Ala zadziałała wobec mnie zaczepnie, zarzuciła wędkę i… złapała mnie! A przecież i ja nie jestem zwolenniczką wszelkich blogowych łańcuszków. Czasem jednak też, jak Alucha, ulegam im z różnych przyczyn. Tym razem tą przyczyną jest fakt, że dziwi mnie, że moja młoda koleżanka blogowa twierdzi, że wie o mnie niewiele, a chce wiedzieć więcej. Czy to nie dziwne? Ja w Jej wieku nie byłam taka ciekawa życia pięćdziesięcioletnich pań… Ja, w Jej wieku… No właśnie! Skoro fakty, które mogę podać w ramach tej zabawy, są dowolne, to zacznę w ten deseń:
Ja w wieku Alicji:
1. Byłam już od 5 lat mężatką, od 4 mamą Poznańskiego, o którego imię rzucaliśmy monetą i wyszło na moje (hura!), a od 2 lat mamą Wrocławskiego, który miał być dziewczynką (tak zasugerował lekarz po USG) i nazywać się Bianka. Dziś jest szczęśliwy, że płeć, że tak powiem, uratowała go przed tym (moim zdaniem uroczym) imieniem.
2. Mieliśmy suczkę kundelkę o wdzięcznym imieniu Malwinka i jedną perską kotkę, której imienia nie mogę sobie przypomnieć! Niesamowite! Mieszkała z nami też urocza papużka nimfa nazwana przez dzieci Papa.
3. Nie pracowałam, zajmowałam się dziećmi. To były cudowne czasy. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy, bo wtedy nie łatwo było mi znosić odpowiedzialność, jaką niesie wychowywanie dzieci. Odpowiedzialność i trud. Faktem jest jednak, że gdybym miała możliwość powrotu do wybranych przez siebie czasów, to chętnie wróciłabym do tamtego pełnego niesamowitej miłości okresu.
Autorem zdjęcia jest dwuletni Poznański. |
4. Kiedy Poznański był malutkim chłopcem, uwielbiał… kłódki i kominy! Do legend rodzinnych przeszły anegdoty, jak to podczas wizyty w zoo, przy klatce z lwem, którego widział pierwszy raz w życiu, mały Poznański zawołał: Ooooo! Zobac, zobac, jaka duzia… łódka! Wielki grzywiasty lew nie zrobił na nim wrażenia. :)
5. Wrocławski z kolei to chodząca słodycz i naśladowca starszego brata, który był dla niego idolem. Wszystko było „ja tez”. Chcę pić – wołał Wrocławski. Ja tez! – Słychać było zaraz głosik drugiego chłopca. Nawet siusiu chciało mu się wtedy, kiedy braciszkowi.
6. Mieszkaliśmy w bloku na 4 piętrze i pamiętam do dziś, że potrafiłam taszczyć do domu wózek, zakupy i dwójkę małych dzieci. Ale miałam kondychę!
Otoczony kotami, wiadomo, po kim to ma... :) |
7. Fakt ostatni: sprowokowana tymi wspomnieniami zmarnowałam trzy godziny na przeglądanie starych zdjęć w albumach. O matko, jak mi teraz tęskno, jak bardzo czuję upływający czas…
Kto ma ochotę na kontynuowanie tej zabawy, zapraszam. Można to zrobić w komentarzach, można u siebie na blogu. Nominuję wszystkich moich komentatorów. Zmieniam tylko pytanie i zamiast „podaj 7 faktów o sobie”, obowiązuje „JA, W WIEKU ALI…”.
A w jakim wieku jest Ala, może powie sama, a może się domyślicie. Wystarczy wiedzieć, że jest między dwudziestką a trzydziestką. :)
Szczęśliwa Lacha z Ciebie! Buziaki
OdpowiedzUsuńA wrócę do zabawy za naście lat, bo słabo wypadam, hihihi
Lacha to była ...dziesiąt lat temu!
UsuńA szczęśliwa bywam, czego Ci życzę :)
Laską się jest niezależnie od wieku :)
Usuńcoś wam opowiem.. kiedyś, na spacerze zobaczyłam dwie Takie Laski.. obie zgrabniutkie, z pięknymi włosami, w bajecznie kolorowych sukienkach, pantofelkach, koralach, klipsach.. barwne jak rajskie ptaki. siedziały na ławce i rozmawiały roześmiane, rozświergotane jak to tylko nastolatki potrafią (tak mi się do wtedy wydawało). patrząc na nie nie można było się nie uśmiechnąć. cudne były! nie mogłam od nich oczu oderwać!
i obie były bardzo zdecydowanie po siedemdziesiątce :))
A widzisz, że były "zgrabniutkie"? Nie to, co ja:(((
Usuń(wciąż przeżywam, że się utuczyłam w tym Ośnie i proszę mnie nie pocieszać:-))) )
no się przyczepiła akurat do tego jednego słowa :P
UsuńTo antypaszcza się przyczepiła :)
Usuńa tu się z Tobą nie zgodzę :)
Usuńnie antypaszcza, ale paszcza we własnej osobie, bardziej podstępna niż myślisz! ona specjalnie Ci to jedno słowo wyłuskała, bo chce Cię zdołować, licząc na to, że wtedy stracisz czujność i łatwiej dasz się jej namówić na małe conieco. taka wredna!
Kurczaki! Rację masz! To ona mnie dołuje ostatnio ze zdwojoną siłą, bo weekend się zbliża i już chce sobie załatwić powód do obżarstwa. Wredna na maksa!
UsuńMoim zdaniem grubsi ludzie są szczęśliwsi, najedzeni, zadowoleni. Super poruszają się w tańcu :) Chudy się ciągle zastanawia czy może to zjeść.
UsuńA na tej ławce też bym tak chciała posiedzieć za naście lat :)
Najedzeni?? To niestety tak nie działa. :(
UsuńDzień dobry :-), zaglądam z samego rana a tu taki ciekawy wpis, ja uwielbiam podróż w przeszłość za pomocą albumu ze zdjęciami, fajnie pooglądać też Twoje ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Romo.
UsuńUpływa czas ...... ale fajne jest życie :)))
OdpowiedzUsuńFantastyczne!
Usuńfajna podróż do przeszłości :)
OdpowiedzUsuńMiłego Dnia :***
Powiem Ci, że trochę mnie to kosztowało. Czasem żal, aż boli.
UsuńJa w wieku Ali miałam dwie córki, pracowałam. Mieszkaliśmy na trzecim piętrze i podobną "kondychę" miałam. Teraz kiwam głową, że to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czy to oznaka starości? Moja babcia i mama też w pewnym wieku tak zaczynały mówić "jak ja dałam radę, przecież to niemożliwe..."
UsuńTeraz młode mamy nie dają rady z wieloma sprawami....
UsuńJa stara? Nie żartuj! Ja nigdy nie będę stara - przynajmniej taki mam plan. A ,że z roku na rok młodnieję, to i poglądy mi się zmieniają - teraz w życiu nie próbowałabym robić tego, za co kiedyś się brałam.
To dzięki Twojemu Tacie, który dał Ci na start tak wiele wsparcia. Teraz to rozumiem.
Usuńo matko, ale byłaś dzieciak!wyglądasz na tych zdjęciach jak starsza siostra tych maluchów.
OdpowiedzUsuńTeraz dziewczyny później wychodzą za mąż i rodzą dzieci, a ja... faktycznie dzieckiem byłam :)
UsuńTym razem, to już stanowczo nie dam się wkręcić, bo jeszcze się rozczulę nad sobą, a mi lekarz stresów zalecił unikać;) Cudne wspomnienia Anko:) Kiedy ten czas minął... To wszystko przecież było ledwie wczoraj. I jeszcze tak się zastanawiam ile to skóry musiało na człowieku przez te lata urosnąć,żeby się te nowe rozmiary w niej zmieściły;) O sobie tu piszę, bo Ty pewnie nadal smukła i gibka jak na zdjęciach:)Pozdrawiam zamyślona:)
OdpowiedzUsuńTym razem Cie popieram. Okropnie mnie to sponiewierało. :)
UsuńWiesz ile rozmiarów od tamtego 34 mi się zwiększyło? Nie powiem, bo się wstydzę :(
Jejuniu, jakie cudne zdjecia!
OdpowiedzUsuńJesli miedzy 20 a 30 to ja w jej wieku:
-wyszlam za maz za faceta, ktorego w zasadzie nie znalam (udekumentowane tu, na aninym blogu, w komentarzach, kiedys) - mialam 22.5 roku
-wyjechalam z ukochanego Biskupina, z ukochanego domu, od ukochanych Rodzicow, mieszkac za granice, w swiezej dosc ciazy (mialam 23.5 roku)
- urodzilam Michalka na obczyznie, bez Mamy, bez nikogo, ze tak powiem. Tez uwielbialam byc w domu, z malym, powoli poznawalam kraj, w ktorym juz kiedys bylam przeciez kilka razy, ale nie po to zeby mieszkac! (24 lata mialam)
- miedzy 20 a 30 rokiem przeprowadzilam sie...zaraz...13 razy
- wyjechalam ze slubnym i Michalkiem do Nigerii (26 lat mialam)
- zamieszkalam w chacie za wsia, w Walii, na glownej drodze a maz mi wyjechal na pol roku na kursa i do domu dojezdzal 1 x tyg. , a na wsi na przyklad drewno rabalam 45 minut dziennie, codziennie przez zime i wiosne, zajeta bylam :P (29 lat mialam)
- jak mialam 30 lat urodzilam Kasie
- a jak mialam 31 to sie przenioslam tu, i jestem tu od 26 lat... czyli dluzej niz w Polsce!
w tym czasie tesknilam za Polska, za Rodzicami, za Biskupinem, poszlam na angielskie studia, zachywcalam sie egzotyka Nigerii, nauczylam sie byc kreslarzem architektonicznym, nauczylam sie gotowac i np w Nigerii przygotowywalam czasem obiadki niedzielne dla 45 osob, szylam, robilam na drutach, pisalam wiersze. wiecej grzechow nie pamietam. co wygralam? :P
Tak sobie myślę,że życie wygrałaś, miły opakowany wulkanie energii po dzień dzisiejszy:)Chwilkę się widziałyśmy, ale właśnie tak Cię pamiętam:) Serdeczności przesyłam korzystając z gościnności Anki W:)))
UsuńKrysiu, Ty masz historię na kilka żyć! Jako żywo przypomina mi się Twój mail do mnie z planami na święta! Jakbym była w domu, to bym mogła go tu wkleić (za Twoją zgodą oczywiście).Widać Twoje życie było tak barwne i jest takie nadal.
UsuńKurcze, ale historia!
Kaprysiu - nawet nie wiesz, jak milo wspominam i wspominam nasze krotkie spotkanie i ubolewam nad brakiem nastepnych (z Ania, nie TA TU!, widzialam sie w grudniu w biegu...za rzadko, za rzadko. wulkana mam w sobie czli jak Babcia mowila - piorko w tylku ;), to chyba kombinacja Strzelca z rudymi kudlami ;)
UsuńAnka - mozesz wklejac, mozesz...jak mysle o tych Swietach to zaczynam rechotac, a juz ten kompletny brak mozliwosci posiedzenia sobie o tak, luzem w Polsce, to juz w ogole...do tego ostatni dzien w Polsce przelecial glownie na przeszukiwaniu moich toreb i kieszeni w poszukiwaniu zapasowego kluczyka do samochodu...WSZYSCY na mnie sie gapili, ja nawet w lodowce szukalam, o koszu na pranie nie wspominajac...przedwczoraj synus napisal jako p.s. ze to on niechcacy ukradl. I dobrze, bo dorobic to swinstwo to £80... pisze to , bo juz raz ukradlam i sie chwile upieralam, ze to na penwo nie ja. Pisze to, bo sa to tez skutki uboczne wulkanowosci :P.
I barwne i nie...polgebkiem sie przyznam, z e pare lat niestety stracilam na tesknocie za byciem pracujaca kobieta, bo czulam sie GORSZA. a w domu dno kiesy bylo widac zaraz po pierwszym calymi latami. ALE wychowalam sie z niedostatku, wiec nie bylo to az tak straszne. No nikt mnie nie chcial zatrudnic az zlitowal sie szef mojego slubnego i od 24 lat jestem sobie tym tam zaglem i okretem - raz na wozie raz w nawozie, zalezy od potrzeb na me uslugi. Teraz na starosc robie kariere, hahaha. I nigdy bym sie nie spodziewala, ze dzien bez zlecen by mnie cieszyl! A jak mam "wagary" to wstaje o 7 rano zachwycona, ze moge szyc, robic na drutach czy czytac.
przepraszam, ze nie na temat i za duzo pisze! niech mi kto w ucho da! wracam do skracania spodnic!
Zaraz tam w ucho! Fajnie poczytać o Twojej wulkaniczności, Krysiu. :) Tu, u Ani, często się zdarzają... kluby dyskusyjne i to jest cudowne. W każdym razie ja bardzo i uprzejmie dziękuję Ance za tę gościnność. :)
UsuńJola, masz racje - ja tez dziekuje za goscinnosc. Ciekawie sie czyta (i komentuje, hrehre) i jej posty i kometarze do, a tematy czasem wychodza same, prawda?
UsuńOj, jeszcze jak same. ;) Starczy mała, maluteńka inspiracja, iskierka, prowokacja. :) Nie ma co, lubimy to miejsce i pogaduchy w nim. :))
UsuńWidzę, że się dzieje :)) To cudnie! Wpadłam do domu i umieszczam tekst o którym pisałam. Plany Opakowanej - Wulkanu Energii, na święta:
UsuńDziś, w okolicy końca świata, wyjeżdżamy w drogę tak zawiłą, że kuchnia i salon i pokój na górze były zawalone tobołkami przeznaczonymi w różne miejsca - jedziemy do Babci (koło Cambridge), w sobotę do naszej Kasi, do Londynu, w niedziele na wizytę, niedaleko Londynu, do mojego Wujka Stasia (który ma 93 lata), w poniedziałek robimy wigilie dla nas trojga i trojga sierotek (dwóch współlokatorów kasinych i koleżanki z Australii) co do domu nie jada na święta. We wtorek jedziemy do siostrzeńca mojego ślubnego (niedaleko Cambridge, ale inne niedaleko od babcinego niedaleko). W środę, czwartek odpoczywamy, w piątek 28go lecimy do Warszawy. 29go dojeżdżają nasze berlińskie dzieci. Potem jest sylwester, potem chwila oddechu, wywózka jednego dziecka na samolot, drogich dzieci na kolej żelazną, chwila odpo..o pardon, nie,,, ale o tym zaraz i potem zamiaruje przyjechać do Wrocławia. Czyli wypada pi razy oko - 4-5 stycznia. Musze sobie znaleźć jakiegoś lokum na przespanko, ale to pikuś.
Pakuneczki porozstawiane po domu są osobno, bo do każdego wieziemy co innego :P
Podejrzewam, ze przyjadę rannym pociągiem i polecę na Biskupin od razu, m.in. na cmentarz.
Będę odpowiadać na komentarze później. Fajnie, że piszecie!
No i nici z tego Wroclawia wyszly, bo mi zabraklo jednego dnia, a na Wigilie byly 4 sierotki - jednego tutejszego, dwie hiszpanskie i jedna australijska, wegetarianka, mialam do wigilii pomocnikow do krojenia (Hiszpan kroil cebule i staral sie opowiadac smutne historie bo plakal od miliona cebul, rhehre). Kasi nie wypuscili z pracy na tyle, by pomoc, a ja robie wigile nieotrodoksyjna, ba, antychrystyczna: barszcz ORAZ rosol (bo dziecko nie tyka burakow, grzybow tez nie), jarzynowa dla wege. z lanymi kluchami ten rosol i jarzynowka, pierogi ruskie i z miesem, koniecznie odsmazane, ryby rozne pieczone (osobno, bo niektore byly wedzone), klops orzechowy - jak rzymski ale z orzechow i innych paprochow, salatka jarzynowa (uwaga - brak sledzi, bo nie znosze), szynka pieczona, bigos i prawdziwa kapusta wigilijna, mak z bakaliami, kompocik z suszu i jakies ciasta...zlamalam sie i kupilam. W zasadzie wszystko bylo robione w wigilie....wieczorowa pora sie dowiedzialam, ze starsze dziecko poprosilo swa fatygantke o reke (ale jak!!!) i zostalo przyjete. wulkan sklasl i sie rozplakal rzewnie ;). juz przestane pisac, bo chyba wypisalam swoj deputat liter :)))))
UsuńNo to teraz jesteś nam winna jeszcze ten sposób twoje syna na proszenie o rękę. Czy On też jest wulkanem energii?
UsuńIntryguje mnie jeszcze (a raczej paszczę) ten klops orzechowy.
Wigilia w jeden wieczór! Super mi się podoba takie działanie. Ja jestem zmęczona nawet jak czytam jak wyglądały Twoje święta!
Ja, jak pisalam, to czulam sie wstecznie umeczona :P
Usuńsynus i dziewczyna graja namietnie w gry. wszelakie. maja szafe na gry i teraz musza dokupic druga szafe. Jak przyjezdzaja, jak jestesmy w PL, to jedna waliza jest pelna gier. No i synek sie umowil z przyszlymi tesciami, ze on robi F. niespodzianke pod choinke i czy moze uzyc ich domu i rekwizyty etc..nic nie podejrzewali. A on umotal siec , jakby to powiedziec, krokow, wskazowek, rekwizytow, rebusow, najpierw ona musiala odczytac instrukcje, dosc kryptyczne, i jak zrozumie to musi isc tam, gdzie ja instrukcje prowadza. i wten sposob chodzila, znajdowala rozne rzeczy, ale zadna z tych rzeczy czy wskazowek nie byla koncowa, czyli nie wiedziala dlaczego cos robi czy cos znajduje, bo musi isc dalej i nastepne cos...czy pisze JASNO???Byly zawoalowane rozne instrukcje...takze instrukcje GDZIE szukac nastepnych wskazowek byly tajemnicze. jedna z rzeczy, ktora znalazla w jakims miejscu to byla kartka papieru z powycinanymi malymi okienkami, iles krokow pozniej, znlazla kartke z cyfra 59. potem duzo falszywych sladow, doszla do jakiejs zupelnie niewaznej ksiazki....jako doswiadczona graczka gier przeroznych wziela kartke, wziela ksiazke, otworzyla na stronie 59 i przylozyla kartke z okienkami, a literki ulozyly sie w "Will you marry me?"...poniewaz "gra " twala juz jakis czas to ona myslala, ze to czesc gry i przez pare sekund czekala na nastepne wskazowki az do niej dotarlo. a pod choinka byl cudny piersionek :)))
Klops orzechowy - mielone orzechy, bulka, cebula, ziola, jajo, maslo, siup w trumienke, upiec i jesc z apetytem :P
pees. Kasia jest troszke wulkaniczna, Michal mniej, on za to, dla przyjemnosci, pojezdzi na rowerze wedle obwodnicy berlinskiej w sobote przed sniadaniem :P to jest facet, co jak mial katar a byl na szkoleniu ciekawym a dojezdzajacym codziennie, zadzwonil do mnie nieszczesliwy, ze tu takie szkolenie a on katar. No to mu mowie - synku przeciez Ty goly chodzisz (prawda, w czasach ang.), na co synek - no przeciez mam szalik!!
UsuńUff, nareszcie! Coś się zablokowało i nie mogłam dodawać komentarzy:)
UsuńCo ja Ci powiem, Krysiu? Gdybyś chciała pisać bloga, to historyjek ze swojego życia masz tyle, że nie nadążysz dodawać wpisów!
Fajny ten sposób twojego syna. :)
A wulkaniczna córka jest ruda?
jakbym prowadzila blog to juz na nic bym nie miala czasu!!
Usuńcoreczka jest ruda...od ponad roku ;)) dorudza sie i juz wlasciwie ma to samo co ja na glowie ale dluzsze. Obie razem mamy glupie pomysly caly czas i wprowadzamy je w zycie z energia...przez pare lat chadzalysmy na lotnisko odbierac Tatusia. Przebrane w cos na temat kraju, z ktorego tatus wracal...ona raz byla babuszka, w gumiakach rozm. 45, dwoch spodnicach, bluzce w spodnicach, chustce na glowie, a ja bylam kozakiem, w czerwonych spodniach od pizamy meza, jego gumiakach, koszuli spetej paskiem , czarnym kapeluszu ala kapelusz kozacki, z dzieciatkiem Lenin na froncie ii mialam Z PAPIERU takie kombo wasow i brody z jednym, tasma klejaca mialam przyklejone nylonowe klaki z peruki. na lotnisku WSZYSCY sie gapili na nas, a nie na wychodzacych...jedna baba, nam nieznana wyszla, rozejrzala sie , zobaczyla nas i zawolala uradowana - aaa, wiem! Wyscie byly tu 2 tygodnie temu przebrane za greckich bogow!! na koncie mamy slonia dwuosobowego (tajlandia), koty syjamskie (tajlandia), te greckie bogi, ubrane w krawaty (tie/taj - wygladalysmy jak powiewajacy przenosny suk) i jako tuk-tuk - wszystko Tajlandia, slubny mial jechac do arabii saud, to mialysmy zakupione arabskie brody i wasy a la szejk. Moja byla ruda! mialysmy w zanadrzu ruski balet na rozowo, ale wyjazdy zakonczone byly na Men in Black - ja mialam garnitur o 3 numery za duzy, a walkie talkie mialysmy i byly to zabawki. security lotniska juz nas znalo..... to jest tylko fragment tego, co robilysmy. szkoda, ze Dzidzia juz nie mieszka w domu....
p.s. slubny komus powiedzial, ze jak samolot ladowal to on sie zastanawial czy ma dzielnie stawic czola wariatkom czy cichcem sie przemykac ku metru :P
To jest coś niesamowitego! Nigdy nie spotkałam tak odważnej i pozytywnie zakręconej osoby! Mam nadzieję, że zachowały się zdjęcia z tych przebieranek, choć najcenniejsze byłyby miny Twojego ślubnego na Wasz widok. ;))
UsuńDzięki, że się tym podzieliłaś :) Ja bym nigdy się nie odważyła na taką akcję żeby "wszyscy się gapili". Podziwiam, chylę czoła, padam do nóg, itp, itd...
:))
nie padaj, bo jeszcze jakas zgaga Cie w tylek zlapie i sie nie podniesiesz!
UsuńPo pierwszej odslonie to az sie nie moglysmy doczekac naastepnych wystepow! tylko raz Kasia powiedziala, ze czuje sie jak odrzuc ze szmateksu...byla 8 rano, niedziela, mysmy jechaly na lotnisko jako koty. Pomijam namalowane wasy i nosy (z Michalkiem, jak mial 3 lata, tak chodzilismy po Wroclawiu.... czyli lat temu 30. Ale nasze kocie stroje lotniskowe pozostawialy wiele do zyczenia...szaro bezowe spodnie od dresow, ze skarpetkami na wierzchu i za duzymi starymi zcarnymi polbutami, z szalika i wieszakow drucianych - ogony i i czapki z uszkami z kawalka bezowego polaru...swetry ze szmateksu, straszne, ale musialby byc syjamskie koty. Zdjecia kiedys wisialy publicznie, ale chyba juz nie, gdzies sa, jak znajde to powiesze...
opakowana, jak dobrze, że są tacy ludzie jak Ty! życie dzięki Wam jest piękniejsze! :)))
UsuńChyba bardziej meczace, hrehrehre...raz tylko w zyciu przyszlo mi miec treme i zawstydzenie jakies, jak mnie slubny namawial, zeby w Nigerii, na basenie podejsc do Polakow i zagadc. sam poszedl i dobrze, bo to sa nasi najlepsi przyjaciele na swiecie! nawet po tylu latach.
Usuńale coz, w wieku 5 czy 6 miesiecy , trzymana na rekach przez rektora akademii medyczej, bez pieluchy i szmat, bo bylo goraco, w obecnosci innych szych, zesikalam sie na plany architektoniczne rozbudowy Akademii Med. Nikt podobno nawet nie drgal, bo rektora sie bali wszyscy rowno. Chyba wtedy uznalam, ze wszyscy sa rowni, a ci, co zle o tym mysla, etc etc ;)
Aaaaaaa! Krysiu, teraz to się zwyczajnie ugotowałam. :)))
UsuńBardzo serdecznie Cię pozdrawiam. :)
Ja czytam to jak jakieś science fiction! Krysiu, ja się teraz boję z Tobą spotkać (w marcu na cmentarzu się umawiałyśmy)! Nie wiem jako kto przyjdziesz! :))
Usuń:))))))))))))))
duch? Raz w Halloween odbieralysmy slubnego z lotniska, ja szlam jako czarownica, Kasia jako duch. Mialysmy do dyspozycji nastepujace rekwizyty : dynia jako torebka, waz, pomaranczowy kot, miotla, kapelusz, nos z brodawka na koncu, miotle, wieczorowego nietoperza z diamentami, sporo pajakow, misia-baby ducha i chyba plastikowa zabe. Samolot sie zpoznial a Kasia musiala leciec na party, na lotnisku stalam z calym tym nabojem sama, rozne dzieci na mnie patrzyly z zawiscia, bo mialy np kapelusz albo nos a ja WSZYSTKO! Mialam stare rajstopy, ktore opadaly i ja z tym wszystkim w rekach, z przekrzywjajacym sie kaeluszem, podciagalam je gneiwnie wkladajac reke w spodnice!!!
Usuńa iles tam lat temu siedzialam jako kukla u przyjaciolki w Pensylwanii, jako wypchana czarownica, na kolanach mialam tace z cukierkami, a oswietlenie bylo marne...dzieci przychodzace COS jakby podejrzewaly ale nie byly pewne...jak siegaly po cukierki to ja je lapalam za reke. Udalo mi sie doprowadzic do placzu cos troje dzieci!!!!!
p.s to w pensylwanii to oczywiscie bylo w haloween
Usuń:)) Jesteś niesamowita. Dawaj te zdjęcia, będziemy publikować :)
UsuńKrysiu, dopiero wczoraj wieczorem nadrobiłam Twe opowieści. Czytałam je z otwartą gębą i lekką nutką zazdrości, że tyle tego szalonego i wesołego u Ciebie :D. Szacuneczek Szalona Kobieto :))
UsuńDaj Ance zdjęcia, daaaaj ;))))
do nozek szanownej pani, za komplimenta, padam. I juz sie nie podnosze, bomi cus w krzyzu strzyklo ;)
Usuńzedjec bede szukac, ale nie wiem ile mi to zajmie...a na lotnisku to stalysmy z Kasia i KAZDEMU, kto wychodzil do oczekujacych pokazywalysmy napisy na papiurkach przyczepionych do lyzki drewnianej a drugie do deski do krojenia. Na jednym stalo "Welcome to sunny Newcastle", bez wzgledu na pogode i czas dnia/nozy, a na drugim - imie nazwisko naszego tatusia. Pokazywane to bylo zakonnicom, piloto, stewardessom, starym, mlodym, jak leci!!
Fajne te zdjęcia :)) I takie ciepłe.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie chciałabym mieć znowu między 20 a 30 i tę samą świadomość, co wtedy. Never ;)
Odkąd skończyłam 3 dychy - jakiś czas temu już, jest mi w życiu lepiej i tego się trzymajmy :)
Lidka
Ja też, Lidko, i to nawet później u mnie nastąpiło.
UsuńCzyli służą nam te lata bardziej dojrzałe ;)
UsuńL.
Mówią, że od 30-tki jest najlepiej :)
UsuńNo masz, znalazła się nasza poszukiwana! A teraz się tłumacz z nieobecności, a przede wszystkim z milczenia. Na szczęście Krysia Cię godnie zastąpiła. :))
UsuńKrysi bardzo dziękuję za godne zastępstwo :D
UsuńI muszę rzec, że Krysia to gaduła długodystansowa! :D
To prawda, ale ma kobieta o czym opowiadać, oj ma!
UsuńŚwietna fotorelacja. Miłe wspomnienia.)
OdpowiedzUsuńDziekuję Natanno.
UsuńOjeju, roztkliwiły mnie Twoje fotki i wspomnienia, Anko...
OdpowiedzUsuńAlucho, miałaś doskonały pomysł! Buźka! :)
Właśnie! Gdzie Alucha?
UsuńO to to, podpuściła Cię do wspominania, a sama się upłynniła. Hm, pewnie obmyśla kolejną... zaczepkę. :)
UsuńI uporczywie Jej nie ma... :)
UsuńJolu to Anka wymyśliła tak ciekawą odpowiedź na mą zaczepkę :))
UsuńJestem dopiero dziś :( zaraz się tam na szarym koniuszku wytłumaczę.
To chyba oczywista, a nawet najoczywistsza oczywistość jest. Nno! ;)
UsuńMiedzy 20 i 30
OdpowiedzUsuńWyjechałem na praktyki do Grecji, poznałam Greka, przeprowadziłam się do Grecji, wyszłam za mąż, urodziłam dwójkę dzieci, mnauczylam się angielskiego i greckiego, wyjechałam do Niemiec! Może do skończenia trzydziestki nauczę się też niemieckiego ;)
Pozdrawiam
:) Super. Tej Grecji to Ci czasem zazdroszczę.
UsuńJa w wieku Ali...Byłam mamą małej córeczki i był to nasz zaczarowany, dobry, domowy czas.Najważniejszy był nasz tajemniczy, delikatny, pełen kolorów ogród uczuć a poza nim bywało zimno i strasznie.
OdpowiedzUsuńZamyśliłam się...A więc westchnienia ciche przesyłam!:-)
U mnie też bywało zimno i strasznie. Te zamyślenia nawet teraz są trudne.
Usuń:)
Ja w wieku Ali... jestem teraz! Chwilo trwaaaaaaaaaaaj :)
OdpowiedzUsuńCo ja mam powiedziec? Moja najstarsza corka juz nie jest w wieku Ali, a ja... chyba w Jej wieku za maz wychodzilam dopiero.
OdpowiedzUsuńTwoją historię poznajemy pomału u Ciebie, Panterko.
UsuńBuziak!
Ja w wieku Ali miałam już matką dwóch córek, zdążyłam zostać wdową i wyjść ponownie za mąż. By potem urodzić jeszcze po trzydziestce syna.Fajne wspomnienia , miło było poczytać , pooglądać. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńWdową? Jakie trudne doświadczenie miałaś w tak młodym wieku!
UsuńFajne masz wspomnienia :-)
OdpowiedzUsuńU mnie było podobnie - tylko że ja mam jedno dziecko córkę ;))
Też pojawiały się psy i koty ,też w tym czasie byłam w domu i wychowywałam dziecko. Piękne czasy ...
Widzę po fotach że byłam taka gruba ja Ty - z 47kilo -;)))
To jest moment kiedy byłam najchudsza w życiu. Jakieś 55 kilo. Potem już nigdy... Teraz ciesze się jak głupia jak widzę szóstkę na wadze, co nie zdarza się często. Niestety.
UsuńA to ja teraz ważę gdzieś tyle (55-56) - ale już chuda nie jestem :-))
UsuńBoże a ja tyle mam i myślę ze gruba jestem. i co teraz?
UsuńJeszcze zależy ile masz wzrostu ? ;)))
Usuń164, to chyba jednak grubiasta :)
UsuńTo tak jak ja. Najlepiej się czuję jak ważę 52-54
UsuńTeraz mam za dużo ...;)
to tak niewiele a tak ciężko się tego pozbyć :) Pozdrawiam
UsuńTo prawda -zwłaszcza w zimę i z wiekiem niestety trudniej ...
UsuńPozdrawiam :-)
Boziu!! Nie wytrzymam. Dwie chudzinki, szczupluteńkie się dobrały, żeby narzekać na swoją "grubiastość"! Jak takie coś widzę, to od razu myślę, że wszystkie kobiety są ofiarami dzisiejszych czasów anoreksji.
UsuńWg Waszej miary to ja powinnam chyba nie wychodzić z domu. Chyba, kurza twarz, tak zrobię :(
Szok, normalnie szok!
Anko co one wygadują?! :P
UsuńJa przy moich 153 cm ważę ok. 47kg i jest ok! Choć znam znacznie wyższe dziewczyny, które tyle ważą i twierdzą, że są grube - to jest przerażające! Aniu, masz rację, zbyt wiele kobiet koncentruje się na tych chudzinkach z tv :(
47 kg, to jak mój Rufi... Będę miała taką drobniutką Sy. :))
UsuńPrawie się kawą zakrztusiłam jak przeczytałam Twój skrót :D:D
UsuńA Ruficzek jak stanie na dwóch łapach to może będzie mojego wzrostu?
Myśle że idealnie taki;))
Usuń))) faktycznie, jakbyśmy się umówiły:))
OdpowiedzUsuńchętnie się pokuszę o szersze wspomnienia, ale muszę troszkę więcej czasu mieć;))
sama radość i miłość na tych zdjęciach Aniu!:)) piękne!!
Prawda? To były cudowne czasy. Wtedy to nie do końca wiedziałam.
Usuń:)
OdpowiedzUsuńja w jej wieku..
miałam 56 cm w talii. teraz patrzę na centymetr i mówię sobie: "niemożliwe!" :P
a zdjęcia piękne! a dokładniej, Wy na tych zdjęciach piękni :))
UsuńJa sobie jakis czasu do domu przywloklam manekin, na oko wygladal jak ja w figurze. przykrecilam srubki na najchudszy rozmiar i sukienka slubna byla za mala na manekina. Manekina wyrzucilam! zlosliwa malpa.
UsuńJa też mówię: niemożliwe! A jednak się tak dzieje, że wszerz...
UsuńKurza noga!!!
a ja w wieku Ali....hmmm///nie miałam zamiaru być Qrą domową.nie cierpiałam kotów....chociaż może już zaczynałam je lubić...byłam szczupluteńka panienką...no i chyba pojawiła sie gdzieś jako znajomy mój przyszły mąż...za którego w zyciu bym nie przypuszczała ,ze wyjdę:))))...bo w ogóle miałam nigdzie i za nikogo nie wychodzic:)))...ale czasy:))..jednym śłowem niech zyje jednak wiek miedzy 40 a 50:)))
OdpowiedzUsuńEch, szczupluteńka panienka! Ech...
UsuńNajważniejsze, Qrko, że mamy dystans, no i kochających (i kochanych) mężów. :)
:)))lepszy dystans niż dysonans ...hihihihi
UsuńJak to mówi ZaRzekowy sąsiad "dystans jest najważniejszy!". Ma rację. Oj ma :)
UsuńBardzo sympatyczna rodzinka na tych zdjęciach:)))
OdpowiedzUsuńPo pierwsze to ja zawsze (dożywotnio) będę w wieku Ali. A po drugie chodziłam wtedy samopas;)
OdpowiedzUsuńA po piąte przez dziesiąte?
Usuń:)
Też mi bardzo żal tamtych lat i tak tęskno to wiejskiego życia. Mimo marnych warunków żyło się wtedy spokojniej. Twój synek w fotelu z kotami wypisz wymaluj, jak mój. Fryzurka na "grzybka" identyczna. To końcówka lat 80 -tych?
OdpowiedzUsuńTak :) Lubiłam tę Jego fryzurkę.
UsuńBoże, gdzie ja mam zdjęcia sprzed lat?
OdpowiedzUsuńjakieś niedobitki pewnie gdzieś odłożone do lamusa...
Muszę kiedyś zabrać się za ich porządkowanie...
Tylko jak tego dokonać z Jankiem?
Janek ważniejszy, Marto. Jeszcze nasz czas na robienie porządków ze zdjęciami. :)
UsuńAlucha, Alucha, gdzie jesteś skarbie, jak Cię tu nie ma? Alucha! Ile tym masz w końcu tych wiosenek? Alucha....
OdpowiedzUsuńNormalnie jak tak się będę darła, to Ją przegadam. ALUCHA!
UsuńKurcze, co się stało z tą dziewczyną?? Czy aby gadatliwość jej nie zgubiła? ;(
Usuń:D:D:D
UsuńZgubiła, zgubiła - w delegacji była Alucha :P
I ma 28 latów :P
Akurat w taki dzień! Niedobra!
UsuńJa jestem w wieku Ali, więc chyba się nie pobawię, ale zabawa bardzo ciekawa, i bardzo interesujący post o Tobie, uchyliłaś rąbka tajemnicy:)
OdpowiedzUsuńTak ciut, ciut, a do zabawy zapraszam ;)
UsuńJa w jej wieku byłam przeszczęśliwa.....
OdpowiedzUsuńGości u Ciebie Aniu tłum, prawdziwe Walentynki, a ile historyjek o szczęściu i miłości.....
Nie spodziewałam się tego! Oczywiście cieszę się z tego miłego odzewu.
UsuńPięknie wyglądacie na zdjęciach i jakie szczęśliwe są Wasze twarze.
UsuńO! Jakie to fajne :)... 4 lata temu zrobiłam album na 13-ą rocznicę ślubu, dzięki temu mam wiele zeskanowanych zdjęć :)... W wieku między 20, a 30...? To bardzo nieprecyzyjne :). Spróbuję się do zabawy przyłączyć, choć ostatnio czasu brak bardzo...
OdpowiedzUsuńZałóżmy Abi, że bliżej trzydziestki. Ciekawa jestem jakie fakty o sobie wydadzą Ci się odpowiednie do upublicznienia, z tamtego okresu.
Usuń27? 2+7 jest 9 to taka moja mała obsesyjka z tą dziewiątko ;P. Mogę przyjąć za punkt wyjścia, prawda?... No... Też jestem ciekawa :D.
UsuńOk. 27 to dobry wiek do takie zabawy. Czekam (spokojnie). Pamiętam, że też obiecałam Ci post, ale nie mogę się za niego zabrać. ;(
Usuń:), nic nie szkodzi... Napisałam te swoje 27 lat plus minus 1...
UsuńBardzo ciepło piszesz o sobie i urocze zdjęcia wspomnieniowe dodałaś :)
OdpowiedzUsuńBo to był ciepły okres, który miło wspominam. Ogrom macierzyńskiej miłości pozytywnie mnie zaskoczył. :)
Usuń...fajny temat na wpis...
OdpowiedzUsuńCzęstuj się! :)
UsuńCzy to aby na pewno były zmarnowane trzy godziny??
OdpowiedzUsuńOjj... myślę, że nie ;-)))
My się czegoś o Tobie dowiedzieliśmy a i Ty... wróciłaś do pięknych chwil...
Ja wciąż (prawie) jestem w wieku Ali ale zawsze byłam i chyba będę niespokojnym duchem... i oby tak zostało ;-)))
A jednak Bruito czułam się przybita i żal za tamtymi czasami aż mnie ściskał w dołku. Jak wiele bym oddała, aby zacząć raz jeszcze i być w tamtym momencie...
UsuńJestem!!
OdpowiedzUsuńŻe też mnie nie było tu wczoraj i nie mogłam z Wami pogadać :(
Sprawy pracowe "wygnały" mnie na dwudniową konferencję środowiskową. Jak to poważnie brzmi...
Tyle tu historii, tyle wspomnień.
Ja ani nie mam dzieci, ani męża, a wiele z Was już dawno było "po" ;). Czyli wszystko przede mną? :)
Aniu, stworzyłaś piękny wpis. Dziękuję! :)
I nie byłaś wśród tych, o których wiem najmniej, tylko wśród tych, którym rzuciłam wyzwanie :D
Zdjęcie na balkonie jakie pełne miłości! Podoba mi się ogromnie :))
I Wrocławski (Wrocławski tak?) z kotami :))
Gdyby ktoś był zainteresowany to lat mam 28 już skończone - mówię to pierwszy raz odkąd jestem w budyniowym świecie ;)
A ja obstawiam, że kotami obłożony jest Poznański. Zgadłam, Aniu, i jaka jest nagroda? ;)
UsuńKochana tak się martwiłam, muszę odwołać poszukiwania! Super, ze jesteś Kochana!
UsuńKamilko :*
UsuńCzy Wy wiecie jak to ogromnie miło czytać te poszukiwawcze pytania?! :D
Buziaki :)
Jolanta zgadła i w nagrodę może iść pogłaskać Leśną! Oooo!
UsuńMelduję posłusznie i uprzejmie, że oddalam się do pogłaskania Lesi. :)
UsuńDobranoc.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHa ha ha! Jolka znowu nie trafiła i dla niepoznaki się usunęła :P
UsuńJolka zrobi się niedługo tak znana z pudłowania, tak, jak Ty z gadania :)
UsuńOj tam oj tam :P
UsuńI na dodatek mimo usunięcia są do tego komentarze Jolko :P
Z tajnych źródeł wiem, Alu, że Jola będzie mogła odpowiedzieć na twoje zaczepki dopiero późnym wieczorem:((
UsuńJak nie jedna ginie to druga!
Taaak, i to jest potęga tej... no, hm, chyba medialności potęga to. Kurka, jam taka medialna, że się usunęłam, a komentują, fiu, fiu. :)))
UsuńCo za fajny post! A jakie fantastyczne komentarze! Dopiero dziś je przeczytałam.
OdpowiedzUsuńJa w wieku Ali skończyłam studiować, zaczęłam pracować, poznałam i poślubiłam mojego męża, urodziłam córkę (trzy tygodnie przed trzydziestką) i robiłam mnóstwo różnych rzeczy - właściwie nie mogłam usiedzieć w jednym miejscu, nie to, co teraz:). Tęsknię za swobodą tamtych czasów, za ich spontanicznością, choć w zasadzie teraz jest mi lepiej.
Ninka.
W zasadzie mi też, ale tamten czas, za sprawą małych dzieci i nieskończonej miłości do nich był cudowny... Może też tak będzie z wnukami? No właśnie, gdzie one? ;)
UsuńPiękne te wspomnienia! staram się teraz zapisywać takie Ważne Małe Rzeczy, bo wiem że po latach miło będzie to przeczytać, odświeżyć sobie:))) no i staram się przeżywać to dzieciństwo Synusia intensywnie:) żeby nie uronić ani chwilki!
OdpowiedzUsuńA ja w wieku Ali... Byłam od dwóch lat mężatką, od roku miałam fajną pracę i odkryłam w sobie ogromny apetyt co zaowocowało nowymi eksperymentami kulinarnymi, wieloma wpisami na blogu i kilkoma dodatkowymi kilogramami tu i ówdzie...:)
Słusznie robisz. Z tamtego okresu ważne jest teraz każde zdjęcie, każdy kawałek porysowanej karteczki, każdy okruszek pamięci. Dzieki że napisałeś :))
UsuńNie ma to, jak trafić przypadkiem po roku na "gorący temat". I humor ze szczętem sobie popsuć. Wózek, zakupy i dwoje dzieci na 4 piętro!?! Ja ledwie dałam radę jedno (małe) dziecko. Wózek wnosił mi 12-letni brat. A to tylko wierzchołek góry lodowej. O całej reszcie pamiętać nie chcę.
OdpowiedzUsuńOjej, tak źle było?
UsuńA mnie cieszy, że ktoś odkurza stare kąty. :))
Buziaki, Errato, Hokus lepiej się czuje, więc uśmiechnij się wraz ze mną. :)