ,to jak dla mnie mogą wisieć ,trochę inny sposób ekspozyci , nie taki standartowy :)
UsuńCzytałam już u Lidii o Twoich spacerowych spotkaniach z przyrodą w centrum miasta. :)
UsuńKurki najpierw stały w domu i pyszniły się swoim pięknem, bo śliczne one były faktycznie, potem im myszy ponadgryzały doopki, więc powiesiłam je na drzewie. Co z tego skoro za nic nie chciały stać na nogach! No to nich wiszą, przynajmniej nie utoną :))
Ja żałuję, bo tęsknię za lasem, a byłam tam ostatnio przed świętami... Ale z drugiej strony, w sobotę w najcieplejszym momencie dnia było -14 i duży wiatr, a poza tym musiałam załatwić kilka spraw. W niedzielę było co prawda "tylko" -10, ale wietrzysko urywało głowę i sypał drobny, suchy śnieg. Gdy jeszcze mieliśmy samochód, to podjeżdżaliśmy gdzieś w pobliże lasu i wiatr nam nie był straszny. No i wtedy była jeszcze z nami nasza sunia, Przylepa, i mobilizowała nas do spacerów. Chętnie więc obejrzę - i przeczytam -Twoje spacerowe relacje, będę miała choć jakąś namiastkę. A następny weekend ma być cieplejszy :)
OdpowiedzUsuńU nas było tylko minus dziesięć, i wiatr słaby, więc spacerowało się naprawdę fajnie, a jak fajnie, to jeszcze zobaczysz. W końcu cały tydzień taki będzie. :)
UsuńNie byliś, bo zachorowaliś . Kurki akrobatki się podobają. Zdjęcie z pokręconym drzewem między strzelistymi sosnami - na konkurs. A Ruficzek boski :)
OdpowiedzUsuńZachorowaliś? Ot, żal! :((
Usuńbyliś, też byliś. Z basikiem, zatem jak się ona tu wpisze, to spacer należy policzyć jako jeden. Ptaki liczyliś i też uważaliś, żeby nie policzyć dwa razy.
OdpowiedzUsuńSynek tak samo gadał, dlatego i my, do tej pory, czasami...
Kurki, hmmm, wyglądają jak te kruki i jastrzębie, co je rolnik na pohybel wiesza, odwrócone. O, przypomniało mi się- dopisać do listy myszołowa.
Czy będzie wpis? Skoro byliś, liczyliś to chyba nie poszło na darmo? (Czyli bez posta na blogu, hłe, hłe)/ :)
Usuńprzecież po to poszliś, żeby napisać;-) po co by się tak męczyliś na mrozie;-p
UsuńMy też w lesie byliś:)
OdpowiedzUsuńA dlaczego te kury tak do dołu grzebieniami?;)
To są kury odwrócone, czyli yruk. :)
UsuńAaaaaaaaa...
UsuńTeraz rozumiem:)
Cudny wypad spacerowy! i bardzo ładne zdjęcia! te koguty takie śmieszne:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kalinko :)
UsuńCo za brak empatii do kurek, żeby tak łebkami w dół je powiesić...
OdpowiedzUsuńTego się nie spodziewałam po zwierzolubnych...:) Może i tu piernikowe muchomory dotarły.
Bardzo podoba mi się zdjęcie sosnowego lasu z jednym olbrzymem bez liści...:)
Aaaa! I Mam wyjaśnienie! Kurki najadły się pierniczków od pewnej koleżanki z daleka! :)
UsuńTeż lubię to zdjęcie. :)
My nigdzie nie bylis, bo pogoda byla do d***y, jeszcze dzis w nocy napadalo nowe 20cm sniegu, rano ledwie zdolalam wyjechac przez zaspe, ktora utworzyl plug sniezny. Teraz wszystko topnieje i jest straszne bloto. Nie w glowie mi spacery, Kira tez sie nie rwie, bo kopytka marzna. Fajny macie ten las, nam tu brakuje sosen.
OdpowiedzUsuńA kurki zamarzli na tym krzaku?
Las jest piękny, szczególnie teraz, kiedy droga, rozorana przez leśników w sposób powodujący łzy rozpaczy, zamarzła. Teraz jest nawet malownicza. :
UsuńLubię te Twoje relacje spacerowe! Super fotki!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę!!! Może i ja zmienię wreszcie swój gnuśny tryb żywota...
OdpowiedzUsuńChyba powinnaś, skoro masz takie ambitne plany. :)
UsuńTo bedzie zatem piękny tydzień :)
OdpowiedzUsuńzanim przeczytam "tu byliś!:) mnie powala
OdpowiedzUsuńRafał
i to znowu ja, tym kurom to chyba całkiem już do reszty odbiło :) oj cościk mi się zdaje, że jajek to po takich wygibasach nie będzie za wiele :) ale jak one tam wlazły były? tak pionowo prawie? nic nie majstrowałaś przy zdjęciu z kurami?! a, no i Rufi piękny, ale taka jego uroda, co poradzić :)
Usuńna spacerowość na blogu, się cieszę, Ty se marźnij, a ja to skomentuję, no nie wiem, czy jakby Cię wziąć przenieść z ile ty tam masz teraz....z -3 do u mnie - 10 a bywało ostatnio że i -21 st to równie ochoczo byś spacerów zażywać chciała?:)
Rafał x2
U nas też było minus 10! Mrozik ostro dawał się we znaki, ale masz rację, że przy -21 to bym nosa nie chciała wystawić na dwór! :)
Usuń...kury na drzewach pozamarzały, ale Rufi fajnie wygląda...
OdpowiedzUsuńPozamarzały i kruszeją :)
UsuńOnegdaj przed zimowymi świętami,za oknami wisiały zające w celu skruszenia,czasy się zmieniły i teraz kury kruszeją:)
OdpowiedzUsuńA nie można tak:jeden wpis spacerowy a drugi kotowy?:(
Poszło.
Też mi to przyszło do głowy, że one kruszeją... Tylko, że to trwa już z 2 lata. Hmm, chyba prędko to nie nastąpi wziąwszy pod uwagę, że są ze styropianu... :)
UsuńZobaczymy co da się w kocim temacie zrobić, ale może trochę zatęsknicie. :)
Co te kry wyczyniają? :D
OdpowiedzUsuńSpacerologia jest zajęcie pierwsza klasa :D Podoba mi się określenie "tubyliś", to taki sympatyczny tubylec na spacerze, doceniający uroki okolicy głębią swego serducha :)
Genialna jesteś! Biorę sobie tubylisia to swojego słownika. :)
UsuńŚlicznie się Rufiś prezentuje w ty leśnym zimowym krajobrazie:-) Dziś otrzymałam kalendarz, dziękuję Gosiu! I za kartkę kotkiem i słoneczkiem 78888888888888888888/fffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff a to mój Lolek napisał:-)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia dla Kasi przekazałam:-)
powiem jeszcze tylko że znam Ciebie i jeszcze jedną tylko osobę z Wrocławia i obie mieszkają na tej samej ulicy, po numerach to w bliskim oddaleniu od siebie:-)
Agnieszko! Ty jej nic nie mów! Jak się rozejdzie po dzielni, to będą mnie palcami pokazywać. :( Jak się już 2 lata ukrywam, bo się tego boję. :)
UsuńCiiiiiiiii :))
Dziękuję za piękny spacer. Mnie wywiało tylko nad Wisłę.
OdpowiedzUsuńAleż, proszsz!
UsuńNas nigdzie nie wywiało w domu siedzielim. :) Za lasem się tęskni i tylko żubry puszczańskie oglądamy, napawając dużymi wielkościami ich bezpiecznie i czekamy wieczorem i ciemną nocą na tego pasiastego dziczka.:) Zima, wiesz Aniu ja ją chyba lubię, ale taką bez wiatru wtedy i minus nie przeszkadza i śnieg. :) Rufi gwiazda, słońce, las i napisy podziwiane. Kurki odwrotne pięknie się wietrzą :). Piękny spacer we troje, nas kiedyś wilczur wyciągał teraz już nie.
OdpowiedzUsuńSiedzieliś, Elko, siedzieliś. :)
UsuńJa też zaraziłam się tymi żubrami i tym łaciatym dziczkiem. :)
A u mnie zimy nie ma :-) Nie ma i już. I dobrze bo kto by mi teraz wyjazd odśnieżył? Tfu tfu, może nie napada aż do wiosny :-)
OdpowiedzUsuńA ja to cały weekend w domu przesiedziała, troszkę sprzątała, troszkę gotowała, a najwięcej czasu na komputerze spędziła bo się wziął i wysypał i trzeba było od nowa robić drania. A potem zobaczyła fajną grę o budowaniu domków i tak se budowała, budowała, budowała... aż północ przyszła i do łóżka wygoniła :-)
Dobrze, że wysportowana jest, to jej takie siedzenie na d... krzywdy nie robi. :)
Usuńja też tu byłam, piękny spacer mieliście :)
OdpowiedzUsuńLista podpisana. Wszystko gra. :)
Usuńmagiczny spacer :)
OdpowiedzUsuńNio.:))
UsuńA propos zjadania końcówek – „byliś” - brzmi uroczo…:)
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, będąc dzieckiem miałam problem z początkiem niektórych wyrazów.
Nie pamiętam wszystkich ale np. tasiemka. Wysłała mnie Babcia do sklepu po tasiemkę, próbowałam Babcię poprawiać, w końcu odpuściłam…
Przyszłam do sklepu i poprosiłam o np.dwa metry czerwonej siemki i dwa białej.
Pani w sklepie upewniała się ze dwa razy o co mi chodzi, wytłumaczyłam do czego Babci potrzebna będzie ta czerwona siemka i ta biała .
Uff, kupiłam ale poczucie niezrozumienia towarzyszyło mi długo...:)
Byłam przekonana, że wszyscy uparli się żeby mówić tasiemka, podczas gdy ja uważałam, że nieważne ta czy tamta ale siemka.
Podobnie było z tenisówkami. Chciałam mieć nowe nisówki ale jeszcze nie byłam pewna – te czy tamte…:))) Ważne, że nowe nisówki.:)
Dzieci są genialne! Popatrz jak to świetnie wymyśliłaś! Jestem pod wrażeniem. :)
UsuńTydzień wytrzymasz (-mamy)? Bez?
OdpowiedzUsuńWięcej wiary!
UsuńTo nie kwestia wiary, a doświadczenia.
OdpowiedzUsuńOch, kobieto doświadczona małej wiary! Wiesz, Hana, zastanów się... czy spacery i koty się wykluczają? :)
UsuńPo lesie tak.
OdpowiedzUsuńHmmm... Nie mogę zdradzać tajemnic kuchni blogerskiej, więc zamilknę. Żegnam. :P
UsuńMało tego śniegu mieliś...
OdpowiedzUsuńale na pocieszenie tutaj ani śniegu, ani mrozu ani zim...
deszcz czasami grad o szyby stuka - po zimę muszę jednak do Polski wrócić ;-)))
Jeszcze tylko 3 tygodnie ;-)))
3 tygodnie! Hura! :)
UsuńA Młody czeka... Szkoda mi go, bo im dłużej jest u nas tym mocniej to przeżyje. :(
Nie tylko Ty byłaś zadowolona z pięknego spaceru, ale Rufi z pewnością nie mniej. Mógł się wybiegać bez towarzystwa kotków :)
OdpowiedzUsuńSłusznie. :))))
Usuń