Czy Wy jesteście spójni i jednolici? Składacie się z jednej tylko osoby czy też mieszkają w Was różne? Poznaliście już część mnie zwaną ZWUB, w sumie całkiem niegroźną (w porównaniu), oraz panią ukrytą pod skrótem SAGNEK, którą to nawet darzę sympatią (choć sprzątać po niej bywa ciężko). Dziś przyszło mi odsłonić przed Wami najbardziej przerażającą i odrażającą część mojej osoby. Część, której szczerze nie lubię i chętnie udusiłabym ją gołymi rękami, gdybym tylko przy okazji tej operacji sama nie była narażona na stratę życia! Nazwanie jej częścią mnie jest nieprecyzyjne, bo ta wredna osoba wypełnia mnie niemal w całości, a już na pewno stanowczo za często przejmuje nade mną absolutną władzę. Istnienie jej zostało pewnego dnia ujawnione przez MójCiOnego, który w odpowiedzi na moje marudzenie i jojczenie po kątach „ja chcę coś słodkiego, oj, jak bym zjadła coś słodkiego”, spytał: Ty czy PASZCZA? Wtedy to właśnie blask zrozumienia spłynął na mnie jak grom z jasnego nieba i istnienie PASZCZY stało się oczywiste! Mało tego. To wytłumaczyło wiele z mojego życia. Powiązałam ze sobą fakty i nagle wszystko stało się logiczne i jasne. To ciągłe tycie, to torpedowane odchudzania, ta niemożność utrzymania, jako takiej, wagi! No tak, już rozumiem! To nie ja, to PASZCZA!
PASZCZA raz ujawniona straciła całą swoją tajemniczość, nie znaczy to jednak, że jej wpływ na mnie uległ osłabieniu. Jest to wyjątkowo wredna, przebiegła i zaparta baba. Żmija może się przy jej podstępności schować! PASZCZA działa z ukrycia, ma przemyślane sposoby i co najgorsze, zna mnie jak łysego konia, więc wie, gdzie i jak nacisnąć, aby uzyskać pożądany efekt. Potrafi na przykład kombinować już od rana: wstać lewą nogą, po czym załamać się, patrząc w lustro, wkurzyć się na psa, który (jak co dzień) rozchlapał wodę, nakrzyczeć na kota, bo wlazł na stół (jakby to było coś dziwnego), potem w pracy nakręcać się z każdą chwilą mocniej i mocniej. Ludzie, z kim ja muszę pracować – myśli PASZCZA (choć mnie się wydaje, że to ja myślę i że to wszystko ma sens). Wszyscy robią wszystko nie tak! Co za ludzie! Ręce i nogi opadają! W tych warunkach wcale nie da się pracować. Ba! Wcale nie da się żyć! I te późniejsze obowiązki! Po pracy trzeba iść na zakupy, ugotować obiad, wyjść z psem. Przecież to załamać się można! Przecież to mnie przytłacza i zniewala…
Co robi dalej PASZCZA, kiedy już udało jej się przygotować sobie grunt, czyli jestem zła, smutna i rozdrażniona? Pod pretekstem zrobienia zakupów na obiad udaje się na placyk do kiosku pani Izy i jakby nigdy nic mówi moim głosem: poproszę dwa prince polo, jedną chałwę waniliową, nie, nie tę małą, tę dużą, oraz dwadzieścia deko krówek ciągutek. Co dzieje się dalej, kiedy PASZCZA ma już te zakupy „na obiad” ze sobą? Tak, tak, wraca wolnym krokiem do domu, unicestwiając je po kolei tak skutecznie, że za chwilę nie ma po nich śladu… Czy PASZCZA jest wtedy zadowolona? Czy została zaspokojona i poszła precz? Niestety. Nie ma lekko. Zadowolenie jest tylko chwilowe. PASZCZA kombinuje nadal. Mówi tak: ok, dziś już i tak nagrzeszyłaś. Dziś nie ma co się już powstrzymywać. Zaczniesz od jutra. O, tak! Jutro już z całą pewnością będziesz rozsądna, zadbasz o warzywa i owoce w diecie, dostarczysz organizmowi odpowiednią ilość białka i węglowodanów, a już na pewno, na milion procent, nie tkniesz ani jednego słodycza. Zero cukru. Cukier jest be. To już OD JUTRA. A dziś? Hmm, może upiec jakieś ciasto, może przeszukać zamrażarkę, bo a nuż uchowały się jakieś lody, a w ostateczności może znajdzie się choć nutella, to będzie można ją wyjeść łyżeczką wprost ze słoika. Mmmm, jaka ona dobra, tylko dlaczego nie można jej zjeść zbyt wiele? Jakie to niesprawiedliwe! Ja tylko dziś, jeden dzień mam przerwę w diecie, tylko dziś pozwalam sobie na takie szaleństwo, a tu proszę; mdli mnie, nie mogę zjeść za dużo… Okropność. Pech. Prawdziwy pech! I tak to PASZCZA przygotowuje sobie grunt pod dzień następny, w którym będzie mnie przekonywać, że dziś wszystko wolno, bo już OD JUTRA… Dlatego ten post nie mógł się nazywać „weekend z PASZCZĄ”. Weekend to dla niej za mało.
Nie cierpię szczerze tej poczwary.
Pisałam niedawno o tym, że mam obawy, co to będzie, gdy się okaże, że jestem inna, niż myślą moi czytacze. No i wydało się! A to jeszcze nie koniec!
Miłego tygodnia!
Paszcza to prawie jak ferdydurkowska "dupa" :D:D:D Nie mogłam powstrzymać się od skojarzeń :):) Nie martw się o odsłonięte oblicze przed czytaczami, i tak będziemy tu zaglądać :D Nawet ogniem i widłami nie odgonisz :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńWiesz, martwię się tym tylko z przymrużeniem oka. :)
UsuńPopatrz niżej ile mam sióstr w paszczowaniu:)
Muszę się przyjrzeć , czy we mnie przypadkiem nie siedzą jakieś paszcze :-)))
OdpowiedzUsuńSądząc po Twojej figurze, to nie ma ani jednej :)
UsuńW takim razie Paszczą jestem codziennie i dobrze mi z tym. Nawet się dziwie że od iluś lat moja waga raczej stoi w miejscu.Oczywiście mam lekką nadwagę ale nie przejmuje się tym. W sobotę skończyłam 53 lata - w tym wieku nie muszę ważyć 50 kg - tyle ważyłam do 40 stki potem olałam to i dobrze mi z tym.
OdpowiedzUsuńMiłego Tygodnia :)
To godne zazdrości podejście! Ja tylko obawiam się, że nie ma granicy na której bym się zatrzymała, gdybym tak całkiem sobie odpuściła!
Usuńpodstępna spryciula z tej Paszczy:)
OdpowiedzUsuńale nie martw się, ona ma wielką rodzinę Paszczaków, więc nie jesteś osamotniona.
Ja co prawda jej osobiście nie znam, bo ze słodyczy najbardziej lubię śledzie, ale mam gorszą zmorę, którą tez moja paszczę zajmuje, jest niesmaczna, niezdrowa i ... ech wstyd się przyznać :(((
Paszczaki :D
UsuńCoś mnie się zdaje, że większość z nas zna tę Paszczę w jakiejś odsłonie. Ja słodyczową paszczę miewam czasem, ale rzadko bardzo. Zdecydowanie częściej moja paszcza ujawnia się wieczorem pod postacią różnych obfitych i pysznych kolacyjek...
Tak więc Anko nie jesteś sama! Możemy wspólnie przyjąć szturm na wszystkie paszcze!
Viki, nie wstydź się. Nikomu nie powiemy.
Viki, czyżby to było coś niezdrowego, słonego, zaczynającego się na czip...? I oczywiście nikomu nie powiemy! Ciiiiiii
UsuńAlu, Ty się nawet nie odzywaj, bo taka PASZCZA co nie skutkuje wzrostem wszerz, to się nie liczy!
Ja też właśnie o tym na czip.... pomyślałam.
UsuńCo nie odzywaj, co nie odzywaj! Ja se wypraszam. U mnie jest taki problem, że widać i czuć każden jeden kilogram, bo ja żem mała. O :P.
A Ty Anko do mnie przyleź :P
oj, żeby to były chipsy, oj, żeby to one były
Usuń( to są ... papierosy:(((( )
każdego dnia obiecuję sobie, że to ostatnia paczka, a palę od 6 lat, na stare lata zgupłam :(((
i kiedy kupuje kolejną, to nawet nie wiecie jak ja się podle czuję :(
Anko, alucha musi gadać, coby wygrać kolejnego cudnego psiaka :)
Viki, uwolnienie się od papierosów to WOLNOŚĆ!! Cenię ją sobie teraz bardzo ale wiem jak trudno uwolnić się od tego świństwa:(
UsuńWe mnie też mieszka PASZCZA. Ale nauczyłam się żyć z nią w symbiozie. Karmię ją systematycznie niewielkimi ilościami. I nigdy nie mówię jej, że jutro coś się zmieni, żeby PASZCZA nie musiała najadać sie na zapas;))
OdpowiedzUsuńBardzo słuszne podejście! Też zaczynam myśleć, że moja PASZCZA rewanżuje się mi za to, że jej tak nie cierpię! Może by ją pokochać, cholerę jedną?? Tylko jak, panie premierze, jak?
UsuńW każdym mieszka Paszcza. Wejdz, proszę na: www.nowadebata.pl, w ich wyszukiwarkę wrzuć frazę "pszeniczny brzuch" i przeczytaj. A Paszczę należy oszukiwać częstymi, malutkimi porcjami a jej apetyt na słodkości oszukuj daktylami - choć wysokokaloryczne i słodkie nie podwyższają poziomu cukru. I dużo to się ich zjeść nie da:))))) Możesz jeszcze zrobić sobie 4 tygodniową egipską kurację oczyszczającą- słodkości będziesz miała w bród.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
a zamiast wafelków daj Paszczy czekoladę o zawartości 74 lub 80% kakao.
Wejdę i poczytam. Moja PASZCZA nie wykazuje żadnego rozsądku! Ja chce chałwę, to nie ma zmiłuj się :((
UsuńTa egipska kuracja podoba mi się, muszę poszukać szczegółów.
:))
Wygląda na to, że ta PASZCZA ma siostry bliźniaczki, bo taka sama poczwara zadomowiła się we mnie. Zwłaszcza, że opis dokarmiania się podczas powrotu do domu jakby dokładnie mnie dotyczył. Też kupuję batoniki i jeszcze coś, i jeszcze coś, a potem pożeram hurtem. Eh...pomijając konieczność docukrzania organizmu, zdecydowanie ta paszcza rządzi mną ponad miarę.
OdpowiedzUsuńMoja paszcza dosłownie zachowuje się jak paszcza, kiedy od czasu do czasu rozedrę PASZCZĘ i poustawiam towarzystwo po kątach.
O! Ta PASZCZA od darcia paszczy, to całkiem inna jest historia! Wymaga osobnego wpisu ;)
UsuńMiło mojej PASZCZY poznać Twoją PASZCZĘ. :)
Niby rozsądna dziewczynka, a nie chce pamiętać,że jedzenie to najbardziej szkodliwa rzecz na świecie;) Witaj w klubie. Najgorsze,że to paszczowe pożeractwo, mimo cichego wyrzutu sumienia, przyjemność sprawia:) To od kiedy nie żremy Paszczuniu kochana?
OdpowiedzUsuńTo tak działa, że jest przyjemność i to duża podczas paszczowania, a zaraz potem olbrzymi wyrzut sumienia! I żadnej nauki na błędach! Dramat. Co za głupota...
UsuńOd dzisiaj?
Od jutra, co? ;)))
UsuńTaa, dziś już starcone bezpowrotnie. PASZCZA szalała aż normalnie wstyd i hańba :(
Usuńoj tam, i tak Cię lubię jak nie wiem co:*
OdpowiedzUsuńżeby to się tak łatwo dało rzucić jedzenie jak palenie, ale nie da się bo jak?
Ale choć głupie chałwy i krówki ciągutki! Żeby rzucić choć tyle...
Usuń:*
Tu Paszcza II, tu Paszcza II !!!! Halo! czy Paszcza slyszy? Halo! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoja Paszcza (II) oscyluje miedzy wedlinami/kielbasami a slodkimi rezeczami - dla rownowagi. czasem, jak nastapila oskropna przesada, dochodzi do tych kielbas i wedlin (czyli weglin, jak to mowilam dziecieciem bedac) korniszon oraz piccallili (to w sekrecie zupelnym, bo slubny uwaza, ze to jest Cos Okropnego, co powinno byc smiecione z powierzchni ziemi!).
Jedyna rzecz, kttora mnie ratuje przed hegemonia Paszczy to najesc sie (byle czym) przed zakupami. Moja Paszcza ma rowniez slabosc do plastikowego jedzenia -> jak jest tu kto, kto bywal na grupie kuchennej z 10 lat temu, to wie o czym mowie ;)))
Witaj siostro PASZCZUNIU! Jak to miło, że jest nas dwie, a nawet sądząc po głosach wyżej znacznie więcej!
UsuńZ drugiej strony trzeba by obalić te mity, że tylko kobieta w ciąży kiełbasę zakąsza czekoladką, bo ja tak mam :))
Pojęcia nie mam co to jest piccallili i może i dobrze, bo jak to jest dobre, to byłby kolejny nałóg :)
Siostro - piccalilli to takie pikle jakby - rozne warzywka typu korniszony i kalafiorek i cebulka, w takeij smakowitej mazi na bazie octu i musztardy (tutejszej, wiec zjadliwie zolty kolorek ma, niemozna duzo tego ladowac bo ZUPELNIE ginie smak tego czgos. poza tym plamy nie schodza :P). Mazi - bo ma skrobie, cos jak dzem :P tylko odwrotnie Jest to tak samo dziwne jak marynowane orzechy wloskie! glownie dlatego, ze te orzechy wygladaja jak mozgowie.....
UsuńNormalnie czyta się Twojego posta, Aniu, jak jakiś horror ;)
OdpowiedzUsuńAle Paszczę to chyba większość ma. U mnie udało się wyeliminować w dużym stopniu słodycze, do domu nie kupuję ( chociaż mąż wykazuje czasem objawy - wypisz, wymaluj podobne do Twoich :)))
Nie wiem, jak się mi to udało, może dlatego, że czytam uważnie składy na opakowaniach, naczytałam się o tych różnych elementach składów, jakie to one są niedobre i już?
Miłego dnia :))
Lidka
Może dlatego, że rozsądna z Ciebie kobieta? A może jedno wynika z drugiego: nie kupujesz, nie jesz, nie masz ochoty. Wszak wiadomo nie od dziś, że im więcej się je słodkiego, tym bardziej się go pragnie. Cukier uzależnia. Od dziś znów walczę :)
UsuńTobie, Lidko też dobrego :)
:))
UsuńCzy rozsądna, to nie wiem ;) ale się staram - czasami.
Z cukrem, tak jak z chipsami, czy paluszkami, jak zaczniesz, to nie skończysz, póki nie wrąbiesz całej paki ;)
To udanych zmagań Ci życzę, a moze, jak wyżej pisałaś - polubisz Paszczunię? ;) Może zołza spokornieje? :))
L.
Może to jest jakaś metoda? Pokochać? Tylko jak skoro od lat jej szczerze nienawidzę?
Usuń:)
No nie wiem, może jakimś fortelem ją?? Podejść ją niczym Zagłoba Kowalskiego ?? ;) Albo udać przyjaźń, a potem szybki atak i wygrana ;)
UsuńL.
Taaaa, będę do niej czule przemawiać: Paszczuniu kochana, nie lubisz wcale słodyczy, prince polo jest fuj, a chałwa to już w ogóle ochyda! Ty lubisz marcheweczkę surową, jabłuszko, kalarepkę... I paszła mi won, ty cholero!!
UsuńDokładnie :) Najpierw marcheweczkę, a potem kijem ją :)))
UsuńL.
zjadlabym kalarepke...tu to na razie nieznana jarzyna...no i teraz nie chce niczego innego jak KALAREPA! chyba zjem glab kapusciany jako substytut!
UsuńMacie rację kochane, ale ta kalarepa, marchew i tam takie , to po jedzeniu, czy przed jedzeniem? ;))) I proszę mi tu nie odpowiadać, że zamiast! Zamiast, to ja mogę na skrzydełka w "kifacu" iść. Nawet wolę:)))I żeby tak zaraz kijem, swoja własną Paszczę?!!! To jak będziemy wyglądać? Mało,że chude jak śmierć na chorągwi, to jeszcze z facjatą obitą. No zaraz...:)))
UsuńI jeszcze chciałam dodać,że na chudym to zmarchy bardziej widać. O!
UsuńKurcze, sama nie wiem.. chyba wolę chodzić z facjatą pomarszczoną i obitą, niż znowu nie mieścić się w swoje ciuchy:((( PASZCZO idź won!!!!
UsuńPrzecież nie musimy być chude jak modelki, bo to faktycznie trochę źle może wyglądać. Ale miło jest mieścić się w przeciętną rozmiarówkę ;)
UsuńWiem, że owoce powinno się jeść przed, bo szybciej się trawią niż reszta, to może warzywa też?? Jest jakiś dietetyk na sali? ;)
Kalarepki to ja też dawno nie widziałam, nie sezon na nie. Chyba, że gdzieś w markecie można ją dostać.
Paszczom mówimy zatem stanowcze "nie" ;)
Lidka
Najstanowczejsze!
Usuńjojczyc to ja z bardzo nie jojcze...ja po prostu ...ide i jem słodkości..i puchne:))))czasem w Paszczeniu sie jakiegoś dnia zagalopuję...a bo to nie tak...a bo to znowu....ale szybko stawiam sie do pionu!!mam przyjaciółkę ,którą kocham całym sercem...ale jest pod władzą Paszczy...i boje sie cholery...Paszczy nie przyjaciółki,że ja mogłabym tak się pod władzę pani P. poddać:))
OdpowiedzUsuńAle nie oszukujmy sie ...kazda ma w sobie Paszczę:)))Oby tylko jak najmniej:))
Paszcza i tam ma władzę nade mną :(( Muszę walczyć z nią każdego dnia i nic nie sprawia mi większej radości jak dam jej popalić, czyli nic jej nie dam :)) Niestety jej zemsta jest... słodka :))
UsuńNo tak, kto nie ma takiej PASZCZY, niech pierwszy rzuci... ciasteczkiem lub czekoladką. Może byłoby nie od rzeczy założyć taką paszczakową partię polityczną i sięgnąć po władzę? Mam już nawet kilka pomysłów na nazwę:
OdpowiedzUsuń1. Prawo Paszczy
2. Paszcza i Sprawiedliwość
3. Sojusz Paszczy z Obywatelem
4. Ruch Paszczy
5. Paszcza Obywatelska
6. Polskie Stronnictwo Paszczane
7. Solidarna Paszcza
8. Paszcza jest Najważniejsza
9. Unia Polityki Paszczanej
Hm, możliwości jest wiele...
Jolu, umarłam ze śmiechu! Ten pomysł jest genialny w swojej prostocie! Sukces murowany! Na nazwę nie mogę się zdecydować, co jednak to lepsza, chyba zrobimy głosowanie :)
UsuńJolka- cudne hahahaha
Usuńboshhh ale Ty masz wyobraźnię:)))
ahahahhaha :D
UsuńAnko zrób ankietę :D
Moim zdaniem najlepiej brzmi "Paszcza jest najważniejsza". Tak dostojnie.
UsuńNinka.
JoluM skoro już o nazwach patrii politycznych z PASZCZĄ w nazAD to masz do kolekcji jeszvccze jedną po CZYLI PASZCZA OPADŁA :)
UsuńrAFAŁ VEL LIPTON_er
Zrobimy za jakiś czas głosowanie:)
UsuńBardzo miłego tygodnia!
OdpowiedzUsuńZnaczy że ja tez żyję w rozdwojeniu: paszcza i ja...jakby co, teraz wszystko będzie na paszczę:))))
OdpowiedzUsuńTak, tylko PASZCZA żre, a ja tyję :(
UsuńNie jesteś osamotniona w tym wszystkim Ja też mam swoja paszcze:)i też jej nie znoszę:)
OdpowiedzUsuńTo mnie rozumiesz. Nie cierpię tej wstrętnej, rządzącej mną paszczy!
UsuńMyślę, że paszczę swoją każdy ma...
OdpowiedzUsuńMoja na przykład ma fazę wyszukiwania w domu słodyczy i czyszczenia lodówki z jadalnych rzeczy.
I tak osiągnełam ponownie rozmiar 42.
Ja też :(( I oby tak zostało, bo więcej to już dramat!
UsuńA bo ja wiem? Nie, to nie tak, jak piszesz. Ona, ta Paszcza, to chwilowy demon spleenu i pogody za oknem. Wlazi w czlowieka, pobedzie sobie chwile, dzien, dwa, a potem sie ulatnia. Jak jakas kamfora. Ona nie jest czastka Ciebie, za zadne skarby nie uwierze. Ona tylko powoduje, ze tak myslisz, nie wierz jej.
OdpowiedzUsuńKazda z nas ma ciagoty do ciagutek, zdarza sie i to nic zdroznego. Samo przejdzie. Ale zeby tak zaraz wymyslac sobie od najgorszych? Wstyd!
Och, Pantero! Ona nie jest chwilowa! Jestem w jej władaniu od dawien dawna i nie zanosi się na uwolnienie, buuuuuuuuu
UsuńMuszę w końcu znaleźć na nią metodę, bo ciężko się żyje w wrogiem:(
Gadasz tak, zebysmy sie nad Toba litowali, a przeciez Ty jestes DOSKONALA.
UsuńTfu! Tylko nie doskonała! Uważam samo dążenie do doskonałości za zmorę życiową, coś złego i destrukcyjnego! 100 razy wole być dobra, niż doskonała. A politować się czasem też jest dobrze, najlepiej nad sobą :)
UsuńJak byłam "mała" i w sklepach nie było nic, a czekolada tylko raz na ruski rok, dawałam mojej paszczy palec maczany w cukrze. Teraz moją paszczę oszukuję często, cukru nie używam, tylko stewię. Zamiast snickersów moja paszcza dostaje "zdrowe" batoniki z płatków, ale niestety, ach niestety nie da się niczym zastąpić Ferrero Rocher! Czasami zatykam paszczę mlekiem w proszku ale mleko się często kończy a Nutella jakoś nie, tak ze dwie łyżeczki więc paszcza dostaje, ale czemu te dwie łyżeczki wynoszą pół słoika????
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Dlaczego?? Moja paszcza lubi najbardziej niezdrowe i tuczące specjały, żadne tak batoniki z płatków jej nie interesują :((
UsuńOj tam oj tam, bo jej nie dawałaś. Ja swojej też kiedyś nie dawałam bo nie chciała spróbować, mówiła - nie i - nie, - weś nawet tego nie tknę. To ja jej na siłę bo to zdrowe. I marchewki tez na siłę :-)
Usuń...chyba kuzynami jesteśmy, bo we mnie też taka paszcza mieszka, może to brat i siostra? :)
OdpowiedzUsuńMoże. Istnieją też paszcze męskie, wiem to, bo miewam jedną w domu, choć do mojej się ona nie równa:(
Usuńmam dla wszystkich ofiar Paszczy i jej skutków ubocznych dowcip
OdpowiedzUsuńPrzychodzi kobieta do lekarza, wszędzie jest niebieska,zielona, jednym słowem pobita
Lekarz: - O boże, co się pani stało?
Kobieta: - Panie doktorze, już nie wiem co mam dalej robić...
Za każdym razem kiedy mój mąż przychodzi do domu pijany, tłucze
mnie.
Lekarz: - Hmm znam jeden absolutnie pewny i efektywny środek!
W przyszłości, kiedy pani mąż przyjdzie pijany do domu,
weźmie pani filiżankę herbaty rumiankowej i niech pani płucze
gardło i płucze i płucze....
Dwa tygodnie później przychodzi ta sama kobieta do tegoż lekarza.
Wygląda jak kwitnące życie...
Kobieta: - Panie doktorze, wspaniała rada!! Za każdym razem, kiedy
mój mąż dobrze wcięty wtacza się do mieszkania, ja płucze i płucze gardło a on nic mi nie robi..
Lekarz: - Widzi pani, po prostu wystarczy trzymać PASZCZĘ zamkniętą.
:)
:))
UsuńViki, ten dowcip podaje gotową dla mnie receptę: należy trzymać PASZCZĘ zamkniętą!! Wtedy moje problemy w wagą rozwiążą się same. Genialne!
Usuńto była taka delikatna aluzja :)
UsuńTak, tak, był czas, kiedy myślałam, że nie mam PASZCZY. Jednak parę lat temu wywołały ją - jak wilka z lasu - cukierki miętowe; takie zielone, twarde, im ostrzejsze - tym lepsze. Staram się nie kupować, ale kiedy już są w domu, nie wytrzymam, póki nie zjem wszystkich. Inne słodycze mogą sobie leżeć, nawet Ferrero Rocher, nawet gorzka czekolada, którą bardzo lubię, ale te miętusy są okropne, nie dają mi spokoju.
OdpowiedzUsuńNinka.
Można więc powiedzieć, że Twoja Paszcza czuje... miętę do cukierków :))
Usuńo żesz kurka wodna! ja cie kręce! no i wszystko jasne! mam PASZCZĘ! i to jaką przebiegłą!! na co dzień miła, spolegliwa, nie kłóci się, nie gdera, nie złości, nie kopie słabszych.. ale niech no tylko pójdę po zakupy! wyłazi ze mnie to paskudztwo i łypie po półkach! na szczęście, wybredna jest, bo bym pewnie już w ubrania się nie mieściła. większość jej nie smakuje, ale już ONA dobrze wie, gdzie szukać tych najpyszniejszych kalorii i zawsze tak mi poplącze nogi, żeby wylądować w pobliżu.
OdpowiedzUsuńco robić, droga redakcjo!?
Musimy najwyraźniej założyć organizację i debatować jak wyjść spod władzy PASZCZ. Same nie damy rady...
Usuńspoko luz Ania, nie jesteś w tym osamotniona moja PASZCZA też się czasami dopomina o uwaę najczęśćiej chce chipsów i czekolad, ale i domowym ciastem nie porardzi czzego dowód masz jak na takerzu tutaj http://lykherbatki.blog.onet.pl/2013/02/01/ciasto-z-przepisu-anki-wroclawianki-i-jajka/ :D
OdpowiedzUsuńRafał vel lipton_ER
To Ty masz bloga, Liptonie??? Jestem w szoku! To czemu niezalogowany latasz po sieci? Idę zaraz zobaczyć co tam napisałeś o tym cieście...
Usuńa bo to nic wielkiego, takie tam pisanko pfu... Lipton_er
UsuńI we mnie żyją różne osobowości. Paszcza też - wredna! Własnie dzisiaj ją odkryłam. Najbardziej cenię Generała, on wie zawsze, co należy zrobić i umie zachować zimną krew w skrajnych sytuacjach, ba bardzo skrajnych sytuacjach. Szkoda,że ten Generał drzemie gdzieś w głębi mnie i nie budzi się na każde zawołanie. Och! Wtedy moje życie byłoby o wiele prostsze!
OdpowiedzUsuńA z Paszczą , to się muszę policzyć!
Napuść na nią Generała, na pewno sobie poradzi :))
UsuńFajnie mieć takiego. Muszę poszukać, może też we mnie mieszka...
Aniu, nie myśl, że jesteś odosobnionym przypadkiem.
OdpowiedzUsuńU mnie też zamieszkała PASZCZA!
Serdecznie pozdrawiam:)
Biedaczko! Witaj w klubie :)
UsuńMoja Paszcza tak sobie pofolgowała tej zimy, że aktualnie nie wchodzę w 80 % ciuchów. Mnie nie tyle gubią słodycze, bo nie jestem jakimś łasuchem, ale wieczorne i noce obżeranie. Rano nic, po powrocie z pracy, co się da:))
OdpowiedzUsuńAktualnie od dwóch dni nie jem pieczywa......zobaczymy, jak długo:)
Pozostaje tylko żałować, że nie można sobie pofolgować do woli, czy w słodyczach, czy też w wieczornym obżarstwie... :(
UsuńI ja takze dołączam do klubu niewolników PASZCZY! Służe tej pani od lat a ona za nic mnie ma i wciąz wydaje nowe, coraz bardziej wymyslne rozkazy. Czytajac !wego posta na ten przykład obzeram sie płatkami sniadaniowymi na sucho, bo paszczy ni z gruszki ni z pietruszki zachciało się cos chrupać. Przyjdzie wiosna i będę wyglądać jak poczwara mało radosna!
OdpowiedzUsuńA w ogóle to czytajac posta oraz powyższe komentarze parskałam wciaz smiechem, przez co płatków mniej spozyłam, gdyz wylądowały na komputerze oraz na podłodze. Moze to jest jakis pomysł na PASZCZĘ - zagłodzic ja śmiechem!???:-)))))))))))))
Witaj siostro! Poddałaś już drugi dobry pomysł. Pierwszy polegał na trzymaniu PASZCZY zamkniętej, a Ty dołożyłaś drugi: zagłodzić ją śmiechem :))
UsuńMoja PASZCZA właśnie przed chwilą pożarła 2 paczki sezamków, które to kupiła pod pretekstem "że będą jak znalazł, jak trzeba będzie kogoś poczęstować" :)) Faktycznie umrzeć można ze śmiechu na taką niedorzeczność i naiwność z mojej strony :)
Pani PASZCZA - wszystko zawłaszcza.A przynajmniej tak jej sie wydaje.
UsuńAle nie smućmy się siostro, przyjdzie czas zdusimy ją ostro. I nakarmimy spokojem duszy i zadowoleniem z siebie. To jedyne lekarstwa poza dobrym humorem oraz sławetnym wyrażeniem Pana Wołodyjowskiego - "Nic to!"
Przypuszczam, że PASZCZY wówczas mina zrzednie i na jakiś czas straci apetyt...
Obyś okazała się dobrym prorokiem, Olgo :))
UsuńA ja dzisiaj usłyszałam moc komplementów na temat swojej figury, która pomimo upływu lat jest idealna.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam zniewolona przez Paszczę. Nie lubię słodkiego. Za słodkie owoce: gruszki, winogrona, mango i dla owoców mogę dać się pokroić. Może Paszcza dałaby się namówić na ten myk.
Gratuluję, Zosiu! Bardzo podziwiam Cię za takie mądre podejście :) Moja PASZCZA niestety zazwyczaj wybiera słodkie i płaci za to brakiem figury :(
UsuńPaszcza, Paszcza- niczym nie daje się przekabacić. Nawet spróbować nie chce.
OdpowiedzUsuńJedna pełna paszcza czasem nie wystarczy, potrzeba drugiej, i trzeciej, i czwartej, a przed snem nawet i piątej ;)
OdpowiedzUsuń:) Rozumiem, że znasz to i wiesz o czym mówię :)
UsuńPASZCZA jest okropnym łakomczuchem :))), może przerzuci się na owoce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się serdecznie czytając post i komentarze. Dodaję swoje trzy grosze. Odkąd rzuciłam palenie mam chyba dwie PASZCZE. Nawet jeśli tą od słodyczy na jakiś czas przytłumię to PASZCZA WIECZORNE PODJADANIE ma się dobrze. Czasem mam wrażenie że one sobie świadczą uprzejmości: teraz ty kochana bo mnie zemdliło.
OdpowiedzUsuńCudowne! Ja też tak miałam po rzucenu palenia :)
UsuńTo takie ludzkie...
OdpowiedzUsuńba, rzekłabym,ze całkiem normalne...
Oj, nie mogę się pogodzić z normalnością tego zachowania :(
UsuńFantastyczne :). Paszczę swoją lubię. Twoją też :D.
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś ją lubi, bo ja jej życzę b. źle! Żeby tak poszła po zapałki i nigdy nie wróciła!
UsuńOj, tam, ale to przecież dzięki niej mogłaś spróbować tak pysznego tiramisu z przepisu Panterki ;).
Usuńmoże jest Ci to Anko potrzebne? W życiu trzeba mieć jakieś przyjemmności :)
OdpowiedzUsuńNa pewno tak jest, Kasiu, tylko że płacę za te przyjemne chwile zbyt drogo, bo potem sie nie lubię, mówiąc łagodnie. :)
Usuń