poniedziałek, 20 stycznia 2014

Mam marzenie, największe na świecie

Mam marzenie, największe na świecie - napisała na koniec poprzedniego roku Basia z Mozaiki Życia - aby znalazł się dom tymczasowy czy stały dla tej biednej, ale wspaniałej koteczki. Aby ten dom miał dość cierpliwości w oswajaniu do końca Malusi i dał jej miłość, na którą w pełni zasługuje.

Kto to jest ta Malusia, która weszła tak bardzo Basi do serca, że znalezienie jej domu uczyni z tej kobiety "niewyobrażalnie szczęśliwego człowieka"?

Zdjęcie autorstwa Basika.

Cytuję z posta Basika:


***

Malusia mieszkała jak całe stado kilkunastu bezdomnych kotów na terenie przemysłowo-usługowym. Koty nie mają tam najgorzej, bo są systematycznie karmione i nikt ich nie przepędza, ale już nikt nie dba o ich zdrowie czy ich sterylizację. Jedna z karmicielek tam pracujących pokazała mi zabiedzoną, mocno zakatarzoną, ledwo oddychającą koteczkę (wtedy jeszcze nie było wiadomo, czy imię Malusia jest właściwe, ale tak kota nazywała karmicielka) chorującą od wiosny i mającą się coraz gorzej. Kotka była do tego stopnia oswojona z karmicielką, że reagowała na swoje imię i dawała się dotknąć. Nie miałam wątpliwości, że jeśli ja jej nie pomogę, to nikt tego nie zrobi.
I tak Malusia znalazła się w mojej piwnicy. Stan zdrowia to było jedno, drugie - to stan higieniczny kota. Weterynarz długo zastanawiał się, jakie ubarwienie futerka ma kotka i co wpisać do weterynaryjnego rejestru. Po dłuższych oględzinach zapisał: czarno-biała.
Byłam zdumiona, jakim cudem to zrudziałe, w dredach zalepione brudactwo, co cuchnie na odległość, ma czarno-białe futerko! Mało tego, ogonek był niemal łysy i obrzydliwie oblepiony. Fuuuuj... 

Malusia przeszła sterylizację, leczenie, odpchlenie, odrobaczenie, odwszenie.
Potem znów leczenie, odrobaczenie, odwszenie i odpchlenie.
Trwało to 6 tygodni.

Dziś można powiedzieć, że jest zdrową, choć niemłodziutką już (weterynarz określił ją na około 5 lat) kotką. Niezwykle łagodną i płochliwą. Nadal mieszka w nieogrzewanej piwnicy w klatce bytowej.
Czyli niby ma dobrze, ma jedzenie, dach nad głową, ale siedzi zamknięta w więzieniu, a może nawet w karcerze kocim.
Są tylko dwie możliwości zmiany sytuacji.
Wypuszczę ją w stare miejsce i prawdopodobnie za jakiś krótki czas znów się rozchoruje (zima w końcu niestety nadejdzie) i całe 6-tygodniowe leczenie diabli wezmą, albo znajdzie się dom, który do końca zsocjalizuje koteczkę, która z jednej strony boi się człowieka, ale głaskana mruczy i nadstawia łepek do pieszczot. Wzięta na ręce sztywnieje, ale wcale nie ma ochoty uciekać. Wspaniała jest!!!

***

Ponieważ Andżelinka (teraz Melania Elżbieta Andżelina - imiona ma jak prawdziwa królewna ;-) ) pojechała do swojego domku, a wiedziałam, że dla rudzielców długo domu szukać nie będę, pomyślałam sobie, że spełnię marzenie Basi. Nie paliło mi się do tego, bo dobrze pamiętam, jaką ranę w sercu potrafi zrobić potem rozstanie z taką kotką. Oswajanie problematycznych przypadków trwa długo, człowiek się przywiązuje, kocha i recepta na złamane serce gotowa. Rana po Goplance wciąż doskwiera...

Akcja "Malusia" miała miejsce w poprzednią sobotę, czyli 11.01.2014.
Pewnie by jej nie było, gdybym wiedziała, że niespodziewanie w naszym domu 
zjawi się Młody (zwany Juniorem)...

Na Malusię czekała wypasiona kwatera w ogrzewanym pokoju,
który kiedyś był "ludzki", a teraz jest "koci". :)
Basik długo się żegnała, długo nie mogła rozstać się z Malusią.
Ta koteczka przez dwa miesiące pobytu u niej w piwnicy już zdążyła ją w sobie rozkochać. 
Malusia była przerażona, ogromnie przerażona...
Co ciekawe, okazało się, że z Basi jest kocia czarodziejka, bo nawet Romeo dał się jej dotknąć.
Szok, bo to było na początku jego pobytu u nas!
Czarodziejstwo potwierdza jeszcze powyższy obrazek.
Jak wiecie, nie każdemu jest dane dotknąć  miękkiego jak jedwab futerka Amisi. :)
Z Malusią nie poszło mi łatwo, ani na początku, ani po tygodniu jej pobytu u mnie.
Koteczka boi się mnie panicznie. Codziennie biorę ją na ręce, głaszczę,
przemawiam, ale ona jest spięta, trzęsąca i tylko czeka, aby czmychnąć do swojej budki.
Po trzech dniach otworzyłam klatkę i może teraz grasować po całym pokoju, co chętnie robi.
Musi dzielić go z trzema młodzieńcami. Radzi sobie. Nie pozwala im na poufałości. 
Codzienna porcja przytulania.
Tak wygląda nieszczęśliwy, przymuszony kot. :)
A tak wygląda nieufny kot na swoich włościach. 
Wczoraj postanowiłam umyć jej nosek, bo brudny i brudny, a panienka nie raczy się nim zająć (to,  że kot się nie myje, to  też oznaka wielkiego stresu). Wzięłam waciki kosmetyczne, ciepłą wodę w miseczce, umościłam kotkę na swoich kolanach i zaczęłam delikatnie ją myć. Najpierw oczka, pyszczek, a potem całe ciało. To był bardzo dobry pomysł! Lekko się odprężyła. Będę to powtarzać codziennie. Takie działanie imituje mycie kociaka przez kotkę-matkę, działa bardzo dobrze na zestresowane koty.
Za punkty w ZOOPLUSIE wzięłam takie miseczki do klatki, bo Malusia wciąż wylewała wodę.
Okazały się maleńkie jak dla chomiczka, mimo to są systematycznie opróżniane,
znaczy, któryś z 4 kotów będących w pokoju robi za chomiczka. :)
Teraz ja mam marzenie. Wielkie marzenie: żeby znalazł się dom dla Malusi. Stały dom. Forever home (podoba mi się, jak to brzmi po angielsku). Dom, gdzie ta biedna kocinka będzie mogła w spokoju żyć, być bezpieczna, już zawsze najedzona i szczęśliwa na tyle, na ile umie. Wiem, jaki to ma być dom. Wiem dokładnie. Najlepiej taki, jaki znalazła Zoya-Bianca

Byłam wczoraj odwiedzić Państwa S. Królowa angielska ma gorzej od tej działkowej kotki, mamy słynnego Vitusia. 


Bianca adaptuje się coraz lepiej. Każdego dnia robi postępy. Jest grzeczna, trochę nadal lękliwa, ale lubi pozować do zdjęć.

A jaka jest śliczna! 
Pan Wiktor zrobił jej wypasioną budkę z jej "posagowego" kartonika:


Przyniósł trawkę z ogrodu, żeby mogła się nią pocieszyć (i kotka to robi).


Koteczka ma najlepszy personel pod słońcem, cierpliwy, kochający, rozumiejący, mądry.


I właśnie za taki dom dla Malusi trzymajmy kciuki, taki wizualizujmy, taki przywołujmy myślami.
Czy marzenia się spełniają? Hmm, zobaczymy!

Zaglądnijcie do Basika, tam też będzie dziś o Malusi. TUTAJ (klik).

PODPIS

Od jutra robię przerwę w kocim temacie. Będzie coś innego, co czeka i czeka, i doczekać się nie może. :)


46 komentarzy:

  1. Piękna historia - trzymam kciuki za Malusię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przywołuję dobry domek dla Malusi razem z Tobą Gosiu!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna koteczka tyle już przeszła ale mam nadzieję że teraz szczęscie się do niej uśmiechnie i znajdzie swój kochajacy domek.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam mocno kciuki za Malusię i wierzę,
    że już niedługo ktoś ją bardzo mocno pokocha.
    Dla Młodego też wizualizuję wspaniały domek.
    Szkoda, że się nie dogadał z kotką:(
    Wieści z Miękini bardzo pocieszające!
    Chciałoby się tylko takie czytać rano do kawki.
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przywołuje w myślach dobry domek! Przesyłam pozytywną energię! Marzenia się spełniają!

    OdpowiedzUsuń
  6. My też trzymamy kciuki za spełnienie tego marzenia i aby Malusia znalazła ciepły i kochający domek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że wysyłamy w świat życzenia znalezienia doskonałego domu dla Malusi :)) Niech się tak stanie.
    Jedna wróżka przyszła do drugiej ;), dziwne nie jest, że koty dały się łaskawie pogłaskać Basi ;))
    A Zoya - Bianca ma naprawdę królewską minę, dziwne więc nie jest, że warunki bytowe ma na najwyższym poziomie. Kariera od działkowej nędzy do pałacu :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moim życzeniem jest aby takie posty już sie nie ukazywały...
      aby nie było potrzeby aby się ukazywały... :(
      aby ludzie nauczyli się odpowiedzialności...
      ehh..marzenia - niech Milusia znajdzie dobry domek z cierpliwymi ludźmi

      Usuń
    2. Od działkowej nędzy do pałacu - trafnie. Jestem taka szczęśliwa z jej powodu!

      Usuń
  8. Wszystkim Twoim - Waszym! - tymczasom nieustająco życzę dobrych domków i cieszę się, że razem z moją córką która zawsze pomaga (np. udostępniając informacje na fb oraz finansowo) możemy być częścią tego wszystkiego, co się u Ciebie dzieje. To tytułem komentarza do ostatnio niekomentowanych z braku czasu postów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekałam na wieści o Biance, ciesze się, że ma tak dobrze. Miło patrzeć. Pozdrowienia dl Państwa S.
    Za Malusie trzemam kciuki!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  10. Milusia wygląda na jednym zdjęciu jak taki chomik:) oraz dobrze, że u Zoyki coraz lepiej, uroczy domek z kartonu :) oraz czekam na te wyczekane wpisy :) jakieś podróże może?
    troszkę pokrętnie napisane ale to wciąż ja lipton_ER

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wyczekane muszą znów poczekać, bo czasu mi brak :((( Jednak o koli będą się ukazywać. :)

      Usuń
  11. No nie oprę się, muszę to powiedzieć: Basia powinna zostać z Malusią - tak do tej klatki pasuje kolorystycznie! :P Odgryzłam się za to, że jej udało się pogłaskać Amisię, a co!. ;)

    A co do Malusi, oczywiście, że marzenia się spełniają. Koteczka na pewno trafi do dobrego miejsca. Znaleźli Zoyę odpowiedni i wspaniali ludzie, znajdą i Malusię. Już Ty zrobisz wszystko, żeby tak się stało. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jolu nawet nie wiesz jak bolało mnie serce kiedy zostawiałam Malusię, nie pomogło myślenie, że nie mogło stać się lepiej. Całą drogę do domu płakałam jak bóbr.
      Żałuj, żałuj i zazdrość. Amisia ma jedwab najwyższej jakości zamiast futerka i żeby nie było, ona nie ucieka przed ręką a pręży gardziołko do gałskania pod bródką ;)

      Usuń
    2. :) Następnym razem pojadę do Gosi bez Igora (żeby tylko się nie dowiedział o moich niecnych planach!), bo ponoć to głos dziecka tak Amisię straszy. Albo zabronię mu się odzywać. I może wtedy przekonam się osobiście o jedwabistych właściwościach futra Ami. Całe szczęście, że nasza Śliweczka ma chyba równie delikatną i aksamitną sierść i mogę się nagłaszczyć, ile chcę, bo to przytulak jest, jakich mało. :)

      PS. Zgadnij, co od soboty maceruje się w garnku w ciemnym miejscu. Mam nadzieję, że się uda. :)

      Usuń
    3. Jolka, czyżby zakwas?:)
      Basiu, wiem co czujesz, ja z tego powodu w końcu nie oddałam Lulki, co było absolutnie brakiem rozsądku z mojej strony, ale cieszę się każdego dnia z tej mojej głupoty;)

      Dziewczyny, muszę Was zmartwić. Najmiększe, najbardziej aksamitne futerko ma moja Lulencja, a zwłaszcza pod gardziołkiem, na klatce oraz wyjątkowej gładkości uszka. Wiele znam psów, miałam własne, koty też, ale Lulka bije wszystkich na głowę ups na sierść !:)

      Usuń
    4. No, nie wiem nie wiem... Ty, Viki, przyjedź do nas i tknij Śliwę, to pogadamy. :) Aż się wety za każdym razem dziwią i nawet chciały mi ją zabrać. Alem nie dała. :)

      A że Basia płakała, to wcale się nie dziwię. Byłoby i ze mną to samo...

      Viki, moja zagadka jest dla Basi, nie podpowiadaj. :P

      Usuń
    5. Przyjadę z Amelcią to porównam;P
      Basia i alucha już mi proponowały "coś", więc tak se głośno myślę, ale na pewno się mylę;P

      Usuń
    6. Od razu zgadłam, że kwas buraczany siedzi w ciemnym miejscu, ja trochę ostatniej porcji spożytkuję na barszcz ukraiński ;)
      U mnie już też jest relacja z oddania Malusi, trochę spóźniona bo okoliczności mi nie pozwoliły na wcześniejsze opublikowanie posta.

      Usuń
    7. Ja mam zamiar raczyć tą zdrowotnością siebie i Igora - jeśli mi się uda go namówić. Sama nie wiem, jaki to ma smak... Trudno, jeśli nie będzie chciał, to chociaż barszczyk będzie pyszny, a to akurat młody lubi. :)

      Usuń
    8. Mylicie się okrutnie, jak jedna żona! Najpiękniejsze, najbardziej jedwabiste, najbardziej miękkie, najbardziej lśniące, najprześliczniej przecudownie najaksamitniejsze ma CZAJNIK!

      Usuń
    9. No wiesz! Że niby on taki wycacany, jak napisał o swoim łysym na pysku bracie Przemek z Tawerny Koci Pazur Baldricka? I jeszcze napisał, że facet bez zarostu jest jak dżdżownica. Czy jakoś tak. ;) A CZajnik, czyli facet z zarostem najbardziej jedwabistym, najbardziej miękkim itepe... No nie wiem, nie wiem, czy to tak do końca mnie zachwyca... :P

      Usuń
    10. Pewnie, że masz wątpliwości. Bo trzeba go POMACAĆ! Czajnika znaczy.

      Usuń
    11. Dobra, to umawiamy się, że Ty macasz Śliwkę, a ja Czajnika. I jeszcze ustanawiamy niezależnego sędziego, coby rozstrzygnął ostatecznie. :)
      A tymczasem Ty pomacaj go ode mnie. Czajnika, nie sędziego. :D

      Usuń
  12. Biedny mały kotuś! Oby tym razem znalazł dom na stałe!
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Moim marzeniem, podobnie jak Brujity, jest wieksza swiadomosc spoleczna jesli chodzi o odpowiedzialnosc za zwierzeta. Juz nie smiem marzyc, zeby w ogole nie bylo bezdomnych psow i kotow, ale zeby ich liczba na tyle zostala zredukowana, zeby chociaz w schroniskach mialy jako taki komfort, zeby niektore klatki staly puste. Tak jak jest w Niemczech i w Angli, o czym pisala wczoraj Krysia Jasna.
    Znajac Twoja szczesliwa reke do znajdowania tymczaskom kochajacych rodzin, jestem pewna, ze Malusia dlugo u Was miejsca nie zagrzeje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz z nią będzie trudno, bo to bardzo zaniedbana koteczka, kompletnie nie medialna. :)

      Usuń
  14. Aniu, zerknij proszę na ten post, może tu uda się znaleźć Młodemu dom :o) albo coś poradzić

    http://retrodom.blogspot.com/2014/01/kocie-mamy-help-me.html

    trzymam kciuki
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  15. Nasze osiedle ma szczęście, jest pani doktor która dba o koty, daje jedzenie i środki antykoncepcyjne ale niektóre kobiety postanowiły z nią walczyć dzięki nim jest trochę bezdomnych kotków a nie było już ani jednego. Oburzała je ta antykoncepcja. Pilnowały by do ich bloku nie weszła. Miesiąc już panią doktor nie widziałam a potrzebuję jej porady. Ale do rzeczy. Dołączam swoją energię do wołania o dobre miejsce dla kiciuni. Wizualizuję je.

    Zwiększyć świadomość? Gdy miastowi wyniosą się na wieś część zostanie i będzie poprzez przykład uczyć opieki. Na wsi zaś nie będzie łańcuchów dla psów a koty będą mieszkać w domach. Tak widzę już dziejącą się przemianę w świadomości ludzi, innej drogi nie ma, wieś straciła kontakt z Naturą. A o tym jak bardzo miastowi się starają, świadczy choćby dbanie o pełne miseczki w różnych miejscach w pracy. Tak, wiem to niewiele bo trzeba jeszcze wysupłać pieniądze na leczenie z tym jest gorzej. Ale jestem optymistką nawet tu w u nas świadomość się zmienia, to ważne - moim zdaniem no i znów elaborat wylazł. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elka, może powoli się zmienia, ja tu (na wsi) za cholerę tego nie widzę. Nie ma ani jednego domu bez psa na łańcuchu, albo w klatce zwanej kojcem. O kotach szkoda mówić.

      Usuń
    2. Elu, obyś była dobrym prorokiem. Dziękuję Ci za ten mądry komentarz.

      Hana, jak Ty siebie radzisz patrząc na to??

      Usuń
  16. oby się udało...ba musi się udać!

    OdpowiedzUsuń
  17. Biedna Malusia,gdybym miała lepszą sytuację to bym chętnie wzięła jeszcze kotki w tym taki trudny przypadek,fajnie jak z zabiedzonego,dzikiego zwierza robi się kotek salonowy i milusiński.póki co ślę dobrą energię. na co dzień oprócz moich 2 rezydentów,dokarmiam i dbam o osiedlową bandę (na szczęście coraz mniejsza).

    OdpowiedzUsuń
  18. ja podpisuję się pod marzeniem brujity i pantery. oraz wierzę mocno w dobry domek dla koteczki.
    gdybym mogła....ale rozum jeszcze nie śpi. zoyka dama całą gębą, salonowa kotka!
    jakoś bianka mi nie pasuje.n, ale to nie moja kotka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja uważam, że Bianca to śliczne imię i pasuje do tego jasnego pyszczka.

      Usuń
  19. Napisałam się napisałam i mi zeżarło komentarz buuuuuuu.

    Panienka znajdzie domek i za jakiś czas zrzuci te piórka brzydkiego kaczątka. Wyliże się i będzie śliczną koteczką. Zoyka bardziej mi pasowało niż Bainca. To tyle w skrócie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Grażynka też wyglądała jak 7 nieszczęść, ale jak już się umyła i pokazała bieluteńki brzuszek i białe, regularne kółeczko, a właściwie okrąg na grzbiecie, to dopiero była niespodzianka!
    Malusia znajdzie, na pewno przecież.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko, że Malusia jest taka zrudziała w połowie...Zobaczymy, może i z niej będzie gwiazda, choć trudno w to uwierzyć. Dziś umyłam jej pysio do końca, no i już wygląda lepiej.

      Usuń
  21. Dobry domek ... na zawsze z cierpliwymi ludżmi na pewno gdzieś czeka na ta kotkę .
    Zasłużyła na dobry domek .... nie miała łatwego życia ...
    Trzymam kciuki ...MOCNO !!! ..

    OdpowiedzUsuń
  22. Przyłączam kciuki, Malusia jest niesamowicie podobna do mojej nadwornej Zochy z pyszczka :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Super pomysł z tym myciem mokrym wacikiem :-D
    Kciuki za postępy i dobry domek !

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...