Jeszcze raz Mela.
Właściciel Baldricka prosił mnie o wieści o niej.
Proszę bardzo, oto dwa ostatnie maile od Nowej Pani Meli.
Miło się przekazuje takie wiadomości.
(Zdjęcia są jeszcze z czasów działkowych. Ich autorem jest Dobry Ludź, który wraz z żoną pomógł przetrwać zimę kociej rodzince, budując im ciepłą budkę oraz codziennie je karmiąc. Na zdjęciach jest Cruella, Córcia i Mela.)
Znowu nie zapytałam o zgodę na publikację tych listów. Z nowymi "rodzicami" Meli mieszkamy niedaleko i nie chcę być rozpoznawana po tym blogu. Czy też miewacie takie obawy?
"Postępy u Meli są szokujące!! W załączeniu filmik z wczorajszej zabawy, poza tym ona coraz częściej "wypuszcza się" na mieszkanie. Dziś wrócił syn, ale dzieci jej coraz mniej przeszkadzają!! Zaczynam być zazdrosna: ona uwielbia, jak ją mąż mizia, spogląda na niego miłosnymi oczami, a jak On przestaje, to się przypomina, poza tym tuli się do Niego. Jeśli chodzi o stosunki między dziewczynami, to również jest coraz lepiej, dziś jadły z jednego talerza, bo mąż zamiast nałożyć im do dwóch misek, nałożył na jeden duży talerz... Felicja chyba przestaje się gniewać na nas, bo dziś mimo że Mela była w pokoju sama, przyszła i położyła się na kanapie... Myślimy, że za tydzień nasze królewny już będą w komitywie... Ja miałam dużo wątpliwości, ale jak się okazuje, zupełnie niepotrzebnie."
Kolejny list:
"Z dnia na dzień jest lepiej, tzn między dziewczynami jest super!! Felicja całkowicie przestała się gniewać, więc jak leżę w łóżku jedna kładzie się z jednej, druga z drugiej strony i czekają na głaskanie (teraz wiem, po co człowiek ma dwie ręce ha ha). Ostatnio zostały przyłapane na wspólnym polegiwaniu pod krzesłami. Ale są też złe strony, od jakiegoś czasu nie wysypiam się, bo moje królewny między 4 a 5 urządzają sobie "huczne" zabawy... Mojemu mężowi to nie przeszkadza, więc może i ja się przyzwyczaję... Mela jest coraz bardziej śmiała, dzieci obchodzą się z nią bardzo delikatnie (nawet młodszy wycisza się, widząc Melę, no i, co najważniejsze, żaden nie próbuje brać jej na ręce), więc ona zwiedza ich pokój, nawet jak są w domu, wędruje do kuchni, jak jemy... Tak że naprawdę jestem zbudowana postępami."
Fajnie się wszystko układa!
A ten kolaż jest już z czasów u mnie. :-)
Mela szaleje z paskiem na moim łóżku. :-)
Mela szaleje z paskiem na moim łóżku. :-)
(Tradycyjnie proszę Nową Panią Meli o wybaczenie, że umieściłam te wiadomości bez pytania o zgodę!)
kochane zwierzaki są naprawdę Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCudna wiadomość od rana. Ale wspaniałe futra i zdjecia, aż się uśmiecham:)
OdpowiedzUsuńpaskiem, czyli..upolowała węża!
OdpowiedzUsuńA co se będzie żałować! Jak już polować, to na grubego (długiego) zwierza!
UsuńOby więcej tak pozytywnych wiadomości!
OdpowiedzUsuńA też nie za bardzo lubię być rozpoznawana po blogu, choć kilkoro znajomych na niego zagląda regularnie ;)
Pewnie z czasem tak będzie, ale wolę żeby w pracy, czy w okolicy, nikt nie wiedział;-)
UsuńNo właśnie też mam takie podejście. Nie wiem dlaczego, ale niezręcznie się czuję jak ktoś ze znajomych mówi o moim blogu - mimo, że mówi dobrze :)
UsuńI stąd tak malutko piszę tam o sobie :)
Ot To! Ja jednak bym chciała mieć swobodę pisania o sobie, bez ciągłej konfrontacji i liczenia się z rodziną, itp. Czytałam, że ktoś usunął bloga, bo mu różne ciotki i pociotki komentowały wciąż, w stylu "ale ładnie to i tamto", albo "to wcale nie było tak";-))
UsuńWidać radość w kocich oczach !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Życzę kolejnych, dobrych wieści :)
OdpowiedzUsuńAle fajny zwierzyniec na zdjęciach :)
Pozdrawiam
Ada
Dziękuję:-)
UsuńFajny zwierzyniec, ale pomyśl, że już o tej porze roku byłoby ich x razy więcej. Sama Mela już miałaby 4 małe kociaczki.... A jej mama i siostra następne...
Bardzo się cieszę, że wszystko się układa. Super zdjęcia!
OdpowiedzUsuńNinka.
Ależ piękne szylkretki...
OdpowiedzUsuńWszystkie trzy :-)))
Uwielbiam szylkretki...
Faktycznie tak wyszły na zdjęciach, ale te zdjęcia są kiepskie, robione z lampa błyskową, a tak naprawdę, to jak pewnie pamiętasz Cruella i Córcia są czarne jak noc:-)
UsuńTo wietne wieści, Mela zachwyca za każdym razem;)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
Pozdrawiam
Jak miło czytać takie wiadomosci! Szczególnie teraz, gdy nadszedł "sezon"
OdpowiedzUsuńna małe kotki, które rysiącami będą się rodzić w piwnicach, stodołach i na działkach...
A mnie sesja na Twoją cześć, tylko ani tekst ani tytuł wpsiu mi się na zapisał, jakiś kłopot z bloggerem.
Pozdrawiam:-)
Dziękuję, rozumiem wszystko nawet bez tekstu i tytułu:-)
UsuńBardzo cieszą mnie Twoje inicjatywy. Gratuluje i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam również. Nie wiedziałam, że do mnie zaglądasz:-)
UsuńNo! To są wieści! Podoba mi się, że jest kontakt, wymiana informacji, a nie "temat rozwiązany, niech się tam dzieje co chce".
OdpowiedzUsuńPS. A czemu, to a czemu, obawy z rozpoznawalnością po blogu? Doświadczenia niemiłe jakoweś?
Raczej strach przed nimi, strach przed oceną, czyli taki banał: niskie poczucie wartości. Twoje pytanie jest dobre, muszę je lepiej przemyśleć, bo ja wiem tylko, że nie chcę i już:-)
UsuńTrochę rozumiem... ale najczęściej jest też tak, że to zupełnie obcy potrafią docenić to co człowiek robi, a nie tzw. bliscy czy znajomi.
UsuńMyślę, że to kwestia nabrania odporności. Trening czyni mistrza:-)
UsuńWspaniałe wieści!
OdpowiedzUsuńMela to szczęściara, że na Ciebie trafiła!:)
Cieszę się bardzo!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
I znów dziwuję się, jak to jest, że koty ze sobą wspólnie żyją, a moje dwa jakby mogły to by się pozastrzelały... :P
OdpowiedzUsuńTo wielkie szczęście, że się polubiły!
UsuńPaski to chyba ulubione zabawki kotow:-) Dobre wiesci- oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńniech dobra passa trwa i więcej takich dobrych wiadomości każdego dnia!
OdpowiedzUsuńBardzo miło czytać takie wieści, aż serce rośnie, myślę że Pani Meli nie miałaby nic przeciwko :)!
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę:-)
Usuńdobre wieści od razu wywołują banana na twarzy :))
OdpowiedzUsuńsuper, strasznie się cieszę! :)
Serce się raduje jak słyszy się takie dobre nowiny.Mela widać ,że jest zadowolona i u nowej Pani będzie jej dobrze.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dobrze,że są TACY ludkowie i że bracia mniejsi trafiają na swojego człowieka:)Moje serduszko się raduje:)
OdpowiedzUsuńSUPER! :-))))
OdpowiedzUsuńDobrych wiadomości nigdy dość... A co do bycia rozpoznaną, to ja miałam takie obawy bardzo dawno temu :). Teraz już nie mam... ;).
OdpowiedzUsuńMasz rację, że to chyba kwestia "wprawy" i obycia i umiejętności machnięcia ręką na to, co ktoś sobie pomyśli:-)
UsuńMiłe obrazki, pełne kociego szczęścia :)
OdpowiedzUsuń