Otóż przydarzyły mi się na początku sierpnia dwie niespodzianki - co jedna, to większa. Do dziś nie umiem się zdecydować, która mnie bardziej ujęła i chyba pozostanie to bez rozstrzygnięcia ostatecznego.
A było tak.
A było tak.
19 lipca na blogu Maskotka i pieska pojawiła się z okazji drugich urodzin kota Lucyfera zapowiedź konkursu fotograficznego pn. Gdzie diabeł nie może, tam kota pośle (klik). Kasia kusiła we wpisie wspaniałymi nagrodami, własnoręcznie wykonanymi, jako to np. płóciennymi torbami ozdobionymi przez nią samą humorystycznymi rysunkami kotów, na które już sobie ostrzyłam pazurki, planując ich zamówienie, ponieważ możliwość taką Kasia również zapowiadała.
Konkurs był obwarowany różnymi warunkami, m.in. koniecznością zaanonsowania go na blogu lub na Facebooku. Nie będąc w posiadaniu jednego ani drugiego, zadeklarowałam jedynie, że w stosownym czasie przyjdę pooglądać zgłoszone zdjęcia i zagłosuję. I na jakiś czas o sprawie zapomniałam. A najbardziej zapomniałam w momencie, kiedy zostało ogłoszone, że już można głosować, gdyż działo się u mnie w owym tygodniu - bo to i wizyta Anki z JejCiOnym, a potem jeszcze rewizyta nasza nad morzem, więc byłam cokolwiek... odjechana. ;) O głosowaniu przypomniała mi sama Anka w mailu bodajże 5 sierpnia, mając w tym zresztą pewien... interes. Polegał on, że się tak wyrażę, na spłataniu mi pierwszej niespodzianki, a było nią zdjęcie mojej kotki Śliwki (klik) buszującej w przezroczystym pudełku po przysłanym niegdyś przez Ankę słynnym cieście czekoladowym z colą (klik).
O mało nie spadłam z krzesła! Anka wpadła bowiem na genialny pomysł, że mogę przecież jako współadministratorka Jej bloga reprezentować go w konkursie, a planowane już wcześniej zdjęcie Księcia Kayrona zostanie zgłoszone z Ankowego konta na Facebooku.
Konkurs był obwarowany różnymi warunkami, m.in. koniecznością zaanonsowania go na blogu lub na Facebooku. Nie będąc w posiadaniu jednego ani drugiego, zadeklarowałam jedynie, że w stosownym czasie przyjdę pooglądać zgłoszone zdjęcia i zagłosuję. I na jakiś czas o sprawie zapomniałam. A najbardziej zapomniałam w momencie, kiedy zostało ogłoszone, że już można głosować, gdyż działo się u mnie w owym tygodniu - bo to i wizyta Anki z JejCiOnym, a potem jeszcze rewizyta nasza nad morzem, więc byłam cokolwiek... odjechana. ;) O głosowaniu przypomniała mi sama Anka w mailu bodajże 5 sierpnia, mając w tym zresztą pewien... interes. Polegał on, że się tak wyrażę, na spłataniu mi pierwszej niespodzianki, a było nią zdjęcie mojej kotki Śliwki (klik) buszującej w przezroczystym pudełku po przysłanym niegdyś przez Ankę słynnym cieście czekoladowym z colą (klik).
O mało nie spadłam z krzesła! Anka wpadła bowiem na genialny pomysł, że mogę przecież jako współadministratorka Jej bloga reprezentować go w konkursie, a planowane już wcześniej zdjęcie Księcia Kayrona zostanie zgłoszone z Ankowego konta na Facebooku.
Pewnie się już domyślacie, że druga niespodzianka czekała mnie w dniu ogłoszenia wyników głosowania. Przez czas jego trwania oczywiście zerkałam na wykresy z nadzieją. Szybko jednak wyłonili się trzej prowadzący, którzy zebrali tak gigantyczne liczby głosów w porównaniu do liczby głosów na Śliweczkę, że przestałam się łudzić co do ewentualnej wygranej. Ponadto zapomniałam o zapowiadanych przez Kasię dodatkowych nagrodach przewidzianych do przydzielenia przez jury. Kiedy więc 11 sierpnia chwilę po tym, jak zostały ogłoszone wyniki (klik), dostałam tak zwany cynk, że powinnam zajrzeć do Kasi, o mało nie obtłukłam sobie szczęki opadającej ze zdziwienia na klawiaturę. Bo oto losujący w zastępstwie zbuntowanego Lucka Gacek wyciągnął los ze... Śliwką! To było po prostu NIESAMOWITE! (Gdzie ja ostatnio czytałam wciąż to słowo...?) O mało się nie popłakałam z jakiegoś wzruszenia i radości zarazem. Że jak to tak?! Jakby z nieba nam spadło - wszystko dzięki przebiegłości i sprytowi Anki i dzięki ślepemu losowi, którego narzędziem był wcale nie ślepy Gacuś Szuwarek. :) Takie wspaniałe nagrody! A jakby tego było jeszcze nie dość, w paczce od Kasi przyszły dodatkowe niespodzianki. Tyle radości! Jeszcze raz dziękuję, Kasiu. I Tobie, przebiegła GosiAnko. :)
I jeszcze przygarść fotek z wydarzenia, jakim było nadejście nagród:
Kasiu, jeszcze raz dziękujemy Ci najpiękniej. :)
I jeszcze przygarść fotek z wydarzenia, jakim było nadejście nagród:
Kasia oprócz płóciennej torby przysłała nam piękną skrzynkę, która posiada wyjmowaną wkładkę z przegródkami. Można w niej przechowywać różne skarby, np. zawieszkę firmy KOTLAND, przemiłą korespondencję od fantastycznej osoby i/lub śliczną piłeczkę ufilcowaną specjalnie dla najspecjalniejszego kota. Z osobistym monogramem! :)
Niestety Śliwka ku mojej desperacji była mało zainteresowana nagrodami.
Ileż się musiałam nagimnastykować, żeby zrobić jej kilka zdjęć na potrzeby wpisu dziękczynnego. :)
Tu Śliwka w specjalnej sfingowanej sesji już kilka dni po nadejściu przesyłki - nadal niemal zero zainteresowania. Co za niewdzięczność!
Za to Majtek... Wszędzie go było pełno.
Prędko też chłopak odkrył, do czego może służyć taka cudowna zielona piłeczka-Śliweczka. :)
Śmigał z nią tak prędko, że aparat nie nadążał.
Za to Majtek... Wszędzie go było pełno.
Prędko też chłopak odkrył, do czego może służyć taka cudowna zielona piłeczka-Śliweczka. :)
Śmigał z nią tak prędko, że aparat nie nadążał.
A potem nastąpił mały dysonans, gdy piłeczkę przechwyciła Lesia, to właśnie sobie uzurpując do niej prawo. Tygryskowa podmiana trochę ją zdenerwowała...
Kasiu, jeszcze raz dziękujemy Ci najpiękniej. :)
PS. Istnieje możliwość, że z czasem nabiorę większej wprawy w bardziej skrótowym wyrażaniu myśli. A na razie cierp ciało, jeśliś do końca czytać chciało. Ścielę się do nóżek Szanownych Państwa, którzy aż dotąd dotrwali. :) (To o nóżkach nie moje, to Bukartyk ulubiony.)
Jola, dlaczego Ty nie masz swojego bloga??? Świetnie piszesz, zdjęcia równie dobre robisz, tyle się u Ciebie dzieje, że na książkę wystarczy! Doskonale się "czytasz" :)
OdpowiedzUsuńAleż ma! To jest nasz wspólny blog, wystarczy miejsca dla nas obu. :))
UsuńDziękuję za miłe słowa, Elajo, ale za słabo zorganizowana jestem. I czasowo nie za bardzo stoję, i sprzętowo - jak się czasem mój komp zbiesi, to mam ochotę go pogryźć, wrr! I nie dzieje się u mnie aż tak znów dużo. ;) W każdym razie "gościowanie" u Gosi na razie jest w sam raz. :)
UsuńJa obczaiłam tu i ówdzie to i owo ;) i co nieco spostrzegłam ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję Jolu Tobie i Śliwce! Anka sprytnie to wszystko obmyśliła :))
Ja też ostrzę sobie zęby na te piękne siateczki :)).
Kto ostatecznie bawi się piłeczką? Przypuszczam, że Lesia ;)
Piłeczka ostatecznie zaginęła w akcji, co sobie dziś rano właśnie uświadomiłam, zajrzawszy do pudełka. Muszę ponurkować pod sprzętami. :)
UsuńBuźka (dla Helki też). A swoją drogą dziś i u Ciebie, i u... eee, ten, no u nas tricolorkofotki. ;)
To tak jak Heli piłeczki i myszki (od dziadka) gdzieś się pochowały (same) i biedny kot papierkami musi się bawić ;)
UsuńI to trikolorki tego samego typu :). Kuzynki jak nic!
a właśnie ,że nie ma!!!!! Jolciu!!!! daj się namówić na bloga:)))))GosiAnka to cwana bestyjka,,,pisać jej się nie chce i tyle....hihihi
OdpowiedzUsuńQrko, napisałyśmy jednocześnie i niemal to samo ;)))
UsuńO nie! Nie pozwalam! Jolka ma być u mnie i koniec. Nie oddam!
UsuńNo popatrz, Qrko, jak to się ułożyło, że się przykleiłam do tej wrocławskiej blogerki, pomorską, nie mniej interesującą, mając niemal pod ręką. ;) A, właśnie, muszę do Ciebie zajrzeć, bo już chyba ten remont sypialni skończyłaś. :)
UsuńPS. Sama widzisz, jak mi ta jędza nie pozwala na zupełną samodzielność. ;)
huohihiiiii ja to wredna baba jestem...zaraz bym Ci rygor Jolu wprowadziła...chociaż zastępstwo to byłoby coś!!!...bo mi klawiatura zet nie pisze...ile to trzeba się nagłówkować!!! no i racja...Jędza ź niej i basta:)))....ale kochana Jędza:))))
UsuńCzyli, że ewentualnie mogę liczyć na fuchę sekretarki od literki "z"? ;)
Usuńoch, z tej GosiAnki to szczwana bestia;)
OdpowiedzUsuńJolko, gratuluję pięknej wygranej:***
Też miałam spytać, czemu Jolencja nie ma swojego bloga, ale już przeczytałam i się nie wtrancam ;P Dobrze jest , jak jest, o!
Buziaki, Trójkowiczki :***
Wiesz jak miło mieć czasem (niezbyt często, bo na brak pomysłów nie narzekam :-) ) zastępstwo? Dzisiaj Jolka pilnuje interesu, odpisuje, a ja mam czas na kocie sprawy. :)
Usuń:*
No sama widzisz, Viki, jaki genialny układ. :) Dziś Anka ma kocie sprawy, a Jolka jest od... czarnej roboty. ;) Ale, ale, na razie to mi się tu w tę robotę wtranca i wtranca. Trzeba jej kotów dołożyć, bo się widać nudzi bez trójpaku. :))
Usuńfaktycnie:)))))))))))))))))))))))))
Usuńo matko! Jakie to dziwne uczucie widzieć psa podwójnie;))
OdpowiedzUsuń:D
UsuńPogłaszcz dublerkę za uszkiem ode mnie. :)
Nagrody zawsze trafiają do odpowiednich rąk:)Gratuluje dziewczyny:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! :)
UsuńNie nudzą mnie długie posty - ja lubię czytać! A jeszcze takie historie! Co do Twoich talentów blogowych (blogerskich?) już się wypowiadałam; ten post tylko to potwierdza:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ninko. A niespodzianki były naprawdę w dechę. :)
UsuńAaaa, wyciągasz kratkę z pudełka? A ja sobie pomyślałam, że pewnie nikt nie będzie jej wyciągał i nie pomalowałam jej od spodu! ;))))
OdpowiedzUsuńCoś w tym chyba jest, że piłeczkami interesują się tylko młode koty. Tak samo było u Przemka z Tawerny. U niego piłki zaanektował Morfeusz. A jak ufilcowałm piłki dla swoich kotów to bawił się nimi tylko Gacek i... Sam;)) Ale Sam to je zjadał! Lesia widać też ma smaka na piłeczkę bo wyciąga do niej jęzor;)
Firma Kotland to zbyt szumnie powiedziane. Takie tam rękodzieło nazwane Kotland;)
Uściski Jolu!!!
Kratkę wyciągam i wcale mi nie przeszkadza jakieś tam niepomalowanie, którego nawet nie zauważyłam. :) Pudełko nie ma jeszcze ustalonego przeznaczenia i jeszcze się decyduje, czy będzie z kratką czy bez.
UsuńBardzo możliwe, że Leśka też pożarłaby piłeczkę, gdybyśmy jej nie pilnowali. Hm, zaraz, zaraz, piłeczki od kilku dni nie widzę, więc... Hm, może tylko gdzieś się potoczyła. W każdym razie zielonych strzępków w chałupie nie znalazłam, więc jest nadzieja, że piłeczka ma się dobrze. :)
A co do Kotlandu, to jak zwał, tak zwał, a rękodziełasz fajne rzeczy - torebka jest rewelacyjna, zwłaszcza że ma długie ucha - takie lubię. Wiesz, że była z nami we Wrocku? :)
No właśnie, wiesz, maskotko?
UsuńGratulacje !!
OdpowiedzUsuńCóż koty tak mają ,że zawsze odwrotnie postępują niż człowiek się spodziewa :-)))
Pięknie piszesz , pięknie masz talent :-)
Załóż swojego bloga a tutaj pewnie i tak będziesz mogła wpadać na gościnne występy :-)
Dziękuję, Krysiu, takie słowa uskrzydlają. :) Kto wie, może mi dodadzą zapału i... Mówię to przyciszonym głosem, żeby Anka nie usłyszała, bo wiesz, ta cholera może mnie wydziedziczyć. ;)
UsuńJolka! Ty mi tu nie fikaj, bo...
UsuńTajest!
UsuńPS. Co za słuch! Jak u kota. :)
Witaj Jolu na gościnnych występach:). Masz pomysłową koleżankę Ankę i mogłaś brać udział w ciekawej zabawie. Twoje zdjęcie zasługiwało na wyróżnienie. Gratuluję ślicznych nagród, a piłeczką niech się bawią kotki i piesek :)
OdpowiedzUsuńOj, jest to wyjątkowo pomysłowa koleżanka, Gigo. ;)
UsuńDziękuję za docenienie fotki. :)
Z przyjemnością dotrwałam do końca :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna historia.
Cieszę się, że dało Ci tyle frajdy.
Pozdrawiam.
Dziękuję, Dosiu, z przyjemnością odzdrawiam.
UsuńA te niespodzianki były naprawdę wielką frajdą. :)
:*
Najpierw o tytule posta, ktory natychmiast przywiodl mi na mysl haslo wyborcze jednej takiej partii, ktorej juz na szczescie nie ma: Teraz, qrwa, my! Ale nie przejmuj sie, Jolcia, ja juz tak mam dziwnie w tym lebie pokrecone.
OdpowiedzUsuńTeraz drugie primo: najserdeczniejsze z serdecznych gratulacje, Tobie i Sliwce oraz wszystkim uczestnikom sesji fotograficznej, a takze Twojemu mlodemu przystojniaczkowi (dwunoznemu). No dobra, niech bedzie i duzemu tez, jak wszyscy to wszyscy. W koncu to zasluga posrednio i bezposrednio calej rodziny. Sliczniusie prezenty. Dasz sie pobawic? :)))
Pantero, wprost przecudnie przeszłaś od skojarzenia z partią, której już nie ma do śliczniusich prezentów. :) Oczywiście, że dam Ci się pobawić. :) Ale zanim to nastąpi... E, nie będę się rozpisywać, tylko trza mi się zebrać i zrobić coś, co odkładam już chyba z dwa tygodnie. :)
UsuńPozdrawiam Cię bardzo ciepło. :)
... mrrr "Mrucze wiec jestem" mrrr podoba mi sie to mruczenie. Ja mam podobnie wrrr... komentuje, wiec jestem....wrrr :)
OdpowiedzUsuńJolu, bron Cie .... (tu wpisz wlasny autorytet), nie zakladaj wlasnego bloga mimo wszelkich tych komplementow, ktore padly wczesniej, do ktorych sie przylaczam, ktorych nie powtarzam bo najbardziej (jednak) doceniam Twoja kulture (wysoka) slowa a na 'swoim' musialabys troche pojsc na kompromis odpowiadajac (czy nawet piszac) troche 'budyniowo'. Tak jest lepiej. Anka W. + JolkaM to calkiem mily duet do czytania. Takie 'dwa w jednym'. [Budyniowo znaczy dla mnie zbyt slodko choc milo i poprawnie :)].
Pozdr. dla obu Pan i ich czworonoznych i ... dla Reszty realnej :) - 'to ja'
Powiedziałaś, ze całkiem miły duet? Całkiem miły?! Phi! Ja, JolkaM z Anką W. stanowimy duet fan-tas-ty-czny. I żaden inny. Nno!
UsuńMimo wszystko odzdrawiam. :P
Zgadzam sie (po "odzdrowieniu") - jestescie wiec fantastycznie milym duetem z jednakowa kultura slowa :).
UsuńNno! Dopozdrawiam i ododzdrawiam :P 'mimo' :D
Fajnie się czytało i zdjęcia oglądało :) Piękna Śliwka a zdjęcie w pudełku to po prostu mistrzowskie! Gratulacje dla Śliwki, piękna jest :)
OdpowiedzUsuńPiękna Śliwka dziękuje. Ja też. :)
UsuńNo tak, a mój kot - Bati Gnojecki - obrażony na cały świat - poddał się dziś obowiązkowym szczepieniom :) Nie wyobrażasz sobie jak jest w domu cicho :)
OdpowiedzUsuńNo jak mogłeś mu to zrobić! Przeproś natychmiast!
UsuńGratuluję Jolu nagród :) Honor domu, poprzez wykazanie zainteresowania przesyłką, uratowali inni mieszkańcy, a Śliwka chyba woli włazić do pudełek ;)
OdpowiedzUsuńW moim ostatnim poście też trikolorka ;) śliczna i bystra, może ma jakiś personel, który choć trochę o nią dba?
Dziękuję, Lidio. :)
UsuńŚliwka, jak większość kotów, kocha pudełka. :)
Ta trikolorka z Czarnogóry prześliczna. Miejmy nadzieję, że ma opiekę...
Gratuluję Jolu! :)
OdpowiedzUsuńA Majtek jak to każde dziecko zainteresował się opakowaniem prezentu jak widzę :)))
Moi chłopcy będąc tacy jeszcze mali mali, prezenty porzucali w pięć minut, za to opakowania miały jeszcze kilka żyć, odgrywając wiele całkiem ciekawych ról. ;)
A Śliwce trza wybaczyć! Ona nawet niezainteresowana wygląda cudownie.
O tak, wiem coś o tym - Igor prawie nie miał gotowych zabawek. Produkował sobie najdziwniejsze rzeczy z różnych "odpadów" i świetnie się nimi bawił. Aż odkrył... lego. Ale i tak nastąpiło to bardzo późno w porównaniu do kolegów. :)
UsuńW imieniu Śliwki pięknie dziękuję... Śliwko. :)
Też piszę bardzo długo i namiętnie, więc rozumiem Koleżankę :)
OdpowiedzUsuńJeśli kogoś zainteresowało, to i tak przeczyta. Jeśli nie teraz, to wróci.:)
A dla kotów jak wiadomo, najcenniejszą nagrodą są pudełka, a ich zawartość zawsze jest mniej ciekawa. :)))
Same śwęte racje przedstawiłaś, rozumna kobieto. :)
UsuńDoczytałam do końca i nie poczułam się cierpiętnicą. Bardzo lubię Twoje "gościnne występy", dobrze się czytają. Gratuluję wygranej.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Ewo. To bardzo miłe. :)
Usuńaaa... To Ty byłaś... :)
OdpowiedzUsuńtaaak... faworyci szybko się wyłonili... przesyłam zaglądać przy liczbie 133 na liczniku nr 1 :)
Może mi nie uwierzysz ale... głosowałam na Was... Nie wiedziałam na kogo ale kocie próbujące dostać się do ego maleńkiego kartonu rozbawiło mnie do łez ;-)))
Hmm... Gratuluję!! choć... z ociupinką zazdrości ;-)))
Brujito, dlaczego mamy Ci nie uwierzyć? Wierzymy. I pięknie dziękujemy. :)
UsuńŚliwka jest mistrzynią sadowienia się w najdziwniejszych miejscach: koszykach, miskach, kartonach. I przeważnie na tyle małych, żeby część jej się wylewała poza miejscówkę. :) Gosia pokazywała kiedyś Śliwkę zapakowaną w szklaną, przezroczystą misę. Właśnie, to jest pomysł! Muszę przejrzeć zasoby i wynaleźć takie dziwaczne usadowienia moich kotków. :)
I już nam nie zazdrość. ;)
:**
Venus jest zbyt wygodnicka...
UsuńOna się sadowi a i owszem w dziwnych pozycjach ale na kolanach swej służki ;-)))
Poszukaj, poszukaj... chętnie pooglądam - domyślam się, że będą równie zabawne...
No tylko tak troszkę, ociupinkę... bo ta torba to faktycznie cudna Maskotce wyszła...
Bardziej jednak zazdrościłam zegara wytłumaczyłam sobie jednak, że przecież nie mam gdzie go powiesić i to nic, że w całym domu jedyny zegar jest w kuchence... szczęśliwi czasu nie liczą więc... nie będę go sobie wyznaczała ;-)))
O!! ooo... właśnie to wymyśliłam - ale to jest myśl, żeby przestać o tym zegarze myśleć ;-)))
O, i to jest słuszna słuszność. :)
UsuńPrzecudne kocie motywy Maskotki. Planuję zamówić mruczaną torbę :)
OdpowiedzUsuńO tak, Aniu. Fantastycznie się sprawdza jako podręczna... walizka na drugie śniadanie do pracy lub na zakupy. A do Wrocka zabraliśmy ją w celu transportowania w niej kanapek na podróż. Doskonale się sprawdziła. Ma bardzo przeze mnie ulubione długie uchwyty. I w ogóle jest ekstra! :)
UsuńSerdeczności i gratulacje przesyłam.Sesja zdjęciowa super.
OdpowiedzUsuńDziękuję! :))
UsuńJa też do końca dotarłam! I żyję ;D Dołączę do dziewczyn, prosi się o własny blog jak nic! Aż nie wypada się opierać!
OdpowiedzUsuńAle co powie na to prezes Anka? Drżę przed wydziedziczeniem. ;)
UsuńI słusznie, bardzo słusznie!
Usuń:*
UsuńBo Śliwka nie dla nagród tak pięknie do pudełka wlazła, tylko dla smaku ;-) Gratulacje Jolu (i Śliwko), wspaniałe nagrody (przynajmniej Lesia je doceniła ;-) Pozdrowienia i głaski dla licznego zwierzyńca :-)
OdpowiedzUsuń