Swoje imię ta pięknotka zawdzięcza dwóm osobom: Viki i Liptonowi_ER. :) |
Ja nie jestem już obiektywna, patrzę zakochanymi oczami, ale chyba potwierdzicie, że panienka wypiękniała, rozkwitła i odżyła. Jej bielutkie futerko olśniewa, jej urocze łapeczki odziane w czarne portki zachwycają, a poduszeczki w łapeczkach rozczulają. To kochana gadułka i jej rozśpiewany głosik pobrzmiewa nam od rana. Serce rośnie! Świat pięknieje, kiedy patrzy się na tę zmianę.
Wisia przeszła kurację antybiotykową i wzmacniającą. Początkowo dostawała aż trzy zastrzyki, co dwa dni, potem podawałam jej leki strzykawką do pyszczka. Muszę ją też wciąż męczyć i zakrapiać jej trzy razy dziennie oczko. Jakoś bardzo mi zależy, aby to oko całkiem wyzdrowiało. Jest na to szansa. Trudno, aby te codzienne męczarnie budowały dobrą relację między nami, mimo to jest ona coraz lepsza.
Pierwsze chwile po wpuszczeniu na pokoje. Niepewność i ciekawość. :) |
Wisienka wciąż nie daje się łapać i brać na ręce. Mamy jednak już swoje rytuały. Kiedy zaczynam ją gonić, ona ucieka na górę do mojego pokoju i kładzie się na łóżku w pozycji poddańczej na boczku, wtedy wiem, że mogę ją wziąć na ręce. Potem bidulka niemal zawsze zaciska mocno oczka, muszę je jej otwierać na siłę do zakropienia, a kota czeka, aż powiem JUŻ i to dla niej sygnał, że może się odprężyć. Tak ją nauczyłam. W nagrodę następuje chwila zabawy patyczkiem albo myszką. Wisia jest bardzo chętna do szaleństwa. Ona musi nadrobić całe swoje dzieciństwo. Czas, kiedy młody kociak rozrabia i bawi się całymi dniami, Wisienka spędziła w klatce w schronisku.
Relacje panienki z moją trójcą przedstawiają się pozytywnie, ale bez rewelacji. Wisia bardzo lubi Rufiego, nie odczuwa przed nim strachu i tak jest od pierwszej chwili, kiedy go zobaczyła. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy mała podbiegła do psa z radosnym gruchaniem i pocałowała go prosto w wielgachny nos. Rufi też był oszołomiony!
Amisia dotrzymuje małej towarzystwa, ale nie bawi się z nią, obserwuje tylko i potrafi na nią nafuczeć. Generalnie wygląda na to, że pilnuje, czy aby ta inna kotka nie dostaje po chichu czegoś więcej do zjedzenia. Cała Ami! Kajtek oczywiście olewa całą tę historię, ale całe szczęście nie dosłownie, tym razem udało się mu powstrzymać przed znaczeniem domu. Uff, co za ulga dla mnie!
Uprzedzając Wasze pytania i sugestie co do dalszych losów Wisi, to postanowiliśmy z MójCiOnem, że będziemy próbować szukać jej domu. Dom musi być szyty na miarę, która jest bardzo ściśle określona i, nie oszukujmy się, dość restrykcyjna. Jeśli taki dom się znajdzie, to Wisia w nim zamieszka, a jeśli nie, to… nie!
Wiadomość z ostatniej chwili: wczoraj wróciliśmy z weekendowego wyjazdu i niestety okazało się, że Wiśka ma znów problemy z brzuszkiem - wróciła biegunka, również jej oko wygląda niezbyt dobrze po dwóch dniach bez kropienia (nie mogłam wymagać od Wrocławskiego, żeby ją łapał i zakrapiał jej oko, to nie jest takie proste!). Wniosek: ona nie nadaje się jeszcze do adopcji. Na razie więc mogę nie denerwować się myślą, co będzie, jak będzie, a co, jak nie będzie…
Miłego dnia Wam życzę!
Prawdziwa dama z Wisi :) Poza na pierwszym zdjęciu jest iście królewska, albo książęca - co najmniej :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że się układa, mała jest niesamowita. A z tym domem, to faktycznie, nie ma się co napinać. Póki co, Wisia ma dosyć wrażeń, chyba.
Również miłego dnia, Aniu i reszto Czytelników :)
Lidka
Na niektórych zdjęciach oczko Wisi jest niemalże idealne :))
OdpowiedzUsuńTe zdjęcia Księcia w domku i dziewczyn na posłaniach mnie rozczulają :D
Miłego dnia Aniu!
Sliczna ona panienka, a z Rufim stanowia piekna pare! :))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby Wisia znalazła idealny dom! Jeśli zostanie u Was to tak właśnie będzie ;))
OdpowiedzUsuńMiesiąc to nie jest długo jeśli chodzi o rekonwalescencję (głownie psychiczną) takiego koteczka. Myślę, że dziewczyna, jak dojdzie do siebie , zawojuje czyjeś serce i znajdzie swoje miejsce na ziemi, w końcu to sercowa panienka :))
Słusznie. W końcu to imię zobowiązuje. :)
Usuńależ ją odmieniłaś Aniu! wciąż i niezmiennie jestem pełna podziwu dla Ciebie i tego, co robisz!
OdpowiedzUsuńWypiękniała! Aż trudno uwierzyć... :). Biedna... :(... Strasznie mi jej żal - w sensie jej przeszłości. Dobrze, że ma teraz Was :). Uwielbiam gruchające koty... Moje oba gruchają od czasu do czasu, częściej Mały Kot. Futerko ma Wisienka takie, że pozazdrościć :). Trzymam kciuki, żeby się wzmocniła na tyle by oczko przestało chorować, chociaż czasem się zdarza, że problemy z oczami są nie do opanowania... Niekiedy to też alergia... I taka opieka trwa przez całe kocie życie... A co do biegunki? - czy możliwe, że Kotka zestresowała się Waszą nieobecnością i obecnością Wrocławskiego?...
OdpowiedzUsuńMożliwe, ale bardziej prawdopodobne, że Wrocławski ją dopieścił kulinarnie, a ona ma słaby brzuszek. Wrażliwy :(
UsuńMasz mega wielkie serducho, Aniu, kotka jest piękna, mam nadzieję, że wyzdrowieje szybciutko ;)
OdpowiedzUsuńn ie dość ,ze podobni ...to jeszcze te oczka i nosek załadowany...tak samo ma Muciek:(((ale trzymam kciuki:))
OdpowiedzUsuńLeczysz go, Qrko, czy jeszcze się nie daje?
Usuńpiękna kicia...
OdpowiedzUsuńWypiękniała dziewczynka to fakt ! :))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że szybko wróci do zdrówka - trzymam kciuki !
Wiesz ,mam takie samo podejście do Mikeszka - wtedy kiedy kociak powinien brykać -bawić się i łapać promienie słońca - on siedział przerażony sam w ciemnej piwnicy :(((
Teraz nadrabia ,a mnie serducho topnieje :-D
Pozdrawiam cieplutko :-)
:)) Kochany Mikeszek, niech rozrabia jak najwięcej!
UsuńCzasami trzeba wstrzymać się z adopcją,
OdpowiedzUsuńa sprawy oczne też bywają trudne...
Wymagają długiego okresu leczenia.
Duuużo zdrówka dla Wisi wysyłam przez łącza :-)
OdpowiedzUsuńJest piękna, a na jej poduszki to już wcześniej zwróciłam uwagę. Oby wszystko się ułożyło jak najlepiej, za to 3mam kciuki. Głaski dla Waszego zwierzyńca.
Kicia jest śliczniutka, ale nie wiem, czy na pewno w 100% wyzdrowieje. Może zbyt długo była zaniedbana, bo komuś się zdawało,że nie ma po co jej ratować, bo i tak odejdzie.Wiesz, moja sąsiadka wzięła ze schroniska pieska- teoretycznie szczeniak był w dobrym stanie. Niestety po pół roku poszedł Tęczowym Mostem. Sąsiadka pojechała do tego schroniska, opowiedziała o wszystkim i dowiedziała się, że to był szczeniak, którego matka nie chciała od pierwszej chwili karmić- wykarmiła go któraś z opiekunek. Psiak miał jakąś wrodzona wadę i suka o tym wiedziała. Podobno zawsze tak jest - gdy małe jest nieuleczalnie chore to matka o tym wie i nie chce karmić.
OdpowiedzUsuńSąsiadka przeżyła z tym psiakiem niesamowitą traumę, poznała niemal wszystkie lecznice w mieście, wydała majątek i ....już nie weżmie nigdy psa ze schroniska. Nie piszę tego, żeby Cię dołować, ale raczej jako ciekawostkę o naprawdę niezbadanym instynkcie zwierząt.
Miłego, ;)
Przykra historia, ale życiowa. Z Wiśką będzie wszystko dobrze. Widzę to, trzeba tylko czasu.
UsuńCzas leczy wszystkie rany :) Więc powodzenia :)
OdpowiedzUsuńSłodką ma tę wisienkę Wasza Wisienka :) wygląda na szczęśliwą :) Te je problemy jelitowe, doskonale ją rozumiem, adaptacja to jednak nie jest takie proste.
OdpowiedzUsuńBuziak dla Was
Hmm, rozumiesz ją. Wierzę.
UsuńMa kocina szczescie z swym nielatwym kocim zyciu, ze trafila w tak dobre i fachowe rece, jak Twoje, Anko. Jeszcze wyprowadzisz ja na ludzi i jesli nie uda sie znalezc odpowiedniego domu, zostanie u Ciebie, co pewnie bedzie dla niej optymalnym wyjsciem.
OdpowiedzUsuńWyprowadzilas ja swoja cierpliwoscia i zaangazowaniem na piekna kotke, nie ma porownania z jej poczatkami u Was.
Sciskam
Odściskuję. :)
UsuńWisienka pewnie tęskniła za Wami. Trzymam kciuki za jej wyleczenie i dobry dom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aniu, Wisienka wygląda pięknie - taka zadbana, wygładzona, rozjaśniona. A że ona wymaga szczególnej troski i dbałości, toteż nic dziwnego, że nienawykły do tej sytuacji Wrocławski nie mógł tak całkiem, na 100% podołać temu zadaniu. Poza tym pewnie trochę też tęskniła za Tobą - nawet mimo tego zakrapiania oczu :). Myślę, że szybko przywrócisz ją do poprzedniej, cierpliwie wypracowanej formy.
OdpowiedzUsuńPogłaski dla dzisiejszej gwiazdeczki (czy Amisia nie jest zazdrosna?) - jak ona pasuje do Waszego fotela i poduszki w moich ulubionych kolorach! Nie mogę oderwać oczu. :)
Amisia jest zazdrosna. Głównie o miskę. :)
UsuńWiśka ulubiła sobie ten fotel. :)
Cóż za zgodność i harmonia:)
OdpowiedzUsuńA u mnie dwóch chłopaków nie może się dogadać:(
Niech Wisienka zdrowieje!
Śliczna ta Wiśka, oj,śliczna. Mam nadzieję,że szybko wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuńSłodki kociak ... szkoda tylko, ze życie ją tak doświadcza ...
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kociak. Jest w dobrych rękach. szybko wyzdrowieje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Śliczna jest i wygląda na bardzo kochaną. Prawdę powiedziawszy nie wiem czy powinien ten szyty na miarę dom się znaleźć, nigdzie nie będzie Jej tak dobrze a i nie będzie musiała znów przeżywać traumatycznych chwil.
OdpowiedzUsuńNo tak, Basiu, ale czy będę mogła potem nadal pomagać ryzykując, że kolejny kot zostanie u mnie?
UsuńJakieś paskudztwo się tu przyplątało, fuuuujjjjj
UsuńMogłabyś pomagać, przecież tak do 7 kotów w domu to niezauważalna ilość, dopiero potem trzeba się zacząć zastanawiać "co dalej?" ;)
I kto to mówi? :) Jaka mądrala! :) 1. Bunia. 2. Filonka. 3,4,5,6,7?? :))
UsuńZauważyłam,że Wisia ma bardzo ładny ogonek, taki pokaźny:)
OdpowiedzUsuńPatrząc dziś na Twojego posta zabrzmiała mi w uszach muzyczka z bajki mojego dzieciństwa- w której na koniec padają słowa-"po prostu koci świat.....miauuuu".Zgadnij z jakiej:)
OdpowiedzUsuńchyba wiem, ale nie powiem, bo to zagadka dla Anki ;)
UsuńAnko, cieszę się, że Wisia znalazła taka bezpieczną dobrą przystań u Was. A Rufi to złote serce ma jak nic!!!
:)
Ja tez pamietam te bajke, ale skoro nie mozna mowic, to zostawiam naszej gospodyni przyjemnosc napisania tytulu :)
UsuńPozdrawiam Wisienke i cala wasza gromadke...
Szare,bure i pstrokate,
UsuńWszystkie koty za pan brat,
Mają drogi swe i płoty,
Po prostu koci świat ...
:)))
Kto ma pszczoły, to ma miód, że tak się wyrażę:)Kochanie zwierzaków zawsze przeplecione jest troskami, nie ma siły, ale Wisia wypiękniała niezwykle:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla całego stadka:)
Jak przeczytałam o tym wielkim nosie to aż się uśmiechnęłam. Frania też całuje Maksa w nos. A on nic, zagląda mu czasem do ucha. Wiesz Aniu, jak człowiek popatrzy sobie na domowe zwierzaki to każda chandra mija :-)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Nie było mnie kilka dni i już tęskniłam.
UsuńToż to najprawdziwsza sesja :)
OdpowiedzUsuńMiło patrzeć na malutkiego kotka i dużego pieska w takiej komitywie. Mam nadzieję, że kotek całkowicie wyzdrowieje w niedługim czasie i będzie za Tobą przepadał, a nie bał się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczęściara. Znalazła dom.
OdpowiedzUsuń