wtorek, 22 listopada 2016

Jak wychowuję Tośkę

Zanim napiszę o nowym piesku, szybki pościk dzięki Agnieszce z Krakowa, która ma u siebie mamę i siostrę Ptyśki. 
Co do tej ostatniej, to przyprawiła nas o zawał serca, bo zniknęła nam dziś rano, nie przybiegła jak zwykle na śniadanko, nie plątała się pod nogami i rękami. Myśleliśmy, że udało jej się czmychnąć niepostrzeżenie gdzieś do garażu, wyszła stamtąd przez kocią klatkę i biedna siedzi gdzieś pod krzakiem. Na szczęście panienka zmaterializowała się nagle około 11:30 koło miski z wodą, z której jak gdyby nigdy nic zaczęła popijać. A ja już zdążyłam ogłoszenia popowieszać w okolicy! Dać je na olx i na fejsa! Uff, na szczęście lafirynda jest w domu. To mi pokazuje, jak bardzo ją kocham. :)

A teraz oddaję głos Agnieszce:

Jak wychowuję Tośkę, a raczej jak Tośka wychowuje mnie. :)

Ale o tym zaraz. Cieszę się że Ptysia się znalazła. Musiała smacznie spać w jakiejś kryjówce, tak myślę.

Szarlotta też znika czasem, ma mniej możliwości, bo mieszkanie mniejsze, ale bardzo lubi półki w szafach i chowanie się w łóżkach.
Otóż bardzo nie lubię tego zwyczaju Tosi - wyszukiwania jedzenia na szafkach w kuchni. Nie powinna tam wskakiwać, jeszcze kiedyś się poparzy, jak coś gorącego będzie stało. No i nie jest to fajne - zostawię bułki w pojemniku na chleb w woreczku, ale nie domknę pojemnika i rano bułki rozwleczone po podłodze i poskubane. Upieczona szarlotka (ciastko, nie kot :) przykryta ściereczką - zaraz rozwleczona po podłodze.
Tośka, niestety, łatwa nie jest - swoje wie, nie reaguje na moje krzyki, pryskanie wodą - jeśli już ją złapię.

Ale zwyczaju nie lubię i chcę ją tego oduczyć. Znalazłam w sklepach internetowych odstraszacz dla kotów z czujnikiem ruchu
http://www.petsafe.pl/domowy-odstraszacz-kotow-ssscat-cat-3-id-1729.aspx

Ale urządzenie jest za drogie, nie kupię go. Wymyśliłam w swej mądrości, cała dumna z siebie :) że w Rossmanie za 20 zł są odświeżacze powietrza też z czujnikiem ruchu, może to będzie równie skuteczne. Może przechytrzę Tośkę (i sklepy dla zwierząt).

No cóż :( Obecnie mam kota pachnącego jaśminem, a w kuchni mam ciągle duszący zapach drzewa sandałowego i jaśminu. :( Natomiast gdy położyłam się wczoraj spać, usłyszałam mlaskanie z kuchni, byłam zdumiona, cóż ona mogła znaleźć, już tak uważam, żeby czegoś nie zostawiać - i zgadnij, czym się zajadała. Czekoladką z białej czekolady, którą wynalazła w pudełku na szafce w kuchni. Tak, otwarła pudełko... Rany, mam nadzieję że biała czekolada nie szkodzi kotom, zjadła prawie całą, dość dużą czekoladkę...

Tak, teraz gdy wychodzę z kuchni, zapala mi się w głowie światełko - "sprawdź, czy czegoś nie zostawiłaś na szafce, co mogłoby smakować kotu". No, wychowała mnie...

Inny zwyczaj Tośki jest uroczy, ale trochę uciążliwy. Jak już pisałam, budzi mnie rano mizianiem i barankiem; to jest fajne i bez zmian. A gdy, mimo jej ponaglania nie wstaję, kochana Tosia siada na mojej szafce przyłóżkowej i strąca łapką to, co tam leży, a więc po kolei: okulary, telefon, budzik.


W trosce o te, dość cenne, przedmioty nauczyłam się (kto kogo wychowuje? :) chować je do szuflady w tejże szafce, nie domykam szuflady, bo chcę słyszeć budzik. I cóż Tosia robi? Oczywiście usiłuje wyciągnąć z szuflady - okulary, telefon, budzik... A gdy jej się nie udaje, patrzy, co jeszcze zostało na szafce. No, został kubek z niedopitą herbatą z rumianku. Spróbujemy więc wyciągnąć torebkę z kubka... Wszystko już poplamione herbatą? To dobrze, koci personel w końcu wstanie, bo będzie chciał ocalić coś od plam z herbaty. Nie ma torebki, bo personel nauczył się ją wyciągać? To spróbujemy strącić kubek, tak fajnie cieknie do szuflady, na książkę, dywan...
Tym samym nauczyła mnie nie pić w łóżku. :)

Zobaczymy, co będzie dalej...

Pozdrawiam
Agnieszka




Ja się uśmiałam. Nie wiem jak Wy. :))

PODPIS


27 komentarzy:

  1. Coś mi to mówi :-) W kuchni nigdy nie zostawiam jedzenia, na szczęście czekolady i owoców nie ruszają.
    Uśmiałam się, a jakże!

    OdpowiedzUsuń
  2. Umarłam ze śmiechu, ale przy tym rudym urwisie mam to damo!!!! Lolka i Dakotka to byly oazy spokoju i grzeczności przy Leonku, tzn. teraz mi sie tak wydaje. Cały opis Agnieszki pasuje do mojego kotka idealnie:):):) A kicham go nieziemsko:):):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hrehrehre! Songo też nas wychował: nic na stole w pokoju, nic na wieszaku w przedpokoju i też, jak nie wstawałam strącał rzeczy z półek albo robił pobudkę uderzając łapkami w szybę regału (tę, którą później stłukł). Musiałam coś przystawiać do tej szyby, stołek albo puf, bo okropnie hałasował. Kiedy już go nie było, długo jeszcze nie wieszaliśmy w przedpokoju kurtek i nic nie stawialiśmy na stole...
    PS. Gosiu, dostałaś mejla?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nas też nasze koty wychowały. Nie zostawiamy żadnego jedzenia na stole po skończonym posiłku, więc kot nie ma po co wchodzić na stół. Ubrania po zdjęciu są chowane do szaf, albo wrzucane do brudnika. Nie zostawiamy niedomkniętych szaf i szufladPościel po wstaniu chowamy do pojemników. O kwiatach w wazonach zapomnij. Ale od czasu do czasu dostaje głupawki i broi, ale nie tak często,żeby mu nie wybaczyć. czasami zaszywa się tak w mieszkaniu, że nie można go znależć. Podejrzewam, że w czasie, gdy go szukamy zmienia kry6jówki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to gorsze niż orka na ugorze! Aż tak źle jest z tym kotem?

      Usuń
  5. No przepraszam, ale siedzę i się zaśmiewam:))

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie Miecka ostatnio zazerala sie ciastem-mrowiskiem od Jaski. Ciasta z blachy na szczescie jej nie kusza, inne lezace na wierzchu spozywcze tez nie, a Bulki NIC nie interesuje oprocz jej wlasnego zarcia. Mam anioly w domu? :)))
    Acha, koty mnie tez nie terroryzuja, zebym wstawala z lozka w srodku nocy o 6.00 w niedziele, grzecznie czekaja az sama sie obudze. Chyba je dobrze wychowalam. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzeczne i mądre, tylko na sobie samych tę grzeczność odgrywają i w niezgodzie żyją :(!

      Usuń
  7. Hrehre, w kuchni nie ma na wierzchu niczego do jedzenia i nigdy! Po prostu błysk! Malina ściągnie wszystko i wszystko zje. Czajnik nie. Myślę, że Malinka zaznała głodu na ulicy i to stare nawyki - trzeba jeść, póki jest. Czajnik nie zdążył zaznać głodu, był malutki, kiedy znalezliśmy go w chaszczach. Ale za to całymi swoimi czterema kilogramami skacze z szafy przeważnie na mnie. I w nogi. Spróbujcie się wtedy nie obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. W takiej sytuacji to chyba nigdy nie zgodzę się na bycie personelem kota:( ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgódz się,zgódz!Sorki za brak kreski nad z,ale coś mi szwankuje klawiatura. Nikt tak jak kot nie wymasuje Ci kręgosłupa,nikt tak jak dwa koty nie urozmaici Ci życia:)

      Usuń
    2. No, ładnie nastraszyłyśmy Orkę! :(

      Usuń
    3. ;) Spoko,daję sobie radę z ONką to i z kotem dam radę,ewentualnie,za parę lat,gdy zobaczycie wędrującego kota z dobytkiem na plecach to zapytajcie czy nie ja byłam jego personelem;)))

      Usuń
  9. No cóż, to reguła, że osobniki na wyższym etapie rozwoju podporządkowują sobie te stojące w klasyfikacji niżej. Nas doskonale wychowały psy, w tym moją bardzo zasadniczą śląską mamę, co wydawałoby się awykonalne;)
    Ptychna ma widać gena po mamuni ;)
    Galia Anonimia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! Ptysiunia jest po mamuni despotyczna w swoich wymaganiach. :)

      Usuń
  10. Oj, ciezkie jest zycie kota, tyle sie musi narobic... :P (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
  11. Fenomen jakiś mi się trafił? Kiedyś szynka przez pól dnia leżała na stole, nie tknął. Nie łasuje, jak wracam z zakupów sprawdza co kupiłam. Natomiast kiedy mu się nudzi, przychodzi i jeśli czytam to strąca łapą wszystko co się da zrzucić obok mnie, bylem tylko wstała i się zainteresowała kotem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa2, musiał być chory. Inaczej wykluczone.

      Usuń
    2. A moje też wolą swoje jedzenie od ludzkiego... Ale co do strącania to mam tak samo...

      Usuń
    3. Jedyne co by ukradł to oliwkę, czasem mu się zdarza wylizać patelnię jak zapomnę umyć. A to i tak nie całą, tylko kawałek.

      Usuń
  12. Czy ja tylko mogę poprosić o nie pryskanie łajzy wodą? I o usunięcie tych śmierdzących psikaczy? Ponoć takie praktyki mogą się skończyć jak najgorzej dla kota i personelu, behawioryści tak donoszą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale się uśmiałam czytając :D... Mały Kot też mnie tak wychowuje ;)... :D... Świetna Tosia i jej Duża :D!

    OdpowiedzUsuń
  14. ja mam anioła nie kota, chociaż poprzedni nieźle dawał popalić! Miluś na szafki nie wskakuje więc tylko stół muszę chronić, żadnych kwiatów na nim czy ciasteczek ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mój pies dobija się do szafki, w której wie, że są psie smakołyki.
    Dobrze, że nie potrafi otworzyć drzwiczek :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie, że piszesz! Pisz, komentuj, daj znak, że jesteś!
Dobrej energii nigdy za wiele. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...