:) Niedaleko nas, w sąsiedniej wsi, też rósł. Byłam mała i znajoma zabrała mnie do swojego gospodarstwa. Kasztan rósł przy bramie i był ogromny. Wtedy dowiedziałam się, że to kasztan jadalny. Miał dokładnie takie same kosmate łupinki.Raz tylko jadłam kasztany pieczone i bardzo mi smakowały :)
Zbieralysmy takie ze Stefka w zeszłym roku, podobno jak się je położy na parapecie to pajaki nie wchodzą do domu. Szczerze mówiąc nie zauważyłam większej ilości pajakow, ale to może tez kocią sprawka :-)
E tam, gadanie. Żaden kasztanowiec jadalny, tylko kolczurka klapowana (Echinocystis lobata). :) Wiesza się toto na naszych przydomowych sosnach i ozdabia je jak choinki na Gwiazdkę.
JolkaM
PS. Żartowałam. PS 2. A poza tym zgadzam się z Łucją-Marią: wszyscy mamy rację. I też pozdrawiam. :)
Anko Wrocławianko kasztany jadajne rosną w parku Szczytnickim,w tej części pomiędzy Kopernika ,a 9 maja i cała aleja rosła w ZOO,nie wiem czy przetrwa bo w pobliżu budują afrykarium. Byłaś na święcie dyni w ogrodzie botanicznym? ps.Bywam u Ciebie, po cichu od kilku miesięcy. Pozdrawiam, Mary cha cha też z Wrocławia
Witaj Mario! Miło w takim razie, że się odezwałaś:-) Nie byłam na święcie dyni - wybraliśmy kino. Byłam niedawno na święcie chleba i jakoś mi się tym razem nie chciało, tym bardziej, że doszły mnie słuchy, że były dzikie tłumy. Pozdrawiam również i zapraszam:-)
Kasztanowiec?
OdpowiedzUsuńTrafiony, zatopiony :))
Usuń:)) Kasztan jadalny, najlepszy pieczony:)))
OdpowiedzUsuńWłaśnie!! Powinnam się domyślić:-)
Usuńza nie też lubię jesień:) stragany z paleniskami i snującym się, jakże charakterystycznym zapachem marroni, mniam!
UsuńKasztan jadalny?
OdpowiedzUsuńP.S.
Ileż rzeczy można załatwić na odległość. Właśnie kupiłam bilety na vaporetti:) Tylko jeszcze się spakować i fru;)
No to fru!:)
UsuńSkoro masz już bilety, to naprawdę warto poświęcić jeden dzień, na Murano i Burano :)
UsuńJa chcę na Murano i Burano!!!! Buuuuuuuuuuuuu
UsuńMaron, czyli kasztan jadalny???
OdpowiedzUsuńCzyli wszyscy widzą, tylko ja nie!
UsuńTylko nie ściemniaj, że nie wiedziałaś, wiesz jaki nos od tego rośnie??? :))))
UsuńKochana, nie byłam pewna, chętnie daję innym się wykazać! Nie ma nic gorszego, niż wszystko wiedzieć najlepiej;-D
UsuńSzlachetna kobieta z ciebie :)))
Usuń:P :P (dwa razy pokazałam Ci język!! - te dwa znaczki, to nie przypadek!!)
UsuńTak, wszyscy mamy rację.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Nie zgadłabym... Ciekawie wygląda;)
OdpowiedzUsuńNo więc...ja też nie wiedziałabym, ale już wiem;)
OdpowiedzUsuńTeż wiedziałam, ze kasztan, ale się jak zwykle spóźniłam! Pozdrawiam zatem tylko
OdpowiedzUsuńJA NIE ZOSTAWIE KOMENTARZA...BO NIE WIEDZIAŁAM:)))))))))))
OdpowiedzUsuńQrko, czy nie zaniedbujesz robótki? Bo coś widzę, że się po blogach szlajasz, zamiast pracować!!!
Usuń:P
Mnie się wydawało, ze to Kasztanowiec, ale wcześniej dziewczyny mnie ubiegły:)
OdpowiedzUsuń:) Niedaleko nas, w sąsiedniej wsi, też rósł. Byłam mała i znajoma zabrała mnie do swojego gospodarstwa. Kasztan rósł przy bramie i był ogromny. Wtedy dowiedziałam się, że to kasztan jadalny. Miał dokładnie takie same kosmate łupinki.Raz tylko jadłam kasztany pieczone i bardzo mi smakowały :)
OdpowiedzUsuńPiękny kasztan jadalny. Pierwszy raz widziałem go w ogrodzie botanicznym w Poznaniu.
OdpowiedzUsuńA ja wiedziałam, że to kasztan, więc zostawiam komentarz :D
OdpowiedzUsuńŁadne te kolory jesieni :-)
pozdro :-)
Taki owoc kasztanowca jadalnego leży na moim talerzu ozdobnym z różnymi suszkami . Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo jasne,że kasztan jadalny!
OdpowiedzUsuńSama je zbierałam nie raz na włoskiej ziemi.
Jadłam te kasztany we Włoszek, ale nie smakują mi - owoc jest ładniejszy :)
OdpowiedzUsuńZbieralysmy takie ze Stefka w zeszłym roku, podobno jak się je położy na parapecie to pajaki nie wchodzą do domu. Szczerze mówiąc nie zauważyłam większej ilości pajakow, ale to może tez kocią sprawka :-)
OdpowiedzUsuńJak kasztany to wiadomo, ze idzie zima i swieta i gorace kasztany pieczone :)
OdpowiedzUsuńLepiej wygląda niż smakuje...
OdpowiedzUsuńPieczone kasztany najlepiej smakują prosto z rusztu w Stambule jesienną porą :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że "najlepsze kasztany są na placu Pigalle", a "Zuzanna lubi je tylko jesienią":-)
UsuńA ja nie wiedziałam :P i niezgodnie z regulaminem piszę :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta Twoja kolczasta zieleń. Kasztan jadalny jest pyszny :)
OdpowiedzUsuńWiem, że to kasztan jadalny, ale dopiero przeczytałam ten post.
OdpowiedzUsuńNinka.
E tam, gadanie. Żaden kasztanowiec jadalny, tylko kolczurka klapowana (Echinocystis lobata). :) Wiesza się toto na naszych przydomowych sosnach i ozdabia je jak choinki na Gwiazdkę.
OdpowiedzUsuńJolkaM
PS. Żartowałam.
PS 2. A poza tym zgadzam się z Łucją-Marią: wszyscy mamy rację. I też pozdrawiam. :)
J.
"kolczurka klapowana" - Jolu Ty jesteś niepowtarzalna:-))
UsuńAnko Wrocławianko kasztany jadajne rosną w parku Szczytnickim,w tej części pomiędzy Kopernika ,a 9 maja i cała aleja rosła w ZOO,nie wiem czy przetrwa bo w pobliżu budują afrykarium.
OdpowiedzUsuńByłaś na święcie dyni w ogrodzie botanicznym?
ps.Bywam u Ciebie, po cichu od kilku miesięcy.
Pozdrawiam, Mary cha cha też z Wrocławia
Witaj Mario! Miło w takim razie, że się odezwałaś:-)
UsuńNie byłam na święcie dyni - wybraliśmy kino. Byłam niedawno na święcie chleba i jakoś mi się tym razem nie chciało, tym bardziej, że doszły mnie słuchy, że były dzikie tłumy.
Pozdrawiam również i zapraszam:-)
Ha, mam zamiar sobie takie drzewko zasadzić w ogrodzie :-)
OdpowiedzUsuńNo i podobno najlepsze są na Palcu Pigalle ;-)
Usuń