Dziś przepis Jamie Olivera z książki „Moje obiady”.
Mamy w naszym domu nową świecką tradycję: co roku na jesień gotujemy wspólnie zupę dyniową z tego przepisu. Uwielbiamy ją. Jest pikantna, kwaskowata, jednak złagodzona mleczkiem kokosowym i wiórkami kokosowymi stanowi wykwintne w smaku danie. Przypomina bardzo przez nas lubianą zupę tajską. MójCiOn pieczołowicie wydrąża środek dyni, aby uzyskać wazę, kroi resztę przygotowanych przeze mnie składników, ja mieszam w garze, przyprawiam, czaruję, a potem zapraszamy wyjątkowych gości i wcinamy. To już rytuał.
Dwa lata temu było tak:
trening czyni mistrza, jak można zauważyć po kolejnych zdjęciach. |
Rok temu tak:
Tym razem jedliśmy w talerzach powstałych z wydrążenia małych dyń - superuroczy pomysł. :) |
A w tym roku:
jedna, ale za to jaka piękna! |
Przepis wygląda tak:
Na 6-8 porcji:
600 g dyni masłowej lub kabaczka, przepołowione, obrane, z usuniętymi nasionami
Mała garść listków limonki (nie dałam)
2-3 papryczki chili bez nasion, pokrojone w cienkie plasterki
2 ząbki czosnku, obrane i pokrojone w cienkie plasterki
2 kawałki korzenia imbiru wielkości kciuka, obrane
3 łodyżki trawy cytrynowej z usuniętymi zewnętrznymi liśćmi (dałam pastę z trawy ze słoiczka)
Duża garść świeżych listków kolendry i posiekanych łodyżek
1 czubata łyżeczka przyprawy Pięć smaków
1 łyżeczka zmielonego kminu rzymskiego
Oliwa z oliwek
1 biała cebula, obrana i pokrojona w cienkie plasterki
570 ml bulionu z kurczaka, lub warzywnego
200 g ryżu basmati
2 puszki mleczka kokosowego (2 x 400 ml – moim zdaniem za dużo)
Sól i pieprz
Sok z 1-2 limonek
Dowolnie: świeża czerwona papryczka chili (nie dałam)
Dowolnie: świeży kokos starty na tarce (dałam wiórki kokosowe)
Dynię pokroić na pięciocentymetrowe kawałki. Aby przygotować bazę aromatycznej zupy, posiekaj, a następnie zmiksuj: listki limonki, chili, czosnek, imbir, trawę cytrynową, łodyżki kolendry, przyprawę Pięć smaków i kmin rzymski. Przełóż wszystko do garnka z niewielką ilością oliwy i drobno pokrojoną cebulą, po czym duś na małym ogniu 10 minut, aby nabrało smaku.
Do garnka włóż dynię i zalej bulionem. Mieszaj, zeskrobując z dna, co najlepsze. Doprowadź do wrzenia i gotuj na wolnym ogniu pod przykryciem, aż dynia zmięknie. Dodaj teraz ryż i gotuj do miękkości ryżu. Część dyni się rozgotuje, ale pozostaną też całe kawałki. Dodaj mleczko kokosowe, sok z limonki, do smaku, dopraw solą i pieprzem. Posyp kokosem.
Ta zupa jest naprawdę pyszna i mimo że na początku przeraża ilość składników, to warto poświęcić trochę czasu na jej ugotowanie, tym bardziej że jest to mile spędzony czas.
Smacznego!
A czy Wy, w Waszych domach, macie jakieś tradycyjne jesienne potrawy?
Macie świetną świecką tradycję, a przy tym jaką smaczną !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Aniu , stół ekstra udekorowany , przepis zachęcający , przed domem jako dekoracja stoją dynie więc składnik główny można rzec za progiem , więc będzie zupa z dyni :))
OdpowiedzUsuńUdanej niedzieli Ilona
Udanej i Tobie:)
UsuńU mnie na ganku juz od miesiaca leży wielka dynia i czeka na jakieś spożytkowanie. Może więc, gdy zgromadzę składniki wypróbuję Twój przepis Aniu!
OdpowiedzUsuńI jeszcze tytułem komentarza do zdjęć - pieknie to wszystko podajesz, stół przystrajasz, nadajesz posiłkom magiczną atmosferę. Warto, warto to wszystko robić. Otrząsnąć się z listopadowej apatii i działać twórczo na jakiejkolwiek niwie!
Uściski poranne zasyłam!:-))
Dokładnie Olgo! W tym roku to już od września cieszyłam się na możliwość ugotowania tej zupy, a najbardziej na to, że zrobiło się tego u nas święto. Ona jest tylko raz w roku:)
UsuńTa ostatnia dynia wyglada, jak z porcelany! Jakos ja do tego swiecenia specjalnie przygotowalas? Polerowalas?
OdpowiedzUsuńWszystko wyglada nad wyraz apetycznie.
My tez jadamy zupe z dyni, ale ten przepis to dla mnie cos nowego.
Buziaki
Panterko dynię natarłam oliwą i wytarłam ręcznikiem papierowym - piękna jest, co? :)Przepis polecam, jeśli lubisz takie "tajskie" smaki.
UsuńJestem pod wrażeniem zupy i fotorelacji. Świetne są te zielone małe dynie.)
OdpowiedzUsuńZ mojej jednej dyni mogłoby jeść naraz co najmniej sześć osób, dlatego owszem gotuję zupę z dyni bo lubimy ale nie da jej się tak pięknie podawać.
Dobrej niedzieli życzę. )
Dobrej i dla Ciebie Aniu!
Usuńprzepięknie:)
OdpowiedzUsuńu nas musi być gorące, pożywne i dużo, wszak praca na powietrzu po 12 godzin tego wymaga i nie ma się co wygłupiać z lekkim jedzeniem
12 godzin?? Klarka, Ty też?? O rany julek!!
UsuńNam jeszcze dwie zostały..., na razie zdobią...
OdpowiedzUsuńAle tak przed śniadaniem dręczyć ludzi...? :-)
Tak, to moje hobby: dręczyć ludzi przed śniadaniem:P
UsuńBardzo mnie Aniu zaskoczyłaś tym przepisem,jadłam już różne potrawy z dyni ale takiej zupki nie.Przepis wykorzystam bo muszę z takiej zwykłej babskiej ciekawości.Nie wiem tylko gdzie mozna kupić tą trawę cytrynową.
OdpowiedzUsuńmiłego dnia życzę
Halinko, ja kupiłam w sklepie obok taką tutaj>
UsuńMyślę, że można by ją zastąpić ścierając ciut skórki cytrynowej. To jest dość wykwintna zupa i bardzo pikantna, więc trzeba takie lubić:)
Pięknie to u Ciebie wygląda :)
OdpowiedzUsuńNie lubię zupy z dyni, ale ... Twój przepis ma tak finezyjne dodatki, że nawet nabrałam chęci na wypróbowanie go. Ponoć Wielkopolska to dyniowe zagłębie, może czas w końcu z niego w pełni skorzystać?
Miłego dnia wszystkim :)
Lidka
Zachęcam, jeśli lubisz pikantne, kwaśne smaki, złagodzone mleczkiem kokosowym. Myślę, że tej zupy nie powstydziłaby się najlepsza knajpa, a i pracy nie jest znowu tak wiele, jak się ma pomocnika;-)
UsuńTakie smaki lubię, nie wiem, jakby się z mleczkiem kokosowym komponowało - zawsze można spróbować :)
UsuńU mnie mąż lubi gotować, ja tak niekoniecznie i z konieczności, a tu jako podkuchenna może bym się załapała ha ha ...
L.
Dekoracje stołów bardzo eleganckie i pomysłowe. Jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńPrzepis bardzo ciekawy. Ponieważ dynia cały czas jest u mnie obecna, muszę go wypróbować.
Życzę Ci milej niedzieli.
Łucjo, spróbuj nie pożałujesz. Miłej i Tobie!
UsuńO zupka z dyni, baaardzo zdrowa, to dla mnie dwie miseczki proszę, będę miała obiad z głowy :))
OdpowiedzUsuńCzęstuj się Mag:)
UsuńDobre takie częstowanie się i wcale nie tuczące :))))
UsuńBardzo ciekawy przepis,tylko paru składników nie mam
OdpowiedzUsuńNie tylko pyszna zupa to jeszcze pięknie podana!
OdpowiedzUsuńFajna tradycja i przepis :) Ta zielona dynia jest przepiękna :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
:*
zupka bardzo apetyczna :) zielona dynia to chyba pastowana była i polerowana na taki wysoki połysk :P, rozbawiło mnie zdjęcie, na którym TwójCiOn drąży dynię a na brzegu stołu oczywiście laptop stoi włączony....ku pomocy? :D
OdpowiedzUsuńHe he, bardzo spostrzegawcza jesteś! Ale jak żyć bez laptopa, jak żyć??
Usuń:D
no nie da się i już :D...mój syn to nawet jak idzie się kąpać (a lubi posiedzieć w wannie, oj lubi) to zabiera laptopa ze sobą :P
UsuńTeż lubię zupę z dyni :D
OdpowiedzUsuńPozdro! :)
Gdzies mi diabli wzieli komentarz,nie bede znowu pisac, pfffft! pieknie wyglada i dynia i zupa i calosc aranzacji! ach!
OdpowiedzUsuńNo u mnie zupa z dyni to taka "halloweenowa" tradycja (z racji tego, że wystawiamy wydrążone świecące dyńki przed dom coś trzeba zrobić z miąższem). Wszyscy ją bardzo lubią, w tym roku aromatem skusiła nawet znajomych mojej córy, którzy akurat byli w domu. Spróbowali bo nigdy nie jedli i... wzięli przepis :)
OdpowiedzUsuńTylko ja ją Aniu robię w duuuuużo prostszej (i chyba tańszej) wersji. Robię zupę-krem i podaję z grzankami doprawionymi solą czosnkową.
A z takich tradycyjnych jesiennych dań...? Na pewno zupa cebulowa. Robię ją tylko w okresie jesienno-zimowym a rodzinka z jej powodu chyba lubi jesień ;))
Pozdrawiam
Olena
Cebulowa! Muszę zrobić.
UsuńTa zupa jest raz roku, więc mogę poszaleć ze składnikami, bo zupę krem z dyni robię dość często:)
Cebulowa, też jest odjazdowa :))
UsuńKocham cebulę w każdej postaci. Pyszna jest też taka przekrojona na pół przyprawiona do smaku i upieczona w piekarniku. Podawana jako dodatek do 2 dania, palce lizać, mogę ją jeść nawet bez drugiego dania :):)
Super pomysł, świetnie wygląda podana w tych małych dyńkach.
OdpowiedzUsuńcudne dyniowe obrazki
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda i na pewno jest smaczne. Nigdy nie robiłam - chyba będe musiała sprobować .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
MNIAM. Jeśli smakuje tak jak wygląda..mmm
OdpowiedzUsuńU nas całorocznie tradycyjny zwyczaj jedzenia rukoli z ogródka. Powoli już nie możemy na tę rukolę patrzeć. Niestety dynia nie chciała urosnąć, co by tłumaczyło, czemu nie weszła do meniu :)
Lubię rukolę, ale rzeczywiście bez przesady:)
UsuńJak dla mnie to jest mistrzostwo świata! A oprawianie dyni... brawo dla TwójCiJego! Podoba mi się ta pionowa dyńka :D
OdpowiedzUsuńNiedawno moja mama zrobiła fasolkę po bretońsku (uwielbiam) i z małym wyrzutem stwierdziłam, że dawno jej nie było. A mama - "przecież było lato!" :). No tak :).
P.S. Fajoski obrus :)))
Skoro zauważyłaś, to dopowiem, że ten obrus z jeleniami, to jest chustka, jaką dostałam w prezencie od tego hotelu z Dolomitów>
Usuńale jest na nim napisane "Hotel S..." więc nie mogę jej nosić, bo obciach:)
Przy takim stole to... zmusilabym sie do jednej lyzki...tylko!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Pamiętam, że nie lubisz:)
UsuńU mnie też dzisiaj Jamie Olivier - ale na żywo! Przyjechał nasz przyjaciel, który jest super kucharzem z zamiłowania i dzieje się jak zwykle w takich razach;))) Obiecuję fotorelację;)
OdpowiedzUsuńZupa wygląda przecudnie i smacznie! A zielona dynia to już mistrzostwo świata. Doczytałam wyżej, jak uzyskałaś ten efekt, Dobromirka pomysłowa. :)
OdpowiedzUsuńNo więc za sam wygląd dostaje ode mnie najwyższą ocenę, a skoro jeszcze smakuje podobnie jak Twoja tajska zupka, to MUSZĘ spróbować. Bo tajska była pyszna i nieskomplikowana.
A ta rodzinna kooperacja przy stole! Mniam! :)
Tradycyjne jesienne potrawy? Hm, makztwarem? E, nie, ta to jest całoroczna... ;)
Dobrego dnia!
JolkaM
"Makztwar" brzmi niemiecko, tajemniczo i ...niezbyt smacznie:)
UsuńNie wierzę, że nie lubisz makaronu z twarogiem! I może jeszcze chleba polanego wodą i posypanego cukrem też nie lubisz? Na samą myśl o nim cofam się o niemal 40 lat. A chleb z masłem i musztardą? Ech, smaki dzieciństwa... Się rozmarzyłam. :)
UsuńJ.
Makaron z serem: tak! Chleb z cukrem: nie! Lubie chleb z serem i miodem, ale nie jem, bo wiecznie się odchudzam:(
UsuńTradycyjny kotlet mielony, calorkczny...hihiihi. to byla odpowiedz na pytanie. Pomyslem z dyniami jestem zachwycona, piekne! A zupe dyniowa mialam okazje jesc niedawno po raz pierwszy, i polubilam. Przepis kradne!
OdpowiedzUsuńŁapać złodzieja!:)
UsuńBędzie jutro, uwielbiam takie wynalazki:)
OdpowiedzUsuńNie było ostatnio dyni w żadnym ze sklepów, ale chętnie wypróbuję Twój przepis! :)
OdpowiedzUsuńZupa kusi...
OdpowiedzUsuńLubię tak podaną.
Ale ja już bez wiórków.
Wspaniała tradycja, zupa smakowita, jedzona w miłym towarzystwie smakuje wybornie! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZupa wygląda pięknie :D... (nawet nie przypuszczałam, że zupa może pięknie wyglądać :) )... Niedawno sama robiłam dyniową :), pyszna wyszła (choć z innego przepisu). A u nas to taką zupą, którą wszyscy uwielbiają jest pomidorowa ;).
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupy. Dyniową jadłam raz, ale nie smakowała mi. Twoja zapowiada się ciekawie, tylko ten kokos, ja nawet na zapach kokosowy uczulona jestem. Myślę, że można bez. Pięknie nakryte do stołów :).
OdpowiedzUsuńJesienią grzyby - zupa, pierogi, łazanki...
kurcze, zachwyciłam się tą dynią, przepisem i w ogóle pomysłem na obiad. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńAz mi zapachnialo twoja zupka, zrobie na pewno, wyglada wspaniale:-)
OdpowiedzUsuńBardzo fajna tradycja.
OdpowiedzUsuńZupa pięknie podana!
Dynia jest, przepis zapisany, będzie i u mnie:)
Kochana Aniu!
OdpowiedzUsuńDługo mnie nie było, ale wierz mi, często o Tobie myślałam, głównym katalizatorem były oczywiście koty, których jak sama wiesz, nie sposób uniknąć gdziekolwiek byś nie pojechała. Były więc koty czeskie, francuskie, austriackie i polskie, a wszędzie w tych miejscach byłaś i Ty. Naturalnie, tylko duchem, ale za to jakimż wielkim! Tyle Ci tylko powiem, że tak zaraziłam kocią chorobą mojego Mójcionego, że on, który azaliż nuże tylko psy hołubił - CHCE KOTA!!! :D Bierzemy więc niedługo kotka, najlepiej małego, nieważne czy rasowego, czy nie, obojętnie skąd. Tęskniłam za Tobą, przyznać muszę, teraz już będę na bieżąco śledzić Twoje kocie losy. :)
A sprawie zupy? Marzę być kiedyś przez Ciebie na nią zaproszoną... W tej pięknej scenerii, a dodatku w każdej chwili mogłabym pogładzić kocią sierść, posłuchać mruczenia... Tak za tym tęsknię! A ostatnio bywam dość często we Wrocławiu...! ;> Sciskam, całuję, potrząsam kocią łapką! :*