Zaczynamy opowieść.
Był sobie malutki czarny kotek, który urodził się w domu. Znał ludzi i ufał im. Wcale się ich nie bał, wręcz przeciwnie, kochał do nieprzytomności, z całych sił. Pewnego dnia wziął go taki "człowiek" i... wyrzucił na pobocze przy trasie szybkiego ruchu na wrocławskich Bielanach.
Nie wiadomo, ile czasu spędził tam mały kotek, który nie znał dworu, bojąc się i trzęsąc z zimna. Był mokry, bo padał deszcz. Na szczęście przejeżdżała tamtędy Kasia (tak, ta Kasia z wczorajszego posta), zobaczyła małą czarną kulkę przy drodze, zahamowała z piskiem opon, niemal wpadając do rowu. Mały, czarny, mokry i straszliwie głodny kotek znalazł się na jej kolanach zawinięty w dyżurny ręcznik... Kasia zadzwoniła do Gosi i maluch przyjechał za jej drzwi.
Calutką drogę kotek mruczał i ugniatał Kasi kolana. Znów był z człowiekiem, spełniło się jego marzenie. Koteczek ma pewnie niecałe 4 miesiące, może dla ludzi, którzy go mieli, stal się już za duży? Nie mogę uwierzyć, że ktoś chciałby pozbyć się tak idealnego zwierzątka!
Śliczny, czarniutki, z lśniącym jak u foki futerkiem. Aż miło poparzeć i dotknąć. Chudziutki, czuć drobniutkie kosteczki, ale przede wszystkim strasznie, ale to strasznie głodny!
Nic dziwnego, że już bezpieczny w kocim pokoju, jadł, i jadł, i jadł...
Śliczny, czarniutki, z lśniącym jak u foki futerkiem. Aż miło poparzeć i dotknąć. Chudziutki, czuć drobniutkie kosteczki, ale przede wszystkim strasznie, ale to strasznie głodny!
Nic dziwnego, że już bezpieczny w kocim pokoju, jadł, i jadł, i jadł...
I wiecie co? On nadal kocha ludzi. Boi się ruszyć na krok od człowieka. Natychmiast pilnuje się nóg, kroku nie można zrobić bez asysty. Przy tym cały czas mruczy, cały czas! To przylepa do entej potęgi. Nie miałam jeszcze nigdy tak miłego, oddanego zwierzątka, dla którego człowiek jest całym światem.
Postawiony na chwilkę na drapak...
Hyc, hyc, hyc,
i już pod nogami!
A potem na kolanach. I betoniara włączona, chodzi cały czas! Bezustannie.
Udało się chłopaka rozruszać wędką. Umie się bawić, wesoły jest, chętny.
Tak towarzyski kotek nie mógł długo siedzieć sam w kocim pokoju.
Dziarskim krokiem wyruszył więc na podbój domu.
Oczywiście tuż przy ludzkich nogach. :)
Kocurek wie, co to głód, dlatego zanim nabierze poczucia bezpieczeństwa, nie powstrzyma go przed penetracją cudzej miski nawet nowo poznana ciotka Stefka, która syczy i grozi. Nie jest miła, o nie!
Nowy człowiek? Też kocham i nie opuszczę go na krok, nic mnie nie powstrzyma! Na tym zdjęciu widać, jak zgrabny i prześlicznie zafutrzony jest ten znajdek.
Pies? A co to dla niego! Chwilę powarczał, a już za moment...
Ogon to taka fajowska zabawka!
Ruchliwe toto, ale cały czas blisko, na kolankach, wtulone (to i zdjęcia wychodzą właśnie takie),
i cały czas chętne do pomocy.
Hokus jest raczej oburzony. Ktoś pije z miski Rufiego! Ki czort!
No i takie tam scenki domowe. Rezydenci i nowy w różnych akcjach, reakcjach i konfiguracjach.
Wizyta u wetki, kontrolna. Z powodu rozstroju żołądka po głodówce i objedzeniu - lekarstwo. Kicuś grzeczny jak aniołek. Panią doktor też kocha. Wszystkich kocha, przecież mówię.
Trwają prace nad manierami, bo kiciuniek boi się głodu. Do talerza wchodzi, na stół wskakuje. Biedaczek. Mądry jest. Po dniu już widzę postępy.
To powtórka: niesamowicie ufny, szybko się adaptujący, bardzo miły, przylepa, okazujący uczucie i przywiązanie, mruczek koncertowy. grzeczny, schodzący z drogi rezydentom, wesoły, potrafiący się sam bawić, zawsze przy człowieku, byle blisko, byle razem. Wciąż jeszcze rzucający się na jedzenie, ale to mija.
Taki jest ten łamacz serc. Ten Don Juan w czarnym futerku. Ten Casanova.
Szuka człowieka, który pokocha aż taką przylepę. Jemu to trochę minie, ale na razie można rozkoszować się nakolankowym, przemiłym kotkiem.
Teraz, gdy to piszę, on leży obok mnie na krześle przytulony główką do mojego biodra. Jego zaufanie, jego chęć bycia blisko rozwala mnie. Bardzo wzrusza. Nie chcę myśleć, jak bardzo już mi zależy na jego losie.
Gdzie jesteś, właściwy człowieku? Gdzie jesteś, szczęściarzu?
Imię, moi kochani, imię jest potrzebne! Do roboty. :)
Ja wiem, że nie muszę, ale gdyby komuś jakimś cudem umknęło, to trwa ostatni tydzień, w którym można kupić kalendarz. W przyszłym będziemy losować dwóch szczęśliwców, którzy wybiorą pomiędzy koszulką a ceramiczną gruszką. Jest jeszcze po kilka sztuk, zapraszamy serdecznie!
PRZYLEP to imie dla niego, czegoz wiecej szukac i wymyslac?
OdpowiedzUsuńDo zludzenia przypomina mi malenka Miecke, tyle ze ona nie byla nigdy taka przylepna, od urodzenia byla zolza. :)))
Zdrobnienia do Przylepa, proszę! :)
UsuńLep.
UsuńUlepek?
UsuńSzuszu. Od chou-chou, z fr. ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek?
UsuńPrzylepek, Lepcio, Lepek, Lepus - wymyslac mozna bez konca. Najlepszym przykladem jest Miecka, ktora w zasadzie nazywa sie Maciejka przeciez. :)))
UsuńNo to mam wstępnie!
UsuńW domu odbyliśmy taki dialog:
- wciąż mruczy jak betoniarka, hmm, z czym się kojarzy betoniarka...
- z budową, robotnikiem, majstrem
- aaaa! Majster, podoba mi się! (to MCO)
- eeee, nieeee, tak zimno, a on taki kochany
- Majster będzie super!
No cóż, jak znam MCO to on nie popuści i będzie go wołał per majster, a ja?
Ja biorę co wymyśliła Hana i kotek nazywa się
Majster Szuszu
(majster ukochany, najśliczniejszy i pieszczoszek)
Co myślicie? :))
Hana, jak się czujesz jako matka chrzestna? :))
UsuńRewelacyjnie!
UsuńOK, Kasia protestuje przeciwko Majstrowi, a ja się zgadzam, że to wcale nie pasuje do takiej delikatności chodzącej. Będzie Szuszu Mikuś i zobaczymy co się przyjmie. :)
UsuńPlaster :)
OdpowiedzUsuńNiewiele większy niż nasz Smrodek po wzięciu ze schroniska, a z wyglądu mogłabym się pomylić.
"Betoniara" mnie rozłożyła :)
Plaster jest swietnym imieniem :)
UsuńPlasterek też mi się szalenie podoba.
UsuńA może Czaruś ?
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, jak na kotka po przejściach bardzo ufny jest i nie przejmuje się zbytnio rezydentami.
Poprychają i przestaną a on musi zaklepać sobie miejsce przy człowieku.:)
Rufi rozbraja swoim stoickim spokojem - rzep przyklejony do ogona - to nie nowość dla Ruficzka.:)
Myślałam o Czarusiu, bo on jest naprawdę wybitnym czarownikiem. :)
UsuńPrzez grzecznosc, zeby nie psuc dnia czytajacym nie napisze co mysle o tych " ludziach ", ktorzy go wyrzucili.....:( Przylepek :):) Slicznotek, jak Hocusik :)
OdpowiedzUsuńMiluś :)
OdpowiedzUsuńSzwarcuś :)
Też jestem za MILUŚ :-)
Usuńto jest nas dwie :)
UsuńPomyślałam jeszcze o Mikuś - "Mi' od Miluś i "Ka" od Kasi, która jest pierwszym dobrym Ludziem na jego drodze...
Usuńsuper pomysł :)
UsuńDziewczyny, fajnie, na trzecie może mieć Mikuś. :)
UsuńTo mamy brązowy medal ;-)
UsuńOn bardzo się boi stracić człowieka po raz drugi:(
OdpowiedzUsuńŚliczny kotek. Imienia nie wymyślę, chciałabym, żeby znalazł prędko swoich ludzi, cierpliwych domatorów i miał poczucie bycia z kimś.
OdpowiedzUsuńTo rzucanie się na jedzenie minie, mój też tak miał, usiłował jeść wszystko co mu wpadło w łapki.
Grażynce nie minęło... nadal zjada wszystko i w każdej ilości.
UsuńSzuszu już mija. On codziennie się zmienia. Dziś już pojął, że jak jemy na stół się nie wchodzi. Bystrzak!
UsuńJejku, jakbym czytała o moim Ciapku tylko że jeszcze białych łat brakuje, mój tez przy drodze i też widać, że był z człowiekiem bo taka przylepa i zostało mu to do dziś. Takiego kota spotkać to skarb, takich dawek miłości to nie dostanie się każdego. Piękny ja moja Lunka. Ja bym go nazwała Antracyt - najczarniejszy węgiel. I gdybym nie Keirunia to już bym pisała że go chcę wziąć, ale trzeci... mąż się nie zgodzi. Popytam bo wiem że ktoś potrzebuję takiej miłości ale nic nie mogę obiecać.
OdpowiedzUsuńNajlepszych szukaj dla tego kochaneczka. Dziękuję
UsuńPrzylep to dobre imię. ;) W mojej okolicy jest taka miejscowość. ;)
OdpowiedzUsuńA Wy z Kasią się dobrałyście jak nie wiem co! :D
Ja też nie wiem :)
Usuńprzecudny Przylep! I jak cudownie o nim piszesz. To kot anioł! Musi trafić na dobrego człowieka i trafi :) jestem tego pewna!
OdpowiedzUsuńUcałuj czarnulka od cioci Kasi ;) i przekaż najlepsze życzenia oczywiście dobrego domku z okazji Jego Wczorajszego święta!
Hokusowi też przekażę. :)
Usuńja mam Misia Bolusia przymilnego i mi się tak kojarzy
OdpowiedzUsuńPrzylep do takiej przylepki bardzo pasuje:) Miluś też pięknie:)
OdpowiedzUsuńEmil, Emilek,Miłek, Miluś....
OdpowiedzUsuńAgnieszka z Żyrardowa
A ja w innym temacie teraz: ale masz piekna szczotke do podlogi :) Kupilas taka czy udekorowalas?
OdpowiedzUsuńKupiłam. W pobliskim sklepie, w Chacie Polskiej zdaje się. Zwykła miotła, ale faktycznie na wesoło udekorowana. :)
UsuńGosiu, miotła super, ale zobacz to ;PPP
Usuńhttps://www.facebook.com/video.php?v=10152600949487140&set=vb.26266617139&type=2&theater
Nie mam już słów zachwytu dla Ciebie i Kasi. Przylepa chciałoby się zdrobnić, bo takie to małe, ale Przylepka nie pasuje z racji płci; proponuję Piętaszek. A tak na marginesie, to Rufiego chciałoby się całować w tą śliczną, złotą i dobrą główeńkę, co proszę w moim zastępstwie uczynić :-)
OdpowiedzUsuńMoże Juliś? Taki zmiękczony Don Juan.
OdpowiedzUsuńPiękny jest :))
Piękny, magiczny, czarny kot :) Duduś albo Nogaś :)
OdpowiedzUsuńTrochę jak nasza sunia, wyrzucona przez "człowieka" nie odeszła na krok od nas. Biegła siku na spacerze i za chwilę już była przy nogach, albo przy drzwiach wejściowych do domu. Dziś już daleko potrafi pobiec i nawet się nie obejrzy, :) ale wystarczy tylko zawołać czy zaklaskać i już jest. Tyle że gabaryty większe i waga na kolanach da się odczuć. :) Ale kochana jest. Tak, człowiek i człowiekowaty stwór to zupełnie rożne gatunki.
OdpowiedzUsuńPodobny do Bolusia-czarny i przylepny. Może właśnie te czarne tak mają?
OdpowiedzUsuńA co do Kasi- niektórzy to mają takie szczęście, że wychodzą po chleb i znajdują karton z porzuconymi kotami. To prawdziwy dar:)
I znowu trudno będzie się rozstać, co? :)
Ściskam mocno!
Ten,kto to zrobił to nie człowiek a bestia przebrana w ludzka skórę.Życzę aby spotkał go koniec najmarniejszy,może to nie po chrześcijansku ale tak własnie chciałabym. Małemu szczęsciarzowi życzę aby spotykał już ludzi zacnych i wrażliwych. ,takich jak Gosia i Kasia!
UsuńA może mu nie przejdzie... Tak jakbym Migusię widziała, ona już przecież dwa latka ma a człowieka na krok nie odstępuje. I nigdy nie głodowała, od urodzenia była z człowiekiem...
OdpowiedzUsuńMały widać że też był od malutkiego przyzwyczajony do ludzkiej ręki, no i po prostu to taki charakter :-) Mnie sie zawsze serce kroi jak widzę kota który tak bardzo się najada na zapas... Tiguś taki był na początku. To na szczęście mija... Trzymam kciuki na szczęśliwy domek dla małego czarnuszka.
P.S. Fajną miotełkę masz :-)
Na pewno będzie zawsze proludzkim, kochanym miziakiem. Może ciut z wiekiem spoważnieje i się usamodzielni. Na razie pewnie boi się znów zostać sam. Kochany kotek.
UsuńCudowny kociak, moja Luna jest taka przytulasta. Spi calym cialkiem wtulona w moja twarz, najlepiej z noskiem dotykającym moich ust lub oka,
OdpowiedzUsuńProponuję imię Ami, Amico, to po francusku i włosku znaczy przyjaciel, kojarzy mi się tez ze słowem amare, amore- kochać, miłość. Bo ten kotek to ogrom miłosci w małym czarnym futerku.
A może Charlie bo brzmi podobnie do czarny albo kontrowersyjne diabelskie( bo takie małe piękne diablątko) Lucyfer- dosłownie znaczy " niosący światło
Monika
Moniko, imię Ami tak bardzo mi się podoba, że nosi ja nasza kotka. A dwa koty o tym imieniu w jednym domu, nawet tymczasowym, to za dużo. :)
UsuńMyślę, że zostanie Szuszu, z francuskiego ukochany, najśliczniejszy pieszczoszek.
:))
Jezu, jak ja bym chciała tych wszystkich ludzi, co tak robią,
OdpowiedzUsuńwysłać na środek największej pustyni z jedną małą buteleczką wody!
Szuszu jest piękny!:)
Nasz Dyzio zachowywał się identycznie, jak do nas trafił.
Na szczęście łapczywość na jedzenie mu minęła, ale pieszczochem jest do dziś.:)
A po co takim woda? O suchym pysku!
Usuńpopieram Hane!
UsuńSłodziaczek. Mam nadzieję,że zanjdzie swój ciepły kąt i kochające serce.
OdpowiedzUsuńKoteczek cudo... podobny do mojego Koli... Szuszu to fajne imię :) Dla ciebie i Kasi uściski za to ze jesteście i pomagacie tym mruczącym pieszczoszkom :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny kotek. Ktoś kto go adoptuje będzie szczęściarzem :-))
OdpowiedzUsuńA wierzę że znajdzie super domek ;)
Szuszu - bardzo ładnie :-)
OdpowiedzUsuńto taki słodki, przylepny...kasik. takie imię mi się nasunęło dzięki kasi, która go uratowała,,
OdpowiedzUsuńGosiu, patrzę na Małego i jakbym widziała mojego Tolka :)
OdpowiedzUsuńI na wspomnienia mi się zebrało...
Znalazłam moje czarne zwierze w krzakach przy parkingu, na oko ok. 4 miesiące, chory, trzęsący się z zimna i wystraszony (to był październik 4 lata temu). Po wizycie u weta starczyło kilka minut aby zaczął się przytulać, wtulać i kochać nas po prostu :) I tak do dziś pozostało, jest bardzo uczuciowy i głaskowy :)
Jakie to szczęście, że tą drogą jechała Kasia! Kotuś piękny.
OdpowiedzUsuńszybko znajdzie dom, oby najlepszy z najlepszych :)
OdpowiedzUsuńI znowu taki cudeniek u Ciebie:)) Hokus nr 2, czarnuś taki. Plasterek jest fajnie, Plastuś zdrobniale, taki plastelinkowy kotek do przyklejania się do ludzia:))
OdpowiedzUsuńNapisałam do Pani maila, bardzo proszę o szybką odpowiedź.
OdpowiedzUsuń