Noblistka Herta Müller jest Niemką urodzoną i wychowaną w Rumunii w czasach Ceausescu. Żyje, analizuje, przeżywa, wspomina i przetrawia każdą chwilę spędzoną w dyktaturze. Te wspomnienia są tak intensywne, że nie może się od nich uwolnić, dopóki nie opisze ich wszystkich, nie spacyfikuje, nie obłaskawi, nie wypuści z siebie jak zatrutego, morowego powietrza. Po traumie tamtych lat autorka nie przypuszcza, że to kiedykolwiek nastąpi.
Jej proza niesie mocne i stanowcze przesłanie. Odsłania kulisy dzieciństwa spędzonego na wsi, stosunków rodzinnych, późniejszego prześladowania, upadek przyjaźni i totalne zniszczenie, jakie spowodował reżim w życiu Herty i całego narodu rumuńskiego. Pisana pięknymi poetyckimi zdaniami, przemyślanymi i trafnymi jak ostrze chirurga, który operuje na naszym mózgu. Trudno jest cokolwiek napisać, bo każdy język jest ubogi i nie dość precyzyjny w porównaniu do jej języka. Trafność nazwania i opisania myśli, które są, jak myślałam, moje, jest dla mnie odkrywcza, cenna i w jej prozie pociągająca.
Gdybym tak umiała, to byłyby moje słowa:
„Poszczególne chwile z przeszłości nie mogłyby paradować przede mną w tak jaskrawy sposób i tak nowej postaci, gdybym je przejrzała na wylot, gdy były przeżywanymi właśnie momentami. (...) Do dziś ogarnia mnie wstyd, jak mało wtedy rozumiałam. Dziwię się, w jak małym stopniu dostrzegałam w teraźniejszości bagaż, jaki przemijając, pozostawiała mi ona na przyszłość.”
Tego już w książce nie ma, ale zastanawialiście się, skąd biorą się dyktatorzy? I jak to się dzieje, że ludzie ci owładnięci żądzą mordowania i wywyższania się, znajdują wyznawców i poklask dla swoich poczynań. Nie odpowiem dziś na te pytania, ale może część odpowiedzi jest w historii dzieciństwa tego, który zgotował piekło za życia Hercie Müller i milionom jej rodaków.
Rumuński dyktator Nicolae Ceausescu urodził się na biednej rumuńskiej wsi, w wielodzietnej rodzinie. Jego ojciec pomimo skrajnego ubóstwa spłodził dziesięcioro dzieci, a ponieważ był alkoholikiem, wszystkie pieniądze, jakie wpadły mu w ręce, przepijał i rodzina żyła w skrajnej nędzy. Wszyscy gnieździli się zimą w jedynym ogrzewanym pokoju, nie było łóżek ani mebli, nie zmieściłyby się. Nie to było jednak najgorsze, nie jest tak, że skrajna nędza tworzy dyktatorów. Ojciec Nicolae był bardzo surowy, choć nie jest to trafne słowo. Bił swoje dzieci za najmniejsze przewinienie, a możemy się domyślać, że działał pod wpływem alkoholu, więc nie mogły być to przewinienia rzeczywiste. Dzieci musiały znosić terror i tortury we własnym domu. Niestety dla nich i dla ludzi w Rumuni ich matka była również niesprawiedliwie sroga. Ponieważ oboje rodzice byli „bardzo religijni” (matka bardziej i winiła swoje dzieci za to, że musi żyć z mężem pijakiem), bili swoje dzieci pod pozorem „wychowania, moralności i Boga”. Mały Nicolae nie otrzymał w swoim domu ani krzty tego, czego potrzebuje dziecko. Był pomiatany i lekceważony, bity, głodzony i cierpiał, marznąc z zimna. Dodatkowo wmawiano mu, że to dzieje się dla jego dobra. Mało tego: nic nie znaczył dla swoich rodziców, którzy nie wysilili się nawet, aby przy chrzczeniu spamiętać, jak nazywają się ich synowie; w tej rodzinie było dwóch chłopców o imieniu Nicolae. To właśnie wychodziło im najlepiej: nieustanne, bezmyślne płodzenie dzieci, którym mogli ofiarować tylko zniecierpliwienie, nadmierne wymagania, nędzę i brak miłości. Codziennością była niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa i bicie, bicie, bicie. Czy może dziwić, że Nicolae już jako młodzian był znany z niezwykłego okrucieństwa wobec zwierząt?
Nie wszyscy, którzy mieli takie dzieciństwo, stają się dyktatorami, ale ani jeden, który w dzieciństwie zaznał, choć trochę miłości, być nim nie może.
Przeczytam pozostałe książki Herty.
Źródło wiedzy: „Gdy runą mury milczenia” Alice Miller, Wikipedia
Na zdjęciach są młode sroczki dzień przed ostatecznym opuszczeniem gniazda.
Pięknie wyglądają na tle różowej akacji.
One dostały od rodziców wszystko, co trzeba.
Pięknie wyglądają na tle różowej akacji.
One dostały od rodziców wszystko, co trzeba.
Obecnie to dla mnie za poważne. Nie czytam ambitnych książek nie mam ochoty - czytam raz na jakiś czas żeby w towarzystwie zabłysnąć ha ha - kiedyś czytałam tego dużo - teraz pochłaniam w wielkich ilościach sensacje :)
OdpowiedzUsuńMiłego Dnia :))))))
Jestem płytka ???? w moim wieku już mogę sobie na to pozwolić
UsuńJaka byłaby nuda na świecie, gdyby wszyscy byli tacy sami! Chwilowo wolę książki psychologiczne, bądź trudniejsze, ale dobrym kryminałem też nie pogardzę;-)A czasem poczytam sobie bajkę dla dzieci;-)
UsuńJa też nie czytam takich książek. Zdecydowanie wolę literaturę górską:P Moją ulubioną książką jest Wołanie w górach.
Usuńpozdrawiam
Witaj, zadałaś sobie ważne pytanie, skąd biorą się dyktatorzy i sama udzieliłaś sobie na nie odpowiedź, niestety warunki, w jakich się żyje często mają wpływ na to, kim się jest w przyszłości. Przemoc, alkohol, skrajne ubóstwo rodzi patologie. Smutne to i czasem przerażające, a po książkę sięgnę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawa książka,
OdpowiedzUsuńale i Rumunia jest specyficzna...
Niech ten dzień przyniesie same radosne chwile.Niech będzie pogodny i błogosławiony. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNiestety, książki nie czytałam. Niemniej bardzo mnie zaciekawiła i z pewnością w wolnym sięgnę po nią...
OdpowiedzUsuńTo dziwne, tak wiele lat minęło od śmierci dyktatora Ceausescu, a jam ciągle mam przed oczyma, wykonywany wyrok.
To już zostało udowodnione, że mały człowieczek jest jak gąbka, wszystko co wynosi i czego doznaje w domu, przenosi w swoje dorosłe życie...
Serdecznie pozdrawiam
Wiesz Łucjo, ja mam taką refleksję, że lepiej byłoby zacząć od wcześniejszych książek Herty Miller, np "Sercątko", czy "Dziś wolałabym siebie nie spotkać", wtedy ta o której dziś piszę, byłaby ich uzupełnieniem i stanowiła kontynuację jej opowieści o sobie.
UsuńTak, mały człowiek chłonie jak gąbka, przenosi w dorosłe życie i oddaje innym, co dostał, najczęściej swoim dzieciom. Taka fala.
Wypuszczajmy nasze dzieci z "gniazd" z bagażem pełnym dobrych emocji
OdpowiedzUsuńi wspomnień z dzieciństwa.
Pięknie.
Pozdrawiam ciepło
Żeby je wypuszczać z takim bagażem musimy najpierw sami go otrzymać, albo obudzić się i zobaczyć w porę, że go nie dostaliśmy i stworzyć go sami.
UsuńI ja pozdrawiam;-)
Zaciekawiłaś mnie tą książką.
OdpowiedzUsuńTwoje podsumowanie jest bardzo trafne i pisałam o tym u siebie w notce o przemocy. Wychodzę z tego samego założenia, co Ty i daję swoim dzieciom dużo miłości. Nigdy ich nie biłam i wiem, że i one kiedyś nie będą bić moich wnuków ;) Taka fala:)
Aniu, bardzo ciekawy post! Wiesz, zawsze kiedy czytam/oglądam programy o dyktatorach, przez głowę przebiega mi myśl, ze oni wszyscy kiedys byli dziećmi, takimi jak mój synek... I zastanawiam się, co takiego musiało się stać po drodze, ze wyrośli na tak okrutnych ludzi, z kompletnie skrzywioną psychiką... A druga sprawa - co takiego w sobie mieli, ze tylu ludzi chciało iść za nimi w ogień i robić najgorsze rzeczy. Pamietam takie zdjecie - spotkanie Hitlera, tuz przed wojną, z niemiecką młodziezą. Jak te dzieciaki na niego patrzyły! Fascynacja i uwielbienie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam zadnej ksiazki Herty Miller, ale teraz na pewno sięgnę po jakąś.
Pozdrowienia!
na te arcyciekawe pytania odpowiada książka Alice Miller - Zniewolone Dzieciństwo. Gorąco Ci ja polecam, tak jak i inne jej prace. One mają moc zmieniania życia.
UsuńAniu- dobrze sie zadumac nad takimi rzeczami i pochylic nad podobnymi ksiązkami. Sama wielokrotnie zastanawialam sie nad tym, przeczytalam wiele nt zycia Stalina i Hitlera i wciąż nie znajduje odpowiedzi na wiele pytan, co nie znaczy, ze przestalam sie zastanawiac..pozdrawiam najserdeczniej
OdpowiedzUsuńBasiu, do Ciebie też adresuję odpowiedź powyżej (do Agnieszki).
Usuń:-))
Tak czytam ten opis.. i nie odważę się chyba książki przeczytać, chociaż brzmi interesująco. Sceny z bitymi dzieciakami już na tym etapie wywołują we mnie koszmarną złość i frustracje :/ aczkolwiek myślę, że trafiłaby w gust P.
OdpowiedzUsuńWiesz jeśli masz na myśli dzieciństwo Ceausescu, to tego w tej książce nie ma - to tylko moje refleksje spowodowane lekturą Miller.;-)
Usuńzgadzam się, ale niestety niektórzy stają się tacy sami, bo nie wiedzą, że to jest złe, nie mając z kogo brać przykładu, a z drugiej strony takie życie to wielka męka i ludzie nie popełniają takiego wielkiego błędu, chcąc zapomnieć o wszystkim, ale niestety do końca się nie da... śliczne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńNo własnie: nie można sobie po prostu powiedzieć "zapomnę o tym", to wszystkie dzieje się na głębokich poziomach podświadomości, że człowiek powiela takie złe wzorce zaszczepione mu w dzieciństwie.
UsuńDziękuję;-)
Pozycji tej nie znam to i nie z nią polemizować myślę... Atoli podług mojej wiedzy Lenin miał cależ niezgorszego dzieciństwa, a jenerał Franco z macierzą swoją dozgonnie wzajemnego doświadczał i wielce tkliwego afektu...
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Aliści zależy skąd Waćpanie ta wiedza pochodzi? Bo każdy z nich jedynie tak utrzymywał i np Ceausescu jawnie wielbił swoją matkę a i na ojca złego słowa nie powiedział. Właśnie z tego powodu "oberwali" inni.
UsuńZ podziękowaniem za wizytę;-)
Pewnie,że się zastanawiałam skąd się tacy ludzie biorą,ale jeszcze bardziej zastanawia mnie skąd u nich taka charyzma ,że całe narody za nimi kroczą???
OdpowiedzUsuńDobre pytania. Warto poszukać odpowiedzi;-)
UsuńBardzo pieknie, bardzo mądrze...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam sedecznie
Bieda, patologia rodzinna, smutne dzieciństwo nie powinna być żadnym wytłumaczeniem, bo w ten sam sposób można, by domniemywać, że ludzie bogaci z pełnych rodzin powinni stanowić zbiór samych pozytywnych cech, budować domy pełne miłości, a tak nie jest. Szukanie o zwyrodnialców przyczyn ich podłych czynów, bo mama go nie kochała, bo tato pił, bo mieszkał w blokowisku, wyjątkowo mnie wnerwia, gdy widzę przemądre panie psycholog w telewizji, które w ten sposób bronią degeneratów: "to był taki miły chłopak, ale rodzice się rozwiedli, a ta dziewczynka co ją zgwałcił to z pewnością sama go prowokowała". Pamiętam egzekucję Ceausescu i jego żony transmitowaną późno w nocy. Mimo tego, że została ona dokonana na prędko i być może po niezbyt prawidłowym formalnie procesie, to trudno płakać nad tym bydlakiem i tęsknić za jego reżimem i zbrodniami Securitate.
OdpowiedzUsuńNie chodzi o usprawiedliwianie i zaniechanie konsekwencji-te muszą być bez dwóch zdań. Chodzi o pytanie skąd się tacy ludzie biorą. Jestem przekonana, że duża część odpowiedzi leży w ich dzieciństwie i to nie w biedzie, czy patologi, ani nawet skrajnej przemocy. Chodzi o pustynię uczuciową, brak ani jednej wspierającej w najmniejszym stopniu osoby, jak to miało miejsce u Ceausescu, czy Hitlera. Oni zostali tak ukształtowani, co w żadnym razie nie powoduje zdjęcia z nich, jako dorosłych, niewyobrażalnych win. Nikt nie zamierza płakać nad nimi, chyba, że nad tymi malutkimi dziećmi, którymi byli, a które zostały skrzywdzone.
UsuńHmmm... jak się spojrzy na np. zdjęcie młodego Adolfa trudno sobie wyobrazić, by z takiego berbecia wyrósł taki szaleniec i bestia:
Usuńhttp://plcm.pl/obrazki/l/d5670f89218827d36345987a34c2148b.gif
Gdyby urodził się w naszych czasach, możliwe, że swe smutki ukierunkowałby tak:
http://foto.rambler.ru/preview/r/500x500/46295cd0-5cd1-709c-793a-659d25c27d09
Dokładnie;-)));-D
UsuńPięknie jak zwykle napisałaś i zachęciłaś do sięgnięcie po te pisarkę.Ja już trochę wcześniej czytałam recenzję jej książki i postanowiłam się zapoznać z jej pisarstwem..
OdpowiedzUsuńLudzie tresowani jak psy, które mają być agresywne nie mogą być normalni.
Pozbawieni uczucia sami nigdy nim nie obdarują. Zatracają swoje człowieczeństwo i bez skrupułów pozbawiają go innych.
W społeczeństwach pozbawionych Boga zły triumfuje.
Bardzo przejmująco napisane. Cenię trafny język, więc na pewno zainteresuję się tą książką.
OdpowiedzUsuńWiesz, z takich rodzin często wychodzą kalecy emocjonalnie ludzie, ale też ludzie z wielkimi sercami.
Więc nie winiłabym tylko rodziców za to, kim stały się ich dzieci.
Niestety moim zdaniem jest coś takiego, jak psychopata, którego żadną miarą nie da się porównać do normalnego, zdrowo odczuwającego, w miarę empatycznego człowieka.
Pisałam kiedyś o tym, jeszcze na poprzednim blogu.
Uważam, że ludzie powinni o tym wiedzieć, słuchać, dowiadywać się, bo zbyt wielu z nas usprawiedliwia te mordy, okrucieństwa i znęcanie się nad ludźmi jakimiś historiami rodzinnymi, a to tylko może podsycić wrodzone cechy.
p.s.
Sroczki komponują się radośnie z różowym :)
masz rację Iwo, często ktoś z poza rodziny skrzywdzi i "wypaczy" dziecko. Zazwyczaj jednak nawet w takiej sytuacji jest ono pozbawione możliwości dostania wsparcia w domu i na tym polega jego nieszczęście.
UsuńA Ci z wielkim sercem, którzy wychodzą z takich patologii najprawdopodobniej spotkali jednak na swej drodze choć jedną życzliwą im, empatyczną duszę, babcię, ciocię, nauczycielkę, itp. To często wystarcza, żeby ich "uratować".
Nie namawiam też do usprawiedliwiania tych strasznych rzeczy, uważam, że konsekwencje zawsze muszą być poniesione.
I tak, jak napisałam, tego w książce Herty nie znajdziesz, to moja refleksja po jej przeczytaniu - tam nie ma słowa o dzieciństwie Ceausescu.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie;-)
Ksiazke czytalam, ale tylko po polsku, chcialabym wpierw siegnac po oryginal, bo przeklad to zawsze tylko przeklad (choc zdarza sie, ze czasem bywa lepszy od oryginalu). H. Muller jest bardzo specyficzna pisarka, czytajac, wicaz mialam wrazenie, ze jest wiezniem wlasnej przeszlosci, ze nie jest w stanie uwolnic sie nawet za cene pisania, i to jakiego pisania! Takie pisarstwo w planie emocjonalnym jest wysilkiem prawie nieludzkim. Ciekwam, czy takie same wrazenie bede miala, czytajac te powiesc w oryginale.
OdpowiedzUsuńA co do Ceausescu... hmm... "Trudne dziecinstwo nikogo nie usprawiedliwia. Ono obowiazuje." I tego bede sie trzymac.
Witaj choutte. Miło, że zajrzałaś.
UsuńPoliglotka z Ciebie, z tego, co piszesz :)
Muller jest więźniem swojej twórczości, nie może się od niej uwolnić, wciąż w niej grzebie i wciąż coś znajduje. Pisze, dla mnie, genialnie. To przesycona emocjami proza, niemal jak poezja. Udaje jej się tak opisać uczucia, że ja je czuję... Cieszę się, że sięgnęłam po jej książki.
A co do Ceausescu... Masz rację. Nigdy nie było moim zamiarem usprawiedliwianie jego czynów. Takie jednak człowiek nie powstał znikąd. Ważne jest aby wiedzieć i rozumieć, co tworzy dyktatorów, co sprawia, że są aż tak przesyceni nienawiścią i agresją. Fascynuje mnie to.
Trudne dzieciństwo, trudnemu dzieciństwu nierówne. I choć ono zobowiązuje, a nie usprawiedliwia, to diabeł tkwi w tych szczegółach. Ja to widzę i tym chciałam się podzielić.
Jestem po germanistyce i mnie osobiscie w tworczosci H. Muller najbardziej ciekawilo "Jak to byc Niemcem/ Niemka w Rumunii czasow Ceausescu i "zabiedzona, brudna Rumunka" w sytych, ugladzonych Niemczech po emigracji=repatriacji"? Ten wieczny problem Obcego, ktory nigdzie nie jest u siebie...
OdpowiedzUsuńA co do trudnego dziecinstwa... tym razem moja kolej zgodzic sie z Toba :)
(Sorry, ze pisze bez polskich znakow - ta klawiatura takowych nie posiada.)
Problem o którym piszesz jest często poruszany w twórczości Herty i i widać, że w tych "przyjaznych" Niemczech zaznała ona wielu upokorzeń. Pamiętam scenę, gdzie sprzedawca z wyższością poprawia ją jak powinna wymawiać nazwę jakiegoś pieczywa. Tak to jest opisane, że utkwiło we mnie do dziś.
UsuńCo do znaków, domyśliłam się. Nie przeszkadza mi to!:)
Idę z pieskiem na spacer :))
Tak, tez pamietam te scene! Ja tworczosc Muller cenie, a jednak za nia nie przepadam, poniewaz zbyt duzo w niej goryczy... az zanadto. Bardziej porusza mnie pytanie: "Jak przezyc to wszystko i rozgoryczonym NIE BYC?" Odkrylam dla siebie filozofie Roberta Misrahi'ego. Jest uczniem Sartra, ale, zdaje sie, udalo mu sie przezwyciezyc odwieczny pesymizm swojego mistrza. Mialam okazje spotkac go dwa lata temu osobiscie i zaskoczylo mnie - i to jak zaskoczylo! - ze ten siwutenki francuski Zyd z rodziny ubogich emigrantow tureckiego pochodzenia nie ma w sobie ani krzty goryczy!... I potwierdzaja to zarowno jego ksiazki, jak i jego przyjaciele, znajacy go od lat. Nie-wia-ry-god-ne. Tez bym tak chciala! :)
OdpowiedzUsuńTa gorycz... czasem jest mi potrzebna, wciąga mnie i hipnotyzuje, dotyka głęboko.
UsuńCzy jakaś książka Roberta Mistrahi jest dostępna po polsku? Koniecznie muszę ją mieć... Jak dobrze, że tu zajrzałaś :))
Z tego, co mi wiadomo, Misrahi jest raczej znany jedynie jako wybitny specjalista od Spinozy - i tyle. Watpie, by dotychczas byl tlumaczony na inne jezyki poza francuskim. Moge podac Ci liste tytulow, jesli bedziesz chciala.
OdpowiedzUsuńA co do tego, ze tu zajrzalam - tez sie ciesze, bo ostatnio zzera mnie dziwna tesknota za polszczyzna. Znalazlam tu teksty, z ktorych jedne mnie wzruszyly, inne rozbawily, a jeszcze inne zachwycily badz... hmm... sprawily, ze wyrazniej uswiadomilam sobie roznice zdan odnosnie pewnych rzeczy (dotyczy to bardziej komentarzy)- ale jak dotychczas wszystkie czytalo sie z duza ciekawoscia, a niekiedy z nieklamana przyjemnoscia ze wzgledu na soczysty jezyk. Dobranoc! :)
Listę tytułów znalazłam w Wikipedii, dzięki. Z tego, co pobieżnie przyjrzałam informacje o nim po polsku, to facet jest zwolennikiem dostrzegania rzeczywistości, a nie życia mrzonkami, pozytywnym myśleniem, czy przeszłością (oczywiście wiem, że to może być moje wrażenie). Bardzo mi to pasuje. Poczekam aż coś wydadzą w moim języku, bo w innych, to nie mam szans.
UsuńA co Twoich słów o moim blogu, to nie ukrywam, że sprawiły mi one niezwykłą wprost przyjemność. Warto dla takiego komentarza pisać i prowadzić bloga. Wciąż mam kompleks, że to wszystko, co tu robię jest dziecinie i mało ważne. Ech :)
Pozdrawiam!
Herty niesłusznie wiele osób się obawia, a to naprawdę dobra pisarka, i nie chodzi tutaj o gombrowiczowskie wskazanie, dostała Nobla, i wielką pisarką jest. Pozdrawiam, A
OdpowiedzUsuń