Gdzie dziś we Wrocławiu można spotkać kreatywnych ludzi z pasją?
Na pewno na Festiwalu Dyni w Ogrodzie Botanicznym!
A kto jest najkreatywniejszy z kreatywnych?
Nasza niezrównana Maria, która od lat powołuje do życia niezwykłe stworki - Dyniaki!
Niezwykła wyobraźnia naszej koleżanki - artystki, budzi mój wielki podziw.
Nie byłoby ich, gdyby nie ona!
Wypracowane, wypieszczone, wykonane perfekcyjnie w najdrobniejszych szczegółach,
z nieograniczonej wyobraźni Marii przychodzą na świat Dyniaki
- intrygujące i urzekające, czasem groźne,
ale zawsze jedyne w swoim rodzaju.
Deszczowa niedziela, ludzie snują się pod parasolami.
Na Ostrowie Tumskim biją dzwony Katedry, słychać kościelne śpiewy,
mijam te klimaty, idąc szybkim krokiem,
a kiedy przekraczam bramę Ogrodu Botanicznego, wszystko się zmienia!
Czuć inną energię! Nie ma słońca, ale są uśmiechy i atmosfera festynu.
Zapachy aromatycznych dyniowych zup i wypieków, świeżego chleba, swojskiego jadła
mieszają się z aromatem deszczu.
Wśród innych stanowisk; ONA!
NASZA CI ONA!
Nie widzi, że nadchodzę... |
Nadal nie widzi... |
I jeszcze bardziej nie widzi... |
Nie przeczuwa... |
I zobaczyła! :) |
Niestety nie ma za wiele czasu, |
bowiem ludzie pytają, |
oglądają. |
I proszą o wyjaśnienia. |
A jest co podziwiać!
Nie można mieć wątpliwości, że trafiło się na TO stoisko - zdobi je napis wykonany oczywiście przez Dyniową Mamę. :) |
Mnie, jak to kociarę, oczywiście urzekł Lisodyń, którego pomyłkowo wzięłam za Kotodynia. Ups! :) |
Dumna autorka z Mójdyniem - ambasadorem wszystkich Dyniaków. |
To zdjęcie Mójdynia z bratanicą Marii jako modelką. Więcej pięknych zdjęć można zobaczyć u Marii, TU. |
Zostawiłam obleganą Marię z Dyniakami i poszłam zobaczyć, co słychać w dalszej części ogrodu.
A tam:
Znalazłam nawet dyniowe kury! |
Co za okazy! Jak gruszkowe arbuzy! |
:) |
Kapitalne są te koty wymyślone i wykonane przez dzieci! Powiększcie sobie zdjęcie. |
Teraz, kiedy piszę ten tekst, z nieba leje się strumieniami woda!
Okropnie mi żal, że Festiwal Dyni nie ma szczęścia do pogody,
ale i tak uniosę z niego wspomnienie Marii obleganej
i wypytywanej przez ludzi pełnych uznania dla jej pracy.
Pożegnałam się z Olą dzielnie wspierającą ciocię w jej pasji (bo to i pomagającą przy dyniakowym stoisku, i pracującą jako dyniakowa modelka). |
Mario, powinnaś zrobić zawrotną karierę jako wykonawczyni marionetek do jakiegoś uznanego w świecie teatru lalek. :)
Gratuluję Ci serdecznie już drugiego występu na Festiwalu Dyni!
A Wam jak mija deszczowa niedziela? :)
U mnie nie pada, nawet błyska słońce. Tak sobie obiecywałam, że w tym roku przyjadę, ale "babciowa siła wyższa" nie pozwoliła. Bardzo żałuję. Piękny reportaż, a Dyniaki jak zawsze urocze.
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak piękny reportaż z Festiwalu Dyni, stoisko Marii oszałamiające i godnie uwiecznione:)
OdpowiedzUsuńPomarańczowo, pięknie, smacznie i sympatycznie. Świetnie oddałaś klimat Festiwalu, no i było miło usłyszeć Marię :))
OdpowiedzUsuńNiech szlag trafi taka pogode! Bleee...
OdpowiedzUsuńW ogole wychodzic sie nie chce, a nie ma bodzca w postaci festiwalu dyniowego. :(
Szkoda,że pogoda nie dopisała, stoisko Marii prezentuje sie zjawiskowo wsród innych ,mam nadzieje,że ludzie nie tylko podziwiali ale i kupowali.
OdpowiedzUsuńMoja niedziela emocjonująca,bo kitkę uratowaną z podwórka przekazałam dzisiaj (mam nadzieję) do nowego domu.Nie jest to dla niej łatwe,bo tam juz jest koteczka i pies, wiec trudne będą początki,no lae mam nadzieję,że jakoś się ich wzajemne rekacje poukładają.
Bardzo, bardzo się cieszę! Nerwy zawsze są, ale jeśli ludzie są rozsądni to będzie dobrze!
UsuńMam nadzieję, na razie ze stresu koteczka nic nie je,zjadała jeszcze u mnie ok 14, później juz nie bardzo,w kazdym razie dzisiaj rano były pelne miseczki:( Ale wysikała sie dwa razy do kuwety.
Usuńdora
Wszystko ladne, ale stoisko Mariji najlepsze. Jeszcze chleby mi sie podobaly. Ale nie tak bardzo. Ja od pierwszego zobaczenia owocow wyobrazni Mariji zakochalam sie w nich, bo takiej wyobrazni z takim kunsztem to zwyczajnie nie widzialam.
OdpowiedzUsuńMamnadzieje, ze jakas naleweczke sobie obie panie strzela po pojsciu do domu jak taka wstretna pogoda byla. szkoda.
spory ruch jak na taką pogodę! Dora ma rację, mam nadzieję, że nie tylko ludziska Dyniaki podziwiali ale i kupowali!
OdpowiedzUsuńZawsze Wrocław był najcieplejszym miastem na mapie pogody, a tu dziś bleee.
OdpowiedzUsuńU mnie pięknie, słonecznie, cieplutko, szkoda, że pogoda u Was nie dopisała.
Super dyniaki Mariji i cała reszta. Chlebki też mi się podobały i gruszkowe arbuzy i koty, które wyszły spod dziecięcych rączek.
U mnie w ubiegły weekend było Święto Dyni i zamykanie ogródków piwnych i też pogoda nawaliła.
Brawo Marija. Dzięki Gosiu za pokazanie nam tych cuDyniek.
Bezowa
Dynioteatr!
OdpowiedzUsuńDynie już same w sobie są piękne, a w rekach Marii to dyniopoezja!
Uwielbiam dynie i takie jarmarki:):):)
OdpowiedzUsuńA tak zaklinałam pogodę! U nas przynajmniej nie pada. Widzę i inne dyniaki,ale "naszym" nie dorastają do pięt! Chociaż kury niczego sobie, to daleko im do fantazji Marii! Bardzo daleko!
OdpowiedzUsuńO, pogodę mam wrocławską ;)Piękni Dyniakowie Marii, piękna cała impreza, no i ten ogród, tak stosowny na wiosenne randki. Kiedyś, w mezozoiku...
OdpowiedzUsuńGalia Anonimia
Super, że tam byłaś, Gosiu i pokazałaś nam Mariję w akcji :))
OdpowiedzUsuńWidać, że impreza super, Marija fantastycznie w tej czerwonej czapce wyglądała, szkoda tylko, że padało, ale mimo wszystko - sporo ludzi się tam pojawiło.
Gosiu!!! Wzruszyłaś mnie:*** Bardzo, bardzo Ci dziękuję, że przyszłaś i za ten piękny mój wizerunek, tak bardzo było mi to potrzebne!!! I ta relacja, taka super fajna niespodzianka dla mnie.
OdpowiedzUsuń♥♥♥
Nie mam niestety siły odpowiadać indywidualnie na Wasze przemiłe komentarze, ale wszystkim bardzo serdecznie dziękuję.
Jak było? Ekstremalnie, byłam tam od godziny 7.40 do 17.30 i przez 3/4 tego czasu padało, od mżawki do ulewy, a pomimo to było warto i ze względu na satysfakcję i finansowo także! Nie była to sprzedaż hurtowa, ale była :)))
Szczegółowo napiszę za kilka dni na moim blogu. Na razie czeka mnie suszenie "Dyniaków", ponieważ jednak wilgotne powietrze dało im się we znaki. Są całe nic z nich nie spłynęło, ale pod dotykiem czuć wilgoć.
Duża buźka dla wszystkich:***
Hehehehehe Gosia ten filmik super, kiedyś Ty go zrobiła, byłam taka zaaferowana ;)))
UsuńNic dziwnego! Fanów trzeba zadowolić najpierw :))
UsuńNiesamowita wyobraźnia, fantastyczne :)
OdpowiedzUsuńAle ciekawe stoisko naszej Marii..gratuluje...wyobraznia taka jak Marii to ze swieczka szukac!
OdpowiedzUsuńPogoda do d. Nawet piesa nie chce wychodzić na dwór. Uwielbiam takich artystycznych ludzi. Prace wspaniałe.
OdpowiedzUsuńNasza ci ona! Oj, nasza! Piękny reportaż i cudne dyniaki:)
OdpowiedzUsuńDzięki za fotoreportaż ,miaĺam być na bank ,nie poszłam ,choróbsko się przyplątało ,bardzo żałuję ,ale z Mary i tak się kidyś spotkamy ,może jak Ewa z Krakowa przybędzie zorganizujemy jaki sabacik :) serdeczności ,Cudne te Dyniaki .
OdpowiedzUsuńŁączę się w bólu z niepójściem. :( Jednak Daniel po antybiotyku to się bałam ciągać go w taką pogodę. Ech. NIECH JUŻ WRACA ZŁOTA POLSKA JESIEŃ!!!
UsuńJeżu ile ta Marija dyniocudów naprodukowała!!! Rozwija się niesamowicie, dyniaki bardzo fajne i pomysłowe. Zauważyłam że z tykwy bardzo fajnie kury zrobiono.
OdpowiedzUsuńŚwietny reportaż, cudowne całe stoisko Mariji (nie tyko dyniaki tam były:). Fajnie że pokazałaś Mariję w akcji. Oczywiście widziałam już ją na zdjęciach z zeszłego roku, ale teraz jeszcze usłyszałam i nawet jej głos wyobrażałam sobie podobnie:)
OdpowiedzUsuńPS. Przyglądałyśmy się z córką Lisodyniowi - dla nas on też wygląda na Kotodynia, tym bardziej że jakby się gdzieś wspina:)))
Ninko rudy dyniak, czyli Lissadyńka budziła największe uznanie i prawie wszyscy mówili o niej ten kot :)))
UsuńSłyszałam o tym festiwalu w radiu.
OdpowiedzUsuńMarijo, cudowne te Twoje Dyniaki. Jedyne w swoim rodzaju i baaardzo oryginalne! Tak trzymaj :)))
A ja niedzielę spędziłam pięknie, bo cały weekend byłam zamkową księzniczką ;))
A u mnie było ładnie w niedzielę. Dzisiaj tez niczego sobie.
OdpowiedzUsuńFajny taki festiwal dyniowy, a Dyniaki... NIesamowite, nigdy czegoś takiego nie widziałam!
Jeszcze raz dziękuje za przemiłe komentarze :)))
OdpowiedzUsuńDyniaki prze-ślicz-ne! Wyobraźnia Mariji jest nieograniczona, sama codziennie patrzę na ptaszka z pestki :-) Koty dzieci też cudowne, w ogóle taki festiwal to świetny pomysł. Co tam deszcz...
OdpowiedzUsuńAleż to wsystko śliczne i pomysłowe.Chylę głowę przed Panią Marią.Kiedyś dawno temu jadłam zupę dyniową.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy piszę ten tekst, z nieba leje się strumieniami woda!
OdpowiedzUsuń